Skocz do zawartości

Wytłumaczcie proszę - jak oni to robią?


Panther

Rekomendowane odpowiedzi

20 godzin temu, self-aware napisał:

@Ragnar1777 - Ale to niczego nie dowodzi. Zrozum, że ludzie są różni i tak jak jeden nigdy nie będzie dobrym mechanikiem, inny nie będzie dobrym tancerzem tak samo ktoś będzie chujowy z kobietami. W tym nie ma nic złego, po prostu nie każdy ma do czegoś predyspozycje i tyle. To, że Tobie się coś tam udaje jest tylko i wyłącznie dowodem na to, że Ty masz predyspozycje i tyle. Włożyłeś pracę i są efekty. Uczyłem się na elektryka dość długo, pytałem najbliższych w rodzinie, którzy tą pozycję piastują, pracowałem nawet miesiąc, i co? I chuj... Ledwo gniazdko wymienię, jestem po prostu beton w tej dziedzinie.

 

 

Nie do końca się zgodzę. Oczywiście jest pewnie coś takiego jak predyspozycje, naturalnie coś komuś łatwiej przychodzi, nie spina się, a ma efekty. Sam to widzę i raczej trudno z tym polemizowac. Jeden lubi dyskusje filozoficzne, drugi powie "o czym ona do mnie gada", jeden zna się na grzebaniu w samochodach, drugi ma dwie lewe ręce do tego typu technicznych rzeczy.

 

Myślę, że to o czym piszesz to dwa problemy- negatywnie się do czegoś nastawiasz i wkręcasz sobie, że nic z tego nie będzie, z góry zakładasz, że czegoś się nie da, że nie masz za grosz szans, żeby coś się nauczyc. No i z taką postawą to raczej trudno jest osiągnąc chocby przyzwoity poziom w czymkolwiek. To nie jest tak, że się nie da. Jasne, będziesz na siłce wyciskał przez dwa lata, a ktoś wyciśnie po miesiącu tyle samo. No i co- załamac ręce? Ja uważam, że jakiś przyzwoity poziom w czymkolwiek człowiek może osiągnąc, jeśli tylko ma pozytywne nastawienie do tego, a nie z góry zakłada, że się nie da, i jeśli nad tym aspektem uczciwie pracuje, ale naprawdę uczciwie. 

 

Przykład- powiedzmy, że ktoś jest laikiem samochodowym, nie ogarnia narzędzi, gdzie coś jest pod maską, dwie lewe ręce. Kompletne zero. Założę się, że po pół roku codziennego przyglądania się pracy mechanika, nawet nie samej pracy, ale przyglądania się i już się jest nawet wyżej od facetów, którzy wydawali się, że wszystko o samochodach wiedzą. 

 

Kiedyś się pytałem osoby, co gra na instrumencie czy potrzebny jest do gry talent, bo byłem święcie przekonany, że potrzebny jest słuch muzyczny. Odpowiedź nie była jednoznaczna, coś mówił o słuchu muzycznym, ale też powiedział, ze każdy może wejśc odpowiednim treningiem na "bardzo wysoki" poziom, nawet nie mając tego słuchu muzycznego.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 6/4/2018 at 7:13 AM, HodowcaKrokodyli said:

Wielu PUA z Polski i zagranicy robi takie patenty - z koleżankami, wynajętymi prostytutkami lub modelkami/aktorkami. Doskonale wiedzą o tym lokalni PUA z danego miejsca, ale nie piszą tego publicznie, bo by się to mogło skończyć pozwem.

 

Witam w klubie poszkodowanych przez PUA.

 

 

Nie, nie jesteś debilem. Natomiast niestety faktycznie robisz na mnie wrażenie kogoś mega zakompleksionego. :(

 

 

Moim zdaniem to błędna droga, bo właściwą jest poradzenie sobie z tymi emocjami, czego nie zrobisz jeżeli będziesz przed nimi uciekał.

 

Moim zdaniem Twój problem nie sprowadza się do samooceny, bo wynikałoby np. z powyższego, że masz też wbite potężne poczucie winy, poczucie wyimaginowanego "obowiązku" względem innych. W tym co piszesz (nie tylko w powyższym fragmencie) ogólnie widać coś takiego, że Ty jakby czujesz, że jesteś coś winien innym ludziom. Może powinieneś spróbować podziałać na tym odcinku?

 

 

Po raz kolejny trafiłeś. 

