Skocz do zawartości

Zjazd Absolwentów / The Reunion / Atertraffen (2013)


deleteduser15

Rekomendowane odpowiedzi

@Magician albo byłeś tzw lurkerem i biernie się przyglądałeś jak inni dostają łomot. Mieli inną ofiarę więc Ciebie nie testowali.

 

Ja miałem luz bo się wychowywałem wśród dresów więc byłem swój.

 

Sam nikogo nie napierdalałem, ale byłem lubiany bo miałem gadane.

 

Chociaż w gimbazie miałem okres że byłem kozłem ofiarnym, ale bardziej wśród nauczycieli. Źle się uczyłem a w klasie same kujony więc jakaś forma ostracyzmu mnie spotkała.

Edytowane przez dobryziomek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Koszwil napisał:

Widocznie trafiłeś w miarę normalne środowisko bez żądnych wrażeń samców alfa, bądź ogarniętych ludzi.

Osiedle jak setki innych, schyłkowy PRL, wielka płyta, nastolatki wymiotują po śmietnikach, złomiarze szukają puszek. Patologia i dresy jak wszędzie.

 

Przed prawdziwym samcem alfa pewnie miałbym respekt, ale nie przed 17-latkiem, który po jednym piwie przewraca się o własne nogi i żąda ode mnie 2 złote.

 

Tylko raz się mocno przestraszyłem, pod dyskoteką facet wyciągnął nóż na mnie. Ale jego koleżka go uspokoił i schował ten nóż.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie współczuje tutaj chłopakom, co wpadli w role ofiary. Musicie przepracować to, najlepiej z kimś, kto się dobrze na tym zna. Sztuki walki, to na pewno nie dla was, bynajmniej dopóki tego nie przepracujecie. 

 

W sumie w życiu zawsze miałem ten przywilej, że przewodziłem grupom, to też ludzie się pode mnie dostosowywali. Nie było mowy o żadnym gnębieniu. A u dresów wzbudzałem szacunek, z racji tego, że w miare dobrze się uczyłem, wiec poniekąd protegowali mnie z tego powodu, iż czasem sami na tym korzystali . 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Towarzysz_Winnicki napisał:

Tak się zastanawiam nad pewnym paradoksem. Czy to przypadkiem my jako ofiary nie jesteśmy winni? Bo odbiegamy od przyjętych w społeczeństwie norm? WPrezentując swoją innością, wyjątkowością prowokujemy do ataku abyśmy podporządkowali się tłumowi?

Może nie winni ale niestety coś w tym jest 

1 godzinę temu, Ramaja Awantura napisał:

Moja matka powiedziała jej że mi dokuczają i że chce zmienić klasę a ona PIERDOLONA KURWA wymyśliła że mogłem przyjść i by pogadała z nimi dlaczego do mnie coś mają - kumacie? takie baby są kurwa durne XD

Ta kobiety nauczycielki to często tępe strzały i myślą, że pierdoleniem załatwią sprawy pomiędzy starszymi nastolatkami. Tutaj tylko można rozmawiać przez pryzmat siły, ewentualnie jakaś akcja u dyrektora i konkretne sankcje na typów. 

Ogólnie jak to już wcześniej wspomniałem "niemoc rodzi przemoc" Trzeba mieć w sobie na tyle odwagi aby będąc nawet słabszym przyłożyć silniejszemu.  

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmiana szkoły w takich przypadkach często gówno daje.

 

Raz dlatego, że wieść gminna szybko się roznosi.(nawet w dużych miastach- doba fejsa). 

 

Dwa zmieniasz szkołę, ale swojego zachowania nie. Swoje problemy bierzesz ze sobą, a w każdym środowisku są ludzie, którzy wyczuwają słabych i ich gnębią.

 

Trzy, zmieniając szkołę instalujesz w sobie taki wzorzec, który w przyszłości będzie kazał Ci spierdalać z każdej trudnej życiowej sytuacji a tak się nie da. 

 

Gdyby mój syn był szkolną ofiarą to pierwsze co bym zrobił to wziął go za fraki i zapisał na sporty walki i miałby zasrany obowiązek trenować regularnie :).

