Skocz do zawartości

- 40 kg w 10 miesięcy!


Fit Daria

Rekomendowane odpowiedzi

13 minut temu, trop napisał:

idziałem kiedyś manifestacje czy jak to się nazywa,w ich wykonaniu.Większość 80+ :D

Może po prostu tak Ci się wydawało, bo te większe panie łatwiej się w oczy rzucają :D 

 

Godzinę temu, Pozytywny napisał:

akoś średnio tym stereotypom zaprzeczasz ;)

Między innymi po to ta dieta ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogólnie mam wrażenie, że Daria nie podeszła do tego z zawzięciem i poświęceniem i się denerwuję, bo jak ja się odchudzałem to dawałem z siebie 110% i podchodziło to pod katowanie się. W sumie to się katowałem. Ale jakie efekty były, no i nie rozwaliłem sobie hormonów. :D

Tak czy siak wracając do mojego przeczucia chętnie się przekonam, że się mylę jeśli chodzi o autorkę tematu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Koszwil napisał:

Tak czy siak wracając do mojego przeczucia chętnie się przekonam, że się mylę jeśli chodzi o autorkę tematu.

Yhm...

 

Wiesz...
Utrata wagi to temat prosty jak pierdolenie:

 

0. Nie traktujesz tego jak jednorazową bitwę, tylko PERMANENTNĄ ZMIANĘ W SWOIM ŻYCIU.

Nie że "10 m-cy, a potem jak se wreszcie pójdę na kebsa, to będę wpierdalać, aż mi pierwszy kawałek dupą wyjdzie, o taaak"

1. Wyznaczasz dzień pierwszy.

2. Dnia pierwszego RANO, po dwójeczce i jedyneczce stajesz na wadze nago. (Ojej, NIE MAM WAGI - noszkurwa problem nie do przejścia).

3. NOTUJESZ wagę "zero" (dobrze też jest zrobić "zdjęcia zero". W bieliźnie, nie w worku po nawozach, pardą "pięknej sukni, podkreślającej moją kobiecość". To nie są zdjęcia do publikacji, tylko do porównania).

Punkty 2 i 3 traktujesz jako obowiązkowy punkt KAŻDEGO DNIA. Dzienniczek wagi prowadzony ma być WZOROWO (sam mam wagę z bardzo nielicznymi wyjątkami zarchiwizowaną od ostatnich kilku lat. Da się)

4. Przystępujesz do SENSOWNEGO ograniczenia nadmiaru kalorycznego na rzecz NIEWIELKIEGO deficytu kalorycznego. Nie żadne "diety", żadne "djukany", "sałf-bicze" i inne wynalazki. NIEWIELKI DEFICYT KALORYCZNY. Słowo-klucz: NIEWIELKI!!!!! Patrz pkt 0.

4a. BDB pomysł, to korzystanie z technologii. Mamy dziesiątki apek na fona, na których prowadzić można dziennik jedzenia i dziennik wagi. Apki bezpłatne, pociągnie to każdy android/ajgadżet. Wymagana jest ŻELAZNA KONSEKWENCJA. Każdy kęs ma być odnotowany! To jest znakomity kaganiec na ryj - jak widzisz, w jakim tempie dojeżdżasz do założonego bilansu kalorycznego, to momentalnie trzeźwiejesz. Patrz pkt 0.

5. Dokładasz SENSOWNĄ ilość ruchu. Nie zapierdalasz jak chomik bez ładu i składu. Patrz pkt 0.

BDB pomysł to zainwestowanie w trenera personalnego. Nie jest tanio (od 50 PLN/trening), ale dobry bicz na dupę.

 

Punkty 2-5 wprowadzasz NA STAŁE do swojego harmonogramu dnia.

Czyli - rano dwójka, jedynka, waga i notuję WSZYSTKO co biorę do ryja poza wodą i spermą (ups, pardą, pani 'się ceni' no i seks to 'poświęcenie ze strony kobietki'  Tak mówią na feministycznych wykładach) ?

 

I nie ma mocnych. Nie ma chuja we wsi.

Waga spadnie.

 

Jest "tylko" jeden warunek.

