Skocz do zawartości

Forumowy mit o byciu ojcem w późnym wieku.


Rekomendowane odpowiedzi

1 minutę temu, arch napisał:

Czegoś tu nie rozumiem. W Polsce mamy 40% rozwodów, w USA i wielu rozwiniętych krajach to już powoli zaczyna przekraczać połowę, a Ty czy ogólnie Wy mówicie o zakładaniu rodziny? To tak jakby mówić: nadszedł właściwy czas na obstawienie 100 tys. zł meczu piłkarskiego.

Programowanie od małego przynosi takie efekty. W USA jak podawałeś system się wiesza. Ale on też znajdzie sposób. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lalka prędzej czy później dojrzeją i zmądrzeją. Oby to było prędzej niż miałoby tego rodzica zabraknąć. Miałem długi czas to co oni, z wiekiem to zanikało ale w pełni zmądrzałem jak jednego z rodziców zabrakło. Niestety. Później zostaje żal i świadomość, że czasu się nie cofnie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Sonic, a tu akurat, zajebales czymś, czym czego wszyscy chyba doświadczyli. Każdy się w pewnym momencie wstydzi rodziców. Każdy w jakimś aspekcie stwierdzi, że kurde, ale mam  chujowych rodziców. Adam może być na podwórku do 22, a ja o 19 już w domu. I to jest na tej zasadzie. Inni rodzice aktywni, a twoi nie? To wina wieku czy ich? Kurwa ja mam ponad 30 a jestem mało aktywny, bo po pracy jestem wyjebany jak koń po westernie. Dlatego musisz to wziac pod uwagę, że nie ma się siły po pracy, aby być aktywnym. Oni musieli zapierdalać, abys miał co zezre. Więc zwaz o czym piszesz. 

Różnica pokoleń będzie zawsze. Nie ważne ile lat będzie dzielić dzielic rodziców i dziecko. 

I te poerdolenie ile byś chciał żyć z rodzicami. Niektórzy mają okazję żyć z rodzicami 5 lat, inni 50. Choroby, wypadki i różne inne zdarzenia. Więc trzeba doceniać ich I każdy dzień z nimi szanować. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Perun82 napisał:

Programowanie od małego przynosi takie efekty. W USA jak podawałeś system się wiesza. Ale on też znajdzie sposób. 

Raczej nieprędko sądząc po badaniach Unwina w tym temacie. W cywilizacji, gdzie kobietom dano wolność seksualną, bardzo ciężko było te cywilizacje z powrotem naprostować na sztywny patriarchat. Myślę, że tylko jakaś wojna lub kataklizm mógłby to w najbliższym czasie odwrócić.

 

Nie rozumiem po prostu jak w dzisiejszych czasach można mieć dalej staroświeckie myślenie o zakładaniu rodziny - to ile tych rozwodów musi być żeby zmienić to myślenie, skoro nawet 50% (a mniej więcej tyle jest w USA) niektórym nie wystarcza?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Sonic Dla mnie jest to o tyle trudne, że muszę stworzyć tą nić porozumienia. Uświadomić rodziców i braci. A rodziców jest trudniej. Także z jednego problemu robią się dwa. 

Między nimi nie ma żadnego porozunienia, Ci swoje, a Ci swoje.

A i tak beka jak słyszę jak rodzice potem rozmawiają przez telefon i się ugadują co zrobić. :lol:

No jaja jak nic. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Późne ojcostwo ma większy sens jak się jest człowiekiem myślącym i przy kasie. Ważne jest też dbanie o siebie (znów wracamy do myślenia i kasy:P).

 

Dla przeciętnego janusza-cierpiętnika to już chyba lepiej żeby strzelił gola za młodu, bo później wrak się z człowieka robi.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Fit Daria, no i? To i tak późno. Jeszcze jakiś czas temu standardem było dziewczyna 18 lat, chłopak 19-21 lat. Ślub, dziecko. I nie pierdol, że byli tacy dojrzali, bo nikt nie był. Tak po prostu wtedy było, taki standard. Nikt mi kurwa nie powie, że ludzie w wieku 21 I 20 są dojrzali. W tym wieku się wie gówno o wszystkim. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@typiarz głupiś jak but podważając moje osobiste doświadczenia. Bez odbioru.

