Skocz do zawartości

Powroty


Rekomendowane odpowiedzi

Pro po rozstań i powrotów... wiedzy i rozkmin nigdy za wiele bo człowiek uczy się całe życie więc zapodaję temat...

 

Przeglądałem forum i trafiłem na wątek @wiktor90. Pokopałem trochę w podobnych tematach. Wiem jakie jest Wasze zdanie o powrotach i zarazem mylna interpretacja "rzeki" przez część z Was, ilu się przejechało i, że "nie ma to sensu". Bardzo ładnie wykładacie jak to wygląda, ale tylko z jednej perspektywy (wybudzonego Neo). Tylko co jeśli założyć, że świat poza matrixem to dalej matrix tylko inny.

 

Wracając to tematu kolegi, laski czasem zrywają z gównopowodów jak u niego (może nawet przeważnie), mają problem z zasadami i wartościami, konsekwencją itp. Są też takie co zrywają bo facet po prostu jest do niczego. Są też i faceci co zrywają. Ile ludzi tyle historii.

 

Ale do czego zmierzam...

Czy Waszym zdaniem powrót i ewentualny sukces późniejszego związku (w zależności od przyczyny rozstania) nie jest uzależniony od czasu i zawartych w nim doświadczeń? Mam na myśli nawet ilość bolców u Pani, zarówno jak ilość zaliczonych lasek u Pana. Ogólnie wszystko to co złe i dobre czego doświadczany po rozstaniu szukając gdzieś indziej psuedoszczęścia. 

Czy zawsze jest tak, że pod żadnym pozorem nie próbować?

Czy nie ma na forum nikogo komu powrót wyszedł?

 

Moim zdaniem wszystko ma sens jeśli się do tego odpowiednio podejdzie (przez obie strony związku) i posiada się odpowiednią świadomość. No i musi nam też sprzyjać los i szereg zmiennych, na które nie mamy wpływu. Dlatego to tego o czym napisałem poniżej zakładam dwójkę dorosłych ludzi, którzy dojrzeli w czasie rozstania, udało im się wyjść poza schemat.

 

Segregując sytuacje w ramach czasu podrzucam przemyślenia :

1. Powroty po 1-3 miesięcy czy po pół roku

a) mógłby mieć sens gdy związek był równie krótki, miłość nie zdążyła się rozwinąć ludzie nie zdążyli się poznać i oboje chcą dać sobie szansę

b) raczej nie ma sensu w przypadku długich związków gdyż emocje w zenicie i wszystko co z nimi związane czyli gniew, żale i inne duperele nie pozwalają za bardzo przerobić tematu. Dlatego te powroty pewnie są tak nieudane i charakteryzują się tym, że "jest jeszcze gorzej". Wydaje mi się, że jest po prostu dziwnie.

 

2. I teraz powiedzmy powrót po roku czy dwóch.

Tu już raczej można mówić tylko o dłuższych związkach. Powód rozstania chyba traci na wartości wraz z upływającym czasem choć to zależy od człowieka. Rok czasu to wystarczająco długo aby emocje opadły, żale minęły, błędy zostały przepracowane i były wyciągnięte wnioski. Pani zdążyła się przebolcować z innymi, Pan zdążył przebolcować inne. W między czasie próbowali związków z innymi albo cierpieli samotność, uciekali w pasje, pracę, rozwój lub wszystko na raz. Nie pykło i "poszli po rozum do głowy". Odrzucam sytuacje "wracam z nudów" czy inną patologię itp. Chodzi mi bardziej o doświadczenie życia bez siebie na zasadzie docenienia tego co się straciło (pod warunkiem, że to stracone coś było dobre). Świat jest dziś na tyle pojebany, że nie sprzyja żadnym związkom i łudzenie się nowym lepszym związkiem jest tak samo jak nie bardziej ryzykowne jak powrót do starego.

