Skocz do zawartości

Nic nowego pod słońcem ;)


Rekomendowane odpowiedzi

Witam Bracia,

zarejestrowałem się jakiś czas temu, długo zwlekałem z opisaniem swojej historii, nie jestem type zwierzającym się... ale może czasem warto. Inna sprawa, że po lekturze Świeżakowni widzę, że moja sytuacja jest dość typowa. Miejscami do bólu typowa.

 

Krótko mówiąc, ja 35 lat, ex rok młodsza, związek ze studiów, rozwód po 12 latach małżeństwa, z inicjatywy żony. Syn, 10 lat - tu moje wielkie szczęście, że mam z nim super kontakt, a ex nie utrudnia sprawy (miała kilka dziwnych akcji, ale chyba już jej przeszło). Nie było raczej po jej stronie kogoś innego, choć jak opisywałem sytuację znajomym, to wszyscy pytali o to na pierwszym miejscu. Ale raczej by się wydało.

 

Mieszkaliśmy z moimi rodzicami, co było wygodne da obu stron, choć niestety nie była to pełna niezależność (wspólna kuchnia, lazienka). Przy rozwodzie oczywiście oberwałem, że to moja wina, że się nie wyprowadziliśmy - i fakt, może był to błąd, z tym, że nie było nas stać na wyprowadzkę. Żona nigdy nie miała stalej pracy i nie chciała jej szukać - nie jest tak, że nie pracowała, ale np. miała wypłaty 10 miesięcy w roku (i to niskie), co nie sprzyja zdolności kredytowej, ani podejmowaniu ryzyka. Sytuacja dziwna, bo kasa w sumie na życie była, ale brak było finansowej stabilizacji, żeby myśleć o samodzielności w dużym mieście. Ja pracowałem na uczelni więc kokosów z tego też nie było.

Przez ponad 10 lat było ok, żadnych większych kłótni, zgodność, wspólne patrzenie w przyszłość, aż tu nagle w 2016 pstryk... żona stała się inną osobą, inne cele, plany, okazywana coraz bardziej pogarda, odsuwanie mnie na boczny tor, nowe psiapsiółki (z czego wiele rozwódek). Nagła potrzeba zupełnej samodzielności. Pretensje, kłótnie, do dziś nie wiem o co tak naprawdę. Przez ponad rok spalałem się, żeby sytuację ratować, ale nigdy nie było dość dobrze, zawsze coś nie tak, mogłem zrobić 100 na plus, ale 101-sza była na minus i przeważała sprawę. Frustracja... ciężki czas dla mnie. Pojawiły się jakieś oskarżenia, że mam kochankę (a nigdy mi to nawet przez myśl nie przeszło), masa innych nagle wywlekanych spraw (jak to od lat wszyscy w moim domu nią gardzili). Jazda zupełna. Nie wykluczam, że było też nagrywanie naszych rozmów, kłótni. Pozew złożony bez orzekania o winie to było kilka stron pomyj na mój temat, prawniczka była zdumiona, mówi, że nigdy nie widziała czegoś takiego. Sąd dołożył mi kosmiczne alimenty... i po małżeństwie.

 

Problem jaki mam to to, że nasłuchałem się o sobie tyle złych rzeczy, i naczytałem w tym pozwie, że sam już nie wiem, co naprawdę było, a co nie było moją winą. Sam już sobie nie ufam... Może faktycznie jest ze mnie kawał egoistycznego sukinsyna... Jasne, że nie jestem ideałem, miałem różne dołki psychiczne z uwagi na sytuację w pracy, wiele lat chciałem zmienić robotę, ale jak żona nie miała etatu ani wysokich zarobków, to starałem się wytrwać, żeby nie ryzykować sytuacji finansowej rodziny. Al... nie zdradzałem, nie mam nałogów, starałem się jak mogłem, żeby wspierać żonę w każdej sferze (choć oczywiście ona uważała w pozwie inaczej). Fascynujące było dla mnie jak w pozwie a potem w sądzie potrafiła wszystko co według mnie było dobre odwrócić i wskazać jakąś moją winę, słabość, czy nawet - przemoc ekonomiczną (co mnie do dziś śmieszy, mieliśmy współlne konto, miała pełen dostęp - ale przemoc, bo miałem czelność martwić się o finanse, bo starałem się śledzić nasze wydatki, jak nam z miesiąca na miesiąc ubywało na koncie).

