Skocz do zawartości

Wsiadam w windę do nieba..


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć, rocznik 89, mam 28 lat. Równo za tydzień biorę ślub.

 

Kobiety nie ma w domu, więc mam czas na retrospekcję. Łatwiej mi będzie jak spiszę swoje refleksje, może ktoś z was zechce skomentować.

 

Wychowałem się dwubiegunowym środowisku. Z jednej strony rodzina zdominowana przez silne kobiety: mama, dwie babcie mocno ingerujące w wychowanie mnie i moich braci. Tata w cieniu, pracował ciężko, po pracy oglądał tv i jarał szlugi. Nic do zarzucenia po za wycofaniem, ale bez szału. Nie żyje od kiedy mam 25 lat.

 

Z drugiej strony podwórko, bez dziewczyn, sami koledzy, wszyscy dużo starsi. Silne osobowości i autorytety. Z tego powodu pierwsze inicjacje (pierwsze fajki, alko, świerszczyki) miałem wcześnie, bo ok. 6-8 roku życia.

 

Całą podstawówkę i gimnazjum byłem mega wstydliwy wobec dziewczyn. Miałem różne kompleksy: nadwaga, kaczkowaty krok, opóźnione dojrzewanie. Teraz to przeszłość, ale wtedy się przejmowałem. Niskie poczucie wartości jest osią wokół kręci się moje całe życie do dzisiaj. Gdzieś na przełomie liceum i studiów dużo się poprawiło. Dojrzewanie w końcu nadeszło, a nadwagę i dziwny krok zwalczyłem za pomocą sportów, głównie biegów długich. Zacząłem odzywać się do dziewczyn! Pierwsze całowanie z języczkiem miałem dopiero w klasie maturalnej, a seks na 3 roku studiów. Nie mogłem się przełamać, więc poszedłem do pani za pieniądze. Seks był średni, ale mentalnie dużo mi to pomogło: zacząłem atakować do dziewczyn wiedząc o co gramy. 

 

Nie, to nie jest historia, w której jak za dotknięciem magicznej różdżki zacząłem bzykać dziewiątki. Zdobywałem doświadczenie, zacząłem stopniowo budować grono koleżanek, bliższych, dalszych, mniej lub bardziej intymnych. Kumpli wyraźnie na studiach olałem, pomimo studiów na polibudzie nie mam z tego okresu żadnych męskich przyjaciół (sic!). Z koleżankami byłem typowym podporządkowanym rycerzykiem: byłem tym kim chciały: chciały kolegi od pomocy na studiach, to go miały, chciały się wyżalić to się żaliły, chciały seksu, to łaskawie służyłem. Związek/seks proponowałem tylko kiedy miałem 90% pewności że będzie zgoda. W związkach byłem tłem, taki partner który nie okazuje swoich potrzeb jest męczący, dlatego związki się prędzej czy później się sypały. Wtedy nie rozumiałem dlaczego jestem porzucany. Straciłem cierpliwość i zmieniłem taktykę. Miałęm 23 lata i zapragnąłem trwałego związku. Szukałem dziewczyny dla której będę chłopakiem z wyższej ligi i będzie we mnie wpatrzona jak w obrazek. Taka która uwierzy że trafiło się ślepej kurze ziarenko i jak to spierdoli to nie ma zmiłuj, idzie do rosołu. Noi się trafiło dziewczę, powiedzmy Beata, lat 19, ze wsi, zaczynające studia w dużym mieście. Psychologicznie spore problemy z rodzicami i z ojcem indywidualnie. Mózg sprany przez bajki o księżniczkach z disneja i komedie romantyczne.  Mimo to trzymała kontakt z rzeczywistością. Ciało całkiem spoko (7-8), twarz już dużo gorzej (4-5). Pierwszy rok był super, jak z bajki. Zamieszkaliśmy ze sobą. Czułem że mam kontrolę nad sytuacją. Beata była pochłonięta wizją zbudowania prawdziwej rodziny (takiej jakiej nie doświadczyła w dzieciństwie). Czuła nieuchronność zdarzeń. Ja chłodno kalkulowałem. Planowałem sobie dać 2 lata na decyzję czy to ta jedyna czy nie. Jeśli się nie zdecyduję, to trzeba dziewczynę zostawić i nie mącić jej dłużej w głowie. Minął rok, decyzja wciąż nie zapadła, było mi dobrze, ale nie czułem impulsu żęby się deklarować na całe życie.