 

@Lalka miałem tak kiedyś z byłą i znajomymi. Żeby przestali się wymądrzać wystarczyło jedno zdanie. Stracisz rodziców to docenisz.

 

Inna kwestia gdy rodzice zasłużyli sobie na negatywny stosunek do nich ale wtedy lepiej odciąć się zamiast tkwić w nienawiści i roztrząsać.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Sonic Ale ja bardzo cenię sobie swoich rodziców. Nikt nie ma w domu do nich negatywnego stosunku. Mam śmieszną rodzinę i wszyscy lubimy sobie jaja z siebie robić i nabijać się z siebie, a ma to wydźwięk pozytywny. :)

Kochamy się i wspieramy, fakt bywało różnie- najgorzej gry rodzice się rozwodzili ale od dłuższego czasu jest u nas wesoło. :)

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 minutes ago, arch said:

Dalej Cię nie rozumiem. To co wymieniasz to babskie zadania i godziłbym się na to, tylko jeśli zarabiałbym tyle samo co kobieta. Jeśli jako mężczyzna zarabiam więcej np płacę 60% kosztów utrzymania budżetu domowego, to to nie jest coś dyskutowalnego, tylko kobieta ma za zadanie się tym zająć.

Myślę, że mnie nie zrozumiesz dopóki nie przerobisz tematu w praktyce.

Babskie czy nie babskie (wg ciebie tak, wg mnie nie do końca), zadałem ci pytania "na myślenie" ale nie wiem czy sobie na nie odpowiedziałeś.

Chyba, że wychodzisz z założenia, "zarabiam więcej od matki więc palcem nie kiwnę przy dziecku mimo, że moje i mimo, że np chore etc etc".

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, TheFlorator napisał:

Myślę, że mnie nie zrozumiesz dopóki nie przerobisz tematu w praktyce.

Babskie czy nie babskie (wg ciebie tak, wg mnie nie do końca), zadałem ci pytania "na myślenie" ale nie wiem czy sobie na nie odpowiedziałeś.

Chyba, że wychodzisz z założenia, "zarabiam więcej od matki więc palcem nie kiwnę przy dziecku mimo, że moje i mimo, że np chore etc etc".

No dziecka nie miałem, ale miałem już narzeczoną - zawsze w domu wszystko robiła ona i było to oczywiste. Były chwile gdy myśleliśmy o dziecku i czasem trochę narzekała, że jak to będzie skoro ona mnie zna i wie, że takie dziecko będzie mi strasznie przeszkadzało swoim gadaniem, skakaniem, itd. No, ale to, że ona będzie się nim zajmować i wykonywać to co wymieniłeś było jasne jak słońce. Myślę, że ona doskonale o tym wiedziała i nawet nie było tu dyskusji. 

Nie staram się udawać jakiegoś alfika, po prostu chyba z takiej rodziny pochodzę, gdzie było to oczywiste że kobieta robi rzeczy które wymieniłeś, a mężczyzna zarabia, steruje związkiem, no może poza graniem w piłkę z synem. U nas nikt nie bawił się w takie rzeczy - to było zadanie kobiety od samego początku do końca. 

Ojciec pomagający w lekcjach - czasem, rzadko się zdarzało, głównie jednak dziecko miało za zadanie być samodzielne i bało się nie umieć, co by wyszło gdyby poprosiło ojca o pomoc.

 

Ojciec także czasem brał dziecko na ręce aby się nacieszyć potomkiem - ale to były okazyjne przypadki, zależne od jego humoru po powrocie z pracy. 

