Skocz do zawartości

Co cię dziś wkurzyło? Kącik wyładowania negatywnej energii :)


Rekomendowane odpowiedzi

Zmarł mój pracownik z poprzedniej firmy. Dobry, pracowity gość. Fajnie się z nim jeździło ( kierowca+ ... ), fajnie gadało...kiedy zmarła moja ciotka i musiałem uprzątnąć mieszkanie to mi pomagał ( za siłą wciskaną kasę ).

Zawsze mnie "rozwalało" jak mówiąc o swoim synu uzywał określenia "synuś"( funkcjonariusz, ze 190 cm, chłop jak "tur" )

 

Przez ponad mc nie mogli go zdiagnozować.

 

Qrewsko mi przykro.

  • Smutny 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tmr

Współczuję. 

 

Dobrych ludzi zawsze szkoda. Na mizerne pocieszenie...

pamięć o nich jest przedłużeniem ich życia poza ich ciałem. Pamięć jest ostatnią możliwością wynagrodzenia ich trudów, tym bardziej tych, których nie było widać.

 

Mnie ta myśl, jako ateiście, ułatwiła rozpracowywanie uczucia żalu i niesprawiedliwości w przypadku odejścia z tego świata ludzi, których szanowałam, podziwiałam albo w przypadku...obcych osób, którzy obiektywnie przeszli piekło za życia, a na to piekło nie zasłużyli (np.dzieci). 

 

A teraz pozytywniej i bardziej sprawczo. 

Z wartościowymi ludźmi warto się spotykać, darzyć dobrym słowem, a potem dobrze wspominać. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.04.2023 o 18:38, tmr napisał:

Zmarł mój pracownik z poprzedniej firmy. Dobry, pracowity gość. Fajnie się z nim jeździło ( kierowca+ ... ), fajnie gadało...kiedy zmarła moja ciotka i musiałem uprzątnąć mieszkanie to mi pomagał ( za siłą wciskaną kasę ).

Zawsze mnie "rozwalało" jak mówiąc o swoim synu uzywał określenia "synuś"( funkcjonariusz, ze 190 cm, chłop jak "tur" )

 

Przez ponad mc nie mogli go zdiagnozować.

 

Qrewsko mi przykro.

Wiem jak się czujesz. Mi zmarł dobry znajomy z mojego poprzedniego zespołu IT w zeszłym tygodniu. A jeszcze z miesiąc temu na jednym z portali społecznościowych wysyłał mi gratulacje z okacji "wytrzymania roku w obecnym korpo". 😟

49 minut temu, azmelkejs napisał:

Wchodzę w wyższy próg i teraz będę płacił prawie 2 000 zł miesięcznie zusu

UoP czy własna działalność? Ja powiem Ci, że trochę ponad 2 tysiące brutto więcej jak bym miał niż teraz to też przekroczyłbym to "mityczne" 120 000 brutto. I wtedy cyk, od razu prosto w drugą stawkę podatkową. 😑

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem zła, wściekła, sfrustrowana. 

Wszystkie kolejki woziłam swoją drużynę na zawody squasha swoim autem. Mimo że jestem rozstawiona jako ostatnia, a kapitanem jest inna dziewczyna. 

Okazało się, że zakawalifikowalyśmy się do następnego etapu tzw. Baraże. Organizacja w Poznaniu. 

I teraz kiedy od początku w sumie walczyłyśmy o te baraże (tzn. Ja i ta kapitan, bo inne to raz były, raz nie), kapitan postanowiła że nie jedziemy, bo za daleko - ona musi zgłosić drużynę. Zgłosiłam się ja, ona i taka jedna szurnieta wariatka (której ta kapitan nie znosi) - a muszą być 3 osoby. Więc ona woli nie jechać, niż jechac z nią. To po co ją wpisywała do drużyny? 

Ja jak się do czegoś zobowiązuje, to kurna chata to robię. Zależało mi na tym bardzo. 

 

Z babami się po prostu nie da. Ja tam mialam jechać grać, a nie się psiapsiółkować, co ma do czego, kto kogo lubi.

Jestem wściekła tak, że aż mną trzęsie. 

  • Dzięki 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Historia 8 letniego Kamila i to jak bardzo instytucje państwowe zawiodły.

 

Kara śmierci choćby jako forma straszaka powinna zostać natychmiast przywrócona!!

Chociaż w tym przypadku te bestie bezwzględnie zasługują na publiczną egzekucję.

 

Ewentualnie chłostę.

