Skocz do zawartości

Cześć :-)


scooby91

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć,

 

Mam 27 lat. Żona 24. Jesteśmy 3 lata małżestwem. W maju urodziło się drugie dziecko. Cały ten czas byłem białym rycerzem. Tak - kobietopedię przeczytałem może 2 tygodnie temu, bo zacząłem mieć problemy.

 

A teraz ad rem:

Historia wygląda tak, że od kiedy się pobraliśmy to teściowie zaczęli sięgać po naszą kasę przy braku sprzeciwu żony. Pożyczyli, nie oddali, część sami wzięli, zniknęla kasa z chrzcin itd. A tylko ja zarabiałem na nas i do tej pory też.

Pierwsze dziecko po roku. Potem rok mieszkania u teściów (o zgrozo!) gdzie podwyższyli 2x rachunki niż umówione i bardzo złe relacje. Potem znów rok u mojej rodziny (dziadków) i poród drugiego dziecka.

 

Ciągle znikające pieniądze, żona robi zakupy małe a znika dużo kasy, brak działań ze strony żony co do zachowania teściów, atakowanie mnie, sugerowanie psychoterapii, żona robi taki syf w domu, że na skarpecie robi mi się podeszwa z brudu i jedzenia. Zaczęło mnie to wkurwiać. Niedotrzymywanie słowa, proponowanie mi oddania starego auta a wzięcie naszego wyremontowanego itd. W koncu ktoregoś dnia kiedy nie mogłem wytrzymać awantury powiedziałem, że wychodzę, a ona stanęła  w drzwiach i coś takiego powiedziała, że uderzyłem ją w ramię (w skali od 1-10 to ze 3), oddała i była szarpanina. Zdarzyło się to 3 razy. 2 razy sama mnie atakowała. Ostatnio dałem jej z liścia sprowokowany. (już nie będę się rozpisywał, ale w skrócie - zabieram dzieci, jest sama w domu, a jak wracam po 5h to jeszcze większy syf i malaria, a ona sobie siada w toalecie z lapem i ma wszystko gdzieś)

 

Cala sprawa wypłynęla przed rodziną (uderzenie). Żona ustawiła obie rodziny przeciw mnie. Odmowiła wyjazdu na wakacje i kazała jechac samemu. Sprzeciwiałem się, ale uległem. Jak wróciłem to nie było jej, dzieci, mebli i kasy na koncie. Wyprowadziła się do rodziców. Założyla oddzielne konto. Jednocześnie zaczęlismy chodzić na terapię małżeńską.

 

Ona cały czas się zarzeka, że jej zależy na małżeństwie i musimy je na terapii naprawić. I teoretycznie za 2 tygodnie ma już wrócić do domu (w sumie miesiąc czasu to będzie). Ale cały czas mam do czynienia z utrudnianiem spotkania poprzez odwoływanie, niedotrzymywanie słowa, wyskakiwanie z jakimiś kwestiami. Dziś do mnie dzwoni, że złożyla wniosek 500 plus na swoje konto.(a mamy wspólne!) Zabrała też auto z rodzicami (prezent ślubny) mimo, że nie umie jeździć, a ja mam do nich dojazd 1,5h w jedną stronę komunikacją. W tygodniu raczej bez szans bo dzieci idą spać 19-20. Zostają weekendy, a ona sie umawia i jeden dzień się spotkamy, a potem odwołuje.

 

Mnie to wykańcza, bo myślę o dzieciach. Nie chce żeby cierpiały. Sam jestem z rozwiedzionej rodziny, potem wyrzucony przez drugiego męża mamy i wiem jak to boli.

Wersja dla dzieci jest taka, że tata jest chory i chodzi do pana doktora, a do znajomych, że się wyprowadziła bo upały a u rodziców ogród i drzewa i pomoc.

 

Przestaję to ogarniać i nie mam już sił. Z jednej strony zapewnia, że chce powrotu i niby rozmawiamy, chodzimy na terapię itd, a potem takie wnioski 500 plus na swoje konto (bo ona nie chce czuć się ode mnie zalezna finansowo!!) A ponieważ czytałem kobietopedię to wiem, że potrzebuję Waszego wsparcia, bo inaczej to się skicham. I prawda - ja już nic nie rozumiem. Zależy mi na tym małżeństwie. Nie potrafię tylko działać bo emocje mnie rozwalają.

 

Proszę pomóżcie.

 

Scooby91

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.