Skocz do zawartości

-10 kg do końca roku ;)


Mrowka

Rekomendowane odpowiedzi

Hej! Zakładam wątek w związku z moim chudnięciem. 

 

Od stycznia udało mi się zmniejszyć wagę o 10kg, dużo cm, ok 1-2 rozmiary mniej. Niestety nadal mam nadwagę, a od kwietnia waga stoi. Podobno tak się czasem dzieje po kilku miesiacach odchudzania. Ja mam jednak teorię, że sobie trochę odpuściłam (no przyznaję, zaczęłam troszkę podjadać czekoladek i ciasteczek :D). Na szczęście w miarę szybko się zorientowałam i postanowiłam ukrócić ten proceder podżerania, więc biorę się na nowo za siebie, żeby do końca roku było kolejne 10 kg. To dosyć długi okres, teoretycznie można by to było zrobić do połowy września, ale nie chcę sobie narzucać aż tak dużej presji, zwłaszcza że nie spieszy mi się ? Jak schudnę to planowane 10 kg, wiadomo że dalej będę dbać o ciało, ale waga będzie optymalna: 60 kg. 

 

Od stycznia do kwietnia skupiałam się raczej na zmianie nawyków żywieniowych - żeby samej sobie gotować chociażby makaron z czymś tam, a nie przetworzone jedzenie. Zastosowałam dietę "MŻ" (Mniej Żreć") i ustawiłam sobie cheat meal raz na dwa tygodnie. Raz na tydzień mógłby być trochę za często. Dodatkowo ćwiczyłam Chodakowską średnio co 2 dzień. 

W kwietniu Chodakowska zaczęła mi się nudzić i stwierdziłam, że wolę biegać. I tu popełniłam błąd, bo pomyślałam że jak biegam, to palę milion kcal, więc mogę sobie pozwolić na trochę więcej jedzenia :D No i waga zaczęła stać. Na szczęście od ciasteczek kilka razy w tygodniu nie przytyłam :P 

 

Obecnie chcę robić przede wszystkim Chodakowską, żeby się jeszcze bardziej ujędrnić, a biegać jako dodatek jak nie będzie mi się chciało nic robić. 

Co jem: głównie warzywa i owoce (i ich nie będę sobie odmawiać, mamy sezon owocowy :P), bardzo sporadycznie nabiał (źle się po nim czuję) i pieczywo ciemne, mięsa ani ryb nie jem. 

Przykładowy jadłospis: 

Śniadanie: owsianka na wodzie z owocami - banan, jabłko + truskawki/maliny/borówki/brzoskwinie + łyżka białka dla sportowców (robi dobry smak ❤️) + łyżka masła orzechowego, ale z niego zrezygnuję, bo wiadomo ma dużo kcal. 

W pracy: kasza/ryż z warzywami, kotlety warzywne (pieczone, bez jajek - burakowe, cukiniowo-ciecierzycowe, fasolowo-marchewkowe, fasolowe, dyniowe itd.) + pieczone warzywa, bardzo rzadko makaron z np. szpinakiem. Pod koniec dnia w pracy: sałatka owocowa, albo np. samo jabłko.

Po powrocie z pracy: baaaaardzo nic mi się nie chce gotować, czasem w niedzielę zrobię sobie zupę na cały tydzień (burakowa-krem, botwinkowa, cebulowa-krem, pomidorowa...), ale zazwyczaj dopiero na wieczór robię jakąś sałatkę warzywną, albo owocową, jak nie mam zupy. 

Ćwiczenia: planuję robić głownie Chodakowską + co jakiś czas biegać (około 3-4 w tygodniu). Nie chcę "budować" sylwetki. Tym się zajmę może kiedyś indziej :D Po prostu nie chcę żeby po schudnięciu wisiała mi skóra, był widoczny cellulit itd. 

Co sądzicie? Czy jest ok, czy coś dodać/ odjąć/ zmienić? 

Dziękuję za odpowiedzi ;) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Mrowka napisał:

Po prostu nie chcę żeby po schudnięciu wisiała mi skóra, był widoczny cellulit itd. 

Co sądzicie? Czy jest ok, czy coś dodać/ odjąć/ zmienić? 

