Skocz do zawartości

Zapraszam do kulturalnej dyskusji wierzących i niewierzących.


Rekomendowane odpowiedzi

Mnie cały czas nie daje spać jedna rzecz, ktoś kto stworzył świat czy chociaż zostańmy przy naszej planecie, wszystko co nas otacza wraz z naszym ciałem to jest dzieło dopracowane w najmniejszym calu, wszystko chodzi jak w zegarku. Ktoś lub coś co stworzyło to wszystko doskonale wiedziało co robi, jest mistrzem w swoim fachu, więc dlaczego na planecie na której mamy tak piękne rzeczy jak wschody czy zachody słońca jest tyle bólu / cierpienia, wszystko dookoła nas walczy ze sobą i umiera. Ktoś dał nam umiejętność tworzenia muzyki, dzieł sztuki i to całe piękno zamknął z bólem i cierpieniem. Życie jest piękne i zmysłowe, zapach kwiatów czy lasu, księżyc w blasku oceanu, powiew wiatru w upalny dzień a obok tego wszystkiego matka smaży dziecko w mikrofali, nie mogę tego kur** ogarnąć.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Masza napisał:

czyni mnie szczęśliwą, bo mam poczucie, że Bóg mnie kocha i nieważne co mnie w życiu spotka to nie jestem sama

Takie myślenie ma pewien koszt, ponieważ kształtuje się w umyśle taki mechanizm, że jeśli coś mi sprawia przyjemność, daje poczucie bezpieczeństwa to nie ważne czy to jest prawdziwe czy nie, ja tego nie sprawdzam.

 

To, że komuś wiara daje otuche, szczęście itd to jeszcze nie znaczy, że to jest prawdziwe. 

Godzinę temu, wilimowski napisał:

wyliczono matematyczne prawdopodobieństwo, że świat się 'sam stworzył' - wyszło bardzo bardzo mikre.

Raczej na pewno istnieje jakaś siła stwórcza

A wyliczono jakie jest prawdopodobienstwo, że siła stwórcza sama się stworzyła?

 

 

18 minut temu, Byłybiałyrycerz napisał:

więc dlaczego na planecie na której mamy tak piękne rzeczy jak wschody czy zachody słońca jest tyle bólu / cierpienia, wszystko dookoła nas walczy ze sobą i umiera. Ktoś dał nam umiejętność tworzenia muzyki, dzieł sztuki i to całe piękno zamknął z bólem i cierpieniem

Dla mnie to właśnie zbieg okoliczności, przypadek, że taki świat powstał jaki powstał. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A to znacie: http://prac.im.pwr.edu.pl/~downar/polish/dokumenty/prawo serii.pdf? Wiedzieliście, że istnienie "prawa serii" zostało dowiedzione matematycznie? Dla mnie to właśnie jest mocny dowód na istnienie Boga. Niekoniecznie osobowego, ale jakiegoś Wyższego Porządku.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Bronisław napisał:

Takie myślenie ma pewien koszt, ponieważ kształtuje się w umyśle taki mechanizm, że jeśli coś mi sprawia przyjemność, daje poczucie bezpieczeństwa to nie ważne czy to jest prawdziwe czy nie, ja tego nie sprawdzam.

 

To, że komuś wiara daje otuche, szczęście itd to jeszcze nie znaczy, że to jest prawdziwe. 

1. Mój post był odpowiedzią skierowaną do określonej osoby, a nie argumentem na prawdziwość wiary ;)

2. W takim razie co mnie kosztuje takie myślenie? I skąd wiesz, że w mojej głowie kształtuje się "taki mechanizm"? Gdybym podchodziła do Boga "jest prawdziwy, albo nie" to nie za bardzo można by tu o jakiejkolwiek wierze mówić. 

