Skocz do zawartości

Życie nie kończy się po śmierci


Legionista

Rekomendowane odpowiedzi

@Mosze Red Odniosę się ze względu na polemikę a nie Twoje założenia, że boję się śmierci.

 

Wychodzę z założenia, że wiara to brak wiedzy. Owszem, wierzę w pewne rzeczy czy sprawy tylko dlatego, że nie wiem jak jest naprawdę. I żadne religie tu nie wchodzą w grę. Być może moje tworzenie własnych mitologii jak to ująłeś jest próbą poszukiwań wiedzy której nie potrafię odnaleźć. Tego też nie potrafię dokładnie sprecyzować. Szukam czegoś czego inni jeszcze nie odkryli. W sumie wielu było takich w historii ale o tym przecież uczą nas w szkołach.

 

Moje dotychczasowe życie było pełne niebezpieczeństw, wypadków, niefortunnych zbiegów okoliczności, jak zwał tak zwał... w każdym razie wiele razy byłem na tak zwanym skraju, czyli bliski śmierci. Pogodziłem się z nią już bardzo dawno temu. Nie boję się śmierci. To fakt i twierdzenie ale nie wiem jak je udowodnić. I na pewno jako dowód nie wykonam sepuku. ;)

 

 

 

20 godzin temu, Mosze Red napisał:

 

21 godzin temu, Cortazar napisał:
Skoro śmierć nie jest śmiercią to tym bardziej śmierć kliniczna nią nie jest. Umiera jedynie ciało fizyczne. Ta cząstka życia, która opuszcza ciało fizyczne idzie gdzieś dalej. Ale czym jest ta cząstka życia? Czy to świadomość? Chyba jednak nie. Bo obecnie w żywym ciele mamy ową cząstkę życia a jednak często jest tak, że nie pamiętamy po obudzeniu się ze snu co się nam śniło przed chwilą a zatem ta świadomość nie jest nami. No i gdzie ona dalej idzie?
 
Może to ta cząstka życia decyduje o wszystkim, zarządza naszym ciałem i umysłem a w trakcie snu robi jeszcze coś innego? Podczas medytacji może sobie obserwować jak my (jaźń/ego nie wiem jak to nazwać) obserwujemy myśli i mieć z tego beke... sam już nie wiem a moje Lalkowe rozkminki powodują masę dodatkowych pytań...
 
To, że życie nigdy się ni kończy i składa się z cykli jest dla mnie niemal pewne. Problem polega na tym jak wyglądają te cykle, z czego się składają, czego dotyczą i jak to wszystko funkcjonuje.

Mitologia niepoparta dowodami. Wymysł ludzki, wywołany strachem przed śmiercią. 

 

Strachem przed śmiercią wywołane są raczej te wszystkie odkrycia naukowe i technologiczne. Nauka również jest ludzkim wymysłem.

 

Na wiele spraw nie ma dowodów a jednak istnieją.  W moim przypadku jest próbą wyjaśnienia pewnych kwestii otaczającej nas rzeczywistości zarówno widzialnej jak i niewidzialnej.

 

I co z przypadkami OOBE?

20 godzin temu, Mosze Red napisał:

ty opierasz się na wierze w coś, chcesz w coś wierzyć więc przyswajasz lub tworzysz własną mitologię.

 

Ja opieram się na twardych faktach i pisze o tym co jest pewne.

Ja nie tworzę własnej mitologii tylko szukam prawdy, za to Ty opierasz się na cudzej jak w przypadku hipotezy życia w symulacji komputerowej przypomnianej przez @Ancalagon. Twoje twarde fakty również są mitologią tylko stworzoną przez kogoś innego i łykniętą przez Ciebie. Oczywiście szanuję to i nie mam nic do tego.

 

Zresztą samo zjawisko bania się czegokolwiek jest trudne do udowodnienia. Bo niby jak udowodnić komuś, że się cokolwiek odczuwa. Tu znów trzeba odgrzebać pojęcie słowa wiara. No i właśnie ta cholerna definicja świadomości. Tutaj jedna z prób:

 

https://www.kwantowo.pl/2016/12/26/zdefiniujmy-swiadomosc/

 

Jest mnóstwo rzeczy których nie da się udowodnić ani naukowo ani inaczej. Pytanie kto jest bardziej ograniczony: umysł którym kieruje jakaś inna siła czy ta siła która nie jest w stanie zwiększyć poziomu umysłu. My na obecnym poziomie nie wypracujemy wspólnej wersji, nie mamy wystarczających danych do analizy. Być może właśnie to stanowi budulec do dalszego rozwoju?

Czy tak jak w grze diablo pokonanie samego twórcy powoduje zajęcie jego miejsca i ponowne tworzenie rzeczywistości? Czy ktoś stworzony jest w stanie dorównać lub nawet przerosnąć twórcę? Jeśli tak to co wtedy?

 

Racjonalne próby tłumaczenia koncepcji Boga są tylko osobistymi wywodami, tak jak setki tysiecy innnych wywódów na ten temat, z jednego prostego powodu coś nie będzie pasowało, mianowicie jestesmy istotami ograniczonymi, w związku z tym nie damy rady ogarnać pewnych rzeczy...Czy gdybanie setki tysiecy profesorów, guru i innych dało światu jedna słuszna koncepcje postępowania w tej kwestii??? nie...

Mało tego, od jakiegos czasu takie teorie  są w pewnym sposobem działania, które ma na celu przedstawić i uświadomić  ze człowiek jest  istota samowystarczalną co jest absurdem z racji tego iż jesteśmy niedoskonali...:)

 

To wszystko są tylko moje przemyślenia. Nie potępiam żadnej teorii ani hipotezy. Wierzę (sic!) jednak, że kiedyś poznam prawdę choć gdzieś w głębi siebie boję się poznania tej prawdy. Niczego nie odrzucam ale pusta półeczka z podpisem 'prawda' ciągle czeka.

 

Ponadto wydaje mi się smutne i nudne życie gdy wiemy już wszystko o wszystkim.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Bronisław napisał:

Czyli to dusza decyduje o mnie a nie ja o sobie tak?

Jesteś zbudowany z trzech istot :

Niższej - podświadomość.

Średniej - świadomość (czyli ten który pisze na forum, tak można by to najprosciej wytłumaczyć)

Wyższej - Nad świadomość.

 

Twoja wyższe ja jest doskonałą Twoją wersją, ze super zdrowiem, całą wiedzą itd.

Ono utrzymuje Ciebie przy życiu, i na przykład w tym wcieleniu opisujesz siebie jako :

@Bronisław Nie wierzący, ateista.

I tak ma być, ponieważ takiego doświadczenia teraz Ci trzeba i to jest najlepsze dla Twojego rozwoju.

Wyższe ja to Ty i nie Ty. 

Można by powiedzieć, że to prawdziwy Ty ale dla Ciebie prawdziwe jest doświadczenie z poziomu średniego Ja. Naszym zadaniem jest się ztopić z wyższym ja i niższym.

Czyli ty jako punkt średni łączysz w sobie to co w Tobie niskie i wysokie, stając się doskonałą jednością.

Ale ja Cię Bronisław oraz innych tutaj sceptyków rozumiem, natomiast proszę nie ignorować pewnych doświadczeń ludzkich, bo jeśli choć jedno z tych rzeczy jest prawdziwe, to należy zreorganizować swoje poglądy.

 

 

Siedem zasad Huny

1. IKE – świat jest taki, jaki myślisz, że jest.

Pierwsza zasada mówi nam o wielkiej subiektywności świata. Wyobraź sobie, że świat dla każdego jest całkiem inny. Możemy patrzeć na to samo, a dostrzegać dwie zupełnie różne rzeczy. Możemy być w tym samym miejscu, a odczucia mogą być zupełnie inne. Żyjemy w innych światach zbudowanych na subiektywnych wyobrażeniach. Budujemy swój obraz świata na własnej iluzji (mayi).

Nasze światy mogą być podobne, a to dlatego, że nasze wyobrażenia są podobne. To podobieństwo bierze się z podobnych procesów wychowawczych. Ludzie z tej samej kultury mają podobną mentalność, ich świat wygląda podobnie. Ludzie z innej kultury mogą mieć zupełnie inne światy. Dociekliwi mogą się dopatrzyć w tym przyczyn różnic miedzy krajami.

Nic nie jest stałe. Wszystko zależy od tego, jak myślisz o danej rzeczy. Ktoś powie: No jak to, przecież matematyka jest stała. Prawda. Tylko, że matematyka jest pewnym schematem opisu rzeczywistości wymyślonym przez człowieka. Nie jest to rzeczywistość. Człowiek stworzył coś, co względnie pasuje do oglądanej rzeczywistości materialnej, ale nią nie jest. Matematyka staje się również nieużyteczna, gdzie do akcji wkracza czynnik świadomej wolnej woli.

Wszystko na świecie przypomina iluzję. Rzeczywistość przejawiona, jest jakby snem, który trwa w naszym umyśle. Śniąc bardzo realistyczny sen, wydaje się on rzeczywistością. I tak naprawdę jest. To jest rzeczywistość, tylko na subtelniejszym poziomie. Budząc się myślimy „jak to dobrze/ szkoda, że to tylko sen”. Sen, czyli iluzja. Teraz spójrzmy z inne strony-> świat materialny jest również iluzją, tylko na innym poziomie. Sen ten zależy od naszego poglądu, czyli tylko od nas.

Cały nasz świat jest zależny od naszych myśli. Na podstawie tego, można stwierdzić, że to właśnie my jesteśmy kreatorami. I to jest prawda. Tak jak i tworzymy naszą rzeczywistość w śnie, tak i tworzymy rzeczywistość w materii. Jedyna różnica to taka, że materia jest gęstsza. Zmieńmy swoje myśli, a zmieni się nasz świat. Wystarczy się przebudzić i to dostrzec.

Wychodząc ponad myśli, można przekroczyć sen o świecie.

2. KALA – nie ma żadnych ograniczeń

Wszechświat sam w sobie jest polem o nieograniczonych możliwościach. Naprawdę, żyjemy w nieograniczonym wszechświecie. Ktoś stwierdzi, że fizyka ogranicza wszechświat. Tylko prawa fizyki jakoś dziwnie się naginają, jeśli dochodzimy do rzeczy tak abstrakcyjnych jak np. czarne dziury, czy materia przy prędkości światła. Poza tym fizyka, podobnie jak matematyka, opisuje nasz system wyobrażeń o wszechświecie.

Wszechświat jest nieograniczony. Więc dlaczego My, będąc cząstką wszechświata jesteśmy ograniczeni? I czym jesteśmy ograniczeni?

Po pierwsze, aby doświadczyć czegoś w nieskończoności, trzeba to ograniczyć. Aby zaistniało doświadczenie, potrzeba granic. W tym wypadku są to granice naszej percepcji, czyli postrzegania. Dzięki nim możemy doświadczać, a co za tym idzie rozwijać się. Dzięki nim możemy właściwie istnieć. Mając ograniczone pole postrzegania, mamy również ograniczoną w pewien sposób świadomość. W miarę poszerzania świadomości, czyli rozwoju, granice się zacierają. Staje się jasne, że nie ma granic, nie ma oddzielenia, nie ma końca. Wszystko jest nieskończonym przejawem boskiego procesy, w którym my również mamy udział. Jesteśmy jego częścią.

Ograniczenia wynikają tylko z naszych ograniczonych poglądów. Jeśli nie wierzymy w cuda, one nie pojawią się w naszym życiu. To jest jasne, ponieważ sami ograniczamy naszą rzeczywistość. Sami swoimi myślami ograniczamy wszechświat. Zupełnie niepotrzebnie.

Wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy w taką możliwość. Tu ocieramy się o mistykę. W niektórych kręgach cudowne uzdrawianie jest na porządku dziennym. Niektórzy są świadkami niesamowitych materializacji, czy nawet teleportacji. Z kolei inni traktują to jako wielkie bajki i oszustwa. I właśnie ci tego nigdy nie doświadczą, nigdy nie znajdą się w pobliżu takiego cudu, ponieważ ich umysł nie dopuszcza takiej możliwości. W ich rzeczywistości nie ma na to miejsca.

Teraz sobie pomyśl, co by się stało, gdybyś uwierzył w coś cudownego. Wtedy prędzej czy później pojawiłoby się to w Twoim życiu. Zaczęłyby się dziać realne cuda, ponieważ wszechświat nie ma ograniczeń, a Ty z tej cechy możesz dowoli korzystać. Nie wiem czy wiesz, ale żyjesz naprawdę w magicznej i wspaniałej rzeczywistości.