Nie ma wyjątków/wytłumaczeń/odpuszczeń.

Nie. Nie i już. Za chuj.

 

A zmierzając ku clou tego wątku.

 

Pańcia fit-feministka wyznaczyła sobie nierealne cele.

Pańcia fit-feministka ich NIE REALIZUJE.

Wzamian za to pierdoli coś w swoim stylu w ramach standardowej racjonalizacji. "Jestem gruba = rozpierdolę wagę, bo to wina urządzenia, że wpierdalam słodycze bez umiaru". "Na pewno schudłam, ale nie mam wagi. Ale na pewno schudłam. Coś się ruszyło".

 

Po 1. m-cu utrata wagi 4+kg to jest z palcem w dupie do zrobienia (OK, bez palca - regularne wypróżnienia to też ważna sprawa). Zwłaszcza, jak ktoś ma BMI powyżej otyłości klinicznej (a ona ma).

Taką ilość, zwłaszcza na początku, widać FCHUJ. Ciuchy zaczynają wisieć jak worek po nawozach na strachu na wróble. Jakby powietrze z balonika wypuścił. Podstawowym wyposażeniem staje się... wiertarka. Do dowiercania kolejnych dziurek w pasku. True story.

Dodatkowo - gdyby FAKTYCZNIE zjechała 4 kg z wagi - zasrałaby cały wątek wiadomościami to twierdzącymi.

 

Obstawiam dolary p-ko orzechom, że owe "pierwsze 4 kg" przyjęły wartość ujemną i teraz mamy do czynienia z programem "-45 kg w 9 m-cy".

Racjonalizacja: "cofam się dla nabrania rozpędu".

 

To mówiłem ja.

Ja się nie znam.

Ja na wykłady feministyczne o "femkoszernej utracie kochanej wagi" nie chodzę.

Wprawdzie znam... kogoś, kto ma kolegę, co schudł skutecznie, no ale - jak wyżej - "niefemkoszernie", więc co ja tam...

  • Like 7
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Stary_Niedzwiedz Czyli raczej się nie myliłem jeśli chodzi o postępowanie autorki tematu. Założe się, że to był chwilowy strzał endorfin po którym jakaś wizja wpadła jej do głowy i założyła temat.

 

Ogólnie to Twój plan jest na medal, konsekwentnie i bez pierdolenia a nie bo ja "wagę wyrzuciłam". ? Jak można przy takiej ilości kilogramów nie posługiwać się wagą, właśnie to na początku odchudzania cała woda schodzi z organizmu której waga wyłapie brak, poinformuje użytkownika i pokaże, że idzie w dobrym kierunku.

 

Chyba trzeba przestać komentować te ich tematy bo to jest bezsens.

9 godzin temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Dodatkowo - gdyby FAKTYCZNIE zjechała 4 kg z wagi - zasrałaby cały wątek wiadomościami to twierdzącymi.

A jakoś tego nie widzimy...:D

 

Ogólnie nie wiem ile trzeba żreć żeby trzeba było zbijać 40kilo wagi, wystarczyłyby lekkie nawet aktywności codziennie oraz kaganiec na jedzenie i tyle. Pewnie jakieś problemy dziewczyna miała i zatracała sie w kalorie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

29 minut temu, Koszwil napisał:

Czyli raczej się nie myliłem jeśli chodzi o postępowanie autorki tematu. Założe się, że to był chwilowy strzał endorfin po którym jakaś wizja wpadła jej do głowy i założyła temat.

Oesu, przecież to grubaska-atencjuszka.

Nieszczęśliwa, bo ma niską pulę facetów do wyboru (a umysł sprany i "możesz wszystko!", "masz zadatki na bycie dziewczyną Bonda!", więc chodzi i słucha fempierdololo i projektuje SWOJE problemy na innych.
"Waga wskazuje 140 kilo? Wina wagi. No przecież nie moja."

 

Na swój sposób ją rozumiem i współczuję, bo takie życie jest w gruncie rzeczy przejebane fchuj. Tylko wiesz - to nie jest mój problem...