 

Także taki los... w sumie finał dla mnie nie najgorszy (minus to duże alimenty, trafiłem na sędzinę z piekła rodem, wszystkie wyliczenia ex łyknęła, moje uwagi zignorowała). Mieszkam teraz sam z rodzicami, auto wspólne sprzedałem, podzieliłem kasę. Po raz pierwszy od wielu lat nie jestem zmotoryzowany i odkrywam uroki komunikacji miejskiej. Niby jakoś ciągnę, mam lepsze i gorsze dni, ale z nadzieją na przyszłość marnie. Boję się angażować, ryzykować po tym jak włożyłem w związek wszystkie siły a i tak dostałem po dupie (miałem po rozwodzie krótki związek, niestety nic z tego - ale dziewczyna fantastyczna i złego słowa o niej nie mogę powiedzieć - to mi dało chwilowy skok nadziei na przyszłość, ale już po ptakach). Sklejam jakoś swoje życie, grunt, że relacja z synem jest - i na tym się skupiam. Rozważam psychoterapię, bo może mi to jakoś pozwoli uzyskać jakiś lepszy grunt pod nogami.

Edytowane przez Pendergast
  • Like 2
  • Dzięki 1
  • Smutny 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Historia rzeczywiście typowa, w wielu aspektach bardzo podobna do mojej :-( ...  (Opisałem w tym dziale pt."Piekło rozwodu").

Nie mogę pojąć, czemu niektóre kobiety tak się zachowują, to może temat dla psychiatrów czy psychologów.

Nie możesz się obwiniać- partnerstwo to równe prawa, szacunek, wsparcie. Nie musisz być idealny- ale nikt nie ma prawa przejmować 100% kontroli nad Twoimi emocjami, zatruwać domu, niszczyć rodzinę swoją toksycznością. Nie było szans- po jakimś czasie przetrawisz ból, emocje i poczujesz ulgę z powodu uwolnienia i nowej drogi. Co najlepsze- jesteś niemal 10 lat młodszy ode mnie, dasz radę! Pisz tu na bieżąco- to pomaga. Powodzenia!

Edytowane przez SpecOps
uzup
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Pendergast napisał:

rótko mówiąc, ja 35 lat, ex rok młodsza, związek ze studiów, rozwód po 12 latach małżeństwa, z inicjatywy żony

Dlaczego w tak młodym wieku postanowiłeś się żenić? Dlatego że miałeś napakowaną głowę białorycerstwem czy coś innego za tym stało?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś mi ta nagła zmiana żony śmierdzi na kilometr jakimś gościem na boku. Sprawdzałeś bracie czy ona kogo, aby nie poznała? A te pretensje odbieram jako typową manipulację, żeby całą winę na Ciebie przerzucić. Ona oczywiście święta była i wszelkie Twoje potrzeby w 100% zaspokajała (w jej własnym mniemaniu). Tak się często zachowują narcystyczne kobiety, którym nigdy nie dogodzisz. No chyba, że to te nowe koleżaneczki tak żonę przeciwko Tobie zbuntowały. Fajnie, że masz dobry kontakt z synem, bo różnie to po rozwodach wygląda. Zajmij się zarabianiem kasy, znajdź jakieś hobby, zadbaj o swój wygląd, a dobre dupy same się pojawią.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, SławomirP napisał:

Z każdą taką historią jestem coraz bardziej przekonany, żeby nigdy nie podpisywać umowy prawnej zwaną ślubem.

 

To co opisujesz to jest jakiś dramat.

 

Jaki procent twojej wypłaty netto stanowią alimenty?

W momencie rozprawy to było 38%, teraz jest minimalnie lepiej, bo zawalczyłem o siebie w pracy (jakiś bonus z całej sytuacji). I żeby było jasne - nie chodziło mi nigdy o wymigiwanie się od płacenia, to mój syn i sprawa jest jasna. Ale uważam, że kwota była za duża (ponad tysiąc zł), wyliczenia wzięte z kosmosu, plus duże mieszkanie wynajęte przez eks (za co sędzina ciut obniżyła alimenty w stosunku do tego, co chciała eks). A jak ja coś kupuję synowi, czy z nim jadę, to oczywiście muszę płacić sam... czyli podwójnie.