 

Żadnej zmiany szkoły.

 

Zresztą mój przyszły synek żadną szkolną ofiarą nie będzie bo od małego będzie miał dwa obowiązki : SPORT I NAUKA.

 

Jak zacznie chodzić do szkoły to już będzie trenował ;).

 

Kurwa jak czasem oglądam programy o szkolnej przemocy w TV i widzę tych bezradnych ojców, którzy żalą się przed kamerą, że ich synka biją to mi się nóż w kieszeni otwiera.

 

Raz, że robią dziecku krzywdę przed całą Polską to jeszcze hodują w nich mentalność ofiary i pokazują swoim dzieciom bezradność.

 

Latają do dyrekcji do telewizji, nauczycieli i jeszcze nie czają, że to tylko pogarsza sytuacje. Matki jeszcze zrozumiem, ale ojcowie no kurwa....

Edytowane przez dobryziomek
  • Like 5
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, dobryziomek napisał:

Kurwa jak czasem oglądam programy o szkolnej przemocy w TV i widzę tych bezradnych ojców, którzy żalą się przed kamerą, że ich synka biją to mi się nóż w kieszeni otwiera.

Haha takie same mem odczucia co to za lamusy z tych ojców i gdzie oni się wychowali przecież te typy mają dobrze po 30 pod 40 to w jakich oni czasach się wychowali ? Gdzie oni tak zmiękli ? Uczy się syna jak się ma bronić itd Reaguje się jak agresorów jest więcej i nie może sobie młody poradzić, ale to się idzie do ojca dzieciaka i się sprawę stawia konkretnie. Ci chłopcy których wychowują dzisiejsze samotne samiczki to dopiero będą, mają przechlapane bo dzieciaka gnębią a ona mówi, że nie wolno się bić, nie wolno stosować przemocy tak się nie załatwia spraw w cywilizowanym świecie i radzą z panią nauczycielką co zrobić ? Pani pisze potem uwagę w dzienniczku innym uczniom, parodia 

Jak jeden z drugim w łeb nie dostaną to się nie nauczą 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, MaxMen napisał:

Ci chłopcy których wychowują dzisiejsze samotne samiczki to dopiero będą, mają przechlapane bo dzieciaka gnębią a ona mówi, że nie wolno się bić, nie wolno stosować przemocy tak się nie załatwia spraw w cywilizowanym świecie i radzą z panią nauczycielką co zrobić ? Pani pisze potem uwagę w dzienniczku innym uczniom, parodia 

Jak jeden z drugim w łeb nie dostaną to się nie nauczą 

Posiadanie ojca to w dzisiejszych czasach rarytas.(niestety), a jak ktoś ma już ojca to często są to ojcowie bierni.

 

Kto raz spierdolił to całe życie będzie spierdałał. Dlatego zmiana szkoły też nie wchodzi w grę no chyba, że mamy już do czynienia z taką patologią, że to zagraża poważnie życiu lub zdrowiu, ale nie oszukujmy się  nauczyciele chuja zrobią.

 

Mój syn będzie wiedział od małego, że musi walczyć o swoje miejsce w hierarchii bo to zaważy na całym jego życiu. Powiedzmy sobie szczerze, że najwyżej w szkolej hierarchii stoją Ci, którzy są sprawni fizycznie, dobrze radzą sobie na wuefie mają najwięcej pewności siebie to oni dominują w męskiej szatni i na korytarzach.

 

Jedno jest pewne mój młodziak będzie musiał umieć się dobrze napierdalać, ale nie będzie mógł gnębić słabszych.