3. Jesteś pewny, że w wierze chodzi o sprawdzanie czegokolwiek? Wtedy można by mówić o wiedzy o istnieniu Boga, a nie o wierze w niego ;) Ja zakładam, że Bóg istnieje, kontempluję i rozwijam się, zagłębiam duchowe prawdy, szukam odpowiedzi na nurtujące kwestie i wątpliwości. Jasne, że od czasu do czasu pojawiają się różne kryzysy wiary itd.

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakby to powiedzieć... Ja, @Bronisław, proponowalem spojrzeć na to od strony dymu z komina. Jeśli będziesz próbował dochodzić do tej prawdy w sposób, jaki Ty chcesz, to jej oczywiście nie znajdziesz. W pewnym momencie swojego życia pomyślałem sobie, że kiedy nie możesz dojść do tego, czy coś jest prawdziwe lub nie (a właśnie tak się dzieje, gdy zadajesz sobie pytanie dotyczące jadnego z najważnieżniejszych apsketów Twojego życia, jakim jest istnienie Boga), to możesz powstrzymać się od zajęcia jakiegokolwiek stanowiska. Ale to ma jedną wadę - do niczego nie prowadzi. Moim zdaniem warto przyjąć coś na kształt pewnego aksjomatu, który jak drogowskaz wyznaczy Ci ściężkę.

Pisząc poprzednie posty, miałem na myśli, że można wyznawać wiarę pewnej religii, nawet jeśli nie jest ona prawdziwa (chociaż brzmi to dla mnie trochę dziwnie, to mam nadzieję, że zrozumiesz o co mi chodzi). Nie musisz wcale patrzeć na argumenty, możesz za to patrzeć na skutki na tej wiary. I w tym momencie możesz poczuć się zawiedziony, bo traktuję w tej chiwili wiarę instumentalnie, nie doszukuję się w niej prawdziwości w takim "wyidealizowanym" stylu. Możesz stwierdzić (lub nie), jak wiele ona wnosi do rozwoju duchowego człowieka i cywilizacji, jak np. naszej Cywilizacji Łacińskiej, że dzięki obecności Boga ludzie, jeśli naprawdę będą mieli wiarę w sercu, nie będą zmieniali zasad moralności według swoje widzimisię, a będą ich przestrzegali - ważne, żeby były to dobre zasady. I według tej wizji religia może być pewnym rozczarowaniem, bo człowiek (a raczej jego rozum) pragnie, aby znał prawdę jak najbardziej teoretyczną (popatrz na najwybitniejszych matematyków; ich średnio interesuje zastosowanie matematyki, ich interesuje prawda, jakkolwiek abstrakcyjna by ona nie była).

Z drugiej strony człowiek ma także serce, które - jak pisał filozof - "ma swoje racje, których rozum nie zna". Być może powinieneś dochodzić do prawdy również tym w tym duchu.

Koniec końców, Jezus wypowiedział kiedyś mądre słowa. "Po owocach ich poznacie".

 

P.S. @Bronisław, właśnie zauważyłem Twój ostatni post. Nie bierz tej wypowiedzi do siebie, wyobraź sobie, że na Twoim miejscu jest ktoś, komu przeszkadza brak racjonalnych argumentów ?. (tak zinterpretowałem Twoją poprzednią wypowiedź).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bury Zenek może napisze o sobie.

Kiedyś wierzyłem. Zastanawiałem się nad pewnymi rzeczami i postanowiłem zadać sobie pare pytań i odpowiedzieć na nie.

Np. Czemu wierze?

Czemu wierze w to co wierze?

Czemu nie wierze w inną wiarę?

 

Później zacząłem zgłębiać historie religii.

Nie tylko tą w którą ja wierze.

 

Następnie zająłem się swoją religią. 

Wniebowstąpienie, zmartwychwstanie, Jezus, Maria, Pisma święte itd, Bóg.

 

Oczywiście, aby to wszystko przejść potrzebowałem silnej woli, ponieważ nie można przecież wątpić, to pewnie szatan mnie zwodzi i ciągnie na drugą strone mocy.