Strasznie się boję aby nie zawieść oczekiwań innych ludzi albo żeby nie postawić ich w niekomfortowej sytuacji. Cały czas czuję iż w każdej sytuacji muszę się zachować ,,prawidłowo" czyli tak jak ludzie wokół mnie oczekują. Nawet jeśli są nieznajomi albo osoby które mną gardzą. Czuję że moją powinnością jest przewidzenie czego oczekują i im to zapewnić.

Np. jeśli ktoś zachowa się wobec mnie hamsko bądź bezczelnie i zdenerwuję się na tą osobę, to po tym jak się zdenerwuję czuję potężną wewnętrzną potrzebę aby powiedzieć tej osobie coś miłego, aby uczynić tą całą sytuację bardziej komfortową dla tej osoby. 

Jeśli ktoś jest niezadowolony z czegokolwiek we mnie, lub udaje że jest niezadowolony znaczy że robię coś źle, popełniam błąd. 

Wiele kobiet z którymi umówiłem się poznanymi przez aplikacje, na ulicy lub w pub-ach odwołały spotkanie godzinę przed lub pół godziny po umówionej godzinie kiedy już ustawiłem sobie grafik tak żeby mieć 2 - 3 h wolnego dla niej lub już w ogóle czekałem na nią w umówionym miejscu pół godziny później. 

Ja mam coś takiego że jeśli się z kimś umówię to chociażby okazało się że nie wyśpię się do pracy, że jestem chory, że autobus przestał kursować czy cokolwiek by się stało łącznie z tym że nie chce już się z tą osobą widzieć to zawsze się pojawię. Bo dałem słowo i w związku z tym ta osoba mnie oczekuje i nie mogę tego zawieść nawet jeśli sam nie chcę się spotkać. 

Ponadto często boję się okazać sprzeciw jeśli ktoś robi coś co mi się nie podoba lub czego nie chcę. Dlatego że wtedy ta osoba okaże dyzaprobatę czyli oznacza to że ,,ja nawaliłem, popełniłem błąd, zachowałem się nieodpowiednio, źle, nieprawidłowo". Na szczęście na przestrzeni ostatnich lat nauczyłem się na moment wkurzyć się jeśli ktoś na zbyt dużo sobie pozwala (spokojnie i tak 90% tego gniewu trzymam w sobie, na zewnątrz pokazuje tylko 10% ale to wystarczy żeby powstrzymać sytuację), ale potem oczywiście tego żałuję bo powinienem posłuchać mądrzejszego (czyli każdego innego niż ja). 

To pozwala cwanym osobom (głównie kobiety to wykorzystują) bardzo łatwo zmusić mnie do zrobienia tego czego chcą. Wystarczy że jak odmówię to zaczną mi mówić że jestem nienormalny, niepoważny, walnięty i ogólnie zachowuję się patologicznie że umiem powiedzieć nie i już jestem załatwiony - można potem mi wmówić co się chce. Wystarczy użyć argumentu że robię niewłaściwie postępując inaczej niż prawidłowo czyli tak jak one chcą. A najlepiej jeszcze jak zrobią to i zostawią mnie na parę godzin żebym bił się z myślami i w końcu uległ tym które mnie obwiniają. Od teraz odkąd jestem wolny po prostu ucinam kontakt z każdą osobą która coś takiego robi ale jeszcze parę miesięcy temu działało to na mnie idealnie. Tak, to może być jeden z powodów dla których mam mało kobiet. 

Mam też obsesje na punkcie tego że to co robię lub mówię może się kobiecie nie spodobać. Np. zacznę ją rozbierać kiedy leżymy razem na łóżku a ona poczuje się niekomfortowo. Albo spróbuje ją pocałować a ona poczuje się niekomfortowo. Pomimo że spokojnie próbowałem już pocałować ponad setkę dziewczyn to dalej jeśli ona się odsunie czuję że popełniłem okropne wykroczenie, gdyż powinienem to przewidzieć. Niektóre które planowały od początku spotkania mnie jako orbitera wtedy robią jeszcze zdziwioną minę i głos we mnie krzyczy ,,jak mogłeś ją zdziwić, to niekomfortowe dla niej". 

Jeśli np. odpiszę coś niemiłego kobiecie albo powiem jej co myślę to boję się tego co mi odpowie. Dlatego zazwyczaj kończę konwersację. Pomimo wiedzy że jeśli budzi się u kobiet emocje (niezależnie czy pozytywne czy negatywne) to one bardziej się angażują. W realu nie potrafię za nic nigdy kobiet o******lić nawet kiedy na to bardzo zasługują (np. odwołują spotkanie pół godziny przed a potem chcą kontynuować znajomość) bo boję się że odwrócą kota ogonem, zaczną mnie o coś obwiniać i wtedy już będę się czuł jeszcze bardziej winny. Nawet gdyby obwiniły mnie o coś niedorzecznie brzmiącego i tak potem spędziłbym tydzień bijąc się z myślami żeby sobie wytłumaczyć że to nieprawda. Nawet gdyby za przeproszeniem powiedziały że jestem winny upadku Rzymu. 

