Skocz do zawartości

Bieda


SławomirP

Rekomendowane odpowiedzi

Wkurwia mnie bieda.

 

Całe życie byłem i nadal jestem biedny. Pewnie spora część z was też. Do póki nie poszedłem na studia, bo akurat wtedy miałem trochę hajsu ze zbioru truskawek w Anglii ( ponad 6000zł i czasem od rodziny coś wpadło na święta), to chyba nigdy nie wydałem od tak sobie 20zł bez żalu. Zawsze tylko patrzyłem jak inni kupują kebsy i inne żarcie, ja co najwyżej kanapki. No może oprócz w liceum, bo weszło potem na stołówce, że zupa  plus bułka za 2zł, to stołowałem się jak król.

 

W podstawówce na wycieczkach nigdy niczego nie kupowałem, ani lodów czy czego tam dzieci chcą do jedzenia. Pamiątek i reszty niepotrzebnego syfu, tylko widziałem jak koledzy napieprzają się siekierkami i innym barachłem od Janusza z bazaru. Pamiętam taką sytuacje jak pojechaliśmy w trzeciej podstawówce na cały dzień do parku białowieskiego. Miałem wtedy 10zł i kupiłem za to posążek żubra warty 8zł, wielkości paznokcia. Tak rozbiłem cały swój hajs, nie pamiętam czy na coś wydałem pozostałem dwa złote. Rówieśnicy kupowali jakieś jaja i pióra strusi, niestety ja nie miałem za co. W przypływie frustracji ukradłem takie pióro koleżance jak nie patrzyła. Była afera, ona płakała, ale nie wyszło całe szczęście kto zajebał. Koleżanka do dziś nie wie, że to ja. Zresztą od gimbazy jej nie widziałem, a nawet wtedy z nią nie gadałem. Mimo, że często z nami stała. Nikt z nią nie gadał.

 

Albo kurwa na zielonej szkole. Ktoś mi ukradł 50zł i nie miałem co jeść przez ostatnie kilka dni. To bardziej szkoła życia niż zielona była.

 

No bieda była całe życie ostra była i jest nadal. Przykładowo mam jeszcze głośniki do kompa z komunii, a przypominam że 21 lat na karku. Teraz siedzę na fotelu do kompa też z komunii. Swój, kupiony kilka lat temu nowy wywiozłem do Krakowa, do pokoju, który wynajmuje. Dodatkowo wróciłem teraz do domu i patrzę w monitor 10 letni tak mały że ja pierdole (w krakowie mam telewizor za monitor, który dostałem od jednego litwina na truskawkach). Oczy bolą i nie da się uczyć z tego gówna, fotel niewygodny w kurwę, bo mały, ciasny itp. Przy nauce napierdalają mnie oczy, plecy i wszystko inne jednocześnie. Skupić się ciężko. Wróciłem tylko dlatego, bo nie stać mnie na mieszkanie w Krakowie. Wynajmuje pokój, zresztą na kredyt. Tak mam kredyt na stacjonarne studia. Ale nie stać mnie już na  jedzenie i wszystko inne do podstawowego funkcjonowania. Wróciłem żeby mieć co jeść.

 

W tajemnicy przed rodzicami zamiast kupić bilet na tramwaje i mpki, to hajs przeżarłem. Od miesiąca sprawę ukrywam. Zresztą nie wiem czemu oni nie pytają jak przeżyłem 1,5 tygodnia w Krakowie za 70zł. W tym dycha przejazdy.

 

Marzą mi się uchwyty do pompek i zapas kreatyny. Wydatek ten planuje od ostatnich kilku tygodni i mam zamiar wreszcie w listopadzie go zrealizować.

 

Na moim wydziale jest masa programów rozwoju dla studentów. Staże w innych krajach, konferencje, szkolenia itp. Tylko że trzeba mieć na to hajs. Nawet głupi bilet na konferencje to wydatek dla mnie niemożebny. Jak słyszę, że ktoś wydaje 15k rocznie na same studia niestacjonarne, to łapę się za głowę. A osób takich jest pełno, chyba 40% wydziału. Albo objazd po naszej branży w Ameryce Południowej za 10 kafli od osoby. Ludzie jeżdżą. Głównie ten wydział przypomina mi o biedzie, jak patrze na inne osoby.

