Skocz do zawartości

Mężatek nie tykam. Do moralizatorów słow kilka. Part 2.


Rekomendowane odpowiedzi

8 godzin temu, Ksanti napisał:

Bajki o wolności, wolnym rynku, równości i jakiejś niewidzialnej ręce można sobie schować. Każda z tych rzeczy to science fiction :)

Ja nie jestem pewien, czy Ty zrozumiałeś o jakiej wolności i odpowiedzialności my piszemy. 

 

Ja jestem odpowiedzialny za siebie. Jak wezmę kredyt we franku na max swojej zdolności to potem mam pretensje tylko do siebie, a nie ściemniam, że mnie namówili. A Ty jak robisz? 

 

W świetle tego baba pieprzy głupoty jak gada to samo, że ją namówili. I albo Ty tak uważasz i lejesz na to ciepłym moczem, zwłaszcza że i tak nie sprawdzisz czy ją ten amant namówił, albo jej wierzysz i wyciągasz konsekwencje wobec tego co Ci uwiódł myszkę. 

 

To jest prawdziwy dylemat, przed którym w obliczu zdrady stoimy. A tu po raz kolejny zamiast rozmowy o praktycznych sytuacjach jakiś abstrakcyjny i na maksa odrealniony, teoretyczny wątek o tym na ile to jesteśmy wolni w świecie, inni o tym czym jest wina i tak dalej:) Ciekawa prawidłowość. 

 

Tymczasem zaś jak widać po tym co wrzucił @AR2DI2SAME BABY wiedzą, kim się tu należy przejmować, na kim spoczywa wyłączna odpowiedzialność  a tu niektórzy rozbijają gówno na atomy, definiują winy, odróżniają od krzywdy, uciekają się do abstrakcji, budują modele i definicje i tak dalej. Nawet one wiedzą, że to nie ma sensu. 

 

 

Edytowane przez tytuschrypus
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak się zastanawiałem i nie widzę możliwości ukarania żony za zdradę zgodnie z prawem.

@Mosze Red oraz inni z prawem obeznani da się ukarać żonę za zdradę zgodnie z prawem?

 

Przez "moralizatorów" przemawia pewna bezradność ponieważ w przypadku rozwodu jedynym poszkodowanym z całej trójki będzie mąż.

 

Pomijam fakt jak to się odbije na dzieciach!!!

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Brat Jan napisał:

przypadku rozwodu jedynym poszkodowanym z całej trójki będzie mąż

A jakby tu teraz zastosować negację. Nieposzkodowani to żona i gach.

 

Podpinając terminologię z wypadków drogowych - poszkodowany, winny.

 

Wychodzi że winna jest żona i gach.

 

Czyli jednak.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Brat Jan napisał:

oraz inni z prawem obeznani da się ukarać żonę za zdradę zgodnie z prawem?

Tak, jak masz rozdzielność majątkową i się rozwiedziesz, przy założeniu, że nowy amant jej nie przygarnie :lol:  

 

 

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Kespert napisał:

na ulicy czuje się pokrzywdzony. Stąd sprzedawca spowodował krzywdę,

Czy idąc tym tokiem rozumowania, jeśli ja się czuję przez Ciebie okłamany, to znaczy, że mnie okłamałeś? Czy jeśli czuję, że mnie zawiodłeś, to znaczy że mnie zawiodłeś? Tak jak pisałem - przyjmując tego rodzaju relatywizm to wszystko jest względne, wszystko zależy od tego kto jak to odbiera.

 

13 godzin temu, Kespert napisał:

ale nie można mówić że jest winny tej krzywdy - bo to kredytobiorca poczuł się poszkodowany, a nie sprzedawca zamierzał krzywdzić

To w ogóle bardzo niebezpieczne myślenie - czyli możemy wywnioskować, że żaden gach nie jest winny krzywdy, jeśli każdy gach uzna, że on chciał mężowi pomóc, żeby uwolnić go od zdradliwej żony i pokazać mu prawdę? Innymi słowy - nie ma krzywdy. Nie ma w ogóle żadnego z tego typu pojęć - jest tylko subiektywne odczuwanie czegoś. A to powoduje, że znakomita większość dyskusji po prostu traci sens:) 

 

Poza tym, to o czym tu sobie teoretyzujemy jest znakomitym przykładem jak relatywizm dochodzi do ściany oraz na to, że znów zaczynamy się zagłębiać w modele/teorie, dzielić włos na czworo, tworzyć odrębne zbiory, podzbiory, winy oddzielać od krzywdy, poczucia winy i poczucia krzywdy, rozważać czy to już jest krzywda, wina, odpowiedzialność, współudział... Sakramentalne pytanie - po co?

 

13 godzin temu, Kespert napisał:

Odpowiedzią jest - edukować, pokazywać, uczyć, uświadamiać schematy

Żeby usłyszeć - chcesz ruchać mężatki i się usprawiedliwić :D Przecież to właśnie z kilkoma braćmi robimy. Uświadamiamy schemat, ewidentnie jeszcze nieuświadomiony.