Jeśli podział zarobków w nowoczesnym związku małżeńskim jest podobny jak u mnie, czyli mężczyzna zarabia zdecydowanie więcej, to kobieta nie ma nawet prawa pisnąć z jakimś narzekaniem, tylko wykonywać kobiece obowiązki.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@typiarz Nikt nikogo nie zaorał.

@arch Trochę przykre, że dziecko by Ci przeszkadzało.

Mi tata pokazał świat, do tej pory mam z nim kontakt lepszy niż z niejedną przyjaciółką. O każdej porze dnia i nocy mogę do niego zadzwonić i liczyć na mądrą rozmowę. I tata też może do mnie ze wszystkim zadzwonić i dzwoni. :)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minutes ago, arch said:

No dziecka nie miałem, ale miałem już narzeczoną - zawsze w domu wszystko robiła ona i było to oczywiste. Były chwile gdy myśleliśmy o dziecku i czasem trochę narzekała, że jak to będzie skoro ona mnie zna i wie, że takie dziecko będzie mi strasznie przeszkadzało swoim gadaniem, skakaniem, itd. No, ale to, że ona będzie się nim zajmować i wykonywać to co wymieniłeś było jasne jak słońce. Myślę, że ona doskonale o tym wiedziała i nawet nie było tu dyskusji. 

Nie staram się udawać jakiegoś alfika, po prostu chyba z takiej rodziny pochodzę, gdzie było to oczywiste że kobieta robi rzeczy które wymieniłeś, a mężczyzna zarabia, steruje związkiem, no może poza graniem w piłkę z synem. U nas nikt nie bawił się w takie rzeczy - to było zadanie kobiety od samego początku do końca. 

Ojciec pomagający w lekcjach - czasem, rzadko się zdarzało, głównie jednak dziecko miało za zadanie być samodzielne i bało się nie umieć, co by wyszło gdyby poprosiło ojca o pomoc.

 

Ojciec także czasem brał dziecko na ręce aby się nacieszyć potomkiem - ale to były okazyjne przypadki, zależne od jego humoru po powrocie z pracy. 

Jeśli podział zarobków w nowoczesnym związku małżeńskim jest podobny jak u mnie, czyli mężczyzna zarabia zdecydowanie więcej, to kobieta nie ma nawet prawa pisnąć z jakimś narzekaniem, tylko wykonywać kobiece obowiązki.

A dobra, już chyba rozumiem genezą twoich wypowiedzi.

Ja mam inne podejście ale to nieistotne.

 

Z ciekawości, czy planujesz mieć dzieci? A jeśli tak to (oprócz ex narzeczonej) czy miałeś do czynienia z kobietami (w kontekscie "dzisiejsze czasy") które pójdą na taki układ obowiązków który opisałeś? Zastanawia mnie czy jeszcze takie są?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, TheFlorator napisał:

Z ciekawości, czy planujesz mieć dzieci? A jeśli tak to (oprócz ex narzeczonej) czy miałeś do czynienia z kobietami (w kontekscie "dzisiejsze czasy") które pójdą na taki układ obowiązków który opisałeś? Zastanawia mnie czy jeszcze takie są?

Miałem i rzeczywiście wiele kobiet nie chce iść już na patriarchalny układ. Szczerze nie wiem czy nadaję się na związek z takimi. Nie brakuje jednak dziewczyn po jakiejś pedagogice, czy pracujących w urzędach -za dużo nie zarabiają i tutaj łatwo można by z taką zrobić taki trochę patriarchat, czyli ona pracuje np na 3/4 etatu, przynosi te 2 tys. netto, ja kładę na stół 60-65% do budżetu domowego, oczywiście intercyza, a ona kładzie 30-35%, jest więcej w domu (bo 3/4 etatu) i zajmuje się dzieckiem.

 

Sądzę, że to dość logiczne i nawet z tamtą narzeczoną coś takiego planowałem.

