Skocz do zawartości

Prowadzenie związku - doświadczenie w związku.


Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie Bracia,

chciałbym zapytać o Wasze doświadczenia z długotrwałych związków i szczegolnie z tych gdzie w dalszym ciagu jesteście razem. Ciekawe ilu braci z forum jest w stałych związkach oraz jak sobie w nich radzą.

Również chciałem zapytac czy i jak Wam pomogła wiedza z forum i ogólnie o redpill.

Co sobie cenicie w stałym związku, a co działa na Was jak płachta na byka?

Miłego weekendu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W sumie temat chyba zakreśliłeś dość ogólnikowo i zbiorczo, ale jak sam faktycznie ostatnio myślałem o kąciku dla długodystansowców. 

Dlaczego? Według mnie wiele taktyk i porad na forum nie znajduje prostego zastosowania do małżeństw z dziećmi - żony w 5 minut nie wystawię ani nie wysadzę z samochodu, rozejście się jest bolesnym i długim procesem, w dodatku sprawa nie dotyczy tylko was ale i dzieci i innych ludzi (rodziny małżonków też się angażują). Tak tutaj chwalone badboyostwo w małżeństwie, dla facetów z biznesami lub na stanowiskach...uhhh.

U mnie małżeństwo od 10 lat, znajomość od 12 lat.

Ostatnie 1,5 roku - pierdolnięcie na dno i odbicie się, w drodze na powierzchnię poważne zawirowania, w tym przyłapanie żony na próbach umówienia się z żonatym kolesiem poznanym przez portal randkowy.

Obecnie jest OK.

Dbam o siebie, dobrze (coraz lepiej nawet) wyglądam, we wszytkich dziedzinach jest lepiej.

Wiedza z forum pomogła jak cholera, aczkolwiek nie stosuję jej ortodoksyjnie. Potwierdzam w 100% że trzeba dbać o ciało, unikać stagnacji i dawać wycisk w łóżku, włącznie z dominacyjnymi zagrywkami (ewidentnie w moim wypadku działa). Ale na przykład nie chronię (już) desperacko kasy - ale ją wydaję. Co mi z tego, że będę kilka tysięcy do przodu, jak będę miał non stop kwasy, które zatrują mi życie i w końcu uniemożliwią zarabianie (potrzebuję komfortu psychicznego i braku byzczenia nad uchem). Wolę zatem np. zaprosić na zagraniczną wycieczkę. W rezultacie i sam pojadę i kobieta jest radosna i wszystkie benefity z tym związane (typu seks oraz seks). Nie ma co się certolić i rozliczać za bzdety, szkoda życia i zdrowia, te pseudostraty i pseudooszczędności to się zarobi w chwilę.

 

Co cenię w stałym związku? W zasadzie wszystko: spokój, znajomość (z grubsza, bo jak widać zaskoczyć się też można) tematu, preferencji, stabilizację no możliwość stworzenia rodziny. Nie dałbym rady wychowywać dzieci w jakiś patchorkowych układach typu dwóch tatusiów i dwie mamusie i w dodatku w rotacji.

 

Czy coś mnie wpienia? W sumie nie. No bo przecież i tak "kobiety nie zmienisz. Możesz zmienić kobietę, ale to nic nie zmieni.". Wpieniają mnie niektóre zachowania żony, ale w sumie dzieki wiedzy, że to jest typowe (tzn. z innymi miałbym z grubsza tak samo) - nie ma się co nadmiernie frustrować. Ostatnio nawet nauczyłem się chyba nie ciągnąć niektórych tematów, nie dążyć co wyjaśnienia, nie odpowiadać na jakieś tekściki...no bo w końcu co to zmieni.

 

  • Like 7
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...
On 7/28/2018 at 3:06 PM, Paterialista said:

W sumie temat chyba zakreśliłeś dość ogólnikowo i zbiorczo, ale jak sam faktycznie ostatnio myślałem o kąciku dla długodystansowców. 

Dlaczego? Według mnie wiele taktyk i porad na forum nie znajduje prostego zastosowania do małżeństw z dziećmi - żony w 5 minut nie wystawię ani nie wysadzę z samochodu, rozejście się jest bolesnym i długim procesem, w dodatku sprawa nie dotyczy tylko was ale i dzieci i innych ludzi (rodziny małżonków też się angażują). Tak tutaj chwalone badboyostwo w małżeństwie, dla facetów z biznesami lub na stanowiskach...uhhh.

 

 

Podobnie jak u mnie. 10 lat małżeństwa i 12 lat znajomości. Podobnie też od roku u mnie dramat, ale to z mojej przyczyny (romans).

Podpisuje się pod twoimi refleksjami na temat taktyk i rad forumowych. Nie wszystko w małżeństwie przejdzie. To jednak inny świat. 

Co do samego małżeństwa to bywa różnie, ogólnie chętnie bym tą umowę rozwiązał ale jest dziecko, kredyt, dom. Co raz częściej myślę jednak aby to wszystko zaorać o zacząć od nowa. Tak bardzo kusząca jest to wizja... 

 

Ech, znów być wolnym....

 

Czy po ewentualnym rozwodzie będę chciał raz jeszcze wziąć ślub ? Raczej nie. 

 

Czy ponownie  bym wszedł w małżeństwo cofając sie 10 lat wstecz ale mając dzisiejszą wiedzę? 

Tak, ale:

- tylko ślub cywilny,

- intercyza warunkiem koniecznym,

- jasne i wyraźnie przesłanie z mojej strony (nawet na piśmie aby później loszka się nie wyparła), że duża rodzina to nie mój klimat i jedno dziecko to jest max co mogę zaoferować. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.07.2018 o 15:06, Paterialista napisał:

Ostatnie 1,5 roku - pierdolnięcie na dno i odbicie się, w drodze na powierzchnię poważne zawirowania, w tym przyłapanie żony na próbach umówienia się z żonatym kolesiem poznanym przez portal randkowy.

Wypisz wymaluj miałem tak samo. Nawet lata się zgadzają. Wcześniejsze lgniecie do innego fagasa i moje zachowanie jako totalego frajera  doprowadziły do tego , że małżeństwo było tylko na papierku. Kontroling pokazał tylko, ze znowu fagasi pojawiali. Kawki w pracy i SMS do ex doprowadziły do tego , że miałem już wyjebane totalnie na dom i żonkę. Miałem to w dupie czy odejdzie czy nie . Nie wtrzymala ciśnienia i poszła z chałupy . Dziś tak sobie myślę ,że to nie ona podjęła decyzje o rozwodzie a jej doradcy w postaci przyjaciółek  i rodzinki. Krzyż na drogę , żal mi tylko dziecka . Odbije się to mocno na jego psyche. 