 

Impuls przyszedł jak grom z jasnego nieba, tyle że w drugą stronę. Po sesji egzaminacyjnej pojechałem w góry. Chciałem odpocząć w samotności, ale żeby pozostawić niepewność nie powiedziałem jej z kim jadę. Potraktowała to jako przesłankę do zdrady i żeby nie być gorsza też pojechała sama w góry ...i wzieła w japę od pierwszego lepszego kolesia poznanego na szlaku. Tak, byłem bardzo w szoku, o wszystkim dowiedziałem się z... pamiętnika w którym ta kretynka to opisała. Zareagowałem profesjonalnie, dałem sobie 3 tygodnie przygotowania. Traktowałem ją jak księżniczkę. To były jej najlepsze 3 tygodnie związku. W tym czasie, jak mi później powiedziała, doznała olśnienia i utwierdziła się w przekonaniu że jestem idealnym partnerem na życie. Tyle że ja miałem inne plany. Zadałem jej niewinne pytanie czy kiedykolwiek mnie zdradziła. Ta nie komplikowała sytuacji i się przyznała. Zwyzywałem ją od k*, zszarżowałem bez pardonu na jej ego, zgruchotałem ją doszczętnie.

 

To był burzliwy okres w moim życiu. W ciągu 2 miesięcy skończyłem magisterkę, studia, przeprowadziłem się 2 razy, znalazłem pracę na drugim końcu Polski, czyli twardy reset i początek nowego życia. Czułem się świetnie, mega ciekawa i dochodowa praca pochłaniała mnie bez reszty, w bieganiu biłem życiówki na wszelkich dystansach, nagle małpiszony z przeszłości, które trzymały mnie wiecznie na orbicie zaczeły się częściej odzywać.

U niej było dużo gorzej. Miałem wieści od znajomych, no i ona pisała do mnie listy, maile. Pojawiła się w środku zimy pod oknem domu moich rodziców, bo myślała że ja tam pomieszkuję. Ja zero kontaktu do niej.

Jednak wystarczył jeden moment słabości. Pozwoliłem jej się ze mną zobaczyć. Poszło szybko: wsiadła w pociąg, przejechała 500km przez Polskę, w nocy byliśmy już w tym samym łóżku.

 

Związek na odległość mi odpowiadał. Ustaliliśmy karne zasady. M. in. miała prosić o zgodę na każde wyjście wieczorne, zdawać raporty w trakcie i po powrocie. Wiem, to było dziecinne.

Przyszedł czas że moja wolna dusza się obudziła. Po 2 latach rzuciłem dobrą pracę. Podjełem decyzję o wspólnej podróży rowerowej do Am. Południowej na pół roku. Czułem się wolny jak ptak. Droga, obca kultura, dzika przyroda, żadnych obowiązków. Tylko ten kapiszon, który cały czas poucza, pogania przy składaniu namiotu, a na trasie trzeba na nią czekać bo w nogach nie ma pary. Noi olśniło mnie. Zauważyłem że jestem w związku z klonem mojej rodzonej matki. tylko 30 lat młodszym. Ten sam schemat podporządkowania, nie artykułowanych roszczeń i oczekiwań, jednostronna narracja związku. Noi uznałem że jeśli się teraz nie wyzwolę, to całe moje życie będzie takie. No to sruu, ku przygodzie. Zostawiłem ją w jakimś małym miasteczku w Peru, po długiej rozmowie. Proponowałem wspólną podróż bez związku, ale na szczęście się nie zgodziła. Zaczął się nowy etap podróży, jakże inny, świeży, pełen przygód, refleksji, nowych znajomości, poważnych przyjaźni, śmiechu i beztroski. To było jak odrealniona bajka. A powrót do rzeczywistości był ciężki. Po powrocie do Europy, praca znalazła mnie szybciej niż planowałem. Oferta z zagranicy, grzech było odmówić.

 

To był szalony okres. Moje poczucie własnej wartości sięgało sufitu. Startowałem do lasek bez planu i przygotowania. To było ledwie pół roku a naruchałem się jak nigdy. Twórcy Tindera powinni dostać Nobla. Polki w Polsce, norweżki na miejscu, jakieś inne nacje też się trafiły. Zawsze ten sam schemat: Traktowałem każdą dziewczynę jak księżniczkę, a zaraz po tym jak dała się przekonać do seksu, obrót 180 st. Po przeważnie dość żwawym i brutalnym seksie, nabierałem obrzydzenia do siebie, do niej. Potrafiłem wysłać lasce smsa że to koniec, 20 minut po wyjściu z łóżka. Moje ego świrowało wtedy, każda kolejna laska je wzmacniała. W końcu nadszedł kac. Uznałem że takie bujanie się od jednej dziewczyny do drugiej nie ma sensu, jeśli mam budować solidną osobowość muszę ją oprzeć na jednej partnerce. Tu, teraz, natychmiast. A jak nie ma czasu, to trzeba wrócić do starego projektu a nie eksperymentować z nowymi laskami. No i w ten sposób Beata pojawiła się w Norwegii. Czas przyspiesza w najważniejszych momentach życia i ja po prostu nie ogarniam.