 

Jednak szczerze mówiąc, ja siebie już w związku nie bardzo widzę - jakoś w ogóle przestało mi na tym zależeć - po co, skoro tyle jest rozwodów i wiemy, że kobieta nie kocha prawdziwie bo zawsze idzie w kierunku kolektywizmu a w razie utraty siły u faceta zaczyna nim gardzić? Widziałem naocznie gadzi mózg u mojej byłej, gdy pozwoliłem jej wrócić po dość wątpliwej sytuacji co do jej zachowania i zaczęła zwyczajnie mną gardzić - szybko oczywiście od tamtego momentu się to skończyło. Na własne oczy widziałem jak to u kobiet działa - jest siła, to jest najmilsza na świecie, słodka, pomocna - i co ważne, wcale nie udaje, zachowuje się w zgodzie z naturą. Jest słabość- nie wspiera, nie pomoże, nie ma lojalności - jest pogarda.

 

Tak po prostu kobiety mają, taka natura, kiedyś nie było tylu rozwodów dlatego, bo facet miał siłę społeczną i prawną - po prostu. Kobiety nigdy nie były budowniczymi żadnej cywilizacji i nie potrafią przewidywać skutków swoich zachowań w dalszym wymiarze. 

 

Od jakiegoś czasu wydaję mi się, że ja już raczej będę singlem i takim już zostanę - i mi to bardzo odpowiada. Nie czuję już tej męskiej, samczej energii do poznania kobiety i tych wszystkich motylków.

 

O dzieciach to w ogóle nie myślę, nawet nie wiem z czym to się je i po co miałbym je mieć. 

 

A może pieprzę głupoty i muszę poznać swoją kolejną inną niż wszystkie myszkę? :D

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja powiem jak ja to widzę we wielkim skrócie.

 

Masz 20 lat i zapładniasz kobietę - dziecko wychowuje dziecko.

Masz 40 lat i zapładniasz kobietę - mężczyzna wychowuje dziecko.

 

40 latek ma już bagaż doświadczeń i przeciętny Janusz trochę już coś tam wie, powiedzmy 10% do 15% spraw życiowych natomiast Janusz 20 letni - wie ale bardzo mało może ze 4%.

Generalnie ja bym preferował ojca 40 latka, mimo iż powiedzmy we wieku 60 lat by nie był w stanie ze mną pograć w piłkę - pytanie -> czy wasi 40 letni ojcowie grają z wami w piłkę bo jestem skłonny powiedzieć, że może raz w roku na wakacjach.

Także generalnie 40 letni w miarę zadbany ojciec wydaje mi się lepszym materiałem na ojca i nauczyciela życia niż 20 latek. 

Oczywiście fajnie jest mieć 20 latka ojca i mądrego jak 50 latek no ale takie egzemplarze nie istnieją. Ja na przykład duchowo, mądrościowo może bym był w stanie jakoś tam ogarnąć to, ale na przykład materialnie bym mu nie zapewnił bytu, więc lipton.

Reasumując.

20 latki najlepiej jak mają dziecko z 35 latkiem, ponieważ jest on jeszcze względnie młody i sprawny oraz już jest w stanie utrzymać dziecko i ma jeszcze siły.

 

Pozdrawiam.

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobry temat @TheFlorator :) Dzięki, że w rezerwacie.

 

Uważam, że czas między 30 a 40 jest optymalny dla mężczyzny na założenie rodziny. Myślę, że w tym wieku mężczyzna ma już jako-takie pojęcie o świecie, a demencja jeszcze się nie pojawia ;) Oczywiście, znajdą się na pewno starsi ojcowie którzy sprawnością i zaangażowaniem dorównują młodszym od siebie, ale raczej nie jest to norma. 

 

@arch bez obrazy, ale nie wiesz o czym mówisz. 

Kilka sytuacji z życia, które mają miejsce na okrągło w życiu mojej rodziny - na stanie dwójka dzieci w wieku niespełna 3 lat i 8 miesięcy.

Do niemowlęcia w nocy wstaję ja, bo karmię piersią, mąż przesypia noce, zazwyczaj ilekroć tylko mała zacznie stękać to się budzę i nie zdąży zapłakać. 

