Skocz do zawartości

Mój życiowy ból dupy.


deleteduser15

Rekomendowane odpowiedzi

A ja mam wrażenie, że masz problem ze zrytymi przekonaniami, a nie z brakiem intelektu. Wiem, nie jest łatwo, ja ze swoją nerwicą, depresją, fobią społeczną miałem problem aby utrzymać jakąkolwiek pracę, przez dłuższy czas pracowałem jako plakaciarz, czy magazynier a i stamtąd mnie wywalali, czułem się jak śmieć momentami. Aż się nie poddawałem, oglądałem szkolenia w necie, czytałem książki i w końcu udało mi się znaleźć pracę jako informatyk, może nie za rewelacyjne pieniądze ale dla mnei to był sukces, bez odpowiedniego wykształcenia w tym kierunku, także wszystko się da, tylko trzeba często więcej pracy, a czasem jest to katorżnicza praca nad sobą gdy wiele rzeczy w sobie Cie hamuję.

Edytowane przez BrightStar
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

On 7/22/2018 at 11:56 PM, Bonzo said:
Quote

Wchodzę na profile patrzę i wkurw. Jedna wychodzi niedługo za mąż, druga po ślubie, trzeci znajomy już dawno po ślubie i do tego dzieci.

Na co wkurw ? Że pożenili się i mają dzieci ?

Dla mnie to nie wkurw a powód do radości, że NIE jestem na ich miejscu. 

Dla @Towarzysz_Winnickiego to nie jest powód do radości i niech tak zostanie. Jedno małe ale towarzyszu - jak chcesz się tym cieszyć przyswój właściwe podejście.

Jak mawiały starożytne góralki - są dwa rodzaje zazdrości  - amerykańska i polska. Amerykanin jak widzi, że sąsiad ma krowę to "zrobi wszystko" żeby mieć dwie, polak jak zobaczy że sąsiad ma krowę to "zrobi wszystko" żeby sąsiad nie miał tej krowy, żeby nie miał więcej niż on.

Więc przyswój "amerykańską zazdrość".

 

Edytowane przez wrotycz
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, tytuschrypus napisał:

Ktoś mógłby napisać, że umniejszanie zagrożenia to też kasa - dla producentów i koncernów tych, które fajki robią.

Tak by rzeczywiście było gdyby istniał całkowicie wolny rynek, a państwo nie opodatkowywałoby szczególnie okreslonego towaru.

A w przypadku papierosów nie ma ani wolnego rynku (są obostrzenia dotyczące ich sprzedazy, reklamy), a w dodatku papierosy są specjalnie opodatkowane i to w dość skomplikowany sposób (polecam spojrzeć jak wylicza się akcyzę od fajek).

 

W tym przypadku dla koncernu tytoniowego propaganda o wielkiej szkodliwości palenia jest korzystna.

 

Zauważ, że w Polsce w ciągu ostatnich 30 lat - o połowę spadła liczba palaczy. A tymczasem akcyza tytoniowa rośnie z roku na rok.

To sie też przekłada na zysk producenta - bo im coś droższe - tym producent lepiej zarabia. Wyjaśniałem wcześniej w jaki sposób (marża, zakaz reklamy, brak konkurencji)

 

Co więcej - w ubiegłym roku rząd z akcyzy tytoniowej otrzymał 18.8 miliarda złotych do budżetu.

https://www.forbes.pl/gospodarka/branza-tytoniowa-przyniosla-budzetowi-188-mld-zl-w-2017-r/v1yds88

 

To bardzo poważna kwota. Do tego trzeba doliczyć VAT w ilości nie mniejszej niż jakieś 4 miliardy (cena towaru = (kwota+cła+inne koszty+akcyza) i dopiero od tego VAT).

Ciekawie się powyższe komponuje ze stwierdzeniem (idiotycznym), że "państwo ponosi straty przez palaczy".

To oczywista bzdura.

Budżet całego NFZ'u (a więc koszty leczenia ludzi ze wszelakich chorób, koszty budowy szpitali, koszty pracowników złuzby zdrowia, ministerstw i tak dalej) - to 77 miliardów złotych:

http://www.rynekzdrowia.pl/Polityka-zdrowotna/Plan-finansowy-NFZ-na-2017-rok-optymizm-bardzo-dziwi-opozycje,163523,14.html

 

Oznacza to, że sama akcyza z fajek stanowi bez mała ćwierć budzetu ponoszonego przez państwo na wszelaką ochronę zdrowia, a z VAT'em to grubo ponad ćwierć.

A palacze, poza tym że płacą akcyzę - sa oczywiście zobligowani do opłacania składek zdrowotnych.

 

Rząd zatem będzie działać ręka w rękę z koncernem tytoniowym, z ktorym zawsze grzecznie się dogada i zrobi to co koncern nakaze. To ciekawa symbioza. Koncern robi fajki, ludzie palą, dzięki czemu rząd dostaje bardzo dużo pieniędzy.

Koncern zarabia dużo wiecej niż zarabiałby na wolnym rynku - kiedy paczka fajek kosztowałaby 3 złote a nie 15. I gdyby była wolna konkurencja, reklama itp.

Bo wtedy o wiele trudniej jest zwiększyć marżę.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Towarzysz_Winnicki napisał:


Już ja wiem jak to niektórzy ludzie mogą odbierać, siedzi stary pryk na garnuszku rodziców, wygodnie pasożytowi jebanemu, nudzi mu się, odwaliła mu szajba, napisał post o bólu dupy bo lubi sobie ponarzekać a nic z tym nie robi. To nie jest tak.

Ja tego tak nie odbieram...

Myślę, że nie jestem w tym osamotniony.

 

Masz jakieś ograniczenia - to oczywiste.

ALE - nie jesteś też jakiś ostatni ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Bonzo napisał:

Tak by rzeczywiście było gdyby istniał całkowicie wolny rynek, a państwo nie opodatkowywałoby szczególnie okreslonego towaru.

A w przypadku papierosów nie ma ani wolnego rynku (są obostrzenia dotyczące ich sprzedazy, reklamy), a w dodatku papierosy są specjalnie opodatkowane i to w dość skomplikowany sposób (polecam spojrzeć jak wylicza się akcyzę od fajek).

Moim zdaniem po raz kolejny mocno przekomplikowujesz bardzo proste w swojej istocie zagadnienie. Żadna z rzeczy, które wymieniasz powyżej nie ma nic wspólnego z tym, że jeśli producent sprzedaje swój wyrób, który jest szkodliwy, to mówienie o tym, że nie jest on "aż tak" szkodliwy jest mu na rękę - to wydaje mi się bardzo logiczne.

 

17 minut temu, Bonzo napisał:

 W tym przypadku dla koncernu tytoniowego propaganda o wielkiej szkodliwości palenia jest korzystna.

Wybacz, ale to jest strasznie przez Ciebie pokrętnie i na około uzasadnione, moim zdaniem w tym rozumowaniu jest spory błąd logiczny. Idąc Twoim tokiem rozumowania, gdyby zacząć mówić znów, że papierosy nie szkodzą zdrowiu absolutnie, to sprzedaż papierosów spadłaby na łeb, na szyję i przestałby to być dochodowy biznes. Tymczasem, dziwnym trafem, taka sytuacja już miała miejsce - bo przecież, jak wskazałem powyżej, już tak było. I to wtedy właśnie papierosy stały się popularne, a wielkie koncerny nikotynowe wyrosły właśnie wtedy. 