Jednocześnie jeśli mnie za coś ktokolwiek opie****a to 

- Z automatu uznaję to jako słuszne. 
- Z automatu źle się czuję z samym sobą.
- Nie potrafię zakwestionować czy to w ogóle jest prawdziwe. Ba, nawet jeśli logicznie myśląc wiem że to kłamstwo to uczucie winy zostaje. 

Dlatego podświadomie staram się unikać sytuacji kiedy dochodzi do konfliktu. Przesadnie staram się unikać. I tak, mało kto mnie szanuje, nie dziwi mnie to. Ale martwi. 

Jeśli zrobię coś źle, naprawde źle to jest jeszcze gorzej. Potrafię obwiniać się o to lata. Ale nie musi być naprawdę - wystarczy że ktoś stwierdzi że wszystko robię źle, albo jeszcze nie wie co ale coś robię źle i automatycznie czuję że zdanie tej osoby jest wyżej od mojego. A każdy posiada lepszy autorytet do podejmowania decyzji, klasyfikowania na dobre i złe, normalne i nienormalne oraz właściwe i niewłaściwe niż ja. 

Do tego jeśli zachowam się w sposób jakiego ktoś obok mnie się nie spodziewał to czuję wstyd. Jeśli poplamię sobie koszulę - czuję wstyd, jeśli tańczę i zgubię rytm - czuję wstyd. Jeśli jestem na zajęciach dla początkujących z dowolnego kursu/treningu i coś zrobię źle i zdarzy się jakaś totalnie nie - empatyczna księżniczka i zwraca uwagę ,,jak mogłem zrobić to źle" to pomimo iż wiem że ona pieprzy bzdury bo zapomniała że nie każdy jest nią i są to zajęcia dla początkujących to czuję wstyd, czuję że zrobiłem coś okropnego bo przecież oczekiwane jest abym zrobił to dobrze i to że jeszcze nie umiem to nie jest wytłumaczenie. 

Innymi słowy albo spodobam się komuś, przeczytam myśli tej osoby i zachowam sie tak jak chce albo robię coś OKROPNEGO. 

I oczywiście z każdym poczuciem winy czuję że zaraz spotka mnie jakaś okropna kara. A jeśli nie spotka to sam ją przyciągnę myśląc o tym że mnie spotka.

Oczywiście w drugą stronę to nie działa - pochwały, świadomość że zachowałem się ,,odpowiednio" nie daje mi euforii, spełnienia i ulgi. Po prostu wtedy czuję że zachowałem się ,,prawidłowo" i robić tak zawsze na 100% i bezbłędnie to jest minimum oczekiwane ode mnie. 

Teraz to co napisałem może być bardzo dziwne bo to jest wyłącznie opis uczuć - więc nie bijcie się w głowę ,,jakie to cholernie nielogiczne". Wiem o tym że to nielogiczne - jak większość ludzkich uczuć. A dałem radę opisać to ponieważ umiem spojrzeć na siebie ze zmniejszonym pryzmatem moich uczyć - jakby lekko z poza nich. Długo się tego uczyłem. Ale to mocne i bardzo szczere wyznanie więc proszę nie piszcie 5000 razy jaką to pizdeczką nie jestem bo generalnie większość opisów nowych użytkowników by tak wyglądała gdyby nie ,,upiększali". 

@tytuschrypus Migota Ci już lampka dlaczego w innych tematach tak mocno się oburzyłem? Nie, nie staram się tego usprawiedliwiać, po prostu wyżej przeanalizowałem siebie tak jak analizuje się inne osoby (co jest z resztą dużo prostsze) i chcę żebyś to wiedział. Tak psychoterapeucie też o tym powiedziałem. 

Edytowane przez Panther
  • Like 1
  • Dzięki 1
  • Zdziwiony 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Panther Z Twojego opisu wynika, że masz bardzo niską samoocenę i syndrom "nice guy". Przed Tobą długa droga, wiem bo sam tam byłem i jeszcze nad sobą pracuję. W takiej sytuacji za dużo od siebie wymagasz w relacji z kobietami, stopniowo podnoś sobie poprzeczkę. Naucz się normalnych interakcji z ludźmi obu płci na luzie, odpuść sobie szukanie dziewczyny, popracuj nad samooceną, ale nie od dupy strony.