I teraz najważniejsze (zakładam, że oboje chcą i wyciągnęli wnioski, próbowali życia, bolców i bolcowania) ... Stwierdzili, że ze sobą było im dobrze, są bogatsi o nowe doświadczenia, o wiedzę życia bez siebie (choć uważam to za idiotyzm bo do tego wystarczy odrobina wyobraźni, ale nieważne). Jedną frazą "panta rhei". Woda w rzece jest inna. Dalej jest to ta sama rzeka, znasz jej nurt, głębokość i szerokość, ale woda w niej jest już inna (zakładam, że lepsza).

Czy naprawdę wszystkie powroty nie mają sensu jak to jest lansowane na forum?

Czy kiedy wiesz co straciłeś i jak ci jest bez tego pozwolisz sobie na to drugi raz?

 

Z jednej strony większość z Was podejdzie pewnie do tematu na zasadzie "całowania laski, która miała w ustach innego" itd. Nowa laska też miała, a ponieważ jej nie znasz mogła mieć o wiele więcej niż poprzednia. Może być też na odwrót, a może być tak, że spotykasz dziewice oralną i loda nie będzie.

 

3. Powroty po 5 czy 10 latach

Takie rzeczy to tylko w ERZE

 

Nie wiem czy nie wyszło trochę matrixowo więc czekam na torpedowanie Nabuchodonozora.

Edytowane przez tomilijones
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Od zawsze mnie zastawiało co znaczy stwierdzenie " ewentualny sukces późniejszego związku " lub mówienie "nam się udało" albo "nam się nie udało".  

Czy jest jakiś moment kiedy można stwierdzić "nam się udało" ?

 

O co w tym chodzi czy jest to tylko taki pusty frazes? :) 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, EmpireState napisał:

Od zawsze mnie zastawiało co znaczy stwierdzenie " ewentualny sukces późniejszego związku " lub mówienie "nam się udało" albo "nam się nie udało".  

Czy jest jakiś moment kiedy można stwierdzić "nam się udało" ?

 

O co w tym chodzi czy jest to tylko taki pusty frazes? :) 

Wydaje mi się, że albo moment, w którym oboje stwierdzacie, że jesteście ze sobą szczęśliwi i, że to jest to, nie trzeba dalej szukać. Albo dopiero moment kiedy masz 90 lat, panibabcia siedzi dalej obok Ciebie i wtedy mówisz "nam się udało".

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@tomilijones Przyjmijmy, że odchodzi od Ciebie dziewczyna (bo chyba jesteś młody) lub żona. Idzie do innego faceta - jest z nim parę miesięcy lub lat, oczywiście nie bzykają się, nie rżną się jak króliki w każdej konfiguracji i w każdą wolną przestrzeń tylko ... patrzą sobie w oczy i wstydliwie chodzą ze sobą za rączkę.

 

Po tych paru miesiącach wraca do Ciebie i mówi, że to jednak nie było to, zrozumiałam, jednak Ty misiu jesteś tym właściwym a ja zbłądziłam. Spróbujmy, niech nam się uda. Nie jestem już tamtą osobą, sam mówisz panta rei ... Misiu....

Co byś zrobił? Co jej powiedział?

Edytowane przez Normalny
  • Like 2
  • Dzięki 1
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem pewne przemyślenia i doszedłem do następującego wniosku. Jak dziewczyna rzuca Ciebie z "gównopowodu" i wiesz, że jest do tego zdolna, że jest w pewnym sensie nieprzewidywalna pod tym względem, to nie jesteś w stanie jej znowu zaufać i poczuć się przy niej pewnie. Dla mnie nie ma związku bez tych dwóch rzeczy. Chyba, że chcesz się ładować w układ, w którym ciągle musisz mieć z tyłu głowy, że jak powiesz albo zrobisz coś nie tak, to dziewczyna Ciebie rzuci "ot tak". Dla mnie to byłoby chore. 

