Skocz do zawartości

Nieopłacalność mocnego wstawiania się w sobotni wieczór.


Subiektywny

Rekomendowane odpowiedzi

Z życia wzięte.

 

W sobotę spotkałem się z przyjaciółmi na domówce. Dziewięć osób, przekąski no i bateria zmrożonych butelek wódki. Od kolejki do kolejki, wiadomo - miło, fajnie i coraz bardziej euforycznie. Człowiek czuje, że się 'resetuje'. I w którymś momencie następuje ten o jeden szot za dużo. Zabieramy się do domu, w locie ściągam z siebie ubranie i łup, do łóżka.

Niedziala. Niby nie mam mega kaca ale poranek ciężki. Sobie leżę w łóżku, ćmi głowa i generalnie jestem mocno nie w formie. Popołudnie - nadal poleguję. Koło 16ej wstaję by coś zjeść, pokręcić się po domu i bach, na kanapę - polegiwać w szlafroku.

Do jako-takiej formy dochodzę koło 20ej...

 

Z dziećmi się nie pobawiłem. Z psem na długi spacer po lesie - nie poszedłem. W domu nic nie zrobiłem. Małżonka odzywała się tylko wtedy, gdy musiała ale tego nie liczę. Generalnie całą cholerną niedzielę spędziłem na nic nie robieniu i dochodzeniu do siebie.

I prosty rachunek: 3-4 godziny 'radochy' z picia w gronie przyjaciół kosztuje później koło 24 godzin życia na dojście do siebie.

Nie opłaca się, po prostu nie opłaca. Kilka shotów - i stop. Kilka drinków - i stop. Ale kolejka za kolejną do ululania - nie. Wolny czas jest zbyt cenny by marnować go w taki sposób...

 

S.

 

kac_vegas.jpg

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do takich samych wniosków doszedłem. Dla mnie dwa piwa plus malutka szklaneczka winka owocowego i koniec - posmęcę się dwie godzinki na dworzu i idę spać, rano wsio ok - ale za przeproszeniem często sraczkę zaliczam. Czyli czuję się ok, ale orbitować w pobliżu kibla raczej trzeba.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm...... Ponieważ ćwiczę, unikam dużych dawek w weekendy, bo mam przez dwa następne dni "odcięcie mocy" na ciężarach. Niemniej ostatni ostry melanż miałem w piątek 20 lutego i wróciłem (nie wiem jak) podobno gdzieś ok 4 rano :) Piłem tylko whiskey, niemniej grubo . Zbudziłem się ok 9 jeszcze pijany. Dres, butelka z wodą i 10km marszu. Powrót i gorąca kąpiel. Śniadanie jajecznica na smalcu z 6 jajek i kiełbasą. Kawa. Potem druga. Obiad :) O 17 funkcjonowałem prawie normalnie i w zasadzie można byłoby rozpętać sobotnie piekło.... :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak się ma dzieci żonę i w ogóle dom, to już ciężko faktycznie z takim piciem do oporu. Chociaż mam w rodzinie ludzi, którzy praktykują na spotkaniach rodzinnych na święta za przyzwoleniem małżonki bo wiadomo, że kiedyś trzeba. I to działa, bo kac jest wliczony w koszta. Zresztą sam tak robię, jak nie jestem kierowcą.

Szczerze polecam imprezy piątkowe zamiast sobotnich. Pracka, siup obiadek, prysznic i w tango. Potem zgonujemy sobotę, a w niedziele mamy cały piękny wolny dzień i dobre samopoczucie i do pracy dopiero jutro trzeba iść. Dzięki temu nie ma poczucia, że weekend spierdzielił i człowiek nic nie zrobił. A przynajmniej jest ono znacząco mniejsze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tez polecam piatek zamiast soboty, w ostatni piatek dosc mocno potanczylem, efekty odczuwalem jeszcze wczoraj. Nie wiem jak u was ale ja jak mieszam whisky, piwo i wodke co mialo miejsce w piatek "dzieki" temu rano w sobote bylem tak wykrecony ze w dwadziescia minut wypilem ok dwoch litrow wody, nie polecam mieszac, za to polecam silownie po libacji. Sily mniej ale doskonale budzi organizm.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zgadzając się z przedmówcami powyżej, w mojej wersji najbardziej optymalnym jest: impreza w piątek, w sobotę w dzień wycisk (korzystać z wysokiego poziomu wolnego testosteronu po popijawie) a wieczorem jakąś dobrą zdzirę molestować :D Pół dnia w niedzielę też można z nią spędzić w łóżku :D Ale potem sen, sen i jeszcze raz sen :) Regeneracja musie być.