 

14 godzin temu, Kespert napisał:

są rozdzielone czasowo. Pierwsze to przeszłość, drugie to przyszłość. Ich syntezą byłoby "masz prawo czuć się pokrzywdzony działaniami tych kobiet, ale kodeks według którego działasz ma błąd - uzależniasz swe szczęście od kobiet. Więc od dziś zmień kodeks, a ponadto mógłbyś też ....".

To jest wybacz, ale znów dzielenie włosa na czworo. Pomijając fakt, że jeszcze nie widziałem, żeby ktoś w takich tematach pisał, że autor ma prawo czuć się pokrzywdzony. Ok, zatem przyjmijmy:

 

"masz prawo czuć się pokrzywdzony działaniami tych kobiet, ale kodeks według którego działasz ma błąd - powinieneś winić tylko kobietę. Więc od dziś zmień kodeks, a ponadto mógłbyś też nie dawać kobietom dodatkowych argumentów do ręki, bo one wiedzą że Ty chętnie rzucisz się na gacha werbalnie lub fizycznie...."

 

Tak jak mówiłem - to właśnie próbujemy tu robić.

 

14 godzin temu, Kespert napisał:

Odnosząc się do wersji z wpisu - ona zdradziła, a ty straciłeś kolegę bezpośrednio przez jej kłamstwo/pomówienie, będące wynikiem próby ukrycia jej zdrady. Matriks totalny.

I tutaj pytanie - z czego to wynika? Dlaczego kolega nie zaczął się przypierdalać do kobiety, tylko dalej z nią radośnie jest, a ze mną nie rozmawia? Skąd ten Matrix totalny? Moją odpowiedź znasz - bo panie dzięki takim postawom, jak niektórzy tu prezentują wiedzą, że to padnie na podatny grunt i mogą się łatwo wybielić kosztem gacha.

 

14 godzin temu, Kespert napisał:

"jak się zgodziliśmy powyżej, udział gacha w tym, by uznać żonę za zdrajczynię nie jest konieczny wcale - więc logicznym wnioskiem z tego jest, że interesuje mnie tylko żona i tylko ona mnie krzywdzi." zawiera coś co mi wydaje się błędem logicznym. Pytanie było o gacha - a więc zakładało udział tegoż gacha w akcie uznanym za zdradę.

To zależy, jak ujmujemy logikę;) Dla mnie jest to błędne założenie, jeżeli w innym miejscu zgadzamy się, że udział gacha nie jest niezbędny, by kobietę uznać za zdrajczynię. W związku z tym,w praktycznych sytuacjach, to czy dała dupy 3,4, tylko jednemu czy w ogóle - krzywdy doznaję de facto więc od niej - zawsze. Gdyby tego gacha nie było, to też bym jej doznał. Odrzucam jego udział więc z równania, okrawam je, ponieważ po prostu nie robi mi to różnicy. Są dwie zmienne A i B. Do zdrady, jak się zgadzamy wystarcza i jest konieczne A - czy na zdrowy rozum jest zatem istotne, czy B istnieje?

 

14 godzin temu, Kespert napisał:

A jeśli jest trzecia osoba, to mąż ma prawo uznać krzywdę wyrządzoną przez niego, tak samo jak ma prawo uznać że powinien podziękować gachowi za ujawnienie zdrady. To tylko od decyzji męża zależy co zrobi, i on poniesie za to odpowiedzialność.

To jest truizm. Tak jest z absolutnie każdą rzeczą na świecie. Możesz wyjść jutro z karabinem i odstrzelić kilka osób na ulicy? Możesz. Jak masz karabin. Co z tego wynika na potrzeby naszych rozważań? Absolutnie moim zdaniem nic. Ja tutaj podnoszę cały czas, że on niesłusznie robi uznając tą krzywdę, ponieważ w praktyce (słowo klucz) uznanie tej krzywdy nie dzieje się w oderwaniu od krzywdy żony - to jest tylko abstrakcyjne, modelowe rozważanie niektórych. Bo tłuczenie gachów nie dzieje się w moim przekonaniu dlatego, że sobie świeżo bądź nieświeżo upieczony rogacz zrobi dwa zbiory w głowie i uzna krzywdę, winę krzywdy czy cokolwiek innego, tylko jednak dlatego, że uważa tak jak niektórzy tu się de facto przyznali - czyli, że gdyby nie było jego, gacha, to myszka byłaby wierna. jakimś potwierdzeniem mojego przypuszczenia jest to, że rzadko słyszałem o sytuacjach, w których taki wpierdol dostałaby zdradzająca żona i gach, po równo, albo po prostu spotkałyby ich te jednakowe konsekwencje.

