Skocz do zawartości

Co Cię dziś uszczęśliwiło? Tutaj gromadzimy endorfiny ! :D


Rekomendowane odpowiedzi

@melody
To jest ostatnia, moja w tym wątku odpowiedź na Twoje spostrzeżenia. Chodzi mi o to, aby nie robić tutaj offtopu :) Stwórz może wątek dot. wychodzenia z poszczególnej grupy społecznej, wchodzenie na inny "level" społeczny. :) 
 

19 godzin temu, melody napisał:

Ale zazwyczaj są to wypowiedzi, które tworzą jedynie kółko wzajemnej adoracji dla ludzi którzy stawiają się w roli ofiar. 

Opisz charakterystykę ról : "ofiara" i "przedstawiciel klasy/grupy społecznej". 
Zapewne znasz pojęcie stratyfikacji społecznej. Do tego odsyłam, myślę, że nie negujesz istnienia różnicowania grup społecznych w hierarchicznym ujęciu usytuowania społecznego (analizujesz pod względem np.zarobków itd.) :) 

Myślę, że pochodzenie ma znaczenie, bo to pierwszy "kod", który Cię "programuje". Można oczywiście to modyfikować, ale czy całkowicie likwidować/eliminować? 


Rozumiem, że chcesz dać trochę kołczingowy przekaz, np. "nie użalaj się, tylko weź się do roboty mentalnej i zarobkowej!". 
Charakterystyka życia codziennego i problemów poszczególnej grupy nie jest formą użalania się. Nierówności społeczne to zbiór ZESTAWIONYCH ze sobą zjawisk (najczęściej negatywnych), które występują u poszczególnych grup. 
Np. częstszy dostęp do większej ilości specjalistycznych usług medycznych ma np. grupa osób, które np.zarabiają powyżej średniej krajowej. Tu się zgodzimy, prawda? Chyba, że polska babcia emerytka po prostu siedzi na dupie, użala się i ma na wyciągnięcie ręki wizytę u specjalisty w ciągu jednego tygodnia? :) 

Kończę offtop. Ciao

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@meghan

 

Myślę, że nie ma sensu, bo to są moje opinie. Definicji i klasyfikacji nie lubię, bo są bardzo ograniczające. Najbardziej lubię przykłady empiryczne, najlepiej z życia.

 

Ostatnio miałam sporo okazji do porównań i mnie to mocno uderzyło, bo osoby które narzekają na swoją sytuację i chcą się zdefiniować np. poprzez zarobki zazwyczaj też nie mają w sobie żadnej sprawczości i posiadają roszczeniowy temperament. Dla kontrastu są też osoby zaradne. Czasem im się noga podwinie, ale generalnie nie stoją w miejscu.

 

2 godziny temu, meghan napisał:

Rozumiem, że chcesz dać trochę kołczingowy przekaz, np. "nie użalaj się, tylko weź się do roboty mentalnej i zarobkowej!". 
Charakterystyka życia codziennego i problemów poszczególnej grupy nie jest formą użalania się. Nierówności społeczne to zbiór ZESTAWIONYCH ze sobą zjawisk (najczęściej negatywnych), które występują u poszczególnych grup. 

Ja ani nie jestem coachem, ani nie jestem osobą od dawania rad, ale na ogromny plus wyszłoby społeczeństwu pielęgnowanie postaw proaktywnych oraz kreatywności, a nie skupiania się na negatywnych aspektach ludzkiej egzystencji i podcinaniu skrzydeł. Bo później pojawia się coraz więcej małych komunistów i dziwnym trafem wszystkim żyje się z roku na rok coraz gorzej. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tydzień był naprawdę fajny ale weekend był w dechę.

 

Umówiłem się z 3 dziewczynami z 3 kontynentów - Afrykanką, Rosjanką i Amerykanką - czuję się trochę jak papież jednoczący kultury XD 

3 różne wersje tego samego języka + dodatki + 3 razy różny vibe po którym widać różnice kultur.

