Skocz do zawartości

Rewolucja Łże-ojców


Rekomendowane odpowiedzi

http://www.newsweek.pl/polska/rewolucja-lze-ojcow,3569,1,1.html

 

 

Witam, jeśli artykuł był na forum, proszę adminów o skasowanie. 

Do małych poszukiwań zachęciła mnie audycja Marka pt. "Mistrz bokserski, wychowywał cudze dziecko oszukany przez swoją dziewczynę.

A szczególnie komentarz widza dotyczący postaci Marka Piotrowskiego, wielokrotnego mistrza świata w kickboxingu. 

Jego "miłość życia" wyznała mu po latach, że wychowywał cudze dziecko. 

Artykuł mówi, że " Co dwunasty polski ojciec wychowuje nie swoje dziecko i nie zdaje sobie z tego sprawy".

Cytat

Rewolucja łże-ojców

Data publikacji: 18.05.2008, 21:00 Ostatnia aktualizacja: 09.08.2011, 13:32
YT

Co dwunasty polski ojciec wychowuje nie swoje dziecko i nie zdaje sobie z tego sprawy.

 
 

Zbliża się rewolucja. Badania DNA w ostatnich 50 latach zmieniły świat na tyle mocno, że teraz musimy dopasować anachroniczne już rozwiązania prawne i na nowo ułożyć stosunki między kobietami i mężczyznami.

 

Jeśli sądzisz, drogi czytelniku, że trochę przesadzamy, proponujemy podróż w czasie. Wyobraź sobie podobny do dzisiejszego, majowy dzień w 1953 roku. PRL

żyje jeszcze żałobą po śmierci Józefa Stalina, w stolicy właśnie trwa budowa Pałacu Kultury, ale ty pijesz ze swoimi dziećmi w ogrodzie sok malinowy i zerkasz na leżący na stole, cudem przemycony zza oceanu "Newsweek". Twój wzrok pada na notatkę, że nikomu nieznany wcześniej młody doktorant biologii James Watson i dobiegający czterdziestki fizyk Francis Crick właśnie odkryli nośnik naszych genów - jest nim struktura chemiczna kwasu deoksyrybonukleinowego, zwanego w skrócie DNA. "To pozwoli w przyszłości poznać kod genetyczny każdego człowieka, a więc także ustalać biologiczne ojcostwo" - czytasz i prawdopodobnie nie zwracasz na tę informację specjalnej uwagi.

 

Nic wtedy oprócz tej suchej informacji nie zapowiadało, że ukuta przez starożytnych Rzymian definicja ojcostwa - Mater semper certa est, pater vero est, quem nuptiae demonstrant (Kto jest matką, jest oczywiste, ojcem jest ten, kto był mężem matki, gdy urodziło się dziecko) - legnie w gruzach kilkadziesiąt lat później. I stanie się to przyczyną definiowania nowych ról kobiety i mężczyzny w społeczeństwie. Wielkie, przełomowe zmiany często wchodzą do naszych domów cicho, na palcach.

Tak właśnie dzieje się dzisiaj, w 2008 roku. Nowa rzeczywistość nadciąga wraz z nowelizacją kodeksu rodzinnego, przygotowywaną przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Powód tych zmian jest oczywisty - stworzone w 1964 roku przepisy nie przystają do ery zapłodnienia in vitro, klonowania, zastępczego macierzyństwa. Dziś na nowo trzeba określić, kim jest ojciec, matka, a czym dobro dziecka. "W polskim prawie rodzinnym (...) nie istnieje bezwzględny obowiązek respektowania więzi biologicznej między prawnym ojcem a dzieckiem" - czytamy w uzasadnieniu potrzeby nowelizacji kodeksu przez Trybunał Konstytucyjny.

 
 

Nie jesteś jego ojcem

- Do tej pory mężczyzna, który uznaje dziecko, nie może zakwestionować swojego ojcostwa tylko dlatego, że nie jest biologicznym ojcem. Nowelizacja kodeksu podnosi wagę prawdy biologicznej - mówi sędzia Robert Zygadło, sekretarz Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego przy Ministerstwie Sprawiedliwości.

W nowej rzeczywistości prawnej ma być zapis, który przed epoką macierzyństwa zastępczego brzmiałby śmiesznie, a mianowicie, że matką jest ta kobieta, która urodziła dziecko. I drugi, równie ważny, że w razie sporu między rodzicami o alimenty płacić je będzie nie ten mężczyzna, który przy porodzie uznał dziecko, lecz biologiczny ojciec. Wynik badań DNA, brany dotychczas bardzo rzadko pod uwagę w sprawach rozwodowych, ma być teraz argumentem decydującym.

