Skocz do zawartości

Mąż zarabia więcej niż ja.


Rekomendowane odpowiedzi

9 hours ago, tytuschrypus said:

Ja już się w temacie wypowiadałem, ale powtórzę się - bo nie pojmuję, jak ludzie się mogą dobrać tak, żeby w ich zarobkach były aż takie dysproporcje. 

Ja potrafię sobie wyobrazić conajmniej kilka takich scenariuszy:

 

a) facet pracuje za granicą, partnerka została w Polsce

b) partnerka jest znacznie młodsza, 5-6 lat i dopiero na początku kariery zawodowej

c) jedno z partnerów miało dłuższe przerwy w pracy z powodu choroby lub ciąży

d) to, że facet prowadzi dochodowy biznes oznacza że ma się skazywać na panie któe zarabiają podobnie? Niestety, pula ładnych, młodych i dobrze zarabiających dziewczyn jest dość ograniczona?

 

Uważam, że kryterium dochodów jest istotne przy wyborze partnerki, ale na pewno nie najważniejsze. Zwłaszcza jak poznajecie się w młodym wieku, wtedy jeszcze nie wiadomo ile kto będzie zarabiał, można co najwyżej oszacować potencjał..

Myślę że wielu dobrze zarabiających facetów (powiedzmy 10 tys. wzwyż) popełnia błąd o którym pisze @xawery982. Dobrowolnie zgadza się na utrzymywanie laski, w zamian za powiedzmy opiekę nad dzieckiem i porządki w domu. Sorry, ale towarzystwo gugających bobasów i matek z placu zabaw nie jest zbytnio stymulujące intelektualnie. Laska która jeszcze dobrze nie weszła na rynek pracy, staje się upośledzonym pracownikiem. nie weźmie pracy poniżej wykształcenia, a na pracę w zawodzie nie ma szans. Zarobki na start też nie motywują, zwłaszcza kiedy ma się męża który zarabia 10x. Powoli zakochanej parze kończą się wspólne tematy, bo laska zapełnia sobie czas telenowaleami paradokumentalnymi i wycieczkami do galerii. Żeby być sprawiedliwym, trzeba powiedzieć że zarówno facet jak i kobieta są odpowiedzialni za tego typu sytuacje.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tranquilizer dobrze piszesz.

Nie wspomniałeś jeszcze o jednym scenariuszu: 

e) facet nagle trafia na "żyłę złota" - następuje nagłe powodzenie zawodowe lub biznesowe. 

 

Bardzo dobrze w ujęciu satyrycznym (ale takim oświeceniowym niczym Krasicki, czyli żeby edukować :) ) temat opisał @Gr4nt

 

Mężczyzna z klasą ma też gest i nie jest w sprawach finansowych z partnerką małostkowo-drobiazgowy. Nie chodzi tutaj o kretyńskie wkładanie sobie jaj w imadło i pozbawianie się aktywów celem obdarowania/kupienia kobiety (nieruchomości/samochody/wielka kasa), ale:

a) jak się zarabia lepiej i jest dysproporcja, to podział 50/50 w wydatkach nie przystoi (tzn. zwłaszcza kobieta będzie kręcić nosem - tak jest i co poradzisz),

b) trzeba czasem się rzucić i postawić jakiegoś ekstrasa typu wyjazd,

c) częściej niż przypadek b) trzeba robić mniejsze "nierefundowalne" wydatki typu wyjścia do restauracji.

 

Julisz Cezar nie miał głowy do trzymania kasy i miał gest co się zowie, był łysy ale jebaka i kobiety go uwielbiały a mężczyźni zazdrościli i podziwiali :) 

 

Bardzo słuszna jest uwaga @Tranquilizer i pomysł co do pewnego udziału.

 

U mnie w małżeństwie dałem sobie spokój z rozliczaniem 50/50, bo:

1) trzeba było każdy wydatek z osobna rozliczać. allbo zbierać i zestawiać i się robił burdel (tzn. jak to kontrolowałem i robiłem rozliczenia i zestawienia ale kobieta nie dotrzymywała kroku),

2) kobieta nie ma głowy do tego i się irytowała,

3) kobieta wiedziała, że mam więcej od niej i się irytowała :) 

4) meżczyzna jest jednak postrzegany jako strona, która ma dawać bezpieczeństwo ekonomiczne i jakeiś bodźce dla kobiety, więc... kobieta się irytowała,

5) jak kobieta się irytowała, to ja już naprawdę wolę zarobić sobie w spokoju tą kasę i ją wydać i mieć dobry klimat w domu żeby tą kobieta się nie irytowała, niź być dumnym z rachunków i mieć rozpiździel w domu. W kwasach domowych nie mam weny ani kreatywności potrzebnej do zarabiania.

