Skocz do zawartości

Młodość a rozwój duchowy


Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie Bracia.

 

 Młodość a rozwój duchowy? z takim zgadnieniem spotykam się dziś, co wybrać? Kiedy ma się 20 lat można pić, palić, ćpać, chodzić na imprezy i doświadczać matrixowego życia. Jak myślicie warto postawić sobie jakąś bariere np.26 lat, kiedy skończe 26 lat na dobre zaczne rozwój duchowy i ukrócić wszystkie używki.

 

 Sam mało zasmakowałem takiego imprezowego życia i wiem że w sumie dużo się nie zmieni w tym temacie ale wizja postawienia sobie bariery kusi, a z drugiej strony zastanawia co nie jest zbyt dobre kiedy to specjalnie pragnę zająć się duchowym rozwojem w tak młodym wieku tylko w celu zaszpanowania bo nie tędy droga, a może chociaż liznąć trochę tego rozwoju a później zająć się nim na dobre?

Edytowane przez Piesełe
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zadaj sobie pytanie po co Ci rozwój duchowy? Co chcesz nim osiągnąć? I jak zamierzasz to robić?

 

Legenda mówi też, że któregoś dnia Budda usłyszał, jak muzyk poucza swojego ucznia: "jeśli napniesz strunę zbyt mocno – pęknie, jeśli za słabo – nie wyda żadnego dźwięku".

 

Sam bardzo się interesuje rozwojem duchowym. Przeczytałem mnóstwo książek i zrobiłem setki ćwiczeń. Powiem Ci tak: 90% tego o czym usłysz na temat rozwoju duchowego to nic nie warte głupoty. Z doświadczenia powiem Ci co działa:

 

- medytacja - w tym słowie możesz zamknąć cały rozwój duchowy. Absolutna podstawa bez której daleko nie pójdziesz.

- stare dobre Zen - czyli bycie tu i teraz oraz nauka transcendencji.

- nauka życzliwości i wdzięczności za wszystko.

- pokochanie siebie i zrozumienie kim jesteś.

- kontemplacja Boga - prawdziwego Boga, a nie podrabiańców :)

 

Reszta moim zdaniem to dodatki, ale może dojdziesz do innych wniosków :)

Edytowane przez Zerwito
  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Piesełe, na co Ci ta bariera stary? Kiedy poczujesz, że poprostu nie chcesz już, że nie lubisz tego stanu po różnych środkach, że źle się potem czujesz, że chcesz zrobić coś bardziej pożytecznego dla siebie niż palenie/picie/ćpanie, kiedy poczujesz, że to cię blokuje - wtedy będzie dobry czas. Stawianie sobie na siłę takich barier nic nie daje. Do głębokiego rozwoju duchowego nie da się zmusić, to musi wyjść z Ciebie.

 

 Na spokojnie. Przeczytaj sobie jedną książkę, za jakiś czas drugą, potem idź na piwo, nachlej się, jak świnia, zrzygaj się, miej kaca 2 dni, potem znowu jakaś książka, audycja, za jakiś czas znowu wyjdź z kumplami, potruj trochę organizm. 

 

 W końcu do głowy trafi to, o czym w książkach czytasz i zobaczysz, że jednak szkoda czasu i zdrowia na ćpanie/chlanie itp, bo można przyjemność uzyskać robiąc mniej szkodliwe rzeczy, a wręcz bardzo pożyteczne rzeczy, takie jak chociażby medytacja, bycie tu i teraz. Niby mówię o banałach, o których każdy tu na stronie wie, ale coś w tym jest.

 

 Oczywiście nie ma nic złego w wypiciu piwa, czy dwóch, bądźmy ludźmi, chodzi o to, żeby nie "szpanować" byciem świętym mnichem, jak to nazwałeś, ale żeby świadomie podejść do tematu.

 

 

 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jedyne czego potrzebujesz to dostęp do samego siebie.

 

Chodź sobie na te imprezy.

 

Bo cały trik polega na tym, żeby samemu wybierać co jest dobre dla siebie.

Samorozwój to nie jakieś zakazy. To wybory.

 

Nie żałuj niczego.

 

 

Oczywiście wielu ludzi nie wie co jest dla nich dobre - w tym celu potrzebny ci dostęp do samego siebie.

 

I nie wykluczone, że będziesz musiał dostać po dupie, że zrozumieć co się liczy dla ciebie tak naprawdę. Za co byś chciał żyć i umrzeć.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Zerwito napisał:

- pokochanie siebie i zrozumienie kim jesteś.