Pozdrawiam

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.06.2018 o 22:28, Panther napisał:

Migota Ci już lampka dlaczego w innych tematach tak mocno się oburzyłem? Nie, nie staram się tego usprawiedliwiać, po prostu wyżej przeanalizowałem siebie tak jak analizuje się inne osoby

Przyznam, że nie migota. Opisałeś tutaj swoje uczucia po prostu. 

 

Nie migota mi zwłaszcza, dlaczego się oburzyłeś, skoro wszystko to co piszesz tylko potwierdza słuszność moich rad dla Ciebie w każdym z tematów. Jak pisze kolega powyżej - zaczynasz zabawę od dupki strony i w swoim obecnym stanie dziwisz się, że nie masz rezultatów i pytasz jak inni to robią. 

 

Tymczasem to co opisujesz nie jest wcale powszechnym zjawiskiem. Wcale nie każdy nowy mógłby się pod tym podpisać. Po prostu Twoje problemy z samooceną są gigantyczne i naprawdę dziwię się, że zakładasz kolejne tematy z pytaniami mającymi Ci odpowiedzieć na pytanie jak to możliwe. 

 

Jeśli oburzyłeś się kiedyś, że nazwałem Cię o ile dobrze pamiętam bezrefleksyjnym, to naprawdę nie powinieneś się temu określeniu dziwić. Bo tutaj przyczyna Twojego braku powodzenia w relacjach z kobietami jest jasna od dawna, dla mnie od daty napisania pierwszej odpowiedzi do Ciebie. A Ty dalej zakładasz kolejne tematy. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.06.2018 o 19:11, ciekawyswiata napisał:

Myślę, że to o czym piszesz to dwa problemy- negatywnie się do czegoś nastawiasz i wkręcasz sobie, że nic z tego nie będzie, z góry zakładasz, że czegoś się nie da, że nie masz za grosz szans, żeby coś się nauczyc. No i z taką postawą to raczej trudno jest osiągnąc chocby przyzwoity poziom w czymkolwiek. To nie jest tak, że się nie da. Jasne, będziesz na siłce wyciskał przez dwa lata, a ktoś wyciśnie po miesiącu tyle samo. No i co- załamac ręce? Ja uważam, że jakiś przyzwoity poziom w czymkolwiek człowiek może osiągnąc, jeśli tylko ma pozytywne nastawienie do tego, a nie z góry zakłada, że się nie da, i jeśli nad tym aspektem uczciwie pracuje, ale naprawdę uczciwie. 

Zgoda. Negatywne nastawianie się nic nie daje, to oczywiste i do tego nie namawiam. Jeśli na siłce masz marne efekty a w innym sporcie świetne to po co wyciskać? Jedyna odpowiedź może być taka, że wyciskać lubisz lub chcesz sobie udowodnić, że dasz radę. Kto lubi zlewy od kobiet lub kto chce (na tym forum przynajmniej) udowiadniać sobie, że jest w stanie mieć kobiety skoro mamy je traktować jako dodatek do życia i siłować się z tym skoro idzie źle? Jeśli ciśniesz jak możesz żeby je mieć to wyklucza traktowanie ich jako dodatku :) Co oczywiście nie znaczy, że nie możesz sobie wziąć kobiet za cel życia, co jednak uważam za wielki błąd. JAk tylko zaczynam poświęcać czas na te sprawy to automatycznie mniej robię w kierunku moich planów i marzeń.

 

W dniu 8.06.2018 o 19:11, ciekawyswiata napisał:

 

Przykład- powiedzmy, że ktoś jest laikiem samochodowym, nie ogarnia narzędzi, gdzie coś jest pod maską, dwie lewe ręce. Kompletne zero. Założę się, że po pół roku codziennego przyglądania się pracy mechanika, nawet nie samej pracy, ale przyglądania się i już się jest nawet wyżej od facetów, którzy wydawali się, że wszystko o samochodach wiedzą. 

To jest założenie, z którym się nie zgadzam właśnie. Może będzie wyżej, ale nie musi być. Ty zakładasz, że każdy może wszystko co jest kłamstwem. Chyba, że za sukces wliczamy poziom słaby, ale jakiś tam żeby był, to ok. Jeśli moim maksymalnym poziomem z kobietami byłby słaby i byłoby to mimo starań już praktycznie nie do zmiany, odpuściłbym je sobie dożywotnio (poza prostytutkami wtedy oczywiście no bo seks jest potrzebny).