 

Po tych soświadczeniach wprowadziłem zasadę: mamy jednen wspólny rachunek bankowy na który ona miesięcznie przelewa jakąś kwotę (circa 2/5 jej zarobków), ja drugie tyle samo. Wydatki na samego siebie każdy płaci sam: w tym paliwo, żarcie do pracy, kosemtyki żona kupuje sobie ze swojego. Z kwoty ze wspólnego konta opędzamy wydatki na dzieci i wydatki domowe (ja robie przelewy i trzymam rękę na pulsie), a resztę - jeśli zabraknie - płacę ja. Z tej kasy nie bierzemy nigdy na wycieczki/wyjścia - ja to zapewniam.

Czyli: kobieta łoży co miesiąc stałą kwotę na wspólne, z resztą niech sobie robi co chce. Ode mnie ma przyjemności, co działa o tyle dobrze, ze jeśli ja jestem zadowolpony to i ona na tym korzysta. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tranquilizerwszystko prawda, tylko że w takiej sytuacji albo rybka, albo akwarium. Jeśli kryterium nie jest najważniejsze, to potem nie należy się skarżyć, że Panią z tego powodu należy utrzymywać.

 

Ja na przykład nie pojechałbym nigdy tyrać na mnie i moją myszkę za granicę, by do takiej dysproporcji nie doprowadzić. Nie wziąłbym też partnerki na tyle młodszej, by zarabiała tak że żyjąc ze mną nie może sobie na nic pozwolić, albo ja muszę to nabyć - bo dla mnie jest to wprost droga do sytuacji, o których piszemy. Bo jak inaczej? Są wtedy tylko dwa wyjścia - albo ja będę płacił za dorównanie myszki do swojego poziomu życia, albo zejdę do jej poziomu i będę jeździł do hosteli ponocować razem z pakistańczykami, zamiast do hotelu, jadł kebsa zamiast w knajpie itd. 

 

Wychodzi na to, że Ty podajesz opcje w sytuacji, gdy kryterium zarobków nie jest dla kogoś aż tak ważne, dla mnie akurat jest :)

 

Na pewno zgadzam się z chorobą, tylko jak już jesteśmy parą na takim etapie to nie wyobrażam sobie, żeby po takim wsparciu Pani jeszcze pyszczyła. Tylko z kolei jak tak wybieram partnerkę, to co jak ja zachoruję? 

 

52 minuty temu, Paterialista napisał:

Mężczyzna z klasą ma też gest i nie jest w sprawach finansowych z partnerką małostkowo-drobiazgowy. Nie chodzi tutaj o kretyńskie wkładanie sobie jaj w imadło i pozbawianie się aktywów celem obdarowania/kupienia kobiety (nieruchomości/samochody/wielka kasa), ale:

Widzisz, mądrze piszesz w teorii, tylko w praktyce jakoś granica między włożeniem jaj a byciem mężczyzną się mocno rozmywa. Większość tego co piszesz to świetny wstęp do tego, by skończyć z problemami w tym obszarze. 

 

Opisujesz je jako: trzeba. Trzeba czasem dać do knajpy, trzeba na wakacje... Czy nie wszystko co złe bierze się właśnie z tego, że faceci są nauczeni, że trzeba? 

 

No i trzeba tylko wtedy, jak znajdziesz pannę z drastycznie niższymi dochodami. 

 

59 minut temu, Paterialista napisał:

jak kobieta się irytowała, to ja już naprawdę wolę zarobić sobie w spokoju tą kasę i ją wydać i mieć dobry klimat w domu żeby tą kobieta się nie irytowała, 

Czyli, bez urazy, manipulacje Pań się dobrze sprawdzają, a Ty tańczysz jak Ci zagrają. Ale to nie oznacza, że to jest dobre wyjście. 

 

Ja osobiście nigdy nie miałem z tym obszarem problemów, ale fakt że skrupulatnie dobieram partnerki. Żadna nie miała obiekcji. Gdyby miała, spusciłbym na drzewo. 

 

Godzinę temu, Paterialista napisał:

facet nagle trafia na "żyłę złota" - następuje nagłe powodzenie zawodowe lub biznesowe

Życzę Ci szczerze, by Twoja wybranka była równie pryncypialna jak Ty, kiedy spotka Cię nagłe NIEpowodzenie biznesowe lub zawodowe. Względnie, gdy ona trafi na żyłę złota. 

 

Ja gdybym robił tak zwany career o odjechałbym mojej partnerce to byłby to znak, że cóż nie nadajemy na tych samych falach. Nie mówię tu rzecz jasna o nagłym i szczęśliwym wzbogaceniu się, tylko jeśli ja tyram po X godzin rozwijam się awansuję, a moja panna ma wyjebane na to bo ja zarabiam to znak, że jesteśmy innymi osobami. Podkreślam, że raczej mam na myśli sytuacje z naszych pierwszych związków w dorosłym życiu. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, tytuschrypus napisał:

Czyli, bez urazy, manipulacje Pań się dobrze sprawdzają, a Ty tańczysz jak Ci zagrają. Ale to nie oznacza, że to jest dobre wyjście. 