 

18 minut temu, Bonzo napisał:

To sie też przekłada na zysk producenta - bo im coś droższe - tym producent lepiej zarabia. Wyjaśniałem wcześniej w jaki sposób (marża, zakaz reklamy, brak konkurencji)

No właśnie Ty wyjaśniłeś wcześniej, że olbrzymią część ceny paczki fajek stanowi akcyza, a marża jest bardzo niewielka. To nijak nie oznacza tego, o czym piszesz tutaj, ponieważ wcześniej dowodziłeś, że producent na paczce zarabia bardzo niewiele, a teraz piszesz że im jest droższe, tym zarabia więcej. Tak by było, gdyby istotną częścią ceny paczki nie była akcyza. Gdyby nie było konkurencji, to na rynku nie byłoby X marek papierosów. A są. 

 

Papierosy drożeją i mogłyby drożeć bez akcyzy, z bardzo prostego powodu - bo są uzależniające, a przy tym nie powodują widocznych i natychmiastowo widocznych, że tak to ujmę, skutków ubocznych typu jazdy po alkoholu i ile by nie kosztowały, to ludzie i tak będą palić. Ludzie palili gdy paczka kosztowała 5 zł, palą gdy kosztuje 15 i będą palić, gdy będzie kosztowała 20 zł. Bo to nałóg, a z nałogiem jest tak że człowiek odejmie sobie wszystkiego, ale tego nie. Akcyza oczywiście dzięki temu też może rosnąć bezkarnie i tutaj:

 

34 minuty temu, Bonzo napisał:

Ciekawie się powyższe komponuje ze stwierdzeniem (idiotycznym), że "państwo ponosi straty przez palaczy".

To oczywista bzdura.

 

Pełna zgoda. Po prostu Państwo pod nałóg się w sprytny sposób podpina i też czerpie z tego profity. 

Podsumowując, moim zdaniem najrozsądniejsze i znacznie logiczniejsze jest stwierdzenie, że mówienie o szkodliwości palenia nie przeszkadza w żaden sposób w sprzedaży papierosów, a mówienie o tym, że nie są szkodliwe w oczywisty sposób pomaga sprzedającym szkodliwy wyrób. Postanowiłem się nad tym pochylić, bo jakkolwiek cenię sobie wiele Twoich wypowiedzi, to są takie które tylko pozornie są logiczne, a tak naprawdę stanowią jakieś zakręcone wytłumaczenie problemu, mam czasem wrażenie że na siłę, aby było inne od tego oczywistego. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, tytuschrypus napisał:

Tak by było, gdyby istotną częścią ceny paczki nie była akcyza. Gdyby nie było konkurencji, to na rynku nie byłoby X marek papierosów. A są. 

Ale zauważ, że od bardzo wielu lat nie powstała żadna nowa firma papierosowa.

Jest kilku dużych graczy i na tym koniec. Z samochodami nawiasem mowiac jest podobnie - ale to też regulowany rynek.

 

Wiesz o co w tym wszystkim co o fajkach piszę chodzi ?

O usunięcie matrixa.

Bo tu matrix jest wyraźny.

 

Przykład - szkodliwość. Zadaj proste pytanie komukolwiek - czy papierosy KAŻDEMU BARDZO szkodzą ?

Odpowie - ależ oczywiście, tak !

 

Czyli - logicznym jest wniosek, że skoro mówimy iż papierosy szkodzą KAŻDEMU - to 100% palaczy (bo KAŻDEMU) powinno umierać w młodym wieku (bo BARDZO szkodzą)

A tak nie jest. Są palacze, którzy umierają młodo, a są palacze, którzy dożywają sedziwego wieku. Większośc palaczy nie umiera przed 40-tką - umierają mniej wiecej w podobnym wieku jak niepalący.

 

Zadaj kolejne pytanie - czy palenie powoduje raka płuc ?

Otóz każdy odpowie - ależ oczywiście, że powoduje.

 

Bierzesz statystyki medyczne, z ktorych wynika 20 tysiecy przypadków tej choroby rocznie w Polsce. A pali 8.5 miliona ludzi.

Załózmy, że liczba palaczy jest mniej wiecej stała (ani nie rośnie, ani nie spada)

Załózmy (a tak mniej wiecej jest), że liczba zmarłych na raka płuc też jest rocznie stała (ciekawe nawiasem mówiac jest to, że w ciągu ostatnich 30 lat spadła liczba palaczy o połowę, a liczba chorych na raka płuc nie zmieniła się)

Przez 40 lat umrze 800 tysiecy ludzi.

Ale przez 40 lat populacja palaczy też będzie większa niż 8.5 miliona bo pojawią się młodzi, powymierają starzy, inni zaczną palić, jeszcze inni rzucą palenie.

Sądzę, że nie mniej niż 20 baniek można przyjąć przez 40 lat.

800 tysiecy zmarłych ludzi do 20 baniek to mniej niż 5%. A to oznacza, że 95% palaczy w tak długim okresie nie dostanie raka płuc.

 

Czyż nie jest śmiesznym postawienie znaku równości pomiedzy palenie a rak płuc - skoro przytłaczającej większości palaczy ten problem nigdy nie spotyka ?

To jest dokładnie taki sam matrix jak z tzw "ożeń się, zrób dziecko a będziesz szczęśliwy - bo ślub i dzieci to największe szczęście jakie może spotkac człowieka"

I dlatego w tzw "badaniach opinii" większośc ludzi odpowiada, iż receptą na szczęście jest rodzina. Tak samo jak wiekszośc odpowiada, że palenie zabija.

 

Gdyz ktoś im kiedyś to do mózgów wdrukował.

 

Porównuję różne pseudonauki do kultury cargo, ponieważ tutaj też przestrzegane są wszystkie reguły iformy badania naukowego,ale brakuje tego, co najistotniejsze. Istnieje pewien rodzaj rzetelności naukowej, pewna zasada pracy naukowej, której w życiu odpowiada stuprocentowa uczciwość – wychodzenie ze skóry, żeby być w porządku. Kiedy stwarzacie teorię i przygotowujecie ją do publikacji, musicie podać wszystkie fakty, które są z nią niezgodne. Kiedy wyliczacie, co się z tą teorią zgadza, musicie zadbać o to, żeby zgadzało się coś więcej niż tylko te fakty, które wam tę teorię nasunęły; musicie wykazać, że do gotowej teorii także pasują inne zjawiska.

R. P. Feynman (1918-1988)

 

Matrix bazuje na tym, że wybiera tylko to co pasuje do układanki. I matrix jest tym wiekszy - im mniej do układanki pasuje :)

 

Nawiasem mówiąc - za pierwszej komuny było nieco rzetelniej. Na paczkach pisano "Palenie tytoniu może być przyczyną wielu groźnych chorób. Minister zdrowia i opieki społecznej"

I to było prawdziwe - z uwagi na słowo MOŻE.

 

Ktoś pod tym dopisał:

"Minister zdrowia też umrze"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Bonzo napisał:

Jest kilku dużych graczy i na tym koniec. Z samochodami nawiasem mowiac jest podobnie - ale to też regulowany rynek.