 

W dniu 8.06.2018 o 19:11, ciekawyswiata napisał:

Kiedyś się pytałem osoby, co gra na instrumencie czy potrzebny jest do gry talent, bo byłem święcie przekonany, że potrzebny jest słuch muzyczny. Odpowiedź nie była jednoznaczna, coś mówił o słuchu muzycznym, ale też powiedział, ze każdy może wejśc odpowiednim treningiem na "bardzo wysoki" poziom, nawet nie mając tego słuchu muzycznego.

Tak właśnie odpowiadają ludzie, którzy mają do czegoś jakieś mniejsze lub większe predyspozycje :) Ja też zawsze koledze, który mało mówi gadałem, że wystarczy narzucić temat i gadka sama idzie. No ale ja gadkę mam od urodzenia a on wybitnie nie. Często dawałem mu wskazówki i z perspektywy 10 lat wygląda to u niego trochę lepiej, ale jest to poziom wciąż bardzo kiepski. Gdyby ten człowiek sobie wymyślił, że do szczęścia w życiu musi być świetnym sprzedawcą w jakimś MLMie gdzie sukces mają Ci, którzy nawijają makaron na uszy... Uhhh, boleśnie by było :) 

 

Wczoraj byłem na dysce i się w swoim rozumowaniu utwierdziłem :) Niektórzy po prostu wchodzą na parkiet, pyk pyk i jest zabawa z kobietami i to bardzo fajnymi wizualnie :) Oni nic szczególnego nie robią. Ja jestem takim typem gościa, którzy łazi na te dyski i łazi i to jest takie walenie w ścianę, że hej :D Chodzę bo lubię tańczyć i solówka też jest ok przy dobrym kawałku, tak to darowałbym sobie już dawno :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, self-aware napisał:

Wczoraj byłem na dysce i się w swoim rozumowaniu utwierdziłem :)

To jest tak zwane samospełniające się proroctwo. 

 

Olbrzymią częścią naszych sukcesów jest strona mentalna i jest to oczywiste jak dla mnie. Ale jeśli masz takie nastawienie jak piszesz, ciężko czynić progres. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tytuschrypus - Hmm... W sumie to nie wiem co Ci mam napisać bo trochę wyrwane z kontekstu zdanie :) Napisałem, że się utwierdziłem w tym przekonaniu bo są goście którzy po prostu wchodzą i się bawią i to jest fakt no bo przecież siedzę i ich obserwuję :) Nie robią niczego szczególnego w porównaniu z tymi, którym kobiety odmawiają. Po prostu jedni mają w sobie "coś" a inni nie. Oczywiście pomijam tutaj tych, którzy w ogóle nie podchodzą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, self-aware napisał:

Napisałem, że się utwierdziłem w tym przekonaniu bo są goście którzy po prostu wchodzą i się bawią i to jest fakt no bo przecież siedzę i ich obserwuję 

To przeczytaj, co to jest samospełniające się proroctwo:) i porównaj z tym, co piszesz w tym temacie:) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, self-aware napisał:

Zatem wcześniej to całe proroctwo miejsca mieć nie mogło :)

Oczywiście, że mogło. Bowiem idę o zakład, że w Twojej głowie nic się nie zmieniło i nie myślałeś sobie przez pierwsze dwa miesiące, że możesz góry przenosić:) No i potem, dziwnym zbiegiem okoliczności, nic nie wyrwałeś. 

 

Ale tego już Ci nie udowodnię co miałeś w głowie i nie mam zamiaru:) To, co piszesz to racjonalizacja porażek w Twojej głowie. Wpływ mentalnego nastawienia na sukcesy jest oczywisty i nie lekceważyłbym go, zwłaszcza w kontaktach międzyludzkich. 

 

No, ale czy nie łatwiej powiedzieć, że ja tak po prostu mam i ci co mówią że można inaczej po prostu mają to w sobie? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tytuschrypus - To oczywiste, że mentalne podejście do każdego elementu to podstawa :) Jednak to znowu trochę tutaj zalatuje mi PUA czyli np. obwinianie mężczyzny bo jest niedostatecznie pewny siebie i choćby już srał tą pewnością i nie wychodziłoby to wciąż trener mówiłby mu, że za mało. Może to być destrukcyjne :)

 

Jakbym miał podejście, że "ja tak po prostu mam" to bym do kobiet w ogóle nie podchodził a przecież to robię :) Po prostu jednym to przychodzi mega łatwo, innym łatwo, innym średnio, innym trudno a innym bardzo trudno i efektów nie ma.

