Skocz do zawartości

Cena sukcesu


Brat Jan

Rekomendowane odpowiedzi

22 minuty temu, Pozytywny napisał:

@Brat Jan nie zapomnij później założyć podobnego tematu w Rezerwacie.

Ciekaw jestem czym Panie płacą za sukces :D

Nie ma potrzeby, wszyscy wiemy czym Panie płacą ?

 

Zazwyczaj mają 2 drogi do wyboru zwykłą i płacą tym samym co mężczyźni.

Oraz "na skróty" wtedy płacą "dając przyjemność"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla każdego sukces oznacza co innego. Dla jednego to zapracowanie na fajny samochód, dla drugiego zdanie egzaminu, dla jeszcze trzeciego poderwanie ładnej dziewczyny, a dla innego wyrwanie się z nałogu. Tak więc sukces to nie zawsze rzeczy materialne, pieniądze, piękny samochód, drogie wakacje i willa z basenem( a chyba w zdecydowanej większości społeczeństwa z tym rzeczami materialnymi właśnie kojarzy się sukces). 

 

23 minuty temu, Brat Jan napisał:

Podobno za sukces człowiek czymś płaci: pieniędzmi, zdrowiem lub straconym czasem (którego wszak mamy ograniczoną ilość).

 Chyba płaci się wszystkim po trochu. Pieniądze, czas, zdrowie. Tak po sobie widzę, że to "stracony" czas, pieniądze, ale przede wszystkim masa nerwów, stresu, zwątpień, co przekłada się negatywnie na stan zdrowia, mimo że młody organizm jest odporny.

 

Nie w każdym przypadku płacimy tymi trzema walutami: pieniędzmi, czasem i zdrowiem. Na przykład poderwanie dziewczyny pewnie kosztuje sporo stresu, ale niekoniecznie pieniędzy i wiele czasu. Kupno samochodu to pewnie masa czasu w pracy i pieniędzy, w jakiś sposób też utrata zdrowia, bo przecież ciężko pracował ktoś na ten samochód. Zdanie trudnego egzaminu- masa stresu i poświęconego czasu, ale w tym przypadku nie płacimy pieniędzmi. Jednak ta cena jest zawsze do zapłacenia, większa czy mniejsza, ale zawsze jest.

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, ciekawyswiata napisał:

Dla każdego sukces oznacza co innego

Oczywiście.

Nie dopracowałem posta przed wysłaniem.

Chodzi o każdy jakiś sukces.

Czy zauważyliście koszty tego sukcesu?

 

Np @Marek Kotoński obecnie odnosi sukcesy w internecie, ale jednym z kosztów jest poświęcanie czasu na użeranie się z szeroko pojętym stalkingiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z zewnątrz wszystko wygląda na piękne i łatwe, ale punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ktoś tam sobie dedukuje, że ten to odnosi sukcesy w internecie, drugi odnosi sukcesy, bo jest piłkarzem na mundialu, ma panienki, kilka domów i najnowsze samochody. A prawda jest taka, że ludzie widzą tylko rezultaty, nie widzą całej drogi, procesu, ciężkiej pracy człowieka, jego zwątpień, ryzyka niepowodzenia, stresów.

 

Ostatnio sobie myślałem, że na przykład droga takiego piłkarza to nie jest usłana różami, że widzimy tylko rezultat, a nie widzimy całej drogi. A co jakby ten facet okazał się za słaby na grę w piłkę? Przecież gościu jest bez zawodu, bez wykształcenia, jego całe życie to sport. Myślę, że tam w ich głowach dzieją się niesamowite rzeczy- czy przekroczą tę granicę, za którą kryją się miliony, drogie samochody i wystawne życie czy skończą na zmywaku...

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawyswiata ma rację. Sukces to pojęcie indywidualne i dla każdego znaczy coś innego. Ja przykładowo kupiłem swój samochód na który pracowałem bez żadnych kredytów i to uważam za sukces biorąc pod uwagę jak ludzie w imię ,, pokazania się " zadłużają się do okoła. Ogólnie jeśli chcemy coś w życiu mieć to czymś za to zapłacimy. Zdrowiem, nerwami, stresem. 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś może opiszę swoją historię tutaj.

 

Ja w zasadzie w oczach społeczeństwa jestem nikim.

