Skocz do zawartości

Jestem w czarnej dupie


aceiro

Rekomendowane odpowiedzi

Historia mojego związku liczy klikanaście lat, z czego połowa to konkubinat, a połowa małżeństwo. Dziś staję w sytuacji konieczności podjęcia decyzji o opuszczeniu strefy (względnego) komfortu. Jestem w czarnej dupie☹️.

 

Moja żona (Asia) była moją czwartą dziewczyną. Poprzednie romanse były przelotne, wiążąc się z nią nie miałem więc zbyt dużego doświadczenia ani wiedzy o mrocznych zakamarkach kobiecej natury. Nie miałem jej także przez wiele lat spędzonych z nią - nie przejawiała prawie żadnych z patologicznych skłonności, tak bogato opisywanych na tym forum. Ale do czasu.
 
Okres konkubinatu i prawie całego małżeństwa był (przynajmniej dla mnie) nieomalże sielanką. Nie znaczy, że bez żadnych zgrzytów, sprzeczek i nieporozumień, ale ogólnie przez kilkanaście lat było naprawdę fajnie, w doli i niedoli. Nie wiem czy byłem alfa, ale na pewno w tym związku to ja nosiłem spodnie. To ja podejmowalem decyzje, oczywiście część konsultując z nią. Gdy jakaś okazywała się nietrafna zdarzały się wymówki, tym niemniej w momencie ich podejmowania się podporządkowywała.

 

Po ok 7 latach zdarzyło się że wpadłem w depresję. Trwało to dość długo i było naprawdę przejebane, setki czarnych myśli kłębiło się pod moją czaszką. Była przy mnie, nie wiem czy mnie rozumiała, ale wyglądało, że przynajmniej się stara. Wtedy to wpadłem na "genialny" pomysł wzięcia ślubu. W ogóle nie musiałem tego robić, konkubinat był już okrzepły, mieliśmy dwie córki. O ile na samym początku Asia trochę próbowała się upominać o małżeństwo, to później pogodziła się z rolą konkubiny. Teraz sam, bez nacisków z zewnątrz uznałem, że tak będzie fair i że to się jej należy.
Dzisiaj żałuję, choć biorąc pod uwagę mój ówczesny stan psychiczny być może musiało tak się stać.

 

Depresja minęła, a pierwsze klika lat małżeństwa było właściwie przedłużeniem konkubinatu. Sprzeczki zdarzały się nieco częściej, bywały ciche dni, ale wciąż były to raczej spory o duperele.
Ale do czasu. Pewnego dnia, jakiś rok temu zdarzyła się jakaś taka niby "o nic" sprzeczka, która później przerodziła się w kilkumiesięczny kryzys. Najpierw przedłużające się ciche dni, później pyskówki, tym razem już na poważnie. Darliśmy na siebie ryje i obrzucali wyzwiskami. Nie znałem jej takiej - pojawiło się zacietrzewienie, kłamstwa i cały arsenał manipulanckich technik odwracania kota ogonem i dopierdalania bez pardonu, które tak dobrze znacie. Próbowała nagrywać kłótnie, pierdoliła coś o wzywaniu policji, bo się nad nią "znęcam psychicznie", pojawiły się teksty o rozwodzie i żądania połowy majątku. Tu zapaliła mi się czerwona lampka - wszystko co mieliśmy zarobiłem ja, ona podjęła pracę dopiero jakiś rok przed tą chryją (i zarabiała tam na jakieś waciki).
To był szok. Miałem wrażenie, że to ktoś całkiem inny niż moja Asia.

 

Jednak w końcu z braku nowego paliwa konflikt zaczął słabnąć, kłótnie były rzadsze, w pewnym momencie właściwie już prawie na spokojnie zakomunikowała mi że chce się wyprowadzić, a ja właściwie prawie na spokojnie (przynajmniej zewnętrznie) odwiozłem ją z córkami i rzeczami do jej rodziców.

