Skocz do zawartości

Poszerzanie świadomości- przemyślenia


Lalka

Rekomendowane odpowiedzi

On 8/15/2018 at 9:45 PM, Lalka said:

Wybieraniem dobra w życiu bez względu na cenę.

Łatwo to napisać, ale trudniej wykonać. W teorii każdy z nas mysli o sobie że ratowałby żydów przed niemcami, bronił słabszych itd. Realia pokazują cos zgołą innego. Podstawą jest uzmysłowienie sobie swoich limitacji, a tego nie zrobimy inaczej jak stawiając się w bardzo trudnej dla nas samych sytuacji (bo wtedy zobaczymy jak reagujemy naprawdę i co chcemy w swoim zachowaniu zmienić na lepsze). Musimy doświadczyć naprawdę okropnych rzeczy żeby potrafić chronić przed nimi innych. Życie to chaos. Jeśli to zaakceptujemy, razem ze wsoimi wadami charakteru i słabościami to będziemy w stanie sobie radzić. Wybranie dobra nie jest poświęcaniem się dla innych za wszelką cenę. Jest poświęcaniem się dla innych kiedy jest to potrzebne (ale niekoniecznie kiedy oni tego potrzebują), a to jesteśmy w stanie okreslić dopiero samemu mierząc się z ekstremalnymi sytuacjami które są poza naszą kontrolą.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:( @Gravedigger szkoda szukam odpowiedzi od jakiegoś roku. Zacząłem to odczuwać po jakiś 8 miesiącach medytacji, relaksacji. Czuję to (drgania) gdy z kimś rozmawiam siedzę leci piosenka w radiu i rzucę komentarz. Czasem w trakcie rozmowy gdy zadam jakieś pytanie. 

Oprócz tego osobno mam rozpływające odczucie ciepła, albo w kontakcie z kimś czuję lęk, radość , niepokój. Czasem oprócz tego czuję coś w stylu gęsiej skórki rozszerzania się źrenic w reakcji na cudze zachowania. Nie wiem jak to zinterpretować ale czuje,że coś się w kimś zmieniło.

Wszystkie te rzeczy występują osobno i nie łączą się. A nie raz miałem myśl "uciekaj" gdy zobaczyłem reakcję. W trakcie drgań nie mam żadnych dodatkowych myśli odczuć. Coś bardziej na zasadzie O coś drgnęło. Krótkie ale równocześnie tak wyraźne,że nie da się pominąć, (jedyne co może być podobne to wibracje telefonu ale to nie do końca to).

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ramzes 

Twoje ciało chyba eteryczne dotyka innych osób (masz je rozwinięte) i wraca do Ciebie z odczuciami.

Przy osobie uduchowionej powinieneś czuć się bardzo dobrze, jednak wraz z otwarciem się na świat musisz kontrolować to i nie łapać z otoczenia wszystkiego.

 

Pozdrawiam.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ramzes 

Huna max freedom long bodajże.

Generalnie już nie pamiętam, tyle tego człowiek czytał, że się zapomina ale na pewno było w hunie o tym, że twoje niższe ja do wszystkiego się przyczepia.

Ale generalnie musiałbyś poczytać o wszystkich ciałach człowieka:

http://stansiezmiana.pl/system-energetyczny-czlowieka-cz-i-ciala-subtelne/

Tu podałem przykładowy link w czym powinieneś szukać.

Ale zacznij od Huny.

 

Aha @Ramzes Może to też tak być, że Twoja aura się rozszerza i przejmujesz kogoś stany na siebie, przez to jest pewien dyskomfort. Musisz z tym uważać by nie brać na siebie czyiś stanów ale łatwo powiedzieć a ciężko to wykonać.

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ramzes

Tak słyszałem ale nie słyszałem o "aniołach w aurze". 

Ktoś kto widzi aury może też widzieć niby Twoich opiekunów, którzy są nazywani właśnie aniołami czy też aniołem stróżem itp.

 

Na ile w tym jest prawdy to nie wiem, znałem jedną dziewczynę, która widziała aury i aniołów stróżów ale niestety nasze drogi się rozeszły i nie dała rady obczaić moich ? 

 

Anielskie aury można by nazwać takie, to w sumie ludzie, przy których się czujesz bardzo dobrze gdy z nimi przebywasz.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Hippie napisał:

Często też jest też tak, że będąc w danym pomieszczeniu z daną osobą czuję się aurę tej osoby. Jak ta osoba wyjdzie i zostajemy sami to automatycznie nastrój w tym pomieszczeniu się zmienia. Odczuwa się swego rodzaju pustkę. 

Jak mój facet wyjechał na 2 tygodnie i nie było go w domu to było mi w mieszkaniu pusto, nie czułam jego aury, obecności w domu. 

Albo jak była u mnie moja siostra, nastroj w pokoju też był inny niż zwykle. Czuć było też jej obecność nawet nie widząc jej, nie patrząc na nią. 

Też tak macie?

No mniej więcej. Mam też coś jeszcze, trochę ciężko to opisać. Jak siostra przyjeżdżała to czułam będąc w drugim pokoju czy akurat o czymś myśli (wyczuwam wtedy napięcie) czy już zasnęła. Tak samo będąc w pracy wiedziałam czy ktoś się skupia na tym co jest na ekranie czy błądzi myślami wokół (czułam się bardziej skrępowana wówczas). Generalnie od kobiet wyczuwam jakieś napięcie, u mężczyzn tego nie ma.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Znalezione w sieci, całkiem ciekawe :)

 

Podstawy fizyki kwantowej a świadomość wyborów

 

Pierwsza z definicji fizyki kwantowej brzmi, że to przestrzeń definiuje materię, a nie materia przestrzeń.

W tym kontekście w przestrzeni Plancka to materia jest anomalią. Materia jest rzeczą niezwyczajną i jako taka nie może definiować czegoś, co jest większym zbiorem – czyli przestrzeni.

Kiedy ta anomalia może się pojawić?

Do tego, aby materia mogła się pojawić, potrzebujemy świadomego obserwatora i wówczas kiedy wykona on intencję – urealnia się ona na jego oczach, przyszłość zaczyna się przed nim klarować i stawać rzeczywistością.

Fizyk John Wheeler sugeruje, że nie tylko odgrywamy pewną rolę w tym, co nazywa on „wszechświatem uczestniczącym", ale pełnimy w nim rolę pierwszorzędną. Kluczem do tezy Wheelera jest słowo "uczestniczący".

We wszechświecie tego rodzaju zarówno Ty, jak i ja jesteśmy częścią równania. Oboje jesteśmy katalizatorami zdarzeń w naszym życiu, podobnie jak jednocześnie doświadczającymi tego, co tworzymy. Te rzeczy wydarzają się jednocześnie - tworzenie i obserwowanie.

Jesteśmy częścią wszechświata, który jest dziełem w toku.

W tej nieukończonej kreacji jesteśmy maleńkimi skrawkami wszechświata, który patrzy na siebie – i buduje siebie.

Teza Wheelera otwiera drzwi do skrajnej możliwości: jeśli świadomość dokonuje tworzenia, wówczas sam wszechświat może być rezultatem tej świadomości.

