Skocz do zawartości

Umysłów zgon.


Rekomendowane odpowiedzi

Bracia, chyba nadszedł czas poprosić o wsparcie :/. Muszę z siebie to wyrzucić bo zwariuję :/

 

Nie wiem czy to już depresja czy mam się po prostu dać ponieść fali czasu. Ale ile można czekać?

 

W skrócie: od rozstania minęło 5 miesięcy. Staż związku 3 lata (wiek 32/25. Mieszkaliśmy razem od samego początku). Ona odeszła gdyż stwierdziła, że nic nie czuje. Pierwszy miesiąc to totalna spierdolina w głowie i dosłownie walka serca z rozumem. Wymieszanie doświadczenia czyli czego się nauczyłem wcześniej (a o czym upewniłem się czytając później na forum) z polerowaniem zbroi. Niestety miałem tak nawalone w głowie, że zapomniałem co jest dobre, a co złe. Dwa dni były "ok, rób co chcesz", kolejne dwa "wróć proszę". I tak w kółko przez kolejne dwa miesiące. Potem gdy emocje już trochę opadły odpuściłem, chciałem postawić grubą kreskę, ale we łbie cały czas siedziało i siedzi do dzisiaj. 

 

Kiedyś przychodziło mi to łatwiej, laska mówiła nie to przytakiwałem i szedłem dalej. Chwilę "pocierpiałem", ale zawsze bez większych konsekwencji na głowie. Generalnie jest typem osoby żyjącej efektem Pollyanny więc super tragedii nigdy nie było. Do tego jeszcze każde zerwanie motywowało mnie do zmian, wyznaczania nowych celów i ich osiągania.

 

Tym razem jest jednak inaczej. Czuję cholerny niedosyt, wielką stratę, siedzi mi non stop w głowie, serce drąży wielka wiertarka i nie mam pojęcia jak się tego pozbyć. Odbiera mi to dużo energii w ciągu dnia. W tygodniu gdzie jest praca i jakieś tam zajęcia "żeby nie zwariować" więc jest jeszcze jako tako, ale w wolne weekendy jest masarka.

 

Chciałem Was zapytać jak Wy sobie z tym radziliście, a niektórzy z Was być może radzą w tej chwili? 

Przerabiałem już "ucieczki" po nieudanych związkach na:

- siłownię (od zawsze ćwiczę regularnie więc nie jest to w sumie dla mnie żadna odskocznia), kickboxing

- rower, basen, bieganie

- imprezy, alkohol, dobre zabawy

- inne laski, rozmowy, sex

- książki, filmy

- praca, pieniądze

- znajomi, rodzina, przyjaciele

- wycieczki

- wyznaczałem cele i je osiągałem

- nowy związek

 

Co można jeszcze robić żeby nie zwariować i zapomnieć? Co Wam pomogło oprócz czasu, który cholernie się dłuży i tylko wbija mnie bezsilnego w łóżko.

 

Generalnie zauważam, że nic mnie już nie kręci i nie ma większego sensu. Jedynie siłownia dla zabicia czasu. Do wszystkiego innego muszę się zmuszać, a na wymyślenie czegoś nowego nie mam ani siły ani chęci. We łbie ciągły natłok myśli z nią związanych. "Dobre" jest tylko to, że nie są to myśli co i z kim robi tylko szukanie odpowiedzi na pytanie dlaczego tak wyszło. Nie wiem czy to przez to, że była to pierwsza laska, z którą zamieszkałem i myślałem o niej poważnie? Teraz wracam do pustego domu i dostaje wysypki wściekłości i żalu na pośladach widząc jaka panuje w nim pustka.

 

I na koniec najlepsze: mam dwie ręce, dwie nogi, zdrowie, mieszkanie, pracę, pieniądze, samochód, znajomych, co wszystko razem daje mi poczucie jakiejś tam wartości, ale nie potrafię się z tego cieszyć i patrzeć pozytywnie w przyszłość. Mam wrażenie, że doszedłem do miejsca w życiu gdzie mam już wszystko. Nie wiem czego mógłbym chcieć więcej? Do tego nie jestem też typem osoby gnającej za wyimaginowanym szczęściem.

Kolejne wrażenie, że przerabiam, któryś raz z kolei ten sam nudny do granic możliwości schemat: związek, rozstanie, poznanie kogoś nowego, związek, rozstanie itd. Na słyszane po raz 500-tny w życiu pytanie "to czym się zajmujesz" dostaję wylewu. Wieczna pętla. Też tak macie? Mieliście?

Mój umysł zablokował się totalnie. Wszedłem na wierzchołek swojej góry i nie wiem co dalej. Dopóki ona była obok szliśmy przez wszystko razem, wszystko miało sens i kolor. Teraz jest padaka. Ironia losu jest taka, że znając siebie myślałem, że jestem twardy, raz dwa się ogarnę, zrobię jej na złość i pokażę jej co straciła, ona przemyśli i wróci (dotychczas tak robiłem, ale bez możliwości powrotu), a wyszło zupełnie na odwrót. Mój pyszny plan odbija mi się teraz czkawką.

 

Brzmi to trochę jak użalanie się nad sobą, ale uwierzcie mi, że tak nie jest. Czuję, że osiągnąłem w życiu wszystko czego chciałem, zobaczyłem, posmakowałem i za cholerę nie wiem co dalej. Stoję przed wielkim murem i nie wiem co zrobić. Do tego te ciągłe myśli o niej, że gdyby była obok razem dalibyśmy radę. Czy to depresja? Powinienem iść do psychiatry? Najchętniej bym się położył i zasnął snem wiecznym albo chociaż zimowym.

