Skocz do zawartości

Życie w samotności


Rekomendowane odpowiedzi

Niektórzy są na życie samotnika po prostu "skazani". Ja np. jestem niewidzialny dla kobiet. Przez mój wygląd, status materialny i charakter. Część facetów być może mi zazdrości. Ale myślę, że większość chciałaby jednak odczuwać zainteresowanie płcią przeciwną.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje życie to tak naprawdę wielka niewiadoma pomimo tylu planach, alternatywach i zamiarach.

W kwestii kobiet hehe bawimy się do 30 :) 
Jestem za młody i zbyt mało doświadczony na miłość i inne bzdety tego typu.
Za szybko się przywiązuję, zakochuje przez co potem mam problem z trzymaniem ramy(jeszcze)
Poza tym im więcej doświadczeń seksualnych(i nie tylko) z kobietami tym jestem bardziej atrakcyjniejszy i dojrzalszy do zbudowania czegoś na konkretnych fundamentach, a nie tylko na haju sraju.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 29.05.2018 o 22:12, Mr. X napisał:

Czy zamiar życia w samotności nie jest przypadkiem wynikiem strachu przed wchodzeniem w związek, w którym to zazwyczaj dostaje się srogo po dupie?

Strach/wygodnictwo.

Srogo się dostaje po dupie to fakt.

Ale każda zmora znajdzie swego amatora.

Zatem to tylko ucieczka (w 99%) czasowa. Obecnie jeszcze KK ma duży wpływ i śluby będą oraz LTR

 

Trzymane ramy związkowej co zupełnie inny temat! To nie gołąbki(w piekarniku), nie wspólne obiadki co niedziela nad stawem/jeziorem(bajorem). TO WOJNA NA ZARDZEWIAŁE BAGNETY DO OSTATNIEGO odechuuuuu.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witajcie bracia. To mój pierwszy post tutaj i chciałbym na samym początku wyrazić głęboki żal, że w czasach młodej młodości, gdy przez wiele lat błądziłem beznadziejnie jako biały rycerz, nie było takich forów jak to. Iluż ja bym błędów nie popełnił! Ile czasu i energii bym nie zmarnował na bezsensowne orbitowanie wokół "gwiazd", które przy bliższym poznaniu okazywały się być bardziej "czarnymi dziurami" ;-). Apeluję do czytającej to forum młodzieży aby poważnie potraktowała treści tutaj zawarte oraz z uwagą wsłuchała się w znakomite audycje pana Marka; uchroni to Was przed poważnymi błędami życiowymi! Kobiety nie są takie, jak nam wmówiono i jak one same siebie prezentują!! I są dużo bezwzględniejsze od nas!

Co do właściwego tematu tego wątku, samotności, to myślę że każdy z nas musi zadać sobie pytanie czy jest sens za wszelką cenę dążyć do związku, kiedy po prostu "nie wychodzi"? Ja już powoli zaczynam godzić się z faktem, że po kilku niepowodzeniach prawdopodobnie nie wejdę w żaden bliższy związek z kobietą (trochę się zniechęciłem)... i powiem wam że wcale mnie to jakoś nie przeraża.

Statystycznie rzecz biorąc w każdej populacji jest jakiś procent ludzi, którzy się do związków po prostu nie nadają i ja chyba właśnie jestem w tej grupie. Trudno!