W czasie tego całego rozpierdolu czułem się z tym wszystkim strasznie źle, ale nie spodziewałem się co ma dopiero nastąpić. Po jej wyprowadzce zaczął się dramat. Czułem fizyczny ból, mózg zalewał klejący glut, jakbym się naćpał pół tony jakiegoś odmóżdżacza. Chodziłem do roboty jak w transie, popołudniami w miasto chlać. Sam, bo mam jakąś psychiczną barierę przed zwierzaniem się (zwłaszcza z niepowodzeń) innym ludziom. Tu piszę, bo jestem anonimowy. Widok bawiących się ludzi potęgował poczucie samotności i pogłębiał cierpienie. W końcu nie wytrzymałem i.......zadzwoniłem. Ech, gdybym wcześniej trafił na to mizogińskie ? forum......

 

Zgodziła się na spotkanie, a w jego trakcie na powrót i próbę poukładania wszystkiego od nowa. Na początku czułem się podle, bo w jej języku ciała widziałem triumf, choć nie wyrażała tego werbalnie. Ale później nie było już tak źle. Były 2-3 miesiące księżniczkowania i bezczelnych odzywek, ale w końcu wkurw na takie zachowania zaczął brać we mnie górę nad lękiem przed rozstaniem. Coraz częściej szarpałem mocniej cugle, aż pewnego wieczora po karczemnej sprzeczce ciągnąłem ją do drzwi wrzeszcząc aby wypierdalała z domu - już teraz, natychmiast.

 

Następnego dnia powiedziałem zdawkowe "przepraszam", ale bez żadnego kajania się - i nastąpił przełom. Znów mogłem założyć spodnie, ale to nie był już ten sam egzemplarz - tu i ówdzie poprzecierane i połatane po wszystkich tych przejściach. Odzyskałem kontrolę, podejmowałem decyzje, ale nie zawsze podporządkowywała się im tak całkiem bez szemrania jak dawniej. Sprzeczki były znów raczej o duperele, ale jednak już inne. Dawniej schodziła z linii strzału, teraz hardo szła w zaparte. Część wygrywałem, tam gdzie logiką dało się obnażyć jej manipulacje i kłamstwa, ale gdy górę brały emocje pies był pogrzebany. Jak ktoś tu napisał, one te wszystkie sztuczki mają we krwi (tak samo jak żadnych skrupułów w ich stosowaniu), ja nie miałem się kiedy nauczyć.

 

Ale na ogół nie było źle, może już nie sielana, ale znów sporo fajnych chwil. Ponownie do czasu. Po roku wybuchła kolejna wojenka. Znów o jakieś gówno. Wyglądała podobnie jak poprzednio, ale była znacznie krótsza i mniej intensywna. Znów pojawiło się słowo "rozwód" i znów przez chwilę poczułem ten charakterystyczny ból. Ale tym razem powiedziałem, że tego samego błędu co poprzednio już nie popełnię i jak się wyprowadzi to niech idzie w pizdu.
Bezpośrednio po tym miałem atrakcyjny kilkudniowy wyjazd służbowy, który dał mi trochę dystansu i po powrocie poczułem że mam na to wszystko lekko wyjebane. Nie wchodziłem w kłótnie, ale ochłodziłem stosunki - rozmowy prowadziłem tylko w sprawach niezbędnych, zająłem się swoimi sprawami. Żonka tez się zajęła, szczególnie intensywnie rzuciła się w wir sms-ków i mesendżerków. Trochę mi się to nie podobało, zwłaszcza, że zaczęła chodzić do kibla z telefonem, a odbierając rozmowy wychodziła na taras itp. - ale w sumie zlewałem, bo taki założyłem sobie program i dobrze mi z tym było.
Po pewnym czasie takiego życia obok siebie wszystko zaczęło się powoli stabilizować. Asia wróciła do wyra, znów zaczęła prać moje rzeczy, próbowała podejmować rozmowy itp. Stopniowo wszystko wracało do status quo ante. Pojechaliśmy razem na wakacje, zdarzył się okres intensywnego sexu. Było ok, stała się nawet bardziej ugodowa niż przedtem. Kłótnie zdarzały się naprawdę incydentalnie. Ale mesendżerki i pokątne telefony były nadal - tyle, że rzadziej.
 
Pewnego dnia zapomniała wylogować się z fejsa na moim kompie. Normalnie pewnie bym tego nie zrobił - ale pamiętając te dziwne zachowania, zdecydowałem się przejrzeć jej korespondencję.

