Skocz do zawartości

Jestem w czarnej dupie


aceiro

Rekomendowane odpowiedzi

4 godziny temu, aceiro napisał:

Albo zapewni wygodne życie z nowym bolcem za moją kasę....

Tym lepiej.

 

4 godziny temu, aceiro napisał:

Chciałbym tak potrafić, ale nerwowy z natury jestem ?

Ćwicz... na niej ;)

 

4 godziny temu, aceiro napisał:

Tak chciałem. Początkowo się zgodziła, ale poszła do prawnika i teraz już nie chce nic podpisać.

Samica powiedziała nie, a Ty sie wystraszyłes... Masz cel to myśl jak go osiągnąć, a nie rozkladasz ręce. Może na początek: nie pytaj jej o zdanie tylko działaj. Zamawiasz notariusza na g.12, na 10 zabierasz samice na kawę, o 11 rzniesz ja w kiblu w kawiarence i wyznajesz miłość... A o 12 mówisz - kobieto, zabezpiecze Twoją przyszłość...

 

Kombinuj kombinuj!

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dodatkowo pamiętaj, że teraz nie masz już za dużo czasu. Niewiasta już była u prawnika tak więc zaczyna budować swoją historię. Ty tak na prawdę nie masz żadnych dowodów.

Odkryj uzależnienie od hazardu pod wpływem stresu (wyciągaj kasę) idź do lekarza opowiedz historię o hazardzie i depresja, awantury w domu, żona Ciebie terroryzuje poproś o psychoterapię i ją zacznij.

 

Jak XYZ napisał zacznij grać - bądź dobrym mężusiem zanim przygotujesz sobie silniejszą pozycję.

 Alkoholu i awantur!!! Może zacząć Cię nagrywać i wezwać policję.

 

Jak dojdzie co do czego to nie myśl o kasie ale o sobie i swoim zdrowiu. Dostaniesz po dupie ale odbijesz się wcześniej czy później,

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, XYZ napisał:

Tym lepiej.

Chyba jednak dość mocno różnimy się (Ty i ja) postawą wobec życia...?. W sumie zazdroszczę.

Cytat

Samica powiedziała nie, a Ty sie wystraszyłes... Masz cel to myśl jak go osiągnąć, a nie rozkladasz ręce. Może na początek: nie pytaj jej o zdanie tylko działaj. Zamawiasz notariusza na g.12, na 10 zabierasz samice na kawę, o 11 rzniesz ja w kiblu w kawiarence i wyznajesz miłość... A o 12 mówisz - kobieto, zabezpiecze Twoją przyszłość...

Echhhh... gdyby życie było tak proste jak D-klasowy hollywoodzki film, a żonka tak głupia jak jego bohaterowie.... Akt musi być przygotowany wcześniej, a strony znać jego treść. Ostry seks i łóżkowe wyznania były już zresztą w grze zaraz po tej awanturze - ale jako jej próba zmiękczenia mnie, abym odstąpił od podziału. Obstawałem przy swoim, więc front się zmienił.

 

Zresztą sytuacja jest dynamiczna. Wczoraj kolejna poważna rozmowa, gdzie ona proponuje jakąś terapię małżeńską, a ja że ok, ale podział majątku chcę i tak (jako dowód, że chodzi o mnie a nie o kasę). No ale nie, nie, nie..... bo prawnik powiedział, że nie, nie, nie......... Przy okazji słyszę, że ona "nie wie co czuje" ? - czytam forum, ale przyznam się Wam, że nie do końca wierzyłem, że to może być aż tak schematyczne.

No ale co najciekawsze - mówię, ze w ewent. sprawie rozwodowej wezwę bolca na świadka - a tu lekka panika ("po co będziesz robił gościowi problemy?"). Widząc czuły punkt poprawiam, że złożę ten pozew choćby tylko po to, żeby on pojawił się w sądzie. I dodaję, że w przeciwieństwie do postów na messendżerze, skasowane SMS-y sąd wyciągnie od operatora.

I co? Żonka przybiega, że jednak mi ten podział podpisze, ale "nie chce mnie już więcej znać". ?

 

Nie mam złudzeń, że ciąg dalszy nastąpi i front z powrotem się zmieni - jak dzisiaj zadzwoni do bolca, a ten jej powie że spoko, bo nałga w sądzie albo coś w ten deseń.  Ale reakcja ciekawa z poznawczego punktu widzenia.

