Skocz do zawartości

Poszerzanie świadomości- przemyślenia


Lalka

Rekomendowane odpowiedzi

Tak sobie poczytuję ten wątek i wszystko fajnie, dopóki nie wykracza to poza aspekt zabawkowy. Chwilami się zastanawiam, czy na pewno wiecie czego i po co pragniecie. Chcecie poczuć się wyjątkowi? Serio? Nie ma większego przekleństwa, zwłaszcza gdy się tego nie chce. 

 

Mój pierwszy w miarę świadomy strzał. Wcześniejsze ignorowałem. Świeżo na studiach, mieszkam na stancji u pewnej wdowy 50+. Była strasznie pazerna na kasę, ale OK. Wyjeżdżałem na weekend na ślub mojej kuzynki a ta przed wyjazdem do mnie że mi podwyższa czynsz (naprawdę bardzo konkretnie). Spojrzałem jej w oczy i zobaczyłem jak leży martwa na podłodze. Na ślubie, trochę pożaliłem się kuzynce, że ta kobiecina zamiast zbierać dobre uczynki, zbiera kasę. Jak wróciłem, nie żyła. Wylew. 

 

Byliśmy z Blondi w odwiedzinach u jej chrzestnego. Zwykle wożę ze sobą sprzęt foto z czego same szkła to parę średnich krajowych. Jak go zobaczyłem to musiałem uciec. Wyjechaliśmy w takim (niezrozumiałym dla B. pośpiechu) że zostawiłem u niego cały sprzęt fotograficzny. Dwa miesiące później już nie żył. Zjadł go rak w trymiga. 

 

Budzę się kiedyś w nocy. W drzwiach sypialni stoi dziewczynka w białej sukience w czarne groszki i patrzy na mnie. Dużo rozmawialiśmy, niczyja poza nami to sprawa o czym. Powiedziała mi że miała być naszą córką tylko jej nie chcieliśmy. Po bodaj trzeciej takiej przegadanej nocy, powiedziałem o sprawie B. Była przerażona, bo zna moje inne "wizje", włącznie z tymi, kto przeżyje a kto nie. Przekazała, żebym poprosił by się więcej nie zjawiała bo ona się jej boi. Przekazałem. Po następnej rozmowie, dziewczynka się już nigdy nie pojawiła. 

 

Pracowałem jeszcze gdzieś tam na etacie. Koło południa poczułem silną potrzebę powrotu do domu. Rzuciłem wszystko i ruszyłem do chaty. Mamy dwa wejścia i wszedłem tylnym bo miałem bliżej. Akurat złodziej plądrował nam chatę. Uciekł frontowym wejściem jak mnie usłyszał. 

 

To było gdzieś w Anatolii. Jechaliśmy przez jakąś piaszczystą wieś. Tam mają dość swobodne podejście do przepisów drogowych, więc często zdarza się, że a to ktoś sobie śpi przy drodze albo zastawi ją wozem drabiniastym. No i stał w poprzek drogi traktor. Nasz kierowca się zatrzymał żeby pójść i ściągnąć traktor z drogi. Mam dość owłosione ramiona i B. siedząca obok mnie patrzy jak mi włosy stają dęba. Dosłownie na sztorc z gęsią skórką. Mówię jej, że ktoś w tym domu obok którego stoimy, przed chwilą umarł. Wraca kierowca i oznajmia, że właśnie umarł tu jeden "gospodarz" i dopiero za chwilę zwloką traktor z drogi. 

 

Wówczas onegdaj, B. wraz z naszą przyjaciółką postanowiły mnie zaciągnąć do lokalnej znachorki (Mongołka). Siedziałem w poczekalni i lał się ze mnie pot a te mnie prawie jak kajdanami trzymały na miejscu. Chciałem uciec. Nigdy nie zapomnę wzroku tej kobiety (uwielbiam ją, bo mnie uwolniła od tego gówna) jak mnie zobaczyła. Straciła oddech i zbladła. Po wielu miesiącach powiedziała mi (na ile zrozumiałem, bo słabo u niej z polskim wówczas) że nie wszedłem sam. Że towarzyszył mi ktoś jeszcze, kto ciągnął mnie na "tamtą stronę". 

 

Tak że dziękuję, ja to pierdolę. A napisałem Wam najmniej hardcorowe rzeczy, od których jestem od wielu lat szczęśliwie wolny. W miarę. 

  • Like 2
  • Dzięki 5
  • Zdziwiony 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rnext

Dlatego to nie zabawy jak niektórym się wydaje. Otwieranie się na świat psychiczny czy też astralu to jest bardzo niebezpieczne. Mistrzowie powiadają, że Ci którzy ominęli jak gdyby te doświadczenia są "błogosławieni" Okultyzmy i inne izmy są bardzo wiążące. Dzięki @Rnext jeśli opisywałeś gdzieś swoje historie to chętnie je poczytam. Możesz przesłać je anonimowo jeśli boisz się je upubliczniać z jakiegoś względu.