Wszystko ok, dodałbym więcej treningu co by deficyt był większy ;)

 

Oblicz kalorie dobowe i podaj tutaj ile Ci wyszło z tego jedzenia (podaj też makroskładniki: białko, tłuszcz i węgle).

Edytowane przez radeq
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Mrowka napisał:

kolejne 10 kg (...) można by to było zrobić do połowy września

W żadnym wypadku, po tak szybkiej utracie masy ciała kilogramy do Ciebie wrócą.
Jeśli wskazanie wagi stoi w miejscu to nic, kontynuuj dobre nawyki - dbaj o dietę, codziennie zapewnij sobie dawkę ruchu - jeśli spacery, to co najmniej godzina, jeśli coś więcej (bo warto), to minimum 40 minut, co drugi dzień, na początek - bieganie, rower, basen, sporty walki, tenis - cokolwiek Cię interesuje. 

 

Jeśli nie chcesz mieć nagle "skóry jak worek", to tym bardziej nie stosuj żadnych niemądrych diet, które "odchudzają" w miesiąc czy dwa z grubej rury. To nigdy nie działa.

Musisz dbać o ciało, będąc na diecie - aktywność fizyczna pozwoli równomiernie spalać tkankę tłuszczową, przez co powoli będziesz się "kurczyć" wraz ze skórą. Jeśli schudniesz 10 kilo w dwa miesiące, to wtedy "obwiśniesz", a następnie wrócą Ci te kilogramy - diety "cud" to żaden cud, to szkoda dla organizmu i strata czasu, bo nie ma z nich zadnego pożytku.

A zrzucić dychę to duży sukces, dlatego szczerze gratuluję Ci tej już pożegnanej i trzymam kciuki za dalsze postępy w mądrym odchudzaniu :) 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, radeq napisał:

Oblicz kalorie dobowe i podaj tutaj ile Ci wyszło z tego jedzenia (podaj też makroskładniki: białko, tłuszcz i węgle).

Może być ciężko, bo nie ważę jedzenia :D Ale postaram się popołudniu. Co do makroskładników, pewnie bardzi dużo węgli mam niestety, bo same warzywa i owoce praktycznie :( 

12 godzin temu, Apocalypse napisał:

W żadnym wypadku, po tak szybkiej utracie masy ciała kilogramy do Ciebie wrócą.

Nawet gdybym kontynuowała "dietę?". Bo właśnie ja nie stosuję niczego nadzwyczajnego, tylko mniej jem. Staram się kupować jak najmniej przwetworzone jedzenie i robić wszystko "od podstaw". Jak ktoś ma nadwagę, to 1kg/tygodniowo mniej powinien być spoko. Bardzo bym się cieszyła, gdybym jesienną garderobę, ewentualnie zimową mogła kupować w jeszcze mniejszym rozmiarze :D Żeby w końcu mieć coś co na mnie ładnie wygląda na dłużej niż do następnego sezonu w którym jeszcze schudnę :D 

12 godzin temu, Apocalypse napisał:

codziennie zapewnij sobie dawkę ruchu - jeśli spacery, to co najmniej godzina, jeśli coś więcej (bo warto), to minimum 40 minut, co drugi dzień, na początek - bieganie, rower, basen, sporty walki, tenis - cokolwiek Cię interesuje. 

Chodzę do i z pracy pieszo. Łącznie wychodzi około godziny dziennie. No a po pracy albo idę biegać, albo robię Chodakowską. I nie zawsze :P 

 

 

13 godzin temu, radeq napisał:

Oblicz kalorie dobowe i podaj tutaj ile Ci wyszło z tego jedzenia (podaj też makroskładniki: białko, tłuszcz i węgle).

Może być ciężko, bo nie ważę jedzenia :D Ale postaram się popołudniu. Co do makroskładników, pewnie bardzi dużo węgli mam niestety, bo same warzywa i owoce praktycznie :( 

12 godzin temu, Apocalypse napisał:

W żadnym wypadku, po tak szybkiej utracie masy ciała kilogramy do Ciebie wrócą.

