Skocz do zawartości

Zięba być może odpowie za swoje ostre słowa.


Lethys

Rekomendowane odpowiedzi

Dnia 6.11.2018 o 17:37, Bronisław napisał:

Nie prawda.

 

Jaką alternatywe masz jak nie szczepienia?

 

Każdy krzyczy, że szczepienia złe. No zobacz ile ludzi jest zdrowych i nic im po szczepionkach nie jest. 

 

Wole, aby po szczepieniach chorowało tyle ludzi ile choruje niż więcej bez szczepień.

 

Proste jak budowa cepa. 

Jaka alternatywa? Nie wpierdalać chemii do jedzenia to by rozwiązało połowę problemów.

 

Tu nie chodzi o zło szczepień, tylko ich produkcję dawniej były droższe i lepiej wykonane dlatego chociażby pokolenia teraźniejsze 50-60 latków nie ma żadnych poważnych chorób choć przypuszcza się że może wystąpić u nich nop w postaci alcheimera.

 

Tu chodzi tylko i wyłącznie o dobrowolność szczepień nie ich zakaz bądź likwidację.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Bronisław napisał:

Nie wiem jakie problemy, by to rozwiązało, ale wiem na pewno, że nie pomoże na te choroby na które się szczepimy. ?

Lepsza jakość pożywienia=lepsza odporność, a te choroby na które się szczepimy NIE wymagają szczepionek, czego Janek nie przechoruje , na to Jan nie będzie odporny.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

9 minut temu, Maszracius_Iustus napisał:

także to jest non sens

Szczepionki dają różną odporność. Owszem, są szczepionki, które zapewniają nam ochronę przed chorobą na całe życie, np. przeciw WZW A, ale są takie, które uodpornią nas przed chorobą na 10 lat.

 

Niektóre szczepionki, by zapewniły ochronę przed zachorowaniem, podaje się w jednej dawce, inne w dwóch, a jeszcze inne w trzech.

 

Te kolejne to tzw. dawki przypominające.

Obecnie lekarze zalecają na przykład, by przeciwko krztuścowi szczepić nastolatki.

 

Szczepione kilkanaście lat temu powoli tracą przeciwko bakteriom krztuśca odporność.

Edytowane przez Bronisław
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie biorę jak zdechnę to zdechnę :) 

A jak będą mnie chcieli przymusem szczepić to ktoś dostanie pałą :) 

 

Jestem wolnym człowiekiem i nie zamierzam być trutym przez chłopoków co jeżdżą na Malediwy od ilości wypisanych ulotek czy recept.

Od mojego wypadku kiedy potrzebowałem szycia, żaden lekarz mi nie pomógł czyli od jakiś 14 lat (Chirurdzy szacun)

Ani trądziku nie dali rady mi usunąć to gdzie będę sobie wstrzykiwał jakieś "fajne" produkty, nie dziękuje ale to beze mnie.

Zginę przez własną głupotę to zginę, świat zyska.

 

Lekarze póki co przydają się mi do wypisywania L4 i do pogadania.

 

Pozdrawiam.

 

Edytowane przez SzatanKrieger
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, SzatanKrieger napisał:

Ja nie biorę jak zdechnę to zdechnę :) 

A jak będą mnie chcieli przymusem szczepić to ktoś dostanie pałą :) 

 

Myślę podobnie. Dzieci tez już nie szczepię. Po NOP'ie pierwszego syna obydwu już na nic nie szczepiłem. Chociaż są w wieku wczesnoszkolnym jedyne co im się przytrafia to katar i gorączka, czasami jakieś wysypki... Bańki, syrop z cebuli z miodem i po kilku dniach nie ma śladu choróbska... Nawet nie są zapisani do żadnych przychodni, młodszy nigdy nie widział lekarza z przymusu - raz na rok tylko kontroal i tylko prywatnie...

 

Ja za to kiedyś bardzo często chorowałem ale moja matka pakowała we mnie wszystkie obowiązkowe i nadprogramowe syfy...

Zauważyłem bardzo dużą różnicę w zapadalności odkąd zacząłem często myć ręce. Pracuję w handlu i usługach i od kilku lat po każdym kontakcie z pieniędzmi - banknotami myję dokładnie ręce. Obowiązkowo przed jedzeniem, nawet gdy chcę zrobić herbatę.... Od kilku sezonów w ogóle nie choruję, nawet się nie przeziębiam....

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

18 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Lekarze póki co przydają się mi do wypisywania L4 i do pogadania.

Mam dość podobne podejście z tym, że ja L4 nie potrzebuję (sam na swoim, więc po co ?)

 

W szpitalu byłem raz w życiu. Było to w 1972 roku. Urodziła mnie wtedy moja mama i miało to miejsce właśnie w takim przybytku.

Potem nigdy. Najwyżej jako:

1. Odwiedzający chorego

2. Robota jakas była (branża budowlana) wlaśnie w budynku szpitalnym

3. Moimi kochankami bywały piguły. Więc zabierałem je czasem z miejsca pracy.

 

Nie choruję. Nie biorę żadnych leków. Mam 46 lat. Mnóstwo moich rówieśników a to jakies operacje, a to jakieś hospotalizacje, kręgosłupy, rehabilitacje, holtery, kardiowersje (cokolwiek to znaczy).

Jem wg tzw "oficjalnej medycyny" bardzo niezdrowo (czyli dokładnie tak jak zalecał p. Jan Kwasniewski - czyli np 60 jajek na tydzień, bardzo tłusto ale objętościowo mało).

Odkąd tak się żywię (a jest to już ładnych lat kilka) - NIGDY ani przeziębienia, ani innych, drobnych nawet dolegliwości. Nic. Nothing. Zero !