Jeśli uświadomisz sobie sen o rzeczywistości, wyjdziesz ponad jej ograniczenia.

3. MAKIA – Energia podąża za uwagą

Świat jest zbudowany z energii. Wszystko jest energią, a różni się „gęstością”, czy też jakością(wibracjami). Jednak to ta sama energia pod innymi postaciami. Bardzo ważną cechą energii jest to, że potrafi się skupiać i organizować. Człowiek jest skupiskiem najróżniejszych energii, dlatego przejawia się na bardzo szerokim paśmie rzeczywistości.

Ciało człowieka jest zbudowane z atomów, a te z kolei nie są niczym innym jak energią, tyle że niskowibracyjną. Subtelniejszym ciałem człowieka jest ciało eteryczne, przewodzące subtelniejszą energię niezbędną do życia. Jeszcze subtelniejszym ciałem energetycznym jest ciało astralne. To w nim mieści się energia uczuć. Jeszcze wyżej jest ciało mentalne, wypełnione delikatną energią myśli. Najsubtelniejszym ciałem otaczającym człowieka, jest ciało przyczynowe. Na tym poziomie wszyscy jesteśmy jednością. Na tym poziomie, wszyscy „nachodzimy” na siebie i tworzymy jedną całość.

Człowiek jest po prostu pewnym skupiskiem (zagęszczeniem energii), jednak najsubtelniejsze przenikają się wzajemnie. Dlatego nie ma oddzielenia. Nie jesteśmy oddzieleni od Boga, od wszechświata, od samych siebie. Wszyscy jesteśmy tym światem. Takie podejście potrafi wzbudzić nieograniczoną miłość do istnienia. Warto nad tym pomedytować.

Energia podąża za uwagą. Mamy wolną wolę i tą wolą potrafimy kierować energią. Możemy ja posłać gdziekolwiek chcemy i zrobić z nią cokolwiek chcemy. Jest to podobne do przemieszczania się świadomości. Ogniskując świadomość na jakiejś rzeczy powodujemy ruch energii, a ruch powoduje wzrost (doenergetyzowanie), lub utratę energii. Czyli to na czym się skupiamy, to w nas się rozwija. Z kolei to czym się nie zajmujemy, zanika.

Tworząc myślokształt, dajemy mu energię. Taka myśl trwa przy nas i oddziałuje na nasze ciała wyższe. Jest tak silna jak energia, z której powstała. Możemy tą myśl wzmacniać, posyłając jej więcej energii, czyli świadomie o niej myśleć. Wtedy uwaga skupiona jest na myśli i energia tam podąża. Można też osłabić dany myślokształt. Aby to zrobić warto sobie uświadomić jego nieprzydatność i absurdalność. Wtedy podświadomość przestaje kierować do niego energię. Można go także zastąpić jakąś inną myślą, na której trzeba się skupić, aby stała się mocniejsza od starej.

Tak właśnie działają afirmacje. Dostarczamy tyle energii nowej myśli, aby zastąpić starą. Im więcej energii ma stara myśl, tym więcej należy dostarczyć nowej myśli, aby nastąpiło całkowite wyparcie. Dlatego niektóre tematy tak trudno się afirmuje i jest to czasochłonne. Ponieważ stare myślokształty są ugruntowane i posiadają spory potencjał energetyczny.

To czym się zajmujemy rozwija się w poszczególnych ciałach energetycznych. Dlatego warto dbać o czystość własnych energii. Nie tylko czystość ciała, ale także czystość pożywienia, czystość uczuć i myśli.

Własną świadomością możemy kierować energią. To zjawisko wykorzystuje się w rozwoju duchowym. To na czym się skupia umysł staje się rzeczywistością. Nie ma od tej zasady wyjątków. Nie bez powodu człowiek jest nazwany wielkim kreatorem. Nie bez powodu jesteśmy boskimi dziećmi. Mamy wolną wolę i moc kreacji, dlatego możemy bawić się w nieograniczonym wszechświecie.

W miarę rozwoju, dochodzi się do punktu, kiedy kreacja staje się niepotrzebna. Wyraźnie widać, że wszystkie rzeczy zależą od umysłu i od poglądu na rzeczywistość. Wtedy przychodzi czas wyjścia ponad tą zabawę z materią, do świadomości boskiej.

4. MANAWA – moment mocy jest teraz

Wielkie zdziwienie wywołuje czasem stwierdzenie typu: „Czas nie istnieje”. Dla nas, jako ludzi nauki, czas jest podstawowym kryterium działania. Wszystko opiera się na czasie. Cały świat jest zsynchronizowany godzinami. Wszystko odbywa się w jakimś czasie. Dlatego taki popłoch sieje stwierdzenie o braku czasu. Ludzie nie chcą nawet słyszeć, że tak naprawdę czas nie istnieje.

Tu trzeba zauważyć, że czas jest tylko miarą ruchu. To co nazywamy dniem, jest spowodowane ruchem naszej planety względem słońca. Można nad tym pomedytować i zauważyć iż faktycznie czas nie istnieje. Czas jest tylko mentalnym tworem, który nas ogranicza (umiejscawia w punkcie).

Łącząc to z pierwszą zasadą traktującą o względności postrzegania, można stwierdzić, że czas płynie inaczej dla każdej istoty. Jeśli ktoś się śpieszy, ma mało czasu. Jeśli ktoś jest spokojny i wie, że zdąży, ma faktycznie wystarczająco dużo czasu. Kto chce „mieć czas” ten go ma. Ta różnica wynika tylko z wyobrażenia o czasie.

Czasem zdarzają się chwile, gdy się wydaje, że czas zatrzymał się w miejscu. Np. w medytacji lub w śnie można takiego uczucia doznać. Właściwie wtedy czas faktycznie zatrzymuje się w miejscu, dla doświadczającego. Dla obserwatorów z zewnątrz, mogło minąć 15 minut. Tym samym dla medytującego (czy śniącego) mogło minąć w jego ocenie pół dnia. Lub odwrotnie. Wszystko jest względne.

Kojeną rzeczą, która wynika z fenomenu braku czasu, jest brak przeszłości i przyszłości. Przeszłość nie istnieje. Jedyne co istnieje, to nasze wyobrażenie o niej. To co pamiętamy, to poprzednie stany świadomości, które wpływają na nasze aktualne życie, czyli na teraźniejszość. Wszystkie poprzednie doświadczenia zbudowały to, co zwiemy teraźniejszością. Dokładniej zbudowały pogląd na rzeczywistość.

Wszystkie karmiczne obciążenia czy zasługi, przejawiają się w teraźniejszości dzięki aktualnym stanom energii człowieka. Jeśli przez cały czas gromadziliśmy negatywną karmę, czyli rozwijaliśmy negatywne tendencje i cechy, to nasze pole jest pełne niekorzystnych energii.Otacza nas niekorzystna rzeczywistość. Jeśli natomiast rozwijaliśmy pozytywne cechy, zbieraliśmy zasługę karmiczną, wtedy nasz umysł pełen pozytywów, kreuje cudowną rzeczywistość. Jesteśmy otoczeni wysokowibracyjną energią.

Na uwagę zasługuje fakt, że karma się ciągle zmienia. Ponieważ jesteśmy w stanie zmieniać swoje myśli, przyzwyczajenia, dlatego potrafimy zmieniać naszą teraźniejszość. To naprawdę jest bardzo proste. Poprzez rozwijanie pozytywnych cech, szczęścia, miłości i harmonii, zmieniamy negatywną karmę na pozytywną. Zmieniamy nasze życie.

Uwalniając się całkowicie od programów i wyobrażeń, ogniskujemy świadomość na chwili teraźniejszej. Tylko w teraźniejszości jest istnienie. Nic nie istnieje poza teraźniejszością. Dlatego moment mocy jest teraz. Błądząc myślami poza teraźniejszość jesteśmy rozproszeni i słabi energetycznie. Każda praktyka duchowa koncentruje się na teraźniejszości. Tak samo dla kahuny ważny jest tylko teraźniejszy moment, w którym może działać.

5. ALOHA – miłość jest po to, by przynosiła szczęście

Aloha znaczy po hawajsku miłość. Ale nie miłość w sensie seksu, nie miłość w sensie pożądania, nie miłość do czynności… W naszej społeczności wiele mówi się o miłości w takim czy innym znaczeniu, często zatracając w tym samo to uczucie.

W hawajskim tłumaczeniu Aloha oznacza: „Być z kimś tu i teraz i być szczęśliwym”. To bardzo proste, a zarazem piękne. Być tu i teraz i być szczęśliwym. To jest esencja miłości. Czuć po prostu szczęście z możliwości bycia tu i teraz z kimś lub czymś. Nie ma tu żadnego bólu, strachu, niespełnienia, żalu… jest po prostu miłość.

Wszystkie negatywne wyobrażenia ograniczają miłość. Wszystkie awersje sprawiają, że nie czujemy szczęścia z przebywania z jakąś osobą, bądź rzeczą. W naszych umysłach kryją się różnego rodzaju fałszywe i nieczyste poglądy dotyczące ludzi. Oceny umysłu i iluzje ograniczają czysty pogląd rzeczywistości. Umysł ocenia ludzi jako złych, brzydkich itp.. taki pogląd może nas tylko odciąć od szczęścia, czyli miłości.

Wyobraź sobie, że nie oceniasz i niczego nie oczekujesz od drugiego człowieka. Siedzicie naprzeciwko siebie i niczego od siebie nie oczekujecie. Akceptujesz w pełni jego wolność, a on akceptuje Twoją. Nic was nie łączy oprócz siedzenia razem. Nie ma żadnego lęku, czy pożądania. Jest całkowita czystość i przyjemność. Co się wtedy stanie? Ogarnie Was całkowite uczucie szczęścia i radości. W waszych sercach będzie wibrowała delikatnie miłość. Będziecie otoczeni błogością i pięknem. Łagodny uśmiech zagości na waszych twarzach. Będzie miłość do drugiego człowieka i do siebie. Będziecie z tą osobą przeżywali „Tu i teraz”, tak po prostu. To wzbudza prawdziwą miłość istnienia. Miłość tylko dlatego, że jesteście.

Idąc dalej, miłość może płynąć nawet kiedy siedzi się w samotności. Miłość istnienia. Jest to naturalny stan istoty ludzkiej.

To wszystko jest dla ciebie możliwe. Wystarczy pozbyć się awersji i lęku. Zauważyć, że ponad umysłem wszyscy stanowimy jedność. Wtedy lęk i nienawiść same opadają, ponieważ nie ma nikogo, kto by zagrażał. Kiedy nic nie przeszkadza miłości, zaczyna ona płynąć sama. Natura człowieka jest pierwotnie dobra. Człowiek jest istotą miłości, z miłości i dla miłości. Człowiek jest boskim stworzeniem.

6. MANA – cała moc pochodzi z naszego wnętrza

Jedynym źródłem mocy dla nas samych, jesteśmy my sami. Czasem zdarza się, że ludzie szukają mocy poza sobą. Właściwie taka jest najczęstsza koncepcja Najwyższej mocy – czyli Boga. Większość ludzi szuka Boga na zewnątrz. Szukają miłości poza sobą. Szukają mocy, pomocy, pocieszenia, siły, wsparcia… poza sobą. Czasem nawet znajdują i to działa. Jest to tylko iluzja, ponieważ wszystko czego się doświadcza, doświadcza się w swoim polu. Swoje pole można zmienić tylko samemu. Każda zmiana pochodzi z wnętrza.

Największa moc jaką możemy użyć, jest w nas samych. Jest to jedyna moc, jedyna energia nad jaką mamy świadomą kontrolę. Źródło jest w naszym wnętrzu. Można to przyrównać do generatora mocy. Takim generatorem mocy jest ludzka istota. Czy prądnica szuka prądu w drzewach czy w ziemi? Nie szuka. Człowiek szuka mocy w talizmanach i w innych ludziach. Jakby zupełnie nie wiedział, że sam jest źródłem największej dla siebie energii.

Warto zauważyć, że energia powstaje w nas sama. Jest to boski proces, który utrzymuje nas przy życiu. Jest to moc „podarowana” nam przez rzeczywistość. Możemy z nią robić co chcemy i wykorzystywać do każdego celu, jaki zdołamy wymyślić. Można też po prostu nieskończenie radować się z samego faktu istnienia, „darmowego życia”. Taki pogląd może całkowicie zmienić stosunek do życia w tej rzeczywistości.