Nie obrazam się :) Może tak jest, a może tylko tak wygląda. 

Pogląd taki jest niestety znakomitej większości kobiet, więc nie mogę się czuć szczególnie pokrzywdozny - innymi słowy, z inną pewnie byłoby to samo.

Z żoną mam dzieci i spokój rodzinny jest tej kasy warty - niczym dla Henryka Paryż mszy :) 

Już powiedziałem - alternatywą są skrupulatne rozliczenia i jazdy.

Żeby zarabiać czynsz za lokal płacę, podatki i ZUS płacę (a tutaj też nieekwialetnie i przymusowo :) )- no to jak jeszcze żonie (i przy okazji sobie) trochę przyjemności zrobię, to już sobie gorzej nie zrobię. Tak jak mówiłem - niestety takie są według mnie reguły gry. Masz więcej to trochę sypiesz i nie ścibolisz się z rachunkami.

 

A co do zasad mojej żony gdyby (albo, odpukać, kiedy) proporcja się odwrócą - to szczerze nie mam złudzeń. Kobieta to byt prosty i bilogiczny, słabym i gorzej zarabiającym się brzydzi a na pewno nie pożąda. Czyli na rewanż to specjalnie nie liczę.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Paterialista wow ??

W dniu 30.07.2018 o 19:27, Paterialista napisał:

spokój rodzinny jest tej kasy warty

Mam nadzieje...

W dniu 30.07.2018 o 19:27, Paterialista napisał:

A co do zasad mojej żony gdyby (albo, odpukać, kiedy) proporcja się odwrócą - to szczerze nie mam złudzeń

 

W dniu 30.07.2018 o 19:27, Paterialista napisał:

na rewanż to specjalnie nie liczę.

O kurde... życzę Ci zdrowia i dużo kasy.

 

W dniu 30.07.2018 o 19:27, Paterialista napisał:

Pogląd taki jest niestety znakomitej większości kobiet, więc nie mogę się czuć szczególnie pokrzywdozny - innymi słowy, z inną pewnie byłoby to samo.

No tak jak wiekszość kobiet ma taki pogląd to chyba inaczej być nie może.

 

W dniu 30.07.2018 o 18:05, Paterialista napisał:

Mężczyzna z klasą ma też gest i nie jest w sprawach finansowych z partnerką małostkowo-drobiazgowy.

 

Mam nadzieję, że każdy prawdziwy i z klasą mężczyzna tak robi i tak myśli.

 

W dniu 30.07.2018 o 18:05, Paterialista napisał:

jak się zarabia lepiej i jest dysproporcja, to podział 50/50 w wydatkach nie przystoi

Dokładnie.

W dniu 30.07.2018 o 18:05, Paterialista napisał:

U mnie w małżeństwie dałem sobie spokój z rozliczaniem 50/50, bo:

1) trzeba było każdy wydatek z osobna rozliczać. allbo zbierać i zestawiać i się robił burdel (tzn. jak to kontrolowałem i robiłem rozliczenia i zestawienia ale kobieta nie dotrzymywała kroku),

2) kobieta nie ma głowy do tego i się irytowała,

3) kobieta wiedziała, że mam więcej od niej i się irytowała :) 

4) meżczyzna jest jednak postrzegany jako strona, która ma dawać bezpieczeństwo ekonomiczne i jakeiś bodźce dla kobiety, więc... kobieta się irytowała,

5) jak kobieta się irytowała, to ja już naprawdę wolę zarobić sobie w spokoju tą kasę i ją wydać i mieć dobry klimat w domu żeby tą kobieta się nie irytowała, niź być dumnym z rachunków i mieć rozpiździel w domu. 

I to jest podsumowanie tego wszystkiego. 

 

Pamietajcie. Nie dopuście, aby przypadkiem kobieta się irytowała. Spokój w domu jest najważniejszy. A że troche kasy kosztuje. Podobno się opłaca...

Edytowane przez Bronisław
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Bronisław napisał:

Pamietajcie. Nie dopuście, aby przypadkiem kobieta się irytowała. Spokój w domu jest najważniejszy. A że troche kasy kosztuje. Podobno się opłaca..

Upraszczasz panie i chyba nie zrozumiałeś ironii, którą (widocznie nieudolnie) starałem się uzyskać poprzez częste powtórzenia.

Ale mniejsza już o formę, bo treść jest akurat tutaj istotniejsza.

Nie wiem, jakie masz doświadczenia osobiste w temacie wieloletniego małżeństwa z dziećmi ale ja jakieś mam i podzieliłem się swoim.

 

Każdy dąży do osobistego, egoistycznego szczęścia, prawda?

Niewiele jest rzeczy za darmo. Dobra mateialne, które służą zaspokojeniu jakiś potrzeb (uszczęśliwiają Cię)  - za nie płacisz. Płacisz też za usługi, takie jak wycieczki, trenera personalnego, fryzjera, zwężenie spodni.