Nie mam niczego, oprócz jako takiego zdrowia, głowy pełnej ideałów i wyczytanej wiedzy, obserwacji i spostrzeżeń. 

Natomiast co to ma wspólnego ze sukcesem ? Skoro nie mam pieniędzy(aktualnie), nie mam kobiety, prawa jazdy, sukcesów z kobietami, wielkich rzeczy materialnych,własnego domu itd.

Mam wspaniałą rzecz a jest nią ZROZUMIENIE.

Cena jaką zapłaciłem i nadal płacę to jakieś 12 lat bycia postrzeganym jako inny i przez kobiety i przez mężczyzn. 

Natomiast ja akceptuję to, jestem szczęśliwy iż mając 29 lat tyle wiem. Nie mam alimentów, nie płacę na nie swoje dziecko, nie mam nieszczęśliwego małżeństwa, mam głowę pełną marzeń i pomysłów do zrealizowania. Mam swój największy cel w życiu i w końcu zrozumiałem co nim jest całkiem nie dawno.

Wszystko układa się dobrze, wręcz wspaniale mimo iż nie pracuję aktualnie, nadal nie mam kobiety, samochodu, pieniędzy itd. Wiem, że mogę zdobyć rzeczy materialne ale to co najważniejsze mam już w sobie i wypracowałem to oglądać tysiące materiałów na yt(nie setki), przeczytałem mnóstwo książek nie które po kilka razy, czytałem wiele artykułów itd.

Innymi słowy za zdobycie wiedzy, zapłaciłem czasem, potem, łzami, pieniędzmi, nerwami, łagodną formą IBS, a nawet zacząłem wcześnie siwiec bo w wieku 22 lat przez stracone nerwy, upokorzenia i chorą sytuację w domu.

W zasadzie to co innych załamuję to mnie przyprawia o śmiech.

W oczach społeczeństwa jestem przegrywem, w swoich oczach widzę jak ogromny postęp zrobiłem i z jakich blokad udało mi się wyjść. Mimo, że nie jestem aktorem zarabiającym miliony i fanki nie skaczą mi pod domem by wskoczyć mi na prącie to w zasadzie z dnia na dzień coraz bardziej zostaję wypełniony tym czego szukałem - duchem nieskończonego potencjału w którym kryje się prawdziwe szczęście :) 

 

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 8
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie ceną "sukcesu" (bo każdy za sukces uważa co innego) jest zawiść i zazdrość innych ludzi. Dzieje się tak bardzo często, gdy czymś się wyróżniamy na tle innych in plus. 

 

Czasem jest tak, że czegoś sami nie uważamy za sukces, ale to reakcja naszego otoczenia pokazuje nam co jest sukcesem a co nie. Na przykład ktoś, kto dostał 5 letnie auto od rodziców zazdrościł mi, że sam zarobiłem na nowe. 

 

@Pozytywnyzrobiłeś mi dzień :D

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sukces wiąże się też z presją narzucaną sobie w obawie przed utratą osiągniętego stanu rzeczy.

Posiadanie super samochodu wiąże się z lękiem o to, że ktoś go ukradnie.

Posiadanie super dziewczyny wiąże się z lękiem, że może odejść, umrzeć, zachorować itd.

Aby tego uniknąć trzeba rozwijać w sobie stoicyzm i nie wiem co jeszcze ? 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cena sukcesu dla każdego będzie inna, w moim przypadku była to utrata znajomego, którego wręcz uważałem za przyjaciela, bardzo szybko jednak się okazało, że trudno było mu znieść moje sukcesy. Chodziło konkretnie o zdobycie dobrej pracy i kupno auta, które wówczas bardzo mnie interesowało. Facet pochodzi ze specyficznej rodziny, jednak nigdy nie pozwoliłem by czuł się ode mnie gorszy. Życie zweryfikowało moje starania. To było dobrych kilka lat temu, jednak od tego wydarzenia jestem dosyć mocno uprzedzony w stosunku do ludzi.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli przyjmiemy, że za sukces płaci się stratą czasu, to ktoś mógłby uznać, że rozwiązaniem będzie brak angażowania się w cokolwiek.

Rodzi to jednak pytanie - czy sukces jest celem, punktem pośrednim do dalszego życia, rozwoju, drogi - jakkolwiek to nazwać.

Można również uznać, że sukces się opłaca. Ja osobiście skłaniam się ku takiemu rozwiązaniu.