Jakieś bóle, dretwienia (ktore sobie tłumaczyłem zbliżającą się 40-tką) - nie wiadomo kiedy znikły. Po prostu - znikły.

Schudłem jakieś 25 kg - a przeciez jem tłusto więc zgodnie z oficjalną propaganda medyczną - powinienem być tłusty. A nie jestem. Są więc dwie możliwości - albo ja jestem jakiś kosmita a nie gatunek ludzki, albo medycyna oficjalna się myli.

Wróć. Nie. Oficjalna medycyna nie może sie mylić. Religia się nie myli.

To ja jestem pojebanym kosmitą - dlatego tłuste mi nie szkodzi i od tłustego nie tyję.

Tylko kurwa jak to jest, że mój samochód w żaden sposób nie jest podobny do statku kosmicznego ?

Chyba kupię Hondę Civic MK-VIII - nazywają ten model "UFO" więc tym samym usunę ten uwierający mnie dysonans.

 

Jesien, wiosna - wokoło wszyscy chorzy. Łykają jakieś kolorowe pigułki, po ktorych zasadniczej poprawy nie ma.

A ja nic. Zdrówko.

Przebywam z tymi chorymi, powinienem się od nich zarazić - a tu nic.

 

I żeby było jasne - NIGDY i NIKOGO nie namawiam na diety takie, srakie czy owakie. To nie ma sensu.

Napisałem jedynie co ja stosuję i jakie mam z tego tytułu spostrzeżenia.

Ale ja to kosmita jestem :)

 

Mieszkam w niewielkim mieście. Za pierwszej komuny (czyli do 1989 roku bo teraz mamy komunę drugą) była tu jedna apteka. Czynna w jakichś śmiesznych godzinach. Nigdy kolejki tam nie było.

A jako gówniarz bywałem tam po strzykawki i plaster - przydawało się to do majsterkowania.

 

Dzisiaj aptek jest siedem. W tym ze dwie całodobowe.

Gdy umierał mój ojciec 2 lata temu (był najlepiej przebadanym człowiekiem jakiego kiedykolwiek widziałem, u lekarzy bywał co najmniej raz na tydzień) - to z racji, że ojciec był już słaby - bywałem w aptekach kupować leki dla niego wg recept. Zauwazyłem wtedy, ze w aptekach jest mnóstwo ludzi, w zasadzie niezależnie od pory doby a aptek jest siedem. W każdej podobnie.

Czyli - wszyscy chorzy. Naród na prochach.

Wczesniej tego nie wiedziałem bo nie bywałem w aptekach.

Potem ojciec zmarł. Obecnie w aptekach nie bywam (po co nieboszczykowi leki ?) - więc nie wiem czy się coś zmieniło. Możliwe że wtedy (jesienią 2016 roku) była jakaś epidemia czegoś - stąd takie oblężenie.

Dostrzegłem ponadto, że apteka w niczym nie przypomina apteki sprzed 30 lat. Wtedy to były półki zastawione takimi brązowymi butlami z przymocowanymi gumkami karteczkami.

Teraz wygląda to jak w supermarkecie - oferowane leki sprawiają wrażenie opakowań z elektronicznymi gadżetami z Media Marketów.

 

Ojciec jest pochowany na niedalekim cmentarzu. Bywam tam dość często. Widze świeże groby oraz groby sprzed 30 lat.

Po tych grobach widac jedno - ludzie dziś dłużej nie żyją. A kto wie czy nie krócej.

Najwięcej świeżych grobow ludzi urodzonych między 1947 a 1960 rokiem. Tak, był wyż demograficzny ale za bardzo dużo starszych nieboszczyków nie ma.

30 lat temu było podobnie.

 

Średnia długość zycia jest wyższa. Bo mniej umiera niemowlaków. A to podnosi średnią. Bo jesli na trzy osoby zmarłe w wieku 70 lat umrze jedno niemowlę to mamy (70+70+70+0)/4 = 52.5 roku

A jesli na dwie osoby w wieku 80 lat umrze dwójka niemowlaków to mamy (80+80+0+0)/4 = 40 lat

I wcale medycyna nie musiała nic robić w kwestii mniejszej śmiertelności niemowlat - jesli dziś się rodzi na sztuki dwa razy mniej dzieci - to nawet przy identycznej śmiertelnosci (w przeliczeniu na 1000 porodów) - zmarłych niemowląt jest mniej.
 

 

 

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Bonzo napisał:

W szpitalu byłem raz w życiu. Było to w 1972 roku. Urodziła mnie wtedy moja mama i miało to miejsce właśnie w takim przybytku.

Potem nigdy.

Ale trza płacić w podatkach na szpitalne państwowe bo jak tak to prywatne? :) 

Ciekawe ile kapuchy ci przeszło przez tyle lat.

 

Co do Twojej diety to ja robię głodówki z wielką skutecznością, a które według medycyny oficjalnej (Ło Panie 3 dni nie jesz i trup)

 

Nie wierzę lekarzom, koncernom oraz wszystkim, którzy zachęcają do szczepień. 

 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Ale trza płacić w podatkach na szpitalne państwowe bo jak tak to prywatne? :) 

Trzeba. Nic z tym nie zrobię.

Żyję w okupowanym państwie i ta świadomość powoduje, że się mniej denerwuję.

Polak zawsze żył pod jakąś okupacją, a to Rosja, a to Hitler, a to UE. Za Hitlera jednak podatki były niskie :)

15 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Ciekawe ile kapuchy ci przeszło przez tyle lat.

Tego nie liczę. Zarabiam na bieżąco, mase z tego ukradnie mi okupant - no ale zawsze za resztę pożyje człowiek.

Szczególnie, że to co jem (tłuste) - jest znacznie tańsze niz chude. Chude jest drogie bo na chude jest popyt.