 

Chociaż codziennie utrudnienia z powodu braku pieniędzy też przypominają. No ale wtedy do nikogo się nie porównuje. Przykładowo trudno się jeździ bez biletu. Mam jeden przyszykowany w kieszeni w tramwaju, taki na 20 minut. Czaje się czy kanar nie wsiada, żeby szybko skasować.

 

Moje życie często przypomina wenezuelską rzeczywistość.

 

Wkurwia mnie też mój w chuj stary i zjebany telefon. Jedyny plus, że jest taki wkurwiający, to to że z niego nie korzystam. Mnie ciężko zobaczyć z nosem w telefonie, albo w słuchawkach. Kiedyś go zalałem i guzik od przyciszania nie działa. Ten telefon potrafię obsługiwać tylko ja z powodu masy usterek. Losowa osoba za chuja go nie uruchomi. To jest precyzyjna robota. 

 

Zalałem go wodą z czajnika na truskawkach. Kilka dni minęło zanim opracowałem sposób uruchomienia skurwysyna. Wtedy to był koszmar. Jednej nocy zatrułem się paprykarzem i zjebał się telefon. Budzik nie działał. Budziłem się co 15 minut czy już do roboty. Kurwa co ja wtedy przeżyłem w robocie. To był chyba najgorszy dzień ze wszystkich. Cała noc bez snu i co kilka minut do kibla. Dodatkowo dzień wcześniej też pracowałem kilkanaście godzin.

 

Jedyne co się u mnie trzyma, to wygląd. Wyglądam dobrze. Ubrania są nowe i nieźle dobrane. Na pierwszy rzut oka wyglądam jak bananowe dziecko. No może oprócz mojej torby, w której oba ucha są urwane i wszystkie zamki nie działają.

 

Mimo biedy do 19 życia żyłem zajebiście. Tak jak chciałem. Dużo się działo.

 

Przez życie z osobami o wiele bogatszymi, ciągle jestem wkurwiony na swój status materialny. Koleżanka oblała dwa przedmioty i przelała "ze swoich" w tajemnicy przed ojcem 2,5k na warunki. Jakim kurwa chujem!? 

 

Jakieś 30 minut temu coś we mnie pękło. 

 

Mam taką koleżankę w grupie. Wyjątkowo pewna siebie i agresywna kobieta. Widać, że jest przyzwyczajona do atencji od facetów. Zlewam ją. Obserwuje mnie z wyrazem twarzy chęci jebnięcia mi kosy pod żebra.

 

Wchodzę dzisiaj z ciekawości na jej instagram i pierwsze co widzę to wakacje w Nowym Yorku. Zdjęcia z różnych krajów przez te całe jebane ostatnie wakacje. Wakacje to ona miała nawet podczas ferii, jakieś ciepłe kraje czy inne gówno.

 

Czuje się jak w jebanej alternatywnej rzeczywistości na tym wydziale. 

 

Jedyne co dobre, to że skoczyła mi ogromnie samoocena. Szanuje siebie strasznie za to wszystko co w życiu zrobiłem mimo braku pieniędzy. Co osiągnąłem, ile wiedzy zgromadziłem, jakim człowiekiem jestem.

 

Gdyby nie bieda, to chyba nigdy bym nie osiągnął takiej ogromnej motywacji do zarobienia dużych pieniędzy jaką mam teraz. 

 

Szkoda tylko, że brak pieniędzy ogranicza mnie w wielu sprawach. Jak możliwości rozwoju na studiach, albo przy tym treningu siłowym. W wielu kurwa wielu rzeczach, których nie robię z biedy. Albo ile czasu muszę zmarnować na zdobycie hajsu. 

 

Bo tam te wszystkie niedogodności to jebać. Śmieje się z tego bardziej. Zawsze swojej życie przyrównywałem do realiów II WŚ. Jak wtedy bym sobie poradził w jakimś wagonie do Katynia, obozie. Teraz to jest kurwa raj. 

 

Ulżyło mi trochę.

  • Like 19
  • Dzięki 7
  • Smutny 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, SławomirP napisał:

Jedyne co dobre, to że skoczyła mi ogromnie samoocena. Szanuje siebie strasznie za to wszystko co w życiu zrobiłem mimo braku pieniędzy. Co osiągnąłem, ile wiedzy zgromadziłem, jakim człowiekiem jestem. 

No i zajebioza. Tylko teraz wprowadzać w życie tę wiedzę i zacząć kroić hajs - od małego do coraz większego.