No nie powstała, bo się nie opłaca. Jak wszędzie, gdzie dochodzi do takiego podziału. Nowe sieci marketów budowlanych też nie wchodzą na rynek. Nie ma 20 sieci dyskontów, ani nie ma 20 sieci hipermarketów. Nie tylko rynek papierosów jest hermetyczny. To nie jest w dalszym ciągu argument. A nowe marki? Mimo to czasem wchodzą. Przykład: L&D. 

 

Rynek papierosów tak wygląda - nie ma wielu graczy, co chwila ci najwięksi wchłaniają mniejszych, takich jak w 2017 roku Lucky Strike przejął Camel, czyli marki dość spore.

 

12 minut temu, Bonzo napisał:

Przykład - szkodliwość. Zadaj proste pytanie komukolwiek - czy papierosy KAŻDEMU BARDZO szkodzą ?

No szkodzą. Ale masz rację, jeden umrze a drugi nie. Tak jak jeden żrąc sam syf jest chudy, a drugi robi się okrąglutki. Ale to nie oznacza jeszcze, że fast foody nie szkodzą zdrowiu. 

 

13 minut temu, Bonzo napisał:

Czyli - logicznym jest wniosek, że skoro mówimy iż papierosy szkodzą KAŻDEMU - to 100% palaczy (bo KAŻDEMU) powinno umierać w młodym wieku (bo BARDZO szkodzą)

To nie jest logiczny wniosek, tylko demagogia. Bo stawiasz sprawę 0-1 czyli albo umiera, albo nie umiera. A szkodliwość ma nie tylko ten jeden rezultat. Ale to na pewno ściema i matrix, co nie? 

 

Natomiast w dalszym ciągu stwierdzenie, że trąbienie o tym iż palenie jest szkodliwe jest ze wszech miar korzystne dla sprzedających te właśnie artykuły szkodliwe nie zrobiło się ani trochę bardziej logiczne. Powiedziałbym, że jest raczej korzystne dla producentów e-papierosów czy wszelkich innych zastępników. 

 

18 minut temu, Bonzo napisał:

Czyż nie jest śmiesznym postawienie znaku równości pomiedzy palenie a rak płuc - skoro przytłaczającej większości palaczy ten problem nigdy nie spotyka ?

To jest moim zdaniem czyste czepialstwo. Rozumiem, że jakby było słówko "może" to byłoby lepiej i już ok? Na identycznej (tylko o innych proporcjach) zasadzie można powiedzieć, że kłamstwem jest stwierdzenie, że cokolwiek powoduje cokolwiek, jeśli nie dzieje się tak w 100% przypadków. Na przykład - stwierdzenie, że za pomocą broni palnej zabija się ludzi jest kłamstwem. Bo przecież nie trzeba kogoś zabić, można postrzelić. Tylko do dalej nie jest ogólnoświatowy spisek i manipulacja by nastraszyć, tylko prawda - za pomocą broni palnej się zabija, można więc użyć stwierdzenia "broń zabija". 

 

21 minut temu, Bonzo napisał:

ychodzenie ze skóry, żeby być w porządku. Kiedy stwarzacie teorię i przygotowujecie ją do publikacji, musicie podać wszystkie fakty, które są z nią niezgodne. Kiedy wyliczacie, co się z tą teorią zgadza, musicie zadbać o to, żeby zgadzało się coś więcej niż tylko te fakty, które wam tę teorię nasunęły; musicie wykazać, że do gotowej teorii także pasują inne zjawiska.

I to wszystko ma się odbyć na tym fragmencie opakowania papierosów? Przecież to są, na bogów, zwykłe skrótowe hasła.

 

22 minuty temu, Bonzo napisał:

Matrix bazuje na tym, że wybiera tylko to co pasuje do układanki. I matrix jest tym wiekszy - im mniej do układanki pasuje :)

Już to dziś pisałem, ale się powtórzę. "Gdy masz w ręku młotek, wszystko wokół wygląda jak gwóźdź". Tak samo, gdy masz wiedzę na temat tego, że jest matrix. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Bonzo napisał:

Ale zauważ, że od bardzo wielu lat nie powstała żadna nowa firma papierosowa.

Jest kilku dużych graczy i na tym koniec. Z samochodami nawiasem mowiac jest podobnie - ale to też regulowany rynek.

Jaki "regulowany"??

Jedyną barierą wejścia na rynek motoryzacyjny jest KAPITAŁ.

To jest KOSMICZNIE kapitałochłonna branża. Zacząć od zera w niej... niepodobna.

 

Przykład "ilona maska" jest tu aż nadto dobitny. Wszelakiej maści "arinery-husaryje" też to potwierdzają.

 

Nie jest problemem wyprodukować zajebisty prototyp.
Problemem jest powielić go w paru milionach egzemplarzy, zorganizować pod to serwis*, dystrybucję części*, wcześniej wymyślić i zrealizować coś od siebie w rozumieniu technologii, a nie nadwozia z laminatu plus silnik z pudełka.

 

Zauważ, że nawet najwięksi gracze dzielą ze sobą najbardziej kosztowny know-how (a często i linie produkcyjne).

 

W branży tytoniowej problemem jest trudność w promocji marki - zakaz reklam itd.

Trzeba pielęgnować to co jest - nie bardzo jest miejsce na rozwój.

 

* W branży automotive nie zarabia się na produkcji samochodów, tylko na usługach posprzedażnych - serwis/części.

Marże na produkcji pojazdów są śmiesznie niskie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Jaki "regulowany"??

Homologacje !

Tysiące homologacji na określone elementy.

Normy ekologiczne.

 

Czyli - nie możesz sprzedawać tego co chcesz. Bo o tym co możesz sprzedawać nie decyduje klient (a tak jest na wolnym rynku) - tylko rząd.

Który mówi - tak, możesz produkować i sprzedawać samochody ale homologacje i normy euro muszą być spełnione.

Inaczej samochód nie zostanie zarejestrowany - a takiego samochodu nikt nie kupi bo nie będzie nim mógł jeździć.

 

Więc jak widzisz - rynek automotive jest bardzo mocno regulowany.

 

Tak samo regulowany jest rynek żywności (tysiące przepisów), budownictwo (tysiące aktów prawnych typu w jakiej odległości ma być sracz od ściany czy jak szeroka ma być klatka schodowa), energetyka i pewnie sporo by się jeszcze znalazło.

 

Natomiast mało regulowanym rynkiem jest rynek IT. W zasadzie komputery można sprzedawać dowolne. Muszą mieć tam jakieś swoje CE i tym podobne ale to chyba wszystko.

Nikt nie mówi jakie ma spełniać normy system operacyjny albo w ilu kolorach ma świecić ekran.

 

I dlatego branża IT rozwija się znacznie lepiej niż rynek samochodowy, na ktorym w zasadzie powaznych nowinek od lat nie ma, zaś na rynku IT co rok jest jakaś przełomowa nowość.

 

Natomiast w 100% wolnym rynkiem jest rynek usług seksualnych (prostytucja). Nie ma norm jak ma wyglądać diva, co robić, jakie spełniać normy (tak jak jest krzywizna banana uregulowana w rynku spożywczym - tak nie ma uregulowania krzywizny kurwiej dupy)

Dlatego też seks można mieć za niewielkie pieniadze i bez specjalnych problemów.

Nie da się tego powiedzieć o rynku sformalizowanych związków damsko - męskich, zwanych małzeństwami - uregulowanym bardzo mocno przez przepisy.