 

12 godzin temu, Pytonga napisał:

Odkryj uzależnienie od hazardu pod wpływem stresu (wyciągaj kasę)

Wiele razy już tu pojawiała się ta rada - ale pamiętajcie, że hazard to najidiotyczniejsza strategia. Majątek roztrwoniony podlega roszczeniu odszkodowawczemu, więc NIC to nie daje.

 

Cytat

Jak dojdzie co do czego to nie myśl o kasie ale o sobie i swoim zdrowiu. Dostaniesz po dupie ale odbijesz się wcześniej czy później,

I to jest megarozsądne. Dzięki. Tym niemniej nie wiem czy dam radę.

Edytowane przez aceiro
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 18.11.2018 o 09:12, aceiro napisał:

Chyba jednak dość mocno różnimy się (Ty i ja) postawą wobec życia...?. W sumie zazdroszczę.

Tak, Ty jesteś przed rozwodem, ja po. Za chwil parę różnice między naszym podejściem do życia będą mniejsze. U Ciebie to się jeszcze nazywa NADZIEJA, którą u mnie już zastąpiło DZIAŁANIE.

 

Zobacz jaka ciekawostka - za Wikipedią:

Działanie – podstawowe pojęcie mechaniki teoretycznej. Wyraża się w jednostkach iloczynu energii i czasu, bądź pędu i drogi.

Nadzieja - życzenie zaistnienia określonego stanu rzeczy i niepewność, że tak się stanie[1]. Pojęcie nadziei traci sens przy wartościach skrajnych subiektywnego prawdopodobieństwa sukcesu. Przy 100% odczuwamy jedynie emocje pozytywne, głównie radość, a przy 0% negatywne, zależnie od tego czym są dla nas niespełnialne (w zakładanym przedziale czasowym) oczekiwania.

Jedyne co łączy te definicje to CZAS. Cała reszta to różnica.

 

Podaję drugą wersję tego samego, bardziej obrazową, działająca na emocje:

 

https://pl.wikisource.org/wiki/Boska_Komedia_(Stanisławski)/Raj_-_Pieśń_II

sam zdecyduj czy mędrca szkiełko i oko czy czucie i wiara...

 

.

.

.

 

W życia wędrówce, na połowie czasu,
Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi,
W głębi ciemnego znalazłem się lasu.

.

Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy wchodzicie

 

Na koniec: przestań gadać z babą (z Twoich wpisów jasno wynika, że konfrontujesz swoje pomysły z samicą) tylko zacznij działać, ale logicznie, bez emocji.

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz rację. Wciąż balansuję na krawędzi - strefa komfortu (realnie już nieaktualna, ale przecież wciąż tak nieodległa w czasie i kusząca) vs. skok na głęboką wodę.

Wiem, że potrzebne jest radykalne cięcie - tak wskazuje logika. Ale emocji nie wyzbyłem się jeszcze tak do końca.......

 

Przy okazji - cytat z Dantego jednak lepszy niż mój tytuł wątku....?

Edytowane przez aceiro
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Po wielu dniach przepychanek, kłótni, fochów i dąsów, ale też i paru spokojnych rzeczowych rozmów żonka w końcu podpisała kwita.

W czasie bezpośrednio poprzedzającym  wizytę u notariusza atmosfera była wyjątkowo stęchła, pełna fochów, prób zwalania winy na mnie ? i zapowiedzi że to absolutny koniec - ale udało mi się utrzymać postawę totalnej i kompleksowej wyjebki na to wszystko.

 

Po kilku dniach rozmawiamy w sumie w miarę normalnie (momentami nawet o pierdołach), choć sytuacja jest dynamiczna - zdarzają się zmienne nastroje, dąsiki i powtarzane deklaracje, że się wyprowadzi. Zobaczymy co będzie dalej.

 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, aceiro napisał:

zdarzają się zmienne nastroje, dąsiki i powtarzane deklaracje, że się wyprowadzi. Zobaczymy co będzie dalej.

 

 

Niech się wyprowadzi, im wcześniej zaczniesz nowe życie tym lepiej.

Jak dla mnie nie warto tego kontynuować z kobietą która w ten czy inny sposób przyprawiła Ci rogi.

Moja też miała takiego 'kolegę' i też nie miałem pewności czy dawała mu realnie dupy, wiem jednak, że na pewno flirtowali i oszukiwała mnie dłuższy czas bo nic o jego istnieniu nie wiedziałem. Chciała abyśmy sobie 'dali trochę czasu', bo tak psychologowie mówili w telewizji. A wszelkie te deklamacje następowały właśnie wtedy, gdy w najlepsze z nim popisywała wieczorami.