 

Ale ale - nie masz czasu nic dorabiać czy jak? Już dawno studentem nie byłem, ale dorobić można w weekend na rozładunku TIRa albo na korkach z dowolnego przedmiotu. Nie masz takich możliwości?

 

Trzymam kciuki stary, z Twoją wysoką samooceną i wykształceniem bieda zostanie tylko wspomnieniem i nauką na przyszłe życie. W jakiś sposób jesteś ukształtowany tak, że będziesz nie do za.ebania.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jesteś młody, jeszcze przyjdzie Twój czas, gdy będziesz osobą majętną. Zobacz ilu ludzi doszło do milionów dzięki swojej determinacji i chęcia polepszenia swojej jakości życia. Dużo osób startowało z biedy ale ich determinacja spowodowała to, że teraz są gdzie są.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak od siebie.

 

Jazda bez biletu to świetna sprawa. Od lat robię to samo.

Policzmy

12x+-120złotych = 1440 złotych. Pomnóżmy to przez powiedzmy 10 lat = 14400

Skasowane bilety, kary (góra dwie rocznie i to de facto na własne życzenie bo instynkt olewałem albo zwyczajnie ślepy byłem) = +-4x3.20=12,80 +2x90=180= 192,80

1440 - 192,80 = 1247,20 x10 = 124472 pozostaje w kieszeni w ciągu 10 lat.

Codzienny trening czujności, psychologii stosowanej ( czasem się udaje skasować zza pleców kanara) cenię sobie wysoko.

 

Kwestia pióra.

Co się przejmujesz, nie takie rzeczy podpierdalałem za młodu innym dzieciom.

Śmiesznie było jak u mnie wyciągałem do zabawy ich zabawki, ale niech mi ktoś udowodni.

Swoją drogą mocno mnie dziwi, że nie podpieprzaleś jedzonka jak chodziłeś głodny na tej zielonej szkole.

Niech mi ktoś udowodni, że zjadłem Bożence kanapkę... GŁUPCY!

 

Te uchwyty do pompek to gówno, nie żałuj.

 

Telefonem się nie przejmuj. Skoro to takie gówno nikt ci go nie ukradnie. Mam tak z jednym zegarkiem. Ileś razy wracał do mnie, niezłe jaja.

 

" 1,5 tygodnia w Krakowie za 70zł "

To pi razy oko 7 zeta dziennie. Jak dosępić kilkukrotność tego 7 jest luz.  Znaczy bez sępienia też się obejdzie, ale to wesoły fach i skoro bieda przyciska do ściany to co ma się talent marnować.

 

"W wielu kurwa wielu rzeczach, których nie robię z biedy. "

A tak nie będziesz ich robił bo masz kasę. Też mi różnica.

 

Do twojego postu nie potrafię się jednoznacznie odnieść. To, że się często chichrałem zapewne świadczy o spaczonym charakterze, ale ja tak mam.

 

 

 

 

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sławomir ja Cię doskonale rozumiem. Koledzy że studiów szli na imprezę a ja na caly weekend do pracy. W dużych miastach masz sporo mozliwosci, żeby dorobić. Ja już jestem 4 lata po inzynierze pracuje w branży jakoś się kula. Też miałem kasiasta koleżankę na studiach, która o dziwo nie była pijebana. Tak czy siak wkurwialo mnie, że muszę zapierdalać a inni mają wszystko pod nosem. Nie łam się powoli do przodu studia to max 5 lat. Postaraj się już na studiach łapać fuchy choć trochę związane z twoim zawodem a zobaczysz, że po studiach zaprocentuje. Kreatyna i uchwyty do pompek nie są niezbędne. Nie zachowuj się jak kobieta i nie mów sobie, że coś musisz mieć(taki żarcik) :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W twojej opowieści brakuje mi info dlaczego nie pracujesz?  Masz jakieś wybitnie zajmujące studia?  Jesteś z Krakowa,  tam ciągle szukają kogoś do knajpy a z napiwków da się wyciągnąć spokojnie dodatkową stówe dziennie? 

Ogarnij na wakacje Norwegii czy inny kraj. W Krk możesz również ogarnąć jeżdżenie na uberze. A jak masę czasu poświęcasz na naukę to może korki?  Uchwyty do pompek to gówno,  weź dwa taborety a jak chcesz koniecznie to sam zrób.  

