Skocz do zawartości

Jestem w czarnej dupie


aceiro

Rekomendowane odpowiedzi

@aceiro Uważaj, to może być cisza przed burzą. Zaskoczyłeś ją z tym Fejsem, wie że przegrała bitwę, więc teraz może chwilowo się wycofać. Nie daj się uśpić! Mam nadzieję, że screeny porobione z fejsa. Ja bym zainwestował w jakiś podsłuch. Jak mówią: strzeżonego Pan Bóg strzeże. Uważaj na każdą rozmowe, w trakcie i po seksie zwłaszcza. Może chcieć od Ciebie uzyskać jakieś informacje i to nagrać. Nie drzyj się na nią, bo jak to nagra, to jest gotowy hak na Ciebie w sądzie, że znęcasz się psychicznie. Tak samo z hasjem, może Cię posądzić o przemoc finansową. 

 

Co do hajsu, to możesz ,,pożyczyć na czas nieokreślony" pieniądze jakiemuś członkowi rodziny. Oczywiście najlepiej bez żadnych gwałtownych ruchów, ale jeśli trzeba będzie działać szybko, to może być to dobra opcja. Do kasyna nie idź, bo w sądzie dadzą Ci łatkę hazardzista, a i bez tego mężczyźni w sądach mają przerąbane.

 

@uran
Mówisz, że trzymałeś ramę i robiłeś w sumie wszystko jak należy. Mimo to, zaczęła flirtować i pyskować etc. Jak sądzisz, w jakim konkretnie aspekcie popełniłeś błąd? Tak z perspektywy czasu? Wiem, że to kobieca psychika, schematy itp. Ale gdzieś coś musiałeś upuścić/ ustąpić i potem poszło już dalej. Co to według Ciebie mogło być, skoro nosiłeś spodnie, nie byłeś kapciem i stawiałeś warunki? Dla młodszej części forum, to może być mega ważny insight.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, manygguh napisał:

@uran
Mówisz, że trzymałeś ramę i robiłeś w sumie wszystko jak należy. Mimo to, zaczęła flirtować i pyskować etc. Jak sądzisz, w jakim konkretnie aspekcie popełniłeś błąd? Tak z perspektywy czasu? Wiem, że to kobieca psychika, schematy itp. Ale gdzieś coś musiałeś upuścić/ ustąpić i potem poszło już dalej. Co to według Ciebie mogło być, skoro nosiłeś spodnie, nie byłeś kapciem i stawiałeś warunki? Dla młodszej części forum, to może być mega ważny insight.

Czasem wystarczy powód sprowokowany przez kobietę. Wystarczy, że zrobisz jej coś, będzie ewidentnie Twoja wina w jakimś aspekcie - ona Ci będzie wbijać szpilkę, wystarczy wtedy, że trochę za dużo ją poprzepraszasz, za bardzo będziesz czuł wyrzuty sumienia i już wg. gadziego mózgu ----> słaby. A potem już samo leci.

 

Niestety, kobieta to stworzenie emocjonalne, kierujące się głównie emocjami i chwilowymi popędami, pod tym względem są trochę jak psy lub koty. 

Większość związków polega na tym, że kobieta instynktownie dąży do rozjebania związku, a mężczyzna robi wszystko, żeby trzymać to w ryzach.

 

I wiedz, że nawet jak będziesz miał wyjebane i nie starał się go utrzymać to nie znaczy, że to zadziała. Za dużo razy olejesz to myszka będzie się czuła zaniedbywana i... dalszy ciąg już znamy.

Edytowane przez zwirowski
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 4.11.2018 o 10:23, aceiro napisał:

I wyobraźcie sobie, że po kilku godzinach żonka uklękła...

Oczywiście że uklękła, aby dalej Ciebie urabiać. Masz jakieś tam asy w rękawie, których się nie spodziewała, a więc musi mieć czas aby nazbierać swoje. 