Najważniejszym przejawem mocy człowieka, jest jego wola. Czasem mówi się, że ktoś ma silną wolę, tym samym posiada wielką moc. To jest prawda. Człowiek mający skoncentrowany umysł na teraźniejszości potrafi kierować własną energią. Potrafi nawet dzięki swojej woli wpływać na inne osoby (tylko na podatnych ludzi, czyli chcących podlegać „silniejszemu”). Często podziwiamy takich ludzi, zapominając, że jesteśmy tak samo boskimi istotami. Także mamy dostęp do źródła mocy, które jest w nas.

Właściwie wszystko we wszechświecie ma moc. Wszystko jest pewnym rodzajem energii. Człowiek potrafi się dostrajać do różnych poziomów energetycznych i tym samym generować odpowiednią energię. Jeśli wdychamy czyste powietrze stajemy się generatorami czystej energii. Tak samo ma się sprawa, kiedy wizualizujemy czystość i świetlistość energetyczną.

Z kolei oglądając dramat, ludzie utożsamiają się z aktorami i przeżywają silne emocje. To nic innego jak dostrajanie się do pewnych wibracji. W tym wypadku do wibracji niekorzystnych. Tworzymy z boskiej energii życia energie dramatu i cierpienia. Często to, czym karmią nas media ma niekorzystny wpływ na człowieka. Warto być świadomym, do czego się dostrajamy i jakie energie nosimy w sobie.

Jak wiadomo, nikt inny nie tworzy naszego świata. Dzięki wewnętrznej mocy pole ciała zmienia się, rzeczywistość się zmienia. Dysponujemy naprawdę wielką mocą kreacji. Nasze myśli i słowa mają moc. Jeśli wypowiadamy coś świadomie, korzystamy z naturalnego prawa kreacji. Świadome i pełne przekonania słowa wpływają na rzeczywistość organizując nasze pole. Skupiony umysł i silna wola potrafią doskonale kierować energią. Ta moc nie pochodzi z zewnątrz, pochodzi z naszego wnętrza.

7. PONO – Skuteczność jest miarą prawdy

Dla kahunów ważne było to, co działało. Jeśli coś działa, to znaczy, że skuteczne i warto to robić. Jeśli dana czynność nie działa (nie przynosi zamierzonych efektów), to nie ma sensu się tym bawić. To jest bardzo zdrowe i praktyczne podejście.

Jeśli chcemy osiągnąć jakiś cel trzeba używać środków prowadzących do tego celu. Jeśli chcemy coś narysować, nie będziemy walić głową w kartkę. Przez takie działanie nic nie narysujemy, a jeszcze rozboli głowa.:) Wydaje się logiczne. Więc dlaczego wielu ludzi cierpi w teraźniejszości mając nadzieję na raj po śmierci? Przykładów „skutecznych” działań jest wiele.

Skuteczność jest miarą prawdy. Patrząc na to z innej strony, wszystko jest skuteczne. Tylko kwestia, do czego się dąży. Jeśli dążymy do upadku, praktykujmy rzeczy negatywne. Jeśli dążymy do szczęścia, róbmy rzeczy pozytywne. Każde działanie przyniesie skutek, warto być świadomym skutków swoich działań. Kahuni doskonale wiedzieli, czego chcą i doskonale wiedzieli jak to osiągnąć. Byli, więc bardzo praktyczni.

Jeśli coś nie wychodzi tak jak powinno, znaczy to, że użyliśmy niewłaściwych środków. Lub nie korzystaliśmy z tych środków właściwie. Ponieważ rzeczywistość jest prosta, „co posiejesz to i zbierać będziesz”. Tu nie ma niedomówień. To nie cel uświęca środki, tylko środki prowadzą (albo nie prowadzą) do celu. Tak działa rzeczywistość.

Korzystne działania prowadzą do korzystnych skutków i odwrotnie. To z jakimi wibracjami działasz określa jakie wibracje będzie miał skutek. Jakie nasiona, takie owoce.

**** Podsumowanie siedmiu zasad huny:

1. IKE – świat jest taki, jaki myślisz, że jest.

2. KALA – nie ma żadnych ograniczeń

3. MAKIA – Energia podąża za uwagą

4. MANAWA – moment mocy jest teraz

5. ALOHA – miłość jest po to, by przynosiła szczęście

6. MANA – cała moc pochodzi z naszego wnętrza

7. PONO – Skuteczność jest miarą prawdy.

Edytowane przez SzatanKrieger
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę, że temat mocno rozpalił  do dyskusji.

Cieszy mnie to, tyle poglądów często sprzecznych.

Tak, ja wierzę, ze po śmierci musi być jakaś inna forma egzystencji.

Wyobrażam sobie to tak, że po zgonie

Nasza świadomość jest przesyłana do  świata równoległego

gdzie możemy ocenić swoje życie.

Powiem więcej, jaki sens miałoby życie

skoro po jego zakończeniu nie można by istnieć dalej.?

80 parę lat życia i co dalej nic. Ciało do piachu

i koniec, bez sensu.

Twardych dowodów w sensie naukowym nie mam

ciekawe, czy ktoś je ma ?

Po śmieci mojego Dziadka słyszałem w biały dzień

kroki na drewnianej podłodze w kuchni. 

Poza tym jest książka: " Życie po życiu"

Raymondego Moodego, przymierzam się do jej nabycia.

 Jest także Polska wersja książki "Życie po życiu."

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do poczytania :)

 

Cytat

Musimy na grun­cie nauki nadal poszuki­wać odpowiedzi na pytanie, jaka jest natura świado­mości i skąd się ona wzięła.

W świ­etle najnowszych badań i doświad­czeń za bezużyteczne nato­mi­ast należy uznać odmaw­ianie jej atry­butów fizy­cznego bytu.

 

W epoce ksz­tał­towa­nia się racjon­al­nego pode­jś­cia do pro­cesów poz­naw­czych przyjęto założe­nie, że pod­stawę wszelkiego bytu stanowi mate­ria (wykazu­jąca efekt masy1), a wszelka duchowość – a zatem również świado­mość – jest poję­ciem abstrak­cyjnym, związanym z roz­wo­jem form oży­wionych na drodze ewolucji sub­stanc­jal­nej materii. Świado­mości nie można zobaczyć, dotknąć, usłyszeć, powąchać, pos­makować, a do tego jeszcze nie można jej zmierzyć

i zare­je­strować, a tym samym – zdaniem świata nauki – nie ma ona sta­tusu fizy­cznego bytu.

 

Ów dylemat nieustan­nie jed­nak pod­ważają liczne zjawiska związane z ener­gety­cznymi inter­akc­jami świado­mości ze środowiskiem, w którym się ona prze­jawia, co stanowi najlep­szy dowo­dem jej fizykalnej natury.

Czym zatem jest świado­mość, skąd się wzięła i na jakich zasadach funkcjonuje? Wbrew oporowi kon­wencjon­al­nej nauki, która na wiele lat skutecznie wye­lim­i­nowała świado­mość z badań prowad­zonych przez nauki przy­rod­nicze, dowiedzieliśmy się już wiele na jej temat, przede wszys­tkim dzięki pra­com prowad­zonym na tzw. pograniczu ofic­jal­nie zaak­cep­towanej wiedzy naukowej.

 

Jak do tego doszło?

Fenomen świado­mości nigdy nie poz­wolił o sobie zapom­nieć, man­i­fes­tu­jąc swoje fizy­czne ist­nie­nie za pomocą zjawisk kojar­zonych wprawdzie najczęś­ciej z magią, ale również z wierzeni­ami religi­jnymi, co stanow­iło spory prob­lem.

Od wieków obser­wowano bowiem pojaw­ianie się zjaw ludzi zmarłych; naw­iązy­wano też z nimi kon­takty, początkowo wyłącznie medi­alne, a następ­nie także za pośred­nictwem urządzeń audiow­iz­ual­nych. Włącze­nie do tego rodzaju komunikacji tech­niki skłoniło wielu uczonych do prowadzenia badań wspom­ni­anych zjawisk. Niestety nauka aka­demicka zde­cy­dowanie odcięła się od takich prac, co przekonuje, że są to stu­dia pseudonaukowe, skaża­jące jej czys­tość. Prawdę mówiąc, nauka w ogóle nie byłaby w stanie rozwi­jać się bez badań wyprzedza­ją­cych, które przez licznych przed­staw­icieli tej pro­fesji zwykle trak­towane bywają – zwłaszcza w sta­dium początkowym – jako paranaukowe.

Z czasem zaś, gdy uzyski­wane wyniki przeła­mują opór kon­ser­waty­wnej części tego środowiska, nowe tezy stają się częś­cią uznanej wiedzy.

 

Dodatkowym motorem roz­woju poz­na­nia stał się postęp naukowy i tech­niczny w medy­cynie, który sprawił, że coraz więcej ludzi było w stanie przeżyć śmierć klin­iczną. W ten sposób do wymienionych przed chwilą anom­alii doszły coraz liczniejsze obserwacje poczynione na granicy życia i śmierci (NDE2). Pac­jenci, którzy doświad­czyli tego stanu, dzielili się swymi wraże­ni­ami z podróży odbytej w bez­cielesnej postaci do niewyobrażal­nie pięknej rzeczy­wis­tości równoległej, opowiadali o spo­tykanych tam świ­etlistych isto­tach, a nawet o podróżach w przyszłość. Zwłaszcza dzieci relacjonowały swoje doz­na­nia bez zahamowań, które często pow­strzymy­wały osoby dorosłe przed ich ujawnianiem. Zdarzały się jed­nak i takie przy­padki, gdy ludzie pod­czas swej pozornej śmierci zatrzymy­wali się w ciem­nej przestrzeni i nie mogli się z niej wydostać. Odczuwali wów­czas lęk i brak pozy­ty­wnych emocji, co często wiązało się z poczu­ciem winy. Przeży­cie to iden­ty­fikowali z doświad­cze­niem piekła lub czyśćca, co wywoły­wało u nich później wielo­let­nią traumę. Nieco światła na te niejed­no­lite doz­na­nia rzu­ciły liczne ekspery­menty prowad­zone w stanie bezcielesnym (OBE3), gdyż rzeczy­wis­tość nie­jawna okazała się zróżni­cow­ana, równie realna i fizy­czna jak nasz cza­so­przestrzenny świat i zor­ga­ni­zowana na zasadzie każdy byt przy­ciąga inne do siebie podobne, a więc zgod­nie

z wzorcami ener­gety­cznymi zgro­mad­zonych tam ist­nień4.

 

Należy pod­kreślić, że o niezwykłych doz­na­ni­ach opowiadali także ludzie umier­a­jący na skutek starości lub nieuleczal­nej choroby. Doświad­czali oni przed śmier­cią wizji, które wykazy­wały wiele cech wspól­nych z przeży­ci­ami typu NDE. Bardzo dużo opisów tego rodzaju zebrali dwaj psy­cholodzy, dr Karlis Osis (Duke Uni­ver­sity, USA) i prof. dr Erlen­dur Har­alds­son (Uni­ver­sity of Ice­land). Można pode­jrze­wać, że takie przeży­cia musi­ały mieć w przeszłości wpływ na wierzenia religi­jne, nieza­leżnie od warunków środowiskowych, w których się one ksz­tał­towały. Na tego rodzaju możli­wość wskazał też w swo­jej pracy his­to­ryk Fred­er­ick Holck anal­izu­jący świa­tową lit­er­aturę religi­jną.

Wszys­tkie zamieszc­zone w niej relacje wspom­i­nają o doz­na­niu opuszczenia ciała, o spo­tyka­niu krewnych i przy­jaciół, o olśniewa­ją­cym świ­etle i ist­nie­niu linii granicznej, po przekrocze­niu której nie ma już powrotu do życia. Z kolei psychia­trzy prof. dr Bruce Greyson i prof. dr Ian Steven­son na pod­stawie staran­nych wywiadów wykazali, że i w cza­sach nam współczes­nych podobne przeży­cia są doświad­czane przez umier­a­ją­cych ludzi, choć wielu z nich bynajm­niej nie miało skłon­ności do metafizy­cznych uniesień. Nie powinno więc dzi­wić, iż rzec­zone opisy tak bardzo przy­pom­i­nają znane nam od wieków ele­menty wierzeń religijnych.

 

Czy tego rodzaju przeży­cia zasługują na uwagę nauki?