 

Może oczywiście masz rację i sobie to racjonalizuję :) Nie chciałbym jednak wpaść w pętlę, o której wspomniałem wyżej - gdyż ja na parkiecie czuję się dobrze i normalnie podchodzę, mimo to nie wychodzi. Oczywiście może już sobie tylko wkręcam, że czuję się dobrze a tak nie jest no bo z tego co mówisz to kwestia mentalna, chociaż mogę tańczyć na parkiecie na trzeźwo a to już raczej mówi sporo o moim luzie bo z 90% mężczyzn musi się nachlać. Co jeśli przyczyną jest po prostu to, że się paniom nie podobam? Będę się obwiniał za złe podejście mentalne i szukał problemu w swoim charakterze a okaże się, że ze mną wszystko w porządku. Trudna sprawa :) 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, self-aware napisał:

Co jeśli przyczyną jest po prostu to, że się paniom nie podobam?

Rozumiem, jakiej pętli chcesz uniknąć, ale chyba nie widzisz, że łatwo możesz wpaść w inną, która polega na myśleniu:

 

Nie podobam się paniom (czynnik niezależny od Ciebie i zewnętrzny) , a ten kto podrywa panie to tylko tak gada, że to dzięki czemuś tam, ale on ma po prostu "to coś" (czynnik również niezależny od Ciebie). 

 

Zmierzam do wniosku, że każdy ma jakąś swoją filozofię życia i według niej albo jesteś panem swojego losu (w przenośni, bo w złożonym systemie każdy jest jakoś tam zależny od czegoś), albo wszystko jest niezależne od Ciebie. Dla mnie pierwsza postawa jest twórcza, druga namawia nas samych do gnuśnięcia i przeżycia życia tylko i wyłącznie, bo przecież i tak nic nie zależy od nas. 

 

Jeszcze żebym Cię z nikim nie pomylił, bracie:) To Ty kminiłeś między innymi czy iść do divy czy nie? Poszedłeś w końcu? 

 

Czy to Ty nie brałbyś się za przeciętne panie? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, self-aware napisał:

Ty zakładasz, że każdy może wszystko co jest kłamstwem. Chyba, że za sukces wliczamy poziom słaby, ale jakiś tam żeby był, to ok. Jeśli moim maksymalnym poziomem z kobietami byłby słaby i byłoby to mimo starań już praktycznie nie do zmiany, odpuściłbym je sobie dożywotnio (poza prostytutkami wtedy oczywiście no bo seks jest potrzebny).

Nie uważam tak. Uważam jedynie, że jest coś takiego jak strefa wpływu na rzeczywistośc i że warto nad nią pracowac. Wszystkiego nie możemy, ale możemy ciężką pracą osiągnąc duże wyniki mimo braku talentu i predyspozycji. 

 

3 godziny temu, self-aware napisał:

Tak właśnie odpowiadają ludzie, którzy mają do czegoś jakieś mniejsze lub większe predyspozycje :) Ja też zawsze koledze, który mało mówi gadałem, że wystarczy narzucić temat i gadka sama idzie. No ale ja gadkę mam od urodzenia a on wybitnie nie. Często dawałem mu wskazówki i z perspektywy 10 lat wygląda to u niego trochę lepiej, ale jest to poziom wciąż bardzo kiepski. Gdyby ten człowiek sobie wymyślił, że do szczęścia w życiu musi być świetnym sprzedawcą w jakimś MLMie gdzie sukces mają Ci, którzy nawijają makaron na uszy... Uhhh, boleśnie by było :) 

Wracamy do podstaw, a więc tego, że jeden ma "smykałkę", predyspozycje, talent, naturalnie coś komuś przychodzi, a drugi musi na to ciężko pracowac. I to według mnie jest prawda o czym już wspominałem wcześniej. Prawda jest taka, że ciężka praca popłaca, a mam wrażenie, że sam siebie utwierdzasz, że i tak nie jesteś w stanie niczego osiągnąc, bo coś " przychodzi Ci ciężej". Znam wielu amatorów sportów, którzy zaczynali od marnych wyników, a ciężką pracą przez lata treningów doszli do przynajmniej dobrych wyników, a nawet bardzo dobrych. I to zaczynali przygodę ze sportem po 40. Ale co ich charakteryzowało? Zapierniczali przez lata i jakoś się udało, a nie marudzili, że po kilku miesiącach nie wychodziło ani nie robili rzeczy w stylu " jak mam otwartą książkę ze słownictwem z języka obcego przed komputerem to wlicza mi się to do ogólnego stażu w nauce języka obcego", a później narzekali, że mają kiepski progres. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, tytuschrypus napisał:

Rozumiem, jakiej pętli chcesz uniknąć, ale chyba nie widzisz, że łatwo możesz wpaść w inną, która polega na myśleniu:

 

Nie podobam się paniom (czynnik niezależny od Ciebie i zewnętrzny) , a ten kto podrywa panie to tylko tak gada, że to dzięki czemuś tam, ale on ma po prostu "to coś" (czynnik również niezależny od Ciebie). 