 

Możecie mnie zbesztać za ten post gdyż wiem, ze wielu braci ma o wiele gorzej, zdrady, rozwody, alimenty i inne chore akcje oraz wiele wiele bardziej skomplikowane życie i problemy, ale mnie nigdy nie jarało podbijanie własnego samopoczucia na czyimś nieszczęściu.

 

Sorki, musiałem to z siebie wyrzucić :/

 

  • Like 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tomilijones

Spokojnie.Nawet się nie waż pisać o "śnie wiecznym"

 

Recepta.

Czas.Tylko wyłącznie czas.On leczy wszystko i wszystkich.Byłeś,jesteś bardzo zaangażowany a więc cholernie boli.Z rok potrwa.Też tak jeszcze mam ale Bracia mi pomogli i dużo wiem.

Ksiązki Marka oraz Radio Samiec.I oczywiście Forum.Studiuj,śledz,czytaj,udzielaj się.

Ta męka Ci minie i za rok będziesz jak nowonarodzony.

 

Zobacz co to "matrix".Co to "czerwona pigułka""trzymanie ramy" itd,itd...Dochodz powoli do wszystkiego a zobaczysz jak świat się zmieni gdy wyjdziesz z tego "matrixa"

 

Będzie dobrze i stawiam dobrą whiski że z tego wyjdziesz :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SławomirP Wiesz, że jest lekka różnica między reakcją świadomą, a nieświadomą? Zwłaszcza w strefie emocjonalnej? Często denerwujemy się na innych, bo się spieszymy, lub też z innego powodu wiedząc, że nasz reakcja emocjonalna jest bez sensu i nic nie daje, a dalej się pieklimy... Także takie zwroty i rady, to można o kant tyłka potłuc...

   Tak jak Adolf podlinkował zainteresuj się suplementacją. Wyrób sobie stały plan dnia, żeby nie nie leżeć cały dzień na łóżku, ale z tego co widzę starasz się być aktywny i nie poddawać całkiem rozpaczy, to duży "+". Czasem zdarza mi się wykorzystywać technikę wizualizacji negatywnego wspomnienia tak długo, aż reakcja emocjonalna się zmniejsza, bo się przyzwyczajam do niej. Czyli wyobrażanie sobie momentu rozstania i innych negatywnych wspomnień. Na początku jest bardzo trudno, a później troszkę łatwiej. Odciąganie myśli od problemu daje chwilową ulgę... Trzeba to przepracować, a tak zostaje jeszcze czas. Ponoć najlepszy z lekarzy.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trudna sprawa chłopaku.

 

Myślałeś może o dodatkowych studiach, kursach? Poznasz jakieś nowe młodsze kobietki.

 

Też tak czasem mam - powrót z siłowni w sobotni wieczór do pustego mieszkania.

 

I chuj, że ładne dwupokojowe mieszkanie w centrum dużego miasta, co z tego, że siano na koncie się zgadza jak w środku jest ten cholerny ból i poczucie pustki, które jest w człowieku jeszcze z czasów burzliwej przeszłości.

 

Nie jesteś sam.

 

Jedyną drogą jest chyba nowa pasja i suple też nie zaszkodzą.

 

Wielu  chciałoby być na naszym miejscu ja sam jeszcze parę lat temu oddałbym wiele, żeby mieć to co mam teraz.

 

Nowe wyzwania i świat z powrotem nabierze kolorów. Zawsze jak pojawiał się dołek to tylko rozpoczęcie czegoś nowego w życiu mnie ratowało.

 

Trzymaj się wiem, że depresja to gówno.

 

 

 

 

Edytowane przez dobryziomek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Gromisek Im większą nadasz problemowi rangę tym silniejszego przeciwnika będziesz miał do pokonania. Niech się suplementuje z powodu laski, niech jeździ na rehabilitacje z jej powodu, niech się zastanawia dniami i nocami co tu zrobić żeby o niej zapomnieć. Wtedy podświadomość dopiero napompuje tą dziewczynę i jej wartość w jego głowie.

 

Lepiej zgasić takie myślenie w zarodku.

 

Im bardziej będziesz z tym walczył tym bardziej to urośnie. 

 

@tomilijones Przeczytaj sobie 100 razy to co napisałem w pierwszym poście i więcej lepiej nie wracaj do tematu.

 

Ale to tylko moja rada.

 

 

 

33 minuty temu, dobryziomek napisał:

Jedyną drogą jest chyba nowa pasja i suple też nie zaszkodzą.

 

No tak, zapychaj życie czym się da żeby nie myśleć i tak do momentu aż się skończy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, dobryziomek napisał:

To co ma  zrobić?

 

Znasz jakieś konkretne metody?

Mogę tylko polecić medytacje jako trening, tak długo aż siedząc sam w zamkniętym pokoju będziesz czuł się z tym dobrze. Jak to osiągniesz nie będziesz musiał reszte życia uciekać od samego siebie przez różne tak zwane pasje, zapychacze czasu, odwracacze uwagi.

 

Chyba nie chcesz całego życia spędzić odwracając uwagę od tego że żyjesz?

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 hours ago, tomilijones said:

związek, rozstanie, poznanie kogoś nowego, związek, rozstanie itd.