Chude zaleca medycyna - wiec ludzie, którym to przekazano jako materiał do wierzenia - kupują chude.

 

Ech, jak się te panie z mięsnego cieszą kiedy chcę tłusty boczek. "Bo to się nie sprzedaje"

15 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Co do Twojej diety to ja robię głodówki z wielką skutecznością, a które według medycyny oficjalnej (Ło Panie 3 dni nie jesz i trup)

Też dobra opcja.

Ja nie jem zawsze jeden dzień w tygodniu. W piątki. Nic, zero.

Od północy z czwartku na piątek do północy z piątku na sobotę.

Zupełnie nie czuję głodu.

 

Poza tym - jem najczesciej raz dziennie. Maksymalnie dwa razy. Bardzo tłusto ale mało.

Przykładowo - codziennie jem rano jajecznicę z 100 gram boczku (jak najtłuściejszego) + 1 jajko + 7 żółtek.

Spokojnie ale to spokojnie następne 24 godziny nic nie muszę jeść. Więc często nie jem bo zwyczajnie nie potrzebuję.

Żołądek jest lekki a organizm dostał taką ilość energii - że powolutku i spokojniutko napędza go to bardzo długo.

Zero chleba, zero słodyczy. Piję wodę (gazowaną lub nie), czerwone wino, czasem jakieś nalewki własnej roboty - ale mało bo to słodkie i bardziej dla dam niż dla mnie.

Piwo rzadko - no ewentualnie czasami do grilla a na grillu boczek albo żeberka.

 

Kawę pijam tylko z wiejską śmietaną (która ma z 60% tłuszczu bo jest o konsystencji masła), albo z... wiejskim masłem.

 

I tak od lat.

 

Oczywiście nigdy i nikomu tego nie polecam. Dlatego, ze to nie może działać - bo taki dogmat religijny przekazała do obowiązkowego wierzenia medycyna oficjalna, rządowa.

A to, ze u mnie się sprawdza wynika tylko stąd, że ja jestem kosmitą, ktoremu do pełni "kosmitości" brakuje Civica MK-VIII. Ale spokojnie - kupię i będzie komplet.

 

No i sprawdza sie też u mnie dlatego, ze rządowa propaganda medyczna nie rozciąga jurysdykcji nade mną - bo ja w kosmosie mieszkam a więc nie tylko poza granicami państwa okupowanego przez ten rząd, ale i poza zakresem ziemi. Tej ziemi.

Pisałem przecież kiedyś na Świeżakowni w "moja historia", że pochodzę z konstelacji Jednorożca (NGC2261).

 

15 minut temu, SzatanKrieger napisał:

Nie wierzę lekarzom, koncernom oraz wszystkim, którzy zachęcają do szczepień.

Gdyby tylko zachęcali - to by nie było problemu.

Oni uważają, że to powinien być PRZYMUS !

 

Jako libertarianin reaguję negatywnie (nie nerwowo bo spokojny jestem zawsze) na słowo "przymus"

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A kij, Ci co chcą, niech się szczepią, Ci co nie chcą, niech się nie szczepią. Kto zdechnie to zdechnie, gatunek na tym tylko zyska bo słabe jednostki popadają, a geny przekażą jedynie osobniki silne genetycznie, ocalałe. Hahaha :D 

Edytowane przez lxdead
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, lxdead napisał:

Kto zdechnie to zdechnie, gatunek na tym tylko zyska bo słabe jednostki popadają, a geny przekażą jedynie osobniki silne genetycznie, ocalałe. Hahaha :D 

O widzisz - bardzo dobry pogląd !

Mianowicie - organizm niezaszczepiony, ktory przetrwa atak choroby - to z całą pewnością silniejszy organizm (a wiec lepszy materiał genetyczny) od organizmu zaszczepionego, ktory także chorobę przetrwał.

Bo w tym drugim organiźmie zostało wykonane w sposób niejako sztuczny - wzmocnienie.

Czy on bez tego wspomagacza dałby radę czy nie - tego nie wiadomo.

Ale jedno jest pewne - jeśli nieszczepiony poradził sobie z chorobą - to na pewno jest mocniejszy od tego, który został zaszczepiony.

 

A zatem - niewątpliwie takie organizmy są zdecydowanie lepszym materiałem genetycznym.

 

To się zresztą sprawdza w rzeczywistości. 100 lat temu kobieta rodziła np 8 dzieci z czego przezywała szóstka. Dwoje umierało i 100 lat temu takie zjawisko nie było niczym nadzwyczajnym. Prawie kazdy w swej rodzinie (o ile zna historię sprzed 100 lat) miał podobne przypadki.

Przeżywały organizmy mocne.

I to następnie skutkowało tym, że urodzone przed 100 laty organizmy - były w stanie przezyć II wojnę światową (mając wtedy np 20-25 lat). Bo były silne.

Jestem stuprocentowo pewien, ze gdyby dzisiejsze pokolenie obecnych 20 latków trafiło w warunki II wojny światowej (np do obozu koncentracyjnego) - wielu z nich zmarłoby już w czasie transportu pociągiem towarowym do obozu w kilkunastostopniowym mrozie.

 

Daleko szukać - gdy byłem dzieciakiem to chodzilismy po podwórkach boso. Jedliśmy warzywa z ogródków wprost z ziemi. Tylko piach chrupał w zebach. Rwaliśmy jabłka z drzewek (nielegalnie) i od razu do gęby.

Pilismy wodę z kałuży. Bawiliśmy się w sposób, za ktory dziś matka takowego dziecka zostałaby pozbawiona praw rodzicielskich, a telewizornia mówiłaby o tej strasznej rzeczy ze trzy dni.