29 minut temu, Koszwil napisał:

Ogólnie to Twój plan jest na medal, konsekwentnie i bez pierdolenia a nie bo ja "wagę wyrzuciłam".

Słuchaj, chudnięcie jest proste. MEGA proste.

Proste nie znaczy łatwe.

 

I wymaga pewnej cechy, której brak paniom: K O N S E K W E N C J I

Ze względów hobbystycznych mam bliski kontakt ze środowiskiem fitness/sportu. Ale nie od strony prężenia dupy przed lustrem i kolekcjonowania lajków na instaxie, tylko od strony "zawodowej" - instruktorów/trenerów/sędziów/organizatorów imprez. Więc ludzi, którzy ŻYJĄ ze spaślaków ?

 

I wszyscy jak jeden mąż mówią: Z panami praca to poezja. Z paniami - orka na ugorze. Bo panowie są konsekwentni i nie oczekują cudów. A panie dokładnie na odwrót.

Nie ma się na co tutaj obrażać - to po prostu natura ?

 

A tutaj mamy modelowy przykład.

Ja tam się śmieję.

 

29 minut temu, Koszwil napisał:

Ogólnie nie wiem ile trzeba żreć żeby trzeba było zbijać 40kilo wagi, wystarczyłyby lekkie nawet aktywności codziennie oraz kaganiec na jedzenie i tyle. Pewnie jakieś problemy dziewczyna miała i zatracała sie w kalorie.

No właśnie niewiele ?
W dzisiejszych czasach wystarczy opierdolić 1 snickersa dziennie ponad limity i masz w 1,5 tygodnia +1 kilo.

A co to jest snickers, umówmy się ?

 

 

 

 

 

Aha, już za 9 m-cy usłyszymy, że "wprawdzie nie zjechałam 40 kilo, ale i tak zostaję" plus jakaś gimnastyka umysłowa pod to ?

 

 

Edytowane przez Stary_Niedzwiedz
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak ja się odchudzałam to rzuciłam przede wszystkim kolorowe napoje typu coca cola, od której się mega mocno tyje. Potem zapoznałam się z wieloma książkami na temat odchudzania się, a także oglądałam wiele filmów. Rzuciłam na rok słodkie, w ogóle nic w buzi słodkiego nie miałam. Ponadto codziennie aktywność fizyczna, codziennie długie spacery, dwa razy w tygodnie siłownia domowa, a potem basen, ale w płetwach ;), stary styl gleich ;).

 

Niestety też musiałam stoczyć batalię z rodziną, sąsiadami i znajomymi, którzy mi podstawiali jedzenie pod buzie, zwłaszcza, jeśli widzieli efekty. Schudnąć w świecie, który każdy myśli, że cię dominuje, jest straszliwe dla takich ludzi, podburza ich całą nadzieję, a czasami, w niektórych przypadkach stajesz się ich wrogiem ;), czekają na twój upadek, czyli na efekt jojo ;).

 

Najlepszym przyjacielem na spacery to pies. Ja chodziłam wieczorami, ustalałam sobie jakąś trasę i jazda ;). Godzina 22, wszyscy spać, a ja biorę psa i idę na godzinny spacer ;). Przychodzę, prysznic i idę spać, zasypiam w ciągu 5 minut i śpię jak dziecko do 7:00. Spacery są najlepszą aktywnością na chudnięcie i wydaje mi się, ze najbardziej optymalną. Z kolei jak jeżdżę nad morze, to biorę kijki do nordic walking. Te przedłużki rąk, robią z ciałem naprawdę fajne sprawy, można to potraktować jak trening aerobowo siłowy :). Super sprawa ;). Dla przykładu, przy bieganiu pracuje 65% mięśni, przy NW pracuje 95%.

 

Co do skóry, to masaże. Brzuch trzeba szczypać, codziennie, ręce, nogi też. U mnie dochodzą jeszcze masaże lodem, które uwielbiam i faktycznie wszystko ładnie się wchłania ;). Ja mam taki fajny masażer, który też mi ułatwia sprawę, ab relax tone, czy jakoś tak ;).