Dnia 5.11.2018 o 10:33, aceiro napisał:

żonka próbuje mnie normalnie podrywać (momentami dość śmieszne to jest) a napalona jest jak piec hutniczy.

Dalej urabianie i usypianie Twojej czujności.

 

Urobiła Ciebie już tak że się zgadzasz na wybaczenie, a to daje jej tylko zielone światło że w przyszłości może znowu tak zrobić jak Cię odpowiednio urobi.

 

No i najwidoczniej jej druga gałąź jeszcze nie jest na tyle mocna aby się jej chwycić, więc trzyma się swojej pracy.

 

Teraz rzeczywiście może być ciężki czas dla Ciebie, są przecież inne sposoby na komunikowanie się niż FB, więc będziesz cały czas na stand byu, może to być męczące.

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@manygguh

@Taboo

Wiem, nie daję się ponieść emocjom - co nie znaczy że nie korzystam z różnych awansów z jej strony.  W sumie chciałbym wierzyć, że to wszystko szczere, no ale się nie da. Ten nagły wybuch "miłości" nastąpił w końcu tylko dlatego że została nakryta, a nie dlatego że sama przemyślała sprawę.

 

Załatwiam notariusza - na tym etapie uznam że jest ok jeśli podpisze podział majątku na moich warunkach. To będzie pokuta za winy. Przebaczenie bez pokuty jest demoralizujące.

Później zobaczymy.

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

37 minut temu, aceiro napisał:

Wiem, nie daję się ponieść emocjom

Działaj po prostu zachowawczo, podpierając się wiedzą z BS, tak aby na końcu przypadkiem nie wylądować z ręką w nocniku, cokolwiek to będzie: depresja, psycholog itp miałeś już jeden taki epizod.

 

Najważniejsze to nie zapominać o swoim interesie w tym wszystkim, rozwijaj się duchowo i fizycznie, zawodowo, pracuj nad swoimi słabościami, wzmacniaj się.

 

Trzymam kciuki!

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 21.10.2018 o 20:34, aceiro napisał:

Sprzeczki zdarzały się nieco częściej, bywały ciche dni, ale wciąż były to raczej spory o duperele.
Ale do czasu. Pewnego dnia, jakiś rok temu zdarzyła się jakaś taka niby "o nic" sprzeczka, która później przerodziła się w kilkumiesięczny kryzys. Najpierw przedłużające się ciche dni, później pyskówki, tym razem już na poważnie. Darliśmy na siebie ryje i obrzucali wyzwiskami. Nie znałem jej takiej (...)


Powiem ci ze swojego odczucia, że dopóki ona nie miała "zaklepanego" (zaklepanego miejsca w związku dzięki ślubowi), dopóty świadomie wysilała się, zmuszała się do podejmowania wysiłku, by ten związek jakoś normalnie dalej trwał, a gdy uzyskała zaklepane miejsce, wtedy instynktownie (nie koniecznie świadomie, ponieważ kobiety raczej nie zastanawiają się nad swoimi uczuciami, odczuciami, nie analizują ich, nie starają się zmienić swojego nastawienia przejawiającego się jako jakieś uczucie, odczucie, tylko biorą to za pewnik - "skoro tak czuję, to pójdę za tym i już, ponieważ uczucie jest dla mnie ważniejsze niż myśl") poczuła, że może popuścić pasa i sobie odpuścić ten wysiłek, którego nie mogła sobie odpuścić, gdy musiała się o coś starać. Gdy uzyskała zaklepane miejsce, wtedy, można by powiedzieć, poczuła się tak jak pracownik, który dostał wypłatę przed rozpoczęciem pracy.