Nawet gdybym kontynuowała "dietę?". Bo właśnie ja nie stosuję niczego nadzwyczajnego, tylko mniej jem. Staram się kupować jak najmniej przwetworzone jedzenie i robić wszystko "od podstaw". Jak ktoś ma nadwagę, to 1kg/tygodniowo mniej powinien być spoko. Bardzo bym się cieszyła, gdybym jesienną garderobę, ewentualnie zimową mogła kupować w jeszcze mniejszym rozmiarze :D Żeby w końcu mieć coś co na mnie ładnie wygląda na dłużej niż do następnego sezonu w którym jeszcze schudnę :D 

12 godzin temu, Apocalypse napisał:

codziennie zapewnij sobie dawkę ruchu - jeśli spacery, to co najmniej godzina, jeśli coś więcej (bo warto), to minimum 40 minut, co drugi dzień, na początek - bieganie, rower, basen, sporty walki, tenis - cokolwiek Cię interesuje. 

Chodzę do i z pracy pieszo. Łącznie wychodzi około godziny dziennie. No a po pracy albo idę biegać, albo robię Chodakowską. I nie zawsze :P 

12 godzin temu, Apocalypse napisał:

A zrzucić dychę to duży sukces, dlatego szczerze gratuluję Ci tej już pożegnanej i trzymam kciuki za dalsze postępy w mądrym odchudzaniu :) 

Dziękuję! :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja tam nie wnikam w szczegóły, nie ważę się skrupulatnie rano i wieczorem, nie wyznaczam sobie dokładnych porcji co i kiedy mam jeść. Po prostu ograniczam cukier i jem w miarę regularne posiłki + ćwiczę HIIT (3-4 razy w tygodniu). Nie wiem już dokładnie ile schudłam ale ponad 12kg od października będzie. Ważne, że widzę jak mi schudła cała sylwetka. Nic mi nie wisi. Boczki już są mało widoczne i odznaczające się. Widać mały zarys ABS, ramiona zrobiły się zgrabniejsze no i tyłek się wyrzeźbił. Jeszcze przede mną trochę pracy ale to sama przyjemność widząc w trakcie efekty. Najważniejsze - trzeba wczuć się w swój organizm. Jak się przesadzi można uzyskać odwrotny efekt od zamierzonego. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Mrowka napisał:

Nawet gdybym kontynuowała "dietę?". Bo właśnie ja nie stosuję niczego nadzwyczajnego, tylko mniej jem. Staram się kupować jak najmniej przwetworzone jedzenie i robić wszystko "od podstaw". Jak ktoś ma nadwagę, to 1kg/tygodniowo mniej powinien być spoko.

To dobre założenia. Wszystkie diety, mające na celu szybszą niż to w naturze możliwe utratę masy ciała są do bani.
Nie jest tak, że dieta zakładająca duże i nagłe spadki masy ciała realnie odchudza, czyli "odtłuszcza". Te nagłe spadki to nic innego jak utrata wody, stąd ten nieszczęsny "efekt jojo" u wielu osób, które chciały "schudnąć do wakacji". 

Tłuszczu dającego 10 kilo nadwagi nie spalisz w kilka tygodni lekkimi ćwiczeniami i racjonalnym odżywianiem. Są to oczywiście bardzo słuszne kroki :) Tylko trzeba dać sobie i swojemu ciału czas. Sensowne spalanie tłuszczu to około 0.7 kg masy ciała na tydzień - sensowne, czyli takie, o którym możemy pomyśleć że zadziała. Tłuszcz odkłada się wszędzie, przecież to nie tylko te niechciane "boczki" czy pupa. Gdy prowadzimy racjonalną dietę (nie głodówkę! ale wielkość porcji i ich treść to oczywiście podstawa), ciało chudnie równomiernie - powoli redukuje się objętość tkanki tłuszczowej spod skóry, zauważamy różnicę wszędzie - nieznacznie zmieniają się rysy twarzy, powoli spłaszcza się brzuch, w końcu zapinamy pasek na kolejną dziurkę lub wciągamy na pupę spodnie, które się tam dotychczas nie mieściły. To są wielkie sukcesy i kawał świetnej, satysfakcjonującej roboty. Ale żeby je utrzymać trwale, trzeba dać im czas.

Mam koleżankę, która zawsze była "pulchna", a po urodzeniu dwójki dzieci na wadze zagościł wynik 3-cyfrowy. Któregoś dnia zaczęła ćwiczyć, bardzo konsekwentnie i zawzięcie, zredukowała też ilość konsumowanego jedzenia; była na plus na starcie dlatego, że umiała dobrze dobierać składniki diety, żeby była ona zbilansowana. Po mniej więcej dwóch latach koleżanka waży około 60 kg i wygląda bombowo: skóra jest jędrna, tak jak i całe ciało, które ma świetne, proporcjonalne kształty. Oczywiście nie mówię, że to jest jedyne słuszne postępowanie, nie każdy "musi" być szczupły. Ale ona chciała i z tej chęci uczyniła swój fantastyczny motor do zmiany. 