No i znalazłem. Ślady jakiegoś romansiku w pracy - ale tylko odpryskowe, w rozmowach z koleżankami, bo konwersację z tym kolesiem skasowała. Z tego co tam jest wygląda, że nie dała dupy fizycznie, a jedynie mentalnie i że to jest już skończone - ale czy to robi jakąś różnicę?
Poza tym pełno pogaduszek, gdzie mówi jasno, że ma mnie w dupie, że jest w tym związku tylko ze wzgledu na kasę i dzieci, że wolałaby być z kimś innym, albo nawet sama (ale z kasą). I sporo różnych szczegółów z naszego życia, o których wstydziłbym się mówić nawet anonimowo. Wszystko to w absolutnym kontraście wobec tego, jak zachowuje się na chacie. Alternatywna rzeczywistość.

 

Wkurwiłem się bardzo, ale chwilowo wziąłem na wstrzymanie i poszedłem do prawnika. Powiedział, że w sprawie rozwodowej córki - z racji wieku i relacji z matką - na 80% pójdą do niej. Oczywiście z takimi kwitami mam pewne orzeczenie o jej winie, ale jeśli ona zacznie pieprzyć o jakiejś przemocy psychicznej to sąd nie będzie się bawił w szczegóły tylko orzeknie winę obustronną. Ale to i tak nie ma znaczenia przy podziale majątku, więc wszystko czego dorobiłem się sam (dom i sporo kasy na kontach) idzie w podział. Prawnik zasugerował, żebym powoli i dyskretnie wycofywał kasę (z domem już nic nie zrobię), tak żeby wyglądało na normalne, bieżące wydatki. Tyle, że przy tych kwotach będzie to trwało latami.

 

No i kurwa, jestem w czarnej dupie?.
 
Mogę obetrzeć mocz z twarzy i udawać, że nic się nie stało. Powoli wycofywać kasę i czekać co dalej, obserwując sytuację. Ale będę się z tym czuł jak cipa.

Nie wiem czy chcę tego rozwodu, ale na pewno chcę żeby za winę nastąpiła pokuta.
 
Ale z kolei jeśli jej to wygarnę to najprawdopodobniej ona pójdzie w zaparte i rozwód będzie od razu. W sumie ok - jeśli się nie pokaja za to wszystko - też sądzę, że to właściwe rozwiązanie.

Tyle, że podział majątku nastąpi od razu, czyli stracę więcej kasy. No i dzieci.
 
Tak źle i tak przejebane. Co robić????:huh:
 

 

 

  • Like 1
  • Smutny 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Moro12 napisał:

Zacznij kupować Alkochol i popijaj z żoną. Niech wali 3 x co ty i tak przez 3 msc. Nagrywaj ją. Pieniądze wycofuj codziennie z jej karty do bankomatu jeśli ma dostęp do twoich środków.

 

 

 

Była pijana i sama wyciągala z bankomatu. To mój pierwszy pomysł;)

To jest tak podłe....że, tylko kobieta mogłaby na to wpaść. Podoba mi się!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Feel napisał:

To jest tak podłe....że, tylko kobieta mogłaby na to wpaść. Podoba mi się!

Podle? Czytając forum powiem Ci że różne pomysły padają. 

 

Grunt że nawet adwokat wpadł na pomysł wycofywania powoli pieniędzy. Wszystko zależy ile tego jest Bo jak paredzoesiat to parę Msc i można być coś ugrać. Faktury na remont czy różne domowe rzeczy w ciągu roku. Ale jak kilkaset to już kiepsko 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tradycyjnie AWALT - All Women Like That ?
Smutne to strasznie.
Wydaje Ci się, że wsio wróciło do normy, obie strony się starają powrócić na tor, a tu nóż w plecy.
Za plecami może i romans zakończony, ale rozpowiadanie rzeczy których nie powinna mówić i te bezczelne "tylko dla kasy i dzieci".
Ktoś ma wątpliwości o co zawsze chodzi kobietom?


It is always about money(and fun)!



Współczuję Ci bracie.
Niestety nie pomogę bo nie mam takiej wiedzy w tej materii.
Mam nadzieję, że starsi bracia w wierze podadzą ci rzetelne rady :) 

Ps. Pytania dla starszych braci oraz autora:
Zawsze po rozwodzie wszystko dzielone jest na pół?
Zawsze płaci się na byłą żonę alimenty czy tylko na dzieci?