Edytowane przez Still
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.07.2018 o 15:06, Paterialista napisał:

Ostatnie 1,5 roku - pierdolnięcie na dno i odbicie się, w drodze na powierzchnię poważne zawirowania, w tym przyłapanie żony na próbach umówienia się z żonatym kolesiem poznanym przez portal randkowy.

oraz:
 

 

W dniu 28.07.2018 o 15:06, Paterialista napisał:

W sumie nie. No bo przecież i tak "kobiety nie zmienisz. Możesz zmienić kobietę, ale to nic nie zmieni.". Wpieniają mnie niektóre zachowania żony, ale w sumie dzieki wiedzy, że to jest typowe (tzn. z innymi miałbym z grubsza tak samo) - nie ma się co nadmiernie frustrować

Czyli relacje z kobietą to jest wyścig szczurów, tak?
Muszę być wiecznie w humorze, wiecznie być bawidamkiem i podpierdalać ego bo inaczej umówi się z kolesiem z portalu randkowego?
Mówią, że kobieta zmienna jest, więc raz pójdzie za tobą w ogień, a za drugim razem pójdzie z kolegą z portalu.

Twierdzisz, że przekonałeś ją, że jesteś najlepszą partią i żeby sobie darowała konkurenta?
Gdybym był w normalnym związku to bym pożegnał pańcię za takie zachowanie.
Małżeństwo to jednak co innego, nie wiem dosłownie co powiedzieć bo to jest cyrograf, którego nie podpisałem i na pewno nie podpiszę.

Kiedyś czytałem na forum wypowiedź już nie pamiętam czy to był samiec czy samica.
Tak czy siak żona sama powiedziała mężowi, że jak się nie ogarnie(tzn. "odpantofli") to po prostu odejdzie.
W dalszej części żona twierdziła, że miała niejedną okazję, żeby zdradzić, ale tego nie zrobiła.
Nie pamiętam dokładnych słów, natomiast meritum sprawy było posiadane przez pańcię pewnych zasad i wykazanie empatii w stosunku do swojego męża :) 
A twoja żona bez obrazy ale trochę pojechała czystym schematem, opisywanym na forum.

Wiem pomyślisz teraz:
1. Gówniarz będzie mi tu robił analizy.
2. Nie znasz mnie, więc nie wiesz jak wygląda moje małżeństwo. Być może ja też zawiniłem w tym małżeństwie, przez co żona mogła poczuć się źle + jej węchomózgowie(czyli gadzi mózg) wyczuło słabość.

Relacje damsko-męskie są bardzo złożone i może być wiele podobnych sytuacji, ale zawsze się czymś różnią.
Jeśli chodzi o punkt 2 to z tego co mówił Marek, można przekonać kobiecy gadzi mózg do siebie, chociaż inni na forum mówią, że jak raz wyczuje znaczącą słabość - to po zawodach.

Pisząc ten post moją motywacją nie jest żadne czepialstwo, czy dogryzienie.
Napawa mnie po prostu ogromna ciekawość odnośnie twojego doświadczenia i wiedzy.
Czy można w długoletnim małżeństwie po "sfrajerzeniu" zyskać ponownie w oczach kobiety?
Czy to wszystko zależy od stopnia "sfrajerzenia"?

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio naszła mnie taka oto refleksja.

 

Kupujesz konia. Takiego młodego nie ujeżdżonego jeszcze, dajesz mu żreć, pić, trzymasz go w stajni i tyle. Siedzisz sobie w domu w fotelu, nagle się dziwisz, że koń rozwalił ogrodzenie i uciekł.

 

Nikt tak nie robi bo wiadomo, że posiadanie konia to nie tylko karmienie go ale jeszcze szereg innych obowiązków, które koniarze dobrze znają. Zanim kupisz konia, czytasz na temat koni i wiesz jak się z nimi obchodzić.

 

Żenisz się. Z taką młodą nie ujeżdżoną jeszcze kobietą. Przynosisz pensję, dajesz dach nad głową. Siedzisz wygodnie w fotelu i nagle się dziwisz, że kobieta rozwaliła ogrodzenie i uciekła.

 

Wszyscy tak robią bo nie wiedzą, że posiadanie żony to szereg obowiązków, które składają się na wspomniane w temacie prowadzenie związku. Ale skąd mamy to wiedzieć, książki na te tematy są ale trzeba szukać głęboko. Wiedza na te tematy niby jest ale wyśmiewana przez główny nurt.

 

Zanim wejdzie się w związek a szczególnie małżeństwo należy zaznajomić się z zasadami, poznać z czym wiąże się długotrwałe pożycie z kobietą i dopiero wtedy można podjąć decyzję czy wchodzę w to czy nie. Ja jakbym wiedział z czym się wiąże prowadzenie związku czyli jakie działania musi podejmować mężczyzna aby kobieta nie poszła w szkodę to.... hmm na pewno długo wybierał bym odpowiednią kandydatkę, nie kierował bym się tylko jej fizycznością.

 

 

  • Like 6
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Ragnar1777 napisał:

Czy można w długoletnim małżeństwie po "sfrajerzeniu" zyskać ponownie w oczach kobiety?
Czy to wszystko zależy od stopnia "sfrajerzenia"

Wszystko zależy w jakim stopniu staliśmy sie frajerami . Jeżeli zostaliśmy  w jej oczach totalnym zerem , nie ma bata , straconego szacunku w jej oczach już nie odzyskamy. 

 

33 minuty temu, Gr4nt napisał:

 

Żenisz się. Z taką młodą nie ujeżdżoną jeszcze kobietą. Przynosisz pensję, dajesz dach nad głową. Siedzisz wygodnie w fotelu i nagle się dziwisz, że kobieta rozwaliła ogrodzenie i uciekła

Moja ex miała wcześniej od lat młodzieńczych jednego faceta . Ja byłem drugim. Nie miała szans sie wyszalec . Ze mną to co innego. Z nie jednego pieca chleb jadłem . 

