Skocz do zawartości

Mężatek nie tykam. Do moralizatorów słow kilka. Part 2.


Rekomendowane odpowiedzi

@Bonzo Już parę razy było pisane w tym i poprzednim temacie, że odpowiedzialność za zdradę partnera, a odpowiedzialność za kopulowanie z kimś zamężnym/żonatym - to dwie odrębne sprawy.

 

@tytuschrypus Rozumiem chyba, bo mi się już wszystko zmieszało 5 razy Twoje podejście. I w większości się zgadzam. Tyle, że to o czym piszesz jest tak samo niemożliwe, jak to, że ludzie przestaną ruchać ludzi zajętych.

4 godziny temu, tytuschrypus napisał:

Ja osobiście traktuję kobietę jako tego urzędnika/sędziego - on ma nie brać łapówek i tyle. Gdyby karać tylko tego, kto bierze (obojętnie czy prawnie, moralnie czy jakkolwiek inaczej) to szansa na to, że byłoby ich mniej byłaby większa. Gdyby kobieta wiedziała, że jeśli ulegnie namowom gacha, to ten gach może w każdej chwili pójść do męża i powiedzieć - "Twoja kobieta chce dać dupy, patrz - tu masz sms" bez żadnych konsekwencji, zastanowiłaby się dwa razy. Ale ona wie, że jest nawet szansa, że jej się upiecze.

Czy lepiej zbesztać zdradziecką laskę zamiast bzykać czy mieć możliwość "doniesienia" jej mężowi bez przykrych konsekwencji - to są działania właściwie w tą samą stronę

;)

Prawda?

 

4 godziny temu, tytuschrypus napisał:

Czego chyba wszyscy chcemy? Żeby kobiety jak najmniej zdradzały. Moim zdaniem, nad tym czy ktoś będzie naszą kobietę zarywał czy nie, nie panujemy. Jasne - gdyby nikt, absolutnie nikt tego nie robił, to problem by się sam rozwiązał faktycznie. Ale - co już też było opisywane - nie jest tak w praktyce i raczej nigdy nie będzie - na to wpływu nie mamy. I teraz pytanie, co jest prostsze i może dać lepszy efekt - swoim zachowaniem wpływać na nasze partnerki, czy wpływać na bliżej nieokreśloną masę potencjalnych ruchaczy? Co będzie skuteczniejsze? Moim zdaniem - zdecydowanie to pierwsze. Pokazywać kobietom, że za zdradę ona i tylko ona poniesie konsekwencje, czy tłuc i wyzywać ruchacza, czego ta kobieta będzie świadoma? Czy to pozostaje bez wpływu na jej myślenie o tym? Według mnie nie.

A jak ma się do tego bzyknięcie i adoracja zdradliwej pani/pana? To działanie totalnie w drugą stronę. Dlatego mi się nie podoba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Drizzt napisał:

Czy lepiej zbesztać zdradziecką laskę zamiast bzykać czy mieć możliwość "doniesienia" jej mężowi bez przykrych konsekwencji - to są działania właściwie w tą samą stronę

Można jeszcze i zbesztać, i nie bzyknąć i donieść mężowi - gdyby nie kultywowane tu przez niektórych podejście. Uwierz mi, chętnie mojemu byłemu już koledze przedstawiłbym, jaka jego ukochana myszka to zakłamana dupodajka. Tymczasem skończyło się odwrotnie - czy to jest zjawisko dobre? Zgodzimy się chyba, że nie.

 

Jak mamy tematy, w których ktoś się zastanawia czy powiedzieć, czy nie to często pada w nich rada "Nie mieszaj się, bo jeszcze Ciebie posądzi i obwini" - chyba też zgodzimy się, że to nie jest pożądany stan? co nie zmienia faktu, że można by to próbować zmienić.

 

6 minut temu, Drizzt napisał:

Tyle, że to o czym piszesz jest tak samo niemożliwe, jak to, że ludzie przestaną ruchać ludzi zajętych.