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Garrett napisał:

Dlatego że miałeś napakowaną głowę białorycerstwem czy coś innego za tym stało?

Na razie to niech chłopak ogarnie co to biało rycerstwo i matrix.

 

Też mi się wydaję że jakiś bolec był/jest na boku.

Edytowane przez trop
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Garrett napisał:

Dlaczego w tak młodym wieku postanowiłeś się żenić? Dlatego że miałeś napakowaną głowę białorycerstwem czy coś innego za tym stało?

Ha... sam się zastanawiam... nawet chyba nie białorycerstwo, po prostu dobrze nam wtedy było razem... ale jak się nad tym zastanowić na spokojnie, to się dałem wkręcić, eks jest spoza Warszawy, więc dostała miejsce do zamieszkania, potem robiła dzięki mnie studia podyplomowe ze zniżką... aż chyba w końcu uznała, że więcej nie wyciśnie. 

Moją główną wadą jest to, że za mało walczę o samego siebie, bardziej staram się dbać o innych, więc na tym pojechałem... czyli jednak białorycerstwo :P

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, SławomirP napisał:

Z każdą taką historią jestem coraz bardziej przekonany, żeby nigdy nie podpisywać umowy prawnej zwaną ślubem.

Teraz kozaczysz, ale może kiedyś poznasz tę "jedyną" i popędzisz podpisać cyrograf. Never say never :D

2 minuty temu, trop napisał:

Na razie to niech chłopak ogarnie co to biało rycerstwo i matrix.

No tak, nie da każdego to takie oczywiste jak dla stałych bywalców :)

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, ElChico napisał:

Coś mi ta nagła zmiana żony śmierdzi na kilometr jakimś gościem na boku. Sprawdzałeś bracie czy ona kogo, aby nie poznała? A te pretensje odbieram jako typową manipulację, żeby całą winę na Ciebie przerzucić. Ona oczywiście święta była i wszelkie Twoje potrzeby w 100% zaspokajała (w jej własnym mniemaniu). Tak się często zachowują narcystyczne kobiety, którym nigdy nie dogodzisz. No chyba, że to te nowe koleżaneczki tak żonę przeciwko Tobie zbuntowały. Fajnie, że masz dobry kontakt z synem, bo różnie to po rozwodach wygląda. Zajmij się zarabianiem kasy, znajdź jakieś hobby, zadbaj o swój wygląd, a dobre dupy same się pojawią.

Długo się nad tym głowiłem... na to by wyglądało, ale musiałaby się nieźle kryć, też przed synem, bo coś by powiedział. Więc... wydaje mi się, że nie, ale nie zdziwiłbym się, gdyby było inaczej. Na pewno dobrze by to wyjaśniało wiele spraw. Na ten moment to już i tak nie ma znaczenia.

 

Staram się robić to co piszesz, nie mam parcia na związek - wolę być sam niż wpakować się w jakieś gówno. Choć czasem samotność doskwiera.

Edytowane przez Pendergast
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Panowie, zdrowy rozsądek na pierwszym miejscu. Płacenie kobiecie alimentów (poza tymi na dzieci) to jakaś paranoja. Niech zapierdala w pracy i sama się utrzymuje albo poszuka sobie kolejnego sponsora.

 

Ona miała pełny dostęp do Twojego konta ? To jest białorycerstwo. Musiałeś dużo błędów popełnić, do czasu aż ona sobie znalazła kolejnego gościa, z którym się zabawia.

 

Nauczka z tych wszystkich lekcji jest taka, że kobiety trzeba bardzo krótko trzymać. Kto tego nie robi, będzie cierpiał psychicznie i finansowo.

Edytowane przez doler
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, SpecOps napisał:

Historia rzeczywiście typowa, w wielu aspektach bardzo podobna do mojej :-( ...  (Opisałem w tym dziale pt."Piekło rozwodu").

Nie mogę pojąć, czemu niektóre kobiety tak się zachowują, to może temat dla psychiatrów czy psychologów.