Napisz coś więcej o sobie - jakie dzieciństwo, rodzina.

 

Przeczytałeś - Stosunkowo Dobry, Kobietopedie i może No More Mr Nice Guy.

 

Nie napisałeś jak się zachowywałeś w związku czy byłeś pieskiem zdominowanym?

 

Co do obecnej sytuacji odcinasz się od laski blokujesz ją wszędzie nie sprawdzasz i nie interesujesz się co u niej. Wychodzisz do ludzi spotykasz się z kumplami ale nie przesadzaj z alkoholem no i robisz to napisałeś ćwiczysz - zrób coś dla siebie bądź samolubny może jakieś wakacje albo zakup czegoś co chciałeś zawsze.

 

Nie skupiaj się na laskach daj sobie spokój (może divy aby spuścić z krzyża) albo laski na jedną noc ale zero związków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żyjesz jeszcze przeszłością, ale jeszcze kilka miesięcy to potrwa, jeśli nie lat. Albo się z tym faktem pogodzisz, albo letarg będzie się przeciągał w czasie. Jedynie akceptacja utraty pomoże ci wejść na nowy tor. Wiem, o czym mówię, ponieważ już to przerabiałem dawno temu. I wcale nie żyję ich życiami. Nie obchodzi mnie, co one aktualnie robią. Do moich ex nie mam żadnego żalu, a było ich kilka. I na dodatek nie pozbyłem się ich zdjęć czy też pamiątek. Trzymam te zdjęcia, ponieważ są to moje wspomnienia, których nie da się skasować z pamięci. Dlatego jedyne, co mogę ciradzić, to pogodzić się ze stratą. Uważam, że nic innego nie pomoże.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, trop napisał:

@tomilijones

Spokojnie.Nawet się nie waż pisać o "śnie wiecznym"

Recepta.

Czas.Tylko wyłącznie czas.On leczy wszystko i wszystkich.Byłeś,jesteś bardzo zaangażowany a więc cholernie boli.Z rok potrwa.Też tak jeszcze mam ale Bracia mi pomogli i dużo wiem. Ksiązki Marka oraz Radio Samiec.I oczywiście Forum.Studiuj,śledz,czytaj,udzielaj się. Ta męka Ci minie i za rok będziesz jak nowonarodzony.

Zobacz co to "matrix".Co to "czerwona pigułka""trzymanie ramy" itd,itd...Dochodz powoli do wszystkiego a zobaczysz jak świat się zmieni gdy wyjdziesz z tego "matrixa"

Będzie dobrze i stawiam dobrą whiski że z tego wyjdziesz :)

Czytam forum od paru miesięcy. Znalazłem tutaj wiele potwierdzeń tego do czego sam doszedłem w swoim życiu. Przerażające jest tylko to, że prawda jest aż tak smutna i ma zastosowanie u większości jak nie u wszystkich kobiet, a różnica jest tylko w nasileniu.

 

 

5 godzin temu, SławomirP napisał:

I to wszystko dlatego że zostawiła cie laska, która ma cie w dupie?

Niby głupie, ale oboje wiemy, że jak się z kimś zżyjesz, zaufasz, otworzysz to wystawiasz się na ostrzał i kończy się tak jak się kończy.

 

 

5 godzin temu, Gromisek napisał:

@SławomirP Wiesz, że jest lekka różnica między reakcją świadomą, a nieświadomą? Zwłaszcza w strefie emocjonalnej? Często denerwujemy się na innych, bo się spieszymy, lub też z innego powodu wiedząc, że nasz reakcja emocjonalna jest bez sensu i nic nie daje, a dalej się pieklimy... Także takie zwroty i rady, to można o kant tyłka potłuc...

   Tak jak Adolf podlinkował zainteresuj się suplementacją. Wyrób sobie stały plan dnia, żeby nie nie leżeć cały dzień na łóżku, ale z tego co widzę starasz się być aktywny i nie poddawać całkiem rozpaczy, to duży "+". Czasem zdarza mi się wykorzystywać technikę wizualizacji negatywnego wspomnienia tak długo, aż reakcja emocjonalna się zmniejsza, bo się przyzwyczajam do niej. Czyli wyobrażanie sobie momentu rozstania i innych negatywnych wspomnień. Na początku jest bardzo trudno, a później troszkę łatwiej. Odciąganie myśli od problemu daje chwilową ulgę... Trzeba to przepracować, a tak zostaje jeszcze czas. Ponoć najlepszy z lekarzy.

Trzymam dietę od lat. Jak to na siłowni. Codziennie wciągam banany, jem dużo jajek, ryb. Serotonina powinna być ok. Do tego codziennie kompleks witamin itd. Sam czasem myślę kim bym był i jak się zachowywał gdyby nie to.

Z tą wizualizacją to nie wiem czy to nie jest trochę jak drapanie ran. Drapiesz i drapiesz rozstawiając większe blizny i większą znieczulicę na przyszłość.

 

 

4 godziny temu, dobryziomek napisał:

Trudna sprawa chłopaku.

Myślałeś może o dodatkowych studiach, kursach? Poznasz jakieś nowe młodsze kobietki.

Też tak czasem mam - powrót z siłowni w sobotni wieczór do pustego mieszkania.

I chuj, że ładne dwupokojowe mieszkanie w centrum dużego miasta, co z tego, że siano na koncie się zgadza jak w środku jest ten cholerny ból i poczucie pustki, które jest w człowieku jeszcze z czasów burzliwej przeszłości.

