Skocz do zawartości

A co jeśli... specyficzne pytanie.


Rekomendowane odpowiedzi

Przeglądając tutaj kontrowersyjne i nie tylko zdania na temat podziału ról w związku, zacząłem się zastanawiać a co jeśli wszystko musiałoby się odwrócić.

Załóżmy hipotetycznie że jesteś w związku z długim stażem, mieszkacie razem i dowiadujesz się że chorujesz na jakąś chorobę w której jesteś okropnie osłabiony (chorobę nieśmiertelną, uleczalną).  Przez rok, dwa nie możesz chodzić do pracy, specjalnie się wysilać, chodzić na siłownie itd. Twoja kobieta by musiała zarabiać na ciebie i na dom oraz wykonywać czynności wymagające większej siły (np. naprawa czegoś). 

I teraz pytanie, jak sobie to wyobrażacie? Jakbyście się z tym czuli? Obciążało by was to psychicznie czy bylibyście obojętni ze względu na chorobę? 

Dodaje w kategorii "Moje doświadczenia ze związku.." bo wydaje mi się to dosyć powiązane, ale jeśli jest lepsza kategoria do tego to proszę o przeniesienie. 

Edytowane przez Eres
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musisz jedno zrozumieć. To faceci mają jakieś wyższe uczucia a nie kobieta. Natura tak je urządziła. Kto zawsze idzie na pomoc ? Facet. Kobieta ma w dupie wszystko i wszystkich. Potrafi tylko płakać na zawołanie. Zacznijcie je źle traktować to wyjdziecie na tym dużo lepiej.

 

Trzeba być zimnym, obojętnym skurwysynem na te ich gierki.

Edytowane przez doler
  • Like 7
  • Haha 1
  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem w takiej sytuacji i w zasadzie każda kobieta, która chciałaby się związać się ze mną musi być na to przygotowana. Kobieta musi widzieć w Tobie coś więcej i mieć z tego jakieś korzyści. To jest moje subiektywne odczucie. Zajmowanie się domem i wszystkim pracami z tymi związanymi to nie problem dla kobiety. Sytuacja się zmienia gdyby miałaby utrzymywać takiego mężczyznę, ale to też nie do końca tak jest. Wszystko się rozchodzi o te

korzyści płynące z bycia z takim mężczyzną. Wiadomo, że zazwyczaj wiąże się to z posiadaniem jakiś dóbr materialnych np. własne mieszkanie, dom albo inna nieruchomość. Nie jest to jednak reguła, bo kobiety mniej atrakcyjne i z bogatą przeszłością mogą się zdecydować na taki związek by nie być po prostu samemu.

9 minut temu, Patricio napisał:

W przypadku nieuleczalnej choroby chyba lepiej się wylogować...

Kapsuły do popełniania humanitarnego samobójstwa już są dostępne, więc jest zawsze wybór. ;)

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W chorobie to praktycznie zawsze zostajesz sam. Rodzina, jeżeli nie masz w niej lekarzy też chuja zrobią. Prędzej zaszkodzą swoim płaczem, biedowaniem i stresem. Ciężko chorowałem to nie chciałem żadnej pomocy. Żeby mnie tylko wkurwiali? Ulgę w cierpieniu przynosi koks, twarda chemia, sen, czas wolny. 

 

Chory mężczyzna? Niektóre kobiety mają spory zmysł opiekuńczy, który też przelewa się na mężczyznę, ale tutaj raczej musiałby być prawdziwy skurwiel chory. Wtedy kobieta przy nim zostanie. Taki zwykły beciak na dzień dobry oczyszczenie finansowe, a później ewakuacja. Osobiście źle się czuję, jak ktoś się mną opiekuje. Już bym prędzej wszystkie hajsy wydał na pielęgniarkę. Zatrudniłbym godzinowo, żeby posprzątała po mnie niezbędny syf i tyle. 

