Skocz do zawartości

Nietypowe zachowanie żony przed rozwodem.


Rekomendowane odpowiedzi

2 godziny temu, KurtStudent napisał:

Brat @NieBędęSięŻenił może tego nie ogarnia, ale jeżeli ktoś od lat powtarza, że jesteś do niczego, beznadziejny, bezużyteczny itd. to jest to PRZEMOC PSYCHICZNA. Niszczenie człowieka. Nie ma na to usprawiedliwienia ani wytłumaczenia. 

 

Druga sprawa, to wpływ rozwodu na dziecko. Tutaj statystyki są nieubłagalne. Niestety - dla dzieci. 

 

Rozbicie domu ma ogromny ( "statystycznie " ) wpływ na przyszłość tego człowieka. I żadne alimenty sprawy nie rozwiążą. 

 

Rozumiem, może nie podjęliście dobrej decyzji wiążąc się ze  sobą, może wszystkiego nie wiedzieliście itd. Ale w tym momencie jesteście rodzicami, i rola rodzica jest wiodącą nad rolą "szukającego szczęścia w życiu człowieka". Zostając rodzicami, wzięliście odpowiedzialność nad wychowaniem człowieka. Związek, co jest powtarzane do znudzenia, nie służy do tego by być SZCZĘŚLIWYM ale do tego by wychować człowieka. Więc komuś tu się coś ostro poj*bało w zakresie priorytetów i hierarchii wartości. 

 

Na teraz to wygląda tak, że zostałeś wyrzucony ze swojego domu i przyjąłeś to z zadowoleniem jako super opcję. 

 

Dziecko traci ojca, zostaje z matką. Szanse dziecka na chorobę psychiczną w przyszłości rośnie z miejsca trzykrotnie. Populacja okaleczonych ludzi się zwiększa. Profit. 

 

 

Ja się z tym wszystkim zgadzam. Ale dłużej nie dam rady. Ile można czasu i energii poświęcić dla kogoś kto po prostu mną gardzi?

 

 

2 godziny temu, Les napisał:

Może potrzebowała żebyś zaproponowal jakieś rozwiązanie a nie zgadzał się co baba w swoim braku logiki podrzuci. Rozwód? spoczko, alimenciki, spoczko. Może trzeba iść na jakąś terapię do psychologa, może coś w tym stylu,może do rabina, może do pastora. Ja myślę, że juz 6 lat temu powinniście zwrócić się o pomoc do kogoś, może nie jest za pózno.

Przez lata proponowałem jej wiele rozwiązań, w tym terapie. Ale nie było mowy, nie i chuj. Po pierwszych rozmowach o rozwodzie (jak się z nią zgodziłem) to poszła ze mną na terapię par. Ale to już było zbyt późno żeby cokolwiek naprawiać (o jakieś 4-5 lat) i po kilku spotkaniach sam jej powiedziałem że miała racje i trzeba to skończyć. Ta terapia udowodniła mi że nie ma czego naprawiać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minutes ago, NieBędęSięŻenił said:

Ja się z tym wszystkim zgadzam. Ale dłużej nie dam rady. Ile można czasu i energii poświęcić dla kogoś kto po prostu mną gardzi?

Spytaj ją czy zgodzi się na terapię małżeńską u psychologa. Bo najbardziej poszkodowane będzie dziecko a nie Wy.

 

Quote

i po kilku spotkaniach sam jej powiedziałem że miała racje i trzeba to skończyć. 

Czyli jednak poszła, a Ty zrezygnowałeś. Może sprobuj ostatni raz.

Edytowane przez Les
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@NieBędęSięŻenił złamałeś tyle punktów regulaminu, że dostałbyś z miesiąc L4 - na razie masz 1punkt kary i doczytaj regulamin - chłopaki Ci gratis pomagają, więc uszanuj zasady naszego forum.

 

Co do Twojej sytuacji, pomyśl chwilę - trzy lata udawała a gdy dostała co chciała, jebała Cię jak psa.

 

Teraz sytuacja się powtarza - jest milutka... do czasu. Coś sobie założyła, jakiś cel, a Ty myślisz że jest dobrze - nie kurwa, nie jest dobrze. Nikt kto 6 lat lży i poniża najbliższego człowieka, nie przestanie tego robić z dnia na dzień, chyba że ma jakiś plan i coś chce osiągnąć jego kosztem.

 

Szykuj się na bezpardonową wojnę bez zasad, nic jej nie oddawaj, oraz przemyślałbym sprawę rozwodu z jej winy i długotrwałą walkę z tym związaną. Ktoś może napisać że da to dużo bólu - ale jeśli ona planuje coś podłego, to wyprzedzenie ataku da mu wiele atutów.

 

A teraz czeka na rzeź uśmiechnięty, licząc że ktoś kto go tyrał i poniżał nagle się zmienił (!) i będzie dobry. No cóż, nie będzie, ludzie się tak łatwo nie zmieniają.

 

12 minut temu, Les napisał:

Spytaj ją czy zgodzi się na terapię małżeńską u psychologa. Bo najbardziej poszkodowane będzie dziecko a nie Wy.

 

Czyli jednak poszła, a Ty zrezygnowałeś. Może sprobuj ostatni raz.

 

Proszę Cię, 6 lat gehenny i gość który będzie leczył się z tej traumy i poniżenia pewnie do końca życia, i psycholog ma uleczyć ich związek? Lepiej dla dziecka żyć z matką, niż z wiecznie kłócącymi się rodzicami.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie, wszystko wygląda za pięknie.