Nie jesteś sam.

Jedyną drogą jest chyba nowa pasja i suple też nie zaszkodzą.

Wielu  chciałoby być na naszym miejscu ja sam jeszcze parę lat temu oddałbym wiele, żeby mieć to co mam teraz.

Nowe wyzwania i świat z powrotem nabierze kolorów. Zawsze jak pojawiał się dołek to tylko rozpoczęcie czegoś nowego w życiu mnie ratowało.

Trzymaj się wiem, że depresja to gówno.

Myślałem o jakiejś podyplomówce ostatnio, ale u mnie w życiu zawsze jest tak, że muszę mieć jakiś cel i sens. Wydać 5k tylko po to, żeby dopisać kolejną linijkę w CV?

Co do młodszych kobietek to mam chyba lekki uraz po byłej gdyż mam wrażenie, że cały ten związek, jej gadanie, postępowanie itd to jedna wielka niedojrzałość emocjonalna. Najgorsze jest to, że dałem się zniżyć do tego samego poziomu.

 

Widzisz ja mam identycznie, wracam do pustego ładnego mieszkania. Jestem w miejscu, za które parę lat temu też oddałbym wszystko i co mi z tego? Modne jest teraz mówienie o tym, że szczęście ma się w sobie itd. A ja nie mogę się przebić ponad stwierdzenie, że "szczęście to jedyna rzecz w przyrodzie, która mnoży się dzieląc". 

 

Pytanie co rozpocząć nowego? Wiem, że każdy przypadek jest indywidualny, ale ja naprawdę nie mam już pomysłu. Tyle rzeczy przerobiłem, że czuję jakbym wyczerpał limit. Do tego brak energii i wiek zbija bo niestety młodsi nie jesteśmy i pewne szanse uciekają wraz z nim.

 

 

4 godziny temu, SławomirP napisał:

@Gromisek Im większą nadasz problemowi rangę tym silniejszego przeciwnika będziesz miał do pokonania. Niech się suplementuje z powodu laski, niech jeździ na rehabilitacje z jej powodu, niech się zastanawia dniami i nocami co tu zrobić żeby o niej zapomnieć. Wtedy podświadomość dopiero napompuje tą dziewczynę i jej wartość w jego głowie.

Lepiej zgasić takie myślenie w zarodku.

Im bardziej będziesz z tym walczył tym bardziej to urośnie. 

@tomilijones Przeczytaj sobie 100 razy to co napisałem w pierwszym poście i więcej lepiej nie wracaj do tematu.

Ale to tylko moja rada.

No tak, zapychaj życie czym się da żeby nie myśleć i tak do momentu aż się skończy. 

Wiem, że masz rację bo dotychczas tak podchodziłem do tego, jak do Twojego pierwszego posta. Życie i laski wiele mnie nauczyły. Bywało, że podnosiłem się naprawdę szybko zastanawiając się czy mam jeszcze w ogóle jakieś ludzkie odruchy i potrafię okazywać emocje. Dopiero teraz okazało się, że jednak jestem człowiekiem bo wpadłem w jakieś psychiczne szambo i nie wiem co się dzieje.

 

 

4 godziny temu, SławomirP napisał:

Mogę tylko polecić medytacje jako trening, tak długo aż siedząc sam w zamkniętym pokoju będziesz czuł się z tym dobrze. Jak to osiągniesz nie będziesz musiał reszte życia uciekać od samego siebie przez różne tak zwane pasje, zapychacze czasu, odwracacze uwagi.

 

Chyba nie chcesz całego życia spędzić odwracając uwagę od tego że żyjesz?

Póki co tak się właśnie czuję. Odwracam uwagę od tego, że żyję. Nie umiem wykorzystać potencjału gdyż cały został rozpindolony przez tą sytuację. 

 

Masz jakieś skuteczne, sprawdzone porady, metody jak zacząć medytować?

 

 

4 godziny temu, Pytonga napisał:

Napisz coś więcej o sobie - jakie dzieciństwo, rodzina.

Przeczytałeś - Stosunkowo Dobry, Kobietopedie i może No More Mr Nice Guy.

Nie napisałeś jak się zachowywałeś w związku czy byłeś pieskiem zdominowanym?

Co do obecnej sytuacji odcinasz się od laski blokujesz ją wszędzie nie sprawdzasz i nie interesujesz się co u niej. Wychodzisz do ludzi spotykasz się z kumplami ale nie przesadzaj z alkoholem no i robisz to napisałeś ćwiczysz - zrób coś dla siebie bądź samolubny może jakieś wakacje albo zakup czegoś co chciałeś zawsze.

Nie skupiaj się na laskach daj sobie spokój (może divy aby spuścić z krzyża) albo laski na jedną noc ale zero związków.

Dzieciństwo ok, PRL-owska płyta, rodzina normalna. Żadnej większej patologii. Trochę ojciec mnie gnoił całe życie, za co miałem wielki żal do niego, ale dziś wiem, że ukształtowało mi to charakter (którego paradoksalnie w tej chwili nie ma) i pomogło przejść wiele trudnych chwil.

 

Nie czytałem, ale mam w zanadrzu. 