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, SławomirP napisał:

Jedyne co dobre, to że skoczyła mi ogromnie samoocena. Szanuje siebie strasznie za to wszystko co w życiu zrobiłem mimo braku pieniędzy. Co osiągnąłem, ile wiedzy zgromadziłem, jakim człowiekiem jestem.

Tego się trzymaj, powodzenia! :)

Ale tak jak @odoaker mówił zawsze można sobie coś dorobić w większym mieście, są możliwości.

Edytowane przez The Motha
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Potwierdzam, knajpy, restauracje, dowóz żarcia, stacje paliw .... McDonald's idzie coś ogarnąć i dogadać godziny ( w godzinach wieczornych najszybciej na stacjach paliw i McDonald, Burger King).

Lekko nie masz, ale nie mam sie, trzymam kciuki, dasz radę.

Gdzie wynajmujesz mieszkanie i w ile osób ? zawsze można poszukać kogoś i w 2-3 czy nawet 4 osoby wynająć kawalerkę, kwestia też dzielnicy - np na Nowej Hucie taniej niż w Śródmieściu.

 

 

Edytowane przez wojkr
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Też mi tego zabrakło... Dlaczego nie pracujesz... Ja zacząłem pracę jak tylko poszedłem na studia. Co prawda nie było to związane z moimi studiami, ale kasa była. Na rodziców trochę mogłem liczyć, ale to poczucie, że to moje... Bezcenne ;)

 

Norwegia to dobry kierunek - można dobrze zarobić, trzeba uważać na Polaków, którzy prowadzą tam działalność - wiadomo jak jest... Syn znajomych cały rok utrzymywał się sam z kasy z Norwegii - przez dwa miesiące roznosił tam ulotki, malował płoty, był pomocnikiem murarza...

 

Korki to też dobry pomysł, poza tym można spróbować zaczepić się w jakiejś knajpie? 

 

Generalnie dziś nie ma problemu z zajęciem - obyś tylko miał czas i zdrowie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SławomirP, lekko nie jest, ale Cię akurat doskonale rozumiem, bo miałem w jakimś stopniu podobnie. Chodziłem do "bananowego" liceum (dzieciaki przedsiębiorców, notabli w dużej większości etc.) i paru piwniczników na doczepkę, podobnych do mnie. Były lata 90-te, czasy "Młodych Wilków", te sprawy. Zachłyśnięcie kasą, której nie miałem i wtedy nie było perspektyw, bym ją miał. Na studiach to się trochę wyrównało, więcej ludzi z różnych grup społecznych, dużo, dużo normalniejszych. Tak, świadomość tego, że bez miedzi w domu się siedzi, a inni wojażują po świecie za pieniądze mamy i taty bywa niesamowicie frustrująca i może zryć psychikę. Ale doradzę CI tak - nie porównuj się i nie zazdrość. Nie ma to większego sensu, a jedynie pogłębia własną frustrację. Po prostu działaj. Jak taran. Cały czas do przodu.

 

Bracia powyżej dobrze radzą - ogarnij jakąkolwiek pracę "po godzinach studiów". To na początek. Potem, w wolnym czasie skup się na rozwijaniu własnych skilli - dobra znajomość chociaż jednego języka obcego jest jednym z nich. Nie musisz mieć pieniędzy na kursy, korki itd. Wystarczy Ci komputer, internet i ogromnie dużo własnego samozaparcia i determinacji. Świadomość tego, że jesteś w stanie przegonić swoich "bogatych z domu" znajomych daje dużego kopa do działania. Bo jestem przekonany, że jesteś w stanie to zrobić. Dlaczego tak myślę? Bo sam to zrobiłem. Kosztowało mnie to makabrycznie dużo (i w sensie psychicznym i fizycznym, nie mówiąc o towarzyskim), ale jest to jak najbardziej realne.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze to już duży sukces, że studiujesz. Trzymaj się tego i skończ studia. Znam sytuacje, kiedy dobry uczeń ze szkoły średniej nie mógł iść na studia, bo rodzina biedna. 

Po drugie czy nie ma programu stypendialnego na uczelni na której studiujesz? Wiem, że kiedyś były stypendia socjalne, poza tym dofinansowanie do jedzenia na stołówce i dofinansowanie do akademika.