Ja tego przetrawić nie mogłem, ciągle to wypominałem aż w końcu zakończyłem tę żenadę. To była jedna z najcięższych (też długi związek) ale i najlepszych decyzji w moim życiu.

Szacunek do siebie jest najważniejszy, puszczalskiej babie się nie wybacza.

  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@miloszy

Wiem, że zasadniczo masz rację, ale to nie jest proste.

 

- to było 15 lat związku, z których przez +/-13 było ok lub dobrze, czasem nawet i bardzo dobrze

- nie mam dowodów ani nawet poszlak fizycznej zdrady, jedynie napierdalanie na mnie przed koleżaneczkami i pośrednie dowody flirtu, który - jak wynika z przechwyconej korespondencji - wygląda że się skończył zanim wlazłem na tego jej fejsa (wiem, ze być może to tylko zasługa tego, że nowa gałąź okazała się coś nie teges - koleś żonaty)

- w czasie ostatniego miesiąca (po awanturze) było kilka poważnych i spokojnych rozmów, w czasie których wyglądało, że rozumie kurewskość swojego zachowania (może to tak jak to ktoś tu napisał - że baba potrafi logicznie analizować swoje postępowanie tylko w sytuacji realnego zagrożenia siarczystym kopem, naruszającym żywotnie jej interesy)

- dostała tego kopa, bolesnego - było jej to baaaaardzo nie w smak?, co było słychać widać i czuć - próbowała mnie na różne sposoby odwieść od tego, ale ucinałem szybko wszelkie chujowe gierki, a w logicznej gadce twarde argumenty były po mojej stronie

 

- no i najważniejsze: mam 2 córki, na rozstanie z którymi nie jestem mentalnie gotowy.

 

Z drugiej strony nadal wkurwia mnie okrutnie ta nielojalność, oszustwo i kłamstwa, no i nie wiem do końca jak to tam naprawdę było.

Powiedziałem jej, ze nie wybaczę, ale mogę spróbować zapomnieć. Chociaż i tak wątpię czy się uda.

Ale piłka i tak jest po jej stronie - jak chce, niech spierdala.

 

Edytowane przez aceiro
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, aceiro napisał:

- to było 15 lat związku, z których przez +/-13 było ok lub dobrze, czasem nawet i bardzo dobrze

U mnie też :)

4 godziny temu, aceiro napisał:

- nie mam dowodów ani nawet poszlak fizycznej zdrady, jedynie napierdalanie na mnie przed koleżaneczkami i pośrednie dowody flirtu, który - jak wynika z przechwyconej korespondencji - wygląda że się skończył zanim wlazłem na tego jej fejsa (wiem, ze być może to tylko zasługa tego, że nowa gałąź okazała się coś nie teges - koleś żonaty)

Wiesz kiedy się skończył - pytanie czy wiesz kiedy się zaczął, ergo: ile trwał. Bo to jest tu najważniejsze. Czytaj: ile czasu ta kobieta Cię oszukiwała.

Zrezygnowała bo był żonaty, trafiłby się lepszy, dostałbyś kopa w dupę.

 

4 godziny temu, aceiro napisał:

- w czasie ostatniego miesiąca (po awanturze) było kilka poważnych i spokojnych rozmów, w czasie których wyglądało, że rozumie kurewskość swojego zachowania (może to tak jak to ktoś tu napisał - że baba potrafi logicznie analizować swoje postępowanie tylko w sytuacji realnego zagrożenia siarczystym kopem, naruszającym żywotnie jej interesy)

Ona nie rozumie kurewskości swojego zachowania, ale jak trzeba dobrze zagrać to 'zrozumienie'. Kobieta wyrzuty sumienia co do mężczyzny generalnie ma na poziomie psa który Cię ugryzł. Po prostu nie ma. Sam pisałeś, że nie raz mówiła koleżankom, że ma Cię w dupie i już jej nie jesteś potrzebny. Tym jesteś dla kobiety. Dawcą zasobów.

Jakbyś przeszedł do lepszej dużo lepiej płacącej firmy z innej firmy w której siedziałeś długi czas, być może jakiś tam minimalny sentyment byś miał, ale byłoby to tak bardzo słabe, że nie warto wspominać. Dokładnie takie podejście kobieta ma do mężczyzny z którym była nawet długi czas, gdy przechodzi do rąk innego, lepszego.