Stad też seks w małzenstwie jest chujowy, zas niniejsze forum zawiera mnóstwo opisów skutków wynikających z tej regulacji.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Bonzo napisał:

Czyli - nie możesz sprzedawać tego co chcesz.

W Europie. Która nie jest bynajmniej największym i najbardziej interesującym rynkiem zbytu dla producentów. A i nowe marki powstają, ale fakt, nie tak dużo, powody podał @Stary_Niedzwiedz. Żadna magia i spisek. Ale wiem, nie pasuje do teorii. 

 

A tak nawiasem szkoda, bo np na rynek brazylijski są robione auta, które w Polsce spokojnie by się sprawdziły. Dowodem Tipo, robiące u nas dobre wyniki. To samo rynek rosyjski. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, tytuschrypus napisał:

W Europie. Która nie jest bynajmniej największym i najbardziej interesującym rynkiem zbytu dla producentów.

W USA też. Tam również masz mnóstwo takich czy innych regulacji. Moze mniej dotkliwych jak w Unii ale równie rozbudowanych.

A na świecie są w zasadzie trzy duże rynki zbytu. Dobra, cztery:

1. UE (jakies 400 milionów mieszkanców)

2. USA+Kanada (tu kolejne ze 350 a moze nawet 400 milionów ludzi będzie)

3. Chiny

4. Indie

 

Te dwa ostatnie same się "zaspokajają", importu jest mało. Produkują swoje i tanio. Na "zachodnie" ich nie stac. Albo stać w niewielkim stosunkowo stopniu. A produkują tanio bo nie ma regulacji.

 

Reszta swiata to grosze. Afryka to chyba największy szrot dla samochodów z UE, dośc liczny Meksyk - to znów szrot dla USA

Sa oczywiscie bardzo liczne kraje jak na przykład Pakistan albo Demokratyczna Republika Konga - tyle, że tam siła nabywcza jest dośc marna.

 

8 minut temu, tytuschrypus napisał:

A i nowe marki powstają, ale fakt, nie tak dużo, powody podał @Stary_Niedzwiedz. Żadna magia i spisek. Ale wiem, nie pasuje do teorii. 

W Chinach, Indiach gdzie nie ma regulacji.

W pozostałej częsci świata - częsciej marki znikają niż powstają. Przykładowo - znikła w USA taka marka jak Plymouth (choć to Chrysler).

Powstała co prawda nowa - Tesla. No ale nie wiem czy Teslę kwalifikować pod automotive.

8 minut temu, tytuschrypus napisał:

A tak nawiasem szkoda,

Ano szkoda.

8 minut temu, tytuschrypus napisał:

bo np na rynek brazylijski są robione auta, które w Polsce spokojnie by się sprawdziły.

W Polsce doskonale sprawdziłyby się samochody produkowane przez Zachód 20-30 lat temu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Bonzo napisał:

A na świecie są w zasadzie trzy duże rynki zbytu. Dobra, cztery

Nie obraź się, ale czy jest cokolwiek, na czym opierasz swoją wiedzę poza tzw. ludową mądrością? Kierujesz się ilością mieszkańców, co jest kompletnie niezgodne z liczbami i sprawdza się tylko w Chinach. 

 

Dynamika wzrostu w Europie jest ujemna za 2017, USA ma od lat wyższa sprzedaż i teraz jest tak samo. Najwyższy wzrost - Ameryka Południowa. Rynek Indii? Dalej przegrywa z Niemcami, co jak widzisz średnio łączy się z ludnością. Chiny? Pierwsze miejsce. 

 

26 minut temu, Bonzo napisał:

Moze mniej dotkliwych jak w Unii ale równie rozbudowanych.

Idąc tym rokiem myślenia zgodzisz się, że każdy rynek jest rynkiem regulowanym? Na każdym niemal są jakieś przepisy. To tyle jeśli chodzi o ten argument. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Bonzo napisał:

Homologacje !

Tysiące homologacji na określone elementy.

Normy ekologiczne.

 

Jeszcze raz - jakie to są regulacje rynku?

Że są normy produkcji? Normy PRODUKTU?
Biczplis.

Nie myl pojęć, chłopie!

 

Normy to są nawet na kolor kierunkowskazów!

I nie jest to regulacja rynku. Nie masz ŻADNYCH warunków wejścia. Jeśli jesteś w stanie stworzyć produkt spełniający wymagania - proszę bardzo. Działaj.

Zapewniam Cię - da się homologować nawet pojedyncze egzemplarze pojazdu i często się to robi (pojazdy użytkowe).

 

Natomiast właśnie owa normatywność i WYMOGI KLIENTÓW - TO WŁAŚNIE WARUNKUJE KAPITAŁOCHŁONNOŚĆ TEJ BRANŻY.

Tu trzeba nie worki, ale wagony złota wpieprzyć. I to duże.

W R&D, w produkcję, w logistykę (!), w stworzenie globalnej sieci sprzedaży, w marketing produktu...

Produkcja samochodów to przedsiębiorstwa o zatrudnieniu liczonym w dziesiątkach k luda.

A Ty pierdzisz coś o "rzucaniu kłód pod nogi" i "regulacji rynku".

 

W tej branży klucz do sukcesu jest jeden: klepać produkt w milionach egzemplarzy. Niska marża x wielka produkcja = wyjdziemy na swoje.

 

Dlatego kwiczę, jak premierek matełuszek pierdoli o "milionie polskich ałt na prunt".

Kurwa, aż ciśnie mi się na usta z jakiej choinki ten kolo się zerwał...

 

(pominę, że Polska jest znanym i UZNANYM producentem pojazdów elektrycznych.

 I to od paru dekad!!!)

 

3 godziny temu, Bonzo napisał:

Dlatego też seks można mieć za niewielkie pieniadze i bez specjalnych problemów

Aż mi się ciśnie skojarzenie:

 

Cytat

Nie będzie żadnych udziwnień, my jesteśmy normalni! ?

 

3 godziny temu, tytuschrypus napisał:

W Europie. Która nie jest bynajmniej największym i najbardziej interesującym rynkiem zbytu dla producentów

Wystarczy tu podać przykład oferty NAJWIĘKSZEGO producenta aut osobowych na świecie: Toyoty.

To co jest w ofercie w Europie (czyli że nic nie ma) powoduje u mnie przygrzanie styków.

 

Aczkolwiek - czysty rachunek ekonomiczny. Po co się prężyć, skoro Europa jest rynkiem bardzo wymagającym, fchuj konkurencyjnym, a więc niezbyt z pktu widzenia tego koncernu lukratywnym?

"Ona nie czuje w ełropie piniunc" (parafrazując pewien przebój).
Przypomnę, że Toyota jest liderem zysków w branży, więc chyba jednak czają bazę.

 

2 godziny temu, Bonzo napisał:

W Chinach, Indiach gdzie nie ma regulacji.

Chińczycy już skończyli zabawę w kopiowanie.

Mało tego - oni nie chcą już rodzimych marek.

Tamtejszy rynek BŁYSKAWICZNIE dojrzewa.

 

I - wbrew pozorom - tam się nie oferuje samochodów z dykty i na gaźniku. Gdyby tak było, to proszę - na żeraniu stoi gotowa fabryka, są tłoczniki - wskrześ produkcję Trapeza i licz wagony hajsu.

Tam się sprzedają samochody w bardzo europejskich specyfikacjach.

Powiem więcej - w bardzo tłusto-europejskich specyfikacjach...