Afrykanka - dziewczyna szukająca faceta do założenia rodziny, właściwie tańcząca, nie chodząca, z fajnym francuskim akcentem jeśli mówi po angielsku

Rosjanka - dawno nie spotkałem tak ciepłej i "domowej" dziewczyny - sama przyjemność porozmawiać ze 100% kobietą + poćwiczyć rosyjski + pogadać w Runglish :D 

Amerykanka - dziewczyna z mocnym pieprznięciem energetycznym, twardy, akcent z tym specyficznym zaciąganiem ze wschodniego wybrzeża

 

Przyszła księgowa, nauczycielka i przyszła prawniczka.

 

Fajna energia, fajny vibe.

Zobaczymy co z tego wszystkiego będzie a nawet jeśli nic to były to super spędzone chwile :) 

 

Miło usłyszeć od każdej z tych kobiet na pożegnanie "a zobaczymy się jeszcze"?

 

Nawet kosz, który dostałem od Greczynki miał swój urok :D 

 

Dodatkowo kupa poznanych fajnych ludzi lasek i facetów w różnym wieku :) 

 

Jestem objedzony pysznym, południowym, żarciem które uwielbiam a we wtorek ruszam nad morze - ma być 17 stopni a morze 19. Chętnie się wykąpię :D 

 

Życie potrafi być fajne, a trawestując Bukowskiego -  Kiedy żyjesz pełną piersią, to świat nadal gdzieś tam sobie istnieje, ale przynajmniej na chwilę zdejmuje Ci nogę z gardła.

 

Jeśli tak ma wyglądać kryzys wieku średniego u prawie 40 latka (jeszcze mi brakuje ale już bliżej niż dalej) to szkoda, że nie zacząłem go 20 lat temu :D 

 

PS Dobre było jak celniczka turecka miała dobrą bekę z kolegami i koleżankami jak na jej pytanie "przyjechał Pan na wakacje?" odpowiedziałem "nie do końca - szukam raczej fajnej dziewczyny".

Taki vibe :) 

Edytowane przez niemlodyjoda
  • Like 12
  • Dzięki 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, niemlodyjoda napisał:

Tydzień był naprawdę fajny ale weekend był w dechę.

 

Umówiłem się z 3 dziewczynami z 3 kontynentów - Afrykanką, Rosjanką i Amerykanką - czuję się trochę jak papież jednoczący kultury XD 

3 różne wersje tego samego języka + dodatki + 3 razy różny vibe po którym widać różnice kultur.

Afrykanka - dziewczyna szukająca faceta do założenia rodziny, właściwie tańcząca, nie chodząca, z fajnym francuskim akcentem jeśli mówi po angielsku

Rosjanka - dawno nie spotkałem tak ciepłej i "domowej" dziewczyny - sama przyjemność porozmawiać ze 100% kobietą + poćwiczyć rosyjski + pogadać w Runglish :D 

Amerykanka - dziewczyna z mocnym pieprznięciem energetycznym, twardy, akcent z tym specyficznym zaciąganiem ze wschodniego wybrzeża

 

Przyszła księgowa, nauczycielka i przyszła prawniczka.

 

Fajna energia, fajny vibe.

Zobaczymy co z tego wszystkiego będzie a nawet jeśli nic to były to super spędzone chwile :) 

 

Miło usłyszeć od każdej z tych kobiet na pożegnanie "a zobaczymy się jeszcze"?

 

Nawet kosz, który dostałem od Greczynki miał swój urok :D 

 

Dodatkowo kupa poznanych fajnych ludzi lasek i facetów w różnym wieku :) 

 

Jestem objedzony pysznym, południowym, żarciem które uwielbiam a we wtorek ruszam nad morze - ma być 17 stopni a morze 19. Chętnie się wykąpię :D 

 

Życie potrafi być fajne, a trawestując Bukowskiego -  Kiedy żyjesz pełną piersią, to świat nadal gdzieś tam sobie istnieje, ale przynajmniej na chwilę zdejmuje Ci nogę z gardła.

 

Jeśli tak ma wyglądać kryzys wieku średniego u prawie 40 latka (jeszcze mi brakuje ale już bliżej niż dalej) to szkoda, że nie zacząłem go 20 lat temu :D 

 

PS Dobre było jak celniczka turecka miała dobrą bekę z kolegami i koleżankami jak na jej pytanie "przyjechał Pan na wakacje?" odpowiedziałem "nie do końca - szukam raczej fajnej dziewczyny".