Mam takie odczucie, że jeśli mężczyzna w związku nie ma takiego podejścia, że to on jest wyżej od kobiety, że to on jest pierwszy, że to on jest tutaj panem i władcą (samiec alfa), to kobieta po ślubie czuje, że nie ma bata nad głową, że nie musi się starać, ponieważ samiec nie tworzy tej presji, która zmusza ją do wysiłku (oczywiście chodzi tu "tylko" o te kobiety, które podświadomie bazują jedynie na instynktach, które nie pracują nad sobą, które nie zmuszają się do wysiłku, gdy nie czują nad sobą bata), a gdy tak czuje, to po prostu uważa, że tak ma być, ponieważ dla kobiety uczucie jest ważniejsze niż myślenie i samoświadomość. Stąd też bierze się np. to, że kobieta po ślubie tyje, że zmienia jej się osobowość, że zaczyna podchodzić do partnera lekceważąco, że zaczyna prowokować kłótnie i obrzucać partnera pretensjami o byle co; wtedy kobieta czuje, że może sobie pozwolić, by wyrzucić na partnera wszystko, co odczuwa jako niewygodne lub wymagające włożenia wysiłku w zmianę swojego stosunku, stanu uczuciowego na lepsze.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem czy cezurą był ślub, nie postrzegałem tego w ten sposób. Brałem ten ślub w trudnym dla mnie okresie i ona przy mnie była.  Z potrzeby serca czy z braku innej opcji - nie wiem. Ale nie odeszła. Myślę ze cała ta historia była raczej pewną ewolucją niż rewolucją.

 

Co do alfa-beta, od początku przejawiałem zarówno cechy alfa (wewnątrzsterowność, naturalna silna awersja do podporządkowania się innym, no i niewątpliwie kiedyś byłem atrakcyjny fizycznie i społecznie ? - zawsze to laski zakochiwały się we mnie jako pierwsze, żonka nie była tu wyjątkiem - choć może jednak była, bo szybko odwzajemniłem to uczucie) - jak i beta (nieco refleksyjna natura, lenistwo, purytańskie wychowanie w domu powodujące, że nie za bardzo umiałem postępować z kobietami - ech, gdybym wtedy wiedział to co wiem teraz...).

 

W okresie konkubinatu byłem praktycznie wyłącznie alfa. Ona niedoświadczona (byłam jej pierwszym w życiu),  niepracująca, bez kasy i pomysłu na życie, odrobinę nieporadna. Potem była ta depresja i ślub, ale po tym wszystkim nie zauważyłem jakiejś radykalnej zmiany. Nie znaczy, że coś nie działo się ewolucyjnie, ale tego nie zauważałem.  Zauważyłem dopiero w tym pierwszym kryzysie, ale to mogło powoli dziać się wcześniej (jak z tą gotowaną powoli żabą).

 

Fakt, że z upływem czasu coraz mniej mi się chciało, trochę się zapuściłem, powoli wygasały moje kontakty towarzyskie. Uważałem to za normalną konsekwencję wieku i upływu czasu w związku. Myślałem, że tak już do końca świata będziemy już przede wszystkim MY  (rodzina), a ta cała reszta się nie liczy.

Ale nie było tak, że się podporządkowałem. Cały czas to ja podejmowałem decyzje, ona czasem je kontestowała, czasem był kompromis, ale nigdy nie dawałem przejąć steru. Zawsze reagowałem zdecydowanie na jakiekolwiek takie próby (budziła się we mnie ta awersja do jakiejkolwiek subordynacji). 

Ale też nie zawsze chciało mi się spinać na jakieś shit-testy. Zwłaszcza, że myślałem kategoriami MY i jeśli to było coś co wydawało mi się niewinne, żartobliwe albo miało charakter prośby..... Tym niemniej pewnie jej mózg odczytywał to inaczej i w jej oczach zapewne powoli stawałem się beta. Co w pełni przejawiło się po wybuchu kryzysu, w którego efekcie dałem dupy na całej linii (poprosiłem aby wróciła).

 

Potem było już rożnie, momentami musiałem mocno szarpać cugle - ale nadal to ja decydowałem, choć już czasem przy jawnej kontestacji z jej strony, sprzeczkach, krytykanctwie itp. Nie potrafiła na codzień przeciwstawiać mi się jawnie (poza sprzeczkami, gdzie nie było zmiłuj się), poszła za to w alternatywne życie (starannie odseparowane od mojego) gdzie jak widzę mogła czuć się kimś innym i kreować zupełnie inny obraz siebie. Niestety w znacznej mierze moim, kurwa, kosztem.