Jeżeli połącze brak wyszumienia sie byłej damy za młodego plus stopniowe frajerstwo w związku , dostałem efekt jaki dostałem.

Edytowane przez Still
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm. Co cenię w moim kilkunastoletnim małżeństwie? Sporo rzeczy.

 

1. Szacunek i zaufanie, które otrzymuję. To mocno buduje faceta, szczególnie gdy w grę wchodzi również psychiczne wsparcie, niesamowicie podbudowujące, a nie brzęczenie nad uchem i trucie dupy o nieistotne pierdoły.

2. To, że jesteśmy razem i mamy rzeczy wspólne, ale również swoje życia, pasje, zainteresowania. Nie wisimy na sobie non stop. Dla zdrowia psychicznego.

3. To, że nie wybrała mnie ze względu na pieniądze, bo ich wówczas nie miałem, a ona była z bardziej bogatszego domu.

4. To, że nadal ona chce mi się podobać i dba o siebie (diety, fryzury, paznokcie, fikuśna bielizna od czasu do czasu itd). Że się jej chce. Nadal. Po tylu latach, gdy znamy się jak łyse konie.

5. To, że namiętność nie wyparowała z tego małżeństwa, (jak z wielu innych, niestety), ale przeszła na zupełnie inny poziom. Dojrzalszy, bardziej wyrafinowany. Głęboki, powiedziałbym.

6. To, że sam haj i namiętność nie utrzymała by tego związku, gdyby nie było również przyjaźni i zrozumienia dla potrzeb, marzeń i oczekiwań obu stron. My się po prostu lubimy.

7. Jej oczy - piękne, ogromne. W tym spojrzeniu naprawdę można utonąć.

8. Szczerość - gdy coś nam nie pasuje, walimy prosto z mostu. Ona też. Cholera, jak facet, bez babskiego jęczenia w stylu "domyśl się".

9. Podobne poczucie humoru - a to pojedziemy samochodem i zachowujemy się jak szczeniaki, puszczając muzykę na full, a to gonię ja po domu z fujarą na wierzchu, a to zrobimy razem dziesiątki idiotycznych rzeczy, które nas nadal bawią, mimo upływu lat.

 

Tarcia, wojny i kryzysy? Oczywiście, że tak. "Docieraliśmy" się charakterami sporo czasu. Szlag mnie czasami trafiał. Ale jestem zwolennikiem naprawiania relacji, a nie szybkiego kończenia/wyrzucania. Szczególnie tak istotnej z mojego punktu widzenia.

 

Wiem, kogo bym stracił.

Ona również wie, kogo traci.
Drugiej szansy nie będzie.

 

Czy patrzę na inne kobiety? Jasne że tak - jak każdy zdrowy facet. Któż nie zerknąłby na jadłospis na mieście? : ) Ale byłbym skończonym durniem, gdybym przyczynił się do zepsucia tego, co z takim mozołem zbudowaliśmy.

 

Posłużę się cytatem z jednego z moich ulubionych czytadeł z lat młodości, które przynajmniej raz na rok odświeżam:

 

"(...) Esterad Thyssen obdarzył żonę ciepłym spojrzeniem. Powszechnie wiadomym było, że kochał ją bezgranicznie, miłością, która przez dwadzieścia dziewięć lat małżeństwa nie przygasła ni na jotę, przeciwnie, płonęła coraz jaśniej i goręcej. Esterad, jak twierdzono, nigdy nie zdradził Zuleyki. Dijkstra nie bardzo wierzył w coś tak nieprawdopodobnego, ale sam trzykrotnie próbował podstawiać – wręcz podkładać – królowi efektowne agentki, kandydatki na faworyty, wspaniałe źródła informacji. Nic z tego nie wyszło. (...)"

 

Wieża Jaskółki, A.Sapkowski

 

 

  • Like 4
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Still napisał:

Moja ex miała wcześniej od lat młodzieńczych jednego faceta . Ja byłem drugim. Nie miała szans sie wyszalec . Ze mną to co innego. Z nie jednego pieca chleb jadłem . 

Jeżeli połącze brak wyszumienia sie byłej damy za młodego plus stopniowe frajerstwo w związku , dostałem efekt jaki dostałem

Czyli mam wołać @Ksantiiego, że poszukiwanie dziewic to strata czasu?
Z drugiej strony co masz na myśli, mówiąc wyszaleć?
Bo dla mnie 3 partnerów to jest absolutny maks.
A znam 18-stkę, która miała już dwóch z czego jeden był przypadkowy z sylwestra.
Szkoda, bo laska wydaje się być naprawdę fajna, no przynajmniej na początku bo teraz to czasem zarzuci głupi shit-test.
Tak to jest jak się długo z kobietą nie widzisz, dlatego ani nie wierzę w związki na odległość, ani podrywanie przez internet(no chyba, że szybko dochodzi do spotkań).

@Obliteraror to co opisujesz to pięknie brzmi i nie neguję tego oczywiście.
Kwestią tu jest po prostu znaleźć kogoś kto jest do ciebie przynajmniej nieco podobny.
Zawsze powtarzam, że przeciwieństwa się nie przyciągają, to jest matrixowy mit, by robić nadzieję głupim owieczkom.

 

 

7 minut temu, Obliteraror napisał:

To, że jesteśmy razem i mamy rzeczy wspólne, ale również swoje życia, pasje, zainteresowania. Nie wisimy na sobie non stop. Dla zdrowia psychicznego.

Otóż to, podobni, ale też i inni.

 

 

8 minut temu, Obliteraror napisał:

To, że nie wybrała mnie ze względu na pieniądze, bo ich wówczas nie miałem, a ona była z bardziej bogatszego domu.

Musiała ci robić niezłe shit-testy i wykalkulować w tobie potencjał na przyszłość.
Mądre kobiety potrafią trochę poczekać, te głupsze są mniej cierpliwe i chcą wszystko posiąść od razu.

 

 

9 minut temu, Obliteraror napisał:

Ale jestem zwolennikiem naprawiania relacji, a nie szybkiego kończenia/wyrzucania. Szczególnie tak istotnej z mojego punktu widzenia.

Brzmi trochę matrixowo i wszyscy wiemy czym kończy się "naprawianie relacji".
Jednak w twoim przypadku chodzi przede wszystkim o małżeństwo, a ponad to są sytuacje, w których rzeczywiście da się coś naprawić.
No, ale to kwestia doboru charakterów + reakcji jej gadziego mózgu. Jeśli były tarcia, ale jej podświadomość cały czas uważa cię za silnego, then you are good to go.