 

Ojciec chłopca nie zdołał go ocalić przed tymi zwyrolami i chorym systemem.

 

Jestem wkurwiony. 😕

 

 

 

Edytowane przez RabarbaR
  • Like 2
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Staram się nie marudzić, muszę zejść z tego nawyku. 

 

Westchnę sobie tutaj. 

Dzisiaj nie zmęczył mnie zapierdol w polu od samuśkiego rana (sadzonki w grunt), robienie torta, pizzy, siedzenie w papierach, objazdówka za multum pierdół do domu, pakowanie samochodu jedzenia dla brata, który siedzi za granicą, co...

Siedzenie 3 h w "kurniku". 

Kurnikiem nazywam moje miejsca pracy, w których jest przewaga bab niż mężczyzn (albo 100% kobiet w jednym miejscu). 

 

Dzisiaj źle się w owym "kurniku" czułam, bo...

Nie jestem przyzywczajona do kawkowania, siedzenia, plotkowania i gadania o niczym w tak długim czasie. 

Dzisiaj nic nie było do roboty.

Po raz pierwszy nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Z nogi na nogę, staranie się, by z zainteresowaniem słuchać "gdakania". 

Zupełnie inny świat.

Rozumiem, że moja codzienność nie jest interesująca dla typowo kobiecego grona, więc nie miałam się jak włączyć w żywiołową dyskusję. 

I to zmęczenie zapewne prawdziwie wynikało z tego. 😎

 

Za bardzo moja codzienność różni się od codzienności zwykłej, czy ponadprzeciętnej kobitki, ale nie chcę już o tym myśleć, bo to bez sensu. 

 

Idę spać, bo od nowa jutro na kołowrotku. 💪

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kupiłem miętę w torebkach biorąc nieco bezwiednie kartonik z półki. Mięta to mięta. Zadowolony, w chacie sobie zaparzyłem, a że lubię wypić coś mocniejszego, to... z dwóch torebek zrobiłem. Wącham napar - co to k... jest? Jakieś siano skrzyżowane z pokrzywą i nutką melisy? ZERO aromatu mentolu! No dobra, może przynajmniej jakiś smak będzie. I co? I smak jeszcze gorszy niż zapach. Ohyda. Aż wziąłem pudełko z szafki, żeby upewnić się że kupiłem miętę. No mięta jak wół stoi. Do wyrzucenia całe pudełko. Wkurzyłem się, bo nie chce mi się  drugi raz jechać do sklepu tylko po jakąś dobrą. Ughhh! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wziąłem ojca na wyjazd, bo potrzebowałem kierowcy.

 

Wkurzyły a raczej zdołowały i przygnębiły mnie jego ocena sytuacji i moich wyborów (bez wdawania się w mniej istotne szczegóły) oraz tego jak mnie postrzega poprzez pryzmat tego, że akurat dziś ten "temat" z przyczyn niezależnych ode mnie nie wypalił. A czasem powtarza mi jak to niby powinienem żałować, że nie poszedłem na studia. W międzyczasie "wypominki" połączone z ośmieszaniem do 3-5l wstecz.

 

 

Z drugiej strony, nawiązując do mojego "redpilactwa" mogłem poczuć namiastkę tego, co czuje facet w związku/ małżeństwie podczas poważniejszych problemów np. finansowych.  Także pier**ę - zostaję w piwnicy ;) . Taki wyciągnięty wniosek z dzisiejszej sytuacji, żeby nie było ciągłego malkontenctwa. ;) 

Edytowane przez Kiroviets
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

W ramach nadchodzących znów zmian życiowych, robię sobie już teraz psychiczne "miękkie lądowanie" w ramach tego wpisu. 

Nie mam psiapsiółek, więc nadal forum jest dla mnie przestrzenią do wysrywu mało przyjemnych myśli.

 

Za jakiś czas znowu będę musiała się przyzywczaić do codzienności miejskiej, we dwójkę/w pojedynkę. 

 

Tego się boję:

pustego mieszkania; braku dzieci, rodzin w okolicy; gotowania dla dwóch/jednej osoby; betonozy; życia od i do prac/pracy; życia wśród ludzi, którzy sobie nawet nie mówią "dzień dobry".

Pamiętacie moje niezwykle gorzkie i żałosne wpisy. Były one właśnie w tym okresie, kiedy codzienność wyglądała wg powyższego opisu. 

Boję się tego, bo...obawiam się, że wtedy bezpowrotnie stanę się już typową, zgorzkniałą, bezdzietną p0lką, która będzie od razu zabijać wzrokiem bez większego powodu. 