 

Nie wiem jak Ci odpowiedzieć na pytanie czy byłem pieskiem. Oczywiście będąc w związku nie miałem pojęcia o forum, schematach i matrixie. Opierałem się tylko na podstawie tego co sam wiem i własnych przeczuć. Wiedziałem, że trzeba trzymać ramę, mieć zasady, wymagać bezwzględnie szacunku, wychowywać, dostarczać pozytywnych i negatywnych emocji, łamać rutynę, i nigdy pod żadnych pozorem nie oddawać kierownicy, a jeśli już to tylko wtedy kiedy masz hamulec po stronie pasażera jak w L-ce. Do tego zrobiłem sobie poduszkę (zasoby, majątek itp.) na wypadek rozstania właśnie, żeby nie zostać w czarnej d. Na początku, mogę z ręka na sercu powiedzieć, że czułem się świadomy. Ale jak widać nie wiele to pomogło bo dziś jest jak jest. Przychodzi sytuacja i klękasz po prostu bez znaczenia ile wiesz, kim i gdzie jesteś.

 

Ale była też druga strona bycia miłym. Mam wrażenie, że czasem wchodziłem pod pantofel, ale robiłem to na własnych zasadach i z własnej woli, jeśli coś takiego w ogóle istnieje. Nie chciałem być despotyczny. Bywały chwile, że wchodziłem tam zmanipulowany jej płaczem i shit testami bo nie zawsze da się być czujnym i nie jest się z kamienia. Gdybym przytoczył Ci jej manipulacje i shit testy oraz liczbę fakezerwań powiedziałbyś, że to borderka, a takie uzależniają najbardziej przecież. I byłem w zasadzie na to wszystko odporny, zawsze zimna krew (mam wrażenie, że tylko dzięki temu ten związek trwał tyle, a nie miesiąc. Do tego przerobiłem wcześniej jeden związek z borderką, który dużo mnie nauczył), aż do momentu gdzie moja granica została przesunięta na sam koniec (czyli definitywny koniec i wyprowadzka). Nie wiedziałem gdzie jestem, co się dzieje i czy to się dzieje na poważnie. Czułem na własnej skórze i wraz z upływem czasu jak moje ego spada na łeb na szyję, a jej rośnie w kosmos. Kumpel mi kiedyś powiedział, że ma teraz nowych znajomych i koło wzajemnej adoracji na fejsie, że sam jej nie poznaje i widzi w tym potrzebę dowartościowania się (dodam tylko, że jej nie śledzę, znajomi mają zakaz mówienia o tym i podsyłania linków czy zdjęć). Cały związek przypomina generalnie jakąś chorą wersję Pigmaliona. Laska z niską samooceną przy mnie odbiła się od dna i w myśl słów Wojtka S. "poczuła się lepsza i poczuła, że należy jej się lepszy" czyli też klasyka. W tym przypadku pod pojęciem "lepszy" nie mam na myśli nowej gałęzi, ale białego królika lub Moby Dicka.

Oczywiście jest to jedna strona medalu, ta gorsza. Tej lepszej nie ma co opisywać bo była ona proporcjonalnie o wiele lepsza w stosunku do tej złej. Dlatego zanim zaczniecie po mnie jechać po tym co napisałem wyżej dlaczego nie uciąłem tego od razu, powiem, że było nam razem dobrze ze sobą, a ja wiedziałem już, że ideałów nie ma, kwestia dotarcia i wychowania. Ale mam też z tyłu głowy świadomość, że zabrało mi tutaj doświadczenia. Przez tą całą sytuację jestem emocjonalnie wypompowany. Czuję jakbym zamienił się z nią na ego, emocjonalność i wiele innych rzeczy. Do tego dokładam fakt, że nie wiem co zrobić ze sobą i swoim życiem dalej, a więc kociołek Paronamixa pełen gorzkich smaków życia gotowy.

 

 

3 godziny temu, Konstruktor napisał:

Żyjesz jeszcze przeszłością, ale jeszcze kilka miesięcy to potrwa, jeśli nie lat. Albo się z tym faktem pogodzisz, albo letarg będzie się przeciągał w czasie. Jedynie akceptacja utraty pomoże ci wejść na nowy tor. Wiem, o czym mówię, ponieważ już to przerabiałem dawno temu. I wcale nie żyję ich życiami. Nie obchodzi mnie, co one aktualnie robią. Do moich ex nie mam żadnego żalu, a było ich kilka. I na dodatek nie pozbyłem się ich zdjęć czy też pamiątek. Trzymam te zdjęcia, ponieważ są to moje wspomnienia, których nie da się skasować z pamięci. Dlatego jedyne, co mogę ciradzić, to pogodzić się ze stratą. Uważam, że nic innego nie pomoże.

Lat mi nie życz proszę bo jak czytałem swojego czasu w necie różne historie to ludzie przyznają się do życia latami w nadziei powrotu itd.

Powiedz mi jak zaakceptować? Dla mnie każdy dzień kiedy rano muszę otworzyć oczy i wstać jest jak akceptacja. Nudna, szara rzeczywistość, którą muszę akceptować. Nie chcę, tylko muszę. Teraz czuję się jak niewolnik kolejnego matrixa. Taki matrix część druga tylko na innych zasadach bo nie daje już tego poczucia "szczęścia", bezpieczeństwa, nie możesz żyć w wygodnym kłamstwie, no i nikt na ciebie nie czeka.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 godzin temu, tomilijones napisał:

Do tego te ciągłe myśli o niej, że gdyby była obok razem dalibyśmy radę.

Matrix zaprogramował Ci umysł, że "razem na zawsze" i "tylko z nią".

