Skocz do zawartości

"O zostaniu wujkiem"- opowieści część II


Rekomendowane odpowiedzi

Jak obiecałem tak i czynię. Czas na kolejną opowieść o sprawach ważnych, miałkich, smutnych,radosnych i nic nie wnoszących.

Z powodów oczywistych pewne nazwy, miejsca, zdarzenia oraz podobne dane zostaną troszkę zmienione- lecz nie na tyle, by tekst stracił na znaczeniu.

 

Zacznę od kwestii domu, gdyż w poprzedniej części został on mocno poruszony. A więc, dzięki (nie)szczęśliwemu splotowi wydarzeń, wraz z bratem jako jedyni żyjący krewni, odziedziczyliśmy dom położony gdzieś w malowniczym miejscu. Dom jest całoroczny z dwurodzajowym ogrzewaniem. Na tyle dobrze utrzymany, że można w nim zamieszkać bez większych kosztów początkowych. I (o całe szczęście!) ten dom wpadł w oko narzeczonej mojego brata. Niemalże Księżna Pani na włościach, "och, co ona by tu nie zrobiła". Cały sielankowy obraz zaburza fakt, że współwłaścicielem nr 3 jest nieprzysposobiony syn dziadka z drugiego małżeństwa. On trzyma swoją część, ale zaczęła go kłuć i chce pozbyć się jej jak najszybciej.

 

I tutaj jest moja wygrana jak i waterloo. A mianowicie, jako że brat nie ma wysokiego oficjalnego przychodu plus trójka dzieci i narzeczona na macierzyńskim, to będę widniał jako współkredytobiorca na dom w miejscowości "X"by wykupić trzeciego. Jest to ogromny minus, ale jest i plus. Za moją część w spadku, brat odda mi swoją w domu rodzinnym. Natomiast za moją część (kredyt- należy mi się prawnie połowa tego po 3 udziałowcu)wyciągne od brata notarialne zrzeknięcie się dopraw spadkowych po śmierci ojca względem domu rodzinnego. I tak dobrze i nie dobrze. Czas pokaże co z tego urodzi się, lecz nie zostanę bez dachu nad głową.

 

Oczywiście do narzeczonej nie dociera kwestia spraw z bankiem, tylko wierci w brzuchu dziurę, głowa ja boli, źle się czuje w domu rodzinnym itd. Oczywiście teście brata przeprowadzają się z nimi, bo przecież ona sama nie zostanie z opieką nad trójką dzieci. Ale to już nie mój cyrk nie moje małpy.

 

Kolejną kwestią, bardzo ważną, związaną z przyjściem dzieci na świat jest wózek dziecięcy. Niestety na rynku są dostępne tylko dwa rodzaje:

1. Uklad 2+1

2. Układ 1+1+1 (tzw. autobus)

 

Oczywiście, w moim męskim mniemaniu lepszym rozwiązaniem jest "autobus"- szerokości normalnego wózka, z lekkich stopów plus skrętne przednie koła niesamowicie ułatwiające manewrowanie. Jedyny minus- długość ok. 160-170 cm., ale nie czuje się tego prowadząc. Oczywiście panna za nic ma najlogiczniejsze z możliwych tłumaczenia, że to będzie wygodniejsze itd. Uparła się na układ 2+1 i jakbym nie widział to bym nie uwierzył, że poryczała się ze słowami "Miś, ale Ty mnie nie słuchasz i znowu musi być na Twoim..." . Zaniemówiłem.