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Ragnar1777 napisał:

?
Ps. Pytania dla starszych braci oraz autora:
Zawsze po rozwodzie wszystko dzielone jest na pół?
Zawsze płaci się na byłą żonę alimenty czy tylko na dzieci?

Nie zawsze, to co miałeś przed ślubem jest twoje. W moim przypadku też tak jest ale i tak dostaję mocno w dupę.

Na zonę tylko jeśli jest niewinna (ale to nie ten przypadek) - wtedy wyrównujesz jej standard życia do takiego jak w małżeństwie. Na dzieci zawsze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@aceiro

 

Byłeś w jej domu, znasz jej starych? Kto tam nosi spodnie? Założę się, że mamusia.

 

To co piszesz wygląda dość podobnie do mojej historii, poza tym, że ja nigdy nie dałem się zrobić na kasę - jasno mojej mówiłem, że tylko intercyza (nawet zanim znałem forum) i nawet się na nią zgadzała. U mnie też, tak jak zawsze się słuchała, tak od momentu karczemnych awantur zaczęła iść w zaparte, ba, zdarzały się teksty ogólnie obrażające mężczyzn, też kilka razy groziłem, że za chwilę ją wyjebię z mieszkania tak jak stoi. 

To jest niezwykłe jak te stworzenia są bliskie zachowaniu po prostu zwierzętom. Czyste emocje, zaczyna czuć pogardę, popuściłeś ramy - to pyskuje, zaczepia, tworzy awantury z niczego. To tak jak pies - był program zaklinacz psów, okazywało się zawsze, że jak przypomniano psu kto rządzi i pies odzyskiwał szacunek do właściciela - był cudownym ukochanym psiakiem.

Z nimi jest dokładnie tak samo - wziąć babę na chatę to trochę tak, jakbyś wziął sobie właśnie takiego psa - wszystko jest dobrze póki jesteś odpowiednim właścicielem, Panem.

Partnerstwo to piękne bajki, powiem szczerze, że sam bym chciał takiego związku, ale to tylko w bajkach. Z babą partnerstwo nigdy nie skutkuje na dłuższą metę.

 

A no i u mojej byłej mamusia rządziła, ojciec alkoholik, lekkoduch, trzymany za mordę przez żonę jędzę, choć akurat trochę się jej nie dziwię, takiego też trzeba było. Tak czy siak dziewczyna miała tragiczne wzorce i one prędzej czy później u nas wyszły.

 

I prawie zawsze to pyskowanie i babskie szczekanie jest powiązane z nowym frajerem. Moja potrafiła ostro prawie mnie obrażać. Na drugi dzień napisała sms z przeprosinami. Czyli gadzi mózg ją porwał do agresji, na drugi dzień trochę trzeźwości. A wszystko działo się gdy był nowy frajer, o czym oczywiście nie wiedziałem.

 

Ogólnie, bolesne tematy, ale tutaj naprawdę schemat goni schemat, jak sam widzisz.

 

Generalnie - jak nagle 'nie poznajesz' swojej dawnej myszki, to na 95% jest ktoś na boku.

 

Edytowane przez uran
  • Like 6
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, uran napisał:

@aceiro

 

Byłeś w jej domu, znasz jej starych? Kto tam nosi spodnie? Założę się, że mamusia.

 

 

Owszem.

15 minut temu, uran napisał:

@aceiro

 

To co piszesz wygląda dość podobnie do mojej historii, poza tym, że ja nigdy nie dałem się zrobić na kasę - jasno mojej mówiłem, że tylko intercyza (nawet zanim znałem forum) i nawet się na nią zgadzała.

 

Nie sądziłem że to może pójść w tę stronę. Byłem frajerem. Zaćmiło mnie 7 wspólnych lat, no i ta depresja.

 

17 minut temu, uran napisał:

@aceiro

 

Z nimi jest dokładnie tak samo - wziąć babę na chatę to trochę tak, jakbyś wziął sobie właśnie takiego psa - wszystko jest dobrze póki jesteś odpowiednim właścicielem, Panem.