 

Dlatego też widzenie aury czy tego co "niewidzialne" nie jest za przyjemne czasami. Załóżmy, że widzisz w aurze, że ktoś chce Cię oszukać jak się będziesz zachowywać ? 

Albo będziecie widzieć jakieś robaki czy inne podłączenia do was. Nic przyjemnego :)

 

Z mocą przychodzi odpowiedzialność, tak jak z dużymi pieniedzmi. Nie dla każdego wielkie pieniądze to dobro.

 

Pozdrawiam.

 

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, aBIgail napisał:

a Ty znowu uprawiasz białą magię :D  wkreciłeś się, nie ma co :)

Hahahaha, dokładnie. :)

 

Ale pomału mi przechodzi i wracam na ziemię. :)

Co do samego okultyzmu, hmmm 

Z jednej strony czuje respekt, do wszystkiego, czego nie jestem w stanie logicznie wytłumaczyć.

Ale ogólnie, to tak jak pisałem, jestem sceptycznie nastawiony, do wszelkiego rodzaju zjawisk nadnaturalnych. :)

 

Ludzki umysł, lubi płatać Nam figle. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Gravedigger napisał:

Dla przykładu, gdy myślę o @Hippie, to cały czas czuje kolor zielony.

Ojej. :D  Może dlatego, że chciałam pomóc. Zieleń to kolor życzliwości, przyjaźni, pomocy, spokoju, uzdrawiania. Lubię ten kolor, ale jakoś tak bardziej utożsamiałam się zawsze z żółtym. :D 

Dziękuję za to przemyślenie, to miłe. :) 

 

9 godzin temu, Gravedigger napisał:

Dla przykładu, teraz odczuwam, wręcz mnie to przytłacza trochę, takie szydzenie  wielu osób, które to czytają.

Coś w rodzaju, "co On kurwa pierdoli", albo "ale chłopak wali kity, niezłą ma wyobraźnię". XD

Myślę, że większość zainteresowałeś i zaintrygowałeś swoimi zdolnościami, wnioskuję to po tym, jak bardzo rozwinął się ten wątek od wczoraj po naszych rozmowach tutaj z Tobą. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Heh, naprawdę, nie miałem takiego zamiaru, @SzatanKrieger

XD

Z tymi kolorami, liczbami, słowami i obrazami, mam odkąd pamiętam.

Ale zawsze to sobie jakoś racjonalizowałem i chyba wciąż to robię.

Nigdy nikomu o tym nie mówiłem.

Jedynie kilku osobom, o tych odczuciach w dłoniach, o których wczoraj pisałem.

 

Coraz wyraźniej widzę "coś", co kiedyś było dla mnie normalne.

Najłatwiej jest mi to dostrzec na bardzo jasnym, albo bardzo ciemnym tle.

 

U ludzi, i drzew, te "smugi" są ruchome, a na przedmiotach martwych statyczne.

Ale cały czas waham się, czy to przypadkiem, obraz mi się nierozmywa przed oczami. 

 

Jeszcze taka ciekawostka, próbowałem wielokrotnie, poczuć jakiś kolor u Siebie i nic. O.o

Totalna pustka. -.-

Jak tylko o kimś pomyślę, to od razu czuje jakiś kolor, a u mnie, jak biała kartka papieru, kompletnie nic.

Edytowane przez Gravedigger
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Gravedigger

To wszystko należy rozwijać jeśli faktycznie chcesz widzieć więcej. Generalnie jesteśmy fluoryzowani i mamy wszyscy zwapnione szyszynki. 

Jako ciekawostkę z wywiadu z Crewo Mutawą jednym z ostatnich Zulusów z Afryki. Mówił on, że dzieci przed szczepionkami były w stanie widzieć świat duchowy czy też aury, ciężko powiedzieć ale po szczepionkach każde jedno traciło tą umiejętność.

Dlatego też (to są moje przemyślenia) daje się je jak najwcześniej by zablokować widzenie peryferyjne czy też tzw duchowe. Ten kto widzi więcej jest bardzo niebezpieczny, ten kto jest ślepy to jest nim łatwo rządzić.

Teraz pomyślmy, że Ty jesteś sceptykiem Grave ale gdybyś od dziecka widział aury to by było to Dla Ciebie jak oddychanie. Możemy się kłócić jednak aurę fotografowano, Japończyny udowodnili jej istnienie, każdy może w zasadzie zobaczyć to co ty. Niech zgadnę widzisz taki jakby jasno białe obłoki, taką jakby mgiełkę co nie ?

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, SzatanKrieger napisał:

Niech zgadnę widzisz taki jakby jasno białe obłoki, taką jakby mgiełkę co nie ?