Nie do końca się mogę zgodzić. Całe to forum dotyczy radzenia sobie z kobiecymi manipulacjami - czy dzięki temu forum wszyscy przestaną tak robić i manipulacje przestaną być skuteczne u wszystkich? Pewnie nie. Ale jednak to robimy. Proponuję po prostu sposób na uporanie się z kolejną manipulacją Pań - a taką jest mówienie "On mnie namówił, ale ja Cię lofciam. To była tylko chwila słabości, którą on wykorzystał". 

 

7 minut temu, Drizzt napisał:

A jak ma się do tego bzyknięcie i adoracja zdradliwej pani/pana? To działanie totalnie w drugą stronę.

Właśnie pogląd, że "adorowanie" zajętej Pani może spowodować tę zdradę uważam za niesłuszny. Zdradę może spowodować tylko kobieta w tym wypadku. Granica adoracji jest bardzo płynna, czasem trudna do określenia. Bzyknięcie? Ja nie bzykam, właśnie dlatego że mam taki pogląd, jaki napisałem. Nie chcę być narzędziem, a ponadto gardzę Paniami dającymi dupki będącymi w związku. A nie bzykam czegoś, co gardzę. Co nie znaczy z kolei, że miałem pretensje do kolesia, któremu moja ex dała dupki. Bo gdybym miał lepszą ex, to gościu by się nawet do niej nie zbliżył, to jest dla mnie oczywiste. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też się od rana zastanawiam. Dlaczego pierwszy odruch rogacza to lutowanie gachowi (żonie czasem też), skoro wina za zdradę przysługuje małżonce.

 

Non omne quod licet honestum est - nie wszystko co dozwolone jest uczciwe

 

 

Panowie ja tu widzę potencjał na kółko oratorskie. I mówię poważnie.

Zamiast łapać byka za rogi to zbudujmy mu arenę.

 

Chęć kłótni nigdy nie wygaśnie. Dlatego wykorzystajmy to i uczmy się tej trudnej sztuki powściągania emocji i ostrzenia naszych brzytew. Niechaj nasze języki rąbią jak miecze!

 

Marzy mi się miejsce na forum i ludzie, którzy chcą podejmować bitwy na argumenty. Tematy dowolne.

Ze zbiorem zasad, gdzie się pilnujemy nawzajem. A najlepiej niezawisły moderator.

 

http://www.kroliczekdoswiadczalny.pl/2017/02/bledy-w-argumentacji.html

 

Kto chce się kłócić z klasą? Jak antyczni Rzymianie w Senacie?

 

Marek dostaje się do mediów. Fala 'feministek' is coming.

 

Zbrojcie się!

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, tytuschrypus napisał:

Właśnie pogląd, że "adorowanie" zajętej Pani może spowodować tę zdradę uważam za niesłuszny.

Ja nie piszę nigdzie, że to powoduje :) Ale utwierdza w tym, że robi dobrze, bo dzięki temu czuje się lepiej, +10 pkt do swojej zajebistości.

 

7 minut temu, tytuschrypus napisał:

Bzyknięcie? Ja nie bzykam, właśnie dlatego że mam taki pogląd, jaki napisałem.

Nie biłem do Ciebie, pisałem ogólnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Drizzt napisał:

Już parę razy było pisane w tym i poprzednim temacie, że odpowiedzialność za zdradę partnera, a odpowiedzialność za kopulowanie z kimś zamężnym/żonatym - to dwie odrębne sprawy.

Ależ nie mogą to być dwie rózne sprawy. To jest jedna i ta sama sprawa - ruchanie mężatki.

 

Gdzie widzisz miejsce na jakąkolwiek odpowiedzialnośc ruchacza mężatek - skoro dana mężatka ponosi stuprocentową i jedyną winę za to, że do tego doszło ?

 

Przecież mężatka, która PODEJMIE DECYZJĘ o skoku w bok - właśnie w tej, dokładnie w tej chwili UWOLNIŁA SIĘ SAMA z krępujących ją zobowiazań umownych !

Ona stała się automatycznie WOLNA !