 

I tak dobrnęliśmy do teraźniejszości. Beatka miała ciężki wypadek rok temu. Jej pobyt w szpital scementował nasz związek. Oświadczyłem się niedługo potem. Mi ślub niepotrzebny, ale jej zależało, bo lata lecą. Mały ślub, bez kościółka, bez biesiady i tandety. Intercyzy nie ma bo.. nie ogarnąłem w czas. Chyba boję się o przyszłość.

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Tranquilizer napisał:

Jednak wystarczył jeden moment słabości. Pozwoliłem jej się ze mną zobaczyć. Poszło szybko: wsiadła w pociąg, przejechała 500km przez Polskę, w nocy byliśmy już w tym samym łóżku.

To pierwszy raz. 

 

2 godziny temu, Tranquilizer napisał:

No i w ten sposób Beata pojawiła się w Norwegii. Czas przyspiesza w najważniejszych momentach życia i ja po prostu nie ogarniam.

To drugi raz. 

 

2 godziny temu, Tranquilizer napisał:

tak dobrnęliśmy do teraźniejszości. Beatka miała ciężki wypadek rok temu. Jej pobyt w szpital scementował nasz związek. Oświadczyłem się niedługo potem.

To trzeci. Nie widzisz tego? Kiedy ona chce to Ciebie ma. Wystarczy, że się pojawi. I obawiam się, że tak będzie zawsze kiedy przegnie palę lub pujdzie na bok. Ty ją przygarniesz. Sama zdrada już powinna Ci zaswiecić lampkę w głowie. 

2 godziny temu, Tranquilizer napisał:

.i wzieła w japę od pierwszego lepszego kolesia poznanego na szlaku.

Nie zdziwił bym się jak za parę lat, weźmie w jape, godzinę po poznaniu kolesia na baletach. Raz poszła na bok, nie będzie miała skrupułów drugi, trzeci, bo miś wybaczy. 

 

2 godziny temu, Tranquilizer napisał:

. Mi ślub niepotrzebny

Doprawdy? A na huj się oswiadczales? 

 

2 godziny temu, Tranquilizer napisał:

ale jej zależało, bo lata lecą.

Widać kto trzyma lejcę związku.... A dobry miś się zgodził. 

 

2 godziny temu, Tranquilizer napisał:

Intercyzy nie ma bo.. nie ogarnąłem w czas. Chyba boję się o przyszłość

Zawsze jest czas na intercyze. Masz tydzien. Powiedz albo intercyza albo ślubu nie ma. Weselicha, nie ma więc kosztów nie poniesiesz.... A przy okazji zobaczysz wielka miłość lubej. Jak zareaguje. 

Przypominasz mi siebie z przed 10lat. Za kawalera mialem koło 30 panien. Liczyłem, taki nawyk. Wyszalalem się i chciałem związku, małżeństwa. Moja prawie ex, nie bardzo się wyszalała. Byłem jej drugim facetem. Teraz zapragnela szaleć. Rozwód w tle. Boję się, że u ciebie będzie podobnie. Masz swoje życie własnych rękach. Od ciebie zależy jak teraz postapisz. Boję się, że pojawisz się tu za parę lat z tematem, zonka poszła na bok.... Bracia ratujcie. 

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taka romantyczna ta historia, niemal się wzruszyłem - niemal. :D   Temat śmierdzi trollem, ostatnio wysyp "nowych" uszyszkodników którzy ledwo założą konto a walą elaborat skłaniający się do jednego - że my tu na forum nie mamy racji i że jednak białe jest czarne a czarne białe :D 

Edytowane przez lxdead
  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, lxdead napisał:

Temat śmierdzi trollem, ostatnio wysyp "nowych" uszyszkodników którzy ledwo założą konto a walą elaborat skłaniający się do jednego - że my tu na forum nie mamy racji i że jednak białe jest czarne a czarne białe :D

Bardzo możliwe że masz rację, ale jakiś tam kredyt zaufania daję na starcie. Co mi tam, jeśli trolluje to niech sobie żyje w zgodzie z własnym sumieniem. A może komuś uda się pomóc. 