Ale jest starsza córka, do niedawna jeszcze budziła się co noc. Czasami karmiłam jedną i budziła się druga. Muszę mówić jak wyglądałaby noc gdybym musiała obie ogarnąć na raz?  Byłby ryk na zmianę. Aż takiego twardego snu mój mąż nie ma żeby to przespać...

Mieszkamy na wysokiej kondygnacji, bez windy. Nawet sobie nie wyobrażam wnosić fotelika, zakupów i innych tobołów bez pomocy męża. Wiadomo, czasem trzeba, ale wówczas wnoszę tylko najpotrzebniejsze rzeczy, a resztę przynosi mąż z samochodu gdy wróci z pracy. Serio, wracasz z kobitą od rodziny, ona niesie nosidełko z dzieckiem i pierdyliard gadżetów (im dziecko młodsze tym więcej się tego zabiera) a Ty zadowolony z siebie idziesz obok?

Wizyty u lekarzy -  to głównie moja "działka". Ale gdy młodsza miała 3 miesiące złapała rotawirusa, leżałam z nią w szpitalu. Starsza początkowo została w domu z tatą, a po paru dniach również i ona podłapała rotawirusa i też musiała zostać w szpitalu. Ale z siostrą i ze mną nie mogła, bo młodsza oprócz rotawirusa miała jeszcze jakieś bonusy, m.in. wirusa grypy. Więc niestety - starsza nie mogła leżeć z nami tylko dwie sale dalej, a czuwał nad nią tatko. Co więcej, mąż został w szpitalu nawet gdy my już wyszłyśmy, bo przecież niemowlęcia piersią nie nakarmi. Oczywiście teoretycznie rodzic nie ma obowiązku być przy dziecku gdy to jest w szpitalu, ale jak dotąd nie spotkałam się jeszcze, żeby jakieś dziecko leżało samo, a parę wizyt w szpitalach już zaliczyliśmy. 

 

Także teoria swoje, a życie swoje... 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, catwoman napisał:

Muszę mówić jak wyglądałaby noc gdybym musiała obie ogarnąć na raz?  Byłby ryk na zmianę.

Po 1 nie bardzo rozumiem czemu byłby ten ryk? nie słyszałaś o karmieniu obojgu dzieci na raz? Przez wiele lat dla kobiet była to oczywistość, chyba jednak nie dla niektórych nowoczesnych i oświeconych.

Po 2 jak dziecko ryczy to uczy się je cierpliwości i właściwego zachowania a nie daje wszystko czego chce.

 

Godzinę temu, catwoman napisał:

Nawet sobie nie wyobrażam wnosić fotelika, zakupów i innych tobołów bez pomocy męża.

Ależ ja nie mówiłem o takich sytuacjach, no bez przesady, wiadomo, że mężczyzna tacha zakupy razem z żoną, już nie rób ze mnie jakiegoś totalnego patriarchalnego szowinisty.

Mówiłem o sytuacjach związanych bardziej bezpośrednio z dzieckiem, a nie tak pośrednio jak zakupy.

 

Godzinę temu, catwoman napisał:

Serio, wracasz z kobitą od rodziny

Już tak tutaj nie kobituj i nie udawaj męczennicy, te 70% zgłoszeń o rozwód z Waszej inicjatywy wiele mi mówi o tej Waszej niewinności i byciu spracowaną biedną 'kobitą'.

 

Godzinę temu, catwoman napisał:

starsza nie mogła leżeć z nami tylko dwie sale dalej, a czuwał nad nią tatko.

Nad niczym nie musiał czuwać, tylko mógł w tym czasie ogarniać biznes i zarabiać pieniądze. Mogłaś od czasu do czasu przejść się do tej drugiej córki, korona z głowy by Ci się nie stała - poradziłabyś sobie koncertowo, oboje o tym wiemy więc znów nie wal ściemy.

 

Godzinę temu, catwoman napisał:

Także teoria swoje, a życie swoje... 