Zdarte kolana zabrudzone błotem czy kurzem były na porządku dziennym.

Nikt nie umarł. Rzadko kiedy ktoś chorował.

 

Rzecza całkowicie normalną bylo to, że mieszkające na wsi dziecko wstawało o piątej rano, szło nakarmić świnie a nastepnie szybkie śniadanie i do szkoły. Najpierw pieszo przez las i pola, w deszczu, sniegu po jaja czy upale - pięć kilometrów do autobusu ("do pekaes mam pięć kilometry, o czwartej za piętnaście jest pekaes. I co, zdanżasz pan ? Nie, ale i tak mam dobrze bo jest przepełniony i nie zatrzymuje się")

PKS się zatrzymał albo nie. Dzieciak docierał do szkoły albo punktualnie albo z opóźnieniem - nierzadko pieszo lub okazją.

 

Za takie coś dziś byłoby kryminałtango. Bo podobno źle widzianym jest obecnie jesli rodzic nie przywiezie gówniarza do szkoły samochodem, najlepiej klimatyzowanym.

 

I potem taki gówniarz pojedzie na wieś, wejdzie na łąkę i mam HGW skąd alergię na HGW co.

 

Tymczasem gówniarz, który dzień w dzień poświęcał 4-5 godzin na dotarcie i powrót ze szkoły w przeróżnych warunkach - prawie nigdy na nic nie chorował. Nic go nie ruszało. Może był czasem lekko brudny, albo przepocony, ale zebrał za to co najwyżej opierdol od nauczyciela na WF'ie, został wypędzony do umywalni doprowadzić niemyte nogi do kultury i sprawa była załatwiona.

Ale jakieś alergie, zespoły HGW kogo, uczulenia, nadwrażliwości, ADHD ? Wolne żarty.

ADHD usuwał nauczyciel kawałkiem kija. Raz i był spokój.

 

Bo wtedy było jeszcze możliwie normalnie.

 

Gdy opowiadam dzisiejszym młodym ludziom, że 30 lat temu w szkole podstaowej "w dupę" od nauczyciela było codziennością - patrzą na mnie jak na fantastę.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, Kespert napisał:

Czy mam przez to rozumieć, @Miner, że twierdzisz iż szczepionek nigdy nie przebadano pod kątem wywoływania autyzmu, a pomimo tego dopuszczono je do obrotu? Chyba nie to miałeś na myśli.

:) mam na myśli, że badania robiono lecz nigdy nie potwierdziły one wpływu szczepionek na autyzm. Przede wszystkim środowiska antyszczepionkowe oskarżają szczepionkę na m.in. odrę o wywoływanie autyzmu, podczas gdy podaje się ją gdy dziecko ma rok, a zmiany w mózgu, które charakteryzują autyzm są obserwowane już w wieku 6 miesięcy. W gruncie rzeczy nikt nie wie dlaczego autyzm się rozwija i jakie są jego przyczyny, a mogą być totalnie odmienne niż Nam się wydaje. Szczepionkę, o której wspomniałem, podaje się od wielu, wielu lat, a jednak dopiero w ostatnim dziesięcioleciu odnotowuje się wzrost zachorowalności na autyzm. Trudno autyzm nawet nazwać chorobą, bo chorobę się leczy, a na autyzm nie ma leku, lecz jest swoista "rehabilitacja" umysłu. Autyzm wynika ze zmian i źle (lub specyficznie) funkcjonującego mózgu. Sami dobrze wiecie jaki wpływ na życie i zdrowie ma otaczający Nas świat i Nasza psychika. Lekki, leciutki autyzm może bardzo pomóc w życiu, bo ułatwia skupienie. Być może to siedzi w każdym z Nas? Czy autyzm może być pogłębiany przez urządzenia, które Nas alienują od innych ludzi? Np. Komputery lub tablety. Dlaczego nie, a są takie podejrzenia w środowiskach medycznych.

20 godzin temu, Aleksander Kwaśniewski napisał:

Mój starszy syn dostał ciężkiego niedowładu po szczepieniu. Zostało to oficjalnie stwierdzone przez kilku niezależnych neurologów. Niestety w kwestiach formalnych niewiele dało się z tym zrobić, tym bardziej, że skupialiśmy uwagę na dziecku. Rehabilitacja trwała dwa lata, kosztowała nas prywatnie prawie 100 tys. zł. Nie wspomną już o poniesionych nakładach emocjonalnych bo oboje z żoną staliśmy się w pewnym momencie wrakami psychicznymi. 

 

Osobnik, który nawołuje do represji wobec rodziców dzieci poszkodowanych przez brak szczepień powinien zatem ponosić odpowiedzialność za powikłania następujące po szczepieniach. Coś za coś. Reasumując - idąc Twoim tokiem rozumowania - jeżeli po szczepieniu ktoś choruje i umiera osoba odpowiedzialna za przymus powinna dostać czapę.

To że syn dostał niedowładu po szczepieniu, nie znaczy że szczepionka była zła. Myślę, że żaden neurolog Ci tego nie zaświadczył. Oczywiście szczepionka mogła być bezpośrednią przyczyną Waszej tragedii, choćby nawet przez tak prozaiczne rzeczy jak złe przechowywanie (niektóre szczepionki muszą przez cały czas być przechowywane w lodówce) lub przez złe podanie szczepionki (uszkodzenie nerwu igłą). Jest mi niezmiernie przykro, że Cię coś takiego spotkało. Mam nadzieję, że nie odpuściłeś sprawy i dochodzisz gdzie popełniono błąd, jak również że uzyskasz należne Twojej rodzinie odszkodowanie.