 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kobieta została dana mężczyźnie jako towarzysz (jak pies) i taka relacja pomiędzy mężczyzną a kobietą ma być, bo baba jest od spraw ziemskich.

Służy jeszcze do rozmnażania się, do czasu, aż w którymś pokoleniu mężczyźni zrozumieją, że nie o dupczenie i związane z tym chwilowe przyjemności chodzi, jak narazie widzę 80% tematów kręci się wokół ruchania, nie mówię że to jest złe, broń Cie Panie Boże...

 

Kobieta to dodatek do życia, jak wspomniany  pies, nie o obrażanie tu chodzi, jak pies zna swoje miejsce to jest całkiem pożytecznym stworzeniem, podobnie z kobietą.

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, Ragnar1777 napisał:

@Obliteraror to co opisujesz to pięknie brzmi i nie neguję tego oczywiście.
Kwestią tu jest po prostu znaleźć kogoś kto jest do ciebie przynajmniej nieco podobny.
Zawsze powtarzam, że przeciwieństwa się nie przyciągają, to jest matrixowy mit, by robić nadzieję głupim owieczkom.

Tak, duże przeciwieństwa nie znajdą szczęścia na dłuższą metę, popieram. Ludzie robiący wszystko razem - również nie. Wiem również (znów posłużę się pewnym cytatem), iż "piękne sny lubią zamieniać się w koszmary, jeżeli tylko odwrócisz wzrok". To również kobieta, więc czujność jest zawsze wskazana : ) Jak w ruchu drogowym..

33 minuty temu, Ragnar1777 napisał:

Musiała ci robić niezłe shit-testy i wykalkulować w tobie potencjał na przyszłość.
Mądre kobiety potrafią trochę poczekać, te głupsze są mniej cierpliwe i chcą wszystko posiąść od razu.

Bardzo możliwe, że tak było. Coś ją musiało do mnie przyciągnąć, nie były to na pewno zasoby, ani uroda modela. Chociaż z babskim gustem, jedna cholera wie, co Panią 8/10 zakręciło w przeciętnym Panu (wówczas) 5/10. Ambicja może?

 

38 minut temu, Ragnar1777 napisał:

Brzmi trochę matrixowo i wszyscy wiemy czym kończy się "naprawianie relacji".
Jednak w twoim przypadku chodzi przede wszystkim o małżeństwo, a ponad to są sytuacje, w których rzeczywiście da się coś naprawić.
No, ale to kwestia doboru charakterów + reakcji jej gadziego mózgu. Jeśli były tarcia, ale jej podświadomość cały czas uważa cię za silnego, then you are good to go.

Nie znam małżeństw i związków bez tarć. IMO jest istotne, czy te tarcia prowadzą do czegoś rozsądnego, czy w ich wyniku zostaną jedynie zgliszcza. Wtedy jak najbardziej nie warto brnąć w takie układy, szkoda zdrowia (fizycznego i psychicznego).

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Ragnar1777 napisał:

Czyli mam wołać @Ksantiiego, że poszukiwanie dziewic to strata czasu?

Zostałem wywołany do tablicy, więc odpowiem. 

3 godziny temu, Still napisał:

Moja ex miała wcześniej od lat młodzieńczych jednego faceta . Ja byłem drugim. Nie miała szans sie wyszalec . Ze mną to co innego. Z nie jednego pieca chleb jadłem . 

Jeżeli połącze brak wyszumienia sie byłej damy za młodego plus stopniowe frajerstwo w związku , dostałem efekt jaki dostałem.

Do związku w rozumieniu Osho* nie ma problemu i jakakolwiek partnerka (nawet prostytutka) się nada. Jednak do związku na wzór patriarchalny, że jest rodzina, dzieci, wzajemny szacunek i podporządkowanie się kobiety myślę, że nie ma to racji bytu. Nie wierzę w to, że jeśli laska miała wcześniej kilku partnerów to będzie w takim związku prawdziwy szacunek i miłość.

 

Bardziej instrumentalne podejście typu spełnij moje oczekiwania i zachcianki bo jak nie to wypierdalaj, znajdę sobie kogoś innego w zastępstwo. Z każdym kolejnym partnerem kobieta uczy się, że mężczyzna to ktoś tymczasowy, jak nie ten to inny. Tak samo luźne podejscie do seksu osłabia wierność i szacunek względem tylko jednego partnera. Mam świadomość, że są fajne i uczciwe dziewczyny z przeszłością ale wolę dmuchać na zimne bo nigdy nic nie wiadomo. Poza tym jak stworzyć rodzinę z poczuciem, że ma się wyruchaną żonę? Jeszcze może dawać jej pieniądze i poświecać całe życie? Nooo way.

 

*Osho zakłada, że w związku powinno być przyzwolenie na wolność i bezwarunkowa "miłość". Tj. jeśli kobieta chce się puścić to należy jej zawsze na to pozwolić. Jak wiemy z doktryny biologii ewolucyjnej jest to kompletny strzał w kolano. Myślę, że nie ma w tym żadnego szacunku a jest instrumentalne podejście do drugiego człowieka. Czysta patologia i przeciwieństwo zdrowej relacji. Rodzina w takim tworze to męczarnia, psychika też szybko siądzie.

 

Oczywiście każda kobieta ma różne potrzeba to nie ulega wątpliwości. Jednak jeśli bierzesz sobie "używaną" kobietę musisz się liczyć z tym, że będzie oczekiwać partnerstwa. Nie ma tutaj mowy o jej uległosci. Trzymanie ramy pomoże tylko do czasu, aż stwierdzi, że "jednak wyszalenie się w młodości to było za mało, chce coraz wiecej". Też zależy czego oczekujesz od kobiety. Jeśli samego seksu a nie związku to zawsze to znajdziesz. Jednak nie możesz nigdy liczyć na zwiazek na wzór patriarchalny. W zasadzie nigdy nie ma się pewności, ze kobiecie coś nie odwali. Dziewica wbrew pozorom jest najbezpieczniejszą opcją na związek i ze wszystkiego najmniej obciąża psychicznie. Bez generalizowania bo dziewica dziewicy nie równa. Jednak jeśli brać fajną dziewczynę aby stworzyć rodzinę to lepiej aby była dziewicą i tyle.