Taki vibe :) 

Ta Rosjanka wydaje się być kusząca 😁. Swoją drogą fajnie poznać dziewczynę z zupełnie innego kraju o innej kulturze. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja standardowo - codzienne ćwiczenia na nogi z gumą, przysiady i wygrywam z gośćmi na korcie, do których kiedyś nie miałam startu.

Kumpel mi powiedział, że z osób które zna zrobiłam największe postępy. Prosiłam, żeby powiedział to jeszcze raz, i jeszcze raz - nacierałam się tym zdaniem :)

Normalnie, została mi tylko siła i trochę techniki, dobiegam do wszystkiego, na tempo nie da się mnie złapać. Idę jak po swoje. Spotkałam wczoraj dziewczynę, z którą grałam 2 lata temu, jeździła na turnieje, w sumie najlepsza. Do 11-9 ze mną wygrała. Kiedyś rozwalała mnie do 2.

No i te moje szkrabulce jakby się ogarniają. Byliśmy na sankach, turlali się z górek w śniegu jak naleśniki, śmieszne są, nie ma co.

Mówię wam, bierzcie żelazo, pijcie soki z buraków. Ja miałam niski poziom hemoglobiny we krwi (tak wyszło z badań), biorę żelazo, świat jest inny, energii mam razy 3.

 

  • Like 5
  • Dzięki 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, melody napisał:

Ostatnio miałam sporo okazji do porównań i mnie to mocno uderzyło, bo osoby które narzekają na swoją sytuację i chcą się zdefiniować np. poprzez zarobki zazwyczaj też nie mają w sobie żadnej sprawczości i posiadają roszczeniowy temperament.

Co oznacza mieć sprawczość? 

16 godzin temu, melody napisał:

Dla kontrastu są też osoby zaradne. Czasem im się noga podwinie, ale generalnie nie stoją w miejscu.

I są osoby mniej zaradne i takich w sumie zawsze była wiekszość. . Które chcą po prostu robić swoje i mieć z tego jakąś kasę.. Coraz częściej jednak muszą być cool i zaradne. Mówi sie ze zadna praca nie hańbi.

Hańbi większość profesji. Przez to jak inni je postrzegają. Robisz X bo się nie uczyłeś/whatever. A więc możesz zarabiać łajno na własne życzenie. 

W sumie, mamy zryte berety  po rodzicach/szkole. W różnym stopniu. Jednym to przeszkadza w karierze innym nie. 

Ale nawet jak się dostaną gdzie chcą to nieraz idzie to w kierunku Xanax driven economy, lęki, wypalenie. przebodźcowanie, przeładowanie obowiązkami. 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Libertyn napisał:

Co oznacza mieć sprawczość? 
 

Osiąganie tego co się chce, a nie jedynie branie tego co się dostaje.

 

Godzinę temu, Libertyn napisał:

1. Hańbi większość profesji. Przez to jak inni je postrzegają. Robisz X bo się nie uczyłeś/whatever. A więc możesz zarabiać łajno na własne życzenie. 

2. W sumie, mamy zryte berety  po rodzicach/szkole. W różnym stopniu. Jednym to przeszkadza w karierze innym nie. 

3. Ale nawet jak się dostaną gdzie chcą to nieraz idzie to w kierunku Xanax driven economy, lęki, wypalenie. przebodźcowanie, przeładowanie obowiązkami. 

1. Opinię innych można wrzucić do kosza. To, czego ja się nasłuchałam od innych... nie było nic warte. Raz Cię ktoś wyśmieje, bo mało zarabiasz, ktoś inny Ci powie, że się nie nadajesz. Człowiek sam potrafi ocenić, czy jest zadowolony ze swoich zarobków i czy lubi to, co robi oraz czy uważa, że ma potencjał.

Natomiast jak zarabiasz łajno i nie robisz nic by to zmienić, to jest to łajno na własne życzenie.

 

2. Do opinii rodziców trzeba podchodzić również jak wyżej. Moi przestali się czepiać, jak zauważyli, że moje podejście daje lepsze rezultaty niż ich.