 

Odnosząc się do odpowiedzialności za drugiego człowieka, to TAK. Uważam, że jeżeli okazałoby się że w wyniku szczepienia druga osoba zmarła i winna była szczepionka, to osoby powinny zostać ukarane. Jeżeli wyszłoby na jaw, że ktokolwiek wiedział o zagrożeniu ze strony szczepionki (i jakiegokolwiek innego medykamentu) powinien go czekać tożsamy los co osobę poszkodowaną. Każde zaniedbanie w tej materii powinno być mocno piętnowane.

 

20 godzin temu, t0rek napisał:

A jak rodzice niszczą dziecku np. psychikę, to kto za to odpowie?  Dla mnie to, co proponujesz, to już poziom "dziecko należy do państwa"

Jak rodzice niszczą dziecku psychikę powinni zostać ukarani za znęcanie się. Na to są przepisy już dzisiaj, ale świadomość ludzka jest taka, że wszyscy zamiatają ten temat pod dywan (z Sądami, kuratorami i Policją włącznie) @t0rek Dlaczego uważasz, że jest to poziom "dziecko należy do państwa"? Nigdy nic takiego nie napisałem i nie jest żaden argument w dyskusji.

 

Mój przekaz jest nieco inny. Mianowice chcę pokazać, że nie możemy wszystkiego rozpatrywać w ujęciu jedynie indywidualnym. Są pewne interesy zbiorowe, które są ważniejsze od indywidualnych i na pewno są nimi zdrowie czy też bezpieczeństwo.  Wiem, że od razu pojawi się pytanie o granice wpływu Państwa i wspomnianych zbiorowych interesów i zapewniam, że będzie to dyskusja, która się nie skończy, bo bazuje w dużej mierze na emocjach i w niej nie ma jednego złotego środka. Będzie epidemia, to wszyscy będą nawoływać do zbiorowego leczenia, szczepienia bądź usypiania (w odniesieniu do chorych zwierząt). Jak jest dobrze, to ludzie chcą likwidacji ograniczeń.

 

Sami widzicie, że temat nie jest zero-jedynkowy. Wchodzimy w kwestie związane z moralnością i odpowiedzialnością za siebie samego, jak i innych ludzi. Na takim gruncie zawsze będą tarcia w światopoglądzie.

 

Podchodząc do tematu nieco bardziej obrazowo zapytam: ludzie, czy jedząc chleb, pomidory czy ziemniaki nie wchłaniamy syfu (chemia do ochrony roślin, ciężkie metale)? Czy one mogą powodować jakieś choroby lub długoterminowe powikłania? Mogą. Czy ludzie jednak z tego powodu odmawiają sobie jedzenia ze sklepu? Nie. Podejmują swego rodzaju ryzyko szacując potencjalne straty z niejedzenia. Czy wdychając smog też tak mamy? Tak.

 

Identyczna sytuacja jest ze szczepieniami. Szacujemy potencjalne ryzyko i jako populacja decydujemy się na coś. Jeżeli chcecie likwidacji szczepień zaproponujcie coś innego, co ochroni ogromną ludzką populację przed pandemiami. Jeżeli miałbym iść w tym kierunku, to zaproponowałbym np. obowiązkowe kompleksowe badania flory bakteryjnej i poziomu witamin. Przy dobrych parametrach tych rzeczy masa ludzi przez całe życie byłaby zdrowa jak ryba. Zdaję jednak sobie sprawę, że masa rodziców nie będzie tego chciała, bo: kłucie, można zarazić, a jaka ta flora bakteryjna, kto ją ustala, jakie poziomy są dobre, a kto na tym zarobi? No i klasyczne: a kto za to zapłaci? I wrócimy do punktu wyjścia.

 

Dlatego proszę o rzeczowe argumenty, bo i jedna i druga strona nawet jeżeli nie zmieni zdania, to może się czegoś nauczyć i bardziej świadomie podejmować decyzje.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Miner napisał:
23 godziny temu, t0rek napisał:

A jak rodzice niszczą dziecku np. psychikę, to kto za to odpowie?  Dla mnie to, co proponujesz, to już poziom "dziecko należy do państwa"

Jak rodzice niszczą dziecku psychikę powinni zostać ukarani za znęcanie się. Na to są przepisy już dzisiaj, ale świadomość ludzka jest taka, że wszyscy zamiatają ten temat pod dywan (z Sądami, kuratorami i Policją włącznie) @t0rek Dlaczego uważasz, że jest to poziom "dziecko należy do państwa"? Nigdy nic takiego nie napisałem i nie jest żaden argument w dyskusji.

Psychikę dziecku można spieprzyć na pierdyliard drobnych sposobów, łącznie z nieświadomymi, że nie wiem kto i jak miałby to sprawdzać (nie mówię o patologicznych rodzinach, gdzie to widać na pierwszy rzut oka). Nie mówiąc już jakie to pole do nadużyć.
I o to sprawdzanie się chyba rozchodzi - żeby pewne rzeczy skontrolować to musisz się bawić w Wielkiego Brata.

 

1 godzinę temu, Miner napisał:

Mój przekaz jest nieco inny. Mianowice chcę pokazać, że nie możemy wszystkiego rozpatrywać w ujęciu jedynie indywidualnym. Są pewne interesy zbiorowe, które są ważniejsze od indywidualnych i na pewno są nimi zdrowie czy też bezpieczeństwo.  Wiem, że od razu pojawi się pytanie o granice wpływu Państwa i wspomnianych zbiorowych interesów i zapewniam, że będzie to dyskusja, która się nie skończy, bo bazuje w dużej mierze na emocjach i w niej nie ma jednego złotego środka. Będzie epidemia, to wszyscy będą nawoływać do zbiorowego leczenia, szczepienia bądź usypiania (w odniesieniu do chorych zwierząt). Jak jest dobrze, to ludzie chcą likwidacji ograniczeń.