 

I dzieje się tak nie bez przyczyny - po prostu jeśli z kimś jesteśmy związani emocjonalnie, to łatwiej jest nam uwierzyć, że to ktoś obcy spowodował, że nasze szczęście przepadło. Pewnej dojrzałości i dystansu wymaga uznanie, że to nie ktoś z zewnątrz, tylko osoba którą kochaliśmy okazała się kochania nie warta. Zdarza się, że taka refleksja przychodzi po czasie, ale bywa tak że i w ogóle.

 

14 godzin temu, Kespert napisał:

a propos stąd sporo fałszywych zgłoszeń gwałtów ale to inny temat)

Słuszna uwaga - to bardzo podobny mechanizm. 

 

14 godzin temu, Kespert napisał:

To czy krzywda jest odczuwana zasadnie czy jest urojoną matriksową bzdurą to już inny wątek

No właśnie moim zdaniem to jest właśnie ten wątek:) Zwłaszcza, jeśli przyjmiemy proponowany przez Ciebie relatywizm, czyli każdy odczuwa i jak tak odczuwa to tak jest - w pewnym sensie jest to nawet prawda, wszak nikt żadnego człowieka nie zmusi do odczuwania i myślenia konkretnych rzeczy, ale przecież chodzi tu o to, czy to jest dobre czy niedobre myślenie. Zdaniem kilku osób tutaj, odczuwanie krzywdy w takiej sytuacji ze strony gacha jest krzywdą urojoną i matriksową, w dodatku bardzo pomocną w praktyce dla Pań. 

 

14 godzin temu, Kespert napisał:

Ja definiując krzywdę wyłącznie według odczuć męża muszę przyznać mu prawo do poczucia bycia skrzywdzonym przez gacha - nawet jeśli uważam jego poczucie krzywdy za bzdurę i matriks

Możesz przyznawać to prawo, tylko zastanawiam się jak z kimkolwiek dyskutujesz, będąc konsekwentny w tym poglądzie:) W takim razie załóżmy, że kłócisz się z żoną. Ona twierdzi nagle, że krzyczysz, mimo że nie podniosłeś głosu nawet o kilka decybeli. Czy ma prawo tak powiedzieć? Przecież tak się poczuła - okrzyczana. 

 

W sumie wszystkie tematy można zamknąć:)

 

14 godzin temu, Kespert napisał:

"biały"może się mylić. Takiego męża trzeba edukować, nie ganić.

I o tym tu dokładnie piszemy. Wydaje mi się, że cała dyskusja wynika z tego, że Ty myślisz, że ja piszę jak jest. A ja mam świadomość, że jest tak jak piszesz i po prostu uważam, że panujące jak widać całkiem powszechnie nastawienie do tego jest błędne. 

 

14 godzin temu, Kespert napisał:

Nie każdy. Nie tutaj. Czy nie po to tu jesteśmy, by to zmieniać?

To chyba musisz przeczytać posty niektórych użytkowników, zwłaszcza jednego badacza. Nie tutaj? Tutaj X osób napisało, że jesteśmy w tym temacie bo chcemy usprawiedliwić to, jak ruchamy mężatki - więc moim zdaniem jesteś zbytnim optymistą:) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta ilość dezinformacji, uszczypliwości i prowokacji w tym i pokrewnych tematach jest powalająca. Przyznaję, też dałem się w to wciągnąć.

 

Może dlatego wymienię to, co nie jest prawdą, a ciągle o to drzemy łacha, zupełnie niepotrzebnie:

 

1. Namawianie do bzykania mężatek.

2. Usprawiedliwianie tego, że się bzyka mężatki.

3. Promowanie tego typu zachowań.

4. Usprawiedliwianie kobiet, zdejmowanie z nich winy.

5. Obarczanie winą za zdradę kochanka/kochanki.

 

Te rzeczy tyczą się obu "obozów". Przypieprzamy się do siebie nawzajem tak naprawdę o rzeczy, których nikt nie uważa za prawdę. W kółko powtarzamy rzeczy, którą druga strona stara się potem zdementować.

Czy nikt tego nie widzi? Czy jest to nakręcane specjalnie dla bicia piany?

 

Punkt wspólny:

Tylko osoba, która zdradza jest winna zdrady.

To od niej zależy, czy do zdrady dojdzie.

Umowa wierności dotyczy tylko dwóch osób. Kochanków nie obejmuje.

Złamanie tej umowy, wbrew woli drugiej strony, jest nieetyczne i krzywdzące drugą osobę.

 

Tak to mniej więcej wygląda. Dlatego chciałbym, aby skończyły się zarzuty o promowaniu ruchania mężatek i białorycerzeniu, gdy się zdejmuje odpowiedzialność i winę z osoby zdradzającej.

Obie te rzeczy już od dawna są nieaktualne.

 

Więc na czym polega różnica? Napisałem to na 4 str. najpierwszego tematu.

Czyli na ocenie perspektywy kochanka.

I tak, dla jednych uczestniczenie/bycie narzędziem w akcie zdrady jest neutralne, dla drugich naganne. Pomijamy w tym momencie całkowicie winę za zdradę itd. Nie o to chodzi.