 
 

O tym, że zapis ten będzie dotyczyć wielu tysięcy Polaków, świadczą badania genetyka dr. Rafała Płoskiego z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego: - Według moich szacunków, przeprowadzonych na podstawie kilkunastoletniej praktyki, co dwunasty mężczyzna w Polsce wychowuje dzieci spłodzone przez kogoś innego i o tym nie wie.

Takie niechciane dane wychodzą na jaw podczas różnych badań genetycznych, wykonywanych np. przed transplantacją, kiedy sprawdza się zgodność materiału genetycznego dawcy i biorcy organów.

- I wtedy okazuje się, że pomiędzy ojcem a dzieckiem tej zgodności nie ma - mówi Płoski. Zakładając więc, że średnia klasa szkolna liczy dwadzieścioro czworo dzieci, dwoje jest wychowywanych przez obcych, nieświadomych tego ojców.

 

Według badań zaś genetyka prof. Marka A. Bellisa z John Moores University

w Liverpoolu, opublikowanych w "Journal of Epidemiology and Community Health", co trzeci rozwodnik przy okazji sprawy rozwodowej się dowiaduje, że został oszukany i wychowuje nie swoje dziecko. Taki wynik profesor uzyskał, kiedy podsumował dane z dwudziestu prac naukowych z całego świata, próbujących ustalić liczbę sfałszowanych ojców od 1950 roku.

W tych 30 proc. wprowadzonych przez partnerkę w błąd mieści się m.in. Marek Piotrowski, dziewięciokrotny mistrz świata w kick boxingu. O tym, że nie jest biologicznym ojcem, dowiedział się po rozwodzie. - Muszę z tobą porozmawiać - powiedziała była żona, kiedy przyjechał z prezentem na urodziny siedmioletniego synka. Nie zdążył nawet rozpakować prezentu, kiedy jego matka stanowczym tonem oświadczyła, że nie jest ojcem dziecka.

- Myślałem, że to jakaś głupia gra. Znalazła sobie kogoś i chce mnie odsunąć od rodziny - opowiada dziś sportowiec. Wtedy przemknęło mu przez głowę, że to niemożliwe, bo decyzja o ślubie została podjęta przez nieplanowaną ciążę. Ale zaraz była też druga refleksja, że kiedy w dniu narodzin syna przyjechał do szpitala, żona strasznie płakała. Może chciała mu powiedzieć już wtedy? I potem znowu pojawiła się migawka z przeszłości: zobaczył żonę, jak stoi w kuchni i wściekła krzyczy na niego: "I tak nie jesteś jego ojcem!".

 

Wtedy nie przyszło mu do głowy, żeby zrobić test DNA. - Wychowywałem chłopaka, cieszyłem się każdym dniem, jaki był mi z nim dany, rozmawialiśmy godzinami Nie potrzebowałem potwierdzenia, że jestem ojcem - wspomina. Po rozwodzie dalej nim był, choćby dlatego, że żona skrzętnie rozliczała go z alimentów. Ale kiedy na urodzinach zupełnie poważnie powtarzała, że on i syn nie mają ani jednej kropli wspólnej krwi, zażądał przeprowadzenia testów DNA. Wyniki dostał pocztą: nie ma zgodności genetycznej pomiędzy nim a dzieckiem. Gdyby przyszły po wejściu w życie nowego prawa, Piotrowski miałby przynajmniej możliwość zażądania zwrotu alimentów.

Nie finansowe konsekwencje takiego łże-rodzicielstwa są jednak najgorsze, ale psychiczne. Trudno opisać, co czuje tata, który rozstaje się na zawsze z wcześniej kochanym synem. Marek Piotrowski nie utrzymuje kontaktu z dzieckiem swojej byłej żony. - Bo kim ja dla niego jestem?- pyta retorycznie.

Przy łóżku długo trzymał jego zdjęcie. Do czasu, kiedy siostrzenica zaczęła się dopytywać, co to za chłopiec. - Wtedy naprawdę mnie zatkało. W końcu wydusiłem z siebie: "Syn mojej koleżanki" - opowiada.

Piotrowski nie utrzymuje kontaktu także dlatego, że jego była żona ma już nowego partnera, który pomaga jej wychowywać chłopca. - Po co małemu robić mętlik w głowie? - pyta. Sam też wolał się odciąć od przeszłości i zacząć kolejny rozdział w życiu z czystą kartą. Jednak rana została. I przypomina o sobie w najmniej oczekiwanych momentach. Na przykład na widok dzieci uganiających się za piłką po trawie.