Innymi słowy, żeby coś uzyskać musisz zazwyczaj coś dać. Dajesz kasę, ale masz węższe spodnie i lepiej wyglądasz, dzieki czemu lepiej się czujesz, masz pozytywną samoocenę.

Biznes też wymaga inwestycji. Raty leasingu za sprzęt, czynsz najmu lokalu, pensje personelu, materiały biurowe. Żeby zarobić inwestujesz: innymi słowy kupujesz sobie warunki do zarabiania, wydajesz trochę, żeby móc zarobić więcej.

 

To forum dało mi fajną wiedzę i losy oraz wypowiedzi kilku braci dały mi do myślenia, więc chcę się podzielić swoimi doświadczeniami - jako męża i ojca dwójki dzieci, człowieka który jakąśtam pozycję zawodową i biznesik oraz aktywa posiada i dwanaście lat z jedną kobietą przeżył.

 

Próbowałem bycia rygorystycznym w kwestiach finansowych i nie byłem szczęśliwy ani nie miałem warunków do zarabiania.

Zmieniłem swoje podejście i wraz z tym jestem szczęśliwszy i mam warunki do zarabiania.

Tyle, kto chce, niech korzysta.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, Paterialista napisał:

Upraszczasz panie i chyba nie zrozumiałeś ironii, którą (widocznie nieudolnie) starałem się uzyskać poprzez częste powtórzenia.

Masz rację. Nie zrozumiałem tej ironi. Chociaż opusując cała tą sytuację to na ironie nie wygląda.

 

8 godzin temu, Paterialista napisał:

Każdy dąży do osobistego, egoistycznego szczęścia, prawda?

Niewiele jest rzeczy za darmo....

Tak. Masz racje. Zgadza się i ja tego nie neguje.

 

8 godzin temu, Paterialista napisał:

To forum dało mi fajną wiedzę i losy oraz wypowiedzi kilku braci dały mi do myślenia, więc chcę się podzielić swoimi doświadczeniami - jako męża i ojca dwójki dzieci, człowieka który jakąśtam pozycję zawodową i biznesik oraz aktywa posiada i dwanaście lat z jedną kobietą przeżył.

Cieszę się, bo o to chodzi. Tak trzymaj.

8 godzin temu, Paterialista napisał:

Próbowałem bycia rygorystycznym w kwestiach finansowych i nie byłem szczęśliwy ani nie miałem warunków do zarabiania.

Zmieniłem swoje podejście i wraz z tym jestem szczęśliwszy i mam warunki do zarabiania.

Tyle, kto chce, niech korzysta.

To mi się tylko w tym nie podoba, to jest moje zdanie. I wyraziłem na ten temat swoją opinie. Może troche przesadziłem, ale pewnie to przez to, że tam była ta ironia, której nie zrozumiałem.

 

Nie podoba mi się takie coś, że ja musze kobiecie jeszcze dawać wiecej niż to co ona daje mi, a jak nie daje wiecej to ona mi będzie robiła pod górke i przez to nie będę miał spokoju itd. Jest to niesprawiedliwe. I postaram się, aby u mnie nigdy nie doszło do takiej sytuacji. 

Może tak masz, ponieważ zostały Ci tylko słabe karty do gry.

Edytowane przez Bronisław
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, Bronisław napisał:

Nie podoba mi się takie coś, że ja musze kobiecie jeszcze dawać wiecej niż to co ona daje mi, a jak nie daje wiecej to ona mi będzie robiła pod górke i przez to nie będę miał spokoju itd. Jest to niesprawiedliwe. I postaram się, aby u mnie nigdy nie doszło do takiej sytuacji. 

Może tak masz, ponieważ zostały Ci tylko słabe karty do gry.

W ogóle śmieszny ten internet, bo czasem wypowiedź przeczytana ma inny wydźwięk niż autor miał w zamiarze (nie widzisz mimiki, języka ciała i się mylisz).

 

Też życzę Ci (i każdemu w sumie mężczyźnie), żeby nie doszło w jego związku do dysproporcji i niesprawiedliwości. 

Co do tych kart - śmieszna sprawa, bo taką kartą są dzieci i rodzina jako ja, żona i dzieciaki razem. Dla mnie to są rzeczy które dają mi boost do działania i w tym znaczeniu jest to potężne aktywo, mocna karta. Swoisty paradoks polega na tym, że jest to zarazem mój najsłabszy punkt ("słaba karta") bo można mnie łatwo wybić z pantałyku i zniszczyć robieniem burdelu w tej dziedzinie (w moim wątku w świeżakowni całe tło). 

 

Poruszona przez Ciebie kwestia niesprawiedliwości jest czasem trochę względna (tak jak inne rzeczy vide: Korwin i jego jakże słuszne "zawsze się trochę gwałci").