 

Jednak @Tranquilizer to nie ten przypadek, ponieważ z całą odpowiedzialnością stwierdzam, że on naszej pomocy nie chce i nie potrzebuje. Dla tego napiszę tylko tyle:

 

Twoja historia jedzie schematami znanymi nam tu na forum po całości. Wyjaśnię, jak to się dzieje: Pani dawała dupki na boku i będzie dawać, prawdopodobnie w każdej z tych waszych przerw dawała - tylko zegar biologiczny jej bije i potrzebuje jakiegoś misia providera, z którym bezpiecznie zakończy czas swojego dawania dupki i ustatkuje się. Tak myśli ona, ale ja już wiem że ona jest w błędzie ponieważ kurewstwo nie ma wieku, to stan umysłu. 

 

W Twojej głowie Ty jej szlachetnie wybaczyłeś i dałeś szansę, a ona w swojej głowie uważa Cię za frajera, w dodatku niekonsekwentnego i do urobienia. Po prostu o kolejnych zdradach już się ewentualnie nie dowiesz. A Ty tak naprawdę chcesz tego ślubu bo liczysz, że ją tym mentalnie przekonasz na zawsze i dupki nie będzie dawała. Ale ślub to tylko papierek. Jeśli już ma jakąś moc faktyczną, to zmienia w misia albo większego misia - nigdy odwrotnie, w alfę. 

 

Nie pytaj skąd to wiem. Nie, to nie ja ją wtedy przeleciałem. 

 

 

  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wszystkim którzy przebrnęli przez mój pierwszy post.

 

Postaram się przedstawić mój tok myślenia. Może ktoś wyłapie braki w logice.

 

@lxdead, a co czyni mnie trollem? Kurczę, piszę tu o naprwadę bardzo osobistych rzeczach, o wielu faktach tu opisanych nie wie nikt po za wami. "Wy tu na forum" to jakaś jedna spójna materia, bez żadnych różnic światopoglądowych? Właśnie chcę do niej dołączyć, ale zakładam że to jest miejsce do różnic i dyskusji.

 

@Still,

ad.1, ad.2, ad.3 Kiedy właśnie było odwrotnie: to ja decydowałem kiedy mamy się zejść, ja nawiązywałem z nią kontakt w konkretnym celu: odbudowy związku w który wierzę.

 

ad.4 Oczywiście że zdrada zapaliła czerwoną lampkę. Oczywiście że może zdradzić w przyszłości. Uważam że tak się nie stanie ponieważ:

przyznała się, więc, uczciwość w związku stanowi dla niej jakąś wartość.

po zdradzie mocno się wycierpiała. O ile będzie pamiętać to cierpienie, to zrobi wszystko go uniknąć.

przeszła psychoterapię podczas której uporządkowała sobie priorytety i poznała przyczynę swoich zachowań.

 

Chyba za bardzo chciałem siebie wybielić wczoraj, bo istotnym faktem jest że ja też się kurwiłem. 3 razy, z różnymi laskami i w różnych momentach związku. Trochę trudniej rzucić kamieniem, czyż nie?

 

ad.5, ad.6, ad.7  (tu mi się pewnie od was dostanie, ale ch*, spróbuję wytłumaczyć). Podobnie jak większość tutaj, nie wierzę w sens formalizowania związku. Dla żadnej ze stron nie jest to gwarancja stałości uczuć drugiej strony. Dla niej to od zawsze było ważne, chciała mieć welon i obrączki. I uważam że na nie zasłużyła. Uważam że jak się jest w związku to trzeba spełniać zarówno swoje potrzeby jak i te drugiej strony i czasami iść na kompromis. Od kiedy jesteśmy razem (łącznie 6 lat z przerwami) to ja decyduję co robimy, gdzie mieszkamy. Tu w Norwegii czuję się bardzo dobrze, dla niej to trochę wegetacja, bo nie ma znajomych, życia i pracuje poza swoim zawodem. To ja zdecydowałem kiedy będzie ślub i pierwsze dziecko. Od początku nie zaprzeczałem że będzie ślub, no to teraz trzeba tego dotrzymać.