 

Skoro wózek jest duży, a rodzina liczna- trzeba kupić duży samochód. Co najmniej coś typu VW transporter lub M-B Vito. Z racji mieszkania na wsii możliwości dorabiania samochodem  (tzn. że koszty paliwa i utrzymania samochodu pokryją dodatkowe prace- na zasadzie przewieźć komuś łóżko itp), bardzo opłacalną opcją staje się kupno samochodu typu VW LT 28-35 lub któregoś z rodziny M-B Sprinter (niemce pierwsze na myśl przyszły- nie czepiać się, chodzi o przykład, by wszyscy wiedzieli). Oczywiście panna w ryk i płacz, że ona nie będzie tym jeździć. Cóż, stanąłem na wysokości zadania i poprosiłem kumpla o wypożyczenie na jedno popołudnie mercedes W210 kombii (lub oznaczenie mercedesa W210 T)- jedno z największych kombii dostępnych na naszym rynku. I poprosiłem pannę by spakowała auto na wyjazd całej ich rodziny- oczywiście nie udało się, lecz nie zmieniło to kwestii, że ma być kombi i tyle!

 

Skoro auto to i pieniądze. Oczywista oczywistość, że bez kredytu nie obejdzie się. Bratu przyznali, lecz za mały by mysleć o kupnie sprawnego, bezpiecznego samochodu. Potrzebna pomoc. i Tu znowu dostaję po dupie, bo postawić się nie mogę, bo nie moje pieniądze, lecz na tym cierpię. Babcia (kochana kobieta), od razu postanowiła pomóc. chwila moment i kredyt przyznany, a mnie krew zalała, bo ojciec ma wspólne konto z babcią i z jego pieniędzy (renta) będzie opłacane konto. Czemu dostaję po dupie? Ano, gdyż pożyczyłem ojcu grube pieniądze z własnego kredytu (uspokoję- był to t.zw. inwestycyjny, który realnie zwróci mi się na przestrzeni kilku lat) by rozpoczął biznes po wypadku. Umowa była, że renta, gdy się rozrusza firemka, będzie pokrywać zobowiązanie ojca wobec mnie. I teoretycznie wszyscy happy, lecz babcia nie pytając o zgodę nikogo sama podziałała, bo dzieci ważniejsze a ja sam, to z kredytem poradzę. Przepraszam za wyrażenie, ale w pewnym momencie kurwica mnie wzięła. Moje marzenia o motorze poszły w las w bliżej nie określoną przyszłość...

 

Oczywiście dom teściów, dopóki nie dopnie się na ostatni guzik kwestii wyprowadzi do domu po dziadku, trzeba przeorganizować (remont) na przyjście dzieci. Oczywiście, mam się dokładać (sic!) i gdy remont z fazy planów wejdzie w fazę budowy mam siedzieć tam i pomagać, bo coś umiem z budowlanki a dzieciom się nie odmawia. Gdy prostestuję i mówię że mam już jakieś plany (choćby swój własny muszę trochę ogarnąć), to krzyk i larum, że egoista i bez serca i panny nie mam i odpuściłbym sobie "to imprezowanie" bo dzieci ważniejsze.

 

Brat zagryza w tym wszystkim zęby, bo nie potrafi się przyznać, że wychowanie dzieci i to w tak młodym wieku w naszych realiach to bardzo ciężka sprawa. Na moje skuteczne uwagi kiwa głową i uśmiecha się "jaki to ja głupi" a on szczęśliwy. Cóż, typowy z niego Rysiek z klanu.

 

I na koniec może mało ważne, ale też mnie boli. Nigdy nie byłem specjalnie pro-rodzinny w kwestiach spotkań i specjalnie na rozgłosie nie zależało, ale jakieś minimum było zainteresowania. Teraz tylko brat, jego dzieci i pytanie mnie kiedy ja będę miał i czy mam jakąś pannę, a gdy mówię, że nie mam i nie wiem co dalej w temacie, to słyszę pełne ulitowania słowa nad moją "głupotą"

 

 

Wszelkie komentarze, pytania, sugestie pomysły itd jak najbardziej mile widziane, bo to inna perspektywa i świeże spojrzenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1/ Czekaj żebym zrozumiał. Nie Twoje dzieci - a najważaniejsze? ;-)

2/ Czemu się bawisz w wujka "dobra rada" i "pomagasz"/przekonujesz nie będąc o to proszonym?

