Skocz do zawartości

Zabrałem szanse kobiecie na lepsze życie


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć,

 

Stuknęła mi pół roku temu 40tka - tej jakoś mocno nie przeżyłem - niedawno stuknęła mojej partnerce i nie mogę się z tego pozbierać.

Poczytałem sobie redpilsów oraz to forum i uwtierdziło mnie w moich przekonaniach i obserwacji z wielu lat życia - szkoda, że nie jest to wiedza popularyzowana wiele osób mogłoby mieć więcej szczęścia w życiu - zarówno kobiet jak i facetów.

 

Wpis będzie długi...

 

Piszę tutaj aby się wygadać.

Jestem z moją partnerką od ponad 12 lat - bez ślubu - nie było mocnych nacisków z jej strony. Ja zawsze jej tłumaczyłem, że ślub to tylko wtedy kiedy będą dzieci. A tej jak będziemy gotowi.

Związałem się z nią po okresie kiedy boleśnie przeżyłem rozstanie z pierwszą dziewczyna z którą byłem w związku i która mi się podobała. Miałem wtedy 25 lat. Wcześniej nie byłem z żadną dziewczyną. Wcześniejsze doświadczenia to jedynie ONS, krótkie FFS oraz raz u DIVy. Za każdym razem miałem ogromnego kaca moralnego.

 

Jestem ekstrawertykiem i nie mam problemu z zapoznawaniem się z ludźmi, czy też kontaktu z kobietami.

Z perspektywy czasu widzę, że w młodości wpływ na moje zachowanie miało moje wychowanie oraz moi rodzicie. Zostało mi wpojone, że kobiety trzeba szanować itd. Czyli do bycia białym rycerzem/beta providerem. W relacjach z dziewczynami z tego tytułu wpadałem w większości na orbitera - bo do FriendZone nie było szans ze względu na brak deklaracji z mojej strony  :).

Miałem spore grono koleżanek do których nie miałem, żadnych zamiarów a jedynie traktowałem jak koleżanki - niektóre z nich same się pytały czy nie chcę czegoś od nich bo nie widziały na czym stoją i jeżeli tak to one byłyby chętne - często po alko.

Kilak razy zdarzyło mi się na domówce, że dziewczyny same wchodziły mi do łóżka - ponieważ byłem na "orbicie" czekając na swoją romantyczną chwilę mówiłem, że nic z tego nie wyjdzie - chyba wtedy dostałem łatkę homoseksualisty na mieście.

 

W ciągu życia podobało mi się 5 dziewczyn - do reszty nie czułem aż takich uniesień. Z trzema byłem na "orbicie" - a poznałem je przed 23. Potem nie miałem już takich zauroczeń. Te trzy mi najbardziej zaszły w pamieć.

Strasznie przeżywałem, to jak owe dziewczyny zaczynały chodzić z innymi facetami i wchodziły w długie związki z nimi.

 

ONSy miałem na wakacjach (studia), wyjazdach służbowych, czy konferencjach (tutaj Panie miały związki o czym dowiadywałem się później). Wszystkie bardzo fajne z urody - ale nie miały tego czegoś.

 

Jak wcześniej wspomniałem, miałem krótki związek z dziewczyną którą poznałem w pracy - a która mi się podobała. Na jednej z imprez firmowych wylądowaliśmy u niej - potem kilka miesięcy miło spędzonego czasu i rozstanie z mojej winy. Zapomniałem się zabezpieczyć i tak jakoś wyszło - troche spanikowałem i się obraziła. Wyjechała na wakacje i się nie odzywała - jak wróciłem spieprzyłem i powiedziałem, że to już koniec.

 

Strasznie to przeżyłem i na dwa lata zamknąlem. Koledzy mnie wyciągali na imprezy, mówili aby czerpać z życia i bałamucić dziewczny. Z teog wychdzoiły te pseudo dwa pierwsze - trzeciego nie byłem w stanie zrobić.

 

I w takim stanie spotkałem moją partnerkę - w moim wieku. Mieliśmy około 27-28 lat.

Stwierdziłem, że pora coś ze sobą zrobić i w końcu się zwiazać by chociaż nabrać obycia z kobietami - a jak coś z tego wyjdzie to też będzie OK.

Dziewczyna miała spore problemy - kieska praca, (ja byłem na wroście bo zaczałem być widziany jako ekspert - ale kasy jeszcze malo), niska samoocenia.

Nie czułem do niej pociągu fizycznego, miała dobrą figurę, super jędrny biust (ten był w moim type). Sama inicjowała seks - nie musiałem namawiać. Często wpadała w załamania ze względu na brak kariery itd, że koleżanki to i tamto. Parcia na ślub nie było - bo żadne z naszych znajomych nie było w takich relacjach jeszcze długo (takie pokolenie)

W ciągu trzech miesięcy zamiekszaliśmy razem - tutaj miałem sprzeci z mojej strony ale szybko mnie przekonała.