 

Ona nie jest sentymentalna i wbij to sobie w końcu do głowy.

Moja potrafiła udawać, że rozumie co zrobiła, a po jakimś czasie gdy wspomniałem jej, że nie jestem w stanie jej już zaufać powiedziała do mnie: 'To spadaj'. Już rozumiesz? Jesteś dla niej zasobodawca i murzyn do zapierdalania, nic więcej.

 

4 godziny temu, aceiro napisał:

- dostała tego kopa, bolesnego - było jej to baaaaardzo nie w smak?, co było słychać widać i czuć - próbowała mnie na różne sposoby odwieść od tego, ale ucinałem szybko wszelkie chujowe gierki, a w logicznej gadce twarde argumenty były po mojej stronie

Wydajesz mi się być podobny do mnie i nawet związek i myszka wydaje się dość podobna, a nawet sposób zdrady, dlatego coś Ci wyjaśnię. Właśnie jesteś na etapie urabiania. Wydaje Ci się, że wygrałeś, że trzymasz fason, a tak naprawdę już łyknąłeś, że ona coś zrozumiała i wyciągnęła wnioski, ma wyrzuty sumienia, itd.

Nie jest tak, a Ty jesteś przez nią robiony właśnie w wała - obgadywała Cię, kręciła na boku z innym, pogardzała, nie szanowała, wyzywała i oszukiwała. A teraz minęło trochę czasu i już miś urobiony, łyknął, że w sumie to nic się takiego nie stało, poroże trochę uwiera ale da się przejść przez próg drzwi. A jeszcze się naiwniakowi wydaje, że już ma kontrolę. Wiesz jaką ona ma teraz z Ciebie bekę tak wewnętrznie? Nawet sobie nie zdajesz sprawy.

4 godziny temu, aceiro napisał:

- no i najważniejsze: mam 2 córki, na rozstanie z którymi nie jestem mentalnie gotowy.

 

No i to jest jedyny argument, żebyś zastanowił się, czy dalej robić z siebie cipkę z porożem. Z uwagi na ten i tylko na ten argument i biorąc pod uwagę okoliczności (rozdzielność zrobiona - jak pisałeś, baba być może dupy nie dawała, choć emocjonalnie zdradziła) na Twoim miejscu chyba też jakoś bym w tym jeszcze próbował być. Ale inwestował od teraz w siebie, w babę zero inwestycji i nie chodzi tylko o kasę. Czytaj, poznawaj, zdobywaj w pracy - nie zagaduj baby, nie żartuj, na Twoją uwagę trzeba sobie zasłużyć i od tej chwili tak masz myśleć. Ona Twoją uwagę już przegrała. Poczekałbym na rozwój wypadków na Twoim miejscu i jeśli Pani coś jeszcze odjebie z jakimś 'kolegą' czy obgadywaniem - definitywny kop w dupę.

Edytowane przez miloszy
  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 8.12.2018 o 00:10, miloszy napisał:

Wiesz kiedy się skończył - pytanie czy wiesz kiedy się zaczął, ergo: ile trwał. Bo to jest tu najważniejsze.

Kilka miesięcy (4-5)

Cytat

Ona nie jest sentymentalna i wbij to sobie w końcu do głowy.

Moja potrafiła udawać, że rozumie co zrobiła, a po jakimś czasie gdy wspomniałem jej, że nie jestem w stanie jej już zaufać powiedziała do mnie: 'To spadaj'. Już rozumiesz? Jesteś dla niej zasobodawca i murzyn do zapierdalania, nic więcej.

Wbiłem bardzo dogłębnie już w czasie tych awantur, kiedy pokazała twarz Mr Hyde'a. O braku zaufania przypominam za każdym razem, kiedy o tym wszystkim gadamy.

Od kiedy się dowiedziałem co robiła pilnuję, aby wnosiła wkład finansowy w koszty utrzymania. Może nie 50/50 bo jednak zapierdala na chacie przy garach i sprzątaniu (zwłaszcza że zapierdala teraz ostro na 150% normy?) ale płaci.