 

Za to tatuś będzie dawał konkretne sankcję ;)

 

 

 

Edytowane przez dobryziomek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@dobryziomek To prawda często się to obserwuje, mój wzorem nie był i miałby mu co wypomnieć, wcześnie zmarł jak miałem 14l ale co mnie nauczył to właśnie nie być słabeuszem, i postawić się i potrafić oddać nawet silniejszemu uczył mnie, jak się bić itp Wtedy tego nie rozumiałem ale dziś doskonale to rozumiem w sumie już rozumiałem jako nastolatek. No i posługiwania się narzędziami i jakichś prac manualnych co się u mnie dosyć rozwinęło bo lubię majsterkowanie, nie mam problemu z prostymi naprawami auta, wymianą części itd Z pracami elektrycznymi, elektronicznymi, hydrauliką naprawą sprzętu agd itp itd I jak słyszę widzę jak dzisiejsi prawie 30 latkowie nie potrafią wymienić przysłowiowej żarówki to żal. A ci młodzi co dziś dorastają bez ojców to już w ogóle będzie dramat na całej linii 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Towarzysz_Winnicki napisał:


@Ksanti Tak się zastanawiam nad pewnym paradoksem. Czy to przypadkiem my jako ofiary nie jesteśmy winni? Bo odbiegamy od przyjętych w społeczeństwie norm? WPrezentując swoją innością, wyjątkowością prowokujemy do ataku abyśmy podporządkowali się tłumowi? 

Ale ja nie odbiegałem po prostu byłem spokojny i wrażliwy. Chciałem mieć przyjaciół i bardzo dziewczynę. Widocznie ktoś to uznawał za okazanie słabości a że miał problemy, które chciał odreagować to tak się kończyło.

 

W gimbazie była dzicz. Albo byłeś we frakcji "królów życia", albo dresów i patusów, albo gnojonych. Ewentualnie uchraniali się ci co mieli dobre przyjaźnie. Ja zdecydowanie wraz z innym kolegą byliśmy we dwójkę przegrywami klasowymi. Mi nawet znajomości nie pomogły bo też się przyłączali i dokuczali. Dla nich to była zabawa. Niby lubie cię frajerze ale jednak złośliwości i szydera przez 5 dni w tygodniu i cały okres szkolny to zbyt wiele dla młodego wrażliwego chłopaka. Taki był poziom zapewne w wielu gimbazach.

 

Też co do tej ciętej riposty zgadzam sie z Tobą w 100% Słowa są silniejsze od mięśni. Przykładowo taki Rafonix patologia ale podziwiam gościa za to, że zawsze potrafi komuś przepalić styki ripostą. No i często śmiesznie to wychodzi stąd zapewne jego duża popularność na yt. U mnie w klasie w gimbie nie było dresów ale byli tacy właśnie kujony-badboye jak Rafonix z dobrą ciętą ripostą. 

 

Bardzo łatwo było przegrać z nimi na tym polu i wyjść na błazna przy wszystkich. Między sobą luźno sobie cisnęli. Nawet jedna laska się w nich bawiła. Co najlepsze jej mama była naszą nauczycielką. Miła kobieta w przeciwieństwie do córki z adhd, złośliwej i grubej. Ich podejście pochodziło od tego, że jak napisałem wcześniej uważali się za "królów życia". No dużo było w tym też ekstrawersji. Były to zachowania rynsztokowe tyle, że w ładnej otoczce.

 

Przypomniało mi się, że w międzyczasie miałem w dwóch przeciwnych klasach też dwóch gości, którzy już bardziej szli w przemoc fizyczno-wulgarno słowną. Jeden z nich to był kompletny kretyn z patologicznej całej klasy (tam ludzie otwarcie sobie cisnęli i była często przemoc fizyczna - jprdl np. na wf-ie piłką lekarską w siebie rzucali i kopali), a drugi taki z zadatkami na dresa, cwaniak.

 

Trochę pomagała legenda, którą rozsiewał o mnie znajomy z podstawówki, że kiedyś pobiłem takiego największego kozaka. No zasłużył bo codziennie mnie wyzywał i prowokował, aż pewnego razu nie wytrzymałem i impulsywnie się na niego rzuciłem. Trenowałem karate, więc ręce same się rwały do przodu. Dostał strzały i nie wiedział co się dzieje. Stłukłem go przy wszystkich w klasie. Tak swoją drogą jak go w tamten czas pobiłem to później zrobił się wobec mnie miły...