Podczas gdy jego poglądy zostały przedstawione pod koniec XX wieku, trudno nie pomyśleć o twierdzeniu Maksa Plancka z 1944 roku, że wszystko istnieje za sprawą „Inteligentnego Umysłu”, który nazwał „matrycą wszelkiej materii”. Pytanie, które aż się prosi, aby je tutaj zadać, to po prostu: Jakiego Umysłu?

We wszechświecie uczestniczącym akt skupienia świadomości – czyli nas patrzących i badających świat – jest aktem tworzenia siebie – samym w sobie.

Jesteśmy tymi, którzy obserwują i badają świat.

Jesteśmy umysłem (a przynajmniej częścią większego umysłu), jak to opisał Planck. Gdziekolwiek spojrzysz, nasza świadomość stwarza dla nas coś, na co możemy patrzeć.

W naszym poszukiwaniu najmniejszych cząsteczek materii oraz sposobu na zdefiniowanie krańca wszechświata, relacja ta sugeruje, że możemy ich nigdy nie odnaleźć. Bez względu na to, jak głęboko zaglądamy do kwantowego świata atomów i jak daleko sięgamy w ogrom zewnętrznej przestrzeni, sam akt patrzenia w oczekiwaniu, że coś tam istnieje, może być właśnie siłą, która stwarza dla nas coś, co możemy zobaczyć.

Wszechświat uczestniczący… co to konkretnie za sobą pociąga?

Jeśli świadomość stwarza prawdę, to ile w istocie posiadamy mocy, aby zmieniać nasz świat? Odpowiedź może być zaskakująca.

XX-wieczny wizjoner z Barbadosu, znany jako Neville, opisał prawdopodobnie najlepiej naszą zdolność przekształcania marzeń w rzeczywistość i wprowadzania wyobraźni w życie. Poprzez swoje liczne książki i wykłady, używając prostych, ale bezpośrednich pojęć, dzielił się tajemnicą, jak sterować pośród licznych możliwości – matrycą.

Z perspektywy Neville’a wszystko, czego doświadczamy – dosłownie wszystko, co się nam przydarza, jest uczynione przez nas. Jest produktem naszej świadomości i absolutnie niczego innego. Wierzył, że nasza zdolność zastosowania tego pojmowania poprzez potęgę naszej wyobraźni, jest jedyną rzeczą stojącą między nami a cudami w naszym życiu. Tak, jak matryca zapewnia naczynie dla wszechświata, tak Neville sugerował, że niemożliwe jest, aby cokolwiek wydarzyło się poza zbiornikiem świadomości.

Mamy wszelką moc, jakiej potrzebujemy, aby stworzyć zmiany, które wybierzemy.

Zdolność ta jest nam udostępniona poprzez sposób, w jaki używamy potęgi naszej świadomości i tego, na czym postanowimy skoncentrować naszą uwagę. W swojej książce „Potęga świadomości” Neville podaje wiele przykładów prawdziwych historii, które jasno ilustrują, jak to działa.

Jak sugerował poeta William Blake istnieje cienka linia między rzeczywistością a wyobraźnią: „Człowiek jest w całości wyobraźnią”.

Jak proponuje fizyk David Bohm mówiąc, że ten świat jest projekcją wydarzeń w głębszej sferze rzeczywistości.

Blake kontynuuje: ”Wszystko, co posiadasz, choć wydaje się istnieć na zewnątrz, istnieje wewnątrz, w Twojej wyobraźni, w której ten Świat Śmiertelności jest tylko cieniem”.

Poprzez potęgę świadomego skupienia na rzeczach, które tworzymy w naszej wyobraźni, dajemy im „szturchańca”, który przenosi je przez barierę świata nierealnego w realny.

Neville wyjaśnia w jednym zdaniu, jakie podsunął słowa, które mogły pomóc jego nowemu przyjacielowi dopełnić nowego sposobu myślenia:

„Zasugerował, żeby w wyobraźni ujrzał twarz lekarza, wyrażającą niewiarygodne zdumienie, widząc go całkowicie uleczonym, żeby zobaczył, jak dwukrotnie go bada i usłyszał go powtarzającego w kółko: To cud, to cud”.

Kilka miesięcy później wizjoner otrzymał list mówiący o tym, jak młody człowiek rzeczywiście dokonał cudownego uzdrowienia. Neville spotkał się z nim potem i odkrył, że cieszył się on życiem w doskonałym zdrowiu.

 

 

Cytat: „Wierzono kiedyś, że ziemia jest płaska, choć nie sądzę, żeby jej okrągłość wykreowali fantaści i podróżnicy. Nie stworzyli też chyba swymi marzeniami nieodkrytych lądów, istniały pewnie zanim ktokolwiek o nich pomyślał ;)”

W 1927 roku fizyk Niels Bohr i Werner Heisenberg z Instytutu Fizyki Teoretycznej w Kopenhadze spróbowali opisać kwantowe dziwactwo, jakie ukazywały nowe teorie. Rezultat ich pracy znany jest jako interpretacja kopenhaska. Jak dotąd jest to najszerzej akceptowane wyjaśnienie, dlaczego cząsteczki zachowują się w taki, a nie inny sposób.

Według Bohra i Heisenberga wszechświat istnieje jako niezliczona liczba zachodzących na siebie możliwości. Istnieją wszystkie w rodzaju kwantowego bulionu bez sprecyzowanej lokalizacji ani stanu, dopóki nie wydarzy się coś, co zamknie w miejscu jedną z możliwości. To „coś” jest świadomością obserwatora – prostym aktem obserwacji. Jak dowodzi eksperyment, gdy patrzymy na coś takiego, jak elektron przechodzący przez otwór w barierze, sam akt obserwacji jest tym, co wydaje się zmieniać jedną z kwantowych możliwości w rzeczywistość. A w tym momencie - jedynym, co widzimy, jest ta wersja, na której się skoncentrowaliśmy. Wadą tej teorii było założenie, że wszechświat może się manifestować jedynie w obecności kogoś lub czegoś, co go obserwuje. W dodatku interpretacja kopenhaska nie bierze pod uwagę czynnika grawitacji.

Kluczem niniejszego rozważania jest to, że istnieje duża różnica w znaczeniu, jakie różne tradycje duchowe i główny nurt nauki nadają odkryciom kwantowego świata.

Większość fizyków wierzy, iż sposób, w jaki zachowują się elektrony i fotony niewiele ma wspólnego z tym, jak przeżywamy nasze codzienne życie. Z drugiej strony starożytne tradycje sugerują, że właśnie z powodu sposobu, w jaki wszystko działa na poziomie subatomowym, możemy zmienić nasze ciało i świat. Jeśli jest to prawdą, wówczas to, co się dzieje w kwantowym królestwie ma szczególny związek z naszym życiem dzień po dniu. Wygląda na to, że nasz wewnętrzny świat psychiki ma więcej wspólnego ze światem kwantowym niż ze światem w wydaniu makro i poprzez to nasza świadomość może wpływać na manifestujące się doświadczenia.