Poczekaj do rozprawy i na wszelki wypadek przygotuj sobie różne opcje - jak sam widzisz nawet twój prawnik zdziwiony jak wszystko gładko idzie.

Nie zdziw się jak dostaniesz torpedę już na rozprawie.

 

Cudownie nagle zmieniła się z aniołka po latach jazdy.

 

Wszystkie rzeczy, które wypisałeś jako swoje winy to nic innego jak propaganda myszki - która zapewne przez długi czas wmawiała Ci jaki jesteś beznadziejny i nic nie robisz.

Ja nic nie widzę strasznego w tym, że napiłeś się po urodzeniu dzieciaka oczywiście pracowałeś a ona była na macierzyńskim.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Pytonga napisał:

Cudownie nagle zmieniła się z aniołka po latach jazdy.

 

Ooototototo. Czyli jednak co, da się? Można? Jest taki tryb funkcjonowania? Okryta opcja? 

 

Kwestia terapii i pomocy rodzinie to temat rzeka. A co dopiero w takim świecie, gdzie rozwódka to w sumie kobieta sukcesu bo przecież wyzwoliła się z jarzma i szuka szczęścia, a samotna matka to już w ogóle heroina, nadczłowiek, święta z sowieckiego plakatu propagandowego. 

 

Co do terapii, to bardzo polecam to dla znających mowę Szekspira. Przydałoby się do tego zrobić napisy. 

 

 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przepraszam za złamanie zasad obowiązujących na forum. A z terapii zrezygnowałem bo żona chciała rozmawiać jedynie o tym co ja robię/robiłem źle. Gdy próbowałem podjąć temat jej "grzechów" to ucinała dyskusję. Terapeutka też to widziała i próbowała jakoś zwrócić na to jej uwagę.

Nawet jeśli ta terapia miała by nam jakoś pomóc to uważam że już nie było warto po tylu złych latach.

Edytowane przez NieBędęSięŻenił
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 1.07.2018 o 11:55, NieBędęSięŻenił napisał:

Po przeczytaniu jej pozwu (i podpiętych do pozwu ustaleń) stwierdził że mam farta, i że jak na procesie to przejdzie zgodnie z ustaleniami

No paluchy mnie zaswędziały.

 

Rozbije to na kwanty  bo widzę brak ochotników.

 

Skoro jest cisza obecnie, to jest to oko cyklonu. Najwyraźniej nie ma stałego nowego misia(zasobów). Zatem orbitujesz w koło jądra jej systemu.

Zakładanie, że w sądzie pójdzie jak po maśle bo ci takie coś dała do poczytaaaaaania to skok na przełęcz pełną zgłodniałych wilkołaków zombie w kapciach z tort`a przekładanego bitą śmietaną jako amortyzator.

Proponuje dodatkowo napompować gacie ciekłym tlenem, jak Ci się dupsko na rozprawie zapali to będziesz mieć napęd rakietowy do spierdalania z sali rozprawy/rozwodu.

 

Tak czy siak Bracie Obudź SIĘ!

 

Jak laska nie ma korzyści to nie idzie na rozwód polubownie, dałeś jej wszystko pod nosek i liczysz na zapełnienie doczesne apetytu?

Żygnie Ci takim orężem i mucha w hoholocie wyląduje wnet w kompocie.

 

Z analizy Twego skryptu wynika iż dziecko niebawem będzie pod darmową opieką państwa, zatem i koszta podskoczą a z tym zasadność wzrostu alimentów.

 

Może jakiś z Braci spotkał dziewuchę która dobrowolnie zrezygnowała z zasobów ale mnie się to nie zdarzyło.

 

 

REASUMUJĄC to wszystko co opisałeś to tylko zasłona dymna memląca obraz w twoich oczach, dająca pańci czas na przygotowania. 102% pewności. DEATH LINE nadejdzie wraz z nowym misiem jako stała/stabilna gałązka.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

Nie wiem jaka to kwota wychodzi z Twoich dopłat do rat, ale ja zdecydowanie chciałbym zwrotu. Druga sprawa, jak formalnie wygląda kwestia kredytu i własności ? Tu akurat mogę Ci pomóc, a na pewno poradzić, żebyś też miał się na baczności, bo luba może mieć tu pole do popisu np. koszty notarialne, podatek od sprzedaży nieruchomości, bo prawnie/notarialnie będziesz musiał jej "odsprzedać" swoją część i najważniejsze to umowa z bankiem, że ściągają Cię z pozycji kredytobiorcy automatycznie po klepnięciu sprzedaży przez notariusza.

Tutaj uważaj, ja akurat byłem po drugiej stronie i wiem, że mogłem przygrać krzywo i po prostu nie zdjąć z niej tej kreski w banku. Takie rzeczy też się dzieją i podobno dość często - nie masz nieruchomości, a masz na nią kredyt.

 

Cała sytuacja z jej spokojem jest bardzo podejrzana, aż kłuje w oczy. Typowe działanie pod uśpienie Twojej czujności. Pamiętaj, że to już nie jest Twoja kobieta, to w tej chwili Twój największy wróg.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też miałem o to spytać co brat Mattmi pisze. Wprowadziłeś się do mieszkania, które ona już miała (na kredyt) i spłacała. Rozumiem, że po ślubie był spisany odpowiedni papier i jesteś współwłaścicielem bo to się nie dzieje z automatu. Druga sprawa, kto jest formalnie kredytobiorcą bo to, że się dokładasz to możesz robić na zasadzie dobrego wujka.

Chcę tutaj napisać, że może być sytuacja, że ktoś ma kredyt na dom/mieszkanie, do którego nie ma żadnych praw. Znam taki przypadek, biały rycerz.... niestety.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.