Powinny stanąć przed sądem

Nie zawsze jednak wiadomość o tym, że nie jest się ojcem własnego dziecka, prowadzi do zerwania więzi. - Dużo zależy od tego, w jakich stosunkach są rodzice. Często darzą się miłością albo przyjaźnią, a wtedy łatwiej im zaakceptować ten fakt i na nowo ułożyć sobie relacje - mówi seksuolog Zbigniew Izdebski. Profesor opowiada, że spotkał się w swojej praktyce z mężczyzną, który może nie podskakiwał z radości na wieść o tym, że nie jest biologicznym ojcem swojej ukochanej córki, ale też nie rozdzierał szat. - Powiedział mi, że może to nawet lepiej, bo on w młodości dużo palił i pewnie dziecko miałoby przez to gorszy kod genetyczny. Do głowy mu nie przyszło, żeby zrywać z nim kontakt. Zbudowana więź emocjonalna okazała się o wiele silniejsza niż więzy krwi.

 

Bez wielkich dramatów udało się też ułożyć stosunki w czworokącie pomiędzy

Kamilem Sipowiczem, jego obecną partnerką Korą Jackowską, jej byłym mężem Markiem Jackowskim i jej synem Szymonem. Test DNA rozsądził, że to Kamil Sipowicz, a nie Marek Jackowski jest ojcem chłopca. Według starych przepisów Szymon mógł zmienić nazwisko z Jackowskiego na Sipowicz dopiero wtedy, gdy ukończył 18 lat. Rozprawa ciągnęła się dwa lata, bo w momencie porodu prawnym opiekunem chłopca był Marek Jackowski. Gdyby wtedy obowiązywały przepisy, które za chwilę wejdą w życie, byłaby to zwykła formalność.

Jest wielce prawdopodobne, że w przyszłości byli ojcowie będą mogli walczyć w sądzie o zwrot alimentów, choć twórcy nowego prawa chcieliby tego uniknąć. - Istnieje możliwość, że zmiana kodeksu będzie dla niektórych ojców okazją do podważenia rodzicielstwa, ale intencją projektodawców nie było naruszanie dawnych uznań ojcostwa - twierdzi Robert Zygadło. - Jeśli pojawi się taka konieczność, zaproponujemy kolejną poprawkę kodeksu, żeby podważanie dotychczasowych ustaleń sądów nie było możliwe - ostrzega.

Jednak zdaniem prezesa Stowarzyszenia Obrony Praw Ojca na Śląsku, dr. Marka Neumana, który w latach 80. walczył o wykluczenie swojego ojcostwa, w najbliższych latach czeka nas wysyp spraw sądowych.

- Matki, które przez lata ukrywają prawdę o dziecku przed swoimi partnerami, to zwykłe oszustki. Już dziś powinny stanąć przed sądem, bo na oszustwo są przecież paragrafy w kodeksie karnym - denerwuje się dr Neuman. Żadna ustawa nie jest w stanie powstrzymać rozpoczętej już na przełomie nowego tysiąclecia w Stanach krucjaty byłych ojców. "Test DNA powinien być obowiązkowy po każdym porodzie, jak badanie grupy krwi dziecka" - piszą sygnatariusze petycji do prezydenta George'a Busha.

Nieformalnym przywódcą amerykańskiego ruchu zemsty ojców jest Carnell Smith, który sześć lat temu założył stowarzyszenie Citizen Against Paternity Fraud, wspierające łże-ojców. Jemu samemu udało się doprowadzić do precedensu i po trzyletniej rozprawie przekonać sąd w stanie Georgia, żeby zwolnił go z płacenia alimentów za dziecko kobiety, z którą wdał się w przelotny romans. O tym, że nie jest biologicznym ojcem, dowiedział się po jedenastu latach wspierania finansowego matki. Kobieta okłamywała go, żeby zapewnić sobie lepszy status materialny. A po rozwodzie skutecznie utrudniała kontakty z córką.

 

Precedens Smitha doprowadził do następnego przełomu w prawie amerykańskim. Trzy lata temu w New Jersey po raz pierwszy w historii ludzkości sędzia zasądził zwrot alimentów w wysokości stu dziesięciu tysięcy dolarów oszukanemu ojcu. Zapłacić miał kochanek jego byłej żony, ojciec chrzestny dziecka, który od początku uczestniczył w oszustwie. Także w Australii już od trzech lat prawo umożliwia występowanie okłamanym ojcom o rekompensatę strat materialnych i moralnych. W Europie jak na razie dwóch łże-ojców wygrało procesy o zwrot alimentów przed sądem w Wielkiej Brytanii.