Ja to wszystko rozumiem. Uważam natomiast, że obecnie mamy trochę sytuację, gdzie jednostki zdają sobie w końcu sprawę, że góra struktury często nie działa już w ich interesie. 
A co jeśli, celowo się wprowadza "elementy złe", aby ludzie chętniej godzili się na ograniczenia w imię bezpieczeństwa?
Znasz?

 
 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, t0rek napisał:

Znasz?

Znam:) i to jest nierozwiązywalny dylemat. Oceniasz na tyle na ile masz wiedzy.

 

1 godzinę temu, t0rek napisał:

Psychikę dziecku można spieprzyć na pierdyliard drobnych sposobów

Wchodzisz już w kwestię wychowania. Czy uważasz, że dzisiejsze pokolenia są lepiej wychowywane czy gorzej? Co masz na myśli mówiąc "spieprzyć psychikę"?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Miner
Zapewnić takie traumy, które w sposób znaczący negatywnie wpłyną na jego dalsze życie. A, zakładając, że epigenetyka działa, trochę traum też po przodkach dziedziczymy. 
Generalnie chodzi mi o to, że i tak jesteśmy przedłużeniem naszych rodziców. To nie jest "nowa postać w grze", tabula rasa itd. - wymuszanie takiej "sprawiedliwości społecznej", nadzoru państwowego, kontroli to według mnie droga do odczłowieczenia.

Edytowane przez t0rek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 godzin temu, AR2DI2 napisał:

Umysłowo tak. Przecież nie rozpoznają płci, więc jest to jakiś defekt, ułomność, czyli stan niepełnosprawności. Nierozpoznawanie płci jest uciązliwą ułomnością. Mam znajomego prawnika ze znanej warszawskiej kancelarii, który jest homo. Na pierwszej stronie swojego "dziennika życia" jaki prowadzi, ma motto: "Swoją ułomnośc noś dumnie jak królewska szate szkarłatną". 

Nie raz mi sie żalił, że by chciał mieć dzieci, ale nie potrafi się zmusić do kopulacji z kobietą. 


Masturbacja jest surogatem, namiastką, co nie zmienia faktu, że penis słuzy do zapładniania, a kiszka stolcowa nie zastąpi macicy. Doktorowi proste rzeczy tłumaczyć po sto razy. Z chłopskiego rozumu się wyśmiewasz, ale widze ten pański mocno słabszy.
 

Rozpoznają, a odczuwają pociąg do tej samej płci. Jeżeli osobiście uważasz to za ułomność to ok - Twoja sprawa, jednak nadal nie wpasowuje się ona w definicję zdrowia WHO, której trzeci raz cytować nie będę. Znam trochę homoseksualnych i wiodą normalne, satysfakcjonujące życie. Nie jest to żaden stan niepełnosprawności, a tym bardziej ułomności. Za większą ułomność zdecydowanie uważać można myślenie na chłopski rozum niż bycie homoseksualistą, bo na to drugie nie ma się żadnego wpływu ;)

15 godzin temu, Bonzo napisał:

To, że homoseksualizm jest ułomnością i rzekłbym, że wręcz chorobą o charakterze przewlekłym - jest sprawą oczywistą od zawsze i zrozumienie tej oczywistości nie przekracza możliwości intelektualnych nawet ograniczonego umysłowo człowieka.

 

Można się zastanowić ilu homosiów jest dlatego homosiami, że takimi się urodzili, a ilu jest homosiami dlatego, że sami chcieli.

Trudno tu szacować - niemniej są przypadki, że homoś jest żonaty i w dodatku ma dzieci.

 

Ale gdyby nawet założyć, że to tylko sprawka natury - to natura czasem powołuje na świat wybrakowane, niepełnowartościowe egzemplarze osobników. Nie tylko ludzi, zwierząt też.

Rodzą się inwalidzi, rodza się ślepi, rodzą się głusi, rodzą się koślawi, rodzą sie idioci i rodzą się homosie.

Homoś - jesli jest homosiem od urodzenia - nie jest w stanie spółkowac z kobietą. Spółkuje więc z męzczyzną - z czego nigdy nie będzie potomstwa.

A to dlatego, ze z p-tu widzenia rozrodczości - stosunek płciowy dwóch męzczyzn ma podobną wydajnosć w zakresie prokreacji jak stosunek płciowy jednego męzczyzny z dziurą w płocie.

 

Dlatego też homosie dzieci mieć nie mogą - i z punktu widzenia natury są - używając języka fizyków atomowych - odpadem krótkożyciowym.

Takich, którym wydaje się, że jest, a nimi faktycznie nie są zalecana jest psychoterapia i nazywa się to pseudohomoseksualizmem. Homoseksualny jest w stanie spółkować z kobietą, ale nie odczuwa wobec niej pociągu. Nigdzie nie twierdzę, że homoseksualni mogą mieć dzieci - w sensie dojść do zapłodnienia w wyniku stosunku osobników tej samej płci. A to prawdą rodzą się ludzie z różnymi dysfunkcjami. Mam nadzieję, że w Twoją definicję ułomności też wpasowuje się ignoranckie i niepełne intelektualnie myślenie na chłopski rozum :)

 

Pozdrawiam i bez odbioru, bo już szkoda mi czasu na kładzenie łopatą do głowy oczywistych oczywistości :(

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, PanDoktur napisał:

Twoja sprawa, jednak nadal nie wpasowuje się ona w definicję zdrowia WHO, której trzeci raz cytować nie będę

A od kiedy to WHO ma monopol na prawdę ?

A wiem, od czasu kiedy ktoś starszy i mądrzejszy uznał, że "jest wicie taki trynd" - i przekazał tę "prawde" jako przenajświętszą - do wierzenia. Obowiązkowego wierzenia.