 

Po każdej takiej załamce był brak seksu na jakiś czas - jako, że mnie super nie pociągała to nie widziałem w tym problemu.

Dwa razy chciała się ze mną rozstać czym uderzyła w moje Ego, strach przed samotnością i rycerza - i nie pozwoliłem na to (do dzisiaj tego żałuję).

 

Finalnie był to bardziej związek z rozsądku bez żadnej chemii (dzisiaj widzę, że nie miała jej do mnie - bo nawet nie wiedziałęm jak to odczytać - brak doświadczenia)

 

W ciągu dwóch lat wyprostowała sie, znalazła lepszą pracę itd. Ja też wspinałem się na szczebelkach i zarabiałem coraz lepiej.

Seks był bardzo, rzadki mi się nie chciało inicjować - był wtedy kiedy ona chciała.

Narzekała, że nie potrafię zrobić gry wstępnej rozpalić ognia itd.

Raz się popłakała podczas seksu - wtedy przestałem z nią go uprawiać.

 

W międzyczasie spotykałem sie z duża masą znajomych w tym, z jedną z dziewczyn na których byłem orbicie (zakończyła związek w którym była, a koleś jej nie chciał jej bzykac)

Na jednej z imprez pogadaliśmy sobie powspominaliśmy i wylądowaliśmy u niej. Szybki seks, sporo wybigasów - potem jej wyrzuty, że to było po alko itd. potem jeszcze kilka przytulanek. No jak nastolatek.

Był mały feler - nie smakowała mi.

Spieprzyłem to - bo nie byłem w stanie sie rozstać ze swoją partnerką. 

 

Dwa miesiące później spotkałem drugą z dziewczyn których byłem zauroczony z dzieciństwa a na której orbicie przebywałem krótka i z którą nie miałem kontaktu bo rodzice wysłali ja za granicę.

Spotkaliśmy się na imprezie u kolegi który miał brać slub. 

 

Takich imprezek było kilka i niechcący wylądowaliśmy w łóżku. Nie było jakiś super wygibasów czy czegoś takiej - ot zwykły seks - ale był to najlepszy seks w życiu.

Rano miała wyrzuty sumienia i wyrzuciła mnie za drzwi nad ranem bo jej chłopak miał wrócić. Nie odbierała telefonów i napisała, że to była pomyłka.

 

Po raz pierwszy postanowiłem rozstać się ze swoją partnerką dziewczyną - źle się czułem że ją zdradzam, jednocześnie miałem do siebie żal, że zabrałem jej 5 lat życia.

Nie mogła tego przyjąć do wiadomości, wyprosiła mnie aby ze względu na chorobę jej rodziców nie rozstawiali się tak nagle. I żebyśmy udawali, że jesteśmy razem (wtedy mieszkaliśmy oddzielnie ze względu na to żę zmieniłem pracę i musiałem sie przeprowadzić - ona miała potem przeprowadzić sie do mnie)

 

Pół roku później spotkałem Panią z cudownego seksu potem na ślubie - rozstała się z facetem. Ja byłem wtedy na ślubie z moją "eks" Partnerką. Szybko z niego uciekła.

 

Ponieważ z partnerka mieliśmy cały czas dobrą relację i zaczęła się inaczej zachowywać jakoś naciągnęła mnie na seks. Potem kolejny i regularny. Nie potrafiłem jej odmówić. Chociaż chemii nie było - jedynie seks - jak ze wszystkimi kobietami które miałem poza tą jedną.

 

Przez dwa lata był regularny seks w weekendy inicjowany najczęściej przez nią - dziwiła się dlaczego wcześniej się jej tak nie podobałem. Problem widzialem ze swojej strony - nie byłem zaangażowany.

Ona to potem wyczuwała, i rutynowy seks stopniowo zanikał - nie oponowałem.

 

 

Partnerka przyzwyczaiła się do wypuszczania mnie na miasto - bo od dawna chodziłem na spotkania ze znajomymi (raczej nie wiedziała, że mam kogoś na boku) - była zapracowana.

 

W międzyczasie wpadł mi zadbana 38 na FF - bardzo dobre umiejętności - miło spędzony czas - no podbiło to moje ego.

Po dwóch latach znów spotkałem na jednej imprez dziewczynę o której pisałem. Po kilku głębszych pytała się czemu nie naciskałem itd odpowiedziałem, zgodnie z prawdą że nie odbierała telefonów.

No i znów seks - takie samo uczucie jak wcześniej. I ten jej wzrok patrzący na mnie.

Dziewczyna miała wtedy problemy w pracy i emocjonalne (32 na karku).

Nieregularnie mnie wyciągała - strasznie miałem doła po tym, że zdradzam partnerkę i rzadko się z nią spotykałem. W tym samym czasie zmarł jej tata co mocno przeżyła.

 

Potem przestaliśmy uprawiać seks - on poszła na terapię bo nadużywala alkoholu.