To, że się uwolniła niezgodnie z zawartą umową (ślub) - a to już jej sprawa i ona za to ponosi 100% odpowiedzialności, ale ona jest po prostu WOLNA i mozna ją brac jak rolnik dotację - bo jakiekolwiek przeszkody usunęła jedyna uprawniona do tego osoba - ONA, nie kochanek.

Więc jak mozna mówić o odpowiedzialności za kopulację z zamężną kobietą - skoro ona zdjęła z siebie obostrzenia wynikające z zawarcia umowy ?

 

Powyższe mozna kwestionować tylko w dwóch przypadkach:

1. Uznając, że jesli kochanek odmówi ruchania mężatki - ta wróci grzecznie do męża i będzie nadal wierną żoną. To jednak nie ma zastosowania - bo jak zostało wczesniej wykazane - "nie wejdziesz ty, wejdzie kto inny"

2. Przyjmując w pełni doktrynę Kościoła Katolickiego, ktory zakazuje jakiegokolwiek seksu pozamałzeńskiego. I wtedy nie istnieją żadne dylematy - czy to mężatka, czy rozwódka, czy panna. Wyznacznik jest jeden - nie moja żona - nie rucham.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bonzo Uwolniona to ona będzie po rozwodzie.

 

To, że ma zachciankę nie czyni jej "wolnej", a po prostu świadomie łamie daną umowę. To nie jest wolność, przecież dalej jest żoną.

Krępujące zobowiązania dalej ją obowiązują, ale ona ma to po prostu w dupie.

 

Sprawa jest jedna, ale osoby uczestniczące są dwie.

Każdy jest oddzielną osobą z własnym życiem, bagażem, doświadczeniem i własną odpowiedzialnością za to co sam robi.

Dlatego odpowiedzialności jest tyle co ludzi, a nie tyle co spraw. Z zaznaczeniem, że każdy będzie odpowiadać za co innego.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minut temu, Drizzt napisał:

Ja nie piszę nigdzie, że to powoduje :) Ale utwierdza w tym, że robi dobrze, bo dzięki temu czuje się lepiej, +10 pkt do swojej zajebistości.

I dlatego właśnie dużo wcześniej pisałem, że rozumiałbym jeszcze tych, którzy jebią z góry na dół taką kobietę wprost- ale jest w tym niekonsekwencja, również u nas na forum i ten przykład podnosiłem wielokrotnie. W tej materii zgodziłem się z @Taboobodajże pod koniec 1 części tematu. Rozumiem Twój punkt widzenia, ale dla mnie zdrada mentalna już się dokonuje wcześniej, więc to czy jest adorowana (bo jeśli to założymy, to musimy zdefiniować, czym takie adorowanie jest - ktoś mógłby powiedzieć, że jak nie powiesz mężatce wprost "wypierdalaj" to już nie reagując, nie dajesz jej do zrozumienia że robi źle, więc trochę też dokładasz cegiełkę. Nie poczuje się dzięki Tobie zajebiście, ale też nie będzie widzieć, że to coś złego).

 

Wrócę do przykładu z sędzią. Dla mnie sędzia musi być nieprzekupny i jeśli ja mam z sędzią coś wspólnego, na przykład wyrokuje w mojej sprawie, to interesuje mnie on i tylko on. Jestem realistą i jestem świadom, że może on być kuszony łapówkami. Ale jest on organem, który żeby dobrze spełniać swoją funkcję musi być nieprzekupny, inaczej system nie działa. Od niego tego wymagam, bo mam prawo. Tak jak wierności od kobiety i dlatego na przykład nie jestem zazdrosny o swoje partnerki - bo wiem, że to bezcelowe.

 

Uważam zresztą, że u podłoża zazdrości o partnerki oraz obwiniania/roztrząsania udziału kochanka w zdradzie leżą podobne procesy myślowe. 

 

EDIT: a propos tego, co piszesz o odpowiedzialności, to tego nie kupuję i tutaj mogę przywołać przykład z braniem kredytu pod korek. Dla mnie jest to wina wyłącznie osoby, która go brała i nie wyobrażam sobie oczekiwać albo rozkminiać, w jakim stopniu ktokolwiek inny się do tego przyczynił. Jest to kwestia pewnej filozofii życia. Nie twierdzę, że jedynej słusznej. Ale twierdzę, że głośne podnoszenie udziału kochanka daje kobietom wodę na młyn i w ich odczuciu ich z tej wyłącznej odpowiedzialności zwalnia. W praktyce, nie w teorii tak to jest przez baby odbierane. 