Wielo­torowo prowad­zone bada­nia udowod­niły, że wbrew głos­zonym powszech­nie argu­men­tom uparte ignorowanie takich doz­nań wcale nie jest racjon­alne. Anal­izu­jąc wiary­god­ność doświad­czeń z pogranicza życia i śmierci psycholodzy prof. dr Ken­neth Ring i Sharon Cooper (Uni­ver­sity of Con­necti­cut, USA) zauważyli, że osoby niewidome od urodzenia w stanie śmierci klin­icznej nie tylko widzi­ały światło, ale i odbier­ały rzeczy­wis­tość

w pełnej pale­cie barw. Prowadząca własne bada­nia w tym zakre­sie pol­ska psy­cholog prof. dr hab. Lidia Sta­wowska uznała wspom­ni­aną okoliczność za przekonu­jący dowód nieśmiertel­ności świado­mości i jej autonomii w sto­sunku do ciała biologicznego.

 

Bada­nia kar­di­ologów dr. Michaela B. Saboma (Emory Uni­ver­sity, Atlanta, Geor­gia) oraz zespołów naukowych dr. Pima van Lom­mela (szpi­tal Rijn­state w Arn­hem) i dr. Sama Parnii (State Uni­ver­sity of New York) wykazały z kolei, że wielu pac­jen­tów przy­wró­conych do życia potrafiło opisać w naj­drob­niejszych szczegółach wypadki roz­gry­wa­jące się wokół ich ciała w chwili, gdy nie mieli oni najm­niejszych szans na obserwację czegokol­wiek zwykorzys­taniem zmysłów ciała, ponieważ całkowicie zanikły u nich fale móz­gowe, które mogłyby świad­czyć o jakiejkol­wiek akty­wności mózgu. Tego rodzaju zdarzenia zasługi­wały na szczególną uwagę, bowiem do badań mogła tu wkroczyć nauka kon­wencjon­alna i za pomocą akcep­towanych przez nią pro­ce­dur próbować ustalić, co jest przy­czyną takich niewytłu­maczal­nych doz­nań. Wstępna anal­iza tych doświad­czeń nie wykazała żad­nych korelacji między wys­tępowaniem NDE a pochodze­niem społecznym, rasą, płcią, wyk­sz­tałce­niem, wykony­wanym zawo­dem, miejscem zamieszka­nia czy stanem cywilnym. Nie miały na to także wpływu reli­gia, ateizm ani czyn­niki kul­tur­owe.

Nie zan­otowano wresz­cie istot­nych różnic w medy­cznych przy­czy­nach stanu pac­jen­tów. Sug­erowało to wyraźnie, że może chodzić o zjawisko jak najbardziej realne, na które czyn­niki socjo­log­iczne czy świato­poglą­dowe w żaden sposób nie wpływają.

 

Trzeba przyz­nać, że wielu naukow­ców postrze­gało ciało jako skom­p­likowany mech­a­nizm, zatem wiązali oni wys­tępowanie tego fenomenu wyłącznie z dzi­ałal­noś­cią mózgu i każde inne wyjaśnie­nie trak­towali jako zagroże­nie dla obowiązu­ją­cych teorii naukowych. Roz­pa­try­wanie prob­lemu NDE z takiego punktu widzenia narzu­cało konieczność poszuki­wa­nia wyjaśnień wyłącznie na grun­cie znanej już wiedzy. Właśnie dlat­ego przez wiele lat zjawiska towarzyszące stanom bliskim śmierci kojar­zono przede wszys­tkim z odd­zi­ały­waniem na mózg związków chemicznych, podawanych w kry­ty­cznym momen­cie w celach ter­apeu­ty­cznych (np. ket­a­m­ina jest jed­nocześnie środ­kiem prze­ci­w­bólowym

i narko­tykiem). Sug­erowano, że takie odczyn­niki mogą w tego rodzaju sytu­ac­jach wywoły­wać halucy­nacje, a więc całkowicie fałszywe doz­na­nia. Zwracano też uwagę na fakt, że orga­nizm w momen­cie zagroże­nia sam pro­dukuje substancje znieczu­la­jące (endorfiny, DMT5), czyli związki chemiczne o dzi­ała­niu narko­ty­cznym. Pozwalało to przez długi czas for­sować tezę, że do pow­sta­nia halucy­nacji typu NDE na drodze reakcji fizjo­log­icznej może prowadzić czyn­nik psy­cho­log­iczny w postaci stra­chu przed śmiercią.

 

Bada­nia ewen­tu­al­nego wpływu środ­ków psy­chotropowych i halucyno­gen­nych na wraże­nia odczuwane na granicy życia i śmierci prowadził na ochot­nikach już w lat­ach 70. ub. wieku psy­cho­far­makolog prof. dr Ronald K. Siegel (Depart­ment of Psy­chi­a­try and Bio-behavioral Sci­ences, Uni­ver­sity of Cal­i­for­nia). Jego próby wywoła­nia na drodze far­mako­log­icznej przeżyć typu NDE zakończyły się jed­nak całkow­itym niepowodze­niem, mimo iż większość środ­ków stosowanych w tych doświad­czeni­ach zwięk­szała podat­ność pac­jen­tów na sug­estię. Badacz ten odno­tował sukces jedynie w wywoła­niu uczu­cia prze­chodzenia przez tunel. Sam Siegel uznał na tej podstawie, że kon­cepcja halucy­nacji o podłożu far­mako­log­icznym jako wyjaśnie­nie tego rodzaju doz­nań jest nie do utrzymania.

 

Jego wniosek potwierdz­iły wyniki badań zespołu dr. Melv­ina L. Morse’a, poświę­conych dziecię­cym wspom­nieniom z pogranicza życia i śmierci. Wykazały one pewną pow­tarza­jącą się praw­idłowość. Mianowicie, jeśli dzieciom, które doświad­czyły NDE, podawano później środki narko­ty­czne lub uspoka­ja­jące, po pewnym cza­sie zapom­i­nały one o doz­nanych wraże­ni­ach. Efekt ten skła­nia nawet do pode­jrzeń, że być może w sytu­ac­jach kryzysowych wszyscy doświad­czamy doz­nań typowych dla NDE, nato­mi­ast podawane leki i narko­tyki powodują wymazy­wanie tych zdarzeń z akty­wnej pamięci.

 

Słuszność kon­cepcji halucy­nacji przy wys­tępowa­niu takich przeżyć pod­ważały też inne przesłanki. Aby mogły wys­tąpić omamy, w mózgu musi­ałaby zostać zachowana choćby ślad­owa akty­wność elek­tryczna, tym­cza­sem w przy­padkach prowadzenia rean­i­macji, którym towarzyszyło zjawisko NDE, wykres ence­falo­graficzny nie wykazy­wał obec­ności fal móz­gowych i reje­strował prze­bieg w postaci linii prostej. W takich warunk­ach halucy­nacje nie są możliwe.

 

Najpoważniejszym argu­mentem prze­ci­wko far­mako­log­icznemu uza­sad­nie­niu tego fenomenu był jed­nak fakt, że wielu doświad­cza­ją­cym tego stanu nie podawano żad­nych środ­ków znieczu­la­ją­cych czy uspoka­ja­ją­cych. Dzi­ałaniem narko­tyków, endorfin czy DMT nie można także wytłu­maczyć faktu, że pac­jent po rean­i­macji jest w stanie szczegółowo opisać wydarzenia, które rzeczy­wiś­cie miały miejsce w tym cza­sie, gdy leżał nieprzy­tomny. Bazowa­niu na fizjologicznych pod­stawach przeżyć NDE zaprzeczają też wspom­ni­ane wcześniej relacje pac­jen­tów niewidomych od urodzenia, którzy w stanie śmierci klin­icznej widzieli dokład­nie wszys­tkie czyn­ności wykony­wane na sali szpi­tal­nej, obser­wowali swoje ciało pod­dawane rean­i­macji, po raz pier­wszy w swym życiu dostrze­gali światło, ku któremu się kierowali i świ­etliste istoty, a oglą­daną przez siebie rzeczy­wis­tość opisy­wali w sposób charak­terysty­czny dla osób widzą­cych, a więc z uwzględ­nie­niem światła i barw, choć z ich opisem mieli spore problemy.

 

Jako możliwą przy­czynę doz­nań, o jakich mowa, często wymienia się również czyn­niki neu­ro­log­iczne. Przy takich uwarunk­owa­ni­ach wizja włas­nej osoby postrze­gana w ramach autoskopii6 uznawana jest za żywą odrębną istotę,

a pacjent utożsamia się z obiema swymi posta­ci­ami. W stanie NDE jest inaczej, ponieważ własne ciało postrze­gane jest jako coś obcego i odrzu­conego. Np. dr Michael Sabom opisał przy­padek ran­nego pod­czas wojny

w Wiet­namie żołnierza, który przyglą­dał się oper­acji dokony­wanej na jego ciele z zewnętrznej per­spek­tywy. Ze względu na fatalny stan ciała usiłował przeszkodzić lekar­zom, ale nie mógł uch­wycić ich rąk. Zniechę­cony opuś­cił lazaret

i udał się na pole walki, gdzie jego towarzysze zbier­ali ciała zabitych. Opisu­jąc te zdarzenia po udanej oper­acji żołnierz twierdził, że pod­czas NDE iden­ty­fikował się wyłącznie ze swoją świado­moś­cią prze­by­wa­jącą poza ciałem. To ostat­nie, pod­dawane oper­acji, było dla niego czymś obcym i nieis­tot­nym na podobieństwo znos­zonego i porzu­conego ubrania.

 

Wys­tępowanie NDE tłu­maczy się również dzi­ałaniem czyn­nika zmniejs­zonego dopływu tlenu do mózgu na skutek spadku ciśnienia tęt­niczego krwi, zawału serca czy duszności i związaną z tym hipok­sją (niedo­borem tlenu we krwi), a także hiperkap­nią (nad­mi­arem dwut­lenku węgla we krwi) w sytu­acji kryzysowej. Zwykle przyj­muje się, że niedotle­nie­nie powoduje anor­malne reakcje mózgu: uwal­ni­ana jest endor­fina, która powoduje uczu­cie spokoju i szczęś­cia oraz pow­stanie halucy­nacji. Jak jed­nak można mówić o halucy­nac­jach w sytu­ac­jach, gdy doświad­cza się całkowicie trzeźwej, posz­er­zonej świado­mości (odbiera się nie tylko wypowiadane słowa, ale nawet myśli zna­j­du­ją­cych się w pobliżu osób) i doskonale funkcjonu­jącej pamięci, a postrze­gana rzeczy­wis­tość cza­so­przestrzenna jest w pełni zgodna ze stanem faktycznym?

 

Tezie tej zaprzeczają również wyniki anal­izy gazom­e­trycznej krwi pobranej u pac­jen­tów, którzy przeżyli stan śmierci klin­icznej. Opub­likowane przez kar­di­ologa Michaela Saboma wyniki analiz wykazały znacznie wyższą od prze­cięt­nej zawartość tlenu w tęt­ni­cach i znacznie niższą od prze­cięt­nej zawartość w nich dwut­lenku węgla. Na ana­log­iczne rezul­taty powoły­wali się również psy­chi­a­tra dr Elis­a­beth Kübler-Ross, biolog moleku­larny i badacz świado­mości w stanach rean­i­ma­cyjnych dr Sam Par­nia oraz Penny San­tori, której wielo­let­nie bada­nia nad NDE na odd­ziale inten­sy­wnej opieki medy­cznej w jed­nym z bry­tyjs­kich szpi­tali stały się pod­stawą dla przyz­na­nia jej tytułu doktora.

 

Wysuwana była – dalej – hipoteza, że opis podróży przez tunel do światła jest wspom­nie­niem włas­nych nar­o­dzin. Przeży­cia takie są nam rzeczy­wiś­cie dostępne w wyniku sug­estii cofnię­cia się do momentu nar­o­dzin w stanie hip­nozy. Można wtedy uzyskać również opisy okoliczności przyjś­cia na świat, a nawet przy­taczane są roz­mowy osób towarzyszą­cych nar­o­dzi­nom, które okazują się zgodne z zapamię­tanymi przez matkę wspom­nieni­ami. Jak jed­nak mogłyby one pow­stać u dziecka, skoro zgod­nie z obow­iązu­jącą wiedzą mózg nie był jeszcze wtedy wystar­cza­jąco rozwinięty, by należy­cie zin­ter­pre­tować bodźce wiz­ualne odbier­ane przez narząd wzroku czy treści wymieni­anych uwag? Poza tym, jak wspom­nie­nie tunelu mogłoby towarzyszyć również ludziom, którzy urodzili się w efek­cie cesarskiego cię­cia? Kon­wencjon­alna nauka nie potrafi udzielić odpowiedzi na te pyta­nia, a mówiąc dokład­niej – nie jest w stanie zaakceptować sug­estii pos­tu­lu­ją­cych funkcjonowanie naszej świado­mości jako odręb­nego układu wyko­rzys­tu­jącego mózg w charak­terze użytecznego narzędzia, pro­jek­towanego i pro­gramowanego przez nią, a następ­nie speł­ni­a­jącego rolę jej oso­bis­tego komputera.