Fizyka kwantowa jest skuteczna w opisywaniu zachowania rzeczy mniejszych niż atomy – tak skuteczna, że rzeczywiście stworzono zbiór reguł do opisania tego, czego możemy oczekiwać w tym maleńkim, niewidzialnym świecie. Chociaż reguł jest kilka i są one proste, mogą brzmieć trochę zaskakująco, opisując co czynią cząsteczki na poziomie subatomowym:

- Prawa fizyki nie są uniwersalne, ponieważ rzeczy w małej skali zachowują się inaczej, niż dzieje się to w codziennym świecie makro,

- Energia może się przejawiać albo jako fala, albo jako cząsteczka, a czasami jako jedno i drugie,

- Świadomość obserwatora determinuje sposób, w jaki energia się zachowuje. 

 

Fala czy cząsteczka?

 

Eksperyment, zwany doświadczeniem „podwójnej szczeliny”, dotyczy rzutowania kwantowych cząsteczek przez barierę posiadającą dwa małe otwory oraz badania sposobu, w jaki są wykrywane po przejściu przez szczeliny. Zdrowy rozum wskazuje, że gdy zaczynają lot z jednej strony jako cząsteczki, powinny przemieszczać się na całym odcinku eksperymentu w tej formie i kończyć go również jako cząsteczki. Jednakże dowód pokazuje, że dzieje się coś nadzwyczajnego w jakimś punkcie pomiędzy miejscem, z którego cząsteczki wyruszają, a tym, w którym kończą swój lot. 

Naukowcy odkryli, że gdy elektron na przykład przechodzi przez barierę z jednym otworem, zachowuje się dokładnie tak, jak byśmy oczekiwali: zaczyna i kończy swoją podróż jako cząsteczka. Nie ma niespodzianek. Gdy zastosuje się dwa otwory, ten sam elektron czyni coś, co zdaje się niemożliwe. Chociaż zaczyna podróż zdecydowanie jako cząsteczka, w jej trakcie ma miejsce tajemnicze zdarzenie, elektron przechodzi przez oba otwory jednocześnie, tworząc w miejscu docelowym rodzaj wzoru typowy dla fali.

Eksperyment podwójnej szczeliny jest najczęściej wykonywanym eksperymentem we wszystkich instytutach fizyki. Jest on zazwyczaj przeznaczony dla studentów ostatnich lat fizyki. Jeśli eksperyment jest wykonany poprawnie, zawsze przynosi ten sam efekt – jeśli jest obserwator, jest też załamanie fali. Z tego wynika, że wyższa świadomość obserwatora jest w stanie wpłynąć na załamanie fali. Czyli wyższa świadomość jest w stanie kreować rzeczywistość, do której to niższa świadomość musi się wpasować, czyli musi się zaadoptować do warunków takich, jakie są stworzone przez osoby o wyższym uprzedmiotowieniu. 

 

Antropomorfizm i geocentryzm a kreacjonizm

 

Skoro poprzednio opisany eksperymenty wykazały wpływ świadomości na zachowanie elektronów, to powstało pytanie, dlaczego tak się dzieje i czy ten fenomen może wykazać jakiś szczególny związek człowieka ze światem?

Biolog kwantowy Vladimir Poponin ogłosił wyniki badań, które on i jego koledzy z Peterem Gariaevem włącznie prowadzili w Rosyjskiej Akademii Nauk. W czasopiśmie, które ukazało się w Stanach Zjednoczonych w 1995 roku, opisali serię eksperymentów wskazujących na to, że ludzkie DNA bezpośrednio wpływa na świat fizyczny poprzez coś, co jak wierzyli, było nowym polem energii łączącym je ze sobą. Pole to prawdopodobnie nie było nowe, lecz istniało zawsze, ale nie było nigdy rozpoznane, gdyż jest taką forma energii, do pomiaru której nie mieliśmy nigdy odpowiedniego sprzętu. 

Dr Poponin we wstępie do swojego raportu pisze: „Wierzymy, iż to odkrycie ma kolosalne znaczenie dla wyjaśnienia i głębszego zrozumienia mechanizmów stojących za fenomenami energii subtelnej, włączając w to wiele zaobserwowanych fenomenów uzdrawiania”.

Poponin i Gariaev zaplanowali swój pionierski eksperyment, aby sprawdzić zachowanie DNA wobec cząsteczek światła (fotonów), kwantowego materiału, z którego zbudowany jest świat. Najpierw usunęli powietrze ze specjalnie zaprojektowanej tuby tworząc to, co uważa się za próżnię. Tradycyjnie pojęcie próżni oznacza, że zbiornik jest pusty, ale naukowcy wiedzieli, że nawet po usunięciu powietrza coś pozostało w środku – fotony. Używając precyzyjnie skonstruowanego sprzętu, który mógłby wykryć cząsteczki, naukowcy mierzyli ich rozmieszczenie wewnątrz tuby.

Chcieli zobaczyć, czy cząsteczki światła będą rozproszone wszędzie, przyczepione do szklanych boków, czy też może zgromadzą się w stos na dnie zbiornika. To, co znaleźli najpierw, nie było niespodzianką: fotony były rozrzucone w sposób całkowicie nieuporządkowany. Innymi słowy, cząsteczki były rozrzucone wszędzie wewnątrz pojemnika – a było to dokładnie to, czego oczekiwał Poponin i jego ekipa. 

W następnej części doświadczenia wewnątrz zamkniętej tuby umieszczono razem z fotonami próbki ludzkiego DNA. W obecności DNA cząsteczki światła zrobiły coś, czego nikt się nie spodziewał - zamiast rozproszonego układu obserwowanego wcześniej przez ekipę, cząsteczki ułożyły się inaczej w obecności żywego materiału. Było jasne, że DNA miało bezpośredni wpływ na fotony, kształtując je w regularne wzory dzięki nierozpoznanej sile. To ważne, ponieważ nie ma absolutnie niczego w dogmatach konwencjonalnej fizyki, co pozwalałoby na ten efekt. A jednak w tym kontrolowanym środowisku DNA - substancja, z której się składamy – zostało zaobserwowane i udokumentowane jako mające bezpośredni wpływ na kwantowy materiał, z którego nasz świat jest zbudowany. 

Kolejna niespodzianka nastąpiła, kiedy DNA zostało usunięte z pojemnika. Były wszelkie powody, aby zaangażowani w to naukowcy sądzili, iż cząsteczki światła powrócą do poprzedniego rozrzuconego układu wewnątrz całej tuby. Jednak stało się inaczej, fotony pozostały uporządkowane zupełnie tak, jakby DNA pozostawało nadal w tubie. 

Po sprawdzeniu urządzeń i wyników Poponin i jego koledzy stanęli przed zadaniem wyjaśnienia tego, co zaobserwowali. Co wpłynęło na cząsteczki światła, gdy DNA zostało usunięte z tuby? Czy DNA pozostawiło coś po sobie, jakąś trwałą siłę, która utrzymywała się po usunięciu fizycznego materiału? A może miało miejsce jeszcze bardziej tajemnicze zjawisko? Czy DNA i cząsteczki światła były wciąż połączone w jakiś sposób, którego nie rozpoznajemy, chociaż zostały fizycznie rozdzielone, a jeśli tak, to do jakiego stopnia? 