Na jej przykładzie można śmiało powiedzieć, że tytułowe "-10 kg do końca roku" jest jak najbardziej realne, to dobre założenie, bo daje nam jakieś pół kilograma tygodniowo - spokojna głowa, to dobry pomysł. Ale żeby to osiągnąć, trzeba więcej ruchu. Trening na początek (pierwsze 4 tygodnie) możesz robić co drugi dzień po 40 minut, po miesiącu podnieść czas do godziny dziennie, a po dwóch włączyć piąty dzień w tygodniu. Nie szarżować, nie przemęczyć się, bo to też nie zadziała - musisz być konsekwentna i cierpliwa. Warto też pamiętać, żeby po dobrze wykonanym treningu nie robić sobie "nagrody" w postaci porcji słodkości (zaliczają się do nich też owoce), niestety łatwo się takim pokusom ulega, ale od tego wskazówka wagi staje w miejscu.

 

3 godziny temu, Mrowka napisał:

bardzi dużo węgli mam niestety, bo same warzywa i owoce praktycznie

Ooo, droga Pani, na owoce trzeba uważać :) Warzyw możesz "na legalu" zjeść nawet 2 kg dziennie, jeśli podołasz :D ale owoce to mnóstwo cukru i one mogą blokować dalszą utratę masy ciała.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, Apocalypse napisał:

Ooo, droga Pani, na owoce trzeba uważać :) Warzyw możesz "na legalu" zjeść nawet 2 kg dziennie, jeśli podołasz :D ale owoce to mnóstwo cukru i one mogą blokować dalszą utratę masy ciała.

Dlaczego trzeba uważać? Można jeść kilogramami, tylko bez łączenia z innymi produktami.

Widziałaś grubego frutarianina? 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzymam kciuki, też od stycznia schudłam z nawiązką ciążową "dyszkę", jeno mi już "wincyj" nie trzeba :) 

Śniadanie jemy identyczne, wielbię owsiankę, jednak ja nie daję masła orzechowego tylko mus kokosowy. Polecam ;) 

A, i owoców na wieczór raczej nie jedz. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Mrowka - super ze nie jesz chleba, jak to zrobiłaś? ?. To moja największa słabość.

Kotlety robisz sama? Na jakiej stronie bazujesz?

Czy jesz tłuszcz?  Bo jakoś go nie widzę w twoim jadlospisie. Masło orzechowe ok, a jeszcze lepiej same orzechy.

 

Ja rok temu kupowałam dietę chodakowskiej, ładnie zeszło i z nowu sporo wróciło. Ach te słabości...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tego co dostrzegam, ok 95% ludzi co się bawi w diety, odchudzanie i tak wraca do swojej wagi. Tylko garstka ma prawdziwą wewnętrzna motywację i naprawdę zmienia swoje życie, przyzwyczajenia na stałe. 

Edytowane przez Maarcin_05
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie! Chłopaki @radeq i @Maarcin_05 dobrze prawicie! ;) 

Większość ludzi decyduje się na zmiany pod wpływem nagłych emocji, mając nieco zakrzywiony obraz tego jak ta zmiana i jej proces będzie wyglądać. Jak przychodzi do realizacji tego, to jest rozczarowanie, że to nie tak sobie to wyobrażaliśmy, "buu nie widzę efektów" (a delikwent ćwiczy dopiero drugi dzień) i zapał automatycznie spada. Zero walki, zero motywacji. 

Żeby zabrać się za tego typu zmiany trzeba najpierw zacząć od nastawienia. Należy treningi uznać za codzienną aktywność i czerpać z niej przyjemność a nie za mordęgę i mus. W drugim przypadku zawsze będzie to walka z wiatrakami.