 

Jeszcze wcale nie tak dawno temu w ZSRR był komunizm i tam też był monopol na ze tak powiem odległą od normalności prawdę :)

Propaganda szła pełną parą. Wynikało z niej na przykład, że w ZSRR jest raj na ziemi, a w USA żrą Murzyni korę z drzew.

Zresztą @Marek Kotoński w ostatniej audycji porusza to zjawisko - w odniesieniu propagandy, z ktorej wynika, że tylko będąc w związku (najlepiej małzeńskim) możesz uzyskać szczęście. Jako singiel nie masz szans.

 

Jak już dawno temu wspomniałem - osławiony "matrix" nie dotyczy tylko kwestii mesko-damskich relacji (ktore to najobszerniej są na tym forum omawiane), ale i mnóstwa innych zagadnień.

 

Chodzi bowiem o to by stworzyć tzw "człowieka radzieckiego". Człowiek radziecki ma wszelkie przymioty człowieka - czyli głowę, nogi, uszy, oczy, jakieś ubranie na sobie a nawet jest w stanie wydać z siebie dźwieki okreslane mianem mowy.

Ale różni się od człowieka zwyczajnego jedną kwestią - człowiek radziecki nie ma wolnej woli. Nie jest w stanie sam dokonywać wyborów - wszystko za niego robi państwo. Ustala co będzie jadł, jak się leczył, gdzie i czego uczył i tak dalej.

 

Róznica między człowiekiem radzieckim a człowiekiem normalnym jest taka jak pomiędzy orłem a orłem wypchanym. Orzeł wypchany ma wszelkie cechy normalnego orła - głowę, dziób, szpony, skrzydła i pióra.

Tyle, że sam nie lata.

  • Like 5
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Bonzo napisał:

A od kiedy to WHO ma monopol na prawdę ?

A wiem, od czasu kiedy ktoś starszy i mądrzejszy uznał, że "jest wicie taki trynd" - i przekazał tę "prawde" jako przenajświętszą - do wierzenia. Obowiązkowego wierzenia.

 

Jeszcze wcale nie tak dawno temu w ZSRR był komunizm i tam też był monopol na ze tak powiem odległą od normalności prawdę :)

Nie trzeba się odwoływać do ZSRR - po pierwsze, niektórzy do dziś wierzą w komunizm (razem, razem zbudujemy nowy ład), a po drugie to był przykład na kraj, w którym nie wolno było podważać zdania oficjalnych autorytetów, pod groźbą przymusu. Jeśli chodzi zaś o kraj, który dobrowolnie poszedł za autorytetem, i z własnej woli ludzie w ten autorytet wierzyli, to jest znacznie lepszy przykład. Nazistowskie Niemcy.

 

3 godziny temu, t0rek napisał:

góra struktury często nie działa już w ich interesie

Wydaje mi się, że nigdy w historii "góra struktury" nie działała w interesie maluczkich. Zawsze działała w swoim interesie. Co najwyżej, zdarzały się momenty w historii, gdy interes mas i wierchuszki akurat przypadkiem był zbieżny.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

59 minut temu, Kespert napisał:

Jeśli chodzi zaś o kraj, który dobrowolnie poszedł za autorytetem, i z własnej woli ludzie w ten autorytet wierzyli, to jest znacznie lepszy przykład. Nazistowskie Niemcy.

Bardzo dobry przykład !

 

W nazistowskich Niemczech udał się lepiej ten eksperyment - gdyz ludziom skuteczniej wyprano mózgi. Być może dlatego, że Niemcy sa znacznie bardziej posłuszni, karni i zwyczajnie wierzą władzy.

W Rosji potrzebny był znacznie dalej idacy terror niż w Niemczech. Choć i jest jeden ciekawy aspekt dotyczący Rosjan.

Wyjasnił go kiedyś już nieżyjący generał Aleksander Lebiedź. W wywiadzie z o ile pamiętam dziennikarzem RMF, ktory zadał mu pytanie odnośnie róznic między narodem polskim a rosyjskim - Lebiedź powiedział tak:

 

"Wy Polacy jesteście porywczy i niecierpliwi. Wam się trochę śrubę przykręci - już bunty, już strajki, już manifestacje. Z tego niewiele wynika - bo zmieniacie jedną władzę na drugą taką samą. I znów bunty, znów manifestacje, znów strajki i tak w kółko

Nasi ludzie spokojni. Całymi latami znoszą pokornie ciemiężenie. Ale przychodzi taki moment, kiedy wybucha ich gniew. Gniew, ktory niszczy wszystko.

I dlatego w Rosji faktycznie zmienia się władzę."

 

Jeszcze w latach XX ub. wieku taki włoski komunista jak Antoni Gramsci zauwazył, że Karol Marks się pomylił.

Bo rewolucja w ZSRR i zaprowadzenie rządów komunistów podpartych fizycznym terrorem - dała doskonałe rezultaty, ale ma ona pewną, istotną wadę.

Mianowicie - przeciwnik władzy - człowiek sterroryzowany może rzeczywiście przestać władzy szkodzić. Moze się przestraszyć, mozna go zamknąć do łagru, można go pobić, można nawet wyciąć mu język by nie mógł gadać.

Ale jednego z nim się zrobić nie da - najbardziej nawet sterroryzowany człowiek - nadal będzie MYŚLAŁ tak jak chce. Czyli - zapewne inaczej niż oczekiwałaby tego władza.

Nie będzie protestował, będzie siedział cicho - ale w GŁOWIE będzie miał inaczej niż wg władzy mieć powinien.

 

Gramsci doszedł do wniosku że to poważny problem. Bo kiedyś, gdy terror zelżeje - ten człowiek zacznie opowiadać o czym myśli swojej rodzinie, kolegom, sąsiadom. I może ich przekonywać do swych racji.