 

No i jest jak jest. Żonka - po okresie prób topienia sprawy w seksie i uległości - powoli wycofuje się ze zgody na podział majątku. Czyli to była gra obliczona na to że się wycofam, bezwarunkowo przebaczę i będzie jak było.

Wracam do czarnej dupy - będę musiał napierdalać się przed sądami o każdą złotówkę, płacąc zapewne sute prowizje papugom.

Nie chce mi się - ale jak pomyślę, ze kurwa chce mnie okraść, to mną szarpie.

 

 

 

 

  • Smutny 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 21.10.2018 o 22:44, uran napisał:

No tak myślałem, Twoja historia poza tym, że ja nie miałem tego w małżeństwie jest bardzo podobna do mojej. Też zawsze trzymałem ramę, kobieta się mnie słuchała w każdej materii, potem nagle dziwna agresja nie wiadomo właściwie skąd i nagle okazało się, że na fejsbuku od dłuższego czasu był 'kolega'. Jak nie raz pisałem - jak facet zdradza, to zwykle jednorazowy skok, albo coś w ten deseń - dla seksu. One zdradzają dużo głębiej, mieszając faceta zupełnie z błotem, jakby wspólne lata kompletnie nic nie znaczyły. Zachowują się jakby w ogóle nie miały emocji takich jak przywiązanie, sentyment. Nagle zastanawiasz się czy ona kurwa udawała te wszystkie lata czy o co chodzi? Ja tylko Bogu dziękuję, że nie było z tego dzieci ani ślubu.

Dokładnie. Też sie na tym przejechałem.

Jedziesz za granicę pracować nie ma cie 3 miesięcy no ale byłem na wizycie na 7 dni i wracasz i po 2 tyg inna ona jakby kurwa jakas obca osoba.

 

  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, aceiro napisał:

No i jest jak jest. Żonka - po okresie prób topienia sprawy w seksie i uległości - powoli wycofuje się ze zgody na podział majątku. Czyli to była gra obliczona na to że się wycofam, bezwarunkowo przebaczę i będzie jak było.

Wracam do czarnej dupy - będę musiał napierdalać się przed sądami o każdą złotówkę, płacąc zapewne sute prowizje papugom.

Nie chce mi się - ale jak pomyślę, ze kurwa chce mnie okraść, to mną szarpie.

To było do przewidzenia.

 

No to powodzenia Bracie !!!

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@aceiro A tak z ciekawości zapytam. Jest opcja żeby nigdy kobiecie nie dać rozwodu? Wtedy majątek nie pójdzie do podziału. Trzeba sie bedzie razem męczyć ale nie stracisz tego co wypracowałeś latami. Wiem że to pytanie raczej z kosmosu, ale może warto sie nad tym zastanowić.

 

Domyslam się ze wtedy bedzie próbować udowodnić przemoc domową, maltertowanie dzieci etc. itd. ale z czystej ciekawości czy dałoby rade tak zrobić. Domyślam sie że Panie mają cały arsenał środków do rozwalenia takiej sytuacji, ale pytanie czy nie warto walczyć  to co sie w życiu wypracowało. Ktoś tak kiedyś zrobił? 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Trevor napisał:

nie dać rozwodu

Ciekawe. Z tego co wiem, nie ma czegoś takiego jak "dać rozwód". Ale na szczęście ja tylko teoretyk jestem i mam nadzieję, że praktycy się wypowiedzą.