I to nie tak, że sobie mędrkuję a sama nic nie robię, bo akurat jeśli chodzi o tę kwestię... znam ją ze swoich autopsji. Też walczyłam kiedyś ze słomianym zapałem (w niektórych kwestiach dalej ten problem mam) ale jeśli chodzi o ćwiczenia moje podejście zmieniło się na o niebo lepsze i jestem z tego powodu bardzo z siebie dumna. Teraz nie wyobrażam sobie zrezygnować ot tak z treningów - źle bym się z tym czuła. :)  

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@aBIgail, chleb odstawiłam już daaaawno temu. Tzn. nadal go jem, ale nie codziennie. Po prostu jak nie chce mi się nic gotować to biorę kromkę z czyms tam.

Co do kotletów, to prosta sprawa. Bierzemy warzywo, scieramy na tarce, dodajemy ugotowaną kaszę jaglaną, jakiś olej (ja dolewam dosyć dużo, żeby nie były "suche"), do tego niestety albo mąkę, albo bułkę tartą, żeby nie były takie mokre przy formowaniu. Przyprawy takie jak sól, pieprz i co tam lubisz - ja dodaję dużo kminu np. można dodać jakieś pestki słonecznika, dyni, czarnuszkę itd. :D Formujemy i układamy na blaszce. Pieczemy 15 minut, obracamy i znowu 15 minut. 

Niektóre warzywa lepiej najpierw ugotować/upiec i później zblendować np. burak, dynia, ciecierzyca. 

@Maarcin_05, od pół roku mi się trzyma te 10 kg :D Oczywiście jak teraz już ze sobą porozmawiałam, to wiem że nie chcę jeść słodyczy dopóki naturalnie nie zrobię się stara, brzydka i gruba. Wtedy sobie odpuszczę :D No i zmianę jedzenia wprowadzam już od ponad roku, kiedy zaczęłam sama sobie gotować i pilnować, żeby jeść coś normalnego a nie koniecznie ciasteczka i czekoladki. 

Co najlepsze, to to że zauważyłam, że lepiej czuję się właśnie jedząc normalne posiłki, a nie zapychając się słodyczami. Wtedy byłam ospała, ociężała, nic mi się nie chciało. Latem przy upałach czułam jakbym miała dwa wielkie balony zamiast nóg i ciężko mi się nawet chodziło :D W tym roku nie odczuwam takich dolegliwości.

Jak zachce mi się coś słodkiego to sobie przypominam jak koszmarnie czuję się po tym. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dieta to dobry sposób na przybranie kilogramów, trzeba zmienić nawyki. Dieta jest dobra i skuteczna w trakcie intensywnego odchudzania, potem trzeba już mieć lepsze nawyki, więc trzeba to robić razem, dietę możesz stosować ale jednocześnie pracuj nad prawidłowymi nawykami żywieniowymi. Jedyne dietetyczne zalecenie to ogranicz cukry. Skrobia też cukier i z tego co napisałaś to sporo jej jesz. Ogranicz, zastąp warzywami, nawet mięsem (wtedy nie łącz ze skrobią - nie dlatego, że się nie trawią razem, to mit ale dlatego że cukry + białka są dobre przy tyciu bądź budowaniu masy mięśniowej, szczegóły niżej w książce). Jeśli jesz mięso to jest dobrym źródłem wysokiej jakości białka. Na przykład twoje kotlety są bardziej kaloryczne i mają "wyższy potencjał do tycia" niż zwykłe mielone.

 

Idź na siłownię i buduj masę mięśniową! Więcej mięśni to większe spalanie na biegu jałowym, czyli szybsze chudnięcie i łatwiejsze utrzymanie wagi.

Jak nie wierzysz to się przyjrzyj - więcej mięśni - lepsza sylwetka a na kulturystkę nie wygląda: (obrazek prowadzi do galerii a jak chcesz oryginał to jest tutaj, ma nawet swój plan na dailymail i na pewno jest lepsza od chodaka)

14565040_1073744882744940_44627766203520

I poczytaj Ellisa to się dowiesz o co chodzi. Nie będę obalał mitów jakie tu są rozsiewane przez szanowne siostry tylko odeśle do fachowej literatury (jw).