 

Btw. Na ostry spacer zabierajcie duuuużo wody. Moja ostatnio szybko się skończyła, i nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak apetycznie może wyglądać przepływający w pobliżu mały strumyk.... Patrzyłem pożądliwe :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

He he

Nieopłacalne owszem. Po ostatniej imprezie, na których rzadko bywam okazało się ze duża dawka wódki działa w moim wieku zabójczo.

Po wyjściu z samochodu na rynek miasta, w którym juz piliśmy, ja już się zataczałem.

Kilka klubów zaliczonych, duzo wódki, jakoś się trzymałem. Wyszedłem pierwszy, bo miałem kilka spraw na jutro.

I zaczęło się...Taksówkarz ojebał mnie chyba x2 (rok wcześniej płaciłem 50zł za dwie osoby, w tym jeden "trup", tym razem 80zł za mnie).

W taksówce myslałem że puszcze pawia. Męczyłem się z tym aż doszedłem do domu. Usiadłem na ławce, a świat zaczął wirować ;). Musiałem "pozbyć" sie tego uczucia zwracając kebaby i inne fastfoody.

W łóżku powinienem mieć na dupie i na mordzie pampersa .Żałuję że nie założyłem. Najgorsze jest to że film nigdy mi sie nie urywa i wszystko pamiętam.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Saint, po przebudzeniu w sobote rano moim najwiekszym marzeniem byla WODA, idac po schodach do lodowki w ktorej lezala sobie butelka zimnej wody, czulem sie wrecz doskonale bo doswiadczylem spelnionego marzenia Poszlo dwa litry wody. Waflo to doskonale ze nigdy Ci sie film nie urywa, ludzie czasami potrafia wkrecic dziwne rzeczy wykorzystujac Twoja amnezje...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam znajomego, który regularnie po zalaniu się na mieście w dętkę - upiera się by wracać do domu na piechotę.

Problem w tym, że on idąc w którymś momencie znajduje sobie jakieś schody na ulicy (np. do sklepu), siada na nich i

przysypia. Portfel, komórkę i ubrania tracił już ze trzy razy. Ostatnio nawet buty mu zwędzili i wracał do domu bez

kurtki i na bosaka. Bez kasy i komórki również. Kraków, była stolica Polaków ;)

 

Jak się napije to dostaje typowej korby (alkohol mu nie służy) - na sugestie, żeby wziął taksówkę - robi dzikie awantury.

Po drugiej czy trzeciej stwierdziliśmy po męsku - że jest facetem, skoro to jego decyzja to konsekwencje jej podjęcia

również. Tylko jakoś podświadomie pić z nim później nie chcemy bo myślimy o tych konsekwencjach.

 

Czas picia do upodlenia mam dawno za sobą. Kłopoty żołądkowe czasem bywają, ale tylko górne. Za to poczucie

zjazdu energetycznego i przybite do ziemi samopoczucie jak były w wieku lat 20 tak są nadal. I zabawna rzecz,

niegdyś miewałem tzw. helikoptery, obecnie od wielu, wielu lat nie. Tak czy inaczej, chyba skupię się na wyłącznie

koneserskim podejściu do konsumpcji alko...