Naukowcy stawiają sobie dziś coraz częściej pytanie: czy badania kodu genetycznego, które stają się tak popularne, że zestawy do pobrania próbek można już kupić w amerykańskich aptekach i wysłać pocztą do laboratorium, nie podważą tradycyjnych związków między kobietami i mężczyznami? A jeżeli tak, to czy to oznacza początek rozkładu struktur społeczeństwa?

Po co nam małżeństwo

Zdaniem znanego ewolucjonisty, prof. Robina Bakera, autora książki "Seks w przyszłości - spotkanie pierwotnych popędów z technologiami jutra", czasy, w których żyjemy, będą kształtować relacje między mężczyznami i kobietami odmienne od tych, które znamy z ostatniego tysiąclecia. "Testy DNA odegrają istotną

rolę w kształtowaniu zupełnie nowego społeczeństwa, opartego na samotnym

wychowywaniu dzieci i doraźnych związkach" - pisze.

Bo zdaniem antropologów dążenie do zapobiegania niewierności partnerki było jednym z czynników, które spajały rodzinę. Wynikało to z czystego rachunku zysków i strat - mężczyźni zawsze narażeni byli na to, że będą wychowywać nie swoje dzieci, więc starali się mieć partnerkę na oku, by uniemożliwić potencjalnym konkurentom zbliżenie się do niej. - Mężczyźni zawsze mieli też swoje sposoby na zabezpieczanie się przed wychowywaniem nie swoich dzieci. Pilnowali partnerek, rozliczali je z czasu, kiedy były nieobecne, a agresywne reakcje zniechęcały kobiety do interakcji z innymi - mówi antropolog prof. Bogusław Pawłowski.

Wszystko to było skuteczne, ale nie do końca. - W ostatnich latach kobiety już dorównały mężczyznom w niewierności - mówi prof. Zbigniew Izdebski, autor książki "Seks po polsku". Z jego badań wynika, że 15,1 proc. zamężnych kobiet ma kochanka i utrzymuje z nim związek ponad rok. Mężczyzn mających stałe kontakty seksualne z kochanką wbrew powszechnwj opinii jest niewiele więcej, bo 15,4 proc. Amerykański psycholog ewolucyjny z uniwersytetu w Austin w Teksasie, prof. David Buss, w książce "Zazdrość - niebezpieczna namiętność" tłumaczy to tak: "Część historii kobiety na ziemi to poszukiwanie partnera zastępczego, który stanowi rodzaj polisy na wypadek, gdyby temu stałemu przydarzyło się coś niedobrego. W dawnych czasach w obliczu chorób, wojen i braku żywności szanse na przetrwanie były niewielkie. Dlatego kobiety zawsze poszukiwały na towarzyszy życia mężczyzn bogatych, z pozycją".

 

Jeśli więc mężczyzna nie będzie musiał w przyszłości spędzać tak wiele czasu z kobietą, bo testy ojcostwa będą chronić jego geny, kobieta natomiast nie będzie musiała znosić niekochanego męża tylko ze strachu, że zostanie z dzieckiem sama bez środków do życia, pary zdaniem Robina Bakera nie będą miały zbyt wiele powodów, by zostawać razem, kiedy minie pierwsza ekscytacja. "Gdy tylko emocjonalne i praktyczne problemy wspólnego życia wezmą górę nad pierwotnym pociągiem, ludzie będą mogli się rozstawać, nie ponosząc większych kosztów" - pisze, wieszcząc koniec rodziny takiej, jaką znamy. Tej, która była nam potrzebna kiedyś do przetrwania i przekazania genów potomstwu.

Ta katastroficzna wizja zmierzchu rodziny jest pewnie mocno przesadzona. Wszystkie dotychczasowe przemiany cywilizacyjne owocowały przecież nie rozpadem rodziny, a raczej jej ewolucją. Wydaje się, że także i dzisiaj rodzina nie znika z naszego życia, ale ewoluuje. Zmienia się jej skład, wielkość, a po części i funkcja. Coraz częściej nie jest już wspólnotą ekonomiczną, jak kiedyś bywało, ani instytucją służącą wychowaniu potomstwa. Raczej zaspokaja nasze potrzeby psychiczne i emocjonalne. Jej nowsze formy socjologowie nazywają rodziną zrekonstruowaną, psychologowie - powtórną, a publicyści - wielorodzinną.