 

3. A zdrowy rozsądek? Są takie miejsca do których się wzdycha, ale również ma się świadomość, że są toksyczne. Jeśli nie chcesz sobie świadomie robić krzywdy, to tam nie idziesz.

Byłam rekrutowana kilka razy do big4 i zawsze rezygnowałam, bo wiem, że to nie jest kultura która by mi odpowiadała.

 

W sumie chodzi mi jeszcze po głowie taki banał, że o siebie trzeba walczyć. Mało kto będzie Ci kibicować, jeśli zobaczy, że masz od niego większe ambicje i potencjał. Ludzie też potrafią z pełną świadomością dawać gorsze rady albo podkładać nogi.

To ta ciemniejsza strona ludzkiego charakteru. 

Pewną podróż trzeba odbyć samemu. A kibiców możemy mieć pewnie maksymalnie w rodzicach, jeśli są zdrowymi jednostkami i w partnerze/partnerce. Czasem zdarzy się też jakaś dobra duszyczka, ale to jednak rzadkie zjawisko. 

 

Jako też osoba która nagannie idzie pod prąd prawie ze wszystkim i nienawidzi konformizmu, to muszę przyznać, że jest ciężko. Zupełnie nie czuję się zrozumiana. Często też odpuszczam tłumaczenia bo "każdy wie lepiej". 

Ale budują mnie osiągane rezultaty. Mogę porównać swoją drogę i drogę osób, które nie szczędzą mi krytyki. 

Tutaj opieramy się na dywagacjach finansowych - za dwa może trzy lata kupię swoje pierwsze mieszkanie w najdroższym mieście w Polsce, bez pomocy. Po cichu widzę też opcje na wakacje kilka razy do roku i spełnienie innych marzeń.
Uzbierałam też edukację, która będzie mnie kosztować naprawdę duże pieniądze.

 

Wiele osób które krytykuje nawet nie widzi tego, że czas który oni poświęcają krytyce oraz bezsensownemu kategoryzowaniu się, inni poświęcają na pracę. Potem robią się maksymalnie zgorzkniali i uważają, że świat jest niesprawiedliwy.

Ja potrzebowałam 3 lat na starcie w wieku 19 lat żeby w ogóle pozbierać się psychicznie. Miałam okres gdzie z łóżka nie wstawałam bo miałam takie natężenie różnych objawów lękowych. 

Ale nie wiem, moim zdaniem ciężkie doświadczenia budują człowieka. Gdy ma się w życiu za lekko to właśnie brakuje siły na wspomnianą wcześniej sprawczość.

Edytowane przez melody
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, melody napisał:

Osiąganie tego co się chce, a nie jedynie branie tego co się dostaje.

Osiągać można na różne sposoby. 
Samo dążenie zaś niczego nie gwarantuje. Jesteś na kole fortuny. Obyś na nim była jak najdłużej. 

Czasami sięganie po coś i walka ze światem by mieć to coś, nie ma sensu. Mam znajomą, chce się cieszyć zwyczajnie zyciem. Nawet robiac shitjob. Nie przemęczać się, nie robić miliona kursów. 
Bo za te 10, 15 lat może nie kontrolować już własnego zwieracza. Stwardnienie rozsiane jest straszne. 

4 minuty temu, melody napisał:

 

1. Opinię innych można wrzucić do kosza. To, czego ja się nasłuchałam od innych... nie było nic warte. Raz Cię ktoś wyśmieje, bo mało zarabiasz, ktoś inny Ci powie, że się nie nadajesz.

Ludzie maja różną grubość skóry. Po jedne osobie spłynie to jak po kaczce, druga nie będzie spać po nocach, trzecia usłyszy to za dużo o jeden raz i się powiesi. 

4 minuty temu, melody napisał:

Człowiek sam potrafi ocenić, czy jest zadowolony ze swoich zarobków i czy lubi to, co robi oraz czy uważa, że ma potencjał.

Ludzie zaniżają lub wyolbrzymiają swój potencjał. 

Ludzie niemal nigdy nie są zadowoleni z zarobków bo występuje nieograniczoność potrzeb. 
Większość profesji wykonuje sie zarobkowo. Niekoniecznie dla przyjemności. A jak gdzieś jest samorealizacja  wpisana w profesje to masz ochłapy i toksyny. Wszak połowę pensji stanowi samorealizacja i robienie czegoś ważnego (wszelkie NGOsy). 
 