 

jeszcze ad.7 Intercyza faktycznie powinna być. mieliśmy to ustalone, ona się zgodziła. Po prostu o tym zapomniałem, będąc po za Polską nie da się tego załatwić. Muszę sobie dać dedlajn żeby to dopiąić, jeśli tego nie zrobię to jestem dupa, możecie mnie sprawdzić. Trochę mnie to uspokaja że finansowo wnosimy podobną wartość: ja zarabiam więcej, ale ona dostała sporo hajsu od rodziny. Ona jest bardzo tania w utrzymaniu, nie wydaje nic na siebie, wszystkie finanse mamy jawne. Ja mam różne hobby które kosztują dużo.

 

@tytuschrypus co w tym złego że miała seks kiedy mieliśmy przerwę? to chyba fair. Wierzę że puszczalstwo to nie jest stan umysłu, ludzie mają prawo popełnić błąd, wyciągnąć wnioski i nie popełniać ich w przyszłości. Jak będzie w tym przypadku, zobaczymy -jeśli się pomyliłem, na pewno napiszę o tym na forum.. :)

 

Dotykasz bardzo ważnej kwestii: ustatkowania. Wydaje mi się że z biegiem lat libido u facetów nieuchronnie spada. Widzę to po sobie, a mam 28 lat. Wchodzę w małżeństwo bo zakładam, że lepiej już nie będzie i do moich potrzeb wystarczy mi żona.

 

U kobiet to chyba jest odwrotnie, u nich libido jest stałe, albo nawet nieco rośnie 30-40 wieku (te słynne mamuśki opisywane tu na forum :)).

 

Boję się żemoje libido nie zgaśnie tak szybko i będę się strasznie męczył w mono. Boję się że nie znajdziemy żadnego kompromisu, nie wytrzymam, pójdę bokiem i zostanie to wykorzystane przeciwko mnie podczas rozwodu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

35 minut temu, Tranquilizer napisał:

co w tym złego że miała seks kiedy mieliśmy przerwę? to chyba fair

Eee... A co z tym? 

 

9 godzin temu, Tranquilizer napisał:

Zadałem jej niewinne pytanie czy kiedykolwiek mnie zdradziła. Ta nie komplikowała sytuacji i się przyznała.

To zdrada jest fair? Ale sobie racjonalizujesz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz tego ślubu czy nie ? - sam sobie odpowiedz. Może trochę brutalnie ... ale dobrze się zastanów, jeżeli wybranka ma problemy zdrowotne po wypadku a tu ożenisz się, podpiszesz kwita a po jakimś czasie minie wam hormonalnych odlot - to jesteś w dupie.

Tym bardziej jak dojdzie do rozwodu, a ona udowodni rozpad związku z twojego powodu.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A propos ślubu.

Wczoraj wieczorem słyszałem jak sąsiedzi się wyzywali, w zasadzie to był standard.

Facet jeździ ciężarowym samochodem to częściej go nie ma jak jest, jak wraca ogarnia ogród, chatę itd. Dokładnie wszystkiego nie słyszałem ale kłócili się o dziecko później usłyszałem jak mówiła "Ojej jakiś ty zapracowany, idź ty jebany pijaku" No i coś tam jeszcze wyzywali ale psy szczekały, moja kotka obok miałczała i nie słyszałem wszystkiego. 

Ogólnie jestem człowiekiem, który ma strasznie w dupie co robią sąsiedzi no ale akurat byłem na dworze to sobie posłuchałem i bardzo zaciekawiły mnie po prostu te inwektywy kobiet, którymi rzucała.

Zadaje sobie od jakiegoś czasu pytanie, czy znam szczęśliwe małżeństwo lub czy ktoś słyszał o takim ale mam na myśli naprawdę szczęśliwym gdzie z ręką na sercu można powiedzieć, że "tak oni się świetnie dogadują a jak jest jakiś problem to chętnie go rozwiązują".

 

Autorze tematu, na uj się żenisz co chcesz tym osiągnąć ?

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tutaj trochę jakbyś sam sobie kręcił bata.

 

11 godzin temu, Tranquilizer napisał:

pamiętnika w którym ta kretynka to opisała.

Tak określasz swoją docelową partnerkę swego życia.

 

11 godzin temu, Tranquilizer napisał:

Tylko ten kapiszon, który cały czas poucza, pogania przy składaniu namiotu, a na trasie trzeba na nią czekać bo w nogach nie ma pary.

 

11 godzin temu, Tranquilizer napisał:

Ten sam schemat podporządkowania, nie artykułowanych roszczeń i oczekiwań, jednostronna narracja związku.