 

Może to głupie, ale zdobywanie wiedzy na te tematy, wątpienie w Boga itd to nie jest taka prosta sprawa.

 

Miałem wpojone, że zaraz mi coś się stanie, moim najbliższym itd. 

Że jakiś zły duch mnie opęta lub samochód rozjedzie na ulicy czy np zachoruje itd. 

 

Zastanawiałem się czy to ma sens, czasami znowu wracałem do wiary itd.

Zdarzały się też jakieś dziwne sny.

 

Wreszcie po zdobywaniu od groma informacji o tym, czy Bóg jest czy go nie ma, o religiach, wiarach itd stwierdziłem że:

 

1. Narzucono mi moją wiare.

2. Wystraszono mnie.

3. Dano mi złudne poczucie bezpieczeństwa.

4. Nałożono poczucie winny.

5. Zabroniono zadawania trudnych pytań.

6. Odebrano poczucie własnej wartości.

7. Nabrano na to, że wszystko dzieje się za pomocą Boga i przez Boga.

8. Nauczono mnie, że mam się o wszystko prosić i za wszystko Bogu dziękować.

9. Narzucono na mnie presje nie podejmowania decyzji w zgodzie z samym sobą.

10. Robienie ze mnie wariata, gdy nie zgadzam i nie robie tego, czego ode mnie społeczeństwo oczekuje.

11. Wpojono mi definicje obiektywnej morlaności

12. Odebrano odpowiedzialność za siebie

 

Można tak wymieniać...

 

Po tym wszystkim przestałem wierzyć. Wole coś wiedzieć, lub nie. 

 

Nie wiem czy Bóg istnieje, bo nie da się tego udowodnić, a jeśli się nie da, to nie ma co poświecać czas na coś, co może nie istnieć. Nie ma co oddawać mojej energi komuś, kogo bardzo możliwe, że nie ma.

 

Dlatego teraz to ja musze zapewnić sobie bezpieczeństwo, to ja dbam o siebie, to ja decyduje o swoim życiu.

To ja mam swoją moralność itd

 

Nie musze nikomu nic oddawać, prosić się, dziekować. Tylko sobie i najbliższym.

 

Nie podnosze swojej rangi, że my ludzie jesteśmy jacyś wyjątkowi z duszą wieczną. Jestem tylko i aż człowiekiem. To ja sam wybieram sobie mój mały sens życia, chociaż wiem, że natura mi już zaprogramowała swój. Przetrwanie genu i jego kopia.

 

I jakoś z tego powodu nie jest mi smutno.

 

Umrę to umrę. Robię to co robię. Staram się żyć w zgodzie ze sobą. 

Niczego nie żałuje. 

 

Nie wierze, a wszystko weryfikuje. Ufo, dusza, śmierć kliniczna itp itd. 

 

Zawsze okazuje się, że ktoś kłamał, miał zwidy lub za takie sprawy odpowiada ludzki mózg.

 

Ps. Tylko religia sprawia, że porządny człowiek będzie robił okropne rzeczy.

 

Kto stwarza Boga?

Odpowiedz brzmi: właśnie Ty.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Bronisław napisał:

A wyliczono jakie jest prawdopodobienstwo, że siła stwórcza sama się stworzyła?

Nie, bo nie sposób zdefiniować tej siły stwórczej, a co dopiero liczyć jakieś prawdopodobieństwo. Co innego natomiast liczyć prawdopodobieństwo samoistnego ułożenia się aminokwasów tak, by utworzyły zaledwie początek 2000 protein ameby - już tutaj szanse są jak 1 do 10 do potęgi 40000.

Dlatego pomijając zabawy w teorie, że stwórcę też tworzył stwórca, jego też stwórca i tak w koło Macieju - patrząc praktycznie i naukowo; to co widzimy, to co nas otacza mogło samoistnie za sprawą 'wielkiego wybuchu' powstać i ułożyć się takim jakim widzimy z prawdopodobieństwem tak mikrym, że tylko oszołom może upierać się, że powstało to samo.