Cytat

 na Twoim miejscu chyba też jakoś bym w tym jeszcze próbował być. Ale inwestował od teraz w siebie, w babę zero inwestycji i nie chodzi tylko o kasę. Czytaj, poznawaj, zdobywaj w pracy - nie zagaduj baby, nie żartuj, na Twoją uwagę trzeba sobie zasłużyć i od tej chwili tak masz myśleć. Ona Twoją uwagę już przegrała. Poczekałbym na rozwój wypadków na Twoim miejscu i jeśli Pani coś jeszcze odjebie z jakimś 'kolegą' czy obgadywaniem - definitywny kop w dupę.

Staram się tak właśnie robić. Odnawiam dawne znajomości, zrzucam z masy, chcę wejść w trochę sportu, no i w ogóle biorę się za siebie (mam nadzieję że wystarczy mi motywacji). Traktuję ją z góry i nieco oschle, ale też bez przesady, że cały czas. Jak jest grzeczna to odpuszczam, bo przecież żyjemy wciąż razem i taka orka na 100% 24/7 byłaby nie do wytrzymania.

Oczywiście obserwuję i czekam. Palec na spuście.?

Edytowane przez aceiro
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@aceiro
Przeczytałem wątek - ciekawa lektura, wiele paraleli. Zawsze jak czytam takie historie, dźwięczy mi tytuł starego filmu z Julią Roberts - "Sypiając z wrogiem". Kilka luźnych przemyśleń poniżej.

 

Dzieci są bezcenne. Nie każdy je ma, nie każdy może je wychować sam - utrzymanie rodziny w całości do czasu, aż pociechy uzyskują samodzielność? Wtedy wygrałeś, w dodatku mając córki przy sobie, nie dopuścisz, aby matka zatruła im umysł zmanipulowanym obrazem "ojca".  Żmija będzie już na tyle stara, że i tak raczej będzie chciała zostać z Tobą - Ty z kolei będziesz mógł tak naprawdę zrobić co zechcesz. Aczkolwiek uroki z dziadkowania i babciowania oraz upływający czas mogą scementować i leczyć rany.

 

Terapia, jak pisałeś, była proponowana przez 'żonkę' - podjąć jak najbardziej, jeśli chociaż trochę oczyści atmosferę to bardzo dobrze. W ewentualnym sądzie zawsze masz argument, że próbowałeś.

Jakieś wspólne wakacje - rodzinne, z dziećmi - z przytupem, Karaiby, Bali dla oczyszczenia atmosfery. Jesteś i tak zły, bo notariusz i podziały majątku, ale w sądzie masz znów kolejny argument, że walczyłeś.
Uważaj na próbę wbicia Cię w jakieś niebieskie linie itp i wmanewrowania w dziwne sytuacje. Dzisiaj łatwo jest wszystko nagrać na telefon itp.
Odbudowuj zaufanie - mając świadomość, że to i tak będzie fikcja.  Jeśli masz żyć ze żmiją pod jednym dachem trzeba stępić jej zęby jadowe. Poza tym obcowanie z drapieżnikiem, mając względną kontrolę jest bezcenne samo w sobie. ;)
 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 6.12.2018 o 21:32, aceiro napisał:

Po wielu dniach przepychanek, kłótni, fochów i dąsów, ale też i paru spokojnych rzeczowych rozmów żonka w końcu podpisała kwita.

W czasie bezpośrednio poprzedzającym  wizytę u notariusza atmosfera była wyjątkowo stęchła, pełna fochów, prób zwalania winy na mnie ? i zapowiedzi że to absolutny koniec - ale udało mi się utrzymać postawę totalnej i kompleksowej wyjebki na to wszystko.

 

Po kilku dniach rozmawiamy w sumie w miarę normalnie (momentami nawet o pierdołach), choć sytuacja jest dynamiczna - zdarzają się zmienne nastroje, dąsiki i powtarzane deklaracje, że się wyprowadzi. Zobaczymy co będzie dalej.

 

 

 

O widzisz. Można. Gratuluję.

 

Teraz krok numer dwa - bierz ją za czuprynę i do komunii! Ma ssać aż po pomidory! Dziś!

Możesz dodać, że to ostatnia gała przed jej wyprowadzką - pożegnalna!

 

Tylko o jednym pamiętaj: wybacz jej i odrzuć pogardę utrzymując konsekwentnie swoją dominację a dana Ci będzie osobista, darmowa niewolnica....

  • Like 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moje wyrazy współczucia. Tyle lat zaangażowania nie jest łatwo puścić w niepamięć. Jeżeli nic nie ryzykujesz to może warto ratować. Chociaż pewnie to co z tego wyjdzie to jakaś namiastka normalności. Rysy zawsze zostaną.