Klient gówna nie kupi.

 

No i podstawa - tam TEŻ są normy.
Ty się prężysz na normy emisji, a nie tu leży pinionc ?

 

2 godziny temu, Bonzo napisał:

W pozostałej częsci świata - częsciej marki znikają niż powstają. Przykładowo - znikła w USA taka marka jak Plymouth (choć to Chrysler). 

Powstała co prawda nowa - Tesla. No ale nie wiem czy Teslę kwalifikować pod automotive.

 

Ty mówisz o MARKACH.

Marka to dziś

znaczek. A nie know-how/koncern.

 

Zobacz - PSA kupiło Opla.

Ile minęło - pół roku?
I masz Peugeoty ze znaczkiem Opla. Kosmetyczne w gruncie rzeczy zmiany. Niewymagające kapitałowo - zmiana tłoczników poszycia nadwozia, parę pierdów, inna deska rozdzielcza (inny kształt w sensie). Schodzi toto z tej samej linii. W praktyce - inny znaczek, inny VIN. "Mięsko", czyli to co KOSZTUJE grube hajsiwo jest b/z. Jak mowa o Oplu - pojedź do Gliwic. Tam naprzemiennie jedzie Opel i Vauxhall ? Na tej samej taśmie. Nawet się Vauxhall Astra nazywa (żeby łatwiej było, hehehe)

 

Jeszcze jaskrawiej jest w segmencie LCV.

Jedzie taśma, a tam na przemian - Renault Master, Opel Movano, Nissan NV400... Inny znaczek, inne radio, inny VIN. Ci sami ludzie napierdalają toto młotkiem, te same maszyny, ta sama linia, ten sam samochód. Różnica jest tylko na końcu, gdzie przejmuje to inna logistyka (czyli że "panie na prawo, panowie na lewo"). Kiedyś "temy oczemy" widziałem, jak na stok do dilera zajechały Renault z napisem "Movano" na drzwiach tylnych. Bo komuś się coś na linii pojebawszy. Tró story, bro...

 

2 godziny temu, Bonzo napisał:

W Polsce doskonale sprawdziłyby się samochody produkowane przez Zachód 20-30 lat temu. 

No.

Najlepiej Trapez. Albo Borewicz, po co się rozdrabniać.

I naklepka z tyłu "Uwaga, hamulce tarczowe ze wspomaganiem!!"

 

Kurwa, jak ja uwielbiam takie januszowe pierdolenie o motoryzacji...

I jeszcze dodaj, że szyby w korbomatiku, "bo to się spsuje, panie!!!"

 

Odpal statystyki SAMAR-u i zobacz, co się w PL sprzedaje i w jakich specyfikacjach.

Obejrzyj to DOKŁADNIE, podrap się po jajcach czy tam głowie, wróć, to pogadamy.

 

Jak masz już pod ręką "argument", że "w Polsze to głównie używki, panie", to - znów - zobacz JAKIE to są używki.

I nawet memy se poczytaj, co to są "rodakolepy".

I dlaczego kultowe są teksty "w lewniwcu, zydel grzany, cielak w budyniu, holc też jest"

Edytowane przez Stary_Niedzwiedz
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 23.07.2018 o 04:17, Bonzo napisał:

Jak już wspomniałem - statystyka daje światełko dokładnie odwrotne - że bardzo mało ktory palący - zachoruje z powodu swego nałogu !

Argumenty, które przedstawiasz, to już coś więcej niż dowód anegdotyczny i jest tu jakieś pole do dyskusji, niestety niewielkie. Zbłądziłeś i to mocno. Poza zrobieniem badań na własną rękę - a mniemam, że podobnie jak ja nie jesteś naukowcem - są dwie możliwości dojścia do prawdy, przynajmniej w naukowym sensie (o ile temat leży w dziedzinie naukowych badań). Pierwsza, to sięgnięcie do publikacji naukowych, druga - powołanie się na eksperta w danej dziedzinie, najlepiej również naukowca/lekarza.

W dniu 23.07.2018 o 04:17, Bonzo napisał:

Dane sa oczywiste - 20 tysiecy przypadków raka płuc w Polsce przy obecnych 8.5 miliona palących. To jest jak łatwo policzyć - mniej niz ćwierć procenta !

Źródło oficjalne, rządowe:

http://onkologia.org.pl/nowotwory-pluca-oplucnej-tchawicy/

Cytuję:

" Rak płuca, czyli oskrzelopochodny nowotwór złośliwy wywodzący się z nabłonka dróg oddechowych, stanowi zdecydowaną większość nowotworów płuca i jest najczęstszym nowotworem złośliwym w Polsce zarówno pod względem liczby zachorowań (ok. 21 tys. Rocznie), jak i liczby zgonów. Do rzadszych nowotworów płuca (ok. 1%) należą chłoniaki oraz nowotwory nienabłonkowe. "

 

A tymczasem pali 8.5 miliona ludzi. Z tendencją od lat malejącą. Jak wspomniałem - 30 lat temu paliło 16 milionów.

Pierwszy błąd formalny. Choruje 21 tys. ludzi rocznie, ale każdy z tych 8,5 miliona palących ma jeszcze od kilku do kilkunastu lat na zachorowanie, przecież wszyscy nie zachorują w jednym roku. Twój rachunek - 21 tys. do 8,5 mln nie ma zatem w tym kontekście żadnej racji bytu. Jeżeli, nawet zgrubnie, przyjmiemy, iż palący są równomierną grupą w wieku 15-78 lat, to średnia ich wieku wynosi 46,5 roku. Oczekiwana długość życia Polaka to 78 lat, zatem mają oni jeszcze 31,5 roku na zachorowanie. Jeżeli rocznie będzie chorować te 21 tys. ludzi to daje 661500 chorych. To trochę za mało, ale z grubsza zgadza się ze statystkami zachorowań. Prof. Tadeusz Orłowski, konsultant krajowy ds. torakochirurgii. twierdzi, iż:

 

 "95 proc. chorych pali lub paliło papierosy, zaś z pozostałych 5 proc. przynajmniej połowa paliła biernie, np. miała palącego współmałżonka albo kolegów w pracy. Ryzyko raka płuca u nałogowego palacza wynosi 1:8. Im dłuższy staż, tym jest ono większe. Rośnie też wraz z liczbą wypalanych papierosów; jedna paczka dziennie - ryzyko większe kilkanaście razy, dwie, trzy paczki - kilkadziesiąt razy.".

 

Jeżeli jednak uwzględnimy bardziej szczegółowe dane dot. struktury wieku palaczy (np. stąd: http://www.newsweek.pl/styl-zycia/palenie-papierosow-kto-w-polsce-pali-tyton-statystyki,artykuly,400634,1.html), to otrzymujemy średni wiek palacza wynoszący 40,6 lat. Teraz mają oni jeszcze 37,4 lat na zachorowanie, oczekujemy zatem, że zachoruje 785400 ludzi. To ok. 1/10 i jest bliskim wynikiem tej 1/8, o której mówił profesor Orłowski. 

W dniu 23.07.2018 o 04:17, Bonzo napisał:

Gdyby palenie dawało jedynie "światełko w tunelu" na niezachorowanie - to wybijałoby palaczy bardzo szybko. A nie ma żadnych informacji by masowo wymierali jakoś bardzo przedwczesnie.