Na ciemnym tle, to jest taka mgiełka, która rozjaśnia to co znajduje się w tyle.

A na jasnym tle, odwrotnie, ta mgiełka przyciemnia to co z tyłu.

 

Ale tak, to właśnie takie coś. XD

 

W dodatku, jak obserwowałem dziś samochody, to te "obłoki", są statyczne i w kształcie przedmiotu na który patrzę.

Kiedy patrzę na ludzi i np. drzewa, to ta "mgiełka", ma nieregularne kształty i nie zawsze takie, jak to na co patrzę, a w dodatku, te akurat często jakoś różnie się poruszają. O.o 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Gravedigger

Powiem Ci tyle bracie.

Wkroczyłeś na ścieżkę, której już do końca nie możesz ignorować. To znaczy możesz to zrobić ale sam wiesz, że będzie to aktem ignorancji. No cóż witaj po drugiej stronie foliarzy i ludzi, którzy próbują tłumaczyć to co widzisz ? 

 

 
  35 minut temu, ZdzisławBeton napisał:

Jeśli bóg stworzył świat, to gdzie był przed jego stworzeniem?

Skopiowałem z jednego z tematów moją wypowiedź, może komu się przyda.

 

Jest to dobre pytanie, jedno z tych tzw ciężkich.

Pozwól, że coś napomknę zanim odpowiem.

W hunie mówi się, że my jako ludzie możemy najwyżej zrozumieć wyższą istotę czyli nasze wyższe ja (Jesteśmy zbudowani z niższego, średniego oraz wyższego)

Nad tym wyższym ja jest jeszcze wyższe i koniec końców nasz umysł się męczy bo nie jest w stanie sobie wyobrazić złożoności i co potrafi taka istota.

Nasze ludzkie pojmowanie jest bardzo ograniczone w tym względzie. Konstrukty jak czas, miejsce, ilość, masa są miarą w naszym świecie ale w świecie absolutu, wszystko może być względne.

Nie wiem w jaki sposób powstają światy dokładnie, czytałem teorie ale nie będę ich przytaczał.

W każdym bądź razie nasze pojmowanie to "Musi być punkt A by utworzyć punkt B" / Musiał stać w punkcie A by stworzyć punkt B

A co jeśli punkt A i B działają razem a zarazem osobno ? Nasz umysł nie jest w stanie ogarnąć koncepcji wieczności, nawet 1.000.000 lat. Dlatego też gdzie stał pytasz ?

Nie wiem nie mam zielonego pojęcia mogę się tylko domyślać. 

Jednak z tego co wiem, gdy "Bóg" jest w punkcie A i myśli o punkcie B to automatycznie Punkt A rozszerza się do punktu B. 

Ponieważ z wiedzy którą aktualnie posiadam, nie ma niczego oprócz jednej doskonałej inteligencji. 

 

@Adolf

A tu bardziej szczegółowo:

 

Na początku to, co Jest, było wszystkim i poza nim nie było nic. Lecz Wszystko, Co Jest, nie mogło siebie poznać - ponieważ istniało tylko Wszystko, Co Jest, i nie było nic innego. Toteż Wszystko, Co Jest ... nie było. Gdyż z braku Innego, Wszystko, Co Jest, przestaje być.
Na tym polega wielka tajemnica Boskiego Bytu/ /Nie-Bytu, o której wspominają mistycy od zarania dziejów.
Wszystko, Co Jest wiedziało, że jest wszystkim, co istnieje - ale to było za mało, gdyż mogło znać swą świetność tylko koncepcyjnie, a nie doświadczalnie. Pragnęło wiec doświadczyć siebie, albowiem chciało poznać poczucie własnej świetności. Lecz to nadal było niemożliwe, ponieważ samo pojecie “świetności" jest względne. Wszystko, Co Jest nie mogło poznać poczucia własnej świetności, dopóki nie pojawiło się coś, co nie jest. Jeśli brakuje tego, co nie jest, to, co Jest, przestaje być.