Kwestia jest taka czy uczestnictwo w tym jest dla kogoś ok, czy nie.

To z kolei zależy od systemu wartości danej osoby. Każdy może uzasadnić dlaczego uważa tak, a nie inaczej.

Ale w tej kwestii nie ma jednej prawdy. Nie ma podejścia "matrixowego" i prawilnego.

To wszystko zależy od wielu czynników i wszystko można logicznie wytłumaczyć.

Dlatego może nawet powstać part 5 i 100 stron dyskusji, ale jednoznacznego finału nie będzie.

 

Fajnie, że niektórzy przez tyle czasu potrafią względnie spokojnie dyskutować.

 

Jednak @AR2DI2 uważam Cię za prowokatora. Wbijasz szpilkę tak, żeby sprowodować innych (nie pierwszy raz).

Tworzysz temat za tematem bez takiej potrzeby. Dzielisz na dzień dobry wszystkich. Nawet sam tytuł jest prowokacyjny.

Z biegiem dyskusji przestajesz dawać argumenty, a zamiast tego szydzisz i powtarzasz fałszywe banialuki.

Będę czytał, to co piszesz z dużym dystansem.

  • Like 12
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

54 minuty temu, Drizzt napisał:

Kwestia jest taka czy uczestnictwo w tym jest dla kogoś ok, czy nie.

To z kolei zależy od systemu wartości danej osoby. Każdy może uzasadnić dlaczego uważa tak, a nie inaczej.

Ale w tej kwestii nie ma jednej prawdy. Nie ma podejścia "matrixowego" i prawilnego.

To wszystko zależy od wielu czynników i wszystko można logicznie wytłumaczyć.

Fajnie to wszystko podsumowałeś, może to trochę oczyści dyskusję. W końcu możemy trochę porozkminiać bez zbędnych emocji czy złośliwości. Nie mam lajków, więc "nie mogę dać wiele Ci", ale dzięki. Pozwól, że do tego klarowania wzajemnych poglądów spróbuję dorzucić cegiełkę. 

 

Uważam, że problem czy się w tym uczestniczy to jeszcze trochę inna kwestia - można wszak nie uczestniczyć z powodów zupełnie innych niż te, o które się tu spieramy, na przykład pragmatycznych, wiedząc że nie warto się np. wiązać z kobietą, która zdradzając męża z nami, zaraz zdradzi nas z innym. Tutaj bym nawet powiedział, że znalazłaby się większość, dla której dymanie zajętych kobiet jest bez sensu - co nie znaczy, że popierają piętnowanie kochanka. Ja się do nich zaliczam i tego nie robię - ani dymania mężatek, ani potępiania kochanków. Mojej ex zwarły się od tego styki, co tylko dowodzi jak rzadkie jest to postępowanie. 

 

Problem "główny" zdefiniowałbym inaczej:

 

Jeśli już ktoś ktoś kobietę przeleci, to czy zasadne jest uzewnętrznianie swojej opinii na temat tego kochanka i kierowanie (zgodnie ze swoim systemem wartości) w widoczny złości i agresji na niego oraz czy nie daje to kobietom do ręki dodatkowych argumentów usprawiedliwiających zdradę - ergo czy nie ułatwia im to zdrady. Też już o tym pisałem wcześniej. 

 

Moim zdaniem ułatwia zdecydowanie i niepotrzebnie. Daje więcej szkody niż pożytku. Bo tak samo głośne mówienie o tych oszustach bankowcach, co tak rozdawali te kredyty we frankach siłą rzeczy, w odbiorze oraz w oczach samych frankowiczów zdejmuje z nich jakąś część odpowiedzialności i daje poczucie, że w sumie to jak następnym razem się przekredytują, to też będzie można powiedzieć o tym, że zły bankowiec namówił. I to, czy my sami dalibyśmy taki kredyt, czy nie będąc bankowcem w ogóle nie ma tu wiele do rzeczy.

 

Czego chyba wszyscy chcemy? Żeby kobiety jak najmniej zdradzały. Moim zdaniem, nad tym czy ktoś będzie naszą kobietę zarywał czy nie, nie panujemy. Jasne - gdyby nikt, absolutnie nikt tego nie robił, to problem by się sam rozwiązał faktycznie. Ale - co już też było opisywane - nie jest tak w praktyce i raczej nigdy nie będzie - na to wpływu nie mamy. I teraz pytanie, co jest prostsze i może dać lepszy efekt - swoim zachowaniem wpływać na nasze partnerki, czy wpływać na bliżej nieokreśloną masę potencjalnych ruchaczy? Co będzie skuteczniejsze? Moim zdaniem - zdecydowanie to pierwsze. Pokazywać kobietom, że za zdradę ona i tylko ona poniesie konsekwencje, czy tłuc i wyzywać ruchacza, czego ta kobieta będzie świadoma? Czy to pozostaje bez wpływu na jej myślenie o tym? Według mnie nie. 