Z tytułu tego mojego większego wkładu (czy też całkowitego pokrywania niektórych wydatków) mam też bonusy w innej sferze, np. mogę bezproblemowo wyautować się z rzeczy, które powinienem robić pół na pół (no bo skoro 50/50 wydatki, to reszta też) np. z porannego robienia śniadania dzieciom do szkoły, sprzątania domu itd.

Zamiast latać z mopem mogę sobie wyjść pobiegać i przemyśleć przy okazji jakieś zagadnienie zawodowe, żeby zarobić, żeby nie musieć latać z mopem. Taka dysproporcja daje pewne punkty z pozycji siły, które zamykają kobiecie próby dyskusji. Także znowu jakieś do ut des - w sumie robię to co lubię i zarabiam po to, żebym nie musiał robić tego, czego nie lubię.

@Gr4nt tutaj pisał, co ja rozumiem - chcesz mieć kobietę na stałe, która będzie robiła więcej niż połowę w życiu codziennym domowym, to sam (niestety) też musisz dawać więcej niż połowę w innych kwestiach.

Ostatecznie - wolę mieć więcej czasu na sprawy zawodowe i przyjemności i zaprosić na ten weekendowy wypadzik niż ładować zmywarkę czy wieszać pranie. 

 

 

Edytowane przez Paterialista
literóweczki
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Paterialista czyli mnie tu wprowadziłeś w błąd, pewnie niechcący. 

 

Tak właśnie myślałem, że w Twoim przypadku jednak jest to w miare po równo. 

 

I nie opisałeś wszystkiego, bo czasem po prostu się nie da.

 

Także teraz rozumiem. Dajesz kasy może i wiecej, ale żona nadrabia czym innym. To zdrowy układ. 

 

Pozdrawiam i fajnie, że doszliśmy do ładu i składu ????

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 7/30/2018 at 5:24 PM, Tranquilizer said:

a) facet pracuje za granicą, partnerka została w Polsce

b) partnerka jest znacznie młodsza, 5-6 lat i dopiero na początku kariery zawodowej

Oba powyższe miały zastosowanie w moim wypadku. Zarabiałem luzem 20x tyle co moja wybranka, ale ona nie miała nigdy pojęcia ile dokładnie.

 

No to teraz case-study z życia:

 

"Zaimportowałem" ją do siebie gdzie przeszła na moje utrzymanie w fazie początkowej. Dostała po prostu kilka miesięcy na oswojenie się.

 

Jak już siedzenie w domu zaczęło jej doskwierać (a raczej jak zacząłem jej wjeżdżać na ambicję), to niewiasta zakumała, że owszem utrzymywać ją mogę (w sensie "dachu nad głową") ale jak coś chce to niech ruszy dupę i zarabia. Pracowała 'fizycznie' przez prawie 2 lata, kupiła sobie lapka, najnowszego ajfonika, odłożyła kasy na wakacje, posponsorowała swoją rodzinę w PL, a ja w tym czasie sumiennie rozliczałem z połowy rachunków. Efekty?

 

- nie dałem się przyzwyczaić do siedzenia z dupą, jak nie pracowała to żarcie miało być zrobione, chata sprzątnięta, pranie i prasowanie etc. a na koniec dnia pała op*dolona ;) 

- odżyła nawet na gównianej pensji w porównaniu z tym na co było ją stać w kraju i jeszcze zdołała pomóc rodzinie (jej rodzina, jej problem - ja co najwyżej służę radą :) )

 

W międzyczasie kupiłem dom i to wtedy padło sławetne "No teraz to ty musisz mi się szybko oświadczyć! Nie może być tak, że ty mnie kopniesz w dupę to zostanę z niczym" ;) Fraza ta zaskutkowała tym, że wyklarowałem pannie, że na ślub nie ma co liczyć, a przed przeprowadzką musiała podpisać papier, że nie rości sobie żadnych praw do domu (podetknięte przy okazji niemal identycznego kwitu z banku). Mimo że bierze piguły przestałem też zalewać i tryskam na cycki ;) 

 

Po tym jak już się trochę umościła w nowym domu, stwierdziła że nie chce pracować tam gdzie pracuje bo się nie rozwija - no bo jak. Mówię OK, masz odłożoną kasę, zrób kursy w tym co Cię interesuje ja w tym czasie dam Ci "oddychać" i nie wymagam od Ciebie dokładania się do domu. Jej doszkalanie trwało ponad rok, z czego pół spędziła dołując i zrzędząc, że i tak pracy nie dostanie itp itd oraz usiłując mi wygarniać że nie jest moją służącą ;) Kwitowałem, że nie ma problemu, niech opłaci połowę rachunków a ja zatrudnię jakąś ładną studentkę żeby wpadała raz w tygodniu dorobić i sprzątała całą chatę, robiła pranie i prasowała ;) 

 

Po owym okresie defetyzmu, przepisałem jej CV, wytłumaczyłem jak działają procesy rekrutacyjne w danej branży, co ma mówić a czego nie oraz w jakie konkretne posady ma z tym nowym skillsetem celować - eureka. Dostała pracę w ogromnym korpo finansowym, w którym na dzień-dobry dostała 2x więcej niż powiedziała, że chce ;) Aktualnie myśli że zarabiam "tylko" 2x więcej od niej ;) Nie wyprowadzam jej z błędu ;););) 

 

Oczywiście co się nasłuchałem po drodze że:

- źle jej doradziłem

- chujowe kursy jej wybrałem

- wywaliła kasę w błoto przezemnie i nic z tego nie ma

- że wraca do PL bo nie ma co tu robić a to wszystko nie ma sensu

- nawet jak ją zaproszą na rozmowę to się nie dogada bo język (bitch please...)