Wszystko, Co Jest wiedziało, że nie ma nic innego. Nie mogło wiec poznać siebie w odniesieniu do czegoś innego. Istniał bowiem tylko jeden punkt odniesienia, samotny punkt w środku. ,,Jest-Nie fest". “Jestem, Który Nie Jest".
Mimo to Wszech-Jedność postanowiła poznać siebie doświadczalnie.
Ta energia - czysta, niewidzialna, niesłyszalna, niepoznawalna-dla-niczego-innego - postanowiła doświadczyć siebie w całej świetności, jaka była. Jednak zdała sobie sprawę, że aby tego dokonać, musi posłużyć się innym punktem odniesienia w sobie.
Rozumowała, całkiem poprawnie, że każda Jej cząstka siła rzeczy nie będzie dorównywać całości i w związku z tym, jeśli się podzieli, każda cześć, jako
nie dorównująca całości, spojrzy na pozostałość i ujrzy świetność.
Zatem Wszystko, Co Jest podzieliło się - w jednej cudownej chwiłi stajać się tym oraz tamtym. Po raz pierwszy to i tamto zaistniały niezależnie od siebie. Oba istniały jednocześnie, podobnie jak to, co nie było ani tym, ani tamtym.
Powstały wiec nagle trzy rzeczy: to, co jest tutaj, to, co jest tam, i to, co nie jest ani tutaj, ani tam. Bez tego nie mogłyby istnieć tutaj i tam. To nic, które mieści wszystko. To pustka, która mieści przestrzeń. To całość, która mieści części.
Idźmy dalej. To nic, które zawiera wszystko, zwane jest przez niektórych Bogiem. Ale nie jest to zbyt ścisłe, gdyż sugeruje, że jest coś, czym Bóg nie jest
 - to znaczy, wszystko inne niż “nic". Ale Ja jestem Wszystkimi Rzeczami - widzialnymi i niewidzialnymi - toteż opisanie Mnie jako Tego Ukrytego, jako Wielka Pustkę, iv myśl Wschodniej, mistycznej definicji Boga jest równie niedokładne jak zasadniczo praktyczne widzenie Boga na Zachodzie we wszystkim, co jest. Słusznie sadza ci, którzy uważają, że Bóg to Wszystko, Co Jest i zarazem Wszystko, Co Nie Jest.
Otóż stwarzając “tutaj" i “tam", Bóg umożliwił Bogu poznanie swej Boskości. Z ta wielka odśrodkową eksplozja narodziła się relatywność /relacyjność
 - największy dar, jakiego udzielił sobie Bóg. Dlatego
też relacje (osobowe) są największym darem Boga dla ciebie, o czym szerzej pomówimy przy innej okazji.
Wracając do naszego wywodu: Z niczego powstało Wszystko - w duchowym akcie, który zbiega się całkowicie z tym, co wasi naukowcy nazywają Wielkim Wybuchem.
Gdy ruszyły na zewnątrz pierwiastki wszech rzeczy, zrodził się czas, gdyż rzecz najpierw była tu, potem tam - a okres, jaki trwało dotarcie stad tam, można było zmierzyć.
Kiedy cząstki widzialne zaczęły się określać we wzajemnych relacjach do siebie, podobny proces przebiegał wśród cząstek niewidzialnych.
Bóg wiedział, że aby mogła zaistnieć miłość - i poznać siebie jako czystą miłość - niezbędna jest jej dokładna odwrotność. Zatem stworzył Bóg wielka biegunowość: powołał do istnienia absolutne przeciwieństwo miłości, wszystko to, co nie jest miłością, a obecnie nazywa się strachem. Z chwila pojawienia się strachu miłość stała się czymś, czego można doświadczyć.
Do powstania dualizmu miłości i jej przeciwieństwa nawiązują ludzkie mitologie mówiąc o narodzinach zła, upadku Adama, buncie Szatana przeciwko Bogu.
Tak jak z własnej woli nadaliście czystej miłości postać, która zwiecie Bogiem, tak i nadaliście niegodziwemu strachowi postać, która zwiecie diabłem.
'Wokół tego zdarzenia osnuto rozmaite, dość wymyślne mity, które mówią o toczonej w niebiosach wojnie, anielskich żołnierzach i piekielnych wojownikach, siłach dobra i zła, światłości i mroku.
Z pomocą tych opowieści dawni ludzie próbowali pojąć, i przekazać innym w zrozumiały dla nich spo-
sób, kosmiczne wydarzenie, którego głęboką świadomość zachowała dusza, ale które umysł z trudem może sobie wyobrazić.
Powołując wszechświat jako rozdrobnioną postać siebie, Bóg z czystej energii stworzył wszystkie rzeczy, widzialne i niewidzialne, obecnie istniejące.
Innymi słowy, powstał nie tylko luszechświat fizyczny, ale także metafizyczny. Druga połowa Boskiego Bytu/Nie-Bytu również rozpadła się na nieskończoną liczbę jednostek, które wy określilibyście jako duchowe.
Niektóre religijne przekazy opowiadają o tym, jak “Bóg Ojciec" dał początek licznemu duchowemu potomstwu. To odniesienie do ludzkiego doświadczenia mnożącego się życia wydaje się jedynym sposobem przystępnego dla szerokich mas przedstawienia idei nagłego powstania w “Królestwie Niebieskim" niezliczonych duchowych bytów.
Pod tym względem mityczne opowieści nie mijają się nawet zbytnio z rzeczywistością, bowiem niezliczone duchowe byty, które składają się na całość Mnie, stanowią, iv kosmicznym wymiarze, Moje potomstwo.
Celem owego podziału było doprowadzenie do powstania cząstek Mnie, abym mógł poznać siebie na drodze doświadczenia. Tylko w jeden sposób Stwórca może poznać doświadczalnie swą istotę Stwórcy, a mianowicie przez Stworzenie. Toteż wszystkim mym duchowym potomkom udzieliłem tej mocy tworzenia, którą posiadam jako całość.
To właśnie mają na myśli wasze religie mówiąc, że zostaliście stworzeni na “obraz i podobieństwo Boga". Nie znaczy to, że nasze ciała wyglądają podobnie (choć Bóg może przyjąć dowolną postać). Cho-
dzi tu o identyczność naszej esencji. Jesteśmy z takiego samego tworzywa. STANOWIMY “jedno i to samo" tworzywo! Z identycznymi właściwościami i zdolnościami - włącznie ze zdolnością tworzenia fizycznej rzeczywistości “z powietrza".
Celem, dla którego stworzyłem was, swoje duchowe potomstwo, było Boskie samopozname. Nie mogę poznać w sobie Boga inaczej jak przez was. Stąd można by powiedzieć (jak mówiono to już nie raz), że celem, jaki wam wyznaczyłem, jest to, abyście poznali siebie jako Mnie.
To zadziwiająco proste zadanie, ale mimo to staje się nader zawiłe - ponieważ punktem wyjścia do tego, abyście poznali siebie jako Mnie, jest poznanie wpierw swej odrębności.