 

Wysunęli je nato­mi­ast i poparli wynikami przeprowad­zonych badań m.in. neu­rochirurg i współtwórca rewolucyjnej teorii o naturze świado­mości prof. dr Karl H. Pri­bram (Yale Uni­ver­sity, Stan­ford Uni­ver­sity, Rad­ford Uni­ver­sity) oraz neu­rofizjolog i lau­reat Nagrody Nobla w dzie­dzinie medy­cyny prof. dr John C. Eccles (Dunedin Uni­ver­sity w Nowej Zelandii, Aus­tralian National Uni­ver­sity w Can­ber­rze oraz State Uni­ver­sity of New York w Buf­falo), a więc uczeni o niekwes­t­ionowanym auto­ry­te­cie. Kon­cepcję tę wspier­ają też spostrzeże­nia cytologów doty­czące reakcji orga­nizmów jed­nokomórkowych na odbier­ane bodźce, które bezsprzecznie należałoby uznać za inteligentne, przy czym rolę mózgu w tym przy­padku speł­nia błona komórkowa funkcjonu­jąca na zasadzie kom­put­erowego chipa.

 

W świ­etle przy­toc­zonych danych wygląda zatem na to, że na przeszkodzie akcep­tacji auto­nom­icznej i funkcjonu­jącej poza ciałem świado­mości stanęły przede wszys­tkim nabyte i utr­walone w toku edukacji przeko­na­nia, które są ewident­nie fałszywe. Tylko one powodują, że do dziś pokaźna liczba pra­cown­ików naukowych nie chce przyjąć do wiado­mości tych wyników badań, które ich zap­a­try­wa­nia podważają.

 

Warto dodać, że na obiek­ty­wizm doz­nań typu NDE wskazują również dłu­goter­mi­nowe pro­gramy badaw­cze real­i­zowane przez Bruce’a Greysona i Pima van Lom­mela, które przez wiele lat obe­j­mowały obserwację wpływu tych przeżyć na funkcjonowanie pac­jen­tów przy­wró­conych do życia. Dowiodły one, że doświad­czenia te okazały się dla wielu ludzi szok­iem, na który zupełnie nie byli przy­go­towani. Tacy pac­jenci niejed­nokrot­nie nie potrafili o swoich wrażeni­ach roz­maw­iać bezpośred­nio po śmierci klin­icznej. Zawsze nato­mi­ast można było zauważyć u nich wyraźnie pozy­ty­wne zmi­any w psy­chice jeszcze przed prz­er­waniem mil­czenia na ten temat. Pole­gały one na zaniku stra­chu przed śmier­cią, skłon­ności do okazy­wa­nia uczuć (mimo uprzed­niej oschłości), więk­szym zaan­gażowa­niu w życie rodzinne, akcep­tacji innych ludzi, zain­tere­sowa­niu sensem ist­nienia, sza­cunku dla przy­rody i spraw­iedli­wości przy równoczes­nym zobo­jęt­nie­niu wobec spraw mate­ri­al­nych i narzu­conych świato­poglą­dowo norm. Ludzie ci mieli wraże­nie, że przy zachowa­niu włas­nej tożsamości stali się kimś innym.

 

Można zatem przyjąć, że ich późniejsze relacje nie były gołosłowne.

 

Wiele istot­nych kwestii doty­czą­cych funkcjonowa­nia świado­mości ujaw­ni­ają także przeży­cia amerykańskiego neu­rochirurga dr. Ebena Alexan­dra, które stały się jego udzi­ałem pod­czas tygod­niowej śpiączki wywołanej zapale­niem opon móz­gowych w wyniku zakaże­nia opornym na dzi­ałanie anty­bio­tyków szczepem bak­terii E. Coli (o czym Niez­nany Świat pisał obsz­ernie w nr. 12 z ub.r. – przyp. red.). W tym cza­sie funkcjonowały jedynie najs­tarsze struk­tury jego mózgu. Kora móz­gowa odpowiedzialna za wyższe funkcje życiowe nie dzi­ałała, a zaburzenia koor­dy­nacji ruchowej gałek ocznych wskazy­wały na uszkodze­nie również pnia mózgu. Podłąc­zony do res­pi­ra­tora Alexan­der, który znajdował się w stanie kry­ty­cznym, bez żad­nego kon­taktu z otocze­niem, doświad­czył w tym cza­sie doz­nań typowych dla NDE. Powraca­jąc nieoczeki­wanie do przy­tom­ności, tylko je pamię­tał, nato­mi­ast pamięć zdarzeń sprzed choroby wracała stop­niowo przez długi okres rekonwalescencji.

 

Po jej zakończe­niu Alexan­der bardzo dokład­nie przeanal­i­zował wraz z kolegami doku­men­tację medy­czną swo­jego przy­padku, którego finał był dla wszys­t­kich zaskocze­niem. Bak­teryjne zapale­nie opon móz­gowych poraz­iło całość zewnętrznych struk­tur mózgu, a więc znacznie skuteczniej niż czynią to udar, krwotok czy nowotwór, które niszczą jedynie część kory. U Ebena Alexan­dra nie dzi­ałała ta część mózgu, która, zdaniem medy­cyny, odpowiada za ludzką świado­mość i osobowość. Tym samym nie było możli­wości wys­tąpi­enia wizji pod wpły­wem podawanych leków, neu­ro­przekaźników czy sub­stancji psy­choak­ty­wnej DMT, ponieważ odd­zi­ałują one na recep­tory zlokali­zowane w nowej korze móz­gowej. Skoro ona nie funkcjonowała, nie miały na co odd­zi­ały­wać. Wbrew doko­nanym ustal­e­niom wspom­nienia Alexan­dra charak­tery­zowała jed­nak niezwykła klarowność wizji i jas­ność myśli, które wyma­gały wyko­rzys­ta­nia wyższych czyn­ności poz­naw­czych – z punktu widzenia wiedzy naukowej w tym cza­sie dla niego całkowicie niedostępnych.

 

Za zas­tanaw­ia­jącą należy też uznać całkow­itą utratę wspom­nień doty­czą­cych wcześniejszego okresu życia i pracy zawodowej, które jed­nak stop­niowo powracały wraz z odt­warzaniem utra­conych struk­tur móz­gowych. Robiło to takie wraże­nie, jakby zasoby pamięci ulokowane były gdzieś poza mózgiem, a dostęp do nich umożli­wiła przy­wró­cona dzięki neu­ro­plas­ty­czności7 sprawność tego organu. Alexan­der wyciągnął na tej pod­stawie wniosek, że mózg samodziel­nie nie wyt­warza świado­mości, która zna­j­duje się poza nim. Jest nato­mi­ast swo­jego rodzaju przetwornikiem, który udostęp­nia nam w stanie czuwa­nia taką część naszych możli­wości poz­naw­czych, jaka przys­tosowuje nas do życia w ziem­s­kich warunk­ach. Pamię­tał np. dobrze, że wiedza o isto­cie i struk­turze Wszechświata, która poza cza­so­przestrzenią była dla niego czymś oczy­wistym, po powro­cie do ciała wyma­gała długiego czasu dla jej zrozu­mienia i przys­wo­je­nia. To, co TAM było bezs­porne, TU napo­tykało ograniczenia, jakie staw­iał mu jego własny mózg. Trzeba przyz­nać, że wnioski te pozostają w ide­al­nej wręcz zgod­ności z teorią pozyski­wa­nia infor­ma­cji z wsze­chobec­nego pola punktu zerowego, zaprezen­towaną przez między­nar­o­dowy zespół naukow­ców o różnych spec­jal­noś­ci­ach w opra­cow­a­niu zbior­czym Rethink­ing neural net­works: Quan­tum, fields and bio­log­i­cal data pod redakcją Karla Pribrama.

 

Zaprezen­towane dane tworzą solidne pod­stawy do prowadzenia dal­szych poszuki­wań, które poz­woliłyby zrozu­mieć, jaka jest natura świado­mości i skąd się ona wzięła. Zwłaszcza wnioski Ebena Alexan­dra wydają się intere­su­jące, gdyż pozostają w ścisłym związku z wynikami kon­wencjon­al­nych badań, wyjaś­ni­a­ją­cymi sposób funkcjonowa­nia świado­mości. Amerykański kar­diochirurg wyciąga też podobne wnioski jak Eccles i Pri­bram w sprawie lokaliza­cji świado­mości. Zgod­nie z wiedzą nabytą przez niego pod­czas śpiączki, otacza­jąca nas rzeczy­wis­tość jest wielopoziomowa, przy czym poszczególne jej sfery różnią się częs­totli­woś­cią drgań materii.

 

Jaka jest zatem struk­tura Wszechświata i jaką rolę odgrywa w niej pole punktu zerowego? Skon­fron­tu­jmy te infor­ma­cje z wiedzą ofer­owaną nam przez nauki przy­rod­nicze. Jest ona bowiem znacznie głęb­sza i obsz­erniejsza, niż się z pozoru wydaje. Niestety sys­tem powszech­nej edukacji nie udostęp­nia jej.

 

Cytat

Śmierć tak naprawę nie ist­nieje. Po prostu w pewnym momen­cie porzu­camy niesprawne już ciało, zmieni­a­jąc środowisko swo­jej egzystencji.

 

Czym jest mate­ria? Tworzy­wem całej otacza­jącej nas rzeczy­wis­tości, prze­jaw­ia­ją­cym się w wielu for­mach, nie tylko w postaci sub­stanc­jal­nej, która wydawała się jedynie realna w cza­sach, gdy for­mułowany był pod­sta­wowy paradyg­mat naukowy.

 

W grun­cie rzeczy im głę­biej sięg­niemy w materię, tym mniej wykazuje ona cech obiek­tów znanych nam z codzi­en­nego doświad­czenia. Na poziomie sub­ato­mowym może wprawdzie zachowywać się tak, jakby składała się z cząstek, ale te cząstki nie posi­adają już wymi­arów, bowiem można je zaob­ser­wować w postaci fali roz­ciąg­niętej w przestrzeni. W rezulta­cie pozorne cząstki wydają się zaw­ies­zone w równie pozornej pustce pól fizycznych.

 

Korpuskularno-falowa natura materii wyraźnie daje nam więc do zrozu­mienia, że mate­ria sub­stanc­jalna wcale nie jest taka, jak ją widz­imy, gdyż obser­wowany przez nas pozór sta­bil­ności nadaje jej jedynie sposób naszego postrze­ga­nia rzeczy­wis­tości. Jest ona zawsze ukła­dem pól fizy­cznych, ściśle ze sobą pow­iązanych poprzez wza­jemne odd­zi­ały­wa­nia ener­gety­czne (także nielokalne1), a jedynie stopień zagęszczenia linii sił w obrę­bie poszczegól­nych obiek­tów zadecyduje o tym, czy ich wza­jemna pen­e­tracja będzie możliwa.

 

Jak wiemy, w cza­so­przestrzeni bez przeszkód poruszamy się w powi­etrzu, zagłębi­amy się w wodę, ale już przez mur nie prze­dostaniemy się, jeśli nie będzie w nim otworu. Kom­pleks świado­moś­ciowy migru­jący poza ciało bio­log­iczne jest jed­nak w stanie go pokonać, gdyż mate­ria świado­mości zna­j­duje się w innym stanie niż naszego sub­stanc­jal­nego ciała.

 

Oba nasze ciała, zarówno sub­stanc­jalne, jak i duchowe, są ciałami mate­ri­al­nymi, ale sys­tem naucza­nia nadal wprowadza zamieszanie w kwestii rozu­mienia pojęć stosowanych w fizyce. W lit­er­aturze nader często spo­tykamy tego dowody w postaci stwierdzeń, że nie­jawna część rzeczy­wis­tości jest nie­ma­te­ri­alna lub niefizy­czna. Wsze­lako cała złożona rzeczy­wis­tość podlega pra­wom fizyki, zatem z natury rzeczy jest też fizy­czna, choć prze­by­wa­jąc w ciele biologicznym możemy obser­wować jedynie niewielki jej wycinek dostępny narzą­dom zmysłów. Nie oznacza to jed­nak, że ta niedostrze­gana przez nas część nie­jawna staje się przez to nie­ma­te­ri­alna i niefizyczna.