3/ Wujkować lubię, ale z mojego widzimisię a nie z przymusu :-) - tak chyba zdrowiej?

 

BTW., rozmawiałeś z dorosłymi członkami swojej rodziny oraz nowej komórki społecznej brata chociażby o ww. umowach z ojcem?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1/ Czekaj żebym zrozumiał. Nie Twoje dzieci - a najważaniejsze? ;-)

2/ Czemu się bawisz w wujka "dobra rada" i "pomagasz"/przekonujesz nie będąc o to proszonym?

3/ Wujkować lubię, ale z mojego widzimisię a nie z przymusu :-) - tak chyba zdrowiej?

 

BTW., rozmawiałeś z dorosłymi członkami swojej rodziny oraz nowej komórki społecznej brata chociażby o ww. umowach z ojcem?

A wiec sprobuje odpowoedziec:

1. Nie moje dzieci, ale rodzina naciska jak cholera gdyz, ja jestem "sam" i powinienem pomagac, bo nie mam zobowiazan.

2. Nie bawie sie w wujka dobra rada, staram sie unikac tego, gdyzmoze skupic sie na mnie. Pomagam tylko wylacznie gdy zostane o to poproszony. Nie wyrywam sie sam z siebie.

3. Wujkowanie mnie meczy i juz mysle nad bieszczadami :-) co do umow, to ojciec ma wyrzuty i jako jedyny przeprosil. Reszta ma wrecz pretensje ze upominam sie o swoje.

Za rozowo to nie jest i troche blakam sie jak dziecko we mgle i zastanawiam sie jak to ugryzc.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz racje, ale ciezko wprowadzic to w zycie, takie postanowienie bo presja przeogromna ze strony mojej jak i tesciow brata rodziny postawic sie jest bardzo ciezko a chwilowo nie mam mozliwosci by odciac sie od rodziny.... Wyrazam pelna zgode, gdyby Marek chcial napisac o tym felieton, ku przestrodze i poratowaniu ( wiem ze ostatnio wspominal o braku pomyslow na nowe tematy, wiec moze ten przyda sie).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz w domu dwa fronty: swój i damski. Dlaczego nie męski i damski? To zależy ilu mężczyzn u Ciebie w domu myśli samodzielnie, a ilu to drony robocze ku uciesze płci słabej fizycznie.
Przekalkuluj, czy nie dasz rady pogadać z ojcem i wytłumaczyć mu logicznie, że nie jest Twoim obowiązkiem pomagać bratu/szwagru/siostru/wujku, no bo kurwa z jakiej logicznej racji? Przecież to dorośli ludzie i wiedzieli jakie obowiązki sobie biorą na łeb. A jak nie dotrze, to możesz spróbować się rozliczać z rodzicami za dach nad głową, prąd w gniazdku i święty spokój. Brzmi faszystowsko? No nie wiem. Osobiście bym wybrał płacenie haraczu za chatę ponad bycie niewolnikiem.

A u siebie ogarnąłem temat na bajecznie prostej, barterowej zasadzie:
Wy psujecie - Ja naprawiam, Ja brudzę - Wy sprzątacie. I chuj. Było pierdzenie na początku, żebym coś tam umył, ale moja reakcja była tak drastyczna, że im się odwidziało.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tu dochodzimy do momentu w którym krypa prawodawstwa rozbija się o rafę życia.

Ja w prawo ludzkie nie wierzę, tak jak nie wierzę w młotek. Ja ich używam, dla własnych egoistycznych celów.
Jak ktoś jest głupi, czy nieświadomy a jest 'dorosły'18+, to już jego problem i ktoś kto jest mądry i świadomy powinien od takich jednostek uciekać, lub nimi manipulować.
Strzelanie do idiotów niestety wciąż jest karalne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I tu dochodzimy do momentu w którym krypa prawodawstwa rozbija się o rafę życia.

Ja w prawo ludzkie nie wierzę, tak jak nie wierzę w młotek. Ja ich używam, dla własnych egoistycznych celów.