 

@Pozytywnyładna pogoda, a niektórzy w pracy, to mają czas:p

 

Edytowane przez tytuschrypus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie czytałem poprzednich postów ale moim zdaniem trzeba zasadniczo rozróżnić dwie sytuacje.

 

1. To jest taka, w której małżeństwo od dawna wisi na włosku, kryzysy, brak komunikacji itp. I pewnym momencie żona planuje zdradę rozmyślnie ale jeszcze nie wiem z kim, narazie ma tylko takie głupie myśli. A ten Piotrek z pracy to całkiem wysoki i przystojny, a Kamil z siłownii jest dość popularny i ta kobieta tak sobie drąży aż w końcu wpadnie na "bolca". I w tej sytuacji jeżeli kobiecie chodzi po głowie zdrada - to już jest przede wszystkim jej wina. Teraz jeśli macie świadomość, że ma męża od 10 lat, spoko chłop a i tak ją bzykacie - no to trochę niesolidarne zachowanie ale wina jest w 100% jej. Wy jako kochankowie nie ponosicie winy za zdradę bo to ona planowała a wy po prostu byliście pod ręką a jak nie wy to kto inny. Mimo wszystko jeśli byliście świadomi to zachowaliście się bardzo nie w porządku wobec jej faceta ale nie ponosicie winy za zdradę tylko za uczynienie innemu facetowi to czego sami nie chcielibyście doświadczyć(no bo zakładam, że nikt nie chciałby być rogaczem) - wychodzę z prostego założenia - nie robię nic drugiej osobie czego nie chciałbym aby mnie uczyniono. Natomiast jeśli nie byliście świadomi lub do końca pewni - to kobieta ponosi podwójną winę -raz że zdradziła męża a dwa, że nie powiedziała wam prawdy - czyli w pewien sposób schańbiła waszą godność bo przecież są faceci, którym moralność zabrania bzykania mężatek. Ona zatajając ten fakt odebrała wam możliwość wyboru.

 

2.To jest taka sytuacja, kiedy kobieta nie planuje zdrady, nie ma żadnych takich myśli, szanuje męża ale akurat ma "gorszy okres" tzn dzień, tydzień, mały kryzys. Wy wiecie jaka jest sytuacja i bajerujecie ją a ona ulega. W tej sytuacji ponosicie winę oboje - ona nie dotrzymała wierności a wy wykorzystaliście jej gorszy okres i niejako "przymusilićie" aby zrobiła coś na co nie macie ochoty. Zanim mnie zlinczujecie to odwróćmy sytuację - macie dziewczynę/żonę od 5 lat, gardzicie zdradą ale przykładowo pokłóciliście się akurat i spotykacie w tym czasie swoją ex lub obcą dziewczynę, która wygląda niczym modelka 10/10, mówi do was uwodzicielskim głosem, polewa alkohol. Teraz pewnie każdy powie, że by "odmówił" ale rzeczywistość zweryfikowała by kto ma zasady ze stali a kto z waty. Podejrzewam, że 90% ludzi (w tym pewnie i ja) poszłaby w tango. Czy ponosimy w tym momencie tylko my winę? No nie - bo to druga osoba wykorzystała twój słaby punkt i kryzys ale z drugiej strony to ty nie dotrzymałeś wierności.

  • Like 3
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, Zbychu napisał:

2.To jest taka sytuacja, kiedy kobieta nie planuje zdrady, nie ma żadnych takich myśli, szanuje męża ale akurat ma "gorszy okres" tzn dzień, tydzień, mały kryzys. Wy wiecie jaka jest sytuacja i bajerujecie ją a ona ulega. W tej sytuacji ponosicie winę oboje - ona nie dotrzymała wierności a wy wykorzystaliście jej gorszy okres i niejako "przymusilićie" aby zrobiła coś na co nie macie ochoty. 