 

Czasami wydaje mi się, że wiązanie się z laską to wybór między mniejszym a większym złem. Nie ma dobrego wyboru. Szczęście masz gdy trafisz na egzemplarz, który potrafi czasami okiełznać swój gadzi mózg.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, Exar napisał:

Dzieci są bezcenne. Nie każdy je ma, nie każdy może je wychować sam - utrzymanie rodziny w całości do czasu, aż pociechy uzyskują samodzielność? Wtedy wygrałeś,

(...)

Odbudowuj zaufanie - mając świadomość, że to i tak będzie fikcja.  Jeśli masz żyć ze żmiją pod jednym dachem trzeba stępić jej zęby jadowe. Poza tym obcowanie z drapieżnikiem, mając względną kontrolę jest bezcenne samo w sobie.

Też mam wrażenie, że to wszystko i tak wróci. To co się stało i to co zostało powiedziane (a właściwie wywrzeszczane) w trakcie tych awantur będzie jak zadra w dupie. Nawet jeśli zostaniemy razem, to po jakimś czasie życie wróci w koleiny szarej codzienności i prędzej czy później przy jakiejś sprzeczce ten wrzód pęknie.

 

Cytat

Uważaj na próbę wbicia Cię w jakieś niebieskie linie itp i wmanewrowania w dziwne sytuacje. Dzisiaj łatwo jest wszystko nagrać na telefon itp.

Wiem jestem tego świadomy. W czasie tych awantur ponosiło mnie momentami i przekraczałem pewne granice, ale obiecałem sobie, że będę uważał.

 

22 godziny temu, XYZ napisał:

Teraz krok numer dwa - bierz ją za czuprynę i do komunii! Ma ssać aż po pomidory! Dziś!

Możesz dodać, że to ostatnia gała przed jej wyprowadzką - pożegnalna!

Widzisz, to wszystko jest wyjątkowo pojebane. Poza kilkudniową przerwą po jej wolcie ws. notariusza, kiedy próbowała zagrać dupą (co olałem), zachowuje się jak nimfomanka i przez cały ten czas - pomiędzy karczemnymi awanturami, sprzeczkami, dąsami i fochami, ale też rozsądnymi rozmowami i zwykłym codziennym życiem - ruchaliśmy się jak króliki.

Starannie oddzielałem przy tym to co w łóżku od tego co poza nim, traktując dymanie jako rozrywkę dla obu stron (i komunikując jej jasno taki stan rzeczy).  Co zabawne, o "ostatnim razie" wiele razy w tym czasie mówiła ona. Oczywiście zawsze to był ostatni. Przed następnym?, czasem jeszcze tego samego dnia/nocy.

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, aceiro napisał:

@aceiro

 

Widzisz, to wszystko jest wyjątkowo pojebane. Poza kilkudniową przerwą po jej wolcie ws. notariusza, kiedy próbowała zagrać dupą (co olałem), zachowuje się jak nimfomanka i przez cały ten czas - pomiędzy karczemnymi awanturami, sprzeczkami, dąsami i fochami, ale też rozsądnymi rozmowami i zwykłym codziennym życiem - ruchaliśmy się jak króliki.

Starannie oddzielałem przy tym to co w łóżku od tego co poza nim, traktując dymanie jako rozrywkę dla obu stron (i komunikując jej jasno taki stan rzeczy).  Co zabawne, o "ostatnim razie" wiele razy w tym czasie mówiła ona. Oczywiście zawsze to był ostatni. Przed następnym?, czasem jeszcze tego samego dnia/nocy. 

 

Z tego co piszesz, wygląda na to, że stajesz się właśnie tym bad boyem, którego zawsze chciała.
Pytanie czy będziesz nim na stałe. Tym niemniej - szczerze powodzenia!

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To bardziej skomplikowane. Przez lata taki byłem, a właściwie bywałem w sytuacjach jakichś konfliktów, sporów, sprzeczek itp. Ale też nie w tej skali, bo i nigdy nie wkurwiła mnie tak bardzo. No i miałem wtedy mnóstwo znajomych, jakieś dupy które na mnie po cichu leciały itp.