Zrozumienie kim jesteś to oświecenie, mówienie "ja wiem" to po prostu pokaz ignorancji, szczególnie na polu duchowości. Teraz możesz pojąć to tylko intelektualnie, natomiast nie empirycznie, więc nic nie wiesz bo przyjmujesz program za pewnik, to co podał ktoś. Jeżeli nie odkryjesz tego co garstka mistyków, to po prostu jedziesz programem, który przyjąłeś świadomie i uznałeś za swój.

Człowiek utożsamia się z ciałem, ponieważ doświadcza ciała, następnie na poziomie wyżej uważa że jest obserwatorem. Tutaj zazwyczaj poszukiwania się kończą, i mały promil wchodzi za to co kryje się poza tym co jest obserwowane.

15 minut temu, Zerwito napisał:

- medytacja - w tym słowie możesz zamknąć cały rozwój duchowy. Absolutna podstawa bez której daleko nie pójdziesz.

Nie, medytują rzesze ludzi, doznają oświecenia nieliczni. Podstawą to to nie jest, niestety. Owszem, bardzo pomocna technika, ale podstawą jest intencja i wola rozwoju. Szczególnie w dzisiejszym świecie, gdzie niektórzy mają problem ze znalezieniem dla siebie chwili czasu. Możesz siedzieć w pozycji lotosu całe życie i tylko okuleć - jak sporo buddyjskich mnichów - osiągając jakieś mniejsze zrozumienie. 

 

 

 

@Piesełe Jeżeli chodzi o sam proces rozwoju duchowego, to obawiam się że mylisz pojęcia.. Na pewnym etapie po prostu staje się prawie niemożliwe uczestniczenie w zwykłych popijawach, ruchanie karyn po kiblach, zadawanie się z "git chłopakami" czy odurzanie się jakimś syfem. Stajesz się wyczulony hmm.. energetycznie więc skoki energii są po prostu znaczne, co nie jest przyjemne. Prawdziwy rozwój duchowy obedrze Cię ze wszystkich złudzeń, zada kłam temu co uznawałeś za słuszne, może spowodować alienację bo możesz nie mieć nikogo z kim mógłbyś porozmawiać o tym co odkrywasz.. Możesz być niezrozumiany, wyśmiewany przez ludzi "którzy wiedzą wszystko", możesz stracić zainteresowanie typowo "matrixowymi" rzeczami, typu gonienie za pieniędzmi, władzą, babami. Pojawi się rozdźwięk między tym co oczekuje od Ciebie rodzina, a tym co powoli się stajesz, przez co możesz stracić motywację do zbytniego działania w materii..

Uważaj, rozwój duchowy to nie są żarty i igraszki. W zamian za to dostajesz poczucie spokoju i ulgi, możesz poczuć rzeczy, których doznają tylko ćpuny, gdy zwyczajnie patrzysz na wschód słońca - po prostu ekstazę, i to wszystko bez towarzystwa chemicznego. Wraz z duchową dojrzałością zaczynasz instynktownie rozróżniać prawdę od kłamstwa, odkrywasz intuicję, która może nie raz uratować Ci rzyć, ludzie (szczególnie obcy) są jakby milej do Ciebie nastawieni, ilość negatywnych wydarzeń w życiu spada do ledwo zauważalnego minimum, rzeczy dzieją się jakby synchronicznie i same z siebie..

Dostajesz coś za coś.  Gdy raz postawisz nogę na drodze prawdziwego rozwoju duchowego to obawiam się, że cofnięcie jej jest prawie niemożliwe. Oczywiście, teraz możesz uznać że rzucenie alkoholu to jest tragedia, ale po pewnym czasie możesz pojąć że to był jeden z najlepszych prezentów w życiu jaki mogłeś sobie zafundować. Rzeczy się rekontekstualizują same z siebie, co jest procesem zadziwiającym, a i też fascynującym. 

Życie ludzkie niesie ze sobą cierpienie, dlatego prawdziwi nauczyciele polecają szukać oświecenia jako drogi do ulgi od bólu życia. Rozwój duchowy to nie bieganie i podskakiwanie z gołą furajką i wiankiem na głowie po łące, a często mozolna, długa i nudna robota, ale jej owoce są najsłodsze z możliwych. Wybieraj.

  • Like 8
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Messer Człowieku, jesteś drugą osobą w moim życiu, którą spotykam i która rozumie czym jest oświecenie.

 

Przeszedłem przez to wszystko co opisujesz, razem z moim kolegom.