W jednej ze swoich audycji p.Marek powiedział bardzo ważną rzecz, którą wszyscy powinniśmy poważnie przemyśleć: mianowicie stwierdził że kluczem do odnalezienia spokoju ducha jest znalezienie źródła szczęścia nie w innej osobie (czyli np. cudownej dziewczynie która z ekstatycznym uśmiechem rozwinie przed nami usłany kwiatami dywanik zapraszając do wspólnego życia pełnego szczęścia i miłości) ale przede wszystkim w SOBIE. To jest naprawdę fundamentalne stwierdzenie i mogę na swoim przykładzie potwierdzić jego prawdziwość. Po stwierdzeniu że mi po prostu "nie wychodzi" (niestety nie jestem brutalnym alfą o kwadratowej szczęce na widok którego panie mdleją) uznałem ten fakt za rzeczywistość, a na rzeczywistość nie można się obrażać. Zająłem się swoimi zainteresowaniami, których mam sporo, spotykam się z ludźmi, wygłupiam z kumplami i nie odczuwam żadnej presji ani wyrzutów sumienia że aktualnie nie mam kobiety. A zresztą już dawno temu zauważyłem że moi żonaci koledzy wcale nie wyglądają na ludzi jakoś specjalnie szczęśliwszych ode mnie, delikatnie mówiąc ;-). Kiedy ma się dużo zainteresowań to wystarczy sięgnąć do swojego wnętrza i - tak jak to powiedział w swojej audycji p. Marek - odnaleźć w SOBIE źródło szczęścia poprzez jakąś formę aktywności przynoszącą satysfakcję i samospełnienie (to może być twórczość malarska, muzyczna, gra na gitarze, astronomia, fotografia albo zgłębianie tajemnic fizyki kwantowej - cokolwiek!); w ten sposób osiągamy spokój ducha, który jest wg. mnie bardzo blisko tego, co nazywamy "szczęściem".

Może kiedyś spotkam na swojej drodze "tę jedyną", nie wykluczam tego - ale żadnej presji w tym kierunku już nie wywieram... I jeszcze na zakończenie chciałem się zgodzić z kilkoma braćmi, którzy powyżej w tym wątku bardzo słusznie zauważyli że w małżeństwie/związku też można być straszliwie samotnym.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powtorze to co kiedys pisalem.

Zycie SAMEMU a SAMOTNIE to dwie rozne definicje.

Jesli nie wiesz co zrobic ze swoim zyciem - zrob tak zebys wiedzial albo utop sie, mniej sie bedziesz meczyl.

Szukasz mamusi co cie przytuli i pocieszy?

Nie za pozno o pare dekad?

 

Edytowane przez JoeBlue
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Marek Kotoński zmienił(a) tytuł na Życie w samotności
  • 1 miesiąc temu...

"Dokładnie, po prostu wg mnie są to osobniki niedojrzałe do prawdziwego związku, bo uważają, że będzie go on ich ograniczał."

Większość wybitnych ludzi (nie żebym sobie i wam na siłę słodził.. nie o to idzie) była samotna, nie do końca społecznie, ale "związkowo" absolutnie tak. Ale wg Pań jesteśmy "osobniki niedojrzałe". Jak ripostować te nonsensy w miarę bą tą?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mr. X  "Czy zamiar życia w samotności nie jest przypadkiem wynikiem strachu przed wchodzeniem w związek, w którym to zazwyczaj dostaje się srogo po dupie?"

 

Spójrz na to z innej perspektywy. Ironicznie, właśnie dużo osób wchodzi w zwiążek ze strachu przed samotnością. Wchodzić w związek zawsze można, ale na moich zasadach. Nie musisz robić za lokaja albo sługę. Jeżeli widzisz w związku szansę na lepsze życie albo widzisz to jako jedyną alternatywę, to taki związek długo nie pociągnie. Dzisiaj wiele osób ma wypaczony obraz tego, jak związek powinien funkcjonować. Dlatego pewni ludzie upatrują w związku pewne korzyści, których sami nigdy by nie mieli, będąc samemu, nawet jeśli taki związek jest czystą, wykalkulowaną inwestycją. Dlatego jeśli słabo przędziesz, jesteś autoamatycznie niewidoczny dla pewnych kobiet, ponieważ jest to ich jedno z najważniejszych kryteriów oceny kandydata pod względem przydatności. To działa też w drugą stronę. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Przeciez posiadanie rodziny to jedno z podstawowych pragnien czlowieka i na pewno w jakims etapie zycia sie odezwie. Moim zdaniem, zdaniem introwertyka jest to, ze rodzine mozna zalozyc ale trzeba robic to z glowa - juz nie musze tlumaczyc doglebnie sprawy na tym forum ale chodzi o to, ze trzeba miec wlasny teren, pieniadze i wiedze jak to wszystko dziala. Najlepiej byc po 35-tce i bezwzglednie zabezpieczyc swoje dobra materialne przed kobieta. To jest jedyny sposob jaki dostrzeglem. W koncu istnieja jakies udane rodziny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.