 

Po tym jak ją przyjęli:

- to wszystko jej zasługa

- ona wymyśliła kursy doszkalające

- ona wpadła na pomysł swojego portfolio

- ona zrobiła zajebiste CV

- ona znakomicie przebrnęła rozmowę kwalifikacyjną 

- wszyscy znajomi musieli dowiedzieć się bezpośrednio od niej o jej success-story ;) (ani wzmianki o mnie)

 

Także tego ;) One tak po prostu mają ;) 

 

Teraz czekam z niecierpliwością by zobaczyć jak jej zacznie odbijać od nadmiaru kasy ;) 

Na razie jest luz bo spłaca mnie za loty i ostatnie wakacje + połowa rachunków ale zaraz spłaci co wisi i się zacznie, tylko czekam ;) 


A no i na pewno w owym korpo "lepsze" gałązki też będą :D Pożyjemy zobaczymy ;) 

 

Pozostaje mi liczyć, że jestem wystarczająco zimnokrwistym chujem by "bała" się odejść :D 

  • Like 8
  • Dzięki 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Mocny z Ciebie koleś Nieidealny świecie!

Ja natomiast swoje decyzje matrymonialne podjąłem zanim poznałem Radio Samiec i się dzięki niemu doszkoliłem. Moja żona zarabia teraz mniej ode mnie powiedzmy 2-3 razy. Po ślubie ("oczywiście konkordatowym") nastąpiły decyzje mieszkaniowe i rozrodcze. Trzeba było pomóc kobiecie z małym potomkiem, więc naturalnie przejąłem większość zobowiązań finansowych i zrobiło się klasyczne "co Twoje (mężowskie), to nasze, a co jej to..."

No, ale zajmowała się dziećmi, to zrozumiałe się wydawało. W międzyczasie większe mieszkanie, oczywiście raty na mnie. A w łóżku... no cóż...

 

No i słuchając porad Pana Marka i po przeczytaniu części jego książek zacząłem wprowadzać zmiany.

 

1. Budżet współdzielony- na wspólne sprawy i oszczędności składamy się po równo plus ja trochę więcej, bo więcej pracuje i takie tam...

2. Zlikwidowanie pojęcia wspólnego konta.

3. I najtrudniejsze- przekonanie małżonki, że rodzielność majątkowa to dobry pomysł! No, ale mi się udało!!! A można zrobić to bez podziału dotychczasowego majątku po niewielkich kosztach- kilkaset złotych. Ja zrobiłem to w momencie sprzedaży mieszkania.  A majątek podzielił się sam :)

 

Jakość życie i po- życia ;) kilka levelów do góry... I jakie poczucie wolności!!! A jakby znalazła lepszą gałąź, no cóź... nic nie może mi zabrać.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 30.07.2018 o 19:05, Paterialista napisał:

U mnie w małżeństwie dałem sobie spokój z rozliczaniem 50/50, bo:

1) trzeba było każdy wydatek z osobna rozliczać. allbo zbierać i zestawiać i się robił burdel (tzn. jak to kontrolowałem i robiłem rozliczenia i zestawienia ale kobieta nie dotrzymywała kroku),

2) kobieta nie ma głowy do tego i się irytowała,

3) kobieta wiedziała, że mam więcej od niej i się irytowała :) 

4) meżczyzna jest jednak postrzegany jako strona, która ma dawać bezpieczeństwo ekonomiczne i jakeiś bodźce dla kobiety, więc... kobieta się irytowała,

5) jak kobieta się irytowała, to ja już naprawdę wolę zarobić sobie w spokoju tą kasę i ją wydać i mieć dobry klimat w domu żeby tą kobieta się nie irytowała, niź być dumnym z rachunków i mieć rozpiździel w domu. W kwasach domowych nie mam weny ani kreatywności potrzebnej do zarabiania.

 

 

No to kolego poprostu dałeś się zdominować!! Po co rozliczać osobno. Karteczka: wyliczamy wspólny zakres finansowania, ile to mniej więcej kosztuje, dodajesz 20% na niepszewidziane. Potem dzielisz na pół i jest budżet współdzielony. Na to zakładasz wspólne konto i płacicie z wszystko kartami, żeby nikt nie podbierał. A ONA ma się irytować i walczyć!!! Najlepiej jak potrafi :D:D a ty ją poskramiać :D:D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 7/30/2018 at 11:33 AM, Kespert said:

Podsumowując fakty, ślub był, a intercyzy niet. Proszę, daj znać jak tylko Ci się uda doprowadzić do podpisania - jestem niezmiernie ciekaw jak Pani się zachowała u notariusza.