 

Ja poszłam troszkę dalej, w zdrowszym stylu życia i raz w tygodniu (przynajmniej na razie), robię sobie posty. Jem śniadanie i 24 h nic, tylko woda. To coś na mnie działa genialnie dobrze i faktycznie mam wrażenie, że dzięki temu też mi się poprawia się metabolizm. Przygotowuję się do głodówki ;). W ogóle temat głodówek to najlepsza sprawa jaką można sobie zrobić ;), jeśli chodzi o diety :), Mówią, ze 10 dni głodówki w ciągu roku i nie masz raka. Ile w tym prawdy nie wiem, ale głodówka jest super :).

 

Ja jadłam 4 posiłki dziennie, dzisiaj jem też tyle, ale nie regularnie, staram się jeść o 10 śniadanie, a kończę jedzenie tak o 19:00, czasami o 20, w zależności jak mi się chce. Najważniejsze co musisz wyeliminować to jest cukier. A dokładniej insulinę. To ona powoduje, że tyjemy, to ona jest odpowiedzialna za metabolizm.

Nie wierz dietom, diety nie działają. Diety są do dupy, diety tylko powodują, że się zniechęcasz. Musisz zrozumieć zasady:

- słodkie to trucizna, w każdej postaci, cukier to heroina 21 wieku;

- chleb i mąka biała to trucizna w każdej postaci;

- pieczywo tak, ale rzadko i jeśli już to razowe, najlepiej sobie piec samemu jak się ma czas i jeśli już to z mąki orkiszowej;

- piwo i wszelkie napoje kolorowe to trucizna. Od piwa rośnie brzuch, ponieważ insulina odkłada tłuszcz obciążając i otłuszczając narządy. Około 60% polaków mających nadwagę, ma stłuszczoną wątrobę;

- nie przejmuj się tymi co mówią, że jesteś brzydka bo jesteś gruba ;) - powiem Ci, że ludzie z nadwagą podczas zawału przeżyją, natomiast chudzielce wykitują. Druga sprawa i to jest sprawa kuriozalna, bo wręcz społeczna - spójrz ile jest rozwodów, bo panowie zainwestowali w urodę, nie w charakter i osobowość ;)

- codzienne spacery, brzuszki z Natalią gacką, ćwiczenia na ręce, na nogi, 2x w tygodniu, nie częściej, organizm musi się regenerować. Ci co ćwiczą siłowo codziennie, robią sobie krzywdę :);

- i najważniejsza rzecz - nie liczysz żadnych kalorii, nie liczysz swojego PPM, nie liczysz też makro i mikro, a jesz żarcie nieprzetworzone. Czyli gotujesz ;), nie używając chemii;

- gotujesz sobie raz w tygodniu na dwa dni, zupę pomidorową z kurzymi łapami ;), jak chcesz mogę Ci dać przepis na priv ;). Ta zupa to jest najlepsze co dla organizmu można włożyć, czysta galareta w postaci płynnej, od której regenerują się stawy. Do tego suplementujesz się witaminą C, najlepszej w postaci sypkiej ;), a w okresach zimowych witaminą D. W ciągu dnia korzystasz ze słońca jak się da, zwłaszcza między godziną 12-14.

 

I teraz tylko dla siebie. Inwestuj w siebie ;). W naukę, zwłaszcza historii. Atrakcyjność jest dla ludzi, którzy nie mają żadnych perspektyw i żyją tylko lansem. Ty idź dalej, bądź ponad nich :). Czytaj, podróżuj, zainwestuj w karnet na basen, jak potrafisz pływać, idź sobie czasami do kina. Nie patrz na ludzi. Dopieraj tylko takich, którzy mogą Ci coś dobrego dać, nie otaczaj się ludźmi, którzy ciebie krytykują, miej na nich wyjebane ;).

 

 

  • Like 4
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SzatanKrieger mnie inspiruje w ogóle Małachow. Narazie jestem na etapie czytania jego książek. Niestety żyjemy w tak zakłamanym świecie, że żeby zacząć myśleć jasno, musimy przejść przez długą drogę. Najlepszą drogą do pokonania wszystkich słabości jest otyłość, która nie jest nikogo winą. To kłamstwo, i to bardzo duże. Ale na tych kłamstwach zarabia się miliardy i to w okrutny sposób, a społeczeństwo się dzieli na tych atrakcyjnych i nieatrakcyjnych ;), dzięki czemu populacja się zmniejsza.