Fakt, zachoruje tylko 12,5%. Masz zatem większe szanse, bo aż 87,5% na niezachorowanie. Tyle, że jak na razie pisaliśmy tylko o raku płuc, a już mamy szanse 1/8 na trafienie w straszliwą śmierć. Zaś nie wspomnieliśmy przecież jeszcze o raku jamy ustnej, krtani, gardła, przełyku, trzustki, żołądka, nerek, pęcherza moczowego, szyjki macicy, niektórych typach białaczki, niewydolności oddechowej, rozedmie płuc, ostrym zapaleniu oskrzeli, ostrych infekcjach dróg oddechowych, udarze mózgu, zawale serca, gangrenie, tętniaku, nadciśnieniu i miażdżycy, które również wywołuje palenie.

W dniu 23.07.2018 o 04:17, Bonzo napisał:

Kolejnym ciekawym tematem - jest porównanie średniej długości zycia mieszkańców krajów w zestawieniu z ilością palących. Tu operujemy na milionach

Średnia długość życia zależy od tylu czynników, że 1/8 z 1/5 lub nawet 1/2 obywateli, z których znów jakiś ułamek umrze przedwcześnie (trudno oszacować o ile przedwcześnie i jaki to ułamek, albowiem niektórzy chorzy mogą chorować i umierać w wieku bliskim ich oczekiwanej śmierci, nie wszystkich również ewentualna choroba zabije), może nie być na tyle istotny, by zmienić hierarchię krajów według średniej długości życia. Pewne jest, że część tych ludzi umrze przedwcześnie i, że zaniżają oni wyniki, ale skąd pomysł, że zaraz namiesza to w statystykach średniej długości życia na całym świecie? Zwykły błąd konfirmacji.

 

W dniu 23.07.2018 o 04:17, Bonzo napisał:

Krótko mówiąc - z tą "szkodliwością" palenia to taki sam matrix jak kazdy inny. Po co ? Ano po to by OPODATKOWAĆ papierosy i zedrzeć kase z palaczy w dodatku przy aplauzie niepalących (niech płacą truciciele !)

Owszem palacze są trucicielami, którzy w większości nie potrafią się zachować, ale to na marginesie. Zgodzę się, iż, opodatkowanie papierosów jest złe i, jeżeli ktoś chcę się truć powinien mieć do tego prawo (o ile nie truje przy okazji innych), ale to nadal nie zmienia faktu, iż palenie szkodzi zdrowiu oraz istotnie zwiększa szanse na zachorowanie.

 

 

Cytat

Bierzesz statystyki medyczne, z ktorych wynika 20 tysiecy przypadków tej choroby rocznie w Polsce. A pali 8.5 miliona ludzi.

 


Załózmy, że liczba palaczy jest mniej wiecej stała (ani nie rośnie, ani nie spada)

 


Ok.

Cytat

Załózmy (a tak mniej wiecej jest), że liczba zmarłych na raka płuc też jest rocznie stała (ciekawe nawiasem mówiac jest to, że w ciągu ostatnich 30 lat spadła liczba palaczy o połowę, a liczba chorych na raka płuc nie zmieniła się)

 


Przez 40 lat umrze 800 tysiecy ludzi.

Ale przez 40 lat populacja palaczy też będzie większa niż 8.5 miliona

 


Masz 2 sprzeczne założenia, pierwsze, że liczba palaczy jest stała oraz drugie, że populacja palaczy będzie większa - tak nie dojdziesz do prawdziwych wniosków w żadnym temacie. Ale chyba widzę, gdzie popełniasz błąd:

Cytat

bo pojawią się młodzi, powymierają starzy, inni zaczną palić, jeszcze inni rzucą palenie.

 


Sądzę, że nie mniej niż 20 baniek można przyjąć przez 40 lat.

800 tysiecy zmarłych ludzi do 20 baniek to mniej niż 5%. A to oznacza, że 95% palaczy w tak długim okresie nie dostanie raka płuc.

 


Otóż, jeżeli liczba palaczy pozostaje stała, to umiera tyle samo, co przybywa nowych. Przez 40 lat umrze faktycznie 800 tys. ludzi, ale to jest 1/10 wszystkich palących, skoro co roku umiera i przybywa ich tyle samo. A nie 800 tys. do 20 baniek, bo ponad połowa z tych 20 baniek już nie ma prawa żyć lub nie miała prawa się urodzić, jeżeli liczba palących ma się utrzymywać stała. Zaś, jeśli zwiększy się liczba palących w Polsce i faktycznie okaże się, że pali 20 milionów ludzi, to za średni oczekiwany czas zapadalności na nowotwór zwiększą się proporcjonalnie również statystyki zmarłych na nowotwór. Czyli, jeśli kiedyś paliło 8,5 miliona, a dzisiaj nagle zacznie palić 20 milionów, to zobaczymy to w statystykach umieralności stopniowo, po latach.

Cytat

ciekawe nawiasem mówiac jest to, że w ciągu ostatnich 30 lat spadła liczba palaczy o połowę, a liczba chorych na raka płuc nie zmieniła się


Nie spadła o połowę. W latach 1990-1994 codziennie paliło w naszym kraju 51 proc. mężczyzn i 25 proc. kobiet, a w 2015 r. - 31 proc. mężczyzn i 18 proc. kobiet. A raka płuc nie dostają tylko palacze od palenia. Są widocznie jeszcze inne przyczyny (choćby jakość powietrza w Polsce). Tendencja jest wzrostowa, może lepiej porównać to z ilością samochodów przypadających na jednego Polaka? Poza tym zachorowalność na raka płuc mężczyzn od 1995 akurat spada, podobnie jak liczba palaczy. Zaś zachorowalność kobiet rośnie, choć liczba palaczek spada. Co najlepiej podważa tezę o korelacji między tymi danymi. Jeśli zachoruje 1/8 palących (zgodnie z naukowymi badaniami), to musiałyby zacząć palić znacznie większe masy, żeby zmieniło to statystyki zachorowań, którymi najwyraźniej w większej mierze rządzą inne czynniki (nie zagłębiałem się w temat i nie wiem czy są one dobrze poznane).

 

http://onkologia.org.pl/nowotwory-zlosliwe-oplucnej-pluca-c33-34/

Edytowane przez lekkiepióro
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 23.07.2018 o 06:12, Towarzysz_Winnicki napisał:

Przepraszam, nawet nie zagłębiałem się w niedawno udzielone odpowiedzi, nie poczujcie się urażeni, jak wrócę po południu to przeanalizuję wszystko, bo zaraz wyjeżdżam, ale napiszę tylko, że nigdy do mnie nie trafiało pocieszenie że inni mają gorzej. Gorzej ode mnie ma bezrobotny od ponad 10 lat sąsiad który czuje oddech komornika na karku, bezdomny (nie żul!) na dworcu centralnym żebrujący o jedzenie, gdzie mogę niedługo się znaleźć, gdy zabraknie mi rodziców, nałogowi palacze umierający na raka płuc w męczarniach. W tej ostatniej kwestii to sam będę sobie winny, bo świadomy konsekwencji sięgam po tytoń.
To jest moje życie i subiektywnie oceniam je na obecną chwilę jako przegrane. Nawet na spotkaniach rodzinnych nikt nie pyta się kiedy rodzice będą mieli wnuki, bo każdy wie jak ze mną jest. Prawda jest taka, że nie nadaję się na męża ani na ojca, ale sam fakt bycia innym niż reszta społeczeństwa po prostu emocjonalnie boli. 
  