 

 

@trop, @Kespert

 

Sprawa dobiegła końca, a może nie... w każdym razie ROZDZIELNOŚĆ PODPISANA!!

 

Dosłownie 5 minut przed wejściem do gabinetu notariusza, siedząc w poczekalni, mojej Pani przypomniało się, że chciałaby podpisać umowę wariantową: jeśli przy rozwodzie zostanie udowodniona moja wina, to wracamy do wspólności i dzielimy fifty fifty. Oczywiście notariusz na nic takiego się nie zgodził, i prawdopodobnie żaden notariusz nie zgodzi się na żadne dopiski, bo mogłoby to prowadzić do manipulacji intercyzą. Trochę mi tym ciśnienie podniosła, ale tak to po za tym w trakcie sporządzania papieru było kulturalnie i bez panicznych ruchów. Pani notariuszka wspomniała o możliwości wyrównania dorobków, ale powiedzieliśmy że nie.

 

Jeśli myślicie że po wyjściu z kancelarii sprawa załatwiona i można schować papierek do szuflady, to prawdopodobnie się mylicie. Mojej Pani tryb MYŚLENIE włączył się z kilkugodzinnym opóźnieniem, nagle uznała to za niesprawiedliwe i chciała renegocjować a nawet rozwiązywać umowę (LOL). Dla kronikarskiego porządku przytoczę jej argumenty, może się komuś przydać jako materiał badawczy. Ostrzegam że logika może nie wystarczyć żeby się przed nimi obronić:

 

-Bo przeprowadziła się do mnie za granicę i przez to nie mogła "rozwijać kariery zawodowej"

-Bo gdyby zostałą w PL to już dawno zarabiałaby miljony monet

-Bo jak będziemy mieć dzieci to ona się im będzie bardziej poświęcać i będzie przez to mniej zarabiać

-Bo jak będę miał wyższe dochody to teraz będę za nią o wszystkim decydował

-Bo jak będę miał wyższy majątek to będzie uwięziona i nie będzie mnie mogła opuścić żeby nie obniżyć standardu życia

 

Dyskusja skończyła się klasycznym triple combo płacz-foch-cichedni. Kocham ciszę.

 

Żeby nie było że jestem s*wysynem, planuję się z nią dzielić zarobkami, ale chcę mieć kontrolę w razie rozwodu. I kontrolę nad własnością domu, bo zamierzam włożyć w niego wiele wysiłku i inwencji twórczej.

 

 

@Gr4nt Zgoda, to kobiety rodzą i ponoszą ryzyko a nie my. Jaki model finansów jest wg ciebie adekwatny w tym świetle? I jaki podział majątku w świetle ew. rozwodu?

 

@nieidealny świat Stary, nawet nie wiesz ile analogii.. z tą różnicą że ty ją chyba krócej trzymasz.. i nie macie obrączek... pozdrawiam i trzymam kciuki

Edytowane przez Tranquilizer
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 30.07.2018 o 19:05, Paterialista napisał:

4) meżczyzna jest jednak postrzegany jako strona, która ma dawać bezpieczeństwo ekonomiczne i jakeiś bodźce dla kobiety, więc... kobieta się irytowała,

Proponuję rzucić mimochodem w towarzystwie historię kolegi, który jest utrzymywany przez żonę/dziewczynę. Kolektywny interes tyle.

W dniu 30.07.2018 o 20:09, tytuschrypus napisał:

Nie wziąłbym też partnerki na tyle młodszej, by zarabiała tak że żyjąc ze mną nie może sobie na nic pozwolić, albo ja muszę to nabyć

Może się okazać,że wszystkie rozsądne opcje są 7-10 lat młodsze. Bierzesz to pod uwagę? Ja właśnie jestem w takiej sytuacji i obecnie zdecydowałem się na rozwój zawodowy a relację przesunąć w czasie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 30.07.2018 o 08:09, tytuschrypus napisał:

Ja już się w temacie wypowiadałem, ale powtórzę się - bo nie pojmuję, jak ludzie się mogą dobrać tak, żeby w ich zarobkach były aż takie dysproporcje. 

 

 

 

Well, to już wyjaśniam:

opcja a) poznali się w liceum czy na studiach i sie zakochali w sobie; dla niego praca jest ważna, bo takie wzorce wyniósł z domu, a dla niej ważne gniazdo i ciepło rodzinne;

opcja b) on ma trzydzieści pięć lat i ma ładnie rozwiniętą karierę, ona 25 lat i startuje;

opcja c) on zarabia pieniądze na poziomie nieosiągalnym dla ponadprzeciętnego Polaka/Polki; robi np. za czterdzieści tysięcy miesięcznie po podatku jako ekspert na zlecenie z Emiratów lub ma własną firmę, która zarabia dwa miliony rocznie.