 

Później skapcaniałem - myślałem, że teraz to już będziemy tylko "my", ja, ona, rodzina, wspólne sprawy. Coś jak koniec historii "proroka" Fukuyamy?. Osuwałem się powoli w koleiny zwykłego, wygodnego i bezproblemowego życia, wygasały moje kontakty towarzyskie, ale cały czas miałem wrażenie że to wszystko kontroluję - to ja podejmowałem decyzje, które ona czasem krytykowała (zwłaszcza post factum, jak coś nie wyszło), ale się podporządkowywała. No ale przyszedł pierwszy kryzys, na koniec którego dałem dupy i poprosiłem by wróciła. I wtedy chyba cały ten syf się naprawdę zaczął.

 

Dziś, mając wiedzę którą nabyłem w czasie ostatniego miesiąca (m.in. z tego forum - dzięki Bracia!, ale też z wielu innych redpillowych źródeł), myślę że rozegrałbym to wtedy inaczej i to co jest teraz nigdy by nie nastąpiło. Zamiast jebnąć pięścią w stół zachowałem się jak cipa, podejmując jej grę, wchodząc w dąsy i przedłużające się ciche dni. Ona, uzbrojona w porady koleżaneczek-rózwódeczek pokazała twarz żmiji, a ja - zszokowany tą nagłą przemianą i pozostawiony sam sobie, wstydząc przyznać się przed kimkolwiek co się dzieje - nie byłem w stanie się obronić. Później - gdy już dałem dupy - po jakimś czasie wszystko niby wróciło do normy i niby było tak samo jak wcześniej, ale jednak już nie całkiem.

 

Może i dobrze że dostałem teraz tego kopa w ryja - przynajmniej obudziłem się z tego chujowego letargu.

 

Edytowane przez aceiro
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, aceiro napisał:

Widzisz, to wszystko jest wyjątkowo pojebane. Poza kilkudniową przerwą po jej wolcie ws. notariusza, kiedy próbowała zagrać dupą (co olałem), zachowuje się jak nimfomanka i przez cały ten czas - pomiędzy karczemnymi awanturami, sprzeczkami, dąsami i fochami, ale też rozsądnymi rozmowami i zwykłym codziennym życiem - ruchaliśmy się jak króliki.

Starannie oddzielałem przy tym to co w łóżku od tego co poza nim, traktując dymanie jako rozrywkę dla obu stron (i komunikując jej jasno taki stan rzeczy).  Co zabawne, o "ostatnim razie" wiele razy w tym czasie mówiła ona. Oczywiście zawsze to był ostatni. Przed następnym?, czasem jeszcze tego samego dnia/nocy.

 

Oj tam pojebane. Normalne. Schemat... kupczenie sromem ;)

Wnioskuję, że to ona inicjuje te akcje, a Ty poza jednorazową odmową bierzesz co dają. Nieistotne, że mówisz jej "to tylko rozrywka"... Po co to mówić? Ty to pokaż! Niech zobaczy jak się nią bawisz. Pogadać to możesz z kolegami.

Ona inicjuje, bo ma w tym interes przyjacielu, To ona tu dominuje... jeszcze.

Powtórzę: od dziś Ty inicjujesz wtedy kiedy Ty chcesz i tak jak Ty chcesz. Do dzieła - podaj berło jak będzie srała na kiblu... zaskocz ją królewiczu ;) podając pałkę i naciskając spłuczkę klozetu z jej klockiem.

 

PS. Żeby było jasne: ja nie zachęcam do rozwodu, wyprowadzki, rozstania z Twoją kobietą. Namawiam jedynie do odzyskania władzy nad rodziną, ustalenia nowych porządków, odrzucenia emocji i logicznego sterowania przyszłością na własną chwałę. Zachęcam gorąco do wybaczenia samicy niemal jak dziecku, do odrzucenia pogardy, gdy ujrzysz już słabość tych istot i swoją minioną głupotę. Proponuję Ci zachowanie kobiety przy boku w roli obłaskawionej niewolnicy, matki córek, kochanki i okazjonalnej towarzyszki... a nazywać ją możesz choćby i 'żona' - czy to ma jakieś znaczenie?

  • Like 3
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, XYZ napisał:

Wnioskuję, że to ona inicjuje te akcje, a Ty poza jednorazową odmową bierzesz co dają. Nieistotne, że mówisz jej "to tylko rozrywka"... Po co to mówić? Ty to pokaż! Niech zobaczy jak się nią bawisz. Pogadać to możesz z kolegami.

Nie, w 80% przypadków to ja rozpoczynam. resztę ona. Nie mówiłem tego tak sam z siebie, bo po co? Odpowiadałem na teksty, że jak to się nam teraz świetnie w łóżku układa - mówiąc że dymanie to dymanie a życie to życie. I tak jest - widzi to jasno.