Nie możesz się obwiniać- partnerstwo to równe prawa, szacunek, wsparcie. Nie musisz być idealny- ale nikt nie ma prawa przejmować 100% kontroli nad Twoimi emocjami, zatruwać domu, niszczyć rodzinę swoją toksycznością. Nie było szans- po jakimś czasie przetrawisz ból, emocje i poczujesz ulgę z powodu uwolnienia i nowej drogi. Co najlepsze- jesteś niemal 10 lat młodszy ode mnie, dasz radę! Pisz tu na bieżąco- to pomaga. Powodzenia!

Czytałem Twoją historię... i nie raz miałem poczucie, że mieliśmy podobną "przygodę". 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, Pendergast napisał:

Moją główną wadą jest to, że za mało walczę o samego siebie, bardziej staram się dbać o innych, więc na tym pojechałem

Cześć. Fajnie że opisałeś swoją historie. To pomaga, a do tego witaj w fajnej społeczności. Jest tu pełno fajnych ludzi z różnymi poglądami i na pewno znajdziesz tu coś dla siebie. Do tego liczymy, że chłopakom też w czymś pomożesz ???

 

I odniose się do tego cytatu co wkleiłem.

Mówi się często "byłem za dobry". Tak to prawda. Jak jest się za dobrym dla kogoś to druga strona tego nie docenia. Chce więcej i myśli, że jej się to należy. Wina leży po naszej stronie. Od niewiedzy zaczynając. Nie możemy zmienić nikogo tylko swoje zachowania.

 

W związku dajemy tyle ile dostajemy. Druga strona musi wiedzieć, że jesteśmy z nią, bo chcemy, a nie musimy... ma wiedzieć, że sami też jesteśmy szcześliwi. Do tego musisz realizować swój plan na życie, swoje pasje itd. Ciąglę być pewnym siebie. 

 

Teraz życze Ci, abyś przestał myśleć o związkach tylko o pozytywach jakie z tego wszystkiego możesz wyciągnąć. 

 

To ważne. Wyciągnij pozytywy.

Widzisz jakieś?

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dodam bracie, że miałem podobne akcje, ale z dziewczyną. Było okay, aż tu po pewnym czasie nagle jakieś uwagi z dupy się pojawiły, pretensje o wszystko. Nos mi podpowiadał, że nie jestem jedyną osobą, z którą się spotyka. Wszcząłem prywatne śledztwo i wyszło szydło z worka. Oczywiście nawet jak wyszło, to i tak to była moja wina, bo to ja ją zmusiłem do grania na 2 fronty... 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, Bronisław napisał:

Cześć. Fajnie że opisałeś swoją historie. To pomaga, a do tego witaj w fajnej społeczności. Jest tu pełno fajnych ludzi z różnymi poglądami i na pewno znajdziesz tu coś dla siebie. Do tego liczymy, że chłopakom też w czymś pomożesz ???

 

Ja też się cieszę, że tu trafiłem :) Postaram się pomagać, bo najzabawniejsze jest, że z zawodu jestem psychologiem... z tym, że uczącym innych, nie pracującym z klientami/pacjentami. I tym samym jestem żywym dowodem, że wiedza na nic jak chodzi o samego siebie :P

Cytat

 

I odniose się do tego cytatu co wkleiłem.

Mówi się często "byłem za dobry". Tak to prawda. Jak jest się za dobrym dla kogoś to druga strona tego nie docenia. Chce więcej i myśli, że jej się to należy. Wina leży po naszej stronie. Od niewiedzy zaczynając. Nie możemy zmienić nikogo tylko swoje zachowania.

 

W związku dajemy tyle ile dostajemy. Druga strona musi wiedzieć, że jesteśmy z nią, bo chcemy, a nie musimy... ma wiedzieć, że sami też jesteśmy szcześliwi. Do tego musisz realizować swój plan na życie, swoje pasje itd. Ciąglę być pewnym siebie. 

Pełna zgoda. 

Cytat

 

Teraz życze Ci, abyś przestał myśleć o związkach tylko o pozytywach jakie z tego wszystkiego możesz wyciągnąć. 

 

To ważne. Wyciągnij pozytywy.