Jesteś niewolnikiem "matrixa", za wysoko w Twojej hierarchii wartości tkwi "związek" i "moja kobieta"

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 hours ago, tomilijones said:

Gdybym przytoczył Ci jej manipulacje i shit testy oraz liczbę fakezerwań powiedziałbyś, że to borderka, a takie uzależniają najbardziej przecież. I byłem w zasadzie na to wszystko odporny, zawsze zimna krew (mam wrażenie, że tylko dzięki temu ten związek trwał tyle, a nie miesiąc. Do tego przerobiłem wcześniej jeden związek z borderką, który dużo mnie nauczył), aż do momentu gdzie moja granica została przesunięta na sam koniec (czyli definitywny koniec i wyprowadzka). Nie wiedziałem gdzie jestem, co się dzieje i czy to się dzieje na poważnie. Czułem na własnej skórze i wraz z upływem czasu jak moje ego spada na łeb na szyję, a jej rośnie w kosmos.

No cóż Bracie - mimo poprzedniego związku z kobietą z problemami wdałeś się w następny, gdzie nieświadomie ratowałeś Świat.

 

No cóż - to tylko Ci się wydawało, że byłeś odporny - za każdym razem granica była przesuwana i następny level Twojej obrony był rozbijany.

 

Przykro mi ale:

-spotkało Cię najlepsze co mogło (piszę z doświadczenia w trakcie rozwodu po 12 latach małżeństwa i potrafię sobie wyobrazić testy i manipulacje) wyszedłeś z Tego związku bez strat (mimo, że pozornie wydaje Ci się, że Świat się zawalił)

-ciągle jesteś uzależniony od niej od tego rollercostera (sinusoida chwila dobrze nagroda a po chwili jazda i problem z niczego, który jest Twoja winą i mimowolnie na koniec mimo, że wiedziałeś, że to jest nienormalne przepraszałeś za coś co nie było Twoją winą)

 

Wnioski - miałeś dwa związki z takimi kobietami. Normalnie po jednym człowiek wyciąga wnioski i staje się czujny - z następną kobietą kilka akcji i już wie, że trzeba spierdalać.

 

Musisz skupić się na sobie i przerobić swoje problemy, kompleksy tą wewnętrzną potrzebę bycia kochanym za wszelką cenę, docenianym, bycia w związku i godzenia się na wszystko w zamiast za `miłość`,`cipkę` i `sex`.

Postaraj się wykorzystać ten ból, samotność, odrzucenie jako motywację takie kopa do pracy nad sobą - abyś nigdy więcej nie wpadł w coś takiego ponownie - ponieważ następnym razem już może nie być tak szczęśliwie i mogą się pojawić dzieci, kredyty, małżeństwo i uwierz mi wtedy będziesz dopiero w dupie.

 

Powodzenia

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja się kiedyś tak mocno zakochałem, że po rozstaniu leczyłem się z niej prawie trzy lata. To był istny koszmar. Na zmianę depresja, bezsens, zazdrość, niepewność, lęki różne. Z całą pewnością mogę doradzić, że odcięcie się od byłej w 100% przyspiesza ten proces. Wiem z doświadczenia, że to trudne, ale trzeba się zmusić. Dodatkowo bardzo mi pomogli bliscy znajomi, którzy podnosili mnie na duchu. Umawianie się z innymi kobietami też troszkę pomogło. Jednak moim zdaniem czas musi zrobić swoje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tomilijones

 

Wg mojego doświadczenia wygląda mi na to, że masz coś więcej niż tylko "zespół dołu hormonalnego po odstawieniu cipki". 

 

Miałeś silną wizję w psychice: was razem jak dajecie radę i wiedziecie szczęśliwe życie, więc dodatkowo, oprocz fizjologii (brak hormonów cipkoszczęścia) musisz się zmagać z rozbitym sensem istnienia, który prysł wraz z pani "już nic nie czuję".

 

Bracia Ci dobrze już poradzili, ode mnie tylko jeszcze to:

 

Jeśli masz takie depresyjne epizody to idź z tym do psychoterapeuty. Fizycznie masz wszystko co potrzeba do zajebistego życia, ale Twoja psychika jest zbyt podatna na wpływ innej osoby (pani).

 

Masz jakiś "ból duszy" (oprócz klasycznego "bólu dupy").

Sprawdź i przepracuj z terapeutą dlaczego tak jest i co z tym dalej robić. Inaczej to Cię bedzie niszczyć nastepne 40 lat.

 

Powodzenia!

Edytowane przez Imbryk
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma absolutnie nic złego w "użalaniu się nad sobą" - m.in. po to jest to Forum!

Doskonale Cię rozumiem! Też miewałem stany, w których nie chciało mi się wyłazić z wyrka...Jeśli stany depresyjne nie miną, może spróbuj iść do speca i on dobierze Ci jakiś słaby antydepresant- to naprawdę może pomóc. Czasem reagujemy zbyt mocno na jakieś złe wydarzenia. Zwłaszcza, jeśli mamy skłonność do depresji...Bo z drugiej strony- niektórzy żyjąc nawet w beznadziejnych warunkach, mogą zachować optymizm. Tak więc niezależnie od wszystkiego - może jakiś lek blokujący zwrotny wychwyt serotoniny? Niestety zwykle trwa zanim zadziała (minimum 2 tyg) ale może warto? Potem można zmniejszyć dawkę albo całkiem odstawić. Podkreślam, że nie mówimy o jakichś silnych, ogłupiających lekach uspokajających!