 

Dlatego już teraz mentalnie przygotowuję się do tego etapu.

Szukam narzędzi do stworzenia nawyków, które pozwolą mi się szybciej zaadaptować do nowej rzeczywistości.

 

Zaczynam od tego:

gotowanie małych porcji, do tego przyciśnięcie ketodiety - to sprawi, że mój mózg oduczy się gromadzenia i gotowania produktów, które zazwyczaj były dla przynajmniej 5 osób. 

Później opracuję strategie na

"samotność w czterech ścianach" i "wiecznie obce towarzystwo".  

 

Odżyłam na wsi. Wiązałam plany i nadzieje z tym miejscem. 

Staram się jakoś trzymać, ale mam ochotę po babsku se po prostu poryczeć, ale to nic nie da. 

Dlatego wolę się wqrwić na tę sytuację.

Wqrw mobilizuje do obierania i realizowania racjonalnej strategii. 

 

Biję się z myślami, czy sprzedać działkę budowlaną na rzecz jebanego kurnika w mieście (zwanym mieszkaniem w bloku), który wisieć będzie na mniejszym sznurze zwanym kredytem hipotecznym, ale mój dziwaczny honor mówi:

"Ani mi się waż! Gdzie będziesz swój zieleniak uprawiać? Na betonowej dykcie zwanym balkonem?! Na speluniałych RODosach?! Mało już w życiu poswieciłaś?! Zostaw działkę, bo za dekadę to ludzie będą trzymać odrobinę ojcowskiej ziemi w worku jak u Pawlaka i Kargula, w ramach wspomnień o własności w gruncie".

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@meghan Jejć, szczęście miej w sobie nawet w betonach. Niech nie określą Twojego szczęścia brak dzień dobry, czy betony. Ja też nie mówię dzień dobry, może u Ciebie też będą mieszkać takie fajne Lalki, które nie lubią mówić dzień dobry, bo w ogóle nie lubią mówić?

 

Jak jest dobra kasa za działkę to sprzedawaj. Kupisz sobie inną.

Jeżeli za jej wartość nie będzie Cie stać na coś innego typu działka, dom, mieszkanie to olej.

 

Też się biłam z myślami, w sobotę mam spotkanie. Jak dostanę cenę jaką ja chce to sprzedaje i spełnię swoje marzenia, po prostu. Nie czyjeś, ojcowizna ojcowizną, przeniosę ją w inne miejsce.

  • Like 2
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@meghan Podobne rozterki miałem, zrobiłem sobie listę co mi przeszkadzało w bloku, było to m.in. 

- brak intymności

- notoryczny brak miejsc parkingowych

- szczekanie piesków podczas nieobecności właścicieli

- granie w kosza w domu sąsiada od 17-21 że czytanie książki czy relax odpadało 

- dużo głośnych domówek, urodzin itp.

- pralki i suszarki sąsiadów chodzące nawet po 23, co niosło się niemiłosiernie

 

Pewnie jeszcze wiele by się znalazło. Mieszkanie na wsi też ma wady, ale jednak u mnie przewyższały te z bloku. Więcej prywatności, intymności, możliwości obcowania w ciszy z naturą, własne przetwory, itp.

 

Ps. Uważam że tendencja uciekania z miasta w kierunku natury się nasili, młodzi mają dzisiaj inny, wirtualny świat w telefonach, ale osoby over 30 zatęsknią za naturą, zresztą sądząc po tym ile osób już sie buduje poza osiedlami, miastami potwierdza te przypuszczenia. Ceny działek rosną jak szalone. 

 

P.S. 2 możesz gotować dla wielu osób, dzisiaj działalność nierejestrowana pozwoli na dodatkowy dochód i frajdę z tego co lubisz robić. Możesz ofertę rozszerzyć na przetwory. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Spokojnie
Też widzę te same plusy, co Ty. :) 

Bez większych pierdoletów, wyjaśniam sytuację. 

Rok temu sprowadziłam się do domu rodzinnego, by realnie przyoszczędzić na budowę małego domku (do 100m2). Obecne oferty hipoteczne są dla mnie irracjonalne, więc dążyłam do jak największego wkładu własnego. Dalej budy są drogie, więc należy zrezygnować z tego planu.
Rodzice nigdy nie zastanawiali się - komu zostawić swój dorobek życia (dom + ziemie). 
Sprowadzając się tutaj było mówione : "my pomrzemy, to sprzedacie wszystko i podzielicie kasę między siebie". Ok.
Od kilku miesięcy temat był poruszany przez rodziców. Bracia zdeklarowali się, że nigdy tu nie zostaną, ja wyraziłam wolę przyjęcia domu rodzinnego.
Rodzice to klepnęli. 