 

Dwa lata temu oznajmiłem, partnerce że musimy sie rozstać i że nic z tego nie będzie. Daliśmy sobie rok na to aby mogła sie wyprowadzać. Chciała kupić nowe mieszkanie z oszczędności i długo go szukała.

Minęły te lata i ona cały czas szuka...

Ja nie potrafię jej wyrzucić - jest to naprawdę bardzo dobra dziewczyna - bardzo żałuję że nie zrobiłem jej dziecka bo teraz praktycznie nie będzie mieć szans na takowe a chciałaby jej mieć.

 

Teraz mam 40 lat, partnerka 40 lat - kobieta o której nie mogę zapomnieć i cały czas jestem z nią w kontakcie ma 35. Jest po terapii, wygląd już nie ten, samotna, dobrze prosperująca mająca własną firmę i pracowników. O dziwo cały czas mi się podoba.

 

Jak widać po powyższym pojechałem schematem kobiety - bardzo niedojrzale. 

 

Moje wnioski:

Tak więc Panowie - z perspektywy czasu wg mnie związek bez chemii nie ma sensu.

Nie warto w coś takiego wchodzić - o ile nie mieliście kiedyś burzliwego związku i się nie wyszaleliście - tak by być odpornym na tego typu sytuacje

Trzeba za jak najmłodszych lat obyć się z kobietami by nie stracić młodości - czyli pewność siebie i parcie na nie tak jak tutaj jest w wielu wątkach opisane. To ich nie obraża - wręcz przeciwnie tego właśnie oczekują.

 

P.S.

Zapewnę coś jeszcze dopiszę.

 

 

 

 

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oboje straciliście na siebie czas. Będąc z nią jedyne na co mogłeś sobie pozwolić to romanse (czego nie popieram), może niejedna bardziej wartościową relacja przeszła bokiem.

 

Dodam coś od siebie. 

Nie oszukiwać kobiety wizją ślubu i dzieci jeśli tego nie chcemy. Bądźmy uczciwi i nie krzywdźmy drugiej osoby.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Still napisał:

Krótko i na temat! Nie zgodzę się z tym, że zabrałes kobiecie szansę na lepsze życie

Pozwolę sobie na uwagę - Twoja niekonsekwentna i podwójna moralność przejawiająca się  w różnych tematach mnie zadziwia. Masz poglądy mocno wykrzywione przez mizoginię, co objawia się często tzw. filozofią Kalego. 

 

Idąc Twoim tokiem myślenia, to nie mamy prawa mieć pretensji do żadnej kobiety za to co robiła - czyż nie mamy swojego mózgu i nie wiedzieliśmy, w co się pchamy? 

 

Facet tutaj być może, prawdopodobnie uczciwą kobietę walił w rogi (kobiecie można dorobić rogi? Hmm) X lat, a Ty się nawet nie zająkniesz, drogi moralisto z innych tematów. Makabra. 

 

Dla mnie autor wątku @Thranto mentalnie kobieta i nie widzę szansy na poprawę. Zero kręgosłupa moralnego i jaj, nawet odrobinki. Dramat. 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.06.2018 o 11:56, Thran napisał:

ONSy miałem na wakacjach (studia), wyjazdach służbowych, czy konferencjach (tutaj Panie miały związki o czym dowiadywałem się później).

Ale...

Ale że one były w związkach, a Ty je tentego???

I że "nie wiedziałeś"?
TO KŁAMSTWO!!!! Kobietki nie kłamią!! One mają taki wewnętrzny program, który - gdyby skłamały - to je ZABIJE!!!
Tak mówią.

Zatem - to przecież TWOJA WINA!!!
Ty żeś zbałamucił kobietę innemu facetowi!!!
Ona niewinna!!!!

 

 

(w tle kwik śmiechu mego...)

 

 

W dniu 9.06.2018 o 11:56, Thran napisał:

miałem do siebie żal, że zabrałem jej 5 lat życia.

 

Gdyby pani poczuła w moczu, że nie rokujesz i sama może sobie lepiej życie ogarnąć, a przy tobie je "traci" i "marnuje" i "wpędza się w lata", to wyprowadziłaby się od Ciebie w...

Hmm...

Niech pomyślę...
Kwadrans?
Jak dobrze zasiedziana to może w pół godziny.

 

"Miś, jesteś dla mnie za dobry!"
"Miś, muszę to przemyśleć!!"
"Miś, ja się duszę!!!"

 

Heheh, JPRDL...

Dobra, nie śmieję się.
Sam też tak kiedyś myślałem.

Nawet była-niedoszła-teściowa tak mi powiedziała. Że "jej córeczkę w lata wpędzam".

Jak co do czego przyszło - odprawiony zostałem z dnia na dzień, a mój następca OFICJALNIE wprowadził się dzień później. Nieoficjalnie - posuwał ją z miesiąc albo i lepiej.

 

"No zakochałam się!".

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.