W podsumowaniu Poponin napisał, że on i badacze zostali zmuszeni do zaakceptowania hipotezy, iż została wzbudzona jakaś nowa struktura pola. Ponieważ efekt wydawał się bezpośrednio związany z obecnością żywego materiału, zjawisko to zostało nazwane „fantomowym efektem DNA”. Nowa struktura pola Poponina brzmi zaskakująco podobnie do matrycy, którą Max Planck zdefiniował ponad 50 lat wcześniej, tak jak i jej wpływ sugerowany był przez starożytne tradycje.

Eksperyment Poponina jest ważny z wielu powodów. Być może najbardziej oczywiste jest to, iż pokazuje on jasno bezpośredni związek pomiędzy DNA, a energią z której składa się świat. Spośród wielu wniosków, jakie można wyciągnąć z tej potężnej demonstracji dwa są pewne:

- Istnieje rodzaj energii, który wcześniej pozostawał,

- Komórki DNA wpływają na materię poprzez tę właśnie formę energii.

Wynik uzyskany pod ścisłą kontrolą warunków laboratoryjnych daje dowód na istnienie potężnego związku, który starożytne tradycje uważały za święty przez stulecia. DNA zmieniło zachowanie cząsteczek światła – esencji naszego świata.

Jesteśmy zbudowani z tych samych cząsteczek, jakie opisują owe reguły. Jeżeli możemy osiągnąć wgląd w sposób, w jaki funkcjonują, wówczas może będziemy w stanie uświadomić sobie większe możliwości tego, w jaki sposób działają. Tutaj właśnie leży klucz do zrozumienia, co mówi nam naprawdę fizyka kwantowa na temat naszej mocy oddziaływania psychicznego we wszechświecie. Nasz świat, nasze życie i ciało istnieją tak, jak istnieją, ponieważ to wybraliśmy (tak zostaliśmy zahipnotyzowani) spośród świata kwantowych możliwości. Jeśli chcemy zmienić którekolwiek z tych rzeczy, musimy najpierw ujrzeć je w nowy sposób, a czyniąc to, wybieramy je ze zbioru wielu możliwości. Następnie, w naszym świecie, wydaje się, że tylko jedna z tych kwantowych potencjalności staje się tym, czego doświadczamy jako naszej rzeczywistości.

Ta, która spośród wielu możliwości stanie się realna, zdaje się być zdeterminowana świadomością i aktem obserwacji. Innymi słowy, obiekt naszej uwagi staje się rzeczywistością w naszym świecie. To jest właśnie obszar, w którym nawet sam Einstein miał problem z teorią kwantową, twierdząc:

„Myślę, że cząsteczka musi być oddzielną rzeczywistością, niezależną od pomiarów”.

W tym kontekście pomiary są odpowiednikiem obserwatora – czyli nas. Obiekt uwagi naszej świadomości staje się rzeczywistością - w naszym świecie.

Oczywiście nasza rola we wszechświecie jest centralnym zagadnieniem w pytaniu, dlaczego świat kwantowy działa tak, jak się wydaje działać. A to właśnie działanie przekonuje, jak właściwym jest rozpoznanie związków pomiędzy człowiekiem a światem.

Dobrze byłoby zastanowić się nad tym, jaki wpływ ta wiedza może wywrzeć na nasze życie i jakie wnioski dla siebie możemy z tego wyciągnąć. Ten wzorzec był uprzednio nierozpoznanym polem energii, które Max Planck określił jako „świadomy i inteligentny Umysł”. A czym jest dzisiaj?

 

Podstawy fizyki kwantowej a fala prawdopodobieństwa

 

Częstotliwości drgań energii naszych ciał duchowych wypełnionych myślami i oczekiwaniami, jak i częstotliwości naszych ciał fizycznych nie są zazwyczaj zestrojone wzajemnie ze sobą. Sam na pewno znasz to dobrze z autopsji.

Ciało fizyczne ma swoją pamięć komórkową, nawyki, przyzwyczajenia i przyjemności. Ciało astralne targanej emocjami duszy swoje, a ciało mentalne i jaźni ducha jeszcze inne. Podejrzewam, że oczekiwania Twojego wyższego JA też nie do końca są spójne z tym, co chciałbyś zrealizować tu na Ziemi - Twoja dusza nieustannie podlega różnym rodzajom uwiedzenia przez atrakcyjny i wypełniony błyskotkami Świat.

Ponieważ oczekiwania wielu Twoich podosobowości, zamieszkujących do tego poszczególne różne Twoje ciała, mogą się od siebie znacznie różnić, wywołuje to od czasu do czasu wewnętrzny dysonans, blokady i w konsekwencji rezultaty życia odmienne od oczekiwanych. 

Możesz wówczas doświadczać oporu pomiędzy tymi podosobowościami poszczególnych ciał lub wręcz jawnego konfliktu i swojego rodzaju oddzielania duszy od ciała. A taki dysonans prowadzić może wcześniej czy później do życiowych traum, bólu, żalu, wycofania, rozczarowania… Idziesz wówczas przez życie niepewnym krokiem, bez przekonania, bez pełnej mocy.

Ciało stawia opór myślom, a myśli stawiają opór uczuciom. Stajesz się na wiele sposobów zagubiony i zraniony. Zaczynasz rezygnować z marzeń, popadasz w choroby, czujesz, że Twoje życie powinno być inne. I niektórzy umierają w nadziei, że więcej już żyć nie będą, marząc o wiecznej nirwanie.

Czy czasami masz takie poczucie, że Twoje wnętrze - dusza, duch i ciało nie są zestrojone wzajemnie? Czy czasami czujesz się pozbawiony ugruntowania, zrozumienia i całkowicie wyobcowany? I czy wówczas zaczynasz szukać sposobu na to, by odzyskać siebie, siebie prawdziwego i spełnionego? Czy naprawdę jedynym wyjściem jest śmierć i ucieczka od życia?

Patrząc od strony moich doświadczeń, to mózg jak i serce pełnią rolę anten, a raczej przekaźników informacji pomiędzy wyodrębnionymi polami. Umysł jest aurycznym polem konkretnego człowieka (które też można podzielić na segmenty, ale nie ma teraz potrzeby), jest zbiornikiem indywidualnych doświadczeń, jak i wpisów z obszaru protogenetycznego. Jest też siedzibą id, ego i superego. Mózg łączy pole umysłu z sercem, które to łączy z pozostałymi polami zewnętrznymi. Mamy więc dwa obiegi, mały łączący umysł z mózgiem, jak i duży łączący serce z polami zewnętrznymi.

Energetyka człowieka może być więc w trzech stanach, w stanie dominacji ego i jego wdruków, w stanie dominacji oddziaływania pól zewnętrznych, jak i w stanie koherencji, czyli spójności fazowej fal wszystkich pól. Stan koherencji pozwala na interwencje hipnotyczne czyli zmiany ram doświadczeń zarówno w obszarze wewnętrznym, jak i zewnętrznym. O obszarze wewnętrznym mówi hipnoterapia klasyczna, a o obszarze zewnętrznym hipnotyczne terapie kwantowe (neurotransgresja).

Pomyśl, przecież choć każdy człowiek ma życiowe kłopoty, to jednych to niszczy, a innych wzbogaca. I nie tylko chodzi o metaforyczne rozumienie powiedzenia o szklance, czy jest w połowie pełna, czy w połowie pusta. To też jest istotne, ale Ty wiesz, że chodzi o coś znacznie więcej. Ale zacznijmy od początku.

