Skocz do zawartości

Chrześniak, komunia i pojebana żona brata


viko

Rekomendowane odpowiedzi

@viko co byś nie zrobił i tak będziesz tym "złym" w całej rodzinie. Dzieciak po latach też się dowie, że wujek jest zły.

Zatem rób tak abyś to Ty się dobrze czuł ze swoim sumieniem.

Nie czujesz tego, żeby iść? To nie idź.

Jeśli jednak masz kontakt z bratankiem to idź.

Prezentu nie musisz walić nie wiadomo jakiego. To dla mnie i tak jest kuriozalne z tymi prezencikami na pokaz dla dzieciaka.

Z bratem pogadać możesz, ale pewnie i tak jest pod silnym wpływem małży, więc G. z tego będzie.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 godzin temu, viko napisał:

Szczerze to się zastanawiam jak to jest. Jak ja pracowałem on był na Majorce z żoną. Od matki usłyszałem: bo go stać. Ty nie masz to musisz zapracować (...)

Jak będziesz miał więcej kasiory od brata, to matka przejdzie na Twoją stronę. A na komunię na Twoim miejscu bym nie poszedł. Twój brat Cię w huja na pieniądze zrobił, w huja na chrzeście Cię zrobił, a teraz na komunię zaprasza. Wygląda to tak, jakby prosił Cię tylko jak do czegoś mu jesteś potrzebny. Nadal zamierzasz dawać się wykorzystywać?

Edytowane przez ZdzisławBeton
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na komunię bym poszedł, ponieważ to dzień Twojego chrześniaka, to dla niego tam idziesz i przez niego jesteś zaproszony, a to, że jesteś obrażony na cały świat (czytaj - rodzinę) nie ma znaczenia. Masz tam być dla młodego!

 

Z bratem porozmawiałbym po męsku, wszedłbym mu na ambicje i braterskie więzy, wypomniał, że tak brata i dane mu słowo się nie traktuje, że jak nie mógł się wywiązać to powinien dać znać, a przecież RAZEM byście znaleźli wyjście z sytuacji, że nie chcesz mieć brata za wroga. I więcej bym brata o poradę i pomoc nie pytał.

 

Resztę towarzystwa zlałbym ciepłym moczem.

 

Przychodzisz, witasz się z chrześniakiem, rozmawiasz z bratem. Robisz zdjęcia z młodym na pamiątkę, dajesz prezent, jesz obiad i opuszczasz grzecznie imprezę zaraz po posiłku nie zmuszając się do żadnych uśmiechów i rozmów z ludźmi, z którymi nie chcesz mieć nic do czynienia.

Edytowane przez Mapogo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Jeśli chodzi o patrzenie rodziców to widzę po mnie i znajomych, że im dziecko dalej i rzadziej widziane tym lepsze. Bo martwi się co on tam je, jak się ubiera itp. Kiedyś była fantastyczna reklama jak matka odprawia dzieciaka na studia a płacze i oczami wyobraźni widzi czterolatka w za dużym ubraniu. Więc tu nie miej pretensji do mamy, ale mając tę świadomość rób swoje i lej na gadanie (co wcale nie znaczy, że jej nie szanujesz). Jeśli aktywnie nie przyczyniła się do tego że brat Cię wystawił to żadna w tym jej wina. Może myśleć tamten to łobuz i sk... ale też mój syn. A to tobie, że jesteś wrażliwy. Zależy jej żebyście dobrze żyli ze sobą więc go broni i tylko tyle. 

 

2. Moim zdaniem na komunie idź. Obejdź się za wszystkie czasy a jak masz pannę to jeszcze ją zaciągnij a prezent daj dzieciakowi taki żeby rodzice nie skorzystali. Może wycieczkę dla twojej mamy i jej wnuka (chrześniaka twojego) na weekend po Warszawie. Kilka stówek, a w sumie rzadko się jeździ w takie miejsca. Jak się wypniesz to pamiętaj takie rzeczy ciągną się potem latami. Potem on nie przyjdzie na twoje wesele i chrzciny twojego dziecka. Ktoś się obrazi przy chorobie itd. A może brat się rozwiedzie za kilka lat, a syf zostanie.  U mojego taty i jego brata się tak ciągnęło, a potem mnie wujek przepraszał, że nie był na mojej komunii jak poszedłem go odwiedzić w szpitalu kiedy umierał (moja mama nie omieszkała mu tego wypominać przez 20 lat). Jak nie pojedziesz będzie się to za tobą ciągnęło moim zdaniem. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minutes ago, Mapogo said:

przez niego jesteś zaproszony

Nie zostałem przez niego zaproszony. Zostałem zaproszony przez brata, jak stał w korku to zadzwonił, pierdoł o jakiś farmazonach przez pół godziny i z siebie wydukał, że za rok komunia. Zawsze wydawało mi się, że to mały powienien zadzwonić i mnie zaprosić. Jak miałem komunie to jezdziłem z rodzicami po rodzinie i zapraszałem sam. A tutaj to ja nie wiem jak jest. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, viko napisał:

Nie zostałem przez niego zaproszony. Zostałem zaproszony przez brata, jak stał w korku to zadzwonił, pierdoł o jakiś farmazonach przez pół godziny i z siebie wydukał, że za rok komunia. Zawsze wydawało mi się, że to mały powienien zadzwonić i mnie zaprosić. Jak miałem komunie to jezdziłem z rodzicami po rodzinie i zapraszałem sam. A tutaj to ja nie wiem jak jest. 

 

 

Bez przesady ziom, skąd dziecko ma wiedzieć kogo i jak zapraszać? U mnie tak samo rodzice zapraszali a nie ja.

Nie wszędzie dziecko jeździ i zaprasza...

 

Rób jak bracia radzą: pójdź, daj prezent, zjedz obiad i idź do domu.

Bo potem to bratanek będzie ci wypominał, że go olałeś....

Edytowane przez Zły_Człowiek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, viko napisał:

Nie zostałem przez niego zaproszony.

 

 

Kartek maluchy też nie wypisują i nie wysyłają. Normalne, że robią to rodzice, ale w imieniu swoich pociech. To naprawdę nie jest impreza Twojego brata, matki, księdza, Tuska...

 

Idź, bo mały będzie miał złą opinię na Twój temat, a jego matka go jeszcze urobi, że staniesz się najgorszym wujkiem na Ziemi. Załóż, że idziesz tam dla dzieciaka, bo taka jest prawda. Idź, posiedź w kościele, zjedz, daj prezent, pogadaj z małym i się zwiń.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

56 minut temu, Mocny Wilk napisał:

@Król Jarosław I ja uważam, że to nie zadziała. Braciak jest w matrixie. 

 

Najprawdopodobniej.

 

Ale będzie miał czyste sumienie, że ze swojej strony zrobił co sie da. Wyłożył karty na stół, powiedział otwarcie nie za plecami- nie podziałało trudno niech spierdalają trzeba iść do przodu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prezent wyślij na imprezę ani do kościoła nie idź, zrobili Cię w chuja jeszcze sobie poużywali na Tobie i wykorzystali Cię a na koniec wyskoczyli z pretensjami.Nie wiem jak silną pozycję masz w rodzinie, ale ja w takich sytuacjach palę wszystkie mosty, bo po co mi ktoś kto mnie oszukuje, robi kurwę z logiki na swoją modłę, jedno mówi drugie robi i mnie wykorzystuje ? z rodziną najlepiej na zdjęciu.

 

Usprawiedliwienia, że brat ma oczy cipą zarośnięte to też nie usprawiedliwienie, bo jest dorosły, udowodnił, że jest słaby i nie dotrzymuje słowa danego najbliższej osobie oszukując dla korzyści majątkowych co sprawia, że jako człowiek jest nic nie wart, tym bardziej póki nie pójdzie po rozum do głowy i nie przeprosi.

I tu nie chodzi o jakieś urażenie dumy czy ego, ale o zwykły pragmatyzm, ktoś mnie nie szanuje ma mnie za gówno, kłamie mnie w oczy w dodatku z niskich pobudek szwagierka też nakręca jeszcze durnia z Ciebie zrobiła przy użyciu kobiecej logiki. Bratu bym nawrzucał publicznie tak, że albo by musiał z pięściami skakać, albo by stracił całkowicie twarz, szwagierce też po bandzie już bez żadnych świętości, tak żeby albo z pazurami sama skoczyła na mnie, albo na samą myśl, że muszą mnie zaprosić na taką imprezę zrobiło jej się słabo, tak żeby wiedzieli, że nie chcę mieć z nimi nic wspólnego, ale takie coś na gorąco się robi, a nie po 5 latach. Bo teraz dałeś zrobić z siebie pizdke, co po cichutku wyraża swój sprzeciw przeciwko naruszaniu granic i obronie własnego interesu.