Dla uproszczenia posłużę się waszym mitologicznym modelem potomków Boga jako podstawą rozważań, gdyż jest on wam znajomy - i iv sumie niezbyt daleki od prawdy.
Powróćmy więc do tego, jak przebiega ów proces samopoznania.
Otóż mogłem sprawić, aby Moje duchowe dzieci poznały siebie jako cząstki Mnie iv jeden prosty sposób - powiedzieć im o tym. Tak też uczyniłem. Ale musisz wiedzieć, że Duchowi nie wystarczy sama wiedza, że jest Bogiem, czy częścią lub potomstwem Boga (dziedzicem królestwa, w innym ujęciu mitologicznym).
Jak już ci tłumaczyłem, wiedzieć coś, a doświadczyć czegoś, to dwie różne rzeczy. Duch pragnął poznać siebie w doświadczeniu (podobnie jak Ja!). Sama świadomość koncepcyjna to za mało. Wymyśliłem wiec plan. To najbardziej niesamowity pomysł w całym wszechświecie - a zarazem przykład niecodziennego partnerstwa. Mówię partnerstwa, ponieważ wszyscy uczestniczycie w nim ze Mną.
W myśl tego planu wy, czysty duch, mieliście wejść do właśnie stworzonego fizycznego wszechświata. A to dlatego, że tylko w wymiarze fizycznym można poznać doświadczalnie to, co się zna od strony koncepcyjnej. To zresztą główny powód, dla którego powołałem do istnienia kosmos - oraz rządzące nim zasady względności.
Raz znalazłszy się w fizycznym świecie, wy, me duchowe potomstwo, mogliście doświadczyć swojej wiedzy o sobie - ale najpierw musieliście poznać swoje przeciwieństwo. Biorąc to na chłopski rozum, nie możesz wiedzieć, że jesteś wysoki, jeśli i dopóki nie poznasz, co znaczy niski. Niemożliwe jest doświadczenie grubości, jeśli nie ma świadomości chudości. Wyciągając stad ostateczne konsekwencje logiczne, nie możesz doświadczyć siebie takim, jakim jesteś,
jeśli nie natrafiłeś wpierw na to, czym nie jesteś. Takie jest przeznaczenie względności i całego fizycznego życia. Zostajesz określony przez to, czym nie jesteś.
A co się tyczy wiedzy ostatecznej - wiedzy o sobie jako Stwórcy - nie możesz poznać swej istoty Stwórcy, jeśli i dopóki czegoś nie stworzysz. A nie możesz siebie stworzyć, dopóki siebie wpierw nie unicestwisz. W pewnym sensie, musisz przestać być, aby móc się stać.

Oczywiście, nie sposób unicestwić tego, Czym W Istocie Jesteś - zawsze byłeś, jesteś i będziesz czystym, twórczym duchem. Toteż wykonałeś inne znakomite posuniecie: celowo zapomniałeś, Kim W Istocie Jesteś.
Wkraczając do fizycznego świata, wyzbyłeś się pamięci o sobie. To umożliwia ci zostanie z wyboru tym, Kim W Istocie Jesteś, zamiast zwykłego pogodzenia się z faktem.
To właśnie w chwili postanowienia, że jesteś częścią Boga (zamiast po prostu dowiadywać się o tym), doświadczasz iv pełni swej istoty - niczym nie ograniczonego wyboru, co z definicji oznacza Boga. Ale jakim sposobem możesz wybierać w sprawie, gdzie żadnego wyboru nie ma? Nie możesz przekreślić swego pochodzenia ode Mnie - ale możesz o nim zapomnieć.
Na zawsze pozostaniesz Boski} cząstką Boskiej całości, członkiem Boskiego ciała. Powrót do Boga, zła-
czenie się. na. powrót z Całością nazywane jest przebudzeniem, obudzeniem uśpionej pamięci.
Przeto waszym zadaniem na Ziemi jest nie dowiedzenie się (gdyż to już wiecie), lecz przypomnienie sobie, i wszystkim innym, Waszej Prawdziwej Istoty. Dlatego tak ważne jest dzialanie na rzecz obudzenia umysłów, wyrwania ich z mroków niepamięci, oświecenia.
Oddawali się temu wszyscy wspaniali nauczyciele duchowi. Taki też przyświeca cel tobie, l zarazem oświeca mroki twojej niepamięci.
          