Ludzie piszą ci takie rzeczy nie dlatego, że chcą ci pokazać, że inni mają gorzej, tylko dlatego, żebyś doceniał to co masz. Zobacz sobie ten reportaż:
https://www.youtube.com/watch?v=HBE2F2v74sw

Ten "facet" z pewnością w mgnieniu oka zamieniłby się ze mną i z tobą na swoje życie. Nawet jeśli mamy niewiele, to trzeba doceniać to, że jeszcze mamy szanse na zmiany, nawet diametralne. To przykład, który powinien ci dać do zrozumienia, że masz szczęście, bo nie wszystko w twoim życiu jeszcze stracone.

Jestem w podobnej sytuacji. Tzn. ja mam pracę i nie mieszkam z rodzicami. Ale też mam 30 lat i niczego jeszcze nie osiągnąłem. Uważam, że mogę jeszcze zmienić swoją sytuację, ale za jakiś czas może być już za późno.
 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@verde Fakt, facet ma naprawdę przesrane życie. Ale można tak mnożyć w nieskończoność - Choroba FOP, Pęcherzowe oddzielanie naskórka, choroba układu pozapiramidowego (nie pamiętam nazwy), która powoduje bolesne skurcze wszystkich mięśni ciała, żadne leki na to nie działają. Jest tego mnóstwo, ja mam "szczęście" porównując do tych przypadków.  Trzeba dalej pchać ten wózek :) W poniedziałek idę na rozmowę w sprawie roboty, także może będzie lepiej :) 
 

Edytowane przez Towarzysz_Winnicki
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, lekkiepióro napisał:

Pierwszy błąd formalny. Choruje 21 tys. ludzi rocznie, ale każdy z tych 8,5 miliona palących ma jeszcze od kilku do kilkunastu lat na zachorowanie, przecież wszyscy nie zachorują w jednym roku.

Toz przecież napisałem - w ciągu roku z 8.5 miliona zachoruje nie wiecej niż 21 tysiecy.

W ciągu 10 lat - będzie to 210 tysiecy (jesli załozyć, że liczba chorych rocznie jest stała).

Ale przecież w ciągu 10 lat liczba palaczy odpowiednio wzrośnie -- o czym także pisałem

7 godzin temu, lekkiepióro napisał:

Jeżeli rocznie będzie chorować te 21 tys. ludzi to daje 661500 chorych.

Odniesione do jakiej liczby palaczy ? Bo chyba większej niż 8.5 miliona a to dlatego, że każdego roku część palącej populacji umiera, inna przestaje palić a zarazem - dołaczają do nich nowi palacze.

 

W Polsce (z róznych powodów) umiera rocznie okolo 400 tysiecy ludzi. Rodzi się również około 400 tysiecy. Przez 10 lat zakładając iż się niewiele zmienia liczba zgonów i liczba narodzin - odpowiednio umrze i urodzi się po 4 miliony.

 

I dlatego wyliczone 661 tysiecy musisz odnieść do znacznie większej populacji palaczy.

 

7 godzin temu, lekkiepióro napisał:

 "95 proc. chorych pali lub paliło papierosy,

Ale tych chorych jest cały czas mało.

Tak samo można powiedziec, że 100% ofiar wypadków drogowych to uczestnicy ruchu drogowego. A jakoś nikt nie stawia równości pomiedzy samochód = śmierć.

7 godzin temu, lekkiepióro napisał:

zaś z pozostałych 5 proc. przynajmniej połowa paliła biernie, np. miała palącego współmałżonka albo kolegów w pracy. Ryzyko raka płuca u nałogowego palacza wynosi 1:8. Im dłuższy staż, tym jest ono większe.

Czyli jak ? 1:8 to dla jak wieloletniego palacza ?

Nawiasem mówiac - im człowiek starszy tym ryzyko że umrze (z dowolnej przyczyny) też większe.

7 godzin temu, lekkiepióro napisał:

Fakt, zachoruje tylko 12,5%. Masz zatem większe szanse, bo aż 87,5% na niezachorowanie. Tyle, że jak na razie pisaliśmy tylko o raku płuc, a już mamy szanse 1/8 na trafienie w straszliwą śmierć. Zaś nie wspomnieliśmy przecież jeszcze o raku jamy ustnej, krtani, gardła, przełyku, trzustki, żołądka, nerek, pęcherza moczowego, szyjki macicy, niektórych typach białaczki, niewydolności oddechowej, rozedmie płuc, ostrym zapaleniu oskrzeli, ostrych infekcjach dróg oddechowych, udarze mózgu, zawale serca, gangrenie, tętniaku, nadciśnieniu i miażdżycy, które również wywołuje palenie.

Rak płuc uznawany jest za najpowazniejsza konsekwencję palenia. A jak sam napisałeś - daje tylko 12.5% szansy, że palacz na niego zapadnie.

Przyczyną pozostałych, wymienionych przez Ciebie schorzen nie jest w GŁOWNEJ mierze palenie. Mogą być też inne powody.

 

Zatem aby nauka była rzetelna - nie mozna mówić, że palenie zabija. Można co najwyżej powiedzieć, że palenie powoduje U NIEKTÓRYCH raka płuc (i to u znacznej mniejszości)

 

Matrix polega na kłamstwie. I jesli obecna tzw "nauka" (cudzysłów celowy) utrzymuje, że palenie szkodzi zawsze i kazdemu oraz powoduje raka płuc - to już jest to kłamstwo.

Gdyby na raka zapadało nie 12.5% palaczy a nawet 49.5% palaczy to rzetelnosc naukowa nakazuje powiedzieć, że choroba ta dotknie MNIEJSZOŚĆ palących

 

7 godzin temu, lekkiepióro napisał:

Owszem palacze są trucicielami, którzy w większości nie potrafią się zachować, ale to na marginesie. Zgodzę się, iż, opodatkowanie papierosów jest złe i, jeżeli ktoś chcę się truć powinien mieć do tego prawo (o ile nie truje przy okazji innych), ale to nadal nie zmienia faktu, iż palenie szkodzi zdrowiu oraz istotnie zwiększa szanse na zachorowanie.

Znamienne jest jedno - liczba palaczy spadła (i to bardzo znacznie) a nie ma to wyraźnego przełożenia na liczbę przypadków raka płuc.

Oczywiście - piszesz o liczbie samochodów. Że niby trują.

Zgoda, jest ich znacznie więcej niż np 30 lat temu. Tyle, że 30 lat temu przeciętny samochód truł nieporównywalnie mocniej niż dzisiejsze pojazdy.

 

Skażenie powietrza ? Może. Tyle, że 30 lat temu PRL była krajem, gdzie cięzki przemysł, kotłownie, huty, elektrownie - kopciły co niemiara.

Potem ten cięzki przemysł poznikał, a w tym co zostało zainstalowano inne technologie, znacznie bardziej ekologiczne.

 

30 lat temu w centrach miast, w starych kamienicach powszechne było palenie węglem w piecu. Nierzadko w kilku piecach w ramach danego mieszkania.

I dymiło się z każdego komina (a tych było sporo na każdej z kamienic)

Dzisiaj taki widok jest znacznie rzadziej spotykany - albo ludzie przeszli na grzanie gazowe albo podłaczono ich do ciepłowniczej sieci miejskiej.