 

Jak chcesz robić kardio albo rzeczywiście spalać tłuszcz to najlepiej rano przed jedzeniem, kiedy nie masz cukru we krwi i organizm musi od razu zacząć spalać tłuszcz. Jak się czujesz słabo to wypij herbatę, czy co tam lubisz z jedną łyżeczką cukru - to tylko 20 kcal a nie zemdlejesz, szkoda by cię było mieć na sumieniu. Średnio intensywny wysiłek przez min 30 minut (nie dłużej niż 60min). Łatwo poznać, że się spala tłuszcz po oddechu - spalanie tłuszczu potrzebuje dużo tlenu, i człowiek dyszy jak parowóz mimo że wcale się tak nie "poci". Do tego chcesz dążyć.

 

 

Edytowane przez wrotycz
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, wrotycz napisał:

Jak chcesz robić kardio albo rzeczywiście spalać tłuszcz to najlepiej rano przed jedzeniem, kiedy nie masz cukru we krwi i organizm musi od razu zacząć spalać tłuszcz. Jak się czujesz słabo to wypij herbatę, czy co tam lubisz z jedną łyżeczką cukru - to tylko 20 kcal a nie zemdlejesz, szkoda by cię było mieć na sumieniu. Średnio intensywny wysiłek przez min 30 minut (nie dłużej niż 60min). Łatwo poznać, że się spala tłuszcz po oddechu - spalanie tłuszczu potrzebuje dużo tlenu, i człowiek dyszy jak parowóz mimo że wcale się tak nie "poci". Do tego chcesz dążyć.

Kurde a tak ładnie zaczęłaś ten post, przecież nie ma takiej możliwości, żeby spalał się tylko tłuszcz i musi być cukier, więc jak laska nie ma mięśni, a z wątroby już nic cukru nie zostało, to pójdą do palenia mięśnie...

 

Z tym oddechem to tez nieźle dowaliłaś ehhh raczej przy spalaniu tylko i wyłącznie cukru występuje większa zadyszka, patrz sprinterów ;)  A efekt dyszenia jak parowóz zapewne jest efektem zakwaszenia organizmu w wyniku dopierdalania organizmowi zjebanym treningiem na czczo, gdzie wzrost ph krwi stymuluje mózg/przeponę do zaczerpnięcia powietrza. Przecież przy standardowym kardio oddycha się swobodnie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chemik się odezwał.

Spalanie glukozy: C6H12O6 + 6 O2 --> 6 CO2 + 6 H2O + energia

do spalenia 100g (180moli) glukozy potrzeba 20g tlenu (36moli)

 

Spalanie tłuszczu: 2(C17H35COO)3C3H5+163O2 --> 114C02 + 110H20 + energia

do spalenia 100g (890moli) tłuszczu trzeba 110g (978moli) tlenu (5,5 razy więcej niż w przypadku cukru).

 

Tyle na temat twoich "uczonych" wywodów.

 

Co do twoich sprinterskich hipotez to nie mieszaj sprintu a aerobowymi (tlenowymi) ćwiczeniami bo sprinterzy spalają glikogen beztlenowo i to bardzo krótko a tu chodzi o to żeby wykonywać umiarkowany wysiłek przez dłuższy czas i spalać tłuszcz.

Ja codziennie dojeżdżam ponad godzinę na rowerze, bywało, że jeździłem 3 (mówię tylko o dojazdach) i wiem jak to działa rano jak nie zjem a jak zjem (odpowiednio) wcześniej. Kiedyś nawet miałem głodówkę, tak kilka dni i żeby nie stracić mięśni ćwiczyłem a poza tym nie robiłem nic i dyszałem jak pies a nie robiłem nic. Jak wychodziłem z głodówki to po dostarczeniu cukru od razu przestałem ciężko oddychać.

Edytowane przez wrotycz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, wrotycz napisał:

Chemik się odezwał.

Spalanie glukozy: C6H12O6 + 6 O2 --> 6 CO2 + 6 H2O + energia

do spalenia 100g (180moli) glukozy potrzeba 20g tlenu (36moli)

 

Spalanie tłuszczu: 2(C17H35COO)3C3H5+163O2 --> 114C02 + 110H20 + energia

do spalenia 100g (890moli) tłuszczu trzeba 110g (978moli) tlenu (5,5 razy więcej niż w przypadku cukru).

No a jak się to przekłada na realia? Bo przecież 100g cukru nie równa się 100 gram tłuszczu? I czy jest możliwość spalania tylko i wyłącznie tłuszczu? No i jaki tłuszcz palimy w rzeczywistości? 

Edytowane przez radeq
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.