 

Ja osobiście traktuję kobietę jako tego urzędnika/sędziego - on ma nie brać łapówek i tyle. Gdyby karać tylko tego, kto bierze (obojętnie czy prawnie, moralnie czy jakkolwiek inaczej) to szansa na to, że byłoby ich mniej byłaby większa. Gdyby kobieta wiedziała, że jeśli ulegnie namowom gacha, to ten gach może w każdej chwili pójść do męża i powiedzieć - "Twoja kobieta chce dać dupy, patrz - tu masz sms" bez żadnych konsekwencji, zastanowiłaby się dwa razy. Ale ona wie, że jest nawet szansa, że jej się upiecze.

 

Szczerze to zastanawiam się, czy teraz to co chcę przekazać, również po Twoim mailu, jest bardziej zrozumiałe dla wszystkich - mam nadzieję, że tak:)

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@AR2DI2 i reszta kompanów.

Ja też się będę smażyć w piekle, diabeł już ogień podkłada.

A tak poważniej, miałem niejedną mężatke i wiem jedno- na pewno nie było tak, że ja dążyłem za wszelką cenę do kontaktu, wręcz przeciwnie. One się zachowywały jak wypłoszczone i wiem, że gdyby nie ze mną to poszła by w długą z jakimś innym naiwniakiem. Różnie opowiadały o małżeństwie, jedne że same nie rozumieją dlaczego tak robią (za to ja doskonale), niektóre wprost że totalnie nic nie czują do małżonków. Obecnie mam dwie mężatki na układach i nie, nie czuję się winny. Skąd mogę wiedzieć kim jest ten jej mąż? Może też jej rogi robi? To jest decyzja kobiet, nikogo do niczego nie zmuszam.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Drizzt said:

Jednak @AR2DI2 uważam Cię za prowokatora. Wbijasz szpilkę tak, żeby sprowodować innych (nie pierwszy raz).

Sklonienie do myslenia polega na prowokowaniu do rozwiazywania trudnych kwestii. Nauka to prowokacja.

 

Jednak wiem ze masz na mysli ten pejoratywny odzien prowokacji. Coz to juz Twoja sprawa. 

 

2 hours ago, Drizzt said:

Tworzysz temat za tematem bez takiej potrzeby. Dzielisz na dzień dobry wszystkich. Nawet sam tytuł jest prowokacyjny.

Z biegiem dyskusji przestajesz dawać argumenty, a zamiast tego szydzisz i powtarzasz fałszywe banialuki.

Jaj widc potrzeba jest bo te tematy mają wielu komentujących. No chyba ze wazniejsze tematy to po raz 33 zapytac " jakie gacie zalozyc na studniowkę".

 

Nie dziele tylko analizuje rozklad glosow.

 

Nawet sam tytul...coz...skoro tak go widzisz.

 

Zbiegiem czasu przestaje dawac argumenty...no chyba nie zauwazyles ze na początku dalem DOWODY, a te bronią sie same w zasadzie. Reszta to polemika z typami ktorzy mieli emocjonalne argumenty, wiec po raz wtoryvmi sie nie chce tego samego pisac.

 

A " fałszywe banialuki" to jest tak jakbym napisal "  Ty walisz bzdury" czyli najlatwiejszy i najczesciej spotykany typ "analizy".

 

Sory za pismo ale fon cos fixuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do "ruchaczy mężatek" przydałby się temat z opisami zachowywania się owych kobiet, coś w stylu:

44 minuty temu, Jan III Wspaniały napisał:

 

A tak poważniej, miałem niejedną mężatke i wiem jedno- na pewno nie było tak, że ja dążyłem za wszelką cenę do kontaktu, wręcz przeciwnie. One się zachowywały jak wypłoszczone i wiem, że gdyby nie ze mną to poszła by w długą z jakimś innym naiwniakiem. Różnie opowiadały o małżeństwie, jedne że same nie rozumieją dlaczego tak robią (za to ja doskonale), niektóre wprost że totalnie nic nie czują do małżonków.

"wypłoszone" czy "wyposzczone"?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Drizzt napisał:

Punkt wspólny:

Tylko osoba, która zdradza jest winna zdrady.

To od niej zależy, czy do zdrady dojdzie.

Umowa wierności dotyczy tylko dwóch osób. Kochanków nie obejmuje.

Znakomite podsumowanie !

Wynika z niego niezbicie jedno. Kochanek jest kompletnie niewinny i czysty niczym dziewica orleańska o czym piszę tu od zawsze.

Jak bowiem może być czemukolwiek winien - skoro jedyna wina zdrady leży po stronie osoby, ktora zdradza. Nie ma wiec miejsca na współwinę - skoro wina w całości jest po jednej stronie.

 

Jest tak czy nie jest w myśl powyższej oczywistości ?

 

2 godziny temu, Drizzt napisał:

Więc na czym polega różnica? Napisałem to na 4 str. najpierwszego tematu.