4 minuty temu, melody napisał:

Natomiast jak zarabiasz łajno i nie robisz nic by to zmienić, to jest to łajno na własne życzenie.

 Niektórzy robią bardzo ważne rzeczy za mizerną kasę. Choćby pielęgniarki czy sanitariusze i generalnie cała armia ludzi których nie widzisz i którzy sprawiają ze całkiem komfortowo Ci się żyje. 

A jeszcze inni nie mają jak tego zmienić.  Bo kręcą się w koło. Bieda bo problemy mentalne, problemy mentalne bo bieda.
Dodatkowo tych cool white collar jobów to jednak jest niewiele. Więc żeby sie tam dostać, To jednak jest pewien wyścig szczurów. 
To że ktoś odpadł nie oznacza że na własne życzenie. 
 

4 minuty temu, melody napisał:

2. Do opinii rodziców trzeba podchodzić również jak wyżej. Moi przestali się czepiać, jak zauważyli, że moje podejście daje lepsze rezultaty niż ich.

Gratuluje.

4 minuty temu, melody napisał:

3. A zdrowy rozsądek? Są takie miejsca do których się wzdycha, ale również ma się świadomość, że są toksyczne. Jeśli nie chcesz sobie świadomie robić krzywdy, to tam nie idziesz.

Byłam rekrutowana kilka razy do big4 i zawsze rezygnowałam, bo wiem, że to nie jest kultura która by mi odpowiadała.

Oczywiście.

Ale są też osoby co same sobie nakładają za dużo obowiązków w pogoni za samorozwojem albo by być lepszymi od konkurencji. 
I tu nie jest kwestia kultury firmy ale nich samych. Nie wiedzą kiedy powiedzieć sobie "Stop, wyluzuj i odpocznij", lub wiedzą ale celowo tego nie robią. 
Nie mniej to jest mega opłacalne dla ich pracodawców. 
Dla tych osób też, do momentu aż organizm powie dość i kortyzol zrobi swoje. 

W jednym z banków praktykant zszedł na zawał.  Bo tak się chciał wykazać.

Dodatkowo. Jest ok, ale  dochodzi do jakiejś fuzji, przejęcia, albo pojawia się nowy szef szefów z własną wizją
Ostatnio taki Musk w Twitterze. Wywrócił wielu osobom życie do góry nogami. Bo np. wszyscy co mieli siedzieć zdalnie, to mieli się przenieść do biura.   Wystarczy że masz wtedy hipotekę lub masz wysoki standard życia/dzieci/wydatki zdrowotne i siedzisz  z xanaxem i szukasz na boku czegoś. Nie zawsze to coś jest nie zawsze za tyle ile chcesz i nie zawsze daje odpowiednie warunki i nie zawsze jesteś kompatybilna. . No i inaczej pewne rzeczy wyglądają jak masz te 23 lata a inaczej jak masz 43.


Koniec offtopu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Libertyn napisał:

Osiągać można na różne sposoby. 
Samo dążenie zaś niczego nie gwarantuje. Jesteś na kole fortuny. Obyś na nim była jak najdłużej. 

Czasami sięganie po coś i walka ze światem by mieć to coś, nie ma sensu. Mam znajomą, chce się cieszyć zwyczajnie zyciem. Nawet robiac shitjob. Nie przemęczać się, nie robić miliona kursów. 
Bo za te 10, 15 lat może nie kontrolować już własnego zwieracza. Stwardnienie rozsiane jest straszne. 

 

Ja na żadnym kole fortuny nie jestem. Jestem tylko studentką. 

 

A pozostały argument jak ma się do rozmowy? Ja się odnoszę, do osób które narzekają na swoją sytuację i mogą ją zmienić. A nie do osób, które są w całkowicie innej sytuacji. Rozumiem podejście znajomej. A Ty zanim odpiszesz, to zastanów się proszę o czym właściwie toczy się rozmowa. 

 

Godzinę temu, Libertyn napisał:

Ludzie maja różną grubość skóry. Po jedne osobie spłynie to jak po kaczce, druga nie będzie spać po nocach, trzecia usłyszy to za dużo o jeden raz i się powiesi. 