Jak ktoś jest głupi, czy nieświadomy a jest 'dorosły'18+, to już jego problem i ktoś kto jest mądry i świadomy powinien od takich jednostek uciekać, lub nimi manipulować.

Strzelanie do idiotów niestety wciąż jest karalne.

 

Ja mimo tego, że na każdy paragraf jest "anty paragraf" to trochę "nadal wierzę". Mimo tego, że były czasy "gdy mi zaszkodziło". Ot, proste/naiwne myślenie, że jak jakieś "ludzie" wymyślili jakieś zasady to "z głową" i "konsekwentnie". Tutaj znów rozpierdol o wspominany wielokrotnie rozkład gaussa, choć dodałbym coś od siebie :-)

 

BTW, dziękuję z potwierdzenie, mego własnego myślenia co do tego "strzelania" ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To znaczy tak, chwilowo stanęło za tym:

1.Za udział brata w mej rodzinnej chałupie on dostanie mój w spadkowym

2. Będę współkredytobiorcą, ale warunek jest taki:

a). Brat teraz przepisuje mi swój udział w domu rodzinnym (tzn, przed podpisaniem umowy kredytowej- nie złożej na niej podpisu)

B). Mój udział w domu spadkowym zostanie przepisany na brata dopiero w momencie, gdy zostanę w banku skreślony jako współkredytobiorca.

c). Hipoteka (bym nie stracił dachu nad głową), jest tylko na dom spadkowy- jako moje zabezpieczenie (w przypadku nie spłaty kredytu)- mój udział- niech bank sobie zabiera.

d). By ostatecznie rozwiązać sprawę domu rodzinnego- układ z rodziną jest taki, że ojciec notarialnie przepisuje mi swój udział, brat zrzeka się do części spadkowej domu a ja w zamian za to opiekuje się staruszkiem na starość. (Jako, że Wapniaczek jest w porządku i nie ma u mnie w rodzinie chorób "umysłowych" starszy ludzi- średnia wieku to około 87 lat, gdy odchodzą do lepszego ze światów)

e). Rozmawiałem w swoim banku- do momentu, w którym nie oddam praw do domu spadkowego bratu, udzielą mi w razie wielkiego "W" kredytu, gdyż tamten kredyt jest zabezpieczony (co napisałem powyżej)

f). Może to krnąbrne, ale- zapowiedziałem, ze jeżeli spróbują mi coś namieszać, to wpuszczę cyganów na chatę lub swój udział oddam za grosze, by poczuli, że nie można ze mną w klocki lecieć- mają świadomość, że to zrobię, gdyż już raz zagrałem faszystowsko.

 

Co do pozostałych kwestii:

 

Abym mógł podpisać kredyt hipoteczny, muszę mieć czyste konto kredytowe- brat za mnie spłaci, nie mówił jak, ale spłaci.

 

Co do stronnictwa w domu. Żyję z tatą i babcią- Babcia jest już starsza osobą (89 lat) i traktują jak prawie jak dziecko. Nie daje tego jej odczuć, ale cóż- niestety wiek powoli robi swoje. I tak, jak to lekarz ostatnio powiedział: "Bóg nad wami czuwa, gdyż nie znam tak żywiołowej kobiety"- Codziennie spacer do lasu, pranie, gotowanie i jakieś krzątanie się wokół domu.

Co do taty- traktujemy się już na równi, bardziej koleżeńsko niż relacja ojciec-syn. Przyszło to nam naturalnie. Tato wie, że może mnie co najwyżej poprosić i tak też robi. Nie ma wymuszania na mnie, bo wie, że mogę postawić się.

 

Co do presji- najwięcej ma do powiedzenia rodzina, która mieszka kawałek od nas. Na święta porozmawiałem sobie z nimi na temat "nie wpierdalaj się w cudze życie. Skoro sam nie chcesz czegoś zrobić, to nie wymuszaj na innych". Oczywiście kulturalnie i z wdziękiem- jestem czarną owcą rodzinki :D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.