 

3 godziny temu, Ragnar1777 napisał:

Z drugiej strony co masz na myśli, mówiąc wyszaleć?

Jak ktoś chce się wyszaleć to nie ma nigdy pewności, że to kiedyś przystopuje. Moim zdaniem to ukryta bomba zegarowa, która wybuchnie jeszcze niejeden raz. Apetyt rośnie w miare jedzenia. Poza tym kobieta jak będzie chciała to i tak zdradzi niezależnie od tego czy się wyszalała czy nie. Jednak trzeba dobrać sobie kobieta, która jak najmniej jest obciążona i obarczona niepotrzebnym ryzykiem. Jak się wybiera auto to przecież lepiej, aby było nowe niż brać w ciemno używane i takie po którym nie wiadomo nic. Poza oczywiscie przypuszczeniem, że licznik był zmieniany kilka razy i musiał mieć wcześniej kilka stłuczek ale sprytnie zreparowanych. 

 

3 godziny temu, Ragnar1777 napisał:

Bo dla mnie 3 partnerów to jest absolutny maks.

No ale tu widzisz. Dlaczego akurat 3? Ja byłem z laską (moja pierwsza), która prawdopodobnie miała przede mną 3-4 partnerów (o 3 wiem). Co z tego, że super w łóżku jak bardzo to przeżywałem. Czułem, że nie jest dla mnie a ja jestem jej kolejnym, który jak nie spełni oczekiwań to do wymiany. Oczywiście tak się później stało. To ona dyktowała warunki w związku. Tutaj żadna rama by nic nie dała bo ona po prostu wiedziała, że w zwiazku ma być tak i tak i oczywiście partnerstwo. Swoją drogą jest to w pewnym stopniu samica alfa/ "wdowa po alfie". Celowo dobierała sobie miłych i spokojnych aby bez problemu "wymuszać" partnerstwo. Ja oczywiście nie do końca okazałem się być taki ciepły miś jak się jej wydawało. Zostawiła mnie bo sie buntowałem. Nawet powiedziałem, że bedę ją zdradzał jak się nie zmieni. Nie wolno było za nic jej krytykować. Dowiedziałem się, że poprzedni byli dla niej pod względem fizycznym bardziej atrakcyjni ode mnie. Sądząc po tym jak się ruchała, musiała robić wszystko. Jak można realnie kochać dziewczynę, która była "workiem na sperme" dla innych? Ok dobra, jest teraz haj hormonalny, ale co potem? Całe życie być z laską, która była szmacona przez alfę i dodatkowo zalewana przez betę. Nie pytajcie skąd wiem. Szansa na to, ze się taką spotka wraz z wiekiem gwałtownie rośnie. No ale co jeśli chce sie związku? Ja nie mogę się zgodzić na takie rzeczy.

 

3 godziny temu, Ragnar1777 napisał:

A znam 18-stkę, która miała już dwóch z czego jeden był przypadkowy z sylwestra.

No widzisz, kiedy ja poznałem tamtą miała jeszcze 19 lat. Dziewczyny z miasta są zepsute do szpiku kości. Oczywiscie nie mówię, że wiejskie kurewki też nie.

 

 

  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Ksanti napisał:

Nie wierzę w to, że jeśli laska miała wcześniej kilku partnerów to będzie w takim związku prawdziwy szacunek i miłość. 

Taki związek małżeński tworzę. W nim "męską dziewicą" byłem kiedyś ja. Może warto popatrzeć szerzej? Kilku Panów było przede mną, w szczegóły nie wchodziłem, bo średnio mnie wydarzenia sprzed dwóch dekad interesują. Zapewne gdybym chciał, to bym wiedział więcej. Na pewno nie byłem pierwszy. I co to ma do rzeczy, powiedz mi? Trudno, bym od Pani +-20 wymagał, by czekała właśnie na mnie, by mnie, mnie, mnie oddać swój wianek : )

 

PS. Moja żona nigdy nie miała z tym problemów. To raczej mnie czasem odbijało, jak by to było z inną.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Obliteraror

Powiedz jeszcze, że tworzycie szcześliwy związek a na forum jesteś tylko tak dla zabawy :) 

 

3 minuty temu, Obliteraror napisał:

I co to ma do rzeczy, powiedz mi?

Nie wiem jak ty ale ja gdybym miał do wyboru dwie takie same kobiety to wybrałbym dziewice. Do dziewicy miałbym większy szacunek i ciężej było by mi myśleć o innych kiedy wiedziałbym, że mam coś unikatowego. Widzisz to? Myślisz o innych bo podświadomie nie masz szacunku do "swojej" kobiety. Dla mnie seks nie jest zwykłą czynnością fizjologiczną. A bardzo intymną rzeczą, która łączy z kobietą. Czemu miałoby łączyć skoro nie jest to coś intymnego jedynie między dwojgiem ludzi? Skoro tak to łatwiej skoczyć w bok. Jak w moim cytacie, jeśli raz złamie się pewną granice to przekroczenie jej to tylko czysta formalność. Sam widziałem jak inna dziewczyna miała zrobić coś złego to całą nią telepało na samą myśl o tym niedoszłym zdarzeniu. Kiedy kobieta robi coś nie pierwszy raz to już staje się to rutyną i bez emocji na chłodno robi świństwo. Poza tym w relacji mam mieć komfort a nie żyć w stresie. Jeśli kobieta nie ma nic na sumieniu to nie zużywa się swoich emocji na utrzymaniu status quo. Skoro przeszłosć i inni partnerzy nie mają znaczenia to czemu zwykła zdrada pogrąża męzczyzn na dno? Przecież to przeszłość. Właśnie tutaj jest różnica, ze w przypadku tego pierwszego mężczyzna tworzy w swojej głowie matrix i fałszywe wyobrażenie o kobiecie aby nie było negatywnego myślenia. Innymi słowy oszukuje swój mózg. W drugiej sytuacji już nie potrafi. Po co więc tak kombinować i obciązać psychikę jak można po prostu szukać "czystszej".

 

3 minuty temu, Obliteraror napisał:

Trudno, bym od Pani +-20 wymagał, by czekała właśnie na mnie, by mnie, mnie, mnie oddać swój wianek : )

Wiem, ze trudno, ale skoro są takie, to zawsze będą miały większą wartość od ogółu. Swoją drogą dziewictwo na rynku seksualnym jest nieraz warte miliony. Samo to o czymś świadczy. Jak ma się wartościową dziewczynę to nie przyjdzie do głowy aby myśleć o tym jak to jest z inną (gorszą).