Być może regulacja praw rodzicielskich w takich patchworkowych domach, gdzie często ojcowie i matki wychowują biologicznie nie swoje dzieci, będzie musiała zostać dokonana w kolejnej nowelizacji kodeksu rodzinnego, którą Ministerstwo Sprawiedliwości opracuje za następne kilkadziesiąt lat. Bo kochać niebiologicznym rodzicom żadne prawo nie zabrania już dziś.

Współpraca Bartek Janiszewski, Michał Kuź

Lot w bok

Monogamiczne ptaki swoimi zachowaniami i obyczajami przypominają ludzi.

U nich, tak samo jak u nas, zdrada i zazdrość są na porządku dziennym.

Magdalena Frender

Ze starego poradnika

dla ptaków: "Jeśli chcesz mieć wierną żonę, ożeń się z łabędzicą". Pary tych ptaków od dawna uważane były za

symboliczny przykład wierności małżeńskiej. Jak jednak wskazują najnowsze badania, to mit.

Co szóste pisklę w gnieździe

łabędzia pochodzi bowiem

z nieprawego łoża. Samce nic o tym nie wiedzą i troskliwie

 

opiekują się potomstwem.

W świecie zwierząt często się zdarza, że samice wybierają na biologicznych ojców swych dzieci najbardziej atrakcyjnych samców. Dzięki temu potomstwo zyskuje lepsze geny. Jednak opiekunami zostają już zupełnie inne - te, które mogą zapewnić dzieciom troskliwą opiekę. Ale taka rozwiązłość obarczona jest dużym ryzykiem. Zdrada bywa surowo karana, np. samiec dzierzby czarnoczelnej brutalnie rozprawia się z niewierną. Gdy tylko zorientuje się, że jego partnerka oddała się innemu - bije ją. Robi też wszystko, by nie dopuścić do zdrady. Podczas okresu płodnego samicy pilnuje jej jak oka w głowie.

Nie odlatuje od niej dalej niż na

10 metrów. Gdy samica zniknie mu z oczu, wpada w panikę. Głośno ją nawołuje śpiewem i przeszukuje całą okolicę. Po powrocie

partnerki do gniazda zachowuje się agresywnie i zmusza ją

do kopulacji.

U srokoszy nie jest lepiej.

Samiec, który wykrył niewierność żony, oprócz zastosowania kary fizycznej może przestać ją karmić, gdy ta wysiaduje jaja, a potem mniej troskliwie opiekować się

pisklętami. Dlatego wszelkie schadzki z kochankami są

u srokoszy tajne, odbywają się na przykład w gęstych koronach drzew. Natomiast kopulacje małżeńskie są jawne - na dachach kamienic czy przewodach elektrycznych - wynika z badań przeprowadzonych przez prof. Piotra Tryjanowskiego z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Samce pokazują w ten sposób potencjalnym amantom, że są mężami swoich żon. Jednak cały trud walki o ojcostwo u srokoszy często idzie na marne. Kochankowie też chcą przekazać swoje geny, więc celowo uwodzą cudze żony - przekupują je drogimi prezentami. Żeby zachęcić stałą partnerkę do kopulacji,

srokosz wręcza jej zwykłego świerszcza. Kochance daje zaś pożywną jaszczurkę lub nornika.

Urokowi kochanków trudno się oprzeć i to oni w wielu przypadkach zostają tatusiami. A mężom niewiernych samic nie pozostaje nic innego, jak tylko potulnie wychowywać cudze pisklęta. Taką sytuację uczeni zaobserwowali u podróżniczków zamieszkujących las jednej z górskich dolin w Norwegii. Gdy na wiosnę przyleciał tu dorodny kilkuletni samiec, zaczął śpiewać. Potem przylatywały kolejne samce, zdobywały samice i zazdrośnie ich strzegły. Tymczasem pierwszy przybysz nie robił nic, tylko śpiewał. Nie pilnował swojej samicy ani wtedy, gdy budowała gniazdo, ani gdy składała jaja. Przeprowadzone przez ornitologów badania genetyczne wykazały jednak, że ten beztroski rozśpiewany amant był ojcem nie tylko wszystkich piskląt w swoim gnieździe, ale także większości młodych w całej dolinie. On wiedział, że jest najlepszy i śpiewem informował samice, gdzie jest.

Inne samce strzegły swoich żon właśnie przed nim. Ale nieszczególnie im się to udało. ^

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I jak tu mieć sentymenty i nie okłamywać kobiet jak one dla nas tak samo ich nie mają? Kiedyś ktoś mądry powiedział:

"W miłości jak na wojnie, wszystkie chwyty są dozwolone"

Ogólnie łapię się że jakieś stare powiedzonka mają dużo życiowej prawdy np. "kurwa kurwie łba nie urwie" XD

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.