Skopiowałem z jednej ze wspaniałych ksiąg czyli:

"Rozmowy z Bogiem I część"

 

Pozdrawiam.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, SzatanKrieger napisał:

jeśli opisywałeś gdzieś swoje historie to chętnie je poczytam

Nie, nie opisywałem. Jakoś nie było potrzeby. Ale mogę się podzielić jeszcze jedną historią, będącą pierwszym, poważnym "aktem wiary" mojej B. Wybierała się w odwiedziny do dziadków. Tego samego dnia miał wracać stamtąd jej wuj samochodem. Kazałem jej przysiąc, że wróci pociągiem i za żadne skarby z wujem jego autem. Trochę pukała się w czoło, ale stanęło na moim. Jak już wróciła pod wieczór, dzwonek do drzwi. W drzwiach stoi zapłakana ciotka i ze słowami "Jasiu się zabił" wpada w konwulsyjny szloch. Lubił szybką jazdę, na tyle szybką, że wstępnie zidentyfikowali go na miejscu po pieczątce lekarskiej. Tą samą trasą wracali oddzielnie dwaj wujowie tego dnia. Akurat B. miałaby jechać z tym, który się nie rozbił. Tak że dokładność przeczuć taka sobie w sumie. Ale wystarczyło, żeby B. uznała, że nie jestem aż tak stuknięty ;) 

14 godzin temu, Gravedigger napisał:

to cały czas do głowy przychodziło mi imię Marta

Jedną znam, to koleżanka B. Raczej dziewczyny mają ze sobą większy kontakt, ja to sporadycznie i rzadko o niej pamiętam. 

Z drugą Martą znałem się kiedyś tam. W sumie bez większego wpływu na moje życie, ot zwykła znajomość, która się skończyła bez żalu, jak większość znajomości z dziewczynami, gdy pojawił się NOZ (nowy obiekt zainteresowań).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Eleanor nie ma to jak wywołać u kobiety przeszywające dreszcze ;)

 

Przez dłuższy czas miałem zakaz wchodzenia na cmentarze czy do starych budowli sakralnych. W ogóle to niesamowita kobieta, choć początkowo się jej bałem, to potem nabraliśmy do siebie ogromnej sympatii. Jak by nie było przed nią tajemnic, patrzy niby na ciebie a niby obok. Jest córką jakiegoś mongolskiego Lamy (ale nie że klasztornego mnicha), który posłał ją najpierw na medycynę a potem do Tybetu. Na koniec kazał jej zamieszkać w Europie a najlepiej w Polsce i nie opuszczać kontynentu. Jak już się tu osiedlili, jej syn się trochę zbuntował, zrobił krótki wypad do USA bo chciał sobie sprowadzić Harleya. Stracił tam przytomność na ulicy, nikt mu nie pomógł i wrócił w skrzynce. Pamiętam jak potem u niej byliśmy i z tego wszystkiego poczułem że muszę się do niej przytulić. Taka wydała się krucha i zapadnięta. Bywali u niej też mnisi tybetańscy/buddyjscy. A to jeden mi okadził pasek do spodni i przykazał pilnować, żeby nigdy nie dotknął ziemi, a to inny kazał kadzidło wokół siebie obracać i wypowiadał jakieś mantry po ichniemu. Chwilami wydawało się to naprawdę surrealistyczne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cały czas zastanawiam się, czy dzielić się z Wami tymi spostrzeżeniami. :)

 

No ale z drugiej strony, jestem ciekaw co o tym sądzicie. Jeżeli czyta to ktoś, kto zna się na okulistyce i ma chęć podzielić się swoją opinią na ten temat, to również będę bardzo wdzięczny.

 

To widzenie, "smug" i "poświat", wróciło do mnie na dobre. Teraz znowu, bardziej muszę się skupiać, żeby tego nie widzieć, tak jak to miało miejsce kiedyś w czasach dzieciństwa.