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

25 minut temu, Ksanti napisał:

kiedy wiedziałbym, że mam coś unikatowego

Ale Ty nie masz nic unikatowego. Już Ci to pisałem kiedyś. Każda kobieta kiedyś była dziewicą - i prawie każda dała komuś potem ;) Myślisz, że dziewice nie zdradzają i będziesz "spokojny" (bo niepokój wynika z Twojej niskiej pewności siebie w takiej sytuacji, to podręcznikowe).

 

25 minut temu, Ksanti napisał:

Czemu miałoby łączyć skoro nie jest to coś intymnego jedynie między dwojgiem ludzi?

Przecież nie może Cię połączyć, bo już miałeś inne, więc logiczne że nie jest to coś co łączy Cię intymnie jedynie między dwojgiem ludzi. Wybacz, ale jeśli dymało się inne to pisanie takich dyrdymałów o seksie, co to jest intymny i jako taki może być tylko z jednym partnerem zakrawa o śmieszność :)

 

Twój pogląd jest niestety nielogiczny, co wykazuję powyżej, gdyż stoją za nim jedynie lęki i problemy z samooceną. Iście matrixowy lęk, że księżniczka mogłaby opuścić Ksantiego i dać dupki komuś innemu. Dobrze, że jeszcze nie wpadłeś na pomysł żeby taką pannę zamknąć w piwnicy z ukrytym wejściem, bo wtedy jest prawdziwa gwarancja że nikomu nie da poza Tobą. Ale z Twoim sposobem myślenia - nie jest to wykluczone.

Edytowane przez tytuschrypus
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Ksanti napisał:

Powiedz jeszcze, że tworzycie szcześliwy związek a na forum jesteś tylko tak dla zabawy

Tak sądzę, ale to wymaga mnóstwo pracy i jeszcze więcej szczęścia, a człowiek uczy się całe życie. A to miejsce jest wyjątkowe, bo bez klapek na oczach. A ja dobrze widzę, co się wokoło mnie dzieje, bo nie żyję w buszu czy na pustyni, a trochę lat za mną. Ok. 70-80% małżeństw w moim bliskim otoczeniu o dużo krótszym stażu nie przetrwało. I to były naprawdę paskudne historie, czasem mocniejsze niż te, o których piszą Bracia. Już wiesz, dlaczego tu jestem? Również dlatego, że samcy powinni trzymać sztamę, a honor i męska solidarność zawsze były dla mnie istotne. I chętnie słucham doświadczonych, a ile będę w stanie przekazać z mojego doświadczenia - tyle się z szanownym gronem podzielę.

 

12 minut temu, Ksanti napisał:

Nie wiem jak ty ale ja gdybym miał do wyboru dwie takie same kobiety to wybrałbym dziewice. Do dziewicy miałbym większy szacunek i ciężej było by mi myśleć o innych kiedy wiedziałbym, że mam coś unikatowego.

Szacunek z powodu kawałka błonki? Ciekawa sprawa. Tak pozwolisz, że zapytam nieśmiało: rozumiem, że również mężczyzna powinien być w takim układzie prawiczkiem, bez doświadczeń? Jeżeli wymaga od swojej partnerki nieskalaności, co da jej w zamian? Trochę mi to zalatuje etyką sytuacyjną, vide Tony Soprano w gabinecie psychoterapeutki: "jak żona może robić mi loda?! Przecież tymi ustami ona całuje nasze dzieci!": Albo jeszcze lepiej - porucznikiem Jaszczukiem: "ona jest w ciąży?! Przecież nie jest mężatką. Kolego, tego nie robi się obrączką".

 

Z mojego doświadczenia w LTR: jeżeli ma mieć ręce i nogi, to błonka jest ostatnią rzeczą, która zdecyduje o jego sukcesie bądź porażce.

18 minut temu, Ksanti napisał:

Widzisz to? Myślisz o innych bo podświadomie nie masz szacunku do "swojej" kobiety.

Nie, to nie takie proste. Bo o to, że kiedyś byłem dupą wołową w tych sprawach, pretensje mogę mieć jedynie do samego siebie. Gdybym był wówczas inny, miałbym większe szanse na zdobywanie doświadczeń seksualnych w młodym wieku. Czemu w to szacunek pakujesz, a raczej jego brak?

 

19 minut temu, Ksanti napisał:

Dla mnie seks nie jest zwykłą czynnością fizjologiczną. A bardzo intymną rzeczą, która łączy z kobietą.

Cieszę się, że w czymś w pełni się zgadzamy.

 

22 minuty temu, Ksanti napisał:

Czemu miałoby łączyć skoro nie jest to coś intymnego jedynie między dwojgiem ludzi? Skoro tak to łatwiej skoczyć w bok. Jak w moim cytacie, jeśli raz złamie się pewną granice to przekroczenie jej to tylko czysta formalność. Sam widziałem jak inna dziewczyna miała zrobić coś złego to całą nią telepało na samą myśl o tym niedoszłym zdarzeniu. Kiedy kobieta robi coś nie pierwszy raz to już staje się to rutyną i bez emocji na chłodno robi świństwo.

Rany boskie, jakie świństwo? To, że ktoś miał czelność być z kimś albo iść z kimś do łóżka, zanim Cię poznał? Zazdrość wsteczna? : ) Nie przesadzaj. Dla mnie istotne byłoby, że nikt nikogo nie zdradzał, nie oszukiwał, nie krzywdził. Ile masz lat, z ciekawości?

 

24 minuty temu, Ksanti napisał:

Skoro przeszłosć i inni partnerzy nie mają znaczenia to czemu zwykła zdrada pogrąża męzczyzn na dno? Przecież to przeszłość

Jaka przeszłość? Jak zdradzasz, będąc w związku, robisz paskudną rzecz i krzywdę drugiej osobie. Jak możesz to zestawiać z dawnym partnerem, z którymś ktoś spędził x czasu, nie wiedząc jeszcze o Twoim istnieniu?

 

26 minut temu, Ksanti napisał:

Swoją drogą dziewictwo na rynku seksualnym jest nieraz warte miliony. Samo to o czymś świadczy. Jak ma się wartościową dziewczynę to nie przyjdzie do głowy aby myśleć o tym jak to jest z inną (gorszą).