 

Czyli na ocenie perspektywy kochanka.

I tak, dla jednych uczestniczenie/bycie narzędziem w akcie zdrady jest neutralne, dla drugich naganne. Pomijamy w tym momencie całkowicie winę za zdradę itd. Nie o to chodzi.

Dotykasz bardzo ciekawej kwestii - a mianowicie uznania co jest neutralne a co jest naganne.

Aby uznać cokolwiek za naganne - trzeba podać logiczne powody dla ktorych przyjmuje się taką a nie inna ocenę.

Uzasadniania neutralnosci się nie robi - bo neutralne to takie coś - co ma się w dupie.

Ale jesli powiesz - "to naganne" - musisz się liczyć, że ktoś zada proste pytanie - dlaczego ?

 

I jesli stwierdzamy zgodnie, że kochanek jest niewinny (a może być inaczej jesli całośc winy spada na mężatkę ? - nie może.) - to nie ma żadnej logicznej możliwości by uznać, że jego postępowanie jest naganne !

2 godziny temu, Drizzt napisał:

Kwestia jest taka czy uczestnictwo w tym jest dla kogoś ok, czy nie.

To z kolei zależy od systemu wartości danej osoby. Każdy może uzasadnić dlaczego uważa tak, a nie inaczej.

Ale w tej kwestii nie ma jednej prawdy. Nie ma podejścia "matrixowego" i prawilnego.

Moim zdaniem - jest.

Podejście matrixowe to takie, ktore wprowadza niewłaściwy, nielogiczny, niespójny obraz świata. Bo widzisz nie świat prawdziwy a projekcję nierzeczywistą. Jakieś makagigi z dupy krotko mówiąc.

W ktorym jednoczesnie można uznać, że kochanek jest niewinny (skoro cała wina leży po stronie meżatki) - i jednoczesnie go potępiać za naganne zachowanie, a co więcej - mieć do niego pretensje przypisując współwinę.

 

Powyższe matrixowe rozumowanie zostało znakomicie przedstawione w ksiażce, którą napisał Eric Arthur Blair (ps. artystyczny "George Orwell") i opublikował pod tytułem "Rok 1984"

Ukazał tam zjawisko zwane dwójmyśleniem (double think) - czyli wiarę w wiele róznych poglądów wzajemnie sprzecznych pod względem logicznym.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, AR2DI2 napisał:

Sklonienie do myslenia polega na prowokowaniu do rozwiazywania trudnych kwestii. Nauka to prowokacja.

Ciężko pisać o nauce, jeśli używa się w dyskusji dogmatów. 

 

14 minut temu, Bonzo napisał:

Powyższe matrixowe rozumowanie zostało znakomicie przedstawione w ksiażce, którą napisał Eric Arthur Blair (ps. artystyczny "George Orwell") i opublikował pod tytułem "Rok 1984"

Ukazał tam zjawisko zwane dwójmyśleniem (double think) - czyli wiarę w wiele róznych poglądów wzajemnie sprzecznych pod względem logicznym.

I dlatego każdy taki temat będzie określany mianem "prowokacji". Ponieważ zaburza strefę komfortu i zmusza zderzyć się z rzeczywistością. Użyć umysłu a nie powielać określone wzorce zachowań powszechnie uznane za "dobre". O logice nie wspominając. 

 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, Drizzt said:

powtarzasz fałszywe banialuki.

To ciekawe bo w kwestii o ktorej traktuje temat, przyznales rację. Czyli argumenty Twoje same sobie przeczą. 

 

Daj prowokacyjny temat zacztnający się od dowodów i podyskutujemy.

Bo na razie to narzekasz w sumie na to ze wiesz.. zresztą gdzie jest pogrzebany piesek jak spiewal Magik ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Bonzo napisał:

Aby uznać cokolwiek za naganne - trzeba podać logiczne powody dla ktorych przyjmuje się taką a nie inna ocenę.

Mój tok myślenia jest taki:

Zdrada to czyn naganny, więc świadome uczestniczenie w nim - także. Ponieważ to pomoc w jego zaistnieniu.

Gdy się zrezygnuje, wcale nie oznacza, że do zdrady nie dojdzie - oczywiście. Ale pomagierem będzie już ktoś inny.

Bo ona/on potrzebuje pomocy, żeby do aktu fizycznej zdrady doszło (mentalnie już się wydarzyło bez niczyjej pomocy).

 

Więc nie trzeba być winnym złamania czyjejś umowy, ale można mu/jej w tym pomóc. I to jest dla mnie niemoralne.
Trochę jakby stać na czatach, gdy ktoś inny kradnie.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Drizzt napisał:

Mój tok myślenia jest taki:

Spróbujmy rozebrac go zatem na drobne.

8 minut temu, Drizzt napisał:

Zdrada to czyn naganny,

Tu nie ma wątpliwości i nikt tego nie kwestionuje.