Tym początkiem niech będzie kot i kolejna naukowa historia, tym razem z pogranicza życia i śmierci. Nie wiem dlaczego naukowcy nieustannie prowadzą swoje badania na zwierzętach. Ja jestem temu przeciwny, ale ten przypadek przywołam, bo jest to eksperyment czysto hipotetyczny.

Erwin Schrödinger wymyślił urządzenie oddziałujące na kota, zamkniętego w pojemniku z trucizną, np. z trującym gazem. Do szczelnego pojemnika wkładamy: żywego kota, źródło promieniotwórcze w postaci jednego atomu, który może wyemitować cząstkę promieniowania jonizującego, oraz detektor promieniowania, np. licznik Geigera-Müllera, który w chwili wykrycia cząstki uwalnia trujący gaz.

Po zamknięciu pojemnika po pewnym czasie istnieje 50% prawdopodobieństwo, że kot jest martwy i takie samo prawdopodobieństwo, że jest nadal żywy. Tak sugerowałby tzw. zdrowy rozsądek. Jeśli nastąpi radioaktywny rozpad i licznik go zarejestruje, zostanie uruchomiony mechanizm, który uwolni truciznę, wtedy kot zginie. Jeśli rozpad nie będzie miał miejsca, zwierzę nadal będzie cieszyło się życiem.

Z opisu kwantowo-mechanicznego wynika jednak coś innego – przed otwarciem pojemnika kot jest jednocześnie i martwy, i żywy. Jako obiekt kwantowy znajduje się on równocześnie w każdym z możliwych stanów tzw. superpozycji. Dopiero otwarcie pojemnika i sprawdzenie jego zawartości redukuje układ do jednego stanu – następuje załamanie funkcji falowej kota i dopiero w momencie poczynienia obserwacji kot przyjmuje jeden, konkretny stan. W tym przypadku są tylko dwa możliwe stany - kot jest martwy albo żywy.

Zgodnie z regułami tzw. interpretacji kopenhaskiej do momentu przeprowadzenia pomiaru, tzn. stwierdzenia, co dzieje się z kotem, jego stan jest fundamentalnie nieokreślony – kot jest jednocześnie i żywy i martwy. Fizycy mówią o superponowanym stanie żywego i martwego kota. Dopiero pomiar rozstrzygnie jego losy. Występowanie superpozycji stanów jest zjawiskiem powszechnym w świecie mikroskopowych obiektów.

Eksperyment kłóci się jakby ze zdrowym rozsądkiem, co wynika z faktu, że jest niemożliwy do przeprowadzenia w świecie makroskopowym. Przedmioty dostępne nam do obserwacji w naszej skali składają się z obiektów podlegających prawom mechaniki kwantowej. Jednak, ze względu na bardzo dużą liczbę tych obiektów, ich poszczególne stany uśredniają się, nie pozwalając obserwować efektów kwantowych. Ale czy na pewno takie zjawiska tzw. superpozycji nie występują w Twoim codziennym życiu?

Wiesz, ja tego doświadczam często. Pierwsza rzecz, która przychodzi mi do głowy, to znajomy, który otwiera kolejną z rzędu firmę. Poprzednie dobrze się rozwijały rokując sukces, ale tylko do momentu, gdy zaczęły przynosić duże dochody. Za każdym razem starał się być przewidującym, lecz kończyło się to samozniszczeniem, tak jakby sam stawiał sobie barierę przed bogactwem. Jak będzie tym razem?

Czy znasz takie uczucie, gdy ciągle się starasz, doskonalisz i wiele z siebie wkładasz, a wynik nieustannie jest negatywny? A w tym czasie to samo przychodzi innym z łatwością. I nasuwa się co najmniej jedno pytanie: dlaczego tak jest? A jeśli masz naturę wojownika, zadasz sobie również i drugie pytanie: czy da się to zmienić?

Eksperyment już wcześniej wpomniany, zwany doświadczeniem „podwójnej szczeliny” dotyczy rzutowania kwantowych cząsteczek przez barierę posiadającą dwa małe otwory oraz badania sposobu, w jaki są wykrywane po przejściu przez szczeliny. Zdrowy rozum wskazuje, że gdy zaczynają lot z jednej strony jako cząsteczki, powinny przemieszczać się na całym odcinku eksperymentu w tej formie i kończyć go również jako cząsteczki w obszarze ograniczonym prześwitem szczelin. Jednak eksperyment wskazuje na coś zgoła odmiennego. Cząsteczki zamiast uderzać w ekran w dwóch obszarach, lądują na całej jego powierzchni, tworząc wzór pasków - niektóre z nich znajdują się rzeczywiście w obszarze szczelin, lecz pozostałe znajdują się tam, gdzie byśmy się ich zupełnie nie spodziewali. Jak to możliwe?

Dla fizyków lat dwudziestych mogło oznaczać to tylko jedno - fale. Fale mogą się rozdzielać i łączyć. Fale po przejściu przez dwie szczeliny rozczepiłyby się na dwie części. Obie fale skrzyżowałyby się ze sobą po drugiej stronie szczeliny. Ich szczyty i dołki łączyłyby się, dając wyższe szczyty w jednych miejscach i głębsze dołki w innych miejscach. Mogłyby też się wzajemnie kasować. Jeśli wysokość odpowiadałaby jasności na ekranie, szczyty i dołki utworzyłyby paski - tak zwany wzór interferencyjny. Czy elektrony będące cząstkami mogłyby tworzyć właśnie taki wzór?

Gdy wykonano te doświadczenia w latach dwudziestych naukowcy nie mogli zrozumieć takiego falowego zachowania. Wyniki badań nad funkcją falową zainspirowały lubiącego wszystko wiedzieć Schrödingera do poszukiwania równania i odpowiedzi na pytanie: czym jest funkcja falowa?

Max Born – niemiecki fizyk podał jeszcze w tym samym 1926 roku, proponowaną przez Schrödingera, statystyczną interpretację funkcji falowej. Born powiedział, że fala to nie są rozsmarowane elektrony ani nic innego, z czym do tej pory spotkano się w nauce. Jest ona czymś szczególnym - falą prawdopodobieństwa.

Argumentował, że rozmiar fali w dowolnym miejscu określa prawdopodobieństwo znalezienia tam elektronu. Miejsce, gdzie fala jest duża, nie jest tym miejscem, gdzie znajduje się większa część elektronów, ale tym, gdzie jest największe prawdopodobieństwo ich znalezienia. Ekran jest gmatwaniną różnych możliwości - nie można spytać się, gdzie znajduje się w danej chwili elektron, można zaś spytać: jeśli szukam elektronu w tej części przestrzeni, to jakie jest prawdopodobieństwo, że go tam znajdę?

Jeśli rzucisz jeden elektron, nigdy nie będziesz mógł przewidzieć, gdzie on wyląduje. Jeśli jednak skorzystasz z równania Schrödingera, aby znaleźć falę prawdopodobieństwa obecności elektronu, możesz przewidzieć z dużą pewnością, że jeśli wyrzucisz dostatecznie dużą ich ilość, to powiedzmy 30% z nich wyląduje w określonej przestrzeni, 3% wyląduje w innej itd. Co wynika z tego dla nas? Ano to, że życie to zbiór prawdopodobieństw.