Widzisz jakieś?

Całą masę! W mojej historii te różne jazdy jakie miały miejsce sprawiły, że wszelkie ciągoty do eks zniknęły całkowicie. Więc za to jestem jej wdzięczny, bo sama pomogła mi zacząć nowy rozdział. Kiedy się wyprowadziła opadł ze mnie taki stres, że hej... ponad rok walki, starań, kombinowania... to męczy człowieka. Więc moje problemy to nie trudność z odcięciem się od tego co było, ale obawa o to co przede mną... a na to wpływu nie mam (poznanie kogoś to loteria).

Kumpli mam mało... czas dla rodziny zabierał za dużo, mój błąd. Oczywiście się dowiedziałem przy rozwodzie, że brak znajomych to też była moja wina ;) Ale może w tym mi właśnie pomoże to forum :)

 

Teraz sam decyduję o sobie, mam więcej czasu, staram się rozwijać prywatnie i zawodowo. Kwestia mieszkaniowa mnie trochę kłuje, wolałbym bym być na swoim, ale mnie na ten moment nie stać... A mieszkanie samemu to z kolei większe ryzyko deprechy, jak się nie ma do kogo odezwać. 

Edytowane przez Pendergast
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Pendergast napisał:

Całą masę!

Kolego i tu widze w Tobie potęcjał.

 

Zrób cele. Plany. Rozpisz na kartce. Jak do tego dojść. Szczegóły itd. Jak chcesz wyglądać, odżywiać się. Odezwij się do starych znajomych. Zapisz się gdzieś co lubisz. Może poznasz nowych ludzi.

 

Jak rozpiszesz wszystko w szczegółach to zobaczysz jakie to jest jednak proste do realizacji.

 

Życze sukcesów!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 hours ago, Pendergast said:

Nie było raczej po jej stronie kogoś innego,

No comment tutaj - dodatkowo to już i tak nie ważne

 

3 hours ago, Pendergast said:

rzy rozwodzie oczywiście oberwałem, że to moja wina, że się nie wyprowadziliśmy - i fakt, może był to błąd, z tym, że nie było nas stać na wyprowadzkę.

 

3 hours ago, Pendergast said:

Żona nigdy nie miała stalej pracy i nie chciała jej szukać - nie jest tak, że nie pracowała, ale

No widzę, że dalej wybielasz myszkę inną niż inne - wyjątkową - przestań myśleć schematami które ona Ci i sędzinie sprzedała. Rozpisz sobie na kartce te zarzuty z tym co robiłeś i jak się starałeś. Dodatkowo wypisz sobie co było dobre w tym związku a co chore i złe i wtedy nastąpi moment oświecenia!

 

3 hours ago, Pendergast said:

Jasne, że nie jestem ideałem, miałem różne dołki psychiczne z uwagi na sytuację w pracy, wiele lat chciałem zmienić robotę, ale jak żona nie miała etatu ani wysokich zarobków, to starałem się wytrwać, żeby nie ryzykować sytuacji finansowej rodziny. Al... nie zdradzałem, nie mam nałogów, starałem się jak mogłem, żeby wspierać żonę w każdej sferze

No tutaj to pojechałeś po bandzie - a mogłeś sprzedać nereczkę i płucko - widzisz mogłeś zrobić więcej aby uszczęśliwić księżniczkę wyjątkową - a ty nic nie zrobiłeś i dlatego zmusiłeś ją do tego rozwodu - bidule.

Przeczytaj co napisałeś sam o sobie na spokojnie...

 

3 hours ago, Pendergast said:

żona stała się inną osobą, inne cele, plany, okazywana coraz bardziej pogarda, odsuwanie mnie na boczny tor, nowe psiapsiółki (z czego wiele rozwódek). Nagła potrzeba zupełnej samodzielności. Pretensje, kłótnie, do dziś nie wiem o co tak naprawdę.

Tara myszka dostała porady - może pojawił się orbiter i odkryła, że tak naprawdę zasługuje na coś lepszego.

3 hours ago, Pendergast said:

Przez ponad rok spalałem się, żeby sytuację ratować, ale nigdy nie było dość dobrze, zawsze coś nie tak, mogłem zrobić 100 na plus, ale 101-sza była na minus i przeważała sprawę. Frustracja... ciężki czas dla mnie.