 

Można zawsze nad tym popracować ?

 

Godzinę temu, Libertyn napisał:

 

Ludzie zaniżają lub wyolbrzymiają swój potencjał. 

Ludzie niemal nigdy nie są zadowoleni z zarobków bo występuje nieograniczoność potrzeb. 
Większość profesji wykonuje sie zarobkowo. Niekoniecznie dla przyjemności. A jak gdzieś jest samorealizacja  wpisana w profesje to masz ochłapy i toksyny. Wszak połowę pensji stanowi samorealizacja i robienie czegoś ważnego (wszelkie NGOsy). 

Mam wokół siebie ludzi, którzy lubią pracę którą wykonują. Jest samorealizacja, uśmiech i nie ma toksyn. Da się? Da. 

 

1 godzinę temu, Libertyn napisał:

 Niektórzy robią bardzo ważne rzeczy za mizerną kasę. Choćby pielęgniarki czy sanitariusze i generalnie cała armia ludzi których nie widzisz i którzy sprawiają ze całkiem komfortowo Ci się żyje. 

Z polską służbą zdrowia żyje się komfortowo? 

Czas spędzony w urzędach jest komfortowy?

xD

 

1 godzinę temu, Libertyn napisał:

Ale są też osoby co same sobie nakładają za dużo obowiązków w pogoni za samorozwojem albo by być lepszymi od konkurencji. 

I tu nie jest kwestia kultury firmy ale nich samych. Nie wiedzą kiedy powiedzieć sobie "Stop, wyluzuj i odpocznij", lub wiedzą ale celowo tego nie robią. 
Nie mniej to jest mega opłacalne dla ich pracodawców. 
Dla tych osób też, do momentu aż organizm powie dość i kortyzol zrobi swoje. 

W jednym z banków praktykant zszedł na zawał.  Bo tak się chciał wykazać.

No i co w związku z tym?

 

Każdy może ze swoim życiem robić co mu się podoba. Chciałbyś zabronić komuś być ambitniejszym, bo potencjalnie istnieje ryzyko, że będzie miał wyższy poziom kortyzolu? To ograniczanie wolności. Najważniejszej wartości jaką może mieć jednostka.

 

Jeśli ktoś chce osiągnąć więcej, to niech osiąga więcej. Tylko niech nikt mu nie podcina skrzydeł takim perfidnym przekazem na starcie.

 

1 godzinę temu, Libertyn napisał:

Dodatkowo. Jest ok, ale  dochodzi do jakiejś fuzji, przejęcia, albo pojawia się nowy szef szefów z własną wizją
Ostatnio taki Musk w Twitterze. Wywrócił wielu osobom życie do góry nogami. Bo np. wszyscy co mieli siedzieć zdalnie, to mieli się przenieść do biura.   Wystarczy że masz wtedy hipotekę lub masz wysoki standard życia/dzieci/wydatki zdrowotne i siedzisz  z xanaxem i szukasz na boku czegoś. Nie zawsze to coś jest nie zawsze za tyle ile chcesz i nie zawsze daje odpowiednie warunki i nie zawsze jesteś kompatybilna. . No i inaczej pewne rzeczy wyglądają jak masz te 23 lata a inaczej jak masz 43.
 

Ponawiam pytanie - co w związku z tym? 

 

Pracodawca zawsze może się zmienić. Firma zawsze może upaść. Całkowicie naturalne zjawiska. 

 

I znów - osoby elastyczne poradzą sobie z nową sytuacją, a osoby roszczeniowe pójdą po xanax a potem pójdą narzekać do baru. 

 

 

Nie mogę rozmawiać z osobą o poglądach socjalistycznych. Proszę nie komentować moich wypowiedzi, bo ani to nie ma sensu, ani mi się nie chce wchodzić w dyskusje z kimś kto może mieć tak smutny, depresyjny i odrealniony pogląd na życie.

  • Like 3
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minutes ago, Maniek92 said:

Nigdy nie ma bagna, z którego nie da się wyjść i stanąć na nogi. Sam jestem tego przykładem. 

Ładnie skwitowane. I ja też mogę się pod tym podpisać. 