 

Wyobraź sobie, że znowu zaczynacie być razem, wszystko się układa, a któregoś dnia ni stąd, ni zowąd dziewczyna Ci oznajmia, że to koniec. Jako powód podaje Ci jakąś wyssaną z palca pierdołę, bo np. zrobiłeś dla niej 99 rzeczy, a ona prosiła o 100 i ona nie chce być z facetem, który stara się dla niej tylko na 99% :P 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, wiktor90 napisał:

nie jesteś w stanie jej znowu zaufać i poczuć się przy niej pewnie

Zaufać jej i poczuć się przy niej pewnie może być bardzo zgubne. Ale ja tam - ja jestem "skrzywdzony przez kobietę" także nie ma co mnie słuchać.

  • Like 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, wiktor90 napisał:

Miałem pewne przemyślenia i doszedłem do następującego wniosku. Jak dziewczyna rzuca Ciebie z "gównopowodu" i wiesz, że jest do tego zdolna, że jest w pewnym sensie nieprzewidywalna pod tym względem, to nie jesteś w stanie jej znowu zaufać i poczuć się przy niej pewnie. Dla mnie nie ma związku bez tych dwóch rzeczy. Chyba, że chcesz się ładować w układ, w którym ciągle musisz mieć z tyłu głowy, że jak powiesz albo zrobisz coś nie tak, to dziewczyna Ciebie rzuci "ot tak". Dla mnie to byłoby chore. 

 

Wyobraź sobie, że znowu zaczynacie być razem, wszystko się układa, a któregoś dnia ni stąd, ni zowąd dziewczyna Ci oznajmia, że to koniec. Jako powód podaje Ci jakąś wyssaną z palca pierdołę, bo np. zrobiłeś dla niej 99 rzeczy, a ona prosiła o 100 i ona nie chce być z facetem, który stara się dla niej tylko na 99% :P 

Moja była przed "przeskokiem" po 3 letnim związku szukała pretekstu i znalazła go w wyjeździe z znajomymi do Czech - rzucony żart z mojej strony jak potknęła się na krawężniku i wpadła na kolegę -> do kolegi : "nie przejmuj się ona tak specjalnie chciała wpaść" cóż tyle wystarczyło żeby gęsta atmosfera która już w ostatnich tygodniach była ostatecznie wybuchła i zebrała żniwo. Jeszcze początkowo przed resocjalizacją umysłową byłby skłony spróbować jej zaufać teraz już nie.

Edytowane przez hatejoo
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, tomilijones napisał:

Czy zawsze jest tak, że pod żadnym pozorem nie próbować?

Nie ma czegoś takiego że "zawsze", "pod żadnym pozorem nie".

Można robić co się chce/czuje, tylko być świadomym konsekwencji ponownego wyboru tego samego ciasteczka.

 

Uważam, że jako dorośli rozstajemy się z jakiegoś powodu, ten powód nie zniknie tylko dlatego że minął rok czy dwa. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powrót chyba byłby tylko możliwy gdyby po rozstaniu ona wyjechała na bezludną wyspę i jakkolwiek przemyślała swoją decyzję o ile byłaby wstanie myśleć... A tak mając świadomość że bolcowała się w ilościach hurtowych i tworzyć "związek" to nie związek a bagno

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kwestią zasadniczą w wypadku rozejścia się jest to z jakiego powodu to miało miejsce.

Jeśli z powodu pierdoły jakiejś, a ktoś kto zrywa ma charakter wybuchowy, czy unosi się honorem, wtedy powrót jest dopuszczalny.
Jeśli z powodów innych, które nie są nazwijmy je mordercze, jest taka opcja.

Ale
Jeśli z powodów "ciężkich", a takim np min jest zdrada, to według mnie ponowne zejście się, i reset w celu życia na nowo bez patrzenia w przeszłość jest niemożliwe. 

Znam kilka takich przypadków. Min moja bardzo dobra znajoma miała kochanka. Z jakich powodów to kwestia poboczna, faktem jest, że miała faceta w czasie kiedy jeszcze była z mężem. Zdrada została wykryta, była wielka awantura, ale po czasie mąż stwierdził że chce zacząć na nowo. 