Partnerstwo to piękne bajki, powiem szczerze, że sam bym chciał takiego związku, ale to tylko w bajkach. Z babą partnerstwo nigdy nie skutkuje na dłuższą metę.

Teraz już wiem.

18 minut temu, uran napisał:

@aceiro

 

Generalnie - jak nagle 'nie poznajesz' swojej dawnej myszki, to na 95% jest ktoś na boku.

 

Smutne to jest.

17 minut temu, MMorda napisał:

Ja pierdole prawie jak u mnie, wpadłem w nerwicę i niby pomagała, ale czułem, że to sztuczna pomoc więcej ogarnąłem sam. I co ciekawe kiedy niby pomagała zaczęła cisnąć na ślub, chyba ostatkiem sił wybroniłem się z tego chorego pomysłu

U mnie wcale nie cisnęła. Sam wpadłem na ten genialny pomysł.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic nie wniosę do tematu, ale kiedyś też bym tyle robił byleby uratować związek a teraz, nie mogę sobie wyobrazić jak można tak się starać i męczyć w relacji i jakie katiusze są z tym związane. Oby na każdego w podobnej sytuacji przyszła pora na kubeł zimnej wody na otrzezwienie.

 

Gdzieś na forum był poradnik rozwodnika ale chyba Panowie go odpicowali i wydali nakład.

https://samczeruno.pl/sklep/downloads/poradnik-rozwodowy/

Jakby co to go nie wciskam, ale co się dowiesz to Twoje.

Zresztą zaraz Bracia pewnie się wypowiedzą szczegółowo na ten temat, ja nie mam w tym doświadczenia.

 

Tak czy siak musisz sobie zadać pytanie, albo trwasz w tej mega toksycznej relacji, albo idziesz na wojnę po własne dobro.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, aceiro napisał:

Owszem.

No tak myślałem, Twoja historia poza tym, że ja nie miałem tego w małżeństwie jest bardzo podobna do mojej. Też zawsze trzymałem ramę, kobieta się mnie słuchała w każdej materii, potem nagle dziwna agresja nie wiadomo właściwie skąd i nagle okazało się, że na fejsbuku od dłuższego czasu był 'kolega'. Jak nie raz pisałem - jak facet zdradza, to zwykle jednorazowy skok, albo coś w ten deseń - dla seksu. One zdradzają dużo głębiej, mieszając faceta zupełnie z błotem, jakby wspólne lata kompletnie nic nie znaczyły. Zachowują się jakby w ogóle nie miały emocji takich jak przywiązanie, sentyment. Nagle zastanawiasz się czy ona kurwa udawała te wszystkie lata czy o co chodzi? Ja tylko Bogu dziękuję, że nie było z tego dzieci ani ślubu.

 

Co do kasy, rzeczy przyziemnych - z domem może być ciężko, jak kobieta nie zgodzi się na sprzedaż, to ciężko to ominąć. 

 

Na razie kombinuj z wyprowadzeniem kasy z kont - potem, jak już wyprowadzisz odpowiednią kwotę pomyśl o rozmowie z Panią w sprawie rozwodu - zaproponuj, że spłacisz jej część domu - i tylko jeśli się zgodzi, to może być rozwód za porozumieniem - inaczej przedstawiasz dowody, o czym ją poinformuj, że masz. 

Ale to polecałbym dopiero jak wyprowadzisz odpowiednią kasę z kont - na razie milczenie, zero podejmowania tematu rozwodu.

 

Jak wyprowadzić - tutaj jest wiele sposobów, może da radę się dogadać z kimś na fikcyjną 'przegraną' np. w kasynie? Albo jeśli masz jakiegoś znajomego z firmą, aranżujecie sytuację w której widzisz mu sporą sumę pieniędzy - tutaj już znajomy może Ci pomóc jak to zaaranżować. Albo 'kupujesz' od niego coś dużego na remont domu, itd. - wszystko prawilnie z kwitami, fakturami, a że realnie żadnego towaru nie miałeś w swoich rękach przecież nikt nie udowodni, ważne, że jest na papierze.

I tak powoli, od remontu, do nietrafionej inwestycji, itd. 