Czy ten zbiór prawdopodobieństw nie przypomina Tobie życia poszczególnych ludzi? Gdy spojrzymy w kwantowy sposób na los ludzki zauważysz, że pewne osoby doświadczają czegoś z większym prawdopodobieństwem niż inne.

Każdy poszczególny człowiek to inny model, a wszystkie wydarzenia mają w nim określone prawdopodobieństwo wystąpienia. W jednym modelu z większym prawdopodobieństwem, a więc częściej, występuje miłość i porozumienie z innymi lub zwiększanie stanu posiadania materialnego. W innym modelu dzieje się to zgodnie z odmiennym prawdopodobieństwem. Czy biorąc powyższe pod uwagę, można zmienić prawdopodobieństwo pożądanych wydarzeń w swoim własnym życiu?

Tak, o ile oczywiście potrafisz modelować wzorzec, którego statystyka odpowiednich wydarzeń Ciebie usatysfakcjonuje. Trzeba dobrać „odpowiednie szczeliny” dla pożądanych wydarzeń, gdzie jedna szczelina będzie odpowiadała na przykład metaforycznie karmie, a druga gotowości jej realizowania. I w ten sposób dotarliśmy do tego, co nazywamy ludzkim losem, jego uwarunkowań i dynamiki. 

Świat zna nie setki i zapewne nie tysiące terapii, ale dużo dużo więcej. I każda z nich miała swoje pięć minut, przekonując świadomość ludzi do własnej skuteczności. Terapie szamańskie ludów pierwotnych, mistycyzm staroindyjski, podstawy naukowe Egiptu, Chaldei, Babilonii, czy też współczesna medycyna i nanotechnologie lub świadome śnienie, metoda Hellingera. Jest też w tym tyglu możliwości miejsce na ostatnio modne i zadziwiająco skuteczne terapie kwantowe. Te wszystkie metody stwarzały i stwarzają szansę na lepsze i szczęśliwsze życie - a jednocześnie stwarzają szanse na poznanie siebie samego. Ogrom możliwości zarówno dla wierzących, wątpiących, jak i sceptyków. W zasadzie wystarczy zrobić jedną tylko rzecz, trzeba naprawdę chcieć się zmienić. Tylko czy my wszyscy pod słowem „chcieć” rozumiemy to samo?

https://www.neurolingwistyka.com/1-podstawy-fizyki-kwantowej-a-swiadomosc-wyborow-cz-1

https://www.neurolingwistyka.com/2-podstawy-fizyki-kwantowej-a-swiadomosc-wyborow-cz-2

https://www.neurolingwistyka.com/3-podstawy-fizyki-kwantowej-a-fala-prawdopodobienstwa

Edytowane przez Ancalagon
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pomarańczowo mam w kuchni pomalowane ściany :D. Lubię ten kolor.

 

Wiosło... parę razy kajakiem płynąłem, raz na wakacjach mieliśmy ponton i nim pływaliśmy ale to strasznie dawno temu już było. Nic więcej mi do głowy nie przychodzi.

 

Z tą nieśmiałością to trochę racji jest, choć wolę wyraz 'ostrożność'.  :D

 

@Gravedigger Dzięki za poświęcony czas. :)

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pamiętam takie zdanie Teal Swan "Anioły są jedenasto-wymiarowymi bytami, które ukazują nam się pod taką postacią, w jakiej w nie wierzymy". Dużo czasu kiedyś kontemplowałem to jedno zdanie i jego konsekwencje w wymiarze nawet fizycznym :)

Lubię o tym wszystkim (dla uproszczenia) myśleć jakby to był system informatyczny. Świadomość uczy się wykrywać nowe rzeczy, ale potrzebuje innego kanału komunikacyjnego z nami samymi - jasnoczucie, jasnowidzenie, jasnowiedzenie itd.

Co do wieku dusz - do mnie przemawia wersja, że stara dusza dopiero wciela się w całości po ok. 35 roku życia. Na takiej zasadzie jak nasz zarodek ma jaszczurze kształty na jakimś etapie, potem ssacze itd. Taka wersja daje możliwość działania "jako młodsza dusza" za młodu. Po prostu jakby człowiek z taką starą duszą dłużej się rozwija, ale może bardziej dojrzeć niż osoba z młodszą duszą. Jego gra ma więcej leveli.

Przebrnąłem wreszcie ze szczegółami przez ten wątek, aż chce się to nieco usystematyzować. @SzatanKrieger może prócz czakr zrobić coś o ciałach subtelnych? To dopiero otwiera pole do dyskusji np. pod filmikami z Jarosławem Bzomą, który się ciągle do nich odnosi (sen z poziomu 3go = ciało astralne itd.) ? 

 
Nawet w tym filmie pada, że lingwistyka natywnego języka osoby śniącej znacząco wpływa na jej sny. Tak samo krąg kulturowy, wierzenia itp. 

A co do nietypowych zdolności. Jakoś w 2015 roku po modlitwach (moje początku z materiałem Sławka Majdy) o jasnowidzenie, zdarzyło mi się coś dziwnego co trwa do teraz. Rano wstałem i gdy zacząłem myśleć o różnych znajomych mi ludziach, to momentalnie w głowie pojawiały mi się obrazy innych ludzi, którzy maja z nimi coś wspólnego (tak jak chociażby @Marek Kotoński i młody Krzysztof Jackowski - nawet wizualnie).  Tak jakbym z dnia na dzień dostał skilla robienia portretów pamięciowych (ale tylko opisowo, bez rysowania), a na pewno fotograficznego zapamiętywania i analizowania twarzy. Potem poznałem trochę osób, kóre widzą podobnie. Stąd moje zainteresowania otherkinami (duszami spoza Ziemi), antropologią i paroma pokrewnymi tematami jak Human Design - szukam syntezy między tym.

Padło coś też o chęci poczucia wyjątkowym - moim zdaniem to bardzo ważne przepracować swoje dzieciństwo i relacje z rodzicami (to czasem robota na dłuuuuuuuugo), bo to najbardziej rzutuje na nasze intencje. No bo co to za rozwój duchowy, jeśli podświadomie po prostu chcemy być wyjątkowi, bo nasza podświadomość myśli, że wtedy będzie kochana i chciana?

Edytowane przez t0rek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałam napisać coś od siebie, ale..... Posłużę się - kopiuj - wklej. 