8 minut temu, Drizzt napisał:

Więc nie trzeba być winnym złamania czyjejś umowy, ale można mu/jej w tym pomóc. I to jest dla mnie niemoralne.

Trochę jakby stać na czatach, gdy ktoś inny kradnie.

Tak. Z tym, że przy takim postawieniu sprawy - stojący na czatach MUSI być współwinny !

Przykład ze staniem na czatach gdy ktoś kradnie - jest ewindentnym przykładem współwiny w kradzieży.

I w tym przypadku wina złodzieja oczywiście jest znaczna, ale nie całkowita i nie jedyna.

Współwinnym jest pomocnik, ktory stoi na czatach. I dokładnie - prawo przewiduje karę za współudział w takim przypadku.

 

Zatem - jesli uznajesz, że mężatka jest całkowicie i jedynie winna - to jakiekolwiek jej pomocnictwo nie może być obarczone winą (a wiec stanowić czyn naganny) - bo całą możliwą winę na siebie zbiera zdradzająca mężatka.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, Bonzo napisał:

Zatem - jesli uznajesz, że mężatka jest całkowicie i jedynie winna - to jakiekolwiek jej pomocnictwo nie może być obarczone winą (a wiec stanowić czyn naganny) - bo całą możliwą winę na siebie zbiera zdradzająca mężatka.

To dlatego potem te dziwne dla mnie i osobliwe konstrukcje logiczne polegające na 100% winach osobno każdej strony, zamiany "winy" na współudział, współodpowiedzialność, winę w skrzywdzeniu (ale nie winę zdrady) - czy naprawdę tylko mnie wydaje się to strasznie karkołomne i niepotrzebne? :) To jest przecież czyste słowotwórstwo, semantyka - takie ja mam odczucie. Jeśli ktoś jest winny w całości, to nikt inny nie jest winny i tyle. I tutaj moim zdaniem niektórzy słyszą zgrzyt Matrixa (ale jak to tak?) i coś z tym gachem mimo wszystko pragnie on zrobić, a nie go tak po prostu zostawić jako czynnik nieważny.

 

I to tylko przy założeniu właśnie, że dla kogoś ma znaczenie zdrada dopiero fizyczna, a nie mentalna - do której wszak nikogo nie potrzeba.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kurde 19 stron dyskusji ... nie czytałem całości, bo kiedyś kilka stron przeczytałem, a teraz XX stron jest.

Nie rozumiem po co rozkładać to na tak drobne czynniki.

Niby ruchacze mężatek wybielają się tutaj pisząc, że to nie oni przysięgali - zgadza się, jednak chyba nie zaprzeczą, że pomagają tej drugiej osobie w zdradzie (w sumie nie ma znaczenia czy kobieta czy mężczyzna, więc chodzi również o ruchaczki żonatych).

To chyba tylko kwestia tego jakie ktoś ma zasady moralne wewnętrznie.

Ja nie zdradzam i nie zamierzam nikomu w tym pomagać - koniec kropka. Nie kradnę i też innym w tym nie pomagam.

Pewnie gdybym zdradzał i kradł to też uważałbym, że pomoc w tym jest jak najbardziej OK i nie ma w tym nic złego.

Nie chodzi mi o jakąś złość na kochanka i zwalanie na Niego części winy, po prostu ja tego nie robię i szczerze uważam, że gdyby inni postępowali tak jak ja to świat byłby lepszy :) Mamy wpływ tylko na swoje zachowanie, obojętnie czy nam się to podoba czy nie.

Podsumowując - to obawiam się, że dyskusja tutaj nie sprawi, że komuś się przesuną jego wewnętrzne moralne granice i zacznie myśleć inaczej.

Mam kumpla, który ruchał mężatki na potęgę, a po tym jak znalazł swoją kobietę w łóżku z kumplem to wpadł na 3 lata w depresję i nie wychodził z domu ... cóż ... tak też bywa, jednak pewnie nadal będzie ruchał mężatki :)

Tak samo jak zła karma wraca, to i dobra też, więc lepiej odmówić takiej mężatce i zaraz jakaś fajniejsza singielka się pojawi :) Nie ma co się napalać na łatwą cipkę moim zdaniem ani tym bardziej pochwalać takich zachowań czy wybielać swoje grzeszki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak samo jak zła karma wraca, to i dobra też, więc lepiej odmówić takiej mężatce i zaraz jakaś fajniejsza singielka się pojawi 

 

A to spoko, ja też odmówiłem parę razy, to mi się jakaś fajniejsza singielka pojawi. Gdyby kolega nie ruchał mężatek, to by mu dziewczyna się nie puściła, to takie oczywiste.  A jak odtrącona mężatka mści się to za co to jest karma? Za jej niewyruchanie czy za coś innego? 