No i zaczęłam planować. :) 
W tym miejscu mogłam śmiało planować rodzinę, bo :
jest dom na własność; niedaleko szkoły; piękna okolica - lasy, pola; ciocie do pomocy; każdy się tu zna, więc człowiek czuje się bezpiecznie.
Po prostu przez mój dom rodzinny przewija się sporo osób (sąsiedzi, krewni, klienci) i kurde - lubię ten gwar. :)
Poczułam się w końcu bezpiecznie i stabilnie. 
To tyle z babskich marzeń. 

Z pragmatycznego punktu widzenia :
gdyby nie daj Bóg działo się coś ze zdrowiem rodziców, to jestem na miejscu; nie traciłabym pieniędzy na wynajem czegokolwiek pod jakąkolwiek działalność gospodarczą, bo tutaj mam możliwości (pomieszczenie gospodarcze, ziemie); wokół mam blisko wszelakich potencjalnych dostawców (młyn, pomidory, no wszystko!); większość zleceń/prac w mniejszym wymiarze godzin mam wokół komina, dzięki czemu genialnie mogę sobie układać dzień, wręcz z minutnikiem w ręku.

Rodzice zmienili zdanie. Od tak. 
Dlatego warto - nawet w rodzinie - wszystko mieć na papierze i dopiero wtedy czynić plany. 
Unika się dzięki temu kłótni, niedomówień, wydatków i niepotrzebnych emocji.

Jestem na takim etapie, w którym to nie zakupię żadnego domku w okolicy. Bez pół bańki w gotówce nie mam co sensownego kupić.
Nawet do remontu niczego nie kupię, bo mój mąż kompletnie nie jest lotny w tematach remontowo-budowlanych. Na ekipę do prac mnie nie stać.
Stać mnie jedynie na kupno kawalerki w mieście, więc jeśli marzę o dziecku, to muszę sprzedać działkę budowlaną, by coś większego kupić. 

Koniec offtop. 
Muszę wziąć się w garść. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@meghan jak sama twierdzisz, masz marne powodzenie ;) Inaczej poszłabyś sobie w tango-kutango i zaznała fałszywego, choć natychmiastowego ukojenia. I dałabyś nawet radę, wspomagając się przysłowiową butelką wina w takim stanie doczekać do pochówku, wprawdzie technicznie umierając już koło 30tki ;) Tyle, że masz to szczęście, co często podkreślasz, mieć marne powodzenie więc Twój gadzi, szczęśliwie zostając zagłodzony jak więzień Auschwitz, da Ci szanse na fajne życie. 

 

A mnie akurat wkurzyła proza życia. Podczas porannego prysznica odłączyli nam we wsi wodę. Żeby chociaż jakieś ogłoszenia wisiały albo dwóch jeździło motocyklem w kaskach imitujących skorupki z jajek i ogłaszali przez megafon.

Fajnie się funkcjonuje mając na sobie wyschnięty, namydlony pancerz. Więc czuję się jak skorupiak :D

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, meghan napisał(a):

Dlatego warto - nawet w rodzinie - wszystko mieć na papierze

To samo mi poradził znajomy, który po śmierci ojca musiał z rodzonym bratem wejść na ścieżkę wojenną. Otworzyło mi jeszcze bardziej oczy jak siostra mojego ojca przejęła całość po ich mamie, na szczęście jakoś się dogadali pozasądownie, ale każdy w rodzinie przecierał oczy ze zdumienia. Nagle relacje dla kilkudziesięciu tysięcy złotych poszły w piach. 

 

Sytuacja patowa, ale nie beznadziejna. Czuję że za jakiś czas to się zmieni, wraz z Twoim nastawieniem. Powodzenia 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

50 minut temu, meghan napisał(a):

Rodzice zmienili zdanie. Od tak. 
Dlatego warto - nawet w rodzinie - wszystko mieć na papierze i dopiero wtedy czynić plany. 

I tak zachowek byś musiała im dać, więc sąd byłby nieunikniony. Jedynie opieka na rodzicanj i dożywotka w domu dla nich i nie musiałabyś zachowku płacić.

 

Dobrze, że zmienili zdanie. Przynajmniej każdy dostanie po tyle samo i obejdzie się bez większych kłótni.

 

A nie chcesz się budować na tej działce budowlanej?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.