Nawet jeśli kosztuje zmianę osobową w naszym otoczeniu.

Jedyne co często dobrze mieć pod uwagą, to trzymać język za zębami i nie dzielić się szczegółowo osiągnięciami, odkryciami, przemyśleniami.

Na pewno zanim dojdzie się do celu. Ludzie potrafią zniechęcić do wszystkiego bezmyślną krytyką i udawanym znawstwem tematu. ;)

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak napisał @tytuschrypus ceną sukcesu niezależnie od jego wielkości zawsze będzie zawiść.

Marek nagrał jedno wideo poświęcone podcinaczom skrzydeł, którzy właśnie są tymi pierwszymi osobami, które kierują się zawiścią zanim człowiek cokolwiek osiągnie.

 

Na poziomie zwykłych szaraków sukcesem może być dosłownie najmniejsze osiągnięcie lub chociażby zmiana pracy. U mnie w okolicy jest masa magazynów. Faceci skaczą od magazynu do magazynu za lepszą kasą, żeby opłacić zadłużenia. Jeden kolega z magazynów przeszedł do branży samochodowej i gadkom nie było końca. Ja przeszedłem do obsługi obrabiarek i uczę się nowego fachu w wieku 34 lat co dla niektórych jest nie do pomyślenia.

Mało tego uczę się powoli nowego języka i posiadam trochę wiedzy na temat metali szlachetnych co na poziomie zwykłego robola jest czymś debilnym i nie do ogarnięcia i wywołuje salwy śmiechu.

Jak na patologicznym osiedlu gdzie się wychowałem zakupiłem pierwsze auto i nie był to maluch tylko VW to na drugi dzień miałem wgięty z kopa błotnik i skopane przednie reflektory, które co prawda nie były stłuczone ale mocowania i regulatory poziomu były do wymiany.

Kurestwo jest wszędzie i dlatego jak Marek podkreśla to w "Nawykach miliardera" trzeba zarabiać kasę choćby po to by się wydostać z zasięgu dziadostwa, którego jednym celem jest ruchanie, chlanie, ćpanie i kolejne długi. Wasi znajomi i rodzina to zawsze pierwsza fala zawiści, która w Was uderzy bo nic tak nie boli jak czyjś sukces. Nie ważne jaki ale sukces.

 

Lucyfer w piekle przeprowadza inspekcję. Podchodzi do pierwszego kotła, którego pilnuje aż 10 diabłów i pyta:
- Dlaczego aż 10 diabłów pilnuje tego kotła?
- Bo w tym kotle gotują się Amerykanie, oni są ambitni i każdy co chwilę usiłuje wyskoczyć.
Lucyfer idzie dalej i zauważa kocioł, a przy nim 5 diabłów. Podchodzi i pyta:
- Czy tu tylko 5 diabłów wystarczy?
- Tak, w kotle gotują się Anglicy, są ambitni, ale przy tym trochę flegmatyczni, więc 5 wystarczy.
Następnie lucyfer podchodzi do kotła, przy którym stoi jeden diabeł i zadaje mu pytanie:
- Czy ty tu sam wystarczysz, aby przypilnować kotła?
- Tak, bo w kotle gotują się Niemcy, to zdyscyplinowany naród, więc jeden diabeł wystarczy.
Lucyfer idąc dalej zauważa kocioł, którego nikt nie pilnuje. Chodzi i szuka jakiegoś diabła, który by mu wyjaśnił zaistniałą sytuację, aż w końcu znajduje gdzieś odpoczywającego diabła, więc podchodzi i pyta:
- Dlaczego nikt nie pilnuje tego kotła?
- Bo w nim znajdują się Polacy.
- Czy ci ludzie nie chcą wydostać się z tego kotła?
- Ależ chcą, tylko jak już jeden próbuje się wydostać i wspina się na ściankę, to reszta go łapie i ściąga z powrotem na dół.

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Ivar napisał:

Lucyfer idąc dalej zauważa kocioł, którego nikt nie pilnuje. Chodzi i szuka jakiegoś diabła, który by mu wyjaśnił zaistniałą sytuację, aż w końcu znajduje gdzieś odpoczywającego diabła, więc podchodzi i pyta:

-Czemu ten kocioł jest pusty?

- Byli tu Polacy, nie pilnujemy, bo i tak znajdą sposób, żeby spierdolić.