 

Stety lub nie w gimbazie często dochodziło do momentów walki ale się wycofywałem z powodu strachu przed ośmieszeniem. Tego jednego patusa bez problemu bym stłukł gdybym wpadł w szał (mojej postury). Drugiego już nie wiem bo był wysportowany i czuć było od niego brutalną ulicą. Ten pierwszy to po prostu był zwykły psychol i degenerat. Chory człowiek.

 

Jednak co tu dużo gadać słowa ranią bardziej niż cios w twarz.

 

Taka mała dygresja w dawnych czasach słowa posiadały dla ludzi magiczną moc. Stąd przekleństwa, czyli klątwy były brane dosłownie. U Arabów (przed islamem) każde plemie posiadało swojego poetę (maga), który rzucał wiązankami na wrogów. W trakcie bitwy osłabiało to morale wrogiego plemienia. Słowa i pismo do tej pory dla muzułmanów są święte i mają magiczną moc gdyż pochodzą od Boga.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja takich problemów nie miałem w podstawówce w ogóle. Cała klasa, ba, szkoła, jako że to była mała miejscowość, zżyta była jak rodzina, nauczyciele byli mentorami, rady i wsparcie których, pamiętam po dziś dzień. Szok to mnie dopadł w gimnazjum, tak jakby rybę ze słodkowodnego zbiornika wpierdolić do morza - zmiana środowiska o 180 stopni. Tak jak w podstawówce, było max na całą szkołę dwóch patusów (z takichże rodzin), rzucających kurwami i chujami, tyle że cała szkoła patrzyła na nich jak na zakały, ich zachowanie było negatywnie odbierane i traktowane, o tyle w gimnazjum to już było na odwrót. Popalające, klnące cwaniaczki pozujące na wielce dorosłych, opluwanie i brak szacunku dla nauczycieli, księżniczki pozujące na siłę, zgrywające fajne, popularne i "cool" - nosz kurwa. Pierwszy tydzień chodziłem jak ryba z rozdziawionym pyskiem, starając się poskładać ta "rzeczywistość" jakoś do kupy bo za cholerę nie moglem uwierzyć w takie coś. Trzymałem się na uboczu, nikogo nie znałem to raz, a dwa - nigdy nie lubiłem i nie potrzebowałem, tak sam z siebie, nawiązywać nowych znajomości.

 

Ogólnie jako że starsza siostra chodziła wcześniej do szkoły, a co by nie powiedzieć "cieszyła" się renomą takiej co potrafi przyjebać to i nie miałem problemów. Raz tylko zdarzyła mi się akcja, gdzie taki jeden cwaniaczek właśnie w pierwszym tygodniu szkoły coś tam zaczął sapać na lekcji, za co wyłapał nagane i telefon do starszych (za co obstawiam mial wpierdol na chacie). Na dzień następny witając się ze wszystkimi, podszedł do mnie od tyłu i gdy się odwracałem uderzył mnie z otwartej w twarz, przy całej klasie. Zawsze był ze mnie spokojny gość, dziadek mi zawsze jednak powtarzał (na wbrew naukom starszych) "jak Cie wyzywają, olej, ale jakby ktoś Cię choćby szturchnął czy pchnął wal w pysk - bo nie jesteś popychadło". Przez chwile stałem zszokowany, ale w momencie jak zobaczyłem ten jego parszywy banan na ryju i chichot co niektórych kurwiszonów oraz wyczekujące spojrzenie nowo poznanych paru chłopaków, przyjebałem gościowi młotkowo w pysk, a jako że był ze mnie kawał byczka, a gość chuchro, to sponiewierałem go jak szmatę, obijając o ściany i na końcu rzucając jak zawodowy wrestler hamerykański o glebę. Sapanie się skończyło, szacunek "wzrósł" w oczach - taka to mentalność zwierzęca.