Nikt nie jest lepszy, nikt nie jest gorszy…

Myli się ten kto mianem lepszego od innych postrzegać sam siebie zaczyna… Wprawdzie występują (po)między ludźmi różnice lecz nie stanowią one wystarczającej podstawy do tego aby wartościować ludzi lepszymi tudzież gorszymi ich określając… Oczywiście zestaw cech jakimi legitymuje się jedna osoba może przypaść nam bardziej do gustu niż charakter innej osoby – to zrozumiałe lecz nie świadczące o tym, że jedni są lepszy, a inni gorsi – są po prostu inni… Obecne czasy faworyzują ludzi pewnych siebie – stąpających twardo po ziemi… Przesadna wiara we własne możliwości poparta sukcesami sprawia, że niektórzy ludzie uznają się mianem lepszych od innych… Ta brutalna prawda sprawia, że część ludzi zaczyna odgrywać role gwarantujące im „łatwiejsze życie”, a i to jak traktują innych często jest stworzonym w głowie scenariuszem… Już tak bardzo obco nie brzmią słowa – „Mi się to należy…”, „Jestem lepszy od Ciebie…” Nie wszyscy lecz jednak wielu zaczyna „spoglądać na innych z góry” utwierdzając się w przekonaniu, że są po prostu lepsi… To przykre lecz niestety zdarza się i to nie tak rzadko… Nawet nie warto tego tłumaczyć zasłaniając się samcami/samicami alfa, beta, gamma, pi czy sigma… Człowieczeństwo to „coś” więcej niż sukcesy i porażki, pewność siebie lub też jej brak… Jesteśmy bardzo różni lecz sobie równi – nie dla każdego ta prawda jest czymś oczywistym… Czy to kwestia cech charakteru…? A może jednak determinizm środowiskowy…? Stanowisko, pozycja, władza aż tak zmienia ludzi czy może jedynie uwypukla ich cechy…? Dlaczego tak często pracodawcy źle traktują pracowników…? Dlaczego ludzie bogaci z pogardą spoglądają na biednych…? Dlaczego Ci pewni siebie ranią tych, których poczucie własnej wartości jest bardzo niskie…? Z jakiego powodu ludzie tak lubią czuć się lepsi od innych…? Dlaczego są w siebie tak zapatrzeni i egoistyczni…? Niezwykle mroczna to strona naszej ludzkiej natury… Niezależnie od wszystkiego bądźmy sobą i tylko sobą, a to jak nas postrzegają inni to już inna, znacznie miej istotna kwestia…

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Nefertiti

To tzw. oczywista oczywistość. Lecz faktycznie dla nielicznych.

 

@t0rek

Ciekawa ta koncepcja z wiekiem dusz. W moim przypadku byłoby nawet coś na rzeczy. Do 35 roku życia można by powiedzieć, że szalałem, robiłem mnóstwo ryzykownych rzeczy, czasem nawet wbrew sobie, ot była możliwość to ok mimo braku entuzjazmu, byleby spróbować. Później się jakby uspokoiło i unormowało.

Masz może coś ciekawego do poczytania w tej kwestii?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

https://mlodytechnik.pl/technika/29374-mechanika-kwantowa-a-niesmiertelnosc-duszy

 

Cytat

Od 1996 r. amerykański fizyk Stuart Hameroff oraz sir Roger Penrose, fizyk teoretyczny z brytyjskiego Uniwersytetu Oksfordzkiego, pracują nad "kwantową teorią świadomości". Zakłada ona, że świadomość - albo, inaczej mówiąc, "dusza" ludzka - generowana jest w mikrotubulach komórek mózgowych i stanowi w rzeczywistości wynik kwantowych efektów. Proces ten nazwano "zorkiestrowaną redukcją obiektywną". Obaj badacze uważają, że ludzki mózg jest w rzeczywistości komputerem biologicznym, a ludzka świadomość - programem realizowanym przez komputer kwantowy znajdujący się w mózgu, który nie przestaje działać po śmierci człowieka.

Zgodnie z tą teorią, gdy ludzie wchodzą w fazę zwaną "śmiercią kliniczną", mikrotubule znajdujące się w mózgu zmieniają swój stan kwantowy, ale zachowują informacje w nich zawarte. Rozkładowi ulega więc ciało, ale nie informacja, czyli „dusza”. Świadomość staje się częścią Wszechświata, nie umierając. Przynajmniej nie w tym sensie, jak wydaje się tradycyjnym materialistom.

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może kogoś zaciekawi :).

 

Kobiece ciało - czemu bycie w ciele jest trudne?

 
83731892_large_dibujo9.jpg


Dlaczego "bycie w ciele" często jest dla nas trudne? Po pierwsze dlatego, że to wydaje się być banał – przecież jestem w ciele, bo niby gdzie??? Działanie może być trudne, czucie to coś oczywistego. Umiejętność odczuwania swego ciała wydaje się nam czymś tak prostym jak oddychanie (również zwodnicza prostota ;) ). A wystarczy prosta medytacja z prowadzeniem uwagi czuciowej wzdłuż kręgosłupa i z czuciem kolejnym części ciała po kolei, a odkrywamy że to wcale nie takie łatwe. Że łatwiej nam sobie coś wyobrazić niż poczuć, a jak mamy trudność z wyobrażeniem, to nagle czucie tam nie sięga. Że często „czujemy” oczami i głową, zamiast ciałem.
 
Ten mechanizm jest jednak częścią dużo poważniejszego zjawiska, które na własny użytek nazwałam zewnętrzną perspektywą wobec własnego ciała. Jesteśmy obserwatorami wobec samych siebie i to obserwatorami mocno oceniającymi. U mężczyzn w dużym stopniu zawęża się to do patrzenia na swoje ciało jak na przedmiot, który ma dobrze działać i nie przejawiać żadnych wad i słabości (typu uczucia). Ta postawa jest zresztą drugim ważnym powodem dla którego trudno nam być w ciele, bo traktujemy ciało jak mechanizm i nauczyliśmy się, że emocje to nic dobrego, a od bólu najlepiej uciec w głowę i udawać, że go nie ma.  To dotyczy tak samo kobiet, jak i mężczyzn, choć wiadomo wciąż gdzieniegdzie pokutuje hasło, że „chłopaki nie płaczą”, a kobiety jednak bardziej „mogą” sobie na to pozwolić. U kobiet pojawia się jednak inna głęboko destrukcyjna postawa, która jest tak powszechna, że aż kompletnie niedostrzegana. Patrzenie na swoje ciało z zewnątrz jako na coś co nie tyle ma być sprawne, co dobrze wyglądać. Wiem, dużo się mówi o ograniczających wzorcach kobiecego piękna, o chorobach takich jak anoreksja czy bulimia, o kompleksach, operacjach plastycznych, kulcie młodego i perfekcyjnego ciała…. Zawsze jednak jest to tylko dyskusja o tym, według jakich kryteriów oceniać nasze ciało i próby uznania piękna także poza sztywnymi kanonami. Ciągle jednak patrzymy z zewnątrz. Skupiamy się na tym by dobrze wyglądać, a nie by się dobrze czuć. Dbamy o ciało traktując je z zewnątrz różnymi preparatami i zabiegami, często całkowicie ignorując to co ono do nas mówi. Skąd to się bierze? Dlaczego traktujemy swoje ciało, jakby było ono czymś od nas odrębnym? To proste – nauczyliśmy się tego. Młoda kobieta dowiaduje się zazwyczaj dość szybko co to znaczy „ładnie siedzieć” i że to na pewno nie oznacza „siedzieć wygodnie”. Dowiaduje się, że jej ciało, sposób poruszania, mimika, zachowania są oceniane wg kryteriów estetycznych i uczy się sama tak oceniać siebie. Dochodzi do tego, że różne fizyczne „braki” lub „nadmiary” stają się przyczyną wielkich dramatów. Uwaga skupia się na tym jak moje ciało odbierają inni, a nie na tym jak ja sama je odbieram – czyli jak je czuję.
 