Jak każdy samiec, patrzę na jadłospis, jak pisałem wyżej. Taki drobny element droczenia i niepewności dla Pani też jest potrzebny. Patrzenie to nie działanie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, tytuschrypus napisał:

Przecież nie może Cię połączyć, bo już miałeś inne, więc logiczne że nie jest to coś co łączy Cię intymnie jedynie między dwojgiem ludzi. Wybacz, ale jeśli dymało się inne to pisanie takich dyrdymałów o seksie, co to jest intymny i jako taki może być tylko z jednym partnerem zakrawa o śmieszność :)

Czemu zakładasz, że powinna być tu równość? Akurat pisanie takich rzeczy na tym forum zakrawa bardziej o śmieszność :)

Kobieta i mężczyzna są różni, mają różne obowiązki, są różnie zbudowani i różnie się zachowują. Wymagają też z goła innych rzeczy - mężczyzna chce aby kobieta była dla niego tą pierwszą, a kobieta aby mężczyzna był dla niej tym ostatnim (co jest podyktowane ewolucyjnie i, zakodowane na poziomie podświadomym - kobieta dziewica to 100% pewności na swoje potomstwo, a zaradny mężczyzna, który nie opuści kobiety na tzecz innej to 100% pewności na przeżycie tego potomstwa).

 

Godzinę temu, tytuschrypus napisał:

Twój pogląd jest niestety nielogiczny, co wykazuję powyżej, gdyż stoją za nim jedynie lęki i problemy z samooceną. Iście matrixowy lęk, że księżniczka mogłaby opuścić Ksantiego i dać dupki komuś innemu. Dobrze, że jeszcze nie wpadłeś na pomysł żeby taką pannę zamknąć w piwnicy z ukrytym wejściem, bo wtedy jest prawdziwa gwarancja że nikomu nie da poza Tobą. Ale z Twoim sposobem myślenia - nie jest to wykluczone.

No nie inaczej, ciekawe kto wymyślił tą gadkę (kobiety, czy mężczyźni) - jeśli nie chcesz przeruchanej na wszystkie strony kobity, tylko dziewice to jak chuj masz problemy z samooceną. Oczywiście, na zwykłe bzykanie owszem, nawet lapiej mieć tzw. "doświadczoną", jednakże po tym co sam doświadczyłem, co widziałem i próbowałem mogę z całą pewnością stwierdzić, że te "doświadczone" nadają się tylko i wyłącznie na kilka nocy. Są kobiety, które się bzyka i które bierze się do związków i tego się trzeba trzymać. Te doświadczone, pomimo tego, że bzykają się jak kotki, to są nieszczere, wręcz perfidne i z taką kobietą po prostu nie da się stworzyć wartościowej relacji, gdyż jesteś oszukiwany tak naprawdę już na samym początku i traktowany jako ktoś kto ma dostarczyć określone rzeczy na pańcie ^^.

 

Godzinę temu, Obliteraror napisał:

Jeżeli wymaga od swojej partnerki nieskalaności, co da jej w zamian?

Zasoby i status oraz dziecko? A jak trzyma ramę to emocje, jakich myszka potrzebuje?

 

 

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 hours ago, Bronisław said:

Jak już ma się dziewice to ona nie zdradzi

Zdradzi czy nie zdradzi, ale wczesniej nikomu się nie oddała. Satysfakcja u faceta jednak wieksza . Używki są ok, ale po co zdobywać coś co ktoś już otrzymał za darmo?;). To jak z volksvagenami z Niemiec, są ok, mozna tanio kupić, ale jest jednak swiadomość że ktos tym jezdził, nie umniejsza to jednak radosci z posiadania, tylko nie ma już tego ożywczego powiewu , zapachu nowości. Innymi słowy, nie ładowałbym kasy w używkę. To taka opcja budget, niech się ona cieszy raczej niż facet.

Edytowane przez Les
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Les miałeś kiedyś dziewice?

 

I chodzi tylko o satysfakcje?

O podbicie swojego ego?

 

Ja tego nie potrzebuje.

Kobieta mogła mieć wspaniałe związki i fajnie. Ma jakieś doświadczenie. Nie chodzi mi o seks, ale o związek a to bardzo ważne...

 

Ja bardzo dużo wyciągałem, uczyłem się z moich związków i ta wiedza, którą posiadam i tak jest mała a co dopiero taka kobieta co nie miała poważnego związku i do tego jest dziewicą. 

 

Jak ja pierwszy raz spróbowałem to sobie niewyobrażałem, że mógłbym poprzestać na jednej. To samo myśle maja kobiety....

Edytowane przez Bronisław
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedyś pewnie była duża szansa, że jak ktoś miał dziewice za żonę, to była mu zawsze wierna, ale teraz w erze Findera, Facebooka, czatów, etc - małe szanse. 

Sam swego czasu byłem w stałym związku z dziewicą i po kilku latach wszystko padło, bo jak sama stwierdziła, musiała się wyszaleć i zasmakować życia. 

Nie mówię, że nie jest to możliwe, żeby owszem wziąć za żonę dziewicę i będzie wierna całe życie. Może się tak zdarzyć, ale szansę na to są całkiem małe. 

Ogólnie wydaje mi, się że najważniejsze to po prostu dbać o siebie i swoje dobro. Im dłużej jestem w związku i więcej nacisku kładę na swój rozwój, rozwijanie firm i budowanie stałego przychodu plus swój wygląd tym bardziej wszystko się układa w związku.

Dochodzę do wniosku, że prowadzenie w związku, to raczej prowadzenie siebie jako silnego i ogarniętego mężczyzny. 

Wyznaczanie sobie nowych celów oraz trzymanie ramy, a wtedy sama kobieta sie podporządkowuje i co najlepsze czuje się sama z tym dobrze.

Jeszcze jedna rzecz, która poprawiła moje życie- to jak najmniej FAP i porno. 

W ciągu ostatnich kilku miesięcy praktycznie zaprzestałem masturbacji i porno. Czuję się bardziej zrelaksowany, skupiony, a poza tym zwyczajnie podczas seksu z żoną sprzęt stoi twardy jak drąg przez cały stosunek, co też przekłada się na jakość życia erotycznego. 

Zauważyłem tez, że ostatnio coraz rzadziej reaguję na fochy lub niemiłe zagrywki żony. Gdy nic sobie z tego nie robię po 10-15 minutach znów jest milutka i uśmiechnięta. 