 

Teoria swoje a WASZE ŻYCIE SWOJE. 

W mojej rodzinie mężczyzna zarabiał pieniądze i zwyczajnie nie miał na tyle czasu, żeby siedzieć z dzieckiem po szpitalach. Matka się tym zajmowała, bo taka była jej rola, co nie znaczy, że ojciec dziecka nie kochał. 

 

Mój kumpel to też taki 'tatko' - żona w ciąży, a on zwalniał się o pół godziny, godzinę z pracy żeby szybciej być przy żonie i 'czuwać'. Wypierdolili go z pracy i teraz czuwa przed gazetą z ogłoszeniami pracy.

 

Już nie wspominam, że pewnie szacunek w oczach kobiety zaczyna stopniowo tracić.

 

Nie zrozum mnie tylko źle - ja wcale nie jestem zamknięty na takie związki jak Twój, ja jedynie bronię modelu patriarchalnego i tego, że jest on w pełni wykonalny i dziś.

 

Natomiast ogólnie uważam, że jeśli tylko kobieta zarabia tyle co mężczyzna, to jak najbardziej ma prawo wymagać od partnera pomocy fifty fifty. A jak facet chce rznąć alfa to powinna mu powiedzieć, aby to udowodnił zarobkami - i facet traci argumenty.

 

Jestem dość otwarty na koncept partnerskich związków, na równouprawnienie. Uważam wręcz, że to całkiem fajne, gdy partnerzy oboje płacą za wszystko tyle samo, tyle samo wnoszą w związek - jest w tym jakaś idea miłości za charakter, za duszę, a nie zasoby - przynajmniej w teorii. Inną sprawą jest, że partnerstwo często nie prowadzi do dobrego, z powodu gadziego mózgu kobiet i hipergamii - kobiety choć mówią o partnerstwie, to chcą faceta 'wyżej' a nie partnera. Ja jestem jednak zwolennikiem teorii, że wraz z wprowadzaniem na siłę takich idei jak partnerstwo, etc. powoli, powoli być może zabijemy ten gadzi mózg - będzie on bardziej kontrolowany.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Sonic napisał:

Zapytam Was jako dzieci. Wolelibyście przeżyć ze swoimi rodzicami 40 lat czy 20 lat gdzie gdy jesteście w kwiecie wieku oni zaczynają się sypać?

Wszystko zależy od relacji jakie są między dziećmi a rodzicami. To co by się chciało i tak nie ma większego znaczenia, można jedynie gdybać.

Jeśli jest ok to jak najbardziej jak najdłużej.

Jeśli są kwasy to i tak się unika spotkań.

Z drugiej strony jeśli rodzice są młodzi to jest więcej czasu żeby sobie wybaczyć i jakoś się dogadać.

 

Chyba nie ma złotej recepty. Każdy przypadek należałoby rozpatrywać osobno.

Gdybanie gdybaniem a każdy i tak musi się sam rozprawić z rzeczywistością.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@TheFlorator pozwolę sobie nie zgodzić się. 

 

Tak, można są 50 - 60 latkowie, którzy biegają w maratonach, a nawet w ultra maratonach. 

 

Znam ludzi po 70, którzy aktywnie uprawiają sztuki walki i są znacznie sprawniejsi od typowego Seby po 30 ce, mają więcej chęci do życia, czy motywacji do robienia czegokolwiek.

 

Wiek nie jest przeszkodą, tylko wymówką, bo żeby być w formie w późniejszym wieku trzeba całe życie dbać o tą formę właśnie i dietę, a niestety u 98% męskiej populacji to leży. To jest w większości przypadków kwestia stylu życia.

 

 

Kolejna sprawa to uwarunkowania genetyczne, przykładowo w mojej rodzinie ze strony ojca mężczyźni przekraczają 90 lat, było kilka przypadków przebicia setki. Mam na myśli oczywiście osoby, które zeszły śmiercią naturalną.