 

   

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Drizzt napisał:

Może dlatego wymienię to, co nie jest prawdą, a ciągle o to drzemy łacha, zupełnie niepotrzebnie:

 

1. Namawianie do bzykania mężatek.

2. Usprawiedliwianie tego, że się bzyka mężatki.

3. Promowanie tego typu zachowań.

VS

 

8 minut temu, Barhar napisał:

Nie ma co się napalać na łatwą cipkę moim zdaniem ani tym bardziej pochwalać takich zachowań czy wybielać swoje grzeszki.

Witki opadają. 

 

8 minut temu, Barhar napisał:

Kurde 19 stron dyskusji ... nie czytałem całości, bo kiedyś kilka stron przeczytałem, a teraz XX stron jest.

Może warto przeczytać, zamiast pisać takie rzeczy.  

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, tytuschrypus napisał:

Może warto przeczytać, zamiast pisać takie rzeczy.  

No fakt, może pospieszyłem się, jednak to chyba nie zmieni faktu, że chodzi o wewnętrzne granice jakie każdy z nas posiada i chyba w tej dyskusji jedna strona nie ma zbyt wielkich szans na przekonianie drugiej do swojej strony.

A te 19 stron przeczytam może jutro jak znajdę trochę czasu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Barhar napisał:

No fakt, może pospieszyłem się, jednak to chyba nie zmieni faktu, że chodzi o wewnętrzne granice jakie każdy z nas posiada i chyba w tej dyskusji jedna strona nie ma zbyt wielkich szans na przekonianie drugiej do swojej strony.

Mi wydaje się, że bardziej o to chodzi:

 

3 godziny temu, tytuschrypus napisał:

Jeśli już ktoś ktoś kobietę przeleci, to czy zasadne jest uzewnętrznianie swojej opinii na temat tego kochanka i kierowanie (zgodnie ze swoim systemem wartości) w widoczny złości i agresji na niego oraz czy nie daje to kobietom do ręki dodatkowych argumentów usprawiedliwiających zdradę - ergo czy nie ułatwia im to zdrady. Też już o tym pisałem wcześniej. 

 

Moim zdaniem ułatwia zdecydowanie i niepotrzebnie. Daje więcej szkody niż pożytku. Bo tak samo głośne mówienie o tych oszustach bankowcach, co tak rozdawali te kredyty we frankach siłą rzeczy, w odbiorze oraz w oczach samych frankowiczów zdejmuje z nich jakąś część odpowiedzialności i daje poczucie, że w sumie to jak następnym razem się przekredytują, to też będzie można powiedzieć o tym, że zły bankowiec namówił. I to, czy my sami dalibyśmy taki kredyt, czy nie będąc bankowcem w ogóle nie ma tu wiele do rzeczy.

A może już tylko mi o to chodzi, nieważne:P 

 

3 minuty temu, Barhar napisał:

A te 19 stron przeczytam może jutro jak znajdę trochę czasu.

Spoko. Zareagowałem tak bo myślę, że gdyby nie tego typu wpisy i nieporozumienia, które ładnie wyjaśnił i podsumował Drizzt, to byłoby tu 5-6 stron a nie 19 (w kolejnym już temacie).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, tytuschrypus napisał:

jeśli ja się czuję przez Ciebie okłamany, to znaczy, że mnie okłamałeś?

Wniosek niepotrzebnie uproszczony, bo jeśli Ty czujesz się okłamany to jest to Twoje subiektywne odczucie (relatywizm), ale nie znaczy to że Ciebie okłamałem (bo to już jest obiektywizm weryfikowalny). Fakt, mam tendencję do komplikowania, ale w pełen relatywizm nie zapuszczam się ;)

 

6 godzin temu, tytuschrypus napisał:

Sakramentalne pytanie - po co?

Dla mnie nasza dyskusja jest po to, abym mógł zrozumieć dlaczego mąż chciałby obić gacha, na razie bez żadnego wartościowania w kategoriach moralnych. Poznaj schemat a obronisz się przed nim :)

 

6 godzin temu, tytuschrypus napisał:

cała dyskusja wynika z tego, że Ty myślisz, że ja piszę jak jest. A ja mam świadomość, że jest tak jak piszesz i po prostu uważam, że panujące jak widać całkiem powszechnie nastawienie do tego jest błędne

To chyba podsumowuje najlepiej tę naszą konwersację w wątku. Upraszczając, ja chcę zrozumieć dlaczego tak się dzieje, że pomimo winy kobiety mąż chce bić gacha - stąd potrzeba konstrukcji logicznych tłumaczących zachowanie męża, który uznając uproszczoną logikę "winna żona == gach niewinny" i uznając winę żony, postępuje tak a nie inaczej. Ty (wydaje mi się) usiłujesz edukować mężów dlaczego powinni "w praktyce" winę kierować w stronę niewiernej małżonki - czyli jesteś na osi przyczynowo-skutkowej sporo wyżej, bo ja już założyłem że mąż winę żony uznał.

 

Dziękuję za kulturalna dyskusję - wydaje mi się że w tym wątku zgadzamy się co do meritum.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.