Najważniejsze to poznać naturę kobiet, zaakceptować ją i nie dać sobie wejść na głowę, jednocześnie pracować cały czas nad sobą - nie dla niej, a dla siebie. 

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 godziny temu, Ragnar1777 napisał:

Czyli relacje z kobietą to jest wyścig szczurów, tak?
Muszę być wiecznie w humorze, wiecznie być bawidamkiem i podpierdalać ego bo inaczej umówi się z kolesiem z portalu randkowego?
Mówią, że kobieta zmienna jest, więc raz pójdzie za tobą w ogień, a za drugim razem pójdzie z kolegą z portalu.

Myślę, że użyłeś całkiem akuratnego określenia. W związku - zwłaszcza długoletnim z dziećmi, rutyną dnia codziennego, nieświeżym oddechem z rana, początkowym brakiem kasy, urwanym tłumikiem w drodze na zakupy, kiedy macie mało i wybór jest pomiędzy naprawą samochodu a kupnem odkurzacza - trzeba jednak dbać o siebie i o innych szczególnie. Zrobiłeś (zrobiliście) kiedyś na sobie dobre pierwsze wrażenie i było ono na tyle dobre, że pobraliście się, są dzieci itd. Po latach jednak z tego impulsu niewiele zostaje - mężczyźnie niekoniecznie to musi przeszkadzać, ale kobiecie chyba już bardzo.

Nie mogę się wypowiadać o jakiś regułach, bo jest to moje pierwsze i jedyne małżeństwo a doświadczenia z poprzednich, tych nawet kiluletnich związków z poprzednimi dziewczynami na niewiele mi się w małżeństwie przydały.

W każdym razie: tak, uważam, że muszę być na tyle atrakcyjny, żeby żona nie miała tej swojej babskiej potrzeby dla szukania alternatywy. Ale nie nazwałbym tego byciem "bawidamkiem". Jeżeli będę atrakcyjnie wyglądał, miał kasę i możliwość atrakcyjnego życia na tzw wyższej stopie (brak troski o codzienne potrzeby czy wydatki w ramach domowo-rodzinnego budżetu, dobre ciuchy, atrakcyjne wyjazdy, aktywne weekendy w Polsce, citybreak'i itd.) -  to znaczy, że to JA się dobrze czuję, JA jestem atrakcyjny (widzę tu synergię), JA mam fajne życie. Żona chce w takim życiu, ze mną uczestniczyć sama z siebie. To nie jest świat i układ stworzony dla niej i pod nią - to jest mój świat, w którym ona się odnajduje i którego nie chce opuścić. W każdym razie póki co tak to działa - mam jeszcze wiele lat do sprawdzenia czy skutecznie.

22 godziny temu, Ragnar1777 napisał:

Twierdzisz, że przekonałeś ją, że jesteś najlepszą partią i żeby sobie darowała konkurenta?

"Przekonać" to złe określenie. W takich sprawach, zwłaszcza z nią (czyli kobietą) nie używa się argumentów racjonalnych. Raczej obecnie jest tak, że ona nie ma potrzeby szukania sobie atrakcji na zewnatrz i  trochę się zestrachała konsekwencji tego, co odpierdoliła. 

 

22 godziny temu, Ragnar1777 napisał:

Wiem pomyślisz teraz:
1. Gówniarz będzie mi tu robił analizy.
2. Nie znasz mnie, więc nie wiesz jak wygląda moje małżeństwo. Być może ja też zawiniłem w tym małżeństwie, przez co żona mogła poczuć się źle + jej węchomózgowie(czyli gadzi mózg) wyczuło słabość.

Ad 1. Oczywiście, tutaj musisz teoretyzować, ale przecież w małżeństwie, z dziećmi itd., nie byłeś, więc z konieczności wiedzę masz książkową, także żadnego obrażania się. Jeśli tylko coś z tej teorii pomoże Ci potem w praktyce, to wszyscy, w tym ja, bedziemy szczęśliwi. Popełniłem mnóstwo błędów właśnie z braku tej teorii i musiałem odbyć przykre kursy doszkalające metodą per rectum.

 

Ad. 2. Tak, popełniłem błędy - nie byłem najlepszą wersją siebie, najlepszym "ja" na którego mnie stać. Lenistwo, apodyktyczność, zaniedbanie, przykry charakter, małostkowość. Nie zwracałem uwagi na spadek swojej atrakcyjności, wiedzy teoretycznej nie miałem - no to się doczekałem. 

 

Teraz się nadal uczę, codziennie. Ostatnio miałem sytuację niebezpieczną dla dzieci (ot, taki losowy wypadek w wodzie, ostatecznie tylko strata materialna i dużo strachu). Mimo, że była tam też żona i ona pokpiła pewną sprawę, to ja winię siebie - bo to ja powinienem pewne rzeczy przewidzieć. Ogólnie, po nabyciu wiedzy o charakterze kobiet i dość ograniczonym zaufaniu do nich - wzrasta samoświadomość i samoodpowiedzialność. Wymagaj od siebie, to się nie rozczarujesz, a w każdym razie nie rozczarujesz mniej, niż gdybyś liczył na żonę. 

 

Ale, żeby nie było tak minorowo - małżeństwo polecam. Bardzo fajna sprawa - stała kobieta pod ręką (tudzież w innych okolicach ciała), dzieciaki, dopełnienie życia, jakaś baza, punkt odniesienia, jaskinia. Co do seksu, to zreszą ja w ogóle lubię intymność, uczucie, także nawet łóżkowo jest mi pisana dłuższa relacja.

 

W ogóle mam takie przemyślenie, ze gdyby mężczyźni znali te wszystkie możliwe okropieństwa małżeńskie (które zdarzją się, nie ma co ukrywać), to nikt by się nie żenił i tych dzieciaczków by prawie nie było. Ten haj hormonalny to strasznie cwana pułapka jest i ma to wielki sens. Według mnie problemem w małżeństwie  nie  jest jednak haj, seks, natura kobiet (bo to jest, było i będzie i jest konieczne dla prokreacji) ale błędne myślenie mężczyzny, że skoro jest już dobrze, to bez dalszych działań mężczyzny dobrze będzie zawsze. Konkluzja: żenić się, ale po ślubie nad sobą pracować oraz nie osiadać na laurach.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.