by%2Btyler%2Bshields%2Bbody.jpg
 
 
Mocnym przykładem tego do czego to prowadzi, była opowieść jednej z instruktorek edukacji
seksualnej o nastolatce, która zadzwoniła do młodzieżowego telefonu zaufania z pytaniem o to jaka pozycję przyjąć podczas pierwszego razu, tak by nie były widoczne jej fałdy na brzuchu. Nic innego nie było ważne, tylko ta konkretna informacja. Ciało widziane z zewnątrz, przez partnera, ważniejsze niż własne odczucia podczas seksu, czy emocje związane z tym ważnym wydarzeniem. Brzuch jako fałdy, a nie jako przestrzeń gdzie rodzi się pożądanie, przyjemność, a czasem lęk lub ból....
 
by%2BCarl_Warner_01.jpgAmazing%2Bbodyscapes%2Bby%2BCarl%2BWarner.jpg
 
Czym jest ta perspektywa zewnętrzna dowiedziałam się i poczułam wyraźnie podczas pewnych warsztatów tantrycznych. To co się często wydarza na takich zajęciach to powrót do ciała i uczenie się podążania za jego impulsami. Ziewamy kiedy mamy ochotę, wzdychamy, płaczemy, wyjemy, skaczemy, zwijamy się… ciało zostaje uwolnione od nakazów i zakazów, które w tzw. „normalnym świecie” je krępują. Nie – to nie oznacza orgii seksualnej, osaczania innych swoją ekspresją! Wręcz przeciwnie: okazuje się, że ciało jest niewinne i często bardziej spragnione czułego dotyku niż dzikich orgii, a warunki gdzie wszyscy mogą być autentyczni pozwalają nam na uczenie się stawiania granic. Tak więc właśnie było – weszłam w mocny kontakt z moim ciałem, poruszałam nim w zgodzie z tym co czuję, pozwalałam sobie na bycie w pełni autentyczną i spontaniczną… aż do momentu kiedy jeden z mężczyzn opacznie zinterpretował moje radosne przeciągnięcie się i złapał mnie za talię.  Ten pozornie drobny gest dla mnie w tamtym momencie był szokującym przekroczeniem moich granic, ale też bolesną konfrontacją. Uderzyła mnie nagle świadomość, że moje zachowanie może być interpretowane jako: prowokowanie, uwodzenie, mizdrzenie się, kokietowanie… i jeszcze parę brutalniejszych określeń do wyboru. Z miejsca pełnego bycia w ciele i robienia tylko tego na co ono ma ochotę, nagłe przerzucenie do perspektywy zewnętrznej, kiedy patrzę na siebie oczami jakiegoś mężczyzny, było niezwykle raniące. A więc to to robimy sobie my kobiety! Rezygnujemy z czucia ciała i z autentyczności na rzecz tego co wyobrażamy sobie, że widzą inni! I z tej perspektywy każdy gest jest po coś. Poprawiam włosy, bo uwodzę, siadam tak a tak by wydać się taka a nie inna, przyjmuję odpowiedni wyraz twarzy, a gdy boję się molestowania rezygnuję ze wszystkiego co mogłoby być odebrane jako „prowokacja”. Jeżeli macham nogą to nie robię tego dla  własnej przyjemności, ale po to by zwrócić na siebie uwagę. Jeżeli westchnę to nie po to by uwolnić nagromadzone napięcia, ale po to by pobudzić czyjąś wyobraźnię erotyczną.  Jeżeli się przeciągnę, to na pewno nie dla tego, że mam na to ochotę, ale po to by zaprezentować światu swoje ciało i zachęcić jakiegoś macho do złapania mnie za talię!
 
sensual%2Bbody%2Braain.jpg
 
 
Tak, łatwo tutaj zrzucić winę na mężczyzn. To oni oceniają nasze ciała, gesty i miny, a też niejednokrotnie mają skłonność do ich nadinterpretowania projektując na nas własne pożądanie. Myśliwego nie interesują intymne przeżycia zwierzyny, a jedynie to czy ucieknie, czy też da się złapać. Prawda jest jednak taka, że często to my same – kobiety – widzimy swoje ciało jako przedmiot i patrzymy na nie z perspektywy owego „łowcy”. Dopóki my tego nie zmienimy, nie możemy oczekiwać, że mężczyźni będą nas inaczej traktować. Tak długo jak nasza uwaga będzie nakierowana na nasz wygląd i na to jak powinnyśmy się zachowywać, a nie na to jak się czujemy w danej sytuacji, będziemy ofiarami nadużyć. Nasze ciało zawsze wie czy coś jest dla nas dobre czy nie, czy przy kimś się czujemy bezpiecznie, czy mamy ochotę na bycie w kontakcie czy nie. Informacjami są: napięcie w ciele, podwyższony głos, tendencja do rozglądania się na boki, czy do odsuwania się od partnera. Gdybyśmy słuchali tych sygnałów, jak tylko zaczynają się pojawiać oszczędziłybyśmy sobie wielu przykrych sytuacji. Ale niestety częściej skupiamy się na tym jakie wrażenie robimy i jak „powinnyśmy” się zachowywać, tak jakby to miało większe znaczenie niż nasze dobro.
 
Dancing-Quotes-11.png
 
 
Oczywiście nie ma niczego złego w chęci podobania się, w dbaniu o wygląd czy w uwodzicielskich ruchach. To cudownie, gdy kobieta czuje się w swoim ciele dobrze i kobieco, ciesząc się każdym ruchem i tym jakie wrażenie robi na innych. Problem zaczyna się wtedy gdy perspektywa zewnętrzna jest jedyną nam dostępną, gdy to jak wyglądam jest ważniejsze od tego co czuję, a fałdy na brzuchu istotniejsze niż doświadczanie przyjemności. Żeby poczuć czym jest nasze ciało, czego potrzebuje, jak pragnie się poruszać potrzebujemy zmienić perspektywę i wejść w odczuwanie ciała zamiast bycia jedynie widzem. Tańczyć, jakby nikt nie patrzył, poruszać się tak by nam samym to sprawiało przyjemność, wyrażać swoją zmysłową naturę nie dla kogoś, ale dla własnej przyjemności… Praca z ciałem i z seksualnością tak naprawdę do tego celu prowadzi – byśmy odzyskały nasze ciała, prawo do czucia się w nich jak w domu, do czucia przyjemności bez poczucia winy i wstydu, byśmy słuchały co nasze ciała mają nam do powiedzenia i szanowały je.
 
 
Jako inspirację polecam piękne video „Why I Dance” i towarzyszący mu przekaz: ""Because the expression of my sexuality does not negate my integrity ,intelligence or autonomy "

 
 
 
 
P.S. W tym tekście skupiłam się na kulturowych i społecznych przyczynach odcięcia od czucia ciała. Pominęłam natomiast przyczyny indywidualne, traumy, doświadczenie przekroczenia granic, bólu, molestowania, trudne uczucia, które wiążą się z czuciem i które uaktywniają się np. przy dotyku... To temat na osobny artykuł, choć częściowo poruszyłam go już w tym artykule
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.