 

Zmierzam do wniosku, że każdy ma jakąś swoją filozofię życia i według niej albo jesteś panem swojego losu (w przenośni, bo w złożonym systemie każdy jest jakoś tam zależny od czegoś), albo wszystko jest niezależne od Ciebie. Dla mnie pierwsza postawa jest twórcza, druga namawia nas samych do gnuśnięcia i przeżycia życia tylko i wyłącznie, bo przecież i tak nic nie zależy od nas. 

 

Jeszcze żebym Cię z nikim nie pomylił, bracie:) To Ty kminiłeś między innymi czy iść do divy czy nie? Poszedłeś w końcu? 

 

Czy to Ty nie brałbyś się za przeciętne panie? 

Widzę, że jest druga pętelka :) Mam wrażenie, że Ty myślisz że ja nic nie robię w kierunku poznawania kobiet bo uważam, że bez predyspozycji jest to zbyt mozolne. To powiem jeszcze raz, nie podchodziłbym na dyskotekach gdybym tak uznał, no bo po co :) 

 

Moja filozofia życia to z całą pewnością nie jest "wszystko jest niezależnie ode mnie" także spokojnie :) 

 

To ja kminiłem czy iść do divy, natomiast takich braci jest masa tutaj, zatem ciężko powiedzieć czy mnie nie mylisz z kimś :) Nie poszedłem bo czekam aż mi minie flatline, który trwa już i trwa... Nie wydam kasy skoro na samą myśl o seksie kutas sflaczały. Obecnie gdzieś 50-60 dzień odwyku, myślałem, że się kuśka naprawi szybciej ale jednak nie.

 

Co do przeciętnych Pań to ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie bo nie wiem czy odnosi się to do jakiejś mojej konkretnej wypowiedzi? Napisałem kiedyś, że mój kutas nigdy nie stawał do kobiet w okolicach SMV 5/10 zatem do seksu musiałbym mieć ładniejsze a to już rodzi oczywiście komplikacje :) 

 

@ciekawyswiata - No zgoda, mam tu odmienne zdanie po prostu :) Bez kompletnie żadnych predyspozycji nie wierzę w duże wyniki. I nie znam przykładu z życia, pewnie to stąd to przekonanie. No i inna kwestia to taka, że ciężka praca żeby mieć w życiu kobiety kompletnie przeczy temu czego nauczyłem się z forum. Zaproponowano mi traktować Panie jako dodatek do życia, nie skupiać się na nich w ogóle i dbać o swoje życie, cele i marzenia.

 

Co do ciężkiej pracy ogólnie to ja jestem pracoholikiem ;) W sporcie wylewam siódme poty, uczę się różnych rzeczy i jak najbardziej wierzę w swoje sukcesy życiowe. Sport jednak daje Ci rezultaty już od pierwszego dnia, zatem jest dla mnie złym przykładem. Jest jednak kilka rzeczy w życiu, których po prostu nie ogarniam i mi z nimi nie idzie za chuja. Takie kwestie to choćby ta mechanika. Założyłem nawet kiedyś temat na forum o tym i bracia mnie uleczyli mówiąc coś w stylu "chłopie, nie każdy musi się na tym znać, rób to w czym Ty jesteś dobry" i ja taką filozofię po prostu w życiu stosuję i jest mi z tym psychicznie dużo lżej. Wcześniej tłumaczyłem się dlaczego nie umiem sobie wymienić oleju w aucie, było mi wstyd, teraz takich problemów już nie ma a wymienić dalej nie umiem :) Nie uważam tego za marudzenie, brak zapierniczania czy cokolwiek tego typu.

Edytowane przez self-aware
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

43 minuty temu, self-aware napisał:

To ja kminiłem czy iść do divy, natomiast takich braci jest masa tutaj, zatem ciężko powiedzieć czy mnie nie mylisz z kimś :) Nie poszedłem bo czekam aż mi minie flatline, który trwa już i trwa... Nie wydam kasy skoro na samą myśl o seksie kutas sflaczały. Obecnie gdzieś 50-60 dzień odwyku, myślałem, że się kuśka naprawi szybciej ale jednak nie.