Edytowane przez michau
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, michau napisał:

opcja a) poznali się w liceum czy na studiach i sie zakochali w sobie; dla niego praca jest ważna, bo takie wzorce wyniósł z domu, a dla niej ważne gniazdo i ciepło rodzinne;

Ja też już wyjaśniałem i do tego się odnosiłem, ale powtórzę - to znaczy, że coś poszło po drodze nie tak. A jeśli ktoś to akceptuje, to nie ma prawa mieć pretensji o przeżeranie kasy, pasożytowanie czy zdziwienie, że Pani odstaje poziomem.

 

6 minut temu, michau napisał:

opcja b) on ma trzydzieści pięć lat i ma ładnie rozwiniętą karierę, ona 25 lat i startuje;

Pani mająca tak ułatwiony start szybko tą karierę raczej zakończy, tak wskazuje praktyka. I również nie można mieć wtedy pretensji o pasożytowanie. Poza tym, o czym z taką Panią gadać, gdzie bywać itd. Gdzie jeździć na wakcje? Za startowanie w karierze jeszcze dodatkowego hajsu nie płacą.

 

8 minut temu, michau napisał:

opcja c) on zarabia pieniądze na poziomie nieosiągalnym dla ponadprzeciętnego Polaka/Polki; robi np. za czterdzieści tysięcy miesięcznie po podatku.

I czy nie jest logiczne, że wtedy poszukuje też wybijającej się pośród przeciętnych Polek? Niech ona zarabia chociaż te 10 koła. Inaczej to jest mezalians.

 

Podkreślam jeszcze raz - jeśli ktoś chce taki układ to oczywiście może, ale dysproporcja w zarobkach powoduje raczej same problemy. Chyba że problemem dla kogoś nie jest sponsorowanie Pani w zamian za jej inne walory. Dla mnie jest. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, michau napisał:

Miałbym zostawić żonę z dziećmi, bo zacząłem zarabiać pięć czy dziesięć razy więcej od niej?

Ależ dramatyczne stwierdzenie.

 

Nie, miałbyś sobie zrobić dziecko z osobą, która ma choć minimalnie do Ciebie zbliżone plany i ambicje, co będzie z pewnością widoczne w jej zarobkach, nawet jeśli będą niższe to będą wyższe niż innych kobiet.

Powtórzę się - jeśli chcesz mieć na utrzymaniu kogoś w zamian za obiadki, sprzątanko itd. to czemu nie - tylko narażasz się na problemy takie jak te, od których zaczął się ten temat. Proste. 

 

4 minuty temu, michau napisał:

Mamy inne podejścia i się one raczej nie zmienią. Cheers!

  • To prawda, ale przecież tylko sobie dyskutujemy. Bez różnic w poglądach żadne forum nie miałoby racji bytu. ?
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, michau napisał:

Grunt, aby nie dać małżonce przepalać małżonka zarobków. Mój znajomy przelewa pańci na życie stałą kwotę, w wysokości jej zarobków mniej więcej, i resztę oszczędza. Pańcia do oszczędności nie ma dostępu.

To kwestia podejścia. Dla Ciebie grunt, a dla mnie mieć pomoc domową i utrzymankę, której wypłacam kieszonkowe to delikatnie mówiąc dziecinada, nie związek. Po co mi taka baba? Serio chyba tylko jako surogatka i sprzątaczka matka dziecka.

Edytowane przez tytuschrypus
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

52 minuty temu, tytuschrypus napisał:

I czy nie jest logiczne, że wtedy poszukuje też wybijającej się pośród przeciętnych Polek? Niech ona zarabia chociaż te 10 koła. Inaczej to jest mezalians.

Mezalians? Nie wydaje mi się. Rzeczywistość. Naprawdę można wystartować X lat wcześniej z podobnego poziomu zarobków, a potem Pana i Panią dzieli przepaść.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Obliteraror napisał:

Naprawdę można wystartować X lat wcześniej z podobnego poziomu zarobków, a potem Pana i Panią dzieli przepaść.

Z mojego doświadczenia wynika, że jeśli znajdzie się odpowiednią partnerkę, to i ona zarabia więcej niż przeciętna jej koleżanka. A jeśli się na takie coś pozwala, to nie można mieć potem pretensji ani żalić się na sytuacje jak w tym temacie, takie jest moje zdanie. 

 

Bo to oznacza, że wybraliśmy sobie partnerkę, której jest z grubsza wszystko jedno ile zarabia, bo oczywiście jej facet zarabia. Ja nie chcę być z taką kobietą, ale jeśli ktoś chce - jego sprawa, jego priorytety i nie krytykuję. Krytykuję dziwienie się potem, że laska "przejada hajs" albo ją trzeba sponsorować i pochodne. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.