Cytat

PS. Żeby było jasne: ja nie zachęcam do rozwodu, wyprowadzki, rozstania z Twoją kobietą. Namawiam jedynie do odzyskania władzy nad rodziną, ustalenia nowych porządków, odrzucenia emocji i logicznego sterowania przyszłością na własną chwałę. Zachęcam gorąco do wybaczenia samicy niemal jak dziecku, do odrzucenia pogardy, gdy ujrzysz już słabość tych istot i swoją minioną głupotę. Proponuję Ci zachowanie kobiety przy boku w roli obłaskawionej niewolnicy, matki córek, kochanki i okazjonalnej towarzyszki... a nazywać ją możesz choćby i 'żona' - czy to ma jakieś znaczenie?

Spoko. Rozumiemy się świetnie.

Edytowane przez aceiro
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Mały apdejt z frontu stawiania żonki do pionu.

Tak, wiem że to tylko pierwszy etap.

 

Żonka złożyła wypowiedzenie z roboty pod jakimś byle pretekstem (nie wiem czy to nie zasłona dymna i czy tego nie wycofa przed wygaśnięciem umowy). Razem z podpisaniem podziału majątku i ograniczeniem do minimum aktywności na mesendżerze oznacza to wypełnienie postawionych przeze mnie warunków utrzymania tego związku.

Przyjęła w pełni ugodową i podporządkowaną postawę. Nie próbuje nawet brać strony córek gdy jestem dla nich surowy (czasem zbyt) - dawniej to był praktycznie standard. Ale przestałem traktować ją z góry - jestem uprzejmy, czasem dowcipny. Zdarzyło się ze dwa razy, że musiałem ją ostrzej zjebać i przetrzymać później w olewce jej focha - ale to incydenty, nie codzienność.

Dymania mam po kokardę - kiedy, gdzie i jak chcę - i jest fajnie (jej zaangażowanie takie jak na początku związku połączone z nabytymi przez lata umiejętnościami?). Momentami zdarzało się że już nie wyrabiałem - ona też ma wysokie libido.

 

Więc niby wszystko zgodnie z planem - ale wiem, że to tylko pierwszy etap i za jakiś czas, jak kurz bitewny całkiem opadnie, czeka mnie codzienna napierdalanka o to żeby to już tak zostało, jak jest teraz.

  • Like 8
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 2.01.2019 o 23:25, aceiro napisał:

czeka mnie codzienna napierdalanka

Niekoniecznie będzie to tak samo męczące jak teraz! 

 

Zrobiłeś dobrą robotę a Twoja żona podjęła współpracę, więc co się martwisz na zapas. Porostu udoskonalaj, to co działa a jak zrobisz coś z mniejszym skutkiem, to zaprzestań takiej metody.

 

Co jakiś czas wpadnie Ci do głowy nowy pomysł i go testuj w relacji rodzinnej. To też rozwija i daje satysfakcję. 

 

Naprawdę źle się nie zapowiada! 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tim2049

"Napierdalanka" była tylko figurą retoryczną, taka przenośnia na wyrost. Choć biorąc pod uwagę to, co działo się w czasie tych awantur w listopadzie........

Ale pisząc to miałem na myśli po prostu trzymanie gardy - za dawnych czasów nie było mi to potrzebne (bo funkcjonowało naturalnie), ale teraz kto wie co się zdarzy. Skoro żonka raz się zsamiczyła, to za jakiś czas, gdy już poczuje się pewniej, może próbować znowu.

Na razie efekty stawiania do pionu są - pytanie tylko, na ile trwałe. Mam nadzieję, że będzie tak jak piszesz.

 

Edytowane przez aceiro
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, aceiro napisał:

trzymanie gardy

Szczerze trzymam kciuki za Ciebie!

 

Może moją myśl ujmę inaczej:

nauczyłeś się jakie są kobiety i wytrenowałeś dobry sposób by sobie poradzić z sytuacją. Brawo dla Ciebie! Ta robota już wykonana. 

 

Pozostaje być czujnym i reagować w razie czego. Nie masz wpływu jak będzie. Możesz tylko być przygotowany wg tego doświadczenia, które zdobyłeś.

 

Używasz retoryki z ringu a masz już poziom nie zawodnika a trenera. Ustawiasz je z pozycji doświadczenia i techniki a nie siły i manipulacji. 

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.