 

Oprócz tej mgiełki, dostrzegam również "odblaski". Jeżeli mógłbym to jakoś opisać, to powiedziałbym, że to wygląda jak by każdy człowiek emitował jakieś światło. To faktycznie wygląda jak jakaś dodatkowa powłoka.

 

Człowiek->mglista warstwa otoczki->około centymetrowa przerwa->ten "blask".

 

Pozdrawiam i życzę miłego dnia. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Rnext napisał:

Budzę się kiedyś w nocy. W drzwiach sypialni stoi dziewczynka w białej sukience w czarne groszki i patrzy na mnie. Dużo rozmawialiśmy, niczyja poza nami to sprawa o czym.

Też miałam takie doświadczenia w dzieciństwie i jeden raz jak miałam 24 lata w domu, w którym pracowałam. W nocy przyszła do mnie zmarła tam kobieta. Zbudziła mnie jakąś energią, 100%-towo wiedziałam, że ktoś jest w pokoju. Bałam się odwrócić, ale nie mogłam tak leżeć do rana. Też pominę, o czym była gadka, ale poprosiłam ją żeby dała mi spokój i nie przychodziła więcej do mnie. Potem dowiedziałam się, że ona umarła w tym pokoju gdzie mnie umiejscowili. Nie życzę nikomu z poszukujących entuzjastów takich doświadczeń. Myślę, że ta kobieta była duchem. Natomiast to, co widziałam w dzieciństwie miało naturę demoniczną. Świadczyłby o tym ludzki kształt jednak o przerysowanej odpychającej charakterystyce.

 

Opisze też zdarzenie odwrotne. Będąc mała i niedopilnowana, znalazłam się w zupełnie odludnym miejscu, w którym pojawił się także mężczyzna. Wydawał mi się ogromny, odpychający, zarośnięty o złych oczach. Rozpiął rozporek i zaczął się do mnie zbliżać. Dzieci nie są głupie. Doskonale wiedziałam, że zaraz wydarzy się cos strasznego i o ile to przeżyję to nigdy nie będę już taka sama. Sprawdziłam możliwości ucieczki, wszerdzie było za daleko, nikogo w pobliżu, nie było szans na danie dyla. Wtedy jedyną nadzieją było poproszenie Boga o pomoc, wiec zawołałam „ratuj mnie”. I zdarzyła się coś dziwnego. Pojawił się tam drugi mężczyzna, którego 2 sekundy wcześniej tam nie było. Ubrany w garnitur, czysty, elegancki. Podszedł do mnie i powiedział "podaj mi dłoń dziecko ja cię stąd wyprowadzę". Zboczeniec stał jak wmurowany, przeszłam obok niego z tym panem, który emanował takim spokojem, że przestałam się bać. Jak już znalezlismy sie w bezpiecznej odległości, blisko zabudowań puściłam się pędem, potem się obróciłam, ale było pusto. Wtedy myślałam, że miałam szczęście i nie zastanawiałam się nad tym za bardzo, ale jak podrosłam zaczęłam racjonalizować. Jak to możliwe że tak szybko się tam pojawił, choć jak chwile wcześniej sprawdzałam teren to nikogo tam nie było? I ten niecodzienny strój maksymalnie elegancki, ja takich gości nie widywałam. No i fakt ze on nie okazywał strachu a był o wiele mniejszy i starszy od tego, który miał mnie napaść. Temu pierwszemu dałabym ok. 30 drugiemu 40.  No i potem jak już się odwróciłam to gościa już nie widziałam, a zostawił mnie na moście. Tam nic się nie trzymało kupy.  Nawet, jeśli byłby to człowiek to przecież sam fakt ze pojawił się akurat w tym momencie, kiedy zawołałam o nadprzyrodzony ratunek jest zastanawiający. Nie było to oczywiście takie doświadczenie jak w powyżej opisanych przypadkach, kiedy widziałam np. dematerializację, ale i tak mam wrażenie, że to zdarzenie co najmniej nietypowe.

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Anna to w Twoim kontekście jeszcze dorzucę jedną rzecz. To właściwie opis pół snu pół jawy, który natychmiast rano emocjonalnie spisałem i wysłałem mailem do mojej znajomej - Nadii, wiedząc że jej dotyczy, ale nie rozumiejąc kontekstu, czy to forma ostrzeżenia czy co innego. 