 

Na nikogo nie licz, wtedy jesteś wolny. To się wydaje fajne w wyobrażeniach. Och, ach czuwająca kobieta. A ty srasz pod siebie, twarz ci się zapada, chudniesz w oczach, nic nie możesz zrobić, ciągle cię coś napierdala, płaczesz, jesteś otumaniony lekami. Taka jest rzeczywistość. Nie każdy może i nie każdy powinien czemuś takiemu podołać. Do pomocy tego typu potrzeba profesjonalisty, a nie baby, która nie radzi sobie z własnymi kurwa emocjami codziennymi, wręcz dziecięcymi. W ogóle nie rozumiem tej chęci opadnięcia na ramiona kobiety. Ja pierdolę. To tak, jakby dziecku nagle przekazać zarządzanie budżetem domowym, sprawami dorosłych. 

 

 

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odejdzie nie oglądając się za siebie. Znajdzie milion wytłumaczeń a społeczeństwo ją poprze. W drugą stronę hur dur niewdzięczny skurwesyn!.

Osobiście już dawno podjąłem decyzje że w przypadku nieuleczalnej choroby lub trwałego i ciężkiego kalectwa. Wybieram honorowy strzał w łeb ew. końską dawkę morfiny.

Edytowane przez Baca1980
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

57 minut temu, trop napisał:

Wyjątek to swoje dziecko. 

Z tym tez może być wyjątek.

 

A co do związku.

Zdrowe podejście to zdrowy egoizm. Kobieta nie będzie tak ciebie kochać jak ty ją, jedynie może darzyć ciebie uczuciem jak ty swoje auto. Wiadomo nie będziesz na siłę naprawiać auta tylko kupisz nowe lepsze z większą ilością bajerów. Taka brzydka prawda. Ale nie życzę nikomu ciężko zachorować przy nakręcającej się kobiecie. Ilość "shittestów" będzie astronomiczna a ty bezsilny. A to tylko będzie ciebie coraz bardziej osłabiać.

 

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trzeba też pamiętać, że dla rodzaju ludzkiego lepiej jest by samiec zdechł niż by samica się nim opiekowała, ona potrzebuje następnego kandytada, by dać dziecku światu więc nie może za dużo pękać przy kimś z paraliżem. Musi gustownie tudzież niepostrzeżenie opuścić tonący okręt. Nie może odejść z hukiem bo klan by ją źle ocenił i wygnał natomiast jak zrobi to umiejętnie to znajdzie innego. 

Simple as fuck. Jak to mówią na zachodzie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, mac napisał:

W chorobie to praktycznie zawsze zostajesz sam. Rodzina, jeżeli nie masz w niej lekarzy też chuja zrobią. Prędzej zaszkodzą swoim płaczem, biedowaniem i stresem. Ciężko chorowałem to nie chciałem żadnej pomocy. Żeby mnie tylko wkurwiali? Ulgę w cierpieniu przynosi koks, twarda chemia, sen, czas wolny.

Miałem to szczęście, że mogłem liczyć wyłącznie na rodziców i rodzeństwo. Bez nich to bym gryzł trawnik od spodu. W niczym mi na zaszkodzili, a na pewno nie płakali i użalali się nad moim losem. To bardziej mnie wkurwiali psycholodzy chcący mnie uszczęśliwić psychotropami i rozmową o moim nieszczęszczeniu. Narkotyki raczej nie pomogą w takich sytuacja. Mnie morfina nawet nie pomagała.

 

1 godzinę temu, mac napisał:

Chory mężczyzna? Niektóre kobiety mają spory zmysł opiekuńczy, który też przelewa się na mężczyznę, ale tutaj raczej musiałby być prawdziwy skurwiel chory. Wtedy kobieta przy nim zostanie. Taki zwykły beciak na dzień dobry oczyszczenie finansowe, a później ewakuacja. Osobiście źle się czuję, jak ktoś się mną opiekuje. Już bym prędzej wszystkie hajsy wydał na pielęgniarkę. Zatrudniłbym godzinowo, żeby posprzątała po mnie niezbędny syf i tyle.  

Całkiem dużo jest takich opiekuńczych kobiet i nie trzeba być od razu prawdziwym skurwielem. Wystarczy być stanowczym, mieć pewne zasady i wyznaczyć granicę takiej kobiecie. Fakt, że bycie taką miękką kluchą nie pomoże i szybko taki delikwent zostanie wydrenowany z zasobów i kopnięty w cztery litery.