 

Skąd wiemy, że obok obser­wowanej przez nas rzeczy­wis­tości funkcjonuje jeszcze jakaś jej część nie­jawna? Uzmysłow­iła nam to fizyka kwan­towa, a pier­wszy zwró­cił na ten fakt uwagę już kilka­dziesiąt lat temu znakomity bry­tyjski fizyk prof. David J. Bohm (Birk­beck Col­lege, Lon­don Uni­ver­sity). W odróżnie­niu od wielu swoich kolegów uznał on, że stan pow­iąza­nia między pozornie różnymi zdarzeni­ami sub­ato­mowymi nie pozwala trak­tować ich jako incy­den­tów niezależnych, a wza­jemne związki muszą wynikać z udzi­ału jakiegoś układu fizy­cznego, który jest ukryty przed naszym postrze­ganiem. Fakt ten miał jego zdaniem istotne kon­sek­wencje dla zrozu­mienia natury rzeczy­wis­tości, ponieważ wynikało z niego, że mate­ria musi ist­nieć nieza­leżnie od obec­ności obser­wa­tora2, a sposób jej postrze­ga­nia musi wiązać się z takim poziomem rzeczy­wis­tości, który dopiero czeka na odkrycie przez naukę. W ten sposób obraz świata zgod­nie z kon­cepcją Bohma uległ podzi­ałowi na porządek rozwinięty (ang. explicit), czyli jawny, oraz zwinięty (ang. implicit), a więc ukryty. Według Bohma zmi­enne ukryte funkcjonują poza poziomem naszej obserwacji wiążąc wszystko, co ist­nieje, w jedną całość za pomocą pos­tu­lowanego przez niego nowego rodzaju pola, któremu nadał nazwę potenc­jału kwan­towego. Pole to, zdaniem Bohma, przenika całą rzeczy­wis­tość, stanow­iąc sys­tem infor­ma­cyjny prowadzący każdą cząstkę materii za pomocą zmi­en­nej ukry­tej3. Zgod­nie z tą kon­cepcją mechaniki kwan­towej cała mate­ria Wszechświata za sprawą potenc­jału kwan­towego połąc­zona jest w jedną olbrzymią sieć wza­jem­nych powiązań, a nasza cza­so­przestrzeń pozostaje zanur­zona w głęb­szym poziomie rzeczy­wis­tości, do którego nie mamy wprawdzie bezpośred­niego dostępu, ale on ist­nieje i skutecznie dzi­ała poza naszą bezpośred­nią obserwacją, spa­ja­jąc wszys­tko w jedną funkcjon­alną całość.

 

Istotę takiej rzeczy­wis­tości dobrze odd­aje zjawisko holo­grafii. Dlat­ego Bohm zasug­erował, że cały Wszechświat może funkcjonować na tej zasadzie. Kos­mos stanow­iłby w nim gigan­ty­czny, dynam­icznie zmieni­a­jący się holo­gram a obser­wowany przez nas porządek byłby stale zmieni­a­jącą się pro­jekcją świado­mości wywodzącej się z głęb­szego poziomu rzeczywistości.

 

Ta długo niedoce­ni­ana w środowisku naukowym kon­cepcja funkcjonowa­nia Uni­w­er­sum może być słuszna, gdyż znalazła już swoje potwierdze­nie choćby w mech­a­niz­mach wyko­rzysty­wanych w pro­ce­sie postrze­ga­nia zmysłowego. Nie widz­imy bowiem otacza­jącej rzeczy­wis­tości takiej, jaka jest, lecz wyświ­et­loną przez nasze struk­tury móz­gowe pro­jekcję obrazów obiek­tów zna­j­du­ją­cych się wokół nas, która została utwor­zona w wyniku odkodowa­nia i obróbki infor­ma­cji zawartych w świ­etl­nych falach inter­fer­en­cyjnych wpada­ją­cych do naszych oczu. W podobny sposób wiz­ual­izu­jemy wspom­nienia pozyski­wane z fal wsze­chobec­nego pola punktu zerowego. Do tego pola każdy ma swój indy­wid­u­alny kod dostępu z czego nie zda­jemy sobie sprawy być może na skutek naby­tych przekonań.

 

Przed­staw­iona wiele lat temu przez Davida Bohma idea porządku zwiniętego, zaw­ier­a­jącego w sobie jeszcze głę­biej ukryte porządki, była efek­tem rozważań teo­re­ty­cznych, ale jest ona dzi­wnie zbieżna z późniejszymi wynikami prac opub­likowanymi przez takich fizyków jak Ros­janin dr Gien­nadij Szy­pow (teo­ria próżni) czy Amerykanin dr Harold Puthoff (inter­akcje ener­gety­czne z polem punktu zerowego). To pola fizy­czne wiążą w jedną całość porządki jawne i ukryte, one też zarządzają wszelkimi for­mami ist­nienia, będąc jed­nocześnie niewycz­er­pa­nym źródłem, zna­j­du­jącej się w ciągłym obiegu energii.

 

Jest sprawą oczy­wistą, że pola fizy­czne nie byłyby w stanie na siebie wza­jem­nie odd­zi­ały­wać, gdyby nie dys­ponowały energią, którą defini­u­jemy jako funkcję stanu materii. Pola te dys­ponują jed­nak nie tylko zasobem ener­gety­cznym, ale i zakodowaną w nich infor­ma­cją, którą również musimy uznać za funkcję stanu materii. Z obu tych właś­ci­wości materii nag­min­nie korzys­tamy, a pojem­ność infor­ma­cyjna fal materii wydaje się wręcz nieogranic­zona. Te charak­terysty­czne cechy narzu­cają z kolei wniosek, że to właśnie one muszą być odpowiedzialne za umiejęt­ność jej samoor­ga­ni­za­cji, gdyż tego rodzaju biegłość z pewnoś­cią nie wyk­sz­tał­ciła się przy­pad­kowo. Musi być ona rezul­tatem gro­madzenia w polach fizy­cznych infor­ma­cji na skutek pon­aw­ianych nieustan­nie doświad­czeń wynika­ją­cych z wza­jem­nych odd­zi­ały­wań i powodu­ją­cych zmi­anę ich stanu, a następ­nie naby­cia umiejęt­ności wyko­rzys­ta­nia zdobytej w ten sposób wiedzy.

 

W nauce wszelkim for­mom odd­zi­ały­wań fizy­cznych staramy się nadać postać matem­aty­cznych zależności, które pozwalają nie tylko zrozu­mieć prawa rządzące rzeczy­wis­toś­cią, ale również poma­gają je później wyko­rzys­tać. Dzięki takiej prak­tyce można było wykazać, że różne formy ist­nienia materii i ich stany tworzą z natury nielin­iowe4 układy dynam­iczne. Takie układy mogą zaw­ierać wielokrotne, izolowane punkty równowagi, a to oznacza, że są w stanie wykazy­wać właś­ci­wość bifurkacji5.

 

Ta cecha układów fizy­cznych została zaob­ser­wowana przy bada­niu zjawisk mete­o­ro­log­icznych przez matem­atyka i mete­o­rologa dr. Edwarda N. Lorenza (Mass­a­chu­setts Insti­tute of Tech­nol­ogy). Okazała się niezmiernie ważna, bowiem przy­czyniła się do pow­sta­nia teorii chaosu, uznawanej dziś za osiąg­nię­cie naukowe porówny­walne rangą do ogól­nej teorii względ­ności oraz mechaniki kwantowej.

 

Ważnym poję­ciem stosowanym w teorii chaosu jest atrak­tor. Defini­uje się go jako wyróżniony podzbiór możli­wych stanów układu, do których nieuchron­nie zmierza jego ewolucja. Zaprezen­towany na rysunku dzi­wny atrak­tor6 Lorenza jasno pokazuje, że niewielka zmi­ana wartości para­metrów oper­a­cyjnych w układzie może wywołać nieoczeki­wany przeskok tra­jek­torii przemian z jed­nej pętli do innej, a to oznacza, że drobna zmi­ana w danym sys­temie może nieoczeki­wanie zmienić się w drasty­czną (Lorenz nazy­wał to efek­tem motyla). Taki przeskok z pewnoś­cią nie dokon­ałby się przy­pad­kowo, gdyż byłby zde­ter­mi­nowany właś­ci­woś­ci­ami samego układu.

 

Tak więc wspom­ni­ana teo­ria wykazała, że nawet w sys­temach złożonych i pozornie bezład­nych zawsze można wykryć całoś­ciowe uporząd­kowanie. Gdziekol­wiek spo­jrzymy, w Kos­mos czy do wnętrza atomu, mate­ria zawsze tworzy uporząd­kowaną hier­ar­chię struk­tur wyko­rzys­tu­jącą wyprak­tykowane już wzorce, przy czym wszys­tkie ich ele­menty i pow­stałe z nich kom­pozy­cje har­moni­jnie współpracują ze sobą. To wsze­chobecne uporząd­kowanie musi być następst­wem długiego ciągu pro­cesów dostar­cza­ją­cych kon­sek­went­nie infor­ma­cji na temat skutków doświad­czanych zmian, a więc prowadzą­cych do zdoby­wa­nia pewnego rodzaju wprawy w dzi­ała­niu, a nawet umiejęt­ności przewidy­wa­nia co może już stanowić pod­stawę dla rodzenia się zjawiska świado­mości, umożli­wia­jącej dzi­ałanie ukierunk­owane na cel. Bez infor­ma­cji i pamięci o niej świado­mość nie byłaby w stanie pow­stać, ani egzys­tować. Możemy więc uznać dziś za pewnik, że infor­ma­cja i wyk­sz­tał­cona dzięki niej świado­mość to nader istotne czyn­niki określa­jące stan materii.

 

Trzeba przyz­nać, że coraz więcej uczonych skła­nia się obec­nie ku przeko­na­niu, że świado­mość nie jest wyłącznie właś­ci­woś­cią materii organ­icznej, lecz imma­nentną cechą całego otacza­jącego nas świata. Może ona nawet stanowić poziom programowo-decyzyjny, pow­stały w toku ewolucji materii jeszcze przed pow­staniem form znanych nam jako sub­stanc­jalne. Taki soft­ware, zdaniem bry­tyjskiego bio­chemika dr. Ruperta Sheldrake’a (Cam­bridge Uni­ver­sity), stanow­iłby coś w rodzaju uni­w­er­sal­nego umysłu, obe­j­mu­jącego także ele­men­tarne prawa Natury oraz pola odd­zi­ały­wań, które przenikałyby cały Wszechświat. W tym uję­ciu zjawiska twór­cze w świ­etle zdoby­wanej przez nas wiedzy przes­tały już być mało praw­dopodob­nymi, wyjątkowymi zdarzeni­ami, lecz na skutek przemian zachodzą­cych w sze­roko poję­tym mate­ri­al­nym środowisku stały się ogólną zasadą rozwoju.

 

Dla dopełnienia obrazu rzeczy­wis­tości należałoby teraz rozważyć zagad­nie­nie ewolucji Wszechświata, jaka doprowadz­iłaby do wyk­sz­tałce­nia się jego złożonej struk­tury, w której skład wchodz­iłaby obser­wowana przez nas cza­so­przestrzeń. Nie jest ona bowiem zamkniętą całoś­cią, lecz stanowi ele­ment więk­szego układu, z którym pozostaje w stanie nieusta­ją­cych inter­akcji, o czym świad­czy ist­nie­nie pola punktu zerowego (energii próżni) i jego wpływ na obser­wowaną przez nas rzeczy­wis­tość. W mod­elu rzeczy­wis­tości próż­nia ta nie może być utożsami­ana z pustką czy nicoś­cią, skoro kipi energią.

 

Czym zatem jest owa próż­nia? Musi mieć ona sty­czność z każdym punk­tem cza­so­przestrzeni, w którym wymieni­ana jest ener­gia z nie­jawnym poziomem rzeczy­wis­tości. Jakim? By to wyjaśnić, trzeba odwołać się do poszuki­wań początków środowiska, w którym przyszło nam żyć. Zgod­nie z obow­iązu­jącą teorią naukową Kos­mos pojawił się przed kilka­nas­toma mil­iar­dami lat w efek­cie gigan­ty­cznej eksplozji znanej pod nazwą Wielkiego Wybuchu, przy czym proces ten zrodził się w warunk­ach, które z punktu widzenia kon­wencjon­al­nej nauki długo trzeba było uznawać za osobli­wość wykracza­jącą poza aktu­alne możli­wości naszego poznania.