Znowu ładnie ją nazwałeś :) Pamiętaj że kobieta lubi się zmieniać ale tylko na pozór, aby coś dla siebie ugrać. Wyżej opisałeś jaka jest, a to się nie zmieni. Ona teraz może grać cudowną myszkę, chowając te wszystkie zachowania aby dotrwać do ołtarza i aby mieć pewność że Ciebie ma. A potem wróci dokładnie to samo, co Cię wkurwia. 

 

11 godzin temu, Tranquilizer napisał:

ale jej zależało, bo lata lecą.

A to jest potwierdzenie tego co wyżej napisałem i czemu tak się dzieje.

 

11 godzin temu, Tranquilizer napisał:

i wzieła w japę od pierwszego lepszego kolesia poznanego na szlaku.

Tak jak @tytuschrypus wyżej napisał. Co z tego że ją opierdoliłeś za to. Wróciłeś, ma już wbite że przejdą jej rzeczy, bo nawet teraz chcesz się z nią ożenić! Nieźle...

1 godzinę temu, Tranquilizer napisał:

przeszła psychoterapię podczas której uporządkowała sobie priorytety i poznała przyczynę swoich zachowań.

Chciałbym wierzyć że takie terapie są silniejsze od zakodowanych zachowań w gadzim mózgu, akurat tutaj trzymam kciuki ;)

1 godzinę temu, Tranquilizer napisał:

3 razy, z różnymi laskami i w różnych momentach związku.

 

1 godzinę temu, Tranquilizer napisał:

Boję się że nie znajdziemy żadnego kompromisu, nie wytrzymam, pójdę bokiem

Sam się kurwiłeś, jak to opisujesz i jeszcze masz myśli że i tak nie wytrzymasz. Trochę masz myśli jak baba, jedyne co mogę napisać to to, że raczej właśnie tak będzie. Więc podpisz tą intercyzę :)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drogi Kolego,

 

Skoro znalazłeś to forum, to znaczy, że jesteś w miarę inteligentną osobą, która zaczyna łapać o co chodzi z kobietami. Powiedz mi proszę na jakiej podstawie twierdzisz, że ona Cię nie zdradzi? To jest czas, kiedy ona zbliża się do ściany i chce jak koleżanki założyć rodzinę i mieć dzidziusia (obstawiam, że na 70 % nie będzie Twój, no ale jak leci tekst znanej piosenki: wszystkie dzieci nasze są).

12 godzin temu, Tranquilizer napisał:

I tak dobrnęliśmy do teraźniejszości. Beatka miała ciężki wypadek rok temu. Jej pobyt w szpital scementował nasz związek. Oświadczyłem się niedługo potem.

  Myślisz, że ona by Cię odwiedzała i się troszczyła? Czy raczej nie? :)

 

12 godzin temu, Tranquilizer napisał:

 Mi ślub niepotrzebny, ale jej zależało, bo lata lecą. Mały ślub, bez kościółka, bez biesiady i tandety. Intercyzy nie ma bo.. nie ogarnąłem w czas. Chyba boję się o przyszłość.

 

Właśnie w ten sposób zmarnujesz kolejne lata życia, robiąc coś czego nie chcesz. Myślisz, że będzie fajnie i seks będzie niesamowity. Nie bój się o swoje libido - raz na 2 miesiące pod kołdrą każdy da radę.

 

Obstawiam, że za dwa lata wrócisz tutaj do nas z płaczem, że jednak dzidzia nie Twoja, a Beatka już nie jest taka kochana. No i co? Pomożemy i doradzimy. Niektórzy widocznie nie potrafią załapać za szybko o co chodzi.

3 godziny temu, Tranquilizer napisał:

Intercyza faktycznie powinna być. mieliśmy to ustalone, ona się zgodziła. Po prostu o tym zapomniałem

 

Serio?! Podejmujesz jedną z najważniejszych decyzji w życiu i ZAPOMINASZ o intercyzie? Albo o niej nie myślałeś, albo Betka dupką Ci ją wybiła z głowy :) bo przecież trzeba sobie ufać

 

Szczerze to nie widzę Twojej przyszłości ani tego małżeństwa w różowych barwach. Masz za małą wiedzę na temat kobiet i związków. Ona Cię pożrę na śniadanie, a Ty z płaczem tu wrócisz. Wyjdź na rower i przemyśl to wszystko jeszcze raz. 

 

Nie życzę Ci źle bracie, ale uważam, że powinieneś to wszystko odpuścić i zdobyć wiedzę. Młodziutką żonkę możesz mieć w wieku 35-40 lat jak będziesz chciał. No, ale to Twoje życie. Z mojej strony to tyle. Życzę sukcesów i szczęścia.  