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Carleon napisał:

Z tym "straconym czasem" to można dyskutować. Czas i tak upłynie. Możemy go przeznaczyć na realizacje naszych celów i osiągnąć sukces realizując je. Albo? No właśnie stracić czas

 

Jestem zwolennikiem tej tezy jak ktoś mi marudzi, że dana rzecz wymaga czasu to zawsze odpowiadam tak samo ,, czas i tak upłynie więc nie tracisz nic " 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Takie mam wrażenie, że Bracia trochę wyolbrzymiacie rolę stresu tudzież presji. Stres to ma żołnierz na froncie albo kosmonauta w skafandrze majstrujący coś przy satelicie. Jasne, też nie wolno bagatelizować roli tychże czynników, ale bez przesady. Wszystko po trochu ma mniej więcej istotne znaczenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Sukces ma rozne oblicza, a to = rozne niczym ludzkie osobowosci ceny sukcesu.

Istotne jest, aby w w drodze po niego jak i osiagajac go-sukces kierowac sie szlachetnymi wzorcami postepowania o jasnej mocy wartosciami.

Natomiast w innym przypadku tzn. kierujac sie ciemna strona mocy np. lekarz zerujacy na ludzkim zdrowiu ku materializmowi - osiaga PseudoSukces i staje sie obludnikiem czy wilkiem w owczej skorze.

sukces.png

Edytowane przez o[-_-]o
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.07.2018 o 09:33, Brat Jan napisał:

Jak u Was Bracia z tym "płaceniem" za osiągnięcia

Skale sukcesu w POLSCE mierzy się ilością hejtu.

 

Cóż może takich przebojów nie mam jak nasz guru Marek ale działania osób których a tu szkoda nie miałem nawet okazji poznać, przyczynili się do problemów w małżeństwie, zniszczyli moją reputacje. Moja działalność podupadała i trochę znajomych odeszło ale to raczej mnie nie martwi :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.07.2018 o 09:33, Brat Jan napisał:

Podobno za sukces człowiek czymś płaci: pieniędzmi, zdrowiem lub straconym czasem (którego wszak mamy ograniczoną ilość).

Jak u Was Bracia z tym "płaceniem" za osiągnięcia?

 

 

Arcyważny temat.

Dzięki @Brat Janże go poruszyłeś.

 

Od paru lat mam pewne spostrzeżenia.

Im bardziej skupiam i pracuję nad jakąś dziedziną życia tym bardziej sypią mi się inne.

Acha.

Za osiągnięcia w samoogarnięciu jako mężczyzna płacę utratą.

W moim przypadku:

Utratą więzi ze starymi znajomymi.

Utratą radosnej i naiwnej ekscytacji z kontaktu z kobietami.

Gdy skupiam się na ćwiczeniach ciała to zaczyna kuleć dokarmianie intelektu i ducha.

Gdy skupiam się na rozwoju intelektualnym to kuleje rozwój fizyczny.

Gdy skupiam się na wejściu na wyższe poziomy to widzę słabość i miałkość więzi ze znajomymi.

Dotychczasowych więzi.

Gdy ogarniam zarządzanie relacji z kobietami to tracę naiwną radość z obcowania z nimi.

Gdy podchodzę do nich z naiwną radością to tracę rezultaty.

Gdy skupiam się na pracy i zyskach to cierpi na tym życie poza pracą.

Gdy skupiam się na życiu poza pracą zaczyna kuleć praca i zyski.

 

Gdy ktoś mi powie że da się ogarnąć wszystko.

Na raz.

Mieć ciastko i zjeść ciastko.

I takie tam.

To odpiszę krótko.

Nie da się.

 

Zawsze czymś płacimy.

Nawet jeśli początkowo wydaje się że to za free.

Nie ma za free.

 

Jedyne pytanie brzmi.

Czy nam to pasuje czy nie.

Godzimy się czy opieramy.

 

Dwa lata z forum dały mi wiedzę o relacjach.

Kop nieziemski.

Radzę sobie 5 razy lepiej niż kiedyś.

Ale wiedza ta bezpowrotnie zabrała naiwną radochę z obcowania.

Z kobietami.

Bo obcowanie z nimi to nie sacrum.

To schematyczny do bólu algorytm.

 

Taką zapłaciłem cenę.

  • Like 1
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.