Edytowane przez uran
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, uran napisał:

No tak myślałem, Twoja historia poza tym, że ja nie miałem tego w małżeństwie jest bardzo podobna do mojej. Też zawsze trzymałem ramę, kobieta się mnie słuchała w każdej materii, potem nagle dziwna agresja nie wiadomo właściwie skąd i nagle okazało się, że na fejsbuku od dłuższego czasu był 'kolega'. Jak nie raz pisałem - jak facet zdradza, to zwykle jednorazowy skok, albo coś w ten deseń - dla seksu. One zdradzają dużo głębiej, mieszając faceta zupełnie z błotem, jakby wspólne lata kompletnie nic nie znaczyły. Zachowują się jakby w ogóle nie miały emocji takich jak przywiązanie, sentyment. Nagle zastanawiasz się czy ona kurwa udawała te wszystkie lata czy o co chodzi? Ja tylko Bogu dziękuję, że nie było z tego dzieci ani ślubu.

Ja się zastanawiam jak ona teraz udaje,,,

 

8 minut temu, uran napisał:

Na razie kombinuj z wyprowadzeniem kasy z kont - potem, jak już wyprowadzisz odpowiednią kwotę pomyśl o rozmowie z Panią w sprawie rozwodu - zaproponuj, że spłacisz jej część domu - i tylko jeśli się zgodzi, to może być rozwód za porozumieniem - inaczej przedstawiasz dowody, o czym ją poinformuj, że masz. 

Ale to polecałbym dopiero jak wyprowadzisz odpowiednią kasę z kont - na razie milczenie, zero podejmowania tematu rozwodu.

 

Jak wyprowadzić - tutaj jest wiele sposobów, może da radę się dogadać z kimś na fikcyjną 'przegraną' np. w kasynie? Albo jeśli masz jakiegoś znajomego z firmą, aranżujecie sytuację w której widzisz mu sporą sumę pieniędzy - tutaj już znajomy może Ci pomóc jak to zaaranżować. Albo 'kupujesz' od niego coś dużego na remont domu, itd. - wszystko prawilnie z kwitami, fakturami, a że realnie żadnego towaru nie miałeś w swoich rękach przecież nikt nie udowodni, ważne, że jest na papierze.

I tak powoli, od remontu, do nietrafionej inwestycji, itd. 

Ciężka sprawa. Przegrana w kasynie to nie mój profil osobowościowy, który ona świetnie zna. No a fikcyjne wydatki - jeśli sprawa trafi przed sąd wyjdzie łatwo że były fikcyjne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, uran napisał:

Nagle zastanawiasz się czy ona kurwa udawała te wszystkie lata czy o co chodzi? Ja tylko Bogu dziękuję, że nie było z tego dzieci ani ślubu.

Po czasie odczuwam dokładnie to samo. 

Też niby trzymałem ramę, niby było tak jak być powinno prawie, że idealnie. Po czasie wychodzi że to tylko maska i urabianie faceta

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

53 minutes ago, uran said:

@aceiro

 

Byłeś w jej domu, znasz jej starych? Kto tam nosi spodnie? Założę się, że mamusia.

 

To co piszesz wygląda dość podobnie do mojej historii, poza tym, że ja nigdy nie dałem się zrobić na kasę - jasno mojej mówiłem, że tylko intercyza (nawet zanim znałem forum) i nawet się na nią zgadzała. U mnie też, tak jak zawsze się słuchała, tak od momentu karczemnych awantur zaczęła iść w zaparte, ba, zdarzały się teksty ogólnie obrażające mężczyzn, też kilka razy groziłem, że za chwilę ją wyjebię z mieszkania tak jak stoi. 

To jest niezwykłe jak te stworzenia są bliskie zachowaniu po prostu zwierzętom. Czyste emocje, zaczyna czuć pogardę, popuściłeś ramy - to pyskuje, zaczepia, tworzy awantury z niczego. To tak jak pies - był program zaklinacz psów, okazywało się zawsze, że jak przypomniano psu kto rządzi i pies odzyskiwał szacunek do właściciela - był cudownym ukochanym psiakiem.

Z nimi jest dokładnie tak samo - wziąć babę na chatę to trochę tak, jakbyś wziął sobie właśnie takiego psa - wszystko jest dobrze póki jesteś odpowiednim właścicielem, Panem.