Edytowane przez Zerwito
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Tranquilizer napisał:

Zostawiłem ją w jakimś małym miasteczku w Peru, po długiej rozmowie. Proponowałem wspólną podróż bez związku, ale na szczęście się nie zgodziła. Zaczął się nowy etap podróży, jakże inny, świeży, pełen przygód, refleksji, nowych znajomości, poważnych przyjaźni, śmiechu i beztroski.

Odnoszę wrażenie, że to nie tylko troll, ale dodatkowo kobieta... Język, sposób wyrażanie i opis - "słyszę" głos nakręconej kobiety, serio. Poważne przyjaźnie będąc w drodze - samica racjonalizuje dawanie dupy na lewo i prawo...

Jak z jakiegoś czasopisma dla samic.... Wiem, ciężko sprawdzić - nie napiszemy "Send balls!" ? 

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czemu ona zdradziła i uważam że nie zdradzi: Kobiety zdradzają ponieważ ich poczucie pewności zostaje zachwiane. Wiedzą że jeśli ich obecny partner je zostawi, to będą w szarej dupie. Dlatego dobierają sobie kochanków, rezerwowych kumpli, itp. Czasami jest to kwestia ich niskiego poczucia wartości, czasami ich facet daje racjonalne powody do obaw. Albo zdradza, albo nie daje odpowiedniego oparcia. W okresie kiedy się puściła, byłem takim facetem. Otaczałem się dziewczynami, puszczałem dwuznaczne teksty. Miałem krótki romans (o którym na pewno nie wie). To jej nie usprawiedliwia, ale daje wam podłoże do  sprawiedliwej oceny.

 

Czemu decyduje się na małżeństwo: Bo dawanie oparcia to jeden z elementów rozwoju siebie jako człowieka i mężczyzny. Jeśli kobieta ma się dać zapłodnić, to musi mieć silne oparcie. Wie że z biegiem lat nie będzie ładniejsza, dlatego często musi działać radykalnie. Facet ma dużo czasu, nie musi podejmować zobowiązań i może sobie być piotrusiem panem nawet do 60tki. O to chodzi w małżeństwie, żeby wziąć ODPOWIEDZIALNOŚĆ, za siebie, za nią i za bógwie ile dzieci się jeszcze pojawi. Obustronna gwarancja bezwzględnej troski o rodzinę, kosztem swoich dotychczasowych indywidualnych potrzeb. Dzieci są naszym wspólnym celem. Możecie się śmiać, ale porządne wychowanie kilku dzieci to najbardziej męska rzecz jaką sobie wyobrażam. Przekazać geny może każdy patus po 16 roku życia. Przekazać geny i WYCHOWAĆ dzieciaki na porządnych i szczęśliwych ludzi, to już jest sztuka.

 

@Sile76 Ooo, to jest meski i żeński sposób wysławiania się? Tell me more..

 

@XYZ uwierz mi, długo miałem takie podejście, i jeszcze długo mógłbym mieć. Chyba po prostu straciłem do siebie cierpliwość :)

 

@Taboo masz rację, te bluzgi strasznie brzydko wyglądają i ciężko uwierzyć że ją kocham. Jakby się dało to pewnie bym edytował. Ludzie się ranią, popełniają błędy. Bez mechanizmu wybaczania i zapominania nie zajdziesz daleko z jedną osobą i będziesz zaczynał na nowo z każdą kolejną.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Tranquilizer napisał:

@Sile76 Ooo, to jest meski i żeński sposób wysławiania się? Tell me more..

No właśnie ten przykład, jak na zawołanie... Dzięki! Zajmuję się takimi rzeczami zawodowo, dlatego wpada w oko....

 

Plus ten fragment, który w prawie identyczny sposób słyszałem od pewnej samicy na temat, dlaczego "musiała" zdradzić misia...

31 minut temu, Tranquilizer napisał:

Kobiety zdradzają ponieważ ich poczucie pewności zostaje zachwiane. Wiedzą że jeśli ich obecny partner je zostawi, to będą w szarej dupie. Dlatego dobierają sobie kochanków, rezerwowych kumpli, itp. Czasami jest to kwestia ich niskiego poczucia wartości, czasami ich facet daje racjonalne powody do obaw

 

Proponuję zamknięcie threada, lub przeniesienie do rezerwatu!