Dla mnie jest to kwintesencja nieuświadomiego, noszącego znamiona matrixa myślenia. I nie jest to napisane przeze mnie po to, żeby komuś pojechać czy wyzwać od białych albo białawych. To jest dla mnie schemat myślenia w pigułce. Dlaczego?

 

Bo zakłada, że myszka jest dobra i ogólnie spoko, no ale wtedy żeśmy się pokłócili i jakiś amant "wykorzystał", wnosząc się na wyżyny manipulacji i socjotechniki. Ona nie miała ochoty, ale jednak dała dupy - czym jest to innym, jak nie zwalnianiem częściowo z odpowiedzialności dającej dupki kobiety? I proszę nie pisać mi teraz, że tylko ona jest winna zdrady, bo z tego co tu jest napisane jasno i logicznie wynika, że winny jest też ten, co namawiał. Bo dlatego że namawiał, to ona uległa. Ona zdradzić nie chciała, no ale siła jego bajery była za duża. W ogóle - co to za kobieta, z którą wystarczy się pokłócić a ona da dupy? Ktoś dopuszcza coś takiego? Patrząc na to, co piszesz chyba tak :D  A właściwie idąc Twoim tokiem myślenia, musimy jeszcze uwzględnić inne kwestie:

 

1. To w sumie i wina męża, bo jakby dbał o myszkę, to ona by nie miała gorszego okresu, jakby nie miała, to by się nie dała namówić... 

2. Trzeba zdefiniować, co to znaczy "gorszy okres" i jakie "uwodzenie" do tego jest potrzebne. Czy wystarczy, że facet spojrzy napalonym wzrokiem, a ona mając bardzo zły okres wskoczy na bolca? Czy musi bajerować ją godzinę, dwie, trzy? Czy przejść obok bez koszulki wystarczy?

 

Nie wiem czy zauważasz, ale to co piszesz, to są kubek w kubek wymówki Pań, które zdradzają. Ty i one macie ten sam punkt widzenia. I dlatego uważam to za matrix. To w końcu jak panna nam opowiada "Misiu, ale on mnie namówił" to pierdoli dziecinne głupoty i wykręty, czy w sumie ma rację?:)

 

29 minut temu, Zbychu napisał:

Zanim mnie zlinczujecie to odwróćmy sytuację

Ależ nikt nie linczuje, fajnie że możemy podyskutować. Mi osobiście przy odwróceniu sytuacji do głowy by nie przyszło, żeby uważać że to mogłaby być czyjakolwiek wina poza moją. To oczywiste. Ja przysięgałem/umówiłem się - ja zdradziłem. Szczerze, to czułbym się jak panienka jakbym komukolwiek powiedział: no wiesz, zdradziłem, ale to taka fajna dupa była a z kobietą się pokłóciłem... Serio waszym zdaniem prawdziwy facet by coś takiego powiedział?

 

Jeszcze ciekawsze jest to, że jak pokazał założyciel tematu, nawet Panie dobrze wiedzą, że tu nie ma żadnej współwiny/współodpowiedzialności/wyrządzenia krzywdy, tylko jak baba zdradzi, to jest winna i nic nie pisze o tym "ale on mógł ją namawiać", "ale tamten też wziął udział" i tak dalej. Dziwne, że nikomu nie daje to do myślenia. 

27 minut temu, Pozytywny napisał:

Szykuj Ty się lepiej na ostrą ścianę tekstu!

No tak, to potworne, że ktoś pisze więcej niż jedno śmieszkowe zdanie. 

Edytowane przez tytuschrypus
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

53 minuty temu, Zbychu napisał:

To jest taka sytuacja, kiedy kobieta nie planuje zdrady, nie ma żadnych takich myśli, szanuje męża ale akurat ma "gorszy okres" tzn dzień, tydzień, mały kryzys. Wy wiecie jaka jest sytuacja i bajerujecie ją a ona ulega. W tej sytuacji ponosicie winę oboje

Przyszło mi do głowy, że właściwie stosując tę logikę to jest wina wyłącznie gacha - bo jakby on nie namawiał, to do zdrady by nie doszło, prawda? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Dyskusja długa, przykłady czasem śmieszne, czasem celne.