 

Mame widać też, że mniej lub bardziej chce żeby był "spokój" w rodzinie niż żebyś wyszedł z tego z twarzą, poklepie po plecach, głową po kiwa, a co Cię wydamali to ich a z poklepywań nic nie ma. Nie chodzi mi tu o jakąś vendettę etc, wyjebane po tych latach już w tą kasę czy jakąś satysfakcję etc, chodzi o zwykły samczy bunt przed tym, że spotkało Cię coś nie w porządku w rodzinie. Jak byłem młodym chłopakiem takie coś mnie zjadało od środka, potem wykształciłem nawyk (jeśli chodzi o postępowanie z rodziną, poza rodziną jak są krzywe akcje, to kontakt urywam, na szczęście dzięki dobremu panu Bogu obracam się w bardzo przyzwoitym towarzystwie i od praktycznie skończenia szkoły średniej nie miałem doczynienia z większym chamstwem wobec swojej osoby) wyrzucania wszystkiego z siebie "na gorąco" żeby nie dusić w sobie jakichś urazów i negatywnych emocji, a jednocześnie zakomunikować, że poczułem się oszukany/zraniony i że według mnie sprawa zamknięta nie jest. Bo jak będziesz po cichutku sobie w pokoiku pomstował to i bratu też nie dajesz do zrozumienia, że do co zrobił nie było spoko.

Edytowane przez WąsatySamiec
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może i tak, dałem się wysiudać. W tedy nawet nie wieżyłem do końca własnym oczom co się dzieje. I teraz trochę dziwne jest, że przez wszystkich dookoła, w senisie moja rodzinę, jest to traktowane jakby nic się nie stało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@viko tak to właśnie jest, nie żyjesz według ich wizji świata więc traktują Cię gorzej. 

 

Na komunię zapraszają Cię wyłącznie dlatego, że "tak wypada" oraz żebyś dał kasę i prezent dziecku. Nie zapraszają Cię po to żeby się pogodzić czy wyjaśnić sprawę. Widzisz jak skurwysyńskie są to motywy?

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem iśc na komunę. O kasie bym zapomniał ale o całej sytuacji nie. Pamiętałbym to i w odpowiednim momencie bratu ładnie o tym przypomniał (w sensie jak będzie czegoś potrzebował). Teraz zadzwoniłbym do niego i powiedział że nie musi mi spłacać tych pieniędzy (z takim jego  zachowaniem i tak ich pewnie nie zobaczysz), ale sobie zapamiętasz jak Cię OSZUKIWAŁ. Nie mów tego w emocjach tylko spokojnie. Czegokolwiek by nie powiedział nie daj się wciagnąć w żadną emocjonalną rozmowę. Mówisz co masz powiedzieć i temat ucinasz. I zapamiętaj na przyszłosć więcej niż 50 zł nie pożycza się nikomu (rodzinie w wyjątkowo ciężkich sytuacjach). Bo o pieniądze najłatwiej się pokłócić na lata (a ludzie generalnie dbają tylko o siebie).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stary.

Normalnie bierzesz telefon, dzwonisz i mówisz spokojnie bratu:

,,słuchaj no ziomek. Nie mam do Ciebie już żalu, bo wiem że Cię żonka urobiła, chociaż w mojej opinii to jest słabe. Ale jestem zły za tą sytuację xxx bo poczułem się jak śmieć a inną umowę mieliśmy prawda? No prawda czy nie prawda, powódź mi szczerze? No więc teraz wytłumacz Twojej małży co jest pięć, bo jak mam się pojawić na komunii mojego chrześniaka to nie chce być postrzegany jako intruz a dobrze wiemy jaka jest prawda". Jak będzie się sadzić, czy to On czy Ona, to grzecznie WYŻYGAJ tą dawną sytuację, poinformuj, że chrześniakowi prezent dasz ale w takim towarzystwie nie chcesz się pojawić. Stary zero jakiś honorowych akcji. Kto się zachował kiepsko Ty czy Oni?

Edytowane przez Jan III Wspaniały
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cała rodzinka rozumiem jest po stronie brata? ->Nic się nie stało, weź się do roboty leniu i nie bądź mazgajem. Oczywiście przyjdź bo nam na tym zależy, jesteśmy rodziną. :lol:

Jeśli tak wygląda sytuacja (tak interpretuję to co przeczytałem) to nie widzę sensu rozmawiać z braciakiem i liczyć na to, że nagle zobaczy w Tobie swojego BRATA, przyjaciela, krew z krwi itp.