 

1 godzinę temu, mac napisał:

Na nikogo nie licz, wtedy jesteś wolny. To się wydaje fajne w wyobrażeniach. Och, ach czuwająca kobieta. A ty srasz pod siebie, twarz ci się zapada, chudniesz w oczach, nic nie możesz zrobić, ciągle cię coś napierdala, płaczesz, jesteś otumaniony lekami. Taka jest rzeczywistość. Nie każdy może i nie każdy powinien czemuś takiemu podołać. Do pomocy tego typu potrzeba profesjonalisty, a nie baby, która nie radzi sobie z własnymi kurwa emocjami codziennymi, wręcz dziecięcymi. W ogóle nie rozumiem tej chęci opadnięcia na ramiona kobiety. Ja pierdolę. To tak, jakby dziecku nagle przekazać zarządzanie budżetem domowym, sprawami dorosłych.

Nie dla każdego to się wydaje takie proste. Z własnych obserwacji zauważyłem, że nawet profesjonaliści wymiękają albo robią to na odpierdol. Nieraz widziałem jak właśnie z tego powodu pacjent będący pod profesjonalną opieką dostawał strasznych odleżyn, gnijące mięso aż do kości. Wtedy każdy rączki umywa i nie znajdziesz winnego.

 

Niestety, ale tak naprawdę to zawsze jesteśmy zmuszeni na kogoś gdy zachorujemy, czy to partner, rodzina lub profesjonalna opieka.

Edytowane przez Doggie
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Trzeba też pamiętać, że dla rodzaju ludzkiego lepiej jest by samiec zdechł niż by samica się nim opiekowała, ona potrzebuje następnego kandytada, by dać dziecku światu więc nie może za dużo pękać przy kimś z paraliżem. Musi gustownie tudzież niepostrzeżenie opuścić tonący okręt. Nie może odejść z hukiem bo klan by ją źle ocenił i wygnał natomiast jak zrobi to umiejętnie to znajdzie innego. 

Simple as fuck. Jak to mówią na zachodzie.

Zależy w jakim wieku samica jest.

Przy dłuższym wylogowaniu z pracy ZUS chyba coś tam płaci?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jestem w o tyle dobrej sytuacji, że mam udziały w nieruchomości i z tego tytułu mam dość dobry przychód pasywny. Dlatego nawet w takiej sytuacji jestem niezależny finansowo i nikt nie wyrzuci mnie na bruk.

Oczywiście moja kochana Żabka nie ma udziałów w tej nieruchomości. Zapisane są w testamencie na nasze dzieci na wypadek mego zejścia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, Doggie napisał:

Miałem to szczęście, że mogłem liczyć wyłącznie na rodziców i rodzeństwo. 

 

Całkiem dużo jest takich opiekuńczych kobiet i nie trzeba być od razu prawdziwym skurwielem. 

 

Niestety, ale tak naprawdę to zawsze jesteśmy zmuszeni na kogoś gdy zachorujemy, czy to partner, rodzina lub profesjonalna opieka.

Rodzina najważniejsza, ale miałeś szczęście, że akurat taką rodzinę posiadasz. Może i jest całkiem dużo takich kobiet. Wokół siebie nie dostrzegam, albo nie chcę widzieć :D Wolałbym jednak i chyba się z tym zgodzisz profesjonalną opiekę z ewentualnym nadzorem bliskich niż odwrotnie. Z ostatnim zdaniem pełna zgoda. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Mosze Red zmienił(a) tytuł na A co jeśli... specyficzne pytanie.
Dnia 3.10.2018 o 15:18, mac napisał:

Wolałbym jednak i chyba się z tym zgodzisz profesjonalną opiekę z ewentualnym nadzorem bliskich niż odwrotnie.

Jak się nad tym zastanawiam to mam mieszane odczucia. Jestem najmłodszy w rodzinie, więc jest duże prawdopodobieństwo, że zejdę z tego świata ostatni. Wtedy pozostaje tylko profesjonalna opieka, ewentualnie jakiś dom spokojnej starości lub DPS. Rozważam też opcję z "przyjaciółką" i do tego pielęgniarka do pomocy. Tylko jakby nie patrzeć każda z tych opcji ma jakieś wady i idealnego rozwiązania nie mam w takiej sytuacji. Co bym nie wybrał to nie umrę w samotności i będzie miał mi kto podać tą przysłowiową szklankę wody. :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.