 

Tak więc z ta jakością powietrza to nie byłbym taki pewny - na pewno jest lepsza niż 30 lat wstecz.

Sam zresztą pamiętam jako dziecko (lata 70/80-te ub. wieku), że widok zadymionego miasta w sezonie grzewczym był zjawiskiem powszechnym. Wszędzie.

 

I na koniec - co do średniej długości życia vs liczba palaczy w danym kraju.

Wybrałem dla porównania Grecję i Szwecję. Dwa podobnej wielkości kraje, oba w UE

Róznica w średniej długości życia jest prawie żadna.

A w palących Greków jest znacznie więcej niż Szwedów.

Nie sądzę, że Grecja ma lepszą opiekę zdrowotną - bo PKB na łeb w Grecji jest spokojnie ze dwa razy niższe niż w Szwecji.

I gdyby prawdą było to, że palenie skraca zycie o średnio 10 lat (a tak mówi "nauka") - to musiałoby sie to przekładać i to wyraźnie na średnią długość życia.

Zwłaszcza, że jest wysoce prawdopodobne, że opieka zdrowotna w Grecji jest gorszej jakości niż w Szwecji.

 

Co innego gdybym porównał jakiś kraj trzeciego świata gdzie jest mało palaczy z Grecją - wtedy co innego.

Ale porównałem dwa kraje UE, podobnej wielkości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli choć trochę Cię to pocieszy, to ja również z wielu powodów mam ból dupy, ale gdy to uczucie mnie dopada to pozwalam mu być, po czasie i tak w końcu mi przechodzi.

 

Pamiętaj, że każdy człowiek ma swoje problemy i zmartwienia, a Facebook jest tylko zasłoną dymną przed tym wszystkim, dlatego osobiście nie wierzę w to, co ludzie tam publikują.

 

Ochłoń, wypal tą paczkę fajek do końca i ogarnij się ! Inwestuj w siebie i skupiaj się na sobie, a nie innych.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Bonzo napisał:

Toz przecież napisałem - w ciągu roku z 8.5 miliona zachoruje nie wiecej niż 21 tysiecy.

W ciągu 10 lat - będzie to 210 tysiecy (jesli załozyć, że liczba chorych rocznie jest stała).

Ale przecież w ciągu 10 lat liczba palaczy odpowiednio wzrośnie

Twoja argumentacja jest przekonująca. Wiadomo już dlaczego masz takie wzięcie u Pań. :)

 

Ale należałoby sprawdzić jaki jest % palaczy wśród wszystkich chorych na płuca.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Brat Jan napisał:

Twoja argumentacja jest przekonująca. Wiadomo już dlaczego masz takie wzięcie u Pań. :)

Zaraz tam wzięcie hehe :)

9 godzin temu, Brat Jan napisał:

Ale należałoby sprawdzić jaki jest % palaczy wśród wszystkich chorych na płuca.

Znaczny. A nawet bardzo znaczny.

Z tym, ze cały czas jest to niewielka ilosć chorych w zestawieniu z olbrzymią populacją palaczy.

 

Ja nie neguję tego, że palenie szkodzi. Neguję jedynie hasło, że palenie zabija.

To jest tak jak z samochodami. Wiadomo, że wszyscy zabici w samochodach - korzystali z nich. Inaczej nie byliby zabici w samochodach.

Tu możnaby zadać takie samo pytanie - a ile ofiar wypadków drogowych było użytkownikami samochodów ?

 

I tym sposobem ginie okolo 4 tysiecy ludzi rocznie w Polsce na drogach.

A samochodów jest 26 milionów

 

Samochód MOŻE być powodem śmierci człowieka. Ale na pewno nie kazdego kto samochodem jeździ.

Co wiecej - w wypadkach drogowych ginie znikoma w porównaniu do użytkowników aut - ilosc ludzi

 

Palenie tak samo MOŻE być powodem zgonu - ale nie u kazdego kto jest palaczem.

I z powodu palenia umiera znikoma - w porównaniu do populacji palaczy - ilość palących.

 

I dlatego też użytkowanie samochodu dla przytłaczającej większości ludzi zakończy się wesołym oberkiem. Czyli - nie umrą dlatego, że jeżdzą samochodami.

Podobnie - palenie papierosów zakonczy się dla przytłaczającej większości palaczy tak samo wesołym oberkiem - bo umrą nie wskutek palenia.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, Bonzo napisał:

Ja nie neguję tego, że palenie szkodzi. Neguję jedynie hasło, że palenie zabija.

Pisałem o tym obszerniej, ale nie odniosłeś się. Czy naprawdę czepiasz się sformułowania na paczkach papierosów, będącego jedynie hasłem i na tym opierasz całą retorykę?

 

To tak jakby napisać, że to kłamstwo i matrix, że broń palna zabija. No bo przecież wcale nie taka duża część umiera.

 

Szczerze to nie rozumiem, o co Ci w tej kwestii chodzi, poza oczywiście imperatywem posiadania swojej filozofii:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, tytuschrypus napisał:

To tak jakby napisać, że to kłamstwo i matrix, że broń palna zabija.

Matrix polega na jednej podstawowej rzeczy - na tworzeniu nieprawdy na podstawie śladów prawdy. To się nazywa naciąganie rzeczywistości i wybieranie z niej tylko tego co pasuje pod z góry założoną tezę.

 

Czyli - mówisz palenie zabija (co nie tylko na paczce fajek jest napisane ale każdy lekarz MUSI Ci to powiedzieć) - a w rzeczywistości zabija bardzo małą ilosć ludzi.

 

Mówisz - małzenstwo to recepta na szczęscie - a w rzeczywistości bardzo mało ludzi jest szczęśliwych w związkach małzenskich.

 

O to tylko chodzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minutes ago, Bonzo said:

Matrix polega na jednej podstawowej rzeczy - na tworzeniu nieprawdy na podstawie śladów prawdy. To się nazywa naciąganie rzeczywistości i wybieranie z niej tylko tego co pasuje pod z góry założoną tezę.


Absolutnie. Tylko, że odkąd dopuszczono do wyborów baby, logika stała się wrogiem publicznym. Co widać po tym jak trzeba tłumaczyć po 20 stron prostą prawdę czasem.

Główną przyczyną wypadków przecież jest w ogóle używanie auta. Trzeba więc zabronić. Tak jak zakaz posiadania broni. 

Analogicznie "Pijani kierowcy" - temat rzeka. Tzn rzeka medialna, bo tak naprawdę jest to tez granie na emocjach gawiedzi. Pijani powodują promile wypadków, a sa traktowani jak główne niebezpieczeństwo na drogach. Tymczasem ponad 95 procent sprawców wypadków to osoby trzeźwe. Tym więc należałoby zabrać prawo do prowadzenia pojazdów mechanicznych. Według standardów "logicznych" współcześnie obowiązujących.

Edytowane przez AR2DI2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, AR2DI2 napisał:

Tym więc należałoby zabrać prawo do prowadzenia pojazdów mechanicznych. Według standardów "logicznych" współcześnie obowiązujących.

Mogę tu wrzucić posta w temacie pijanych kierowców, ktorego opublikowałem na pewnym forum motoryzacyjnym kilka lat temu.

 

Wiesz co było ?

 

Tak. Wiesz. Gorzej niż w wątku z mężatkami ale nie tu na tym forum tylko gdyby ten wątek znalazł się w na netkobietach czy kafeterii :)

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.