Po trzecie, rozejrzyj się za pracą w weekendy. Piszesz, że studiujesz w Krakowie. Przecież tam jest od groma knajp. Nie siedź i nie narzekaj. Znajdź pracę.

Po czwarte, przestań zaglądać na instagrama. To jest wirtualna rzeczywistość, podrasowana. Poza tym zazwyczaj ludzie chwalą się tym co mają i tylko tacy tam raczej są. Cała reszta nie ma instagrama i jakoś żyje. Oglądając piękne zdjęcia innych tylko wpadniesz w depresję.

 

Po piąte, moje wspominki. Studiowałem 20 lat temu. Przez całe studia miałem jeden telefon komórkowy na który i tak nikt praktycznie nie dzwonił, bo komórki dopiero wchodziły do użytku w Polsce. Nie było FB, nie było Instagrama i innych tego typu wynalazków. I powiem Ci, że było wspaniale. Owszem, widziałem, że większość koleżanek i kolegów pochodziło z bogatszych rodzin, ale miałem swoją grupę i wychodziliśmy sobie na piwo za 2 złote w knajpie. Nie zazdrościłem nikomu, bo jedyne po czym można było poznać kogoś bogatszego to lepsze ciuchy czy samochód, a poza tym o życiu innych nie wiedziało się wiele. Ciesz się więc życiem, a wierz mi, że za 20 lat na ten studencki okres spojrzysz inaczej i będziesz za nim tęsknił.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego nie pracują studenci mojego kierunku, zrozumieją chyba tylko studenci mojego kierunku. Z ilością materiału wydział się nie pierdoli. Wolny czasz ambitniejsi w tym ja przeznaczają na budowanie bogatszego CV. Przez prace w organizacji studenckiej, wyjazdy i szkolenia, gdzie akurat bilety są tanie (prawie zawsze to się odbywa w weekendy).

 

Organizujemy eventy, akcje edukacyjne, robimy ulotki, prezentacje. Masa tego jest. Chociaż na to też nie starcza czasu. Ostatni weekend od piątku godziny 15 do poniedziałku godziny 15 wychodziłem z mieszkania jedynie żarcie dokupić. Resztę siedziałem  nad materiałem do nauki z powodu jednego kolokwium, ale i tak się nie wyrobiłem (ogromna ilość materiału do wykucia na pamięć, w którym informacje jeszcze się na siebie nakładają). Raczej tak będzie wyglądało większość moich weekendów.

 

Nie wiem czy chodziliście na kierunki, gdzie egzaminy zdaje się tylko w sesji, ale u mnie kolokwium 2-3 razy w tygodniu, to norma, a wiadomo że to nie wszystko na co trzeba się przygotować.

 

Uchwyty do pompek są mi potrzebne, bo mam problemy ze stawami.

 

Instagrama nie mam, to była jednorazowa akcja.

 

Pierwszy rok tak przeżyłem, to drugi też dam rade. Swoje plany realizuje lepiej niż zakładałem. Bieda to tylko utrudnienie. Napisałem temat pod wpływem impulsu. Nie chciałem spowodować fali osób, którzy wyślą mi paczki z jedzeniem. 

 

Dzięki za odzew.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 Czy Twój kierunek da Ci pracą w której się zrealizujesz i zarobisz dobry hajs? Jak oceniasz perspektywy w tym względzie po zakończeniu studiów?

 

Nie musisz pisać co to jest. Chodzi o to czy warto się teraz tak poświęcać. Czysty biznes, kalkulacja, czysty hajs. Moje studia nie były mi do niczego potrzebne, zmarnowane kilka lat. No chyba, że kogoś jara tytuł przed nazwiskiem - ja wole żywą gotówkę.

Edytowane przez SennaRot
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@SennaRot Mój kierunek jest bardzo dobrą podkładką do zarabiania większych pieniędzy. Jednak trzeba włożyć masę pracy poza zajęciami, żeby coś z niego wyciągnąć. Przede wszystkim budowanie umiejętności miękkich. Nasza organizacja jest bardzo ceniona przez przyszłych pracodawców i osoby, które stoją w niej wyżej mają gwarant dobrej, perspektywicznej pracy w dużych firmach.

 

Wszystkie moje wysiłki poza zajęciami idą w to, żeby dostać stanowisko koordynatora. Nie chce mówić nic więcej, bo moja identyfikacja byłaby banalna po samym mieście, imieniu i kierunku.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.