 

Ciężko ocenić czy powinieneś pójść czy nie, nie przedstawiłeś szerszej perspektywy relacji rodzinnych. Jeśli w Ciebie napierdalają to nie ma co się angażować w życie rodzinne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozumiem że Ty pracowałeś w domu rodzinnym, brat na Majorce, obiecał coś i chamsko zerwał umowę, nie powiedział wprost tylko się migał? 

 

Podczas chrztu potraktowany zostałeś jak powietrze, a zaproszenie na komunię rzucone mimochodem w aucie na odpierdol? 

 

Hmm. Zaczął bym od jebnięcia wszystkiego i zarabiania pieniędzy. Jeździłeś za granicę, nie mógłbyś wrócić? Zarobić, kupić mieszkanie, wynająć komuś i mieć dodatkowe źródło dochodu? A jak wrócisz mieszkanie będzie zawsze czekać. 

 

Więc możesz zarabiać i żyć na swój rachunek. Nie będziesz darmowym pachołkiem, popychadłem. Brat będzie musiał się zająć gospodarstwem, uwolnisz się od toksycznej rodziny. 

 

Po drugie, brat zrobić źle. Obiecał, spierdolił i nawet nie przeprosił. Nie taka była umowa. U mnie w domu też miałem różne fazy, z doświadczenia mówię - trzymaj dystans. 

 

Dziecko, chrzciny i komunia. Sam widzisz jak chujowo postąpili. Na chrzcie. Prosząc Cię teraz. Bracia mają rację, robią to bo tak wypada. 

 

Moja rada. Wysłał bym dzieciakowi dobry prezent. Taki, z którego może korzystać tylko on, i żeby został zapamiętany dobrze. Rower MTB czy coś? Nieważne. Kasy nie dawaj, dziecko gówno dostanie, a żoncia się ucieszy. 

 

Na uroczystości bym się nie pojawił. 

 

Postaraj się zachować zdrowy dystans do rodziny, może (...) kiedyś, na starość brat przyzna Ci rację. Ale w tej chwili widać że jest zaślepiony. 

 

Ktoś z Braci słusznie radził aby powiedzieć wprost, co Cię gryzie. 

Możesz powiedzieć bratu, że były sytuacje które teraz wymuszają Twoją nieobecność itd. 

 

A najlepszy efekt i tak dadzą czyny, możesz założyć sobie takie cele, dla dziecka prezent żeby dobrze wujka pamiętało, a w reszcie to żyj swoim życiem, bądź szczęśliwy, zarabiaj zamiast być popychadłem w domu rodzinnym. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 hours ago, AR2DI2 said:

Idąc, dając dziecku prezent ale olewając przyjęcie, pokazujesz klasę i godność.

Tylko musi to byc jakis prezent w formie innej niz banknoty NBP - fajny rower, hulajnoga, cokolwiek. Bo jak da gotowke do koperty, to chrzesniak nic z tego nie bedzie mial - wszystko zagarnie mamusia i tatus.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minutes ago, DOHC said:

Rozumiem że Ty pracowałeś w domu rodzinnym, brat na Majorce, obiecał coś i chamsko zerwał umowę, nie powiedział wprost tylko się migał? 

Tak. Pracę miałem załatwioną więc nie btło problemu, że kogoś muszę prosić żeby kasę pozyczyć czy też nie. Z resztą zazwyczaj było tak, że zawsze jak wracałem przed połową września to do mnie należały obowiązki związane z uprawa roli. Mimo, że np brat miał wolne weekendy i mieszkał przez jakiś czas w mieście oddalonym 100km od domu rodzinnego. Ani razu nie widziałem żeby coś  pomagał. Kiedyś mi powiedział taki tekst: ja tutaj nie przyjechałem żeby za ciebie w polu zapierdalać. A to przecież nie jest moje, nigdy nie było i nawet tego nie chcę. Matka oczywiście michę dała bo to jej dziecko. A ja kim w takim razie jestem?

 

14 minutes ago, DOHC said:

Jeździłeś za granicę, nie mógłbyś wrócić?