 

Poszuku­jąc ujed­no­li­conej teorii pola, łączącej fizykę klasy­czną z mechaniką kwan­tową, kos­molo­gia przez wiele lat była zmus­zona elim­i­nować prob­lem początkowej osobli­wości za pomocą przyj­mowa­nia różnego rodzaju upraszcza­ją­cych założeń. Uproszczenia zawsze w jakimś stop­niu fałszują rzeczy­wis­tość. Z pewnoś­cią więc godne zain­tere­sowa­nia wydaje się pojaw­ie­nie się kon­cepcji, która potrak­towała początkową osobli­wość jako środowisko, które dało początek światu zaw­ier­a­jącemu nasz ziem­ski sys­tem życia w rezulta­cie wyłonienia się go na drodze dzi­ała­nia ściśle określonych praw fizy­cznych. Zawdz­ięczamy ją pol­skiemu fizykowi, kos­mol­o­gowi i filo­zo­fowi prof. dr. hab. Michałowi Hellerowi, funda­torowi i dyrek­torowi Cen­trum Kopernika Badań Inter­dyscy­pli­narnych na Uni­w­er­syte­cie Papieskim im. Jana Pawła II w Krakowie, oraz matem­atykowi prof. dr. hab. inż. Wiesła­wowi Sasi­nowi, kierown­ikowi Zakładu Geometrii Różniczkowej na Wydziale Matem­atyki i Nauk Infor­ma­cyjnych Politech­niki Warsza­wskiej. Zespół ten odszedł od upraszcza­ją­cych założeń dzięki zas­tosowa­niu nowego narzędzia matem­aty­cznego – geometrii nieprzemi­en­nej7, w której przestrzeń i czas przes­tają mieć charak­ter lokalny a opisu­jąca ją alge­bra przy opisie rzeczy­wis­tości prze­chodzi w sposób nat­u­ralny zarówno do ogól­nej teorii względ­ności, jak i mechaniki kwan­towej, przy czym obie te teorie stają się przy­pad­kami granicznymi opra­cowywanego mod­elu. Zasługuje on na uwagę również dlat­ego, że na poziomie fun­da­men­tal­nym (początkowej osobli­wości) czas i przestrzeń nie ist­nieją w tym sen­sie, w jakim rozu­miemy te poję­cia, zatem początkowa osobli­wość byłaby też wieczna. Ist­ni­ałaby nadal w postaci głęb­szego poziomu rzeczy­wis­tości, z której wyłonił się nasz Kos­mos i pozostawałaby z nim w ścisłym związku.

 

Na pod­stawie zgro­mad­zonych danych można śmi­ało przyjąć, że Wszechświat jeszcze przed pojaw­ie­niem się Kos­mosu, a więc także przed pojaw­ie­niem się w nim sub­stanc­jal­nej materii, stanowił sub­telną matrycę pól fizy­cznych wyko­rzys­tu­ją­cych energię w ciągłym pro­ce­sie przemian, bowiem w myśl najnowszych kon­cepcji naukowych każda forma sub­stanc­jal­nego ist­nienia pojaw­iła się wcześniej w postaci określonego wzorca w polu fizy­cznym. Te wzorce zaczy­namy już poz­nawać. Mają one postać fraktali, które jesteśmy w stanie opisać i odt­worzyć w efek­cie wielokrot­nych, pow­tarza­ją­cych się matem­aty­cznych iter­acji9. Okazuje się, że wszys­tkie znane nam w cza­so­przestrzeni obiekty mają naturę frak­talną, ponieważ ewolucja korzysta z tych form nieustan­nie. Są one użyteczne i dlat­ego stanowią wielokrotne powtórzenia form wyjś­ciowych. W tej sytu­acji nie ma najm­niejszego powodu by wąt­pić, że glob­alna struk­tura świado­moś­ciowa również może mieć postać dynam­icznie roz­gałęzi­a­jącej się formy frak­tal­nej. Idąc dalej tym tok­iem rozu­mowa­nia nie można również wyk­luczyć, że już początkowa osobli­wość, stanow­iąca głęb­szy poziom rzeczy­wis­tości, wyk­sz­tał­ciła formy frak­talne, które zostały zaadap­towane i wyko­rzys­tane w proce­sach ewolucji naszego Kos­mosu, tworzącego z głęb­szym poziomem rzeczy­wis­tości jedną całość.

 

Z chwilą Wielkiego Wybuchu z owego pier­wot­nego środowiska wyłonił się znany nam Kos­mos, a zna­j­du­jąca się w nim mate­ria nadal pozostawałaby nieroz­er­wal­nie splą­tana z tamtą sferą bytu. Namacal­nym tego dowo­dem są obow­iązu­jące w cza­so­przestrzeni prawa fizyki kwan­towej, w tym zwłaszcza wykazana doświad­czal­nie przez zespół prof. dr. Alaina Aspecta nielokalność zjawisk fizy­cznych. Nawet nielokalność wzglę­dem czasu daje się już zaob­ser­wować w cza­so­przestrzeni, bowiem udowod­niły to m.in. ekspery­menty z wyko­rzys­taniem gen­er­a­torów losowych prowad­zone przez zespoły fizyków dr. Hel­muta Schmidta (Rhine Research Cen­ter, Insti­tute for Para­psy­chol­ogy) oraz dr. Roberta G. Jahna na Uni­w­er­syte­cie w Prince­ton (pro­gram PEAR – Prince­ton Engi­neer­ing Anom­alies Research). Podobny efekt odd­zi­ały­wań świado­mości na min­ione wydarzenia przyniósł pro­jekt badaw­czy izrael­skiego lekarza dr. Leonarda Lei­bovici, pro­fe­sora interny i eksperta w dziedzinie infekcji szpi­tal­nych. Tego rodzaju wpły­wom podle­gają przede wszys­tkim orga­nizmy żywe, podobne w swym dzi­ała­niu do gen­er­a­torów zdarzeń losowych. Warto dodać, że dwóch serb­s­kich fizyków dr Vlatko Vedral i dr Časlav Bruck­ner (Impe­r­ial Col­lege, Lon­dyn) potwierdz­iło obow­iązy­wanie takiej zależności także na drodze teo­re­ty­cznej, wyko­rzys­tu­jąc w tym celu test nielokalności Bella10 dla fotonu prze­suniętego w nową pozy­cję czasową.

 

Mając do dys­pozy­cji tak wiele danych, zaczy­namy rozu­mieć, dlaczego struk­tura Wszechświata okazuje się tak złożona i dlaczego jest taka, jaka jest. Kon­cepcje wysuwane przez różne zespoły spec­jal­istów z zakresu nauk przy­rod­niczych zaczy­nają układać się w spójny obraz otacza­jącej nas i nadal ewolu­u­jącej wielopoziomowej rzeczy­wis­tości. Z powodze­niem możemy przyjąć, że początkowa osobli­wość nie jest w niej jedynie środowiskiem z którego wywodzi się cza­so­przestrzenny Kos­mos, ale stanowi również nasz prawdziwy dom, który opuszczamy na pewien czas w celu zdoby­cia kole­jnych doświad­czeń, a następ­nie do niego wracamy po wyko­na­niu określonego zada­nia i przy­go­towu­jemy się do pod­ję­cia nowego. Całość ist­nienia połąc­zona jest ze sobą siecią pow­iązań energetyczno-informacyjnych, nasze doświad­czenia jed­nocześnie więc wzbo­ga­cają całą tę złożoną struk­turę. Oznacza to, że – poz­nawane dzięki niekon­wencjon­al­nym badan­iom wyprzedza­ją­cym – zaświaty bez trudu wpisują się w struk­turę wielopoziomowego wszechświata, pos­tu­lowanego przez kon­wencjon­alną naukę. Można nawet zaryzykować hipotezę, że zarówno naukowo badana ziem­ska rzeczy­wis­tość, jak i poz­nawane w sposób niekon­wencjon­alny zaświaty stanowią dwie holo­graficzne pro­jekcje ziem­skiego sys­temu życia na dwóch poziomach rzeczy­wis­tości. Można też uznać, że są to równo­cenne prze­jawy zjawiska życia. Co to oznacza?

 

Przede wszys­tkim w zupełnie innym świ­etle ukazuje się nam sam fenomen życia, które wye­wolu­owało na innym poziomie rzeczy­wis­tości niż ten, który był dotąd głównym obiek­tem badań naukowych. Jego pod­sta­wowym atry­butem okazało się nie ciało bio­log­iczne, lecz świado­mość wyk­sz­tał­cona już na głęb­szym poziomie rzeczy­wis­tości, z której wyłonił się obser­wowany przez nas Kos­mos. Oznacza to, że śmierć tak naprawdę nie ist­nieje, gdyż w pewnym momen­cie porzu­camy po prostu niesprawne już ciało, zmieni­a­jąc środowisko swo­jej egzys­tencji. Kon­tynu­acja pro­cesu życiowego w świecie równoległym powinna skłonić nas jed­nak do reflek­sji, bowiem kon­sek­wencje naszego postępowa­nia przetr­wają nie tylko w ziem­skim środowisku. Żadna infor­ma­cja nie ginie, gdyż zostaje zakodowana we wszechświa­towym banku danych (w polu punktu zerowego). To, co czyn­imy dziś, może więc odbić się rykoszetem nie tylko na innych, ale także na nas (na aktu­al­nym etapie życia, pod­czas jego kon­tynu­acji na innym poziomie egzys­tencji, a nawet w kole­jnym ciele biologicznym).

 

Ta kom­ple­men­tarna wiedza udziela również odpowiedzi na nur­tu­jące nas pyta­nia o sens i cel naszego życia. Nie jest nim na pewno walka z innymi o wyr­wanie dla siebie jak najwięk­szej części ze wspól­nych zasobów, lecz doskonale­nie się w celu sprosta­nia wyzwan­iom, jakie stawia nam środowisko. Nieustan­nie powin­niśmy zatem zdoby­wać wiedzę i uczyć się ją wyko­rzysty­wać, nie zapom­i­na­jąc przy tym, że cały, wielopoziomowy sys­tem ziem­skiego życia stanowi jedną całość.

 

Przed­staw­ione infor­ma­cje pozwalają zrozu­mieć, że kon­wencjon­alna nauka i prowad­zone bada­nia rozpoz­naw­cze (pro­tonauka) stanowią równo­cenne źródła wiedzy o świecie i o nas samych. Łatwo przy tym zauważyć, że żadna gałąź wiedzy nie powinna rozwi­jać się w izo­lacji od innych, ponieważ zarówno Wszechświat, jak i wiedza o nim, stanowią niepodzielną całość.

 

http://nieznanyswiat.pl/nieznany-świat/artykuły/1348-czy-świadomość-może-przetrwać-śmierć-ciała

http://nieznanyswiat.pl/nieznany-świat/artykuły/1359-csmpsc2

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciekawym z punktu widzenie tworzenia nowych teorii, życia po śmierci jest hipnoza regresyjna.

 

Ludzki mózg w trakcie hipnozy jest skłonny do konfabulacji i oczywistym jest, że jest również ostro podatny na sugestie wszak sugestie to podstawa hipnozy.

 

Włączcie sobie relacje na YT z takiego seansu i zobaczcie w jaki sposób hipnotyzer formułuje pytania. Robi to w sposób sugerujący odpowiedź nie pyta np : ,,co widzisz po tamtej stronie" tylko pyta ,, Jak wygląda Twój przewodnik duchowy", ,,Jak wygląda Twój sędzia ?"

 

Na podstawie takiego prostego zabiegu jak hipnoza regresyjna powstają różne nowe teorie życia po śmierci, różne nowe książki objawiające prawdą absolutną i jedyną i biznes ideologiczny się kręci :D

 

Poddałem się kiedyś hipnozie regresyjnej z ciekawości i potwierdziłem na własnej skórze swoje przekonania :D

Edytowane przez dobryziomek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja wam chłopaki jeszcze dorzucę do tych materiałów

cytaty  z wywiadu z holenderskim kardiochirurgiem.

do którego linka dałem na samym początku dyskusji.

Pim vam Loemelem.

 

jeszcze raz ten sam link dla przypomnienia:

http://www.polskatimes.pl/artykul/1059100,pim-van-lommel-zycie-nie-konczy-sie-na-smierci-po-niej-jest-po-prostu-inna-forma-zycia,id,t.html

 

Jesteśmy więc tylko naczyniem, workiem mięsa i kości?

 

Tak, jesteśmy naczyniem. Mózg to rodzaj interfejsu. Jesteśmy jednocześnie kamerą telewizyjną i zestawem telewizyjnym - kamera koduje obraz i dźwięk, telewizor odkodowuje ten przekaz. Trzeba pamiętać, że kiedy wyłączasz swój telewizor, program nadal jest, dalej leci, chociaż ty się od niego odłączyłeś - ze świadomością jest dokładnie tak samo. Ludzie, którzy przeżyli NDE, mieli możliwość percepcji na zupełnie innym poziomie, spoza ciała. Ciało jest jak stara kurtka, którą się odkłada na wieszak. 