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.07.2018 o 09:36, Tamerlan napisał:

Przejdzie. Trafiłeś na wampira emocjonalnego. Mentalnie cię rozjechała walcem żeby podnieść sobie swoje chore ego. 5 miesięcy to mało jeżeli chodzi o 3 letni związek, gdzie mieszkaliście razem.

"Zgoogłowałem" temat, masz 100% racji co do wampira emocjonalnego. Zabrakło mi doświadczenia w tym temacie i uwagi. Jak sobie przypomnę o tym jak mówiła jakie były jej metody na dowartościowywanie się zanim nie poznała to... szkoda palców na pisanie. Wtedy podchodziłem do tego w stylu "każdy może zbłądzić", ale dziś znowu się potwierdza, że ludzie się nie zmieniają.

Najgorsze jest to, że wszedłem w to gówno bo była to przyjaciółka mojej dobrej przyjaciółki i myślałem, że co jak co, ale wśród znajomych numerów nie będzie. Dziś nie gadam z obiema. Ta druga wiedziała co jest grane od początku i słowem się nie odezwała.

 

W dniu 8.07.2018 o 10:02, Brat Jan napisał:

Matrix zaprogramował Ci umysł, że "razem na zawsze" i "tylko z nią".

Jesteś niewolnikiem "matrixa", za wysoko w Twojej hierarchii wartości tkwi "związek" i "moja kobieta"

Potwierdzam, niestety, ale potwierdzam. Czuję, że sam się ukierunkowałem w tą stronę i teraz ciężko mi z tego wyjść. Coś na zasadzie "kłamstwo 1000 razy powtarzane staje się prawdą"

 

W dniu 8.07.2018 o 16:06, Pytonga napisał:

No cóż - to tylko Ci się wydawało, że byłeś odporny - za każdym razem granica była przesuwana i następny level Twojej obrony był rozbijany.

Nie czułem, że czegoś bronię. Po prostu było mi to obojętne. Każda manipulacja, shitest i fakezerwanie było mi naprawdę obojętne. Nie wiem czy się przyzwyczaiłem do tego czy po prostu podświadomie wiedziałem, że to gra. Może dlatego, że nie mogła nic zdziałać poszła dalej w koniec i wyprowadzkę? Kolejny shittest, który tym razem niestety, ale oblałem bo na początku wypucowałem zbroję i wziąłem winę na siebie.

 

W dniu 8.07.2018 o 16:06, Pytonga napisał:

Przykro mi ale:

-spotkało Cię najlepsze co mogło (piszę z doświadczenia w trakcie rozwodu po 12 latach małżeństwa i potrafię sobie wyobrazić testy i manipulacje) wyszedłeś z Tego związku bez strat (mimo, że pozornie wydaje Ci się, że Świat się zawalił)

-ciągle jesteś uzależniony od niej od tego rollercostera (sinusoida chwila dobrze nagroda a po chwili jazda i problem z niczego, który jest Twoja winą i mimowolnie na koniec mimo, że wiedziałeś, że to jest nienormalne przepraszałeś za coś co nie było Twoją winą)

 

Też tak myślę, że to najlepsze co mogło mnie spotkać. Ale rozum jedno, serce drugie. W dniu zerwania czułem ulgę, że to koniec, ale potem emocje zrobiły swoje i wzięły górę. Dziś zostają już tylko jakieś emocjonalne podrygi i szara rzeczywistość.

 

Nie wiem czy pisać, że współczuję tych 12 lat bo to kawał czasu i masa wspomnień czy po prostu życzyć Ci kolejnych 2x lepszych 12 lat ;)

 

W dniu 8.07.2018 o 16:06, Pytonga napisał:

Wnioski - miałeś dwa związki z takimi kobietami. Normalnie po jednym człowiek wyciąga wnioski i staje się czujny - z następną kobietą kilka akcji i już wie, że trzeba spierdalać.

 

"Jazdy" zaczęły się dopiero po ok roku, gdzie byłem już zaangażowany i nie jest tak, że trwały codziennie. Ona po prostu kumulowała w sobie wszystko, a po czasie raz na miesiąc, dwa następował wybuch.

 

W dniu 9.07.2018 o 10:08, Imbryk napisał:

@tomilijones

Wg mojego doświadczenia wygląda mi na to, że masz coś więcej niż tylko "zespół dołu hormonalnego po odstawieniu cipki". 

Miałeś silną wizję w psychice: was razem jak dajecie radę i wiedziecie szczęśliwe życie, więc dodatkowo, oprocz fizjologii (brak hormonów cipkoszczęścia) musisz się zmagać z rozbitym sensem istnienia, który prysł wraz z pani "już nic nie czuję".

Bracia Ci dobrze już poradzili, ode mnie tylko jeszcze to:

Jeśli masz takie depresyjne epizody to idź z tym do psychoterapeuty. Fizycznie masz wszystko co potrzeba do zajebistego życia, ale Twoja psychika jest zbyt podatna na wpływ innej osoby (pani).

Masz jakiś "ból duszy" (oprócz klasycznego "bólu dupy").

Sprawdź i przepracuj z terapeutą dlaczego tak jest i co z tym dalej robić. Inaczej to Cię bedzie niszczyć nastepne 40 lat.

Powodzenia!