Jeżdziłem dość czesto, pierwszy raz wyjcechałem jak miałem 18 lat, potem systematycznie co roku żeby zarobić na czesne. Teraz jeszcze ciągne studia, chce je skońćzyc podszkolić się języka i szukac pracy w zawodzie. W ostatniej pracy zwiedziłem kawał świata. Poznałem różne kultury, było cieżko i bardzo stresująco ale sporo się też nauczyłem. Na chwile obecną muszę pozostać jeszcze 2 lata w kraju. Trochę odłozyć i się przebranżowić. Bardzo dużo pracy przede mną. Jak rozmawiałem ze znajomym to wprost mi powiedział, że żygać mu się chce na samą myśl ile jeszcze musze się nauczyć, no ale to on, a nie ja. Ja na razie jestem zadowolony z moich postępów.

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, viko napisał:

Nie wiem czy tak pod prąd. Według mnie są jakieś zasady. Co jak co ale po rodzinie czegos takiego to bym się nie spodziewał.

No to weź numerek i ustaw się w kolejce ?
 

Słuchaj... Ludzie to - co do zasady - są chuje.
"Bo rodzina" to nic innego, jak uniwersalne usprawiedliwienie spierdolenia wobec kogoś.


Teraz już wiesz, że na rodzinę nie możesz liczyć. Chyba, że chcesz robić za Caritas, a jeszcze w podzięce mieć pizdę obrobioną i eskalację roszczeń.

"Niewdzięczny chuju!"

 

Natomiast co do pierwotnej myśli i tytułu wątku, to widzę, że tu cała masa rad "od sasa do lasa", oburzeń "źle zaprosili" itd. Pozwolę więc sobie - znów - na ad vocem, chociaż trochę szeroko.

 

Pierwsza i podstawowa zasada, od której Ty powinieneś wyjść:

 

PATRZ NA SWOJE SZCZĘŚCIE.

Ot, takie proste zdanie ?

To TY masz być szczęśliwy w życiu. I chujprawda, że "cierpienie uszlachetnia", a Ty "masz nieść swój krzyż"

 

Wypisz to sobie na makatce i powieś nad łóżkiem.

 

Druga zasada:

 

Załóż, że inni mają we dupie Twoje szczęście i liczy się dla nich interes własny.

 

Trzecia zasada:

 

Ludzie dla realizacji drugiej zasady powiedzą Ci co tylko będzie potrzeba. Co nie znaczy, że cokolwiek z tych obietnic dowiozą.

 

Coś jak dialog sypialniany:
"Ale będziesz mnie szanował i ożenisz się ze mną jak wezmę do buzi?
No pewnie!" :D

 

Czwarta zasada:

 

Zero wyjątków od zasad 1-3.

 

Jeżeli będziesz szczęśliwy ze sobą, to będziesz również przyciągał szczęśliwych ze sobą ludzi.

Jasne, trafią się też jebane pasożyty i pijawki, które będą próbować podciąć Ci skrzydła. Musisz się nauczyć odsiewać te plewy i odcinać takich ludzi bezlitośnie.

Ja wiem, że to kałczingiem podjeżdża, ale jesteś sumą pięciu osób ze swego otoczenia. Jeśli otaczasz się spierdoliną, to... No właśnie...

Trzeba mieć twardą dupę...

 

Teraz moje przemyślenia/sugestie/podania pod rozwagę odnośnie samej komunii:

 

Jeśli TY masz więź z bratankiem i/lub kwestie wiary/obietnic złożonych przed Bogiem w momencie zostania chrzestnym są dla Ciebie ważne, wówczas - moim zdaniem - dobrze byłoby uczestniczyć w komunii bratanka.

Podkreślam - w komunii. Bo - o czym zapomina się dość często - ten pogański ? rytuał przejścia jest główną uroczystością.

Podkreślam też - BRATANKA. A nie brata, nie jego żony, nie mamusi, nie Kowalskiej spod szóstki (tej starej kurwy ? ).

Jesteś tam jako chrzestny i dla dzieciaka. Spełniasz swoją rolę, do której (może i pochopnie ? ) się zobowiązałeś.

 

Jeżeli jesteś pocięty z rodziną, to na imprezę pokomunijną ja bym nie szedł.

Nie i już.


Prywatnie uważam te imprezy za festiwal próżności i spierdolenia, nic nie mający wspólnego z samą ideą tej uroczystości. Wręcz jej zaprzeczający. Wystarczy przywołać listę 7 grzechów głównych i 4 albo i 5 z nich to tam spokojnie znajdziemy.