(Oczywiście, jak słusznie zauwazyłeś @Trevor pomysł jest mocno z kosmosu, ale dobry temat na dyskusję akademicką :) )

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zatem może lepiej zawierać małżeństwa w takiej formie... https://www.rp.pl/artykul/1157316-Kosciol-dopuszcza-slub-bez-skutkow-cywilnych.html

 

Biorąc pod uwagę podziały majątku, posługiwanie sie w wojnie rozwodowej dziećmi etc. Panie to robią ewidentnie z uwagi na zyski. Może zatem eliminować to w zarodku. Wtedy w świetle prawa nie jest sie po ślubie. Państwo zatem nie ma nic do gadania. Z minusów pewnie wyższe podatki i mniej przywilejów. Ale to taki mój offtopic. 

  • Like 1
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 godzin temu, azagoth napisał:

W naszym systemie prawnym to sąd orzeka o rozwodzie. Biedny żuczek może sobie wyobrażać, iż "nie da rozwodu" - dostaniesz nakaz sądowy i jak się nie dostosujesz to windykator sprowadzi Ciebie na ziemię. 

Nie do końca tak jest. W sytuacji gdy rozwodu żąda małżonek wyłącznie winny za rozkład związku a drugi na rozwód się nie zgadza - sąd nie ma prawa go orzec.

Ale to teoria, bo sąd nie ustala proporcji winy - więc jeśli uzna, że jeden z małżonków jest winny w 99% a drugi w 1%, i tak orzeknie winę obu stron.

Edytowane przez aceiro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@azagoth

No o tym pisałem przecież, że to tylko teoria.

Wyobrażam sobie jeszcze, że facet po zdradzeniu żony bierze sprawę honorowo na klatę i wnosi o orzeczenie swojej wyłącznej winy. W drugą stronę raczej fikcja i ten 1% i tak wyrobisz.

 

@Adams

Art 56 par 3 KRiO

 

Edytowane przez aceiro
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 21.10.2018 o 20:34, aceiro napisał:

Nie wiem czy chcę tego rozwodu, ale na pewno chcę żeby za winę nastąpiła pokuta.

 

Hrabio Monte Christo... to droga do nikąd. Zemstwa zżera energię i zabiera czas, myśli.

Daj jej tyle, żeby była zadowolona i żebyś Ty miał poczucie, że nie dałeś za dużo.

 

I powiem znów, jak wiele razy mówiłem: darmowa niewolnica w domu to skarb, ale to tylko dla mocnych zawodników, którzy odróżniają dominację od pogardy. 

 

Sumując to co chce Ci przekazać po przeczytaniu Twoich rozterek: załatw rozwod po to zeby sie oswobodzic z prawnego punktu widzenia i żyj dalej z samicą dając jej wolność i przestrzeń... niezależność ?. Zaprawdę powiadam Ci - na taką wizję skusi sie dziewczę jak okoń na robaka nie wiedząc, że uczyni to z niej po czasie zagubioną, samotną matkę dwójki dzieci dysonującą w przestrzeni między Tobą i resztą świata...

 

Żadnej walki. Zero stresu. Odpuść i pozwól popełniać błędy innym wykorzystując to na swoja korzyść.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, XYZ napisał:

Daj jej tyle, żeby była zadowolona i żebyś Ty miał poczucie, że nie dałeś za dużo.

Tak chciałem. Początkowo się zgodziła, ale poszła do prawnika i teraz już nie chce nic podpisać.

1 godzinę temu, XYZ napisał:

 załatw rozwod po to zeby sie oswobodzic z prawnego punktu widzenia i żyj dalej z samicą dając jej wolność i przestrzeń... niezależność ?. Zaprawdę powiadam Ci - na taką wizję skusi sie dziewczę jak okoń na robaka nie wiedząc, że uczyni to z niej po czasie zagubioną, samotną matkę dwójki dzieci dysonującą w przestrzeni między Tobą i resztą świata...

Albo zapewni wygodne życie z nowym bolcem za moją kasę....

1 godzinę temu, XYZ napisał:

Żadnej walki. Zero stresu. Odpuść i pozwól popełniać błędy innym wykorzystując to na swoja korzyść.

Chciałbym tak potrafić, ale nerwowy z natury jestem ?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.