 


Pańskie badania są rewolucyjne, zupełnie zmieniają podstawowe pojęcia - życia i śmierci.

 

Najbardziej rewolucyjną rzeczą, o której wiemy po rozmowach z pacjentami, jest to, że śmierć nie jest śmiercią. Śmierć to po prostu inna forma życia. Kontynuacja świadomości. Mamy dowody - kiedy człowiek nie oddycha, linia EKG jest płaska, brak funkcji życiowych, odruchów, a potem ci ludzie mówią, że w tym czasie czuli się bardziej żywi niż kiedykolwiek. Po 15 sekundach od zatrzymania akcji serca zatrzymuje się aktywność wszystkiego. Nie działa mózg, a ludzie doświadczają silniejszej świadomości niż kiedykolwiek. Na to mamy naukowe dowody. Ja mogę funkcjonować bez mojego ciała, ale moje ciało nie może funkcjonować beze mnie. Ciało potrzebuje świadomości. Świadomość jest wieczna, nie ma początku ani końca - jest ciągła. 

 


 

Edytowane przez Legionista
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Legionista napisał:

Powiem więcej, jaki sens miałoby życie

skoro po jego zakończeniu nie można by istnieć dalej.?

80 parę lat życia i co dalej nic. Ciało do piachu

i koniec, bez sensu.

A powiedź mi co by to zmieniło w Twoim życiu?

2 minuty temu, Legionista napisał:

a potem ci ludzie mówią, że w tym czasie czuli się bardziej żywi niż kiedykolwiek

A skąd oni wiedzą jaki to był czas? Na zegarek patrzyli? 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zresztą zobaczcie sobie film ,,Nasz Dom" ludzie uwierzyli w taki scenariusz życia po śmierci :Został nakręcony film, ktoś wydał książkę. Ludzie bezkrytycznie przyjęli tezy z tego filmu a mało kto wie, że film powstał na podstawie relacji pewnego brazylijskiego okultysty, który w czasie swojej wizji był pod wpływem narkotyków.

 

Ważne, że niektórym hajs się zgadza ;)

 

To wszystko to jest bardzo perspektywiczny biznes. Nie ma chyba nic korzystniejszego niż własny związek wyznaniowy ;)

 

Edytowane przez dobryziomek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Bronisław napisał:
39 minut temu, Legionista napisał:

Powiem więcej, jaki sens miałoby życie

skoro po jego zakończeniu nie można by istnieć dalej.?

80 parę lat życia i co dalej nic. Ciało do piachu

i koniec, bez sensu.

A powiedź mi co by to zmieniło w Twoim życiu?

Co by to zmieniło w moim życiu. ?

Myślę, że bardzo dużo to by zmieniło w moim życiu.

To by oznaczało, że po śmierci całe moje życiowe

doświadczenie, moja osobowość, jaźń, moje wspomnienia

nie rozpłyną się w nicości tylko prawdopodobnie będą istnieć

dalej po śmierci w innej formie poza cielesnej.

To jest mocno pocieszające i daje nadzieję.

To jest także kwestia przetrwania.

17 minut temu, Bronisław napisał:
22 minuty temu, Legionista napisał:

a potem ci ludzie mówią, że w tym czasie czuli się bardziej żywi niż kiedykolwiek

A skąd oni wiedzą jaki to był czas? Na zegarek patrzyli? 

 

Przypuszczalnie Pewnie tu chodzi o okres  przebywania w innym stanie świadomości 

Na zegarek nie patrzyli, bo go nie mieli, chyba. ?

 

 

Edytowane przez Legionista
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SzatanKrieger Huna – nazwa nadana przez Maxa Freedom Longa (przedsiębiorcę zajmującego się magią) opracowanej przez niego wersji dawnych wierzeń hawajskich.

To mi wystarczy, aby w to wierzyć co tam napisałeś.

5 minut temu, Legionista napisał:

Co by to zmieniło w moim życiu. ?

Chodziło mi co by to zmieniło, jak by nic dalej nie było. Koniec Ciebie i tyle.

Żadnego Boga itd.

 

6 minut temu, Legionista napisał:

okres  przebywania w innym stanie świadomości 

Jak oni mogli określić, że akurat w tym momencie mieli takie odczicia? Skąd wiedzieli, że w tym czasie przestały akuray funkcjonować ich narządy? Czy ich mózg też przestał pracować?

A może im się to śniło i to opowiedzieli , ale nie byli w stanie przecież powiedzieć w jakim czasie im się to śniło, bo nie mieli jak tego zweryfikować.

Mogli mieć dziure w śnie której nie są nawet w stanie zauważyć bo ich mózg tego nie zarejestrował. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Bronisław napisał:
13 minut temu, Legionista napisał:

Co by to zmieniło w moim życiu. ?

Chodziło mi co by to zmieniło, jak by nic dalej nie było. Koniec Ciebie i tyle.

Żadnego Boga itd.

Teraz dopiero zrozumiałem intencję twojego Pytania właściwie.

No, cóż gdyby po śmierci nie niczego nie było, żadnego Boga 

duszy, reinkarnacji, Piekla, Nieba itd

to chyba zaczął bym chlać na umór, 

żreć jak świnia,  i mieć na wszystko wyj...ane.

No bo po co się o cokolwiek starać, być dobrym

żyć moralnie, zakładać rodzinę, płodzić dzieci

dorabiać się majątku jak po zgonie i tak nie ma. ?

Prawda.

Tylko, że nawet przez chwilę do siebie takiej myśli

nie dopuszczam.

5 minut temu, Bronisław napisał:
17 minut temu, Legionista napisał:

okres  przebywania w innym stanie świadomości 

Jak oni mogli określić, że akurat w tym momencie mieli takie odczicia? Skąd wiedzieli, że w tym czasie przestały akuray funkcjonować ich narządy? Czy ich mózg też przestał pracować?

A może im się to śniło i to opowiedzieli , ale nie byli w stanie przecież powiedzieć w jakim czasie im się to śniło, bo nie mieli jak tego zweryfikować.

Mogli mieć dziure w śnie której nie są nawet w stanie zauważyć bo ich mózg tego nie zarejestrował. 

Powiem, ci że na to pytanie nie wiem.

Trzeba by dopytać tego holenderskiego Lekarza

kardiochirurga, z którym przeprowadzano wywiad.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem Ci tak zajebiste uczucie.

 

Taki zrelaksowany nie byłem dawno(serio), cofnęliśmy się do czasów mojego dzieciństwo, przeżyłem na nowo pewne emocje (serio je czułem), a druga część to były afirmacje.

 

Pod względem terapeutycznym uważam, że jest to zajebista sprawa przez cały dzień po seansie byłem tak kurewsko pewny siebie jak nigdy w życiu, serio to była potężna pewność siebie, ale następnego dnia wszystko wróciła do normy ;).

 

Można powiedzieć, że się tam ,,napompowałem".

 

Spoko jako terapia, ale w żaden sposób nie udowadnia istnienia reikarnacji ;)

 

Poszedłbym jeszcze raz, ale tylko w celach terapeutycznych i żeby poczuć jeszcze raz to zajebiste uczucie po wybudzeniu się.

Edytowane przez dobryziomek
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@dobryziomek Sam się nie raz zastanawiałem nad tym ale jakoś nigdy nie korzystałem. Podświadomie coś mnie przed tym powstrzymuje. Ale może kiedyś skorzystam.

 

Co do tego filmu 'Nasz Dom' to masz rację, jest to tylko wizja, kolejna hipoteza. Ja natomiast nie wykluczam możliwości istnienia reinkarnacji. Jeśli już mowa o filmach to ciekawie tę kwestię pokazuje film pt. 'Początek'. Główny bohater jest naukowcem, badaczem i sceptykiem i coś odkrywa.

 

Jakby ktoś chciał to tu można obejrzeć:

 

https://www.cda.pl/video/54568016

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

52 minuty temu, Legionista napisał:

to chyba zaczął bym chlać na umór, 

żreć jak świnia,  i mieć na wszystko wyj...ane.

No bo po co się o cokolwiek starać, być dobrym

żyć moralnie, zakładać rodzinę, płodzić dzieci

dorabiać się majątku jak po zgonie i tak nie ma. ?

A teraz robisz inaczej, bo boisz się, że później zostaniesz ukarany? 

 

Widzisz najpiękniejsze jest to, że ja to wszystko co robie robie dla siebie. Dla siebie jestem dobry, dla siebie robie co robie.

Nie potrzebuje nagrody i kary. 

 

Umre to umre i tyle. Nic się nie zmieni tu na ziemi. Inni będą żyć. Mnie nie będzie i kropka.

Jestem tu i korzystam, doświadczam. Tyle. Nie oczekuje nic w zamian. 

 

Co do podświadomości.

 

Co do hipnozy 

 

Co do doświadczeń religijnych 

 

Edytowane przez Bronisław
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Cortazar W tych wszystkich filmach opowiadających o życiu po śmierci i mających za zadanie wrzucić Ci jakiś światopogląd do głowy, główni bohaterowie są naukowcami, badaczami i sceptykami a później się nawracają :D

 

Taki zabieg psychologiczny :D, ale dzięki za info mam wolny weekend więc w piątek obejrzę ;)

 

Zaznaczam też, że w trakcie swojej wizji był ponoć na dragach ;)

 

 

Edytowane przez dobryziomek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.08.2018 o 14:19, dobryziomek napisał:

Znacie prywatnie kogoś, kto przeżył śmierć kliniczną?

 

Może ktoś z Was?

 

 

Znam.

 

I taki opis zdarzenia nie jest cukierkowy, zatrzymanie akcji serca i przywracanie do życia to POTWORNY ból ciała, ale opis doświadczeń identyczny jak w książkach Moodyego - tunel, uczucie nieopisywanej miłości i szczęścia, powrót do sztucznej rzeczywistości.

 

Materialista ujrzy w tym halucynacje umierającego mózgu by złagodzić ból konania, ktoś wrażliwszy muśnięcie wyższej rzeczywistości.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, Marek Kotoński napisał:

Znam.

 

I taki opis zdarzenia nie jest cukierkowy, zatrzymanie akcji serca i przywracanie do życia to POTWORNY ból ciała, ale opis doświadczeń identyczny jak w książkach Moodyego - tunel, uczucie nieopisywanej miłości i szczęścia, powrót do sztucznej rzeczywistości.

 

Materialista ujrzy w tym halucynacje umierającego mózgu by złagodzić ból konania, ktoś wrażliwszy muśnięcie wyższej rzeczywistości.

 

Trzeba tez pamiętać o tym ze w trakcie śmierci szyszynka wydziela DMT w ogromnej ilości, to tez dorzuca swoje 3 grosze.

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Legionista napisał:

Wyobrażam sobie to tak, że po zgonie

Nasza świadomość jest przesyłana do  świata równoległego

gdzie możemy ocenić swoje życie.

Powiem więcej, jaki sens miałoby życie

skoro po jego zakończeniu nie można by istnieć dalej.?

80 parę lat życia i co dalej nic. Ciało do piachu

i koniec, bez sensu.

 

@Legionista Wlasnie opisales korzen wiary: czlowiekowi jest po prostu "zal" swojego zycia. Ze zyje, meczy sie, walczy... a ono nie ma sensu. Alez oczywiscie ono ma sens: podac dalej geny! Ewolucje nie interesuje abys "poszedl sobie dalej i zyl wiecznie". A niby dlaczego mialbys zyc wiecznie? 

 

I to jest bardzo smutne, ze bez tej "wiary" (lub jak kto woli "przekonan") bys zaczal chlac. Tego wogole nie rozumiem! Czyz to nie powinno wrecz przeciwnie Cie "osiwecic"?! Ze ewolucja dala ci ~80 lat zycia i abys w tym czasie SAMODZIELNIE podnosil decyzje za siebie, abys szanowal swoje cialo, abys wykorzystywal kazda sytuacje, abys sam byl odpowiedzialny za siebie!?

 

Chyba @Mosze Red wyliczyl 108 miliardow ludzi ktorzy dotychczas zyli. Nie zastanawia was, ze zaden nie wrocil? Naprawde, ani jeden? 

Edytowane przez Doug
dokladka
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 hours ago, Mosze Black said:

Tyle, że nauka daje realne nadzieje na osiągnięcie nieśmiertelności, a może raczej długowieczności w perspektywie setek lat oczywiście, my się nie załapiemy.

Nie jestem fanem żadnego przedłużania życia, tym sposobem igramy z naturą i naturalnym elementem umierania. To się nie może dobrze skończyć.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.