 

Jakbym chciała wybić określone społeczeństwo, zatrułabym ich żywność i wodę i zrzuciłabym na nich winę, poróżniając ich. Divide et impera.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@pumcia1982

Masz rację ja bym nastawił jeszcze mężczyzn przeciwko kobietom.

Czyli dzisiejszy feminizm na przykład.

 

Małachov jest świetny, polecam zapoznać się z urynoterapią i generalnie z jego pracami.

Lewatywy z odparowanej uryny stosowałaś ? To jest dopiero moc, ponoć świetny na pasożyty w jelitach.

Nie wiem czy wiesz ale ponoć kamień filozoficzny jest wytwarzany z moczu i to jest jego sekretem. 

Zależy od koloru jaki kamień będzie miał kolor to będzie dawał różne rzeczy ? 

Jak masz jakąś ranę to na nią nasikaj, lub masz bóle to okład z odparowanej uryny jest świetny, ale zapoznaj się z tym tematem bo ja już go dawno czytałem i wiele rzeczy nie pamiętam.

I masz rację spacery są najlepsze, bieganie wbrew pozorom takie do końca zdrowe nie jest ale spacer jest najlepszy !

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SzatanKrieger jeszcze do tego nie dojrzałam, ale mam cały zestaw. Potrzebuję tylko czasu. Jestem w trakcie kapitalnych remontów i mam mega dużo pracy, dlatego boję się zastosować głodówkę w tej chwili bo boję się, że nie będę miała czasu odpowiednio z niej wyjść, co jest w tym najważniejsze. Narazie się zapoznaje.

 

Wiem, że uryna jest świetna na rany. W ogóle warto stosować urynę świeżą jako krem na ciało, zwłaszcza przy odchudzaniu. Ja też do tego dojrzewam, ale zacznę, bo plusy przemawiają na tak, oczywiście nikt z moich bliskich, ani znajomych w realu się tego nie dowie, bo by mnie zlinczowali ;) hehe, śmiechem.

 

Z piciem uryny to bym się wstrzymała, nie wiem czy bym się odważyła, ale z drugiej strony, jestem ciekawą osobą i uwielbiam eksperymentować, więc być może kiedyś jednak się przełamię. Narazie zostaję przy okładach ze świeżej uryny i lewatywach, które będę stosowała po tym jak wrócę z wakacji we wrześniu.

Jest to na tyle fascynujące, że Małachow opisuje, jak organizm spala swoje odpady, które tworzą środowisko toksyczne. a odstawiając na zawsze cukier, pozbywamy się stanów zapalnych.

Co do powyższego :P

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@pumcia1982

Pani szanowna, no proszę kolejna świadoma użytkowniczka tego forum.

Jestem pod wrażeniem.

 

Ja piłem urynę i powiem Ci, że to nic specjalnego :D 

Generalnie słona jest, nie którzy wymiotują ale generalnie ujdzie.

Można się przyzwyczaić, natomiast odparowana to już smakowała jeszcze inaczej, nie wiem jak to opisać ale sokiem pomarańczowym to to nie było.

Natomiast zwykła lewatywa dajmy na to na wodzie i cytrynie to jest nic jak Cię rzuca po odparowanej urynie i z niej zrobionej lewatywie, praktycznie od razu trzeba na kibello lecieć.

Temat głodówek jest mi bardzo bliski, słyszałaś o jeszcze wyższym lvlu a mianowicie o niejedzeniu lud inedi ?