Dużo robi mindset. M.in czy na porażki patrzy się jako lekcje do odrobienia i coś co punktuje jako doświadczenie życiowe + wzmacnia psychicznie czy jako tragedię i koniec świata. 

Gdzie się stopy nie postawi na świecie, zawsze wszędzie będą czyhać na nas wyzwania i zawsze w życiu będzie pod górkę - ale to ma swój cel. Ważne jednak jest jakie się ma do tego podejście. 

Zawsze mamy wybór.

Można przeżyć życie wiecznie narzekając i nic nie osiągając.

A można przejść przez z życie z uśmiechem na twarzy i być dumnym z samego siebie, i tego co się ma nie zależnie gdzie się jest. 

 

 

Edytowane przez Hippie
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Maniek92Ja to widzę tak, że jak się jest dla siebie wymagającym i zbyt karcącym to często się stawia poprzeczkę zbyt wysoko to sprawia też, że droga do celu jest męczarnią a nie przyjemnością - to po pierwsze. 

Po drugie będąc krytycznymi wobec siebie też z automatu możemy krytykować innych i być tak postrzegani wśród innych. 

Krytyka też często wiąże się z wiecznym niezadowoleniem i swego rodzaju presją i napięciem.

Nie nawołuję do tego by nic w życiu nie osiągać i sobie tylko pobłażać, jednak sama odkryłam, gdy sami siebie traktujemy jak przyjaciela, który nas nie karci a wspiera w trudnych chwilach to to daje więcej siły do działania i jest efektywniejsze i też nie blokuje innych możliwości. Warto umieć traktować samego siebie z miłoscią.

Krytyka zwykle jest bardzo subiektywna i ona potrafi blokować nasz potencjał i zamyka nas na inne możliwości gdy za bardzo napieramy tylko w jednym kierunku.

To takie moje luźne przemyślenia poparte moimi własnymi doświadczeniami. 

Oczywiście, nie musi się to do Ciebie odnosić. Ja tylko zauważam, jakie dane postępowanie niesie za sobą ryzyko długofalowo. 

 

Miałam do czynienia z pewnym człowiekiem który wyzywał siebie samego od debila jak mu coś nie wychodziło...okazało się że też krytykował w podobny sposób innych. Miał wielkie plany ale sam sobie ucinał skrzydła ich nie realizując bo wszędzie wszystko za bardzo kalkulował i tym samym krytykował, widział wszędzie przeszkody nie do przeskoczenia. Obwiniał tym samym system i wszystko wokół zamiast skupić się na celu bez tejże krytyki, zastąpiwszy ja też wiarą, że wszelkie przeszkody uda mu się przezwyciężyć.

Słuchanie jego było dla mnie męczące i bardzo dołujące. Mnie się też taka krytyka udzielała i szczerze bardzo źle się z tym czułam. Dla osoby która jest w dużej mierze obiektywna to jest ciężki kawał do zgryzienia.

Jeśli się zatem wydatkuje dużo energii na walkę z samym sobą to tylko oddalamy się od celu albo znacznie hamujemy ten swój rozwój.

 

Edytowane przez Hippie
  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A jak już się tak rozgadałam to teraz zgodnie z tematem przewodnim - przeleję tu dawkę moich endorfin. 

 

Mam już praktycznie w nawyku by być z siebie dumna. Nauczyłam się też w chwilach słabości przekierowywać energię na wdzięczność i to działa niezwykle uzdrawiająco. :)

 

Zauważyłam ostatnio jak bardzo pnę przed siebie i jak moja droga stała się celem samym w sobie i też sposobem na życie. 

Osiągnęłam ten punkt, gdzie spełniłam swoje marzenie - być masażystką. Teraz udoskonalam to, otwierają się tym samym przede mną różne możliwości rozwoju w tym kierunku. W pracy odbyłam już parę szkoleń, mój masaż zyskał na sile, wzbogaciłam się o wiele przydatnych technik. Fajnie być w otoczeniu innych masażystów i mieć możliwość wzajemnie się uczyć i wspierać. 