Taki mam właśnie plan żeby to z kimś przepracować bo inaczej czuję, że co chwila będę miał jakiś problem i wieczną sinusoidę. Nie mogę klęczeć wieki przez czyjś (sorry za określenie, ale nie mam lepszych słów) niedorozwój. 

 

23 godziny temu, SpecOps napisał:

Nie ma absolutnie nic złego w "użalaniu się nad sobą" - m.in. po to jest to Forum!

Doskonale Cię rozumiem! Też miewałem stany, w których nie chciało mi się wyłazić z wyrka...Jeśli stany depresyjne nie miną, może spróbuj iść do speca i on dobierze Ci jakiś słaby antydepresant- to naprawdę może pomóc. Czasem reagujemy zbyt mocno na jakieś złe wydarzenia. Zwłaszcza, jeśli mamy skłonność do depresji...Bo z drugiej strony- niektórzy żyjąc nawet w beznadziejnych warunkach, mogą zachować optymizm. Tak więc niezależnie od wszystkiego - może jakiś lek blokujący zwrotny wychwyt serotoniny? Niestety zwykle trwa zanim zadziała (minimum 2 tyg) ale może warto? Potem można zmniejszyć dawkę albo całkiem odstawić. Podkreślam, że nie mówimy o jakichś silnych, ogłupiających lekach uspokajających!

Tak właśnie planuję zrobić co napisałem wyżej.

 

21 godzin temu, Pazur2000 napisał:

Nie wiem, gdzie to przeczytałem - pewnie tu na forum - ale mówią, że na takie sytuacje, czyli ból serca, pomaga okład ze szmaty... ;) 

Ja już sam nie wiem czy to ból serca, dupy czy rozwalone ego...

 

 

 

Dzięki wszystkim za wsparcie. Tego chyba potrzebowałem, zrozumienia. Swoją drogą zauważyłem, że znajomi płci męski ci bardziej kumaci z doświadczeniem wiedzą o co chodzi, ale pozostali i laski (również te ogarnięte) żyją jakimś takim związkowym carpe diem podchodząc do tematu czysto konsumpcyjnie bez głębszych refleksji i popełniając non stop te same błędy.

 

Panowie mam do Was jeszcze jedno najważniejsze pytanie. Jak napisał kiedyś na forum jeden z braci (co idealnie poza wiekiem wpasowuje się w moją sytuację odnośnie Pani):

"-Kobietka 20-24 lata czyli okres gdzie jest panią świata (a przynajmniej tak jej się zdaje),
-robi jakiś gównokierunek po którym perspektywy na pracę nie ma,
-pomysłu na życie brak,
-utrzymują ją rodzice "

Mogę dodać do tego jeszcze jej słowa: "nie wiem czego chcę", "czuję że zasługuję na coś lepszego" itp

 

Nie wiem czy to przeczucie, czy doświadczenie czy jakaś podświadomość, ale spójrzcie na cytat powyżej i powiedzcie jak sobie poradzić w przyszłości metaforycznie mówiąc z sms-em "hej, co słychać" lub "wszystkiego najlepszego z gównooakzji"? Gdy Pani powinie się noga lub przypomni sobie jak to jednak super miała i ile straciła. Wiem, że czas działa na jej niekorzyść, no ale gdyby... jak skutecznie nie wejść w to samo gówno?

Edytowane przez tomilijones
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, tomilijones napisał:

Panowie mam do Was jeszcze jedno najważniejsze pytanie. Jak napisał kiedyś na forum jeden z braci (co idealnie poza wiekiem wpasowuje się w moją sytuację odnośnie Pani):

"-Kobietka 20-24 lata czyli okres gdzie jest panią świata (a przynajmniej tak jej się zdaje),
-robi jakiś gównokierunek po którym perspektywy na pracę nie ma,
-pomysłu na życie brak,
-utrzymują ją rodzice "

Mogę dodać do tego jeszcze jej słowa: "nie wiem czego chcę", "czuję że zasługuję na coś lepszego" itp

 

Nie wiem czy to przeczucie, czy doświadczenie czy jakaś podświadomość, ale spójrzcie na cytat powyżej i powiedzcie jak sobie poradzić w przyszłości metaforycznie mówiąc z sms-em "hej, co słychać" lub "wszystkiego najlepszego z gównooakzji"? Gdy Pani powinie się noga lub przypomni sobie jak to jednak super miała i ile straciła. Wiem, że czas działa na jej niekorzyść, no ale gdyby... jak skutecznie nie wejść w to samo gówno?

W Androidzie jest możliwość zablokowania kontaktu, więc będzie miała sygnał, że telefon jest zajęty... Na fejsie możesz zablokować itd. 

 

Ale to metoda trochę dziecinna moim zdaniem, niemniej skuteczna...

 

Najlepiej to po prostu zapomnieć, ja po 12 latach malżeństwa i różnych lotach Pańci, mam juz taki zestaw własnych zajęć, które lubię robić i sprawia mi to frajdę, mam grupę fajnych znajomych, z którymi się regularnie spotykam - tak sobie właśnie radzę - zajmuję się sobą, w wakacje praktycznie cały czas poza domem. A po rozwodzie nie jestem... Chociaż kto wie, co się wydarzy ;)

 

Jeśli masz straszne stany przez kobietę, to pomoże chyba tylko totalne odcięcie się, ewentualnie jakieś leczenie, ale jeśli chodzi o leczenie - nie mam żadnych doświadczeń. 

 

TRZYMAJ SIĘ I POWODZENIA. BĘDZIE DOBRZE ;) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.