Próbowali przez dwa lata. Na przemian miłość jak w bajce i wybuchy gniewu i pretensji. On nie wyrobił jednak psychicznie z faktem, że żona spała z innym facetem. Finalnie rozeszli się, a na zakończenie wyzywał ją od kurw z dwie godziny. 

Tak więc wszystko zależy od powodu rozejścia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, tomilijones napisał:

Moim zdaniem wszystko ma sens jeśli się do tego odpowiednio podejdzie (przez obie strony związku) i posiada się odpowiednią świadomość. No i musi nam też sprzyjać los i szereg zmiennych, na które nie mamy wpływu. Dlatego to tego o czym napisałem poniżej zakładam dwójkę dorosłych ludzi, którzy dojrzeli w czasie rozstania, udało im się wyjść poza schemat.

No i tu jest cały problem. Kobieta nie jest dorosła. One są jak małe dziewczynki, do końca swojego życia. I choćby Ci mówiła, że zrozumiała, itd., ba, ona może nawet i faktycznie zrozumieć, to nie zmienia to faktu, że to zwierzątko które jest w niej, ta jaskiniowa mentalność, gadzi mózg przejmie górę i Pani będzie Tobą po prostu gardzić.

 

Obecnie jestem parę dni u matki i widzę, że ona też jest przykładem typowej kobiety. One są jak dzieci - wycie, to nie pasuje, tamto, jakieś skiałczenie na siebie, emocje, emocje, emocje. Baby są jak zwierzęta z jaskini - tylko emocje, darcie, problemy, brak spokoju. Nawet introwertyczki.

 

Tego raczej nie przeskoczysz, chyba, że trafiłby Ci się rzadki egzemplarz kobiety będącej w swoim myśleniu jak facet - są takie, ale jest ich bardzo mało i nawet wtedy nie jestem pewien, czy pierwotne instynkty się u niej nie uruchomią.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, tomilijones napisał:

zakładam dwójkę dorosłych ludzi, którzy dojrzeli w czasie rozstania

Twarde blokowanie powrotu do ex to kwestia dziecinnego uporu, niedojrzałości i spłycenia. Powrót do ex to kwestia dojrzenia i dorosłego spojrzenia.

Dla mnie to jest właśnie matrix.

Kto swoje przeżył i doświadczył ten wie. Kto nie przeżył ten doświadczy.

Oby nie ale jak pisał @karhu ... jak kto woli.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem takie powroty nie mają sensu. 

 

Z jakiegoś powodu się rozstaliście i przy powrocie, po krótkim okresie poprawy, wejdziecie w stare schematy. Bardzo trudno dorosłemu człowiekowi zmienić swoje nawyki.

 

Nawet jeśli przyczyną rozejścia się był tzw. gównopowód ze strony laski, to i tak jest kompletny bark szacunku z jej strony i nie widzę takiej opcji, żeby wracać do niej. 

 

Miałem taką akcję, że laska ze mną zerwała, a ja się w sumie też stwierdziłem, że dobrze się stało. Po ok miesiącu zmieniła zdanie i chciała wrócić, ale ja już nie chciałem, bo dla mnie nic się nie zmieniło.

Obecnie również jestem po rozstaniu i już wiem, że w przypadku propozycji powrotu do tematu grzecznie, ale jednak odmówię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak jak pisałem w wątku Wiktora - cipka to towar handlowo-wymienny.

 

Gdy towar się zepsuł to się go daje do gwarancji i dostajesz inny bądź po prostu kupujesz nowy. 

 

Po co masz cierpieć znowu? 

Po co ci to? 

 

Szukaj oferty, która bardziej Tobie odpowiada, a stary, zepsuty, niewdzięczny towar spuść w toalecie. 

 

Nie będę używać 'mylnie interpretowanego przysłowia o rzece', a zatem napisze coś nowego:

 

Skoro raz wrzucono toksyczne odpady do jeziora skutkiem czego wszystkie organizmy wodne zdechły, to logiczne rozumowanie podpowiada, że kąpielisko jest szczególnie niebezpieczne dla twojego zdrowia bądź życia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.