Dziś jest to już dosyć popularne ale 10 lat temu jak o tym czytałem to nie wiedziałem i było to dla mnie szokiem. Od 10 lat żegnam się z jedzeniem bo chciałbym przejść proces indeii ? 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SzatanKrieger nie, ale czytałam o facecie, który warzył 240 kilogramów. Pewnego dnia przyszedł do szpitala i powiedział, że od jutra przestaje cokolwiek jeść. Lekarze złapali się za głowę, więc profilaktycznie dawali mu minerały w wodzie, prawdopodobnie potas. Faktycznie facet rok nic nie jadł. Nie zgadniesz, schudł do 85 i już nie przytył ;). Wyczyścił się z tłuszczu. Dlatego dzisiaj wiem, że każda dieta, to przekręt, a najlepsza jest głodówka. Jemy za dużo, jemy zbyt często i wierzę, że 5 posiłków dziennie to oszustwo, bo to najszybsza droga do insulino odporności.

 

Ja mimo wszystko lubię jeść i nie chciałabym się nie odżywiać, bo wiem, że pożywienie jest dla organizmu ważne, pożywienie, ale nie śmieci. Lubię mięso, tak zostałam wychowana, ale też je ograniczam. Jem więcej surówek, które sobie sama robię, sałatek, bo to skarbnica witamin i walczę ze słodkim jak się da. Nie powiem, czasami mi się zdarzy zjeść, kawałek jabłecznika, czasami coś upiekę, ale batoniki, wafelki, przekąski, napoje słodkie, dla mnie już nie istnieją, tak samo cipsy. Musi naprawdę wydarzyć się problem jedzeniowy, bym kupiła fastfooda. Nie jem ziemniaków, a jak je jem, to bardzo rzadko.

 

Co do ćwiczeń, spacery są najfajniejsze. Bieganie nie jest dobre, bo obciąża stawy, powoduje kontuzje. Lepszy jest orbitrek, jeśli chodzi o wysiłek tlenowy, bardziej intensywny, a najlepszy jest ergometr wioślarski :). Ale dla początkującego to tylko spacery. Ja zaczynałam od kilometra dziennie, jako dodatku. Potem zwiększałam dystanse. Dzisiaj robię codziennie około 4-5 km i dzięki czemu czuję się zajebiście dobrze. Nad morzem robią po 11-18 km, w zależności gdzie idę ;). Dwa lata temu zrobiłam 11 kilometrów na kijach, technicznie i uwierz mi, myślałam że nazajutrz umrę, haha tak mnie wszystko bolało, ale ten ból był cudowny - radość mięśni, jak mawiał mój ś.p trener ;).

Tak więc kije są ekstra, ale są wyśmiewane, przez bywalców siłowni, bo są tanie i nie wymagają ekstra ciuchów ;) hihih, czytaj markowych, szytych przez dzieci w krajach trzeciego świata za dolara dziennie :(.

W tym roku pojechałam w góry i robiłam codziennie po 20 kilometrów. Czułam się jak w raju :). Tak więc spacery są mega dobre, na wszystko.

 

Jeśli chodzi o siłownie, bo ona też jest ważna, to najlepiej taka prywatna, domowa, kilka hantelków i mata do ćwiczeń. W internecie jest dużo ćwiczeń, na ręce, na brzuch i na nogi. Ja korzystałam z treningu Natali Gacki na brzuch, Mel B, Chodakowską i Lewandowską omijam łukiem, bo to co one pokazują, dla początkujących są to ćwiczenia ekstremalne ;) i nie warto się nadwyrężać moim zdaniem :). Spacery plus jakieś ćwiczenia, które można sobie ułożyć według możliwości, i odpowiednia dieta, eliminująca przede wszystkim przetworzone jedzenie to jest najlepsze co może być ;).

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@pumcia1982

 

Też uważam, że na odchudzanie to głodówka jest naturalna i najlepsza plus do tego spacery i lekkie ćwiczenia na pobudzenie jeśli.

Jak ponoć uzależnienia też się leczy głodówkami.

Sokrates bodajże powiedział coś takiego :

"Patrzcie przyjechali barbarzyńcy jedzą jedno danie dziennie i w dodatku mięso !"

To teraz gdzie my jesteśmy z naszym  śniadaniem, obiadem i kolacją :) 

P.S Sokrates jadł raz na trzy dni ponoć.

Generalnie obczaj sobie tego kolesia jest zajebisty na maksa, inspiruje mnie.

On je jeden posiłek dziennie.

Jest weganem.