Czyli minęło X miesięcy i nic nie zrobiłeś w temacie. Współczuję, szczerze - porno nieźle ryje banię:(

 

44 minuty temu, self-aware napisał:

Napisałem kiedyś, że mój kutas nigdy nie stawał do kobiet w okolicach SMV 5/10 zatem do seksu musiałbym mieć ładniejsze a to już rodzi oczywiście komplikacje :) 

Czyli jesteś jednym z tych koneserów tutaj co to biorą się za najładniejsze, mimo że uwodzenie im nie idzie, a potem piszą jak to trzeba mieć predyspozycje... 

 

To faktycznie nic dziwnego, że Ci nie idzie. A może po prostu poćwiczysz obycie z kobietami w swoim zasięgu?? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, tytuschrypus napisał:

Czyli minęło X miesięcy i nic nie zrobiłeś w temacie. Współczuję, szczerze - porno nieźle ryje banię:(

Niestety. Totalny flak. Czuję, że te umowne 90 dni to u mnie będzie dużo za krótko.

3 minuty temu, tytuschrypus napisał:

Czyli jesteś jednym z tych koneserów tutaj co to biorą się za najładniejsze, mimo że uwodzenie im nie idzie, a potem piszą jak to trzeba mieć predyspozycje... 

 

To faktycznie nic dziwnego, że Ci nie idzie. A może po prostu poćwiczysz obycie z kobietami w swoim zasięgu?? 

Zaraz zaraz. Napisalem, że mój penis nie staje przy takich kobietach i tylko tyle. Na dysce podchodzę przede wszystkim do takich, które w ogóle mi się nie podobają albo średnio. Czasami do jakichś 7/10 ale to rzadko.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 6/10/2018 at 9:29 AM, self-aware said:

Co jeśli przyczyną jest po prostu to, że się paniom nie podobam?

Myslisz jak facet wiec twoje wnioski już sa złe, z założenia.

Paniom sie podoba co innego niz facetom, np ze ma kolege disc-jockeya albo pachnie perfumami przy ktorych miękną jej nogi a cipka robi sie mokra albo zna wiersz Donne'a.

<poczatek zwierzen>

Mialem taka jedna, gdy poczula perfumy Armani Black - trzeba bylo tylko dojechac do mnie do domu.

Zlapala takie sobie skojarzenie mentalno-emocjonalne.

Gdy JA to skojarzylem uzywalem ich na kazdym spotkaniu - ledwie dawalem rade jej chęciom. Dozwolone bylo wszystko.

Przede mna panie uciekaja (to fakt z zycia i to niejednokrotny) albo strasza mna swoje dzieci przed snem (to przenosnia) a jednak zycie erotyczne mialem ciekawe.

</koniec zwierzeń>

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jeszcze nie tak jak bym chcial.

Najlepszym okresem bylo gdy baby same do mnie szly. Dwa, trzy, moze cztery lata.

Potem to sie skonczylo.

Nie wiem czemu tak sie zaczelo i czemu przestalo.

Ale teraz to juz mi wisi. Przezylem Blue Pill i to sie liczy.

 

Aware - idz na loda. To prostsze. Jak zagra (niekoniecznie za pierwszym razem) - bedziesz gral dalej.

Rzecz w tym zeby sie z baba oswoic wtedy jest jakby i znajoma i mozna jej powiedziec "teraz czas na lizanie" i zapalic gadajac o dupie Maryni i nie robic nic.

PS:

Nie przy kazdej stoi, to znaczy ze to nie ta dla ciebie.

 

Edytowane przez JoeBlue
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, JoeBlue napisał:

Armani Black - trzeba bylo tylko dojechac do mnie do domu.

Ja wsiąknąłem w temat perfum na dobre, pokochałem głównie pachnidła męskie, dymne i mocarne... Więc uzyskałem efekt odwrotny i chyba będe odstraszał.

Edytowane przez Głodny Prawdy
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.06.2018 o 00:43, Stary_Niedzwiedz napisał:

A że my FAKTYCZNIE widzimy w niej li-tylko partnerkę do koleżeńskiej kawy?

Się najwyżej pańci styki zewrą...
I czasem wywali bezpiecznik odpowiedzialny za trzymanie odnóży razem... ?

Oj. Kwintesencja Uwo. Wywalić pani dowolna metoda zabezpieczenia i mamy wylew z tamy.

 

Raczyłbyś futrzasty częściej się wypowiadać.

:P

 

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.