 

Niestety ogarnięcie przyszło wspólnie z konsekwencjami, które wymieniłeś jak: alienacja, ucieczka ze społeczeństwa, odarcie ze złudzeń, brak celów wartych do realizacji w życiu.

 

Oczywiście nie muszę mówić o problemach rodzinnych, bo mam dopiero 20 lat i wiadomo że nie mogą na mnie patrzeć rodzicie jak na kogoś normalnego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SławomirP Hej, jeszcze się nie spotkaliśmy! :D 

A tak na serio.

 

Jak dla mnie to jest jak przejście przez jakąś chorobę. Tak miałem na początku, straciłem kompletnie motywację do działania w świecie. Jednak idąc w pole dalej, odzyskałem ją w trójnasób i teraz praca stała się po prostu przyjemna i lekka, ale tylko ta którą naprawdę lubię.

Trzeba rozróżnić zrezygnowanie i apatię, która duchowym stanem nie jest, a życie w takiej błogości i spełnieniu, że potrzeby masz literalnie podstawowe. Jeżeli na to pole nie wszedłeś a robić Ci się nic nie chce kompletnie, to znaczy że coś robisz nie tak. 

Jeżeli czujesz lęki, strach przed przyszłością związaną z pracą, rezygnację związaną z rozwojem bo gdzieś czeka oświecenie - to być może coś robisz źle.

Sam proces poszukiwania oświecenia bierze się często z poczucia braku, a nie ze spełnienia. A zauważ, że prawie wszyscy ludzie na świecie kierowani są poczuciem braku we wszystkich przedsięwzięciach jakie podejmują.

 

Z jednej strony w rozwoju duchowym burzy się cały świat, a z drugiej gdy robisz to prawidłowo to ciężko utrzymać tak olbrzymią energię w sobie, szczególnie w wieku 20 lat - ona musi jakoś wybuchnąć, bo witalność jest po prostu ogromna. Zmienia się to kompletnie gdy wchodzisz na przeraźliwie wysokie stany, gdzie możesz doświadczyć czystej radości a z nią siddhi, ale tego doświadczają jednostki. Wtedy faktycznie oświecenie jest krok od Ciebie, ale to jest tak rzadkie, że prawie niespotykane w świecie i tutaj motywację masz tylko do przebywania w tym stanie.

 

Z jednej strony paru rzeczy się nie chce robić, bo tracisz motywację i wydaje się to zwykłą próżnością, natomiast powinieneś dostać powera do czegoś innego. Osoby, które rozwijają się duchowo często donoszą o przeciążonym systemie nerwowym, jakby płynęło przez niego zbyt wiele elektryczności, niż może pomieścić - po prostu ciężko to utrzymać w sobie, biorąc pod uwagę że myśli na tym etapie mają tendencję do błyskawicznej materializacji.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Messer napisał:

oświecenia jako drogi do ulgi od bólu życia. 

 

13 godzin temu, SławomirP napisał:

alienacja, ucieczka ze społeczeństwa, odarcie ze złudzeń, brak celów wartych do realizacji w życiu. 

 

12 godzin temu, Messer napisał:

tracisz motywację

 

12 godzin temu, Messer napisał:

po prostu ciężko to utrzymać w sobie,

 

Czy wy właśnie próbujecie skojarzyć poznawanie własnego ja z tym całym crapem, który jest całkowitą odwrotnością?

 

Całkowicie i kompletnie nie zgadzam się z tymi 'po kryjomu' przemycanymi prądami myślowymi jakim jest nihilizm i apokaliptyczność.

 

'Łolaboga! Czeka cię armagedon! Nie idź tam!'

 

'Zawalenie się życia' które tak na prawdę jest jego odbudową, ten cały shit, to okres przejściowy.

 

 

Samą drogą do poznawania 'ja' jest cenna, a co dopiero osiągnięcie.

 

I na prawdę nie jesteście sami.

 

Jest to forum? Korzystajcie ile wlezie.

 

 

Piesełe, autorze tematu,

Na prawdę, hulaszcze życie to też może być etap przez który coś zrozumiesz.

 

Robienie prawdziwej własnej woli, zawsze jest okej.

Edytowane przez Johnsons
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Johnsons napisał:

Czy wy właśnie próbujecie skojarzyć poznawanie własnego ja z tym całym crapem, który jest całkowitą odwrotnością?

 

Całkowicie i kompletnie nie zgadzam się z tymi 'po kryjomu' przemycanymi prądami myślowymi jakim jest nihilizm i apokaliptyczność.