 

Jestem ścianą. Gdy ktoś budował ten dom, zamurował mnie przekładając cegłami. Właściwie ni to stoję ni siedzę. Jestem ścianą. Przed oczyma mam duże pomieszczenie wymalowane w brudne brązy i podłogą z wyraźną niecką pośrodku. Miejsce na lej. Mogę wszystko oglądać, ale nic więcej. To jest łazienka. Jest wanna i sedes. W mojej ścianie są drzwi a za plecami mieszkają jacyś ludzie. Nie słyszę ich, czasem tylko czuję tupanie nóg jako pojedyńcze drgnięcia cegieł, przeciągają sie i ziewają z nudów w sobie tylko znany sposób. Wogóle nic nie słyszę. Czasami zamykam oczy, mrugnę i zmienia się osoba. Widzę twarze, ale nie znam ich. Nie rozpoznaję. Nie mogę się nadziwić, nigdy nie widziałem takiej dużej łazienki. Po co komu tyle miejsca, powietrza, niezagospodarowanej przestrzeni. Podłoga w czarno-białe, kwadratowe  kafelki i deformująca się symetria kwadratów w okolicach leja. Wanna jakby ustawiona przypadkiem, byle jak, bez podłączenia, bez zasilania i odpływu, zdarza się że przybywa w niej wody. I ubywa też. Wcale mnie to nie dziwi. Woda paruje, albo pada deszcz. Lubię mrugnąć, lubię gdy się coś zmienia. Mrugam żeby zrobić fotografię chwili której nie będzie. Jest wszystko poza momentem zamknięcia oczu. Chwila mrugnięcia wypada ze zbioru zjawisk. Sedes żyje tym samym życiem, poziom wody opada i wznosi się, ale zupełnie bez synchronizacji z wanną. Otoczenie nie ma wpływu na symetrię zdarzeń. Oglądam świat w którym zjawiskami nie rządzą żadne ze znanych mi praw. Mrugam. Zamieram. Dziewczyna która kąpie się w wannie to Twoja siostra. Nigdy jej nie widziałem, ale przecież to właśnie ona! Przysuwam się bliżej powierzchni ściany, jestem tuż pod warstwą farby, ale nie mogę jej pokonać. To ona trzyma mnie w ścianie. Njacieńsza przeszkoda jest nie do pokonania.  A jeśli to granica światów, wspólna im obu osobliwość.... Dziewczyna uśmiecha się, nie widzi mnie, nie wie kim jestem ani że jestem i patrzę w miejsce w które patrzy ona – prosto w moje oczy. Ktoś dolał atramentu do wody w wannie. Zrobiła się granatowa. Dziwny kolor, zmienia się, blaknie w rytmie fal wody, jest już prawie przeźroczysta gdy zaczyna lekko się rumienić i z żałości nabierać koloru purpury. Dziewczyna opiera się plecami, rozprostowując się jakby chciała się położyć. Przymyka oczy i uśmiecha sie do siebie. Woda skacze w rytmie mojego tętna z każdym pulsem robiąc się czerwieńsza. O dziwo synchronicznie zaczyna taniec woda w sedesie, przejmując od niej barwę. Dopiero gdy przybierając przelewa się na podłogę i trafia na odpływ w leju zaczynam krzyczeć... zupełnie bezgłośnie. Nic nie słyszę. Dopiero po chwili czuję czyjeś walenie w drzwi jak w plecy, sześcioro pięści, tak wyraźnie czuć że sześcioro. Słyszę gasnące krzyki przemieszane z głuchnącymi dudnieniami pięści. Uśmiech dziewczyny znika pod gładką taflą wodnistej purpury.

 

Nadia zadzwoniła do mnie następnego dnia. Drżącym głosem powiedziała mi, że tak wyglądała jej próba samobójcza w ogólniaku. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Rnext  jestem dosyc zdystansowana w temacie, staram sie taka byc, wolałabym np. nie znac przyszłosci. Ale z tymi snami cos jest na rzeczy. Uwazam, że większość jest nieistotna, natomiast są takie które mają jakies  znaczenie, a pewne elementy w nich trudno wytłumaczyc. Są to tzw. sny  realistyczne. Ja doświadczyłam takich niewiele. Może opowiem, taki który miał dla mnie szczególne znaczenie ale nie teraz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sny to świetna sprawa. Nie mam proroczych ale zdarzają się takie powtarzające się. Od lat nastoletnich wręcz do teraz te same sytuacje, miejsca, uczucia temu towarzyszące. I one zawsze coś oznaczają. Jeżeli są powtarzane od dzieciństwa to chyba jakieś nierozwiązane sprawy wlasnie z tamtego okresu. Właśnie parę dni temu mi się śnił sen który sie powtarza raz na kilka lat nawet. Że muszę się przecisnąć przez takie małe wąskie okienko/dziurę/szparę żeby iść dalej, zawsze mi się ono wydaje takie małe i tak nisko że mam wrażenie że nie uda mi się, i zawsze się udaje, chociaż z trudem. I wiem ze takich przejść mam kilka przed sobą, ze muszę je przejść bo to taka jakby gra, droga.

 

Jak teraz to piszę jakie to oczywiste :)

 

@Gravedigger - no tak, bo niby dlaczego miałbyś widzieć, tam już nie ma duszy, energii, zostało tylko opakowanie :)

 

proszę o scalenie postów 

 

Używaj opcji "zgłoś".

Rx

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.