Za niedługo wybieram się do polski na kolejny większy kurs, by zdobyć dodatkowe kwalifikacje. Tym razem Masaż Lomi lomi. Chciałam Shaitsu albo kobido ale widocznie tak miało być. Nie uciekną mi te kursy. Na pewno i te zrealizuję w bliskiej przyszłości. :) 

Generalnie to właśnie to mi się w masażu podoba najbardziej... że jest on praktykowany w każdym zakątku świata, co oznacza, że jest bogaty w różne rodzaje, nie jest on tym samym nudny i można go dostosować do różnych potrzeb i preferencji.

 

Jednak nie pozostanę przy samym masażu do końca życia... póki co jeszcze nie jestem na tym etapie ale już widzę kolejny cel w swojej przestrzeni. Mianowicie: Osteopatia i generalnie wsiąknięcie jeszcze bardziej w medycynę chińską i ewentualnie też ajurwedę. Moja ciekawość mocno mnie pcha w tym kierunku. :) 

 

Medycyna... a raczej filozofia chińska jest już w moim życiu obecna w postaci praktyk EFT (Emotional Freedom Techniques) ale marzy mi się być w posiadaniu igieł do akupunktury i umieć znajdywać poszczególne punkty meridianowe w ciele i tym samym zwalczać jednostki chorobowe, bez nadwyrężania tym samym swojego ciała.

Normalnie rozpiera mnie energia!  Pamiętam siebie w wieku 21 lat jak pierwszy raz w ogóle pomyślałam " a może zostałabym masażystką?" Te myśli o tym powracały wiele razy i były tylko myślami. Niesamowite było to jak w końcu się odważyłam by zrobić odważniejszy krok w tym kierunku i jak wszystko mi po prostu było wykładane na tacy. :)

To pokazuje tym samym jak siła myśli jest potężna. Jak już czuje się, że potrzebują one wyjść i się zamanifestować to wręcz dzieje się magia. :)

 

- Odnoszę małe/większe sukcesiki w pracy  - to też sprawia, że jestem z siebie dumna. Mam do wykorzystania 3 darmowe masaże w pracy + spa day. 

- Perspektywa kolejnych kursów i kwalifikacji - moje serce rośnie. 

- na boku realizacja duchowych warsztatów z koleżankami i na horyzoncie kolejna edycja w innej lokalizacji. 

- współpraca z polską szkołą i niesamowita przyjaźń z dyrektorką - dzięki niej otwiera się przede mną jeszcze więcej możliwości - m.in nie sądziłam że kiedykolwiek bym organizowała zabawy dla dzieci na weselu, albo była korepetytorką języka angielskiego dla 10 letniej dziewczynki. 

- no i fakt, że odnalazłam na nowo swoją równowagę i jest mi z tym niesamowicie dobrze. :)

 

Życzę wam wszystkim by i wasza droga do celu była przyjemna i sprawiała wam ogrom radości jak mnie!

Miłego dnia i częstujcie się endorfinami! :D

 

 

 

 

Edytowane przez Hippie
  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na Walentynki zrobiłem sobie prezent, właśnie przyszedł i szczęście niepojęte przepełnia serce me i postanowiłem się  nim z wami podzielić.

Kupiłem sobie dwie nowe wędki i dwa kołowrotki i już się nie mogę doczekać kiedy je przetestuje nad wodą 😁

IMG-20230209-113406.jpg

IMG-20230215-121138.jpg

IMG-20230215-121744.jpg

IMG-20230215-121751.jpg

 

A Wy rycerze co? Znów prezenty dla dziewczyn 🤣 bielizna, kwiatki, czekoladki...

Haha...frajerzy...🤣🤣🤣  pamiętajcie dupa to nie prezent 👈

 

Mam nadzieję, że każdy zrozumiał żart i nikt nie czuje się urażony, szczególnie nowi użytkownicy 😉

A tak na prawdę zbieżność z walentynkami czysto przypadkowa.

Edytowane przez MaxMen
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Zdana sesja na studiach prawniczych. 

2. W czasie ostatnich badań kardiologicznych okazało się, iż dziecięce problemy z sercem przeszły już do przeszłości i jestem całkowicie zdrowy. 

3. Przeszedłem niezwykle wymagające i ciężkie badania do nowej, prestiżowej, bardziej stabilnej, lepszej finansowo i perspektywicznie pracy. 

Edytowane przez Maniek92
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.