 

S.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A propos chce mi się pić:
1) woda w butelce, nalana żeby podlać kwiatki i stojąca tak od roku w pustym mieszkaniu. Nie polecam. Prawie się utopiłem, bo zapomniałem, że jeśli leżę, to zanim wsadzę butelkę do ust woda już będzie się lała :P W smaku tez nie pierwszej jakości.
2) woda z pompy na cmentarzu. Strasznie metaliczny posmak. W każdym razie nie złapałem żadnej choroby i nic mi się nie stało. Ale ogólnie też nie polecam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czerwony grejfrut królem zapojek. Jeden z niewielu napojów, który wykręca mordę bardziej niż wódka. Polecam z całego serca. I płyny, duuużo płynów.

Taki kolo na wsi, skąd pochodzi mój ojciec wypił w ciągu alkoholowym kwas, bo trzymał w butelce po czymś. I skończyło się cmentarzem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie w okolicy niedawno facet opijał narodziny córki alkoholem metylowym pierwszy i ostatni raz... Więc jak bimberek to tylko sprawdzony.

Grejfrut na kaca najlepszy, sprawdzona informacja, a na zopojkę do wódki kaktus nieżle pasuje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Subiektywny, a czy u Ciebie jeszcze wchodza w gre te klimaty typu piatek od Szewskiej przez Florianską, koncząc na Wielopolu? :D

 

Jeszcze z 6-7 lat temu jak najbardziej. Zaczynałem o 19-20 a z ostatniego miejsca wychodziłem po wschodzie słońca,

swoją drogą lubiłem te klimaty. Później odsypiałem do 13ej. Teraz z uwagi na rodzinę, dzieci - już nie za bardzo.

Odsypiać również się nie da, bo nie ma kiedy. I tak człowiek, chcąc niechcąc - stabilizuje się.

S.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja dziś doczytałem ze na odtrutkę wątroby dobrze jest zastosować Hepatil lub Essentiale Forte.Te leki/suplementy usuwają toksyny i regeneruja wątrobe. Ale znowu leki zapijane wódą mogą skończyć sie źle, więc tylko na kaca.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Srutututu tralalala

Essentiale jak i inne fosfolipidy ratuje watróbkę

hepatil to nic innego jak hepamerz tylko ze w mniejszej dawce i bez recki

Heparegen mozna na ładne oczka wyrwac ale nie w sieciowych aptekach

Trening czyni mistrzem a chemia czyni cuda.ale jak pochlejecie to sie nie łudzcie że te leki cuda zdziałają.bo sens ich brania jest dopiero gdy watróbka napierdala albo ma sie panel watrobowy wyjebany po za skale

Jest jeszcze tad 600 (glutation)w pl nie dostepny ale we Włoszech bez recki da rade kupic.ktoś ma znajomego we Włoszech?to mozemy dil ubic%-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 lata później...

Przez ostatnie kilkanaście lat niedziela zawsze była stracona. Zawsze musiałem na kaca walnąć z 6,7 piw bo inaczej nie szło przetrwać.

 Jakiś czas temu to się zmieniło. 4, 5 rano już jestem na boisku i biegam, potem spacer naokoło jeziora + mp3 (wykłady z rozwoju osobistego, ale nie związanego z sukcesem - raczej praca nad ego), potem kawa. Jest 7,8 rano a wszyscy jeszcze śpią.

 Najgorzej uczyć się jak fajnie żyć i nic z tą wiedzą nie robić. 

LEARNING = CHANGING BEHEVIOUR. 

 Czym się różni człowiek, który wie i nic nie robi, od tego który nie wie i nic nie robi. Temu ostatniemu można wybaczyć. Ten pierwszy jest idiotą. 

Jeżeli np. wiesz, że takie i takie jedzenie Ci szkodzi, alkohol Ci szkodzi, a nadal w to brniesz, to jesteś kretynem. 

Tak ja to widzę.

Edytowane przez Metody
  • Like 6
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Metody napisał:

Czym się różni człowiek, który wie i nic nie robi, od tego który nie wie i nic nie robi. Temu ostatniemu można wybaczyć. Ten pierwszy jest idiotą. 

Bardzo mądrze powiedziane!

Ja nie lubię pić w Sobotę. Właśnie przez to, że w Niedziele jest kac morderca. A ja nie dość, że nie cierpię Niedziel, to jeszcze najgorsze wspomnienia i kace pamiętam ze studiów. Dramat...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.