Jest zupełna różnica natomiast w twierdzeniu o stwórcy - bo tutaj przyjmuje się założenie, że jest to ktoś, kogo nie możemy ogarnąć naszym mózgiem i naszą 'zwykłą' logiką i sztywnym liczeniem.

I jest to tak naprawdę jedyne sensowne założenie, bowiem założenie inne - że możemy, prowadzi nas do wniosków, że jego też ktoś musiał stworzyć itd. - czyli nie dochodzimy do consensusu. Założenie, że wszystko powstało samo też nie prowadzi nas do consensusu, bo szanse na to są niezwykle mikre.

 

Dlatego właśnie jedyne sensowne założenie jest takie, że wszystko stworzył Stwórca którego nie możemy ogarnąć naszym obecnym rozumowaniem i stanem wiedzy.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że Bóg pod jakąś tam postacią istnieje..niekoniecznie, jak ktoś już wspomniał, dziadeka z brodą...

chyba ciężko Go sobie wyobrazić, chyba nasz umysł jest zbyt ograniczony...

Wprawne oko dociekliwego obserwatora , zauważy, że świat dookoła i my, wszystko jest zbyt skomplikowane, aby powstało przypadkowo...

Co do jednego się zgodzę, Boga nie ma w żadnej religii, On jest ponad wszelkimi religiami, najczęściej wykorzystany do manipulacji ludźmi.

Jest coraz więcej dowodów na istnienie duszy, więc musi być coś więcej oprócz ciała, najbardziej prawdopodobna wydaje się reinkarnacja...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W boga nie wierzę, to coś co nas stworzylo dobre nie jest, jest w nas pierwiastek szatana i on w nas wygrywa zazwyczaj. Wystarczy sie spojrzeć do czego doprowadzamy.

Reinkarnacja ma dla mnie sens ale i tu są dla mnie pytania bez odpowiedzi,  co później?  Jedne dusze dojdą do swojego oświecenia,  drugie nie, a jak nam zgaśnie słońce,  lub sami wymrzemy przez brak wyciągania wniosków to wtedy czym będziemy,  gdzie będziemy, jakimiś zawiązkami życia w innej galaktyce na innej planecie? Co nas stworzyło i po co? Nie bóg,  jego nie ma. To coś złego nas stworzyło by mieć uciechę z obserwowania jak się zabijamy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Każdy ma takiego Boga jakim są jego rodzice, bądź znaczące osoby w jego wychowaniu :) wszystkie te cechy które ma ''Bóg'' w którego wierzysz sa cechami u Twojego ojca, matki, brata, księdza i tak dalej :)

W związku z tym, to nie bóg, ale sztucznie stworzony obraz Ciebie i doświadczenia życiowe :)

 

Myślę że prawdziwy Bóg jest w nas, i dokoła nas :)

Jak można nie wierzyć w Boga i jednocześnie mieć świadomość swojego istnienia?

Edytowane przez The Motha
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jestem wierzący ale jakbym po śmierci był w stanie takim jak przed urodzinami, czyli nic, nie pogardziłbym. Perspektywa życia wiecznego mnie przeraża, co ja umrę i tak będę w takim stanie w nieskończoność? Słyszałem, że są tam jakieś stany błogości i milionowego szczęścia ale kto wie...

Ogólnie Bóg istniał od zawsze, ale ciężko na mój ludzki łeb ogarnąć to, że coś nie miało początku.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Bronisław napisał:

I to właśnie doprowadziło mnie tam, gdzie dziś jestem ?

 

Także powodzenia ?

Dziękuję, tylko, że...