Może źle mnie zrozumiałeś. Człowiek z racji swojej konstrukcji zbudowany jest tak, że domyślnie podbija świat zewnętrzny, na skutek często jakiejś tragedii życiowej zmienia się wektor poszukiwań i pierwsze skrzypce gra świat wewnętrzny, bo staje się zrozumiałbym że wszystko czego doświadczasz to zapalniki tego, co tak naprawdę zawsze miałeś wewnątrz. To rodzi pewną melancholię i frustrację, która powoduje na początku wycofanie.

Dopiero potem zaczyna się rozumieć, że to też nie jest właściwa droga i działa się tu i tu. Na najwyższych poziomach traci się motywację do działania w świecie, bo po prostu jesteś już pełny i kompletny - nie ma najmniejszej motywacji, żeby się z kimś ścigać o to, kto będzie miał lepszy samochód czy coś takiego bo to się robi po prostu śmieszne.

 

Droga rozwoju duchowego wygląda dla każdego odrobinę inaczej. Każdy ma do przejścia inną drogę, ale wszystkie i tak prowadzą każdego do tego samego.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, Piesełe napisał:

kiedy skończe 26 lat na dobre zaczne rozwój duchowy i ukrócić wszystkie używki.

Skończ te 26 lat i przyjdź jeszcze raz do nas w tym temacie. 

Na razie nie mamy o czym rozmawiać w tym temacie.

Albo pragniesz duchowej wiedzy albo nie, albo masz dość albo jeszcze się nie nasyciłeś tą rzeczywistością. Przyjdź przyjacielu jak poczujesz się gotów.

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Gdybyś rozwijał się duchowo nie musiałbyś ćpać, chlać, imprezować itd. korzystać z tego matrixowego, jak to mówisz, życia.  Oczywiście nie ma zupełnie niczego złego w tym, żeby robić to co się chce i osoba, która rozwija swoją świdomość może być alkoholikiem :) np. Alan Watts - genialny myśliciel, filozof i propagador ZEN, duchowości wschodniej na zachodzie.

 Życie nie jest czarno - białe. Nie jest 1+1 = 2 .

Twoje założenia są troszkę błędne. Okres młodości to najlepsza strategiczna decyzja, żeby się rozwijać. Potem jest trudniej, bo Twój najcenniejszy zasób jakim jest czas staje się coraz bardziej ograniczony (praca itd). 

Także z perspektywy dobrze podejmownych decyzji mówisz w ten sposób : Będę srał sobie na rękę, ale po 26 roku przestanę. Tak to należy rozumieć. 

 Rozwój duchowy nie ogranicza Twojego życia, ale je polepsza. Trudno w jednym zdaniu napisać czym jest rozwój duchowy, ale ujme to jednym słowem : ŚWIADOMOŚĆ, RZECZYWISTOŚĆ = BÓG (ale nie że widzisz dziadka z brodą, jakąś istotę duchową w obłokach niebieskich)

 Ludzie myślą, że ŚWIADOMOŚĆ to myślenie. Świadomość to obserwacja siebie bez niepotrzebnych etykiet, oceniania. 

 

Jak widać po ilości moich postów trochę tu przesiedziłem i trochę napisałem i wiesz, co ? 1/3 a nawet 1/2 moich postów nigdy bym nie napisał, bo są pełne igonorancji, oceniania, patrzenia z 1,2 perspektyw (takich, które zadawalają system wartości, bezpieczeństwa mojego EGO), ale nie odzwierciedlają rzeczywistości, mimo iż całkiem ładnie i mądrze brzmią.

 

Np. jeżeli wejdziesz w MGTOW, RedPill - nie łykaj wszystkie co Ci tam podają, bo brzmi dobrze dla Twojego szeroko pojętego interesu i jesteś bezpieczny. Studiuj wszystkie możliwe perspektywy i wyciągaj z nich wnioski i dostrzeżesz limity jakie ma MGTOW, RedPill, PUA, itd.  Nie utożsamiaj się z żadną doktryną, dogmatem, wierzeń, bo kiedy się tego uczepisz, stanie się to Twoim więzieniem, przestaniesz się rozwijać.

Nawet tego forum nie traktuj jako recepty na Twoje bolączki. Poczytaj, pokontempluj, rozważaj, ale niech to nie stanie się Twoją prawdą objawioną. 

 Jak się przeczyta 20 historii ze świeżakowni to można dojść do wniosku, że ,,łooooooooooooooooo dobrze, że tu trafiłem, ale kobiety to są K&%*. Z daleka od nich. Co za harpie ! itd''  NIE. NIE, NIE.

Edytowane przez Metody
  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.