Ktoś pisze o moralności... 

 

Opinii tyle ile użytkowników na forum, a każda może być celna i prawdziwa, bo jak oceniać moralność? 

 

Moralność to subiektywna ocena naszych zachowań.

 

Tak samo każde zachowanie będzie ocenione przez innych i przez nas subiektywnie, wiec nie ma co się tu jakoś napinać...

 

Czasem jest tak, że w kochanek został namówiony, aby nim był, a czasem chwila i jesteśmy w łóżku i nawet nie wiemy, że partner jest w związku.

Tak samo jak wolna osoba może namawiać do zdrady osobę w związku...

 

Ile ludzi tyle historii, każda inna a może i podobna... Nic z tego nie wynika.

 

 

Wiem jedno, że nikogo do związków ze mną ja nie namawiam... Jesteś ze mną, wiec nie zdradzasz, nie flirtujesz z innymi itd. 

Ty się pilnujesz i od Ciebie wymagam, a co robi miliony ludzi, z którymi nie jestem to mnie nie interesuje, z nimi mnie nic nie łączy i nie mam szans na to, aby ścigać kogoś że namawiał np moją Pannę do zdrady...

 

Co do odpowiedzialności.

Co za różnica, czy winna jest jeszcze osoba która do tego namawia? Przecież osoba wchodząca w związek na siłę w nim nie jest i wie z czym to się wiąże.

 

Jeśli namawiający będzie się z tym źle czuł to ok... Jeśli nie to nie...

W sumie mnie to w ogóle nie interesuje.

 

Bardziej interesuje mnie moje zachowanie, czy ja żyje w zgodzie ze sobą...

 

Także czy osoba sypia z mężatkami czy z żonatymi, czy nie to już jest jego sprawa.

 

Mogę powiedzieć, że to złe, ale i tak to nic nie zmieni... Inny powie, że to spoko... i trzeba się z tym pogodzić 

 

Pilnuj siebie i tyle kropka.

 

 

Pozdro Bracia :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Pozytywny napisał:

Żenująco już było to niech teraz będzie chociaż śmieszkowo :D

Jak widać, jedno nie wyklucza drugiego nawet w ramach jednej wypowiedzi;)

 

Nie rozmywaj proszę tematu. Chociaż nie, czekaj - będzie można potem napisać, ile stron tu jest natłuczone - istne perpetuum mobile:) Beczka śmiechu:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze jedno chciałem zauważyć :

Nawet użytkownicy tacy jak "kolega z robocikiem i małpką w awatarze" (ktoś ich tak gdzieś opisał) napisali , że dziewczyny swojego ziomeczka, przyjaciela, jak zwał tak zwał na pewno by nie ruszyli.

 

Czyli przetykane rury kolegom, których znamy, tych których widujemy na co dzień, tych z którymi mamy więź jest na pewno bee dla wszystkich.

 

Nikt nie jest na wskroś przesiąknięty żądzą, gdzieś ona się kończy.

 

 

W związku z tym rozkmina:

To na ile się posuniemy definiuje nasze poczucie wspólnoty.

Wśród kolegów, 'małego plemienia' nie zdecydujemy się na żadne 'radykalyzmy' obawiając się utraty więzi.

 

No to skoro przetknięcie rury niszczy relacje,

a z obcym facetem, którego rura 'sama się pcha, no ja nic nie muszę robić' (xd nie żebym się bawił w 'słuchaj dziadzi') nie mamy żadnej więzi, zaraz zaraz zaraz czy aby na pewno?

 

Niektórzy ją utworzyli stawiając się w jego sytuacji, czyli znowu empatia, moralność, Stara śpiewka. Koło się zamyka.

 

Temat też się chyli chyba ku zamknięciu.

 

Cykl życia tematu. Minęliśmy właśnie fazę nasycenia i nieuchronnie jadymy w dół.

 

Wysiadka!

 

 

 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.