Miś był za dobry - starałeś się walczyłeś i w ten sposób tylko traciła do Ciebie szacunek coraz bardziej

 

3 hours ago, Pendergast said:

Niby jakoś ciągnę, mam lepsze i gorsze dni, ale z nadzieją na przyszłość marnie. Boję się angażować, ryzykować po tym jak włożyłem w związek wszystkie siły a i tak dostałem po dupie

Witamy w klubie

 

Piszesz jak porządny Mr Nice Guy - a niestety z takimi nastawieniem Świat Cię pożre i wysra.

 

Przeczytaj stosunkowo dobry

oraz No More Mr Nice Guy.

 

Jakieś hobby zainteresowania masz?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podejrzewam, że masz wysokie alimenty z dwóch powodów. Sędzia bitch do kwadratu plus to, że mieszkasz z rodzicami i nie masz zobowiązań finansowych. Gdyby było inaczej miałbyś mniejsze. 

Poza tym, pisałeś apelacje?

Następnie, twoje myślenie, że jak masz syna to wydajesz podwójnie troszkę źle wygląda. Jestem przed rozwodem, płace alimenty(zabezpieczenie), połowę za przedszkole. Ale jak u mnie mały jest, to kupuje jedzenie, zabawki, ciuchy. Może nie są to wysokie kwoty ale sumka miesięcznie się uzbiera. Rób podobnie, zbieraj RACHUNKI, ale tylko żeby były widoczne na nich artykuły dla dzieci. Następnie za jakiś czas wyjdź z tematem obnizenia alimentów. Bitch do. Łapy dostanie mniej a sam od siebie dasz dla. Syna. Aha pamiętaj, że wyprawka wchodzi od września 300zl dla uczniów. Kolejny argument. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Still napisał:

Podejrzewam, że masz wysokie alimenty z dwóch powodów. Sędzia bitch do kwadratu plus to, że mieszkasz z rodzicami i nie masz zobowiązań finansowych. Gdyby było inaczej miałbyś mniejsze. 

Zgadza się, to był jeden z argumentów - za darmo nie mieszkam, partycypuję w kosztach.

5 minut temu, Still napisał:

Poza tym, pisałeś apelacje?

Tak, czekam na rozpatrzenie.

5 minut temu, Still napisał:

Następnie, twoje myślenie, że jak masz syna to wydajesz podwójnie troszkę źle wygląda. Jestem przed rozwodem, płace alimenty(zabezpieczenie), połowę za przedszkole. Ale jak u mnie mały jest, to kupuje jedzenie, zabawki, ciuchy. Może nie są to wysokie kwoty ale sumka miesięcznie się uzbiera. Rób podobnie, zbieraj RACHUNKI, ale tylko żeby były widoczne na nich artykuły dla dzieci. Następnie za jakiś czas wyjdź z tematem obnizenia alimentów. Bitch do. Łapy dostanie mniej a sam od siebie dasz dla. Syna. Aha pamiętaj, że wyprawka wchodzi od września 300zl dla uczniów. Kolejny argument. 

Podwójnie w tym sensie, że alimenty to połowa całkowitych kosztów utrzymania syna (jedzenie, ubranie, szkoła itp.). A to co chcę ja mu kupić (czy z nim wyjść/wyjechać) już się nie łapie. A jak jechał na kolonie to już było do mnie pytanie czy bym nie dołożył połowy (dołożyłem jedną czwartą), a sam też z nim wyjeżdżałem, 100% mój koszt rzecz jasna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Pytonga napisał:

 

 

Witamy w klubie

 

Piszesz jak porządny Mr Nice Guy - a niestety z takimi nastawieniem Świat Cię pożre i wysra.

 

Przeczytaj stosunkowo dobry

oraz No More Mr Nice Guy.

 

Jakieś hobby zainteresowania masz?

W punkt... Mr Nice Guy... to ja. Dlatego właśnie planuję terapię. Osiągnąłem chociaż tyle, że wiem mniej więcej na czym polega problem :) i nie zaprzeczam.

Hobby mam, szukam też nowych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.