W razie pytań "ale dlaczego nie" odpowiedź jest prosta i jak wyżej: spełniłem swój obowiązek jako ojciec chrzestny. Wobec syna chrzestnego, oraz wobec Boga. Byłem w kościele, uczestniczyłem w rytuale.

Obowiązku uczestnictwa w balecie nie ma, bo balety to nie część tego - jakże ważnego - sakramentu. Wobec Was obowiązków nie mam, więc nara.

Oczywiście, że się zaplują, ale tu masz jasno postawioną sprawę - ja tu jestem jako CHRZESTNY i przyszedłem do dziecka i do Boga. Wjeżdżasz im na poczucie winy :) (chociaż pewnie mają w zaniku).

 

Odnośnie prezentu i formy zaproszenia.

 

Panowie, w różnych "kulturach" (czyt: rejonach kraju i społecznościach) obowiązują różne zasady. Jedni jeżdżą osobiście z pisemnymi zaproszeniami na papierze czerpanym w okolicznościowych kopertach (kurwa, jak na ślub - to dopiero spierdolenie...), inni dzwonią - czasem dzieci, czasem rodzice. To akurat ZALEŻY OD LOKALNYCH ZWYCZAJÓW. Nie ma co tu generalizować i szukać drugiego dna, o ile odbyło się to zgodnie z lokalnymi zasadami.

 

NATOMIAST!!!

Zaanonsowanie rok przed imprezą widzę tu w kategorii "no, kszesny, zbieraj hajsy na kłada w spalinie". Brat dostał polecenie "zadzwoń do kszesnego, niech hajsy odkłada". Więc wykonał ?. Odstawienie od broszki skuteczne jest ?

Zostałeś zawiadomiony tak wcześnie, żeby do łba pustego Ci - broń Cię pambuk - nie przyszło, że "no elo, ale na miesiąc przed zawiadamiacie, to ja hajsu nie miałem jak uzbierać". Masz rok, więc spoko parę kPLN odłożyć zdążysz, nie? ? 

Spodziewaj się za parę m-cy telefonu z "sugestią", że "dziecko chciałoby..." + jak sapniesz, że "ale to za drogo" to strzał na ryj bólem dupska, że "dzieci nie masz, kawalerem jesteś, nachuj Ci pieniądze!" i "na dziecko żałujesz????" - typowa próba grania na emocjach i wpierdalania Ci poczucia winy.

Twoja odpowiedź na telefon z sugestią jest krótka: Mam już pomysł na prezent. Padnie oczywiście pytanie "ale jaki/ale ile" + próby wycyganienia informacji pod pozorem "żeby dziecko nie miało trzech ajfonów, hehehe". Grzecznie odpowiadasz, że nie ma opcji udzielenia takiej informacji i nie przewidujesz "dubli prezentowych".

 

Teraz jak z tego wybrnąć:

 

Ja spróbowałbym wymyślić coś, co przysłuży się DZIECKU. Takie coś, z czego tylko dziecko skorzystać będzie mogło i co nie będzie "darem próżności" (czyli żadny "quad w spalinie", żadne deskowrotki, żadne ajpady i inne ajgówna).

W żadnym wypadku nie gotówka!!!

Nawet niegłupi wydaje się być pomysł zapodany wyżej - opłacona jakaś wycieczka/obóz/może jakieś fajne zajęcia sportowe. Takie coś, co nie podlega (łatwemu) spieniężeniu, nie jest jakimś aj-szajsiwem i co nichuja się nie przyda niewdzięcznym starym.

Nie chcę wchodzić w rolę radzacza "to konkretnie, tamto nie", bo to Ty znasz swojego bratanka, więc coś wykoncypuj, ale kierując się powyższym - nic, co może się przydać starym. Niech spierdalają.

 

Budżet:

Dostosowany do TWOICH możliwości.

Nie ma, że "kszesny to minimum dwa tysia daje".

Nie. Ni chuja. Stać Cię na prezent za 200 - daj za 200. Stać Cię na prezent za 5 000 (i chcesz tyle wywalić) - daj taki.

To TY USTALASZ BUDŻET, a nie roszczeniowy brat z mamusią.

Spodziewaj się w tym temacie mocnych nacisków.

 

Aha. I na koniec jakże istotne:

 

Bez wzgledu na wszystko - i tak Ci dupę opierdolą ?
Więc pochuj się szarpać? ?

 

Powodzenia, Młody :D

 

Edytowane przez Stary_Niedzwiedz
  • Like 15
  • Dzięki 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.