4 godziny temu, Bronisław napisał:

1. Narzucono mi moją wiare.

2. Wystraszono mnie.

3. Dano mi złudne poczucie bezpieczeństwa.

4. Nałożono poczucie winny.

5. Zabroniono zadawania trudnych pytań.

6. Odebrano poczucie własnej wartości.

7. Nabrano na to, że wszystko dzieje się za pomocą Boga i przez Boga.

8. Nauczono mnie, że mam się o wszystko prosić i za wszystko Bogu dziękować.

9. Narzucono na mnie presje nie podejmowania decyzji w zgodzie z samym sobą.

10. Robienie ze mnie wariata, gdy nie zgadzam i nie robie tego, czego ode mnie społeczeństwo oczekuje.

11. Wpojono mi definicje obiektywnej morlaności

12. Odebrano odpowiedzialność za siebie

1. W moim przypadku wiara nie jest narzucona.

2. Nie byłam zastraszana, może to różnica pokoleń, chociaż mam wrażenie, że jesteś podobnie jak ja 20+. Faktycznie, kiedyś Bogiem w kościołach straszono, podkreślano jego surowość i sprawiedliwość, ale obecnie obraz przedstawiania Boga się zmienił i podkreśla się głównie jego miłość i miłosierdzie (kult św. s. Faustyny rośnie, byłam na ŚDM i słowo, które było praktycznie wszędzie to "misericordia"). 

3. Jasne, mam pewne poczucie bezpieczeństwa i opieki, chwalę sobie ;)

4. Czy nałożono na mnie poczucie winy? Są sytuacje gdzie każdy chyba ma poczucie winy typu kradzież, morderstwo, zdrada, gwałty, pobicia (są to czyny negowane społecznie), dalej kłótnie, ploty i obgadywanie niby można by się obyć bez wyrzutów sumienia jak się jest niewierzącym, ale to też można uznać za coś co nie sprzyja życiu w społeczeństwie, różnego rodzaju nałogi szkodzą organizmowi, no i finalnie najbardziej bulwersujące przykazanie 6 -> ale w tym przypadku ludzie w większości nie mają żalu, ani chęci poprawy (zgodzisz się?). Nawet byłam na lekcji na której ksiądz mówił nam, jak spowiadać się z grzechów, których nie żałujemy z naciskiem na 6 przykazanie.

5. Znowu czyżby różnica pokoleń? I czy na pewno zadawałeś te pytania? Nigdy nie wstydziłam się zadawać pytań, są też kanały np. o. Szustaka, który w "Q&A" odpowiada na różne pytania, spokojnie można pisać do księży/zakonników maile, pytać podczas spowiedzi.

6. W przeciwieństwie do Ciebie ja mam wysokie poczucie własnej wartości, zresztą tak samo jak wartości innych. 

7. Wierzę w to, że wszystko dzieje się przez Boga, w sensie zsyła mi łaski i dopuszcza różnie doświadczenia.

8. Ja to lubię, że mogę przed snem wyżalić się, powiedzieć co mnie gryzie, za to co dobre podziękować.

9. Zgodzę się, czasem podejmuję decyzje, które są dla mnie trudne i czuję wewnętrzny bunt, ale wynika to z mojej wiary i poczucia, że ma to sens. Zresztą nie zawsze da się podejmować decyzje w zgodzie z samym sobą hmmm... dajmy przykład ktoś ma skłonności pedofilskie i co ma być zgodny ze swoją naturą? 

10. W jakich sytuacjach robiono z Ciebie wariata?

11. Subiektywna moralność też niesie pewne niebezpieczeństwa, bo np. taki Breivik, subiektywnie ocenił, że atak terrorystyczny jest zgodny z jego moralnością (z tego co wiem, podkreśla, że nie ma wyrzutów sumienia)

12. Mam poczucie odpowiedzialności za siebie i za swoje otoczenie.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Masza Bóg może być przedstawiany jako skory do gniewu sukinsyn, dziecko nie rozumie cytatów biblijnych, więc wszystko sobie tłumaczy tak jak czyta, nie uwzględnia kontekstu, a chujowe prowadzenie duchowe w naszym kraju jest jak woda na młyn.