 

Ze strony matki najsłabszy wynik wśród męskiej populacji to 84 lata, a było sporo osób, które dożywały 88-90. Więc moje szanse na to iż przebiję 90 lat są bardzo wysokie.  

 

Mój pradziadek przebił 100 lat, przeżył 3 żony, miał gromadkę dzieci, wnuków i prawnuków, całe życie był zdrowy i samodzielny. Najmłodsze dziecko spłodził jak miał 62 lata.

 

 

4 godziny temu, TheFlorator napisał:
Czy chciałbyś w wieku 10 lat mieć ojca, który ma 50-60 lat?? Serio?
Czy chciałbyś abyś znał swojego ojca tylko przez 30-40 lat swojego zycia? (zakładając jego śmierć w wieku 80 lat)

Jako dzieciak spędzałem czas z dziadkiem, żeglowałem, biwaki, wycieczki w góry i są to najlepsze wspomnienia mojego dzieciństwa.

 

Fajnie było spędzać czas np. z dziadkiem?  Przeszkadzało mi, że jest starszym gościem? Nie.

 

Raczej nie i tak samo nie będzie przeszkadzał młodemu człowiekowi wiek ojca. Przyporządkowujesz teraz swój punkt widzenia z perspektywy dojrzałego mężczyzny, do punktu widzenia dzieciaka/ nastolatka/ młodego mężczyzny jest zupełnie inny. 

 

I dla syna nie będzie miało to znaczenia, jeśli będziesz mimo wieku w dobrej formie, a nie brzuchatym Januszem, który sapie po przejściu 100 metrów.

 

Ba, nawet będzie powód do dumy, gdy będzie mógł pokazać, ze staruszek ma 60+ i potrafi zrobić to i to, tak i tak spędzać czas, a ojcowie kolegów wyglądają jak pulpety, a sport to widują jedynie w TV przed, którym spędzają większość czasu.

 

Więc wszystko zależy od ciebie samego, możesz być zajebistym świeżo upieczonym ojcem po 50 ce, a możesz być cienkim jak dupa węża czterdziestoletnim ojcem nastolatka. 

 

  • Like 3
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, typiarz napisał:

Jeszcze jakiś czas temu standardem było dziewczyna 18 lat, chłopak 19-21 lat. Ślub, dziecko. I nie pierdol, że byli tacy dojrzali, bo nikt nie był. Tak po prostu wtedy było, taki standard. Nikt mi kurwa nie powie, że ludzie w wieku 21 I 20 są dojrzali. W tym wieku się wie gówno o wszystkim. 

Czasy były inne i tak uważam, że byli bardziej dojrzali. Moja mama na pewno była bardziej dojrzała niż ja, z kolei moja babcia wyprowadziła się z domu mając 13 lat i zapierdalając i śpiąc u pracodawcy w kuchni, bo pochodziła z wiejskiej, wielodzietnej rodziny, klepali patologiczną biedę. Jak mi babcia opowiada historie z dzieciństwa to mi się włos na głowie jeży. 

Dziecko powinno być w pełni świadomą decyzją, bo to nowy człowiek za, którego jesteśmy odpowiedzialni, którego trzeba wprowadzić w życie, pokazać mu świat, danie życia to dużo, ale dalej jest to bardzo mało w porównaniu z całą resztą. 

 

12 minut temu, Mosze Red napisał:

Ba, nawet będzie powód do dumy, gdy będzie mógł pokazać, ze staruszek ma 60+ i potrafi zrobić to i to, tak i tak spędzać czas, a ojcowie kolegów wyglądają jak pulpety, a sport to widują jedynie w TV przed, którym spędzają większość czasu.

Tylko zakładanie, że skoro dziadek dał radę to ja też jest tak naprawdę graniem w rosyjską ruletkę. Geny to dużo, ale gwarancji nie dają. I większa szansa na to, się będzie w stanie wychowywać i spędzać czas aktywnie z dziećmi jest jak masz lat 30 niż 60. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.