 

 

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Doggie

Poznaj czym jest oddychanie i co w siebie "wciągasz" oraz co zjadasz wraz z pożywieniem :) 

Wiem, że jest to szokiem dla wielu dla mnie też było, ale jeśli Cie to ciekawi faktycznie to poszukaj sobie wiedzy na ten temat ? 

Kiedyś były strzępy informacji dziś jest wiele materiału na ten temat.

To tak samo jak z głodówką, ludzie myślą iż 6 dni nie jedząc odwalą kitę a można spokojnie 40 dni pociągnąć a jeśli masz dużą nadwagę to jeszcze więcej (oczywiście mówimy tu o głodówce na wodzie a nie suchej)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

SzatanKrieger dokładnie, facet wykorzystuje hormon wzrostu, ale organizm do tego musi się przyzwyczaić. Wpisz sobie w google, kolesia, który zrobił sobie 30 dniową głodówkę, on nie pił uryny, ale robił prawdopodobnie z niej lewatywy ( o tym nie mówi, ale się domyślam), prowadzi swojego bloga i pokazuje każdy dzień głodówki, opisuje swoje przeżycia, Tomek ma na imię - Tomek - 30 day, czy jakoś tak, dokładnie nie pamiętam. Tak jak ten facet z filmu mówi, głodówka powoduje wzrost testosteronu i hormonu wzrostu. Nie wiem czy wiesz, ale facet ma rano największy poziom testosteronu. Wiesz co go zabija? Śniadanie ;). Druga sprawa, że po obudzeniu się, nie potrzebujemy jeść, ponieważ rano po przebudzeniu wydziela się kortyzol, a to powoduje wyrzut insuliny. Jedząc na śniadanie chleb, ogólniej mówiąc węglowodany, pracujemy na cukrzycę. Dlatego lepiej opóźnić moment zjedzenia pierwszego posiłku, nawet do godziny 10. Po przebudzeniu się, warto wypić ciepłą wodę z cytryną, bo to oczyszcza drogi żółciowe i wątrobę.

 

Jeden posiłek dziennie dla mnie to troszkę mało, ale np okres jedzenia, czyli tak zwany okienko, w przedziale od 10 do 18, lub w przypadku kobiet do 19, powoduje, że mamy 15-16 godzin głodówki, czyli hormon wzrostu się zwiększy, tak samo jak w przypadku głodówki :). Ja post jednodniowy, czyli jeden posiłek w postaci śniadania o godzinie 10 stosuję już dobre 2 miesiące i nie przestanę, a chcę dodać jeszcze jeden. Czyli w ciągu tygodnia bym jadła tak 2 dni, a 5 pozostałe normalnie ;). Tylko ciągle mam problem z ustaleniem dokładnie dni, ale to przez pracę. Czasami robię w piątek, czasami w poniedziałek :). Organizm super wtedy pracuje i naprawdę dużo mi nie brakuje, by przestać na jakiś okres zupełnie jeść, oczywiście z lewatywami włącznie, bo to przy głodówce wielodniowej konieczność i tylko z uryny, ponieważ tylko uryna nie uszkodzi flory bakteryjnej :).

 

Co do oddychania, oddychaniem bardzo dobrze eliminuje się stres.

 

Amerykańska piramida żywności narobiła dużo szkód. Ja wiem, że jest to podyktowane eugeniką, a także miliardowym biznesem. To jest smutne, co człowiek potrafi zgotować drugiemu człowiekowi, ale życie mamy jedno i wydaje mi się, że każdy powinien się uczyć i poznawać swój organizm cały czas.

 

Tak samo jak kąpiele w lodzie. Spójrz sobie dziadka Dziarskiego :). Ten facet ma 93 lata, a kąpie się w lodzie ;). Jaki to ma wpływ zdrowotny na organizm. Dlatego ja sobie bardzo mocno cenie masaże lodem, a mam takie fajne urządzonko do tego, które nazywa się Vita Ice, czy jakoś tak. Nie jest to drogie, ale fajnie formuje lód do masażu i jest to genialne ;). Skóra się robi przy tym świeża i jędrna.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.