W dodatku dziecko jeśli ma zagrażającego ojca, to nieświadomie doklepuje sobie wszystko na Boga i z Boga na ojca, powstaje taki misz masz, wszystko ze wszystkim pomieszane. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, Bronisław napisał:

1. Narzucono mi moją wiare.

2. Wystraszono mnie.

3. Dano mi złudne poczucie bezpieczeństwa.

4. Nałożono poczucie winny.

5. Zabroniono zadawania trudnych pytań.

6. Odebrano poczucie własnej wartości.

7. Nabrano na to, że wszystko dzieje się za pomocą Boga i przez Boga.

8. Nauczono mnie, że mam się o wszystko prosić i za wszystko Bogu dziękować.

9. Narzucono na mnie presje nie podejmowania decyzji w zgodzie z samym sobą.

10. Robienie ze mnie wariata, gdy nie zgadzam i nie robie tego, czego ode mnie społeczeństwo oczekuje.

11. Wpojono mi definicje obiektywnej morlaności

12. Odebrano odpowiedzialność za siebie

 

Pomyśl, że tam gdzie Twojego dwanego Boga wyrugowano po przez ateizm i tworzenie nowego utopijnego boga zahaczając o ckliwy humanitaryzm poczawszy od rewolucji francuskiej, wchodzi nowy bo  wartosci narzucone przez rugujących nie przetrwały. Powstałą pustkę zapełniają wierni wyznawcy innej ortodoksji  i zadaj sobie pytanie czy gdyby pozbyto się analogicznie tego samego Boga z przestrzeni na której obecnie mieszkasz mógbys  gdybac  tak jak powyżej i trzymać taki uraz, zwazywszy, że w większości krajów muzeumanskich za posiadanie Bibli grozi kara śmierci?

 

To nie prawda że tylko sciezka wiary prowadzi do Boga. Tu gdzie zyjemy mamy większą mozliwosc poznawać też rozumowo choćby przez rzeczywistość, przez sklalę i symetrię dobra ludzi którzy w danej wierze występowali i tego co potrafili zrobić dla innych, a nie przez ogół bo wszędzie ogół będzie przeciętny. Wydaje mi się ze błąd w rozumowaniu polega na naiwnej wierze w idealny utopijny swiat, którego nie ma w rzeczywistosci. Nie bez znaczenia jest wiec rozeznanie gdzie jest największa wolności do odkrywania prawdy.

 

Faktycznie wiara jest wiarą nie dlatego, że wiemy ale dlatego, że wierzymy. Wiara jest potrzebą człowieka, potrzebujemy w cos wierzyc, co mówi nauka. A wiec jeśli zalozyc, że nie jesteśmy dziełem przypadku a mamy Kreatora, to wmontował on w nas tą potrzebę. Z tego można wywieść, że chciał by go poszukiwano, a nie wiedziano. W pewnym sensie słuzy to rozwojowi duchowosci i rozumu, powinnismy więc dązyc do prawdy, i tam gdzie na poziomie logicznym jest to najbardziej możliwe ja ją uwiduje. Uważam też, że lepszy jest ateista intensywnie poszukujący Boga niż człowiek fanatycznie zastygły w swej wierze, a nie znający jej podstaw.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, The Motha napisał:

@Masza Bóg może być przedstawiany jako skory do gniewu sukinsyn, dziecko nie rozumie cytatów biblijnych, więc wszystko sobie tłumaczy tak jak czyta, nie uwzględnia kontekstu, a chujowe prowadzenie duchowe w naszym kraju jest jak woda na młyn.

W dodatku dziecko jeśli ma zagrażającego ojca, to nieświadomie doklepuje sobie wszystko na Boga i z Boga na ojca, powstaje taki misz masz, wszystko ze wszystkim pomieszane. 