Partnerstwo to piękne bajki, powiem szczerze, że sam bym chciał takiego związku, ale to tylko w bajkach. Z babą partnerstwo nigdy nie skutkuje na dłuższą metę.

 

A no i u mojej byłej mamusia rządziła, ojciec alkoholik, lekkoduch, trzymany za mordę przez żonę jędzę, choć akurat trochę się jej nie dziwię, takiego też trzeba było. Tak czy siak dziewczyna miała tragiczne wzorce i one prędzej czy później u nas wyszły.

 

I prawie zawsze to pyskowanie i babskie szczekanie jest powiązane z nowym frajerem. Moja potrafiła ostro prawie mnie obrażać. Na drugi dzień napisała sms z przeprosinami. Czyli gadzi mózg ją porwał do agresji, na drugi dzień trochę trzeźwości. A wszystko działo się gdy był nowy frajer, o czym oczywiście nie wiedziałem.

 

Ogólnie, bolesne tematy, ale tutaj naprawdę schemat goni schemat, jak sam widzisz.

 

Generalnie - jak nagle 'nie poznajesz' swojej dawnej myszki, to na 95% jest ktoś na boku.

 

 

Najlepszy komentarz jaki czytałem od dłuższego czasu. Bardzo mądre i dojrzałe przemyślenia, które również i u mnie się sprawdziły.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, uran napisał:

I prawie zawsze to pyskowanie i babskie szczekanie jest powiązane z nowym frajerem. Moja potrafiła ostro prawie mnie obrażać. Na drugi dzień napisała sms z przeprosinami. Czyli gadzi mózg ją porwał do agresji, na drugi dzień trochę trzeźwości. A wszystko działo się gdy był nowy frajer, o czym oczywiście nie wiedziałem.

 

Ogólnie, bolesne tematy, ale tutaj naprawdę schemat goni schemat, jak sam widzisz.

 

Generalnie - jak nagle 'nie poznajesz' swojej dawnej myszki, to na 95% jest ktoś na boku.

Nic dodać nic ująć, aż dziw bierze jakie te wszystkie ,,nasze,, historie są do siebie podobne, co za tymi zachowaniami stoi i jak to się zawsze kończy.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, aceiro napisał:

Ja się zastanawiam jak ona teraz udaje

 

Kolego nie zastanawiaj się tylko zamów pewny program szpiegowski, zainstaluj swojej lubej na komputerze i zbieraj dowody na ciężką batalię zwaną rozwodem.

Nie miej na to skrupułów tak jak i ona nie miała gdy rżnęła się z innym... oj przepraszam... nie rżnęła, a jedynie flirtowała niewinnie [(przecież myszka nawet z nim nie pisała(skasowane wiadomości)].

 

Ważne też abyś robił to tak aby się nie zorientowała, bo kiedy dowie się co jest na rzeczy to zrobi wszystko żeby Cię zniszczyć i wydoić do cna.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minute ago, aceiro said:

Ja to mogę w jeden dzień wypłacić, tylko potem sąd mi powie że "wyprowadzałem kasę ze wspólnego (kurwaaaa!) majątku"

Jeszcze jesteś w małżeństwie, a to znaczy, że małżonek może dysponować wspólna kasą, co oznacza ze i ją też przepierdolić. Sądu nie interesuje na co wypłacaleś kasę jak byliście małżeństwem. Rózne ludzie mają wydatki. Twoja żona też teoretycznie może jutro wypłacić kasę i kupić sobi epierścionek z brylantem za 200 koła, i go zgubić, co nie?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, Prezes napisał:

 

Kolego nie zastanawiaj się tylko zamów pewny program szpiegowski, zainstaluj swojej lubej na komputerze i zbieraj dowody na ciężką batalię zwaną rozwodem.

Nie miej na to skrupułów tak jak i ona nie miała gdy rżnęła się z innym... oj przepraszam... nie rżnęła, a jedynie flirtowała niewinnie [(przecież myszka nawet z nim nie pisała(skasowane wiadomości)].

 

Ważne też abyś robił to tak aby się nie zorientowała, bo kiedy dowie się co jest na rzeczy to zrobi wszystko żeby Cię zniszczyć i wydoić do cna.

Wciąż mam tego niewylogowango fejsa;-) Ale nic się tam nie dzieje. Jakieś same pierdoły i duperele.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.