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ACHTUNG! ACHTUNG! Zamykać temat! Brat @Tranquilizer to na pewno kobieta! wydało się po tym, że nie pisał, że jest ruchaczem, jeździ motórem i marzyo byciu prawdziwym bad boyem!!

Psycholog po podstawówce @Sile76 go rozszyfrował!

A to, że słyszał to samo od innej kobiety to nie spowoduje, że w swoim uciemiężonym umyśle zastanowi się i rozważy że może coś w tym jest a autor po prostu celnie zauważył. Nieee, no przecież to po prostu oznacza, że autor to kobieta!

Aaa - ja też jestem kobieta - SaraoMurzynoAnioArchalina!

Witam!

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Sile76 napisał:

Mówię, drugi już raz: nie o psychologię tu chodzi... Plus: Zwróć uwagę na sformułowanie zdania o zakładzie. Słowo klucz to "gdybym miał...."

A tak w ogóle, znacie się dłużej z OP? Bo już "nas" w trójkę umawiasz...ciekawe... 

Jak najbardziej o psychologię tu chodzi. Domorosły psycholog jak Ty stwierdził, że autor jest kobietą po sposobie jego pisania, bo nie udaje 'konkretnego maczo' :D

Litości. Ciasnota umysłowa - mistrz.

Ale co się już tak boisz - nie twórz kolejnego urojenia, że znam się z autorem, spokojnie - Twoimi kolejnymi urojeniami zajmiemy się później, najpierw rozliczmy Cię za to pierwsze. To co, zakład czy czegoś się jednak boisz?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, Still napisał:

Moja prawie ex, nie bardzo się wyszalała. Byłem jej drugim facetem. Teraz zapragnela szaleć. Rozwód w tle.

To co ty za kobietę wybrałeś.
Ma dziecko, męża, a zachciało się jej skakać po multum bolcach?
Jeszcze brakuje aby kurewna miała stałą opiekę przy dziecku :) 
Toż to dramat panie.
Współczuję szczerze ? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Tranquilizer napisał:

Czemu decyduje się na małżeństwo: Bo dawanie oparcia to jeden z elementów rozwoju siebie jako człowieka i mężczyzny

 

Godzinę temu, Tranquilizer napisał:

Facet ma dużo czasu, nie musi podejmować zobowiązań i może sobie być piotrusiem panem nawet do 60tki. O to chodzi w małżeństwie, żeby wziąć ODPOWIEDZIALNOŚĆ, za siebie, za nią i za bógwie ile dzieci się jeszcze pojawi. Obustronna gwarancja bezwzględnej troski o rodzinę, kosztem swoich dotychczasowych indywidualnych potrzeb. Dzieci są naszym wspólnym celem

Że też się nie poddajesz prawie jak Oczami Mężczyzny. Powodzenia do... rozwodu.

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, rycerz76 napisał:

Że też się nie poddajesz prawie jak Oczami Mężczyzny. Powodzenia do... rozwodu.

Zaorałeś.
Może to jego wyznawca xD 

Autorze!
 

 

21 godzin temu, Tranquilizer napisał:

Potraktowała to jako przesłankę do zdrady i żeby nie być gorsza też pojechała sama w góry ...i wzieła w japę od pierwszego lepszego kolesia poznanego na szlaku.

Przecież to już ją skreśla całkowicie.
Powinna być oddzielona grubą krechą, a ty się z nią żenisz.

W dodatku:
 

 

22 godziny temu, Tranquilizer napisał:

Zauważyłem że jestem w związku z klonem mojej rodzonej matki. tylko 30 lat młodszym. Ten sam schemat podporządkowania, nie artykułowanych roszczeń i oczekiwań, jednostronna narracja związku. Noi uznałem że jeśli się teraz nie wyzwolę, to całe moje życie będzie takie. No to sruu, ku przygodzie.

sam przyznałeś, że nie jesteście kompatybilni.

Więc autorze skąd pomysł na ślub?
Bracia ci dobrze radzą.
Nie wyciągnąłeś konsekwencji z jej zdrady i za każdym razem gdy ona wraca do ciebie to przyjmujesz ją z otwartymi ramionami.
Ja wiem, że matrix i jakiś oczami mężczyzny rozpowiada takie głupoty.
Natomiast mało one mają wspólnego z rzeczywistością i twoim szczęściem.

Skoro sam masz rozterki odnośnie ślubu i piszesz o tym na forum - to już świadczy o tym, że działasz wbrew swojemu szczęściu.
W głębi duszy czujesz, że coś jest nie tak, że robisz coś wbrew sobie.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.