Zgodzę się z Tobą, tym bardziej, że uważam, że nie tylko dzieci nie rozumieją Biblii. Osobiście wolę posłuchać fragmentu z komentarzem biblisty, który przedstawi jak dane słowa z greki/hebrajskiego można tłumaczyć, jak interpretować dane słowo w odniesieniu do całej księgi (kiedy jest używane, w jakich sytuacjach, po co itd.), ale też kultury żydowskiej w tamtych czasach, jaka jest symbolika pewnych słów, liczb, niż sama brać się za czytanie ;) 

Niestety zdaję sobie sprawę, że trzeba mieć szczęście, żeby poznawać samych dobrych duchownych, ostatnie skandale w kościele też nie zwiększają zaufania do religii.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, aBIgail napisał:

jest w nas pierwiastek szatana

Czekaj, czekaj znamy się ?! ?

 

Ateiści ignorują jedną zasadniczą rzecz w ich tezach:

Co steruje Twoim ciałem, twoim okiem. Co utrzymuje w przestrzeni cząsteczki chociażby kawy w kubku. 

Dlaczego cząsteczki nie uciekają ? Ten świat jest zbyt skomplikowany by działał nim przypadek. Oczywiście przypadek nie istnieje, jest to tylko pewna ciągłość w czasoprzestrzeni. Przypadek to nie, że się poślizgnął ktoś na skórce od banana, tylko jest to ciągłość tego, że jakiś czub go zjadł i wyrzucił na podłogę. My mówimy wtedy o przypadku ale to jest ciągłość. Przypadkiem można by nazwać rzucenie kostką dwa razy na przykład na oczku IV.

Ateistów rozumiem i mają rację w pewnym sensie - nie którzy mówią iż oni są bliżej boga niż wierzący, ponieważ wierzący wierzą w rytuały i dogmaty a ateista to odrzuca, ponieważ używa narzędzi w postaci swoich zmysłów/mózgu. Czyli nie jako wyszedł z pewnych działań iluzorycznych. Ale koniec końców, tak bardzo skupił się na swoich narzędziach poznawczych (niedoskonałych) iż odrzuca to czego nie jest w stanie zmierzyć.

 

Gdy ktoś się mnie pyta czy jestem wierzącym czy ateistą to mam problem ale najbliższe prawdy dla mnie jest to, że "Boga nie ma ale jest, jest ponieważ go nie ma" Będzie ktoś chciał poznać moje dalsze zdanie to najwyżej to rozwinę. 

 

Pozdrawiam cieplutko.

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Masza napisał:

Czy nałożono na mnie poczucie winy? Są sytuacje gdzie każdy chyba ma poczucie winy typu kradzież, morderstwo, zdrada, gwałty, pobicia

Chyba nie do końca zrozumiałas o co chodziło z tym, Marek w niektórych audycjach to dobrze wytłumaczył. Generalnie, chodzi tu o Twoją podświadomość mówiąc bardzo ogólnie i o programowanie religijne.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@deomi wielki szacunek i odwaga z Twojej strony aby taki temat zaczynać.

Otóż ja wierzę w Jezusa Chrystusa, ponieważ jako jedyny podniósł mnie z totalnego dna psychicznego.

 

Przybliżę temat jakim się zajmowałem przez dobrych kilka lat. Mianowicie chodzi o archeologię biblijną, której wyniki i badania publikowałem.

Niestety nie mogę dodawać zdjęć więc postaram się odnaleźć jakiś inny sposób.

 

Zaczniemy od początku.

W 1959 roku kapitan tureckiej armii Ilhan Durupinar analizował zdjęcia lotnicze kraju i w pobliżu Ararat ( to nie tylko jedna góra ale całe pasmo wulkaniczne ) zobaczył kształt łodzi. Rok później udali się w to miejsce ale technologia nie była jeszcze na takim poziomie aby przeprowadzić szczegółowe badania. Obiekt został nazwany "anomalią Durupinara" i pozostawiony na wiele lat.