 

Druga akcja też w gimnazjum, w ostatniej klasie i też gość z mojej klasy, co najlepsze, bity przez kurwa całą szkołę - dla popisówki przed dupami na ostatniej lekcji kopał mi w krzesełko. Smichy chichy, za plecami, odwróciłem się więc i patrząc mu w oczy i zlewając kurwiszonki, poinformowałem go na spokojnie, flegmatycznie - "Kopniesz jeszcze raz, kończy się lekcja a ja skończę z tobą". Ledwo się odwróciłem i gość kopnął znowu. Wtedy wiedziałem że będę musiał mu wpierdolić bo inaczej wyjdę na pizdę. Dzwonek, chwile się wahałem wychodząc, ale słysząc przy drzwiach ten durnowaty śmiech odwróciłem się momentalnie, złapałem gościa za szmaty, pchnąłem w kąt i zacząłem napierdalać pięściami na ślepo po ryju - fart nie fart że akurat wychodziła z sali obok moja wychowawczyni, która gdy to zobaczyła chciała mnie oddzielić, ale wkurwa miałem takiego i tłukłem gościa po pysku z taką pasja że nauczycielkę ciągnącą mnie za ramię po prostu odepchnąłem. Wtedy dopiero się zorientowałem że przesadziłem. Wyłapałem oczywiście naganę, naganę wyłapał ten lamus i przez tydzień nie pojawił sie następny w szkole - podobno z powodu opuchniętego ryja.

 

Morał z tego jeden, mimo że po krótkim czasie nawiązało sie znajomości w nowym środowisku, to przez spokojne, opanowane zachowanie "odstające" od reszty, szacunku od niektórych nie było. Mogłem wpierdolić na początku jednemu, mimo przez to że zawsze dla każdego byłem w porządku, byłem pomocny i koleżeński - na respekt liczyć nie można. W dżungli musisz być jak jebane zwierze, obnieść się z prymitywnymi emocjami i zachowaniami(gniew, agresja) przed "stadem" - wtedy będziesz miał poszanowanie. Przy obu przypadkach, goście którzy chcieli się na mnie "podbić" (bo tym są właśnie takie akcje - podbiciem swojej pozycji w stadzie), byli pod względem gabarytowym i siłowym, mniejsi i słabsi - tyle że "głośniejsi" w zachowaniu - co koniec końców chuja daje. Dlatego zawsze powtarzam czy łebkom w rodzinie, czy tym co do mnie przyłażą do zwierzaków - jak ktoś Cię zaczepia fizycznie, nie ważne jaki cwaniak nie będzie, wal w pysk, bo lepiej się postawić i pokazać że nie jest się łatwym celem, jak spuścić uszy, nie spróbować i spaść na dno hierarchii, a zawsze jest SPORA możliwość że cwaniaczek jest tylko mocny w gębie.

 

Przez całe życie zdarzyły mi się tylko te dwie błahe akcje - nie licząc jednej w technikum. Tego jednak nie wliczam bo gościu grał mi na nerwach, banan z dużym ozorem (strasznie wkurwiał gadaniem), i chciałem mu przyjebać w pysk na korytarzu (i to przy dyżurującej nauczycielce stojącej dosłownie obok) - tyle że kolega pociągnął mnie za plecak do tyłu i pięść przeleciała dosłownie centymetry przed jego twarzą :P  Dobrze się stało bo miałbym przejebane, a gość po tej akcji zamykał już pyszczydło na "komendę".

 

Tyle ode mnie, trochę się "naprodukowałem" ;) 

Edytowane przez lxdead
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Magician napisał:

I nie chcę więcej słyszeć, że jesteś/byłeś popychadłem. Nie podoba mi się to słowo i nigdy nie spodoba.

Już nie jestem popychadłem. Mam w piwnicy lewarek przecież :D (durny żart).
Problem w tym, że ja nigdy nie potrafiłem wyzwolić z siebie naturalniej agresji. Leki na padaczkę które od zawsze brałem, silnie hamując OUN na to nie pozwalały, oraz natura po ojcu, którego trzeba doprowadzić do granic ostateczności żeby się wkurwił (historia z matką to inna sprawa). Teraz jest trochę inaczej, bo mam łeb zryty od różnych substancji i choroba też dokonała niezłego spustoszenia, ale nadal boję się ludzi. 

 

@dobryziomek Wstyd się przyznać, ale 3 dzwonek mi na karku stuknął. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.