W roku 1977 Ron Wyatt nagłaśnia znalezisko na cały świat ( oprócz ZSRR i krajów pod reżimem czyli także i nas ) po uprzednim przyjechaniu do Turcji i mimo napaści przez Kurdyjskich bandytów udaje mu się uciec i wrócić do siebie.

Po roku 1978 zaczynają się badania nad okrętem prowadzone do 2003 roku i zakończone przez Kevina Fishera potwierdzające, że jest to okręt ( demontaż belek, i badania laboratoryjne nitów i innych elementów znalezionych na miejscu, badania przeprowadzone georadarem potwierdzają, że pod spodem znajdują się wręgi statku.

Wymiary okrętu zgadzają się z podanymi w Księdze Rodzaju a sam okręt liczy sobie około 4800 lat.

Pytanie jak przez tak długi czas drewno przetrwało ?

Otóż jest to teren wulkaniczny i to w jaki sposób zostało to zabezpieczone to na pewno nie jest przypadek. Przez ten teren nie raz przepływała lawa, która normalnie spaliłaby okręt.

Otóż badania wykazały, że arka zanim została pokryta lawą to najpierw została zanurzona w warstwie błota które ochroniło drewno zaś napływająca na błoto lawa odcięła tlen i spowolniła gnicie drewna.

Sama technologia wykonania przechodzi nawet obecne czasy. Kilka zdemontowanych belek po przekrojeniu i zbadaniu było wykonanych z ogromnej długości drzew. Belki te były posklejane z kilku warstw desek tworząc jedyną w swoim rodzaju sklejkę z zawartością naturalnej żywicy i kleju ekologicznego o bardzo ciężkim do ustalenia składzie ( kilka składników wytrąciło się przez tych parę tysięcy lat ). Nity były zrobione ze stopów żelaza, aluminium i tytanu.

W 2010 roku miała miejsce fałszywa ekspedycja chińska, która o której nawet wspomniał TVN nagłaśniając "ostateczną ekspedycję w poszukiwaniu(???) Arki Noego".

Rezultaty "ekspedycji" obalił wielki autorytet z zakresu archeologii biblijnej dr. Don Patton wiedząc, że przecież arka była odnaleziona dużo wcześniej a sami Chińczycy zrobili wielką mistyfikację wskazując, że arka jest w jakimś innym miejscu.

 Mogę tak pisać i pisać, ponieważ mam bardzo szeroką wiedzę z tego zakresu i mogę podać więcej dowodów na prawdziwość Biblii ale pewnie zostanę zjedzony z bebechami za to więc podam kilka istotnych rzeczy.

 

Kościół rzymskokatolicki przywłaszczył sobie księgi biblijne tworząc siebie jako jej autora mimo, że pierwsze zapisy są jakieś 1200 lat starsze od kościoła.

Żaden system religijny na ziemi nie jest prawdziwy ( Watykan - wielka nierządnica i matka wszetecznic czyli innych religii ).

Sfałszowano 10 przykazań usuwając drugie mówiące o zakazie czczenia i służenia obrazom i figurom pod karą klątwy pokoleniowej ( choroby i śmierć dzieci, wnuków i prawnuków niezależnie od ich wieku ).

 

Turcy ostatecznie uznali znalezisko jako historyczne i od zeszłego roku Arka znajduje się na mapach Google:

https://www.google.pl/maps/place/Durupinar+Archaeological+Site+(Noah's+Ark)/@39.6905593,44.1403537,19183m/data=!3m1!1e3!4m5!3m4!1s0x4014d25a5c3850fd:0xf54f3c921eca29b0!8m2!3d39.718213!4d44.2520285

 

Poniżej daję link do filmu z wykładu dr Dona Pattona, który przedstawia inne dowody potwierdzające wydarzenia opisane w Biblii. od tego filmu zacząłem się nawracać a byłem w naprawdę syfiastym położeniu.

 

 

 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.