 

Gramsci uznał, że trzeba postępować inaczej. Nie używać fizycznego terroru tylko wyprać ludziom mózgi tak - by im się wydawało, że nic podobnego nie miało miejsca. Dokonać operacji na ich umysłach bez przerywania snu.

I to się od lat dzieje.

Przy użyciu piekielnej triady:

1. Państwowego monopolu edukacyjnego

2. Mediów

3. Przemysłu rozrywkowego.

 

Efekt - większośc wspolczesnych ludzi ma tak wyprane mózgi - że normalną, logiczną prawdę wyśmiewa a jej głosiciela uważa za przestępcę. W dodatku optując za tym by to wobec niego zastosować terror. Zamknąć w więzieniu, zmusić do milczenia a najlepiej zabić.

 

To wszystko zauwazył już ponad 70 lat temu Eric Arthur Blair (ps. artystyczny "George Orwell" w swej książce "Rok 1984"

Wojna to pokój

Wolnosć to niewola

Ignorancja to siła.

  • Like 2
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 hours ago, Maszracius_Iustus said:

Lepsza jakość pożywienia=lepsza odporność, a te choroby na które się szczepimy NIE wymagają szczepionek, czego Janek nie przechoruje , na to Jan nie będzie odporny.

Ale wiesz o tym, ze kiedys ludzie jedli "tradycyjnie" i "zdrowo", a mimo to masowo umierali na choroby, np. na odrę.

Edytowane przez Strusprawa1
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Strusprawa1 napisał:

Ale wuesz o tym, ze kiedys ludzie jedli "tradycyjnie" i "zdrowo", a mimo to masowo umierali na choroby, np. na odrę.

To akurat nie jest bardzo mocny argument. Prędzej zwróciłbym uwage na to, że kiedyś łatwiej było się roznosić chorobom - bo nie było dostępu do bieżącej wody, kanalizacji itp.

Zresztą - ludzie masowo ginęli wskutek róznych rzeczy. Mogły to być choroby zakaźne ale mogło to też być wojny.

Daleko szukać - w ciągu ostatnich 100 lat przetoczyły się przez świat dwie wojny, w ktorych wyginęło wiecej ludzi niż we wszystkich wcześniejszych konfliktach.

 

Z kolei w bardzo dawnych czasach mnóstwo ludzi ginęło w walce nie z ludźmi ale ze zwierzetami. Rzeczą bardzo częstą było to, że poszli faceci na polowanie do lasu w pięćdziesięciu - po czym z polowania wróciło ze zdobyczami zaledwie trzydziestu.

Podobnie - wypłynęło sześciu rybaków łodzią na morze łowić ryby - a dwóch z nich utonęło przy robocie.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minut temu, Bonzo napisał:

Prędzej zwróciłbym uwage na to, że kiedyś łatwiej było się roznosić chorobom - bo nie było dostępu do bieżącej wody, kanalizacji itp.

 

EPIDEMIA W POLSCE

 

Epidemia ospy we Wrocławiu – ostatnia w Polsce i jedna z ostatnich w Europie epidemia ospy prawdziwej, która wybuchła latem 1963 roku we Wrocławiu.

 

Chorobę przywlókł do Polski w maju 1963 wracający z Indii (według innych źródeł z Birmy i Wietnamu) Bonifacy Jedynak, oficer Służby Bezpieczeństwa.

 

Pierwszą ofiarą była pielęgniarka, córka salowej, która miała styczność z zakażonym.

Ofiara zaraziła się prawdopodobnie 20 maja, a od 23 maja znajdowała się na terytorium Wrocławia.

 

Stan epidemii ogłoszono 17 lipca, odwołano go 19 września. Zachorowało 99 osób (najwięcej wśród służby zdrowia), z których siedem zmarło, w tym cztery to lekarze i pielęgniarki. Najmłodszy pacjent miał 5 miesięcy, najstarszy zaś 83 lata. 

 

Miasto zostało na kilka tygodni sparaliżowane i odcięte od reszty kraju kordonem sanitarnym. Ospa wydostała się poza Wrocław, leczono ją w pięciu województwach.

Wprowadzono zakrojony na szeroką skalę program profilaktyczny, umieszczając osoby podejrzane o kontakt z chorymi w izolatoriach, które zlokalizowano, między innymi, w Praczach Odrzańskich i na Psim Polu. 

 

Światowa Organizacja Zdrowia przewidywała, że epidemia potrwa dwa lata i w jej wyniku zachoruje do 2 tysięcy osób, a umrze 200. Przeciw ospie zaszczepiono wówczas 98% mieszkańców miasta. Epidemia wygasła po 25 dniach od jej wykrycia.

 

 

EPIDEMIA A FAŁUSZYWE BADANIA  Andrew Wakefielda.

 

Autor badań nad szkodliwością szczepionki przeciwko odrze, śwince i różyczce, Andrew Wakefield wiązał szczepienia z autyzmem.

 

Jego artykuł zyskał wielki rozgłos w brytyjskich mediach i dopiero po nowych badaniach, dochodzeniach i procesie o zniesławienie okazało się, że manipulował danymi.

 

Dziesiątki badań zaprzeczyły informacjom Wakefielda, a pismo przeprosiło za publikację. Niestety, ta plotka wciąż żyje własnym życiem, także w Polsce.

 

Wakefield, który liczył na udział w zyskach z procesów przeciwko producentom szczepionki, został dopiero niedawno pozbawiony prawa wykonywania zawodu. Ale przez te lata wiele dzieci w różnych częściach kraju pozostało niezaszczepionych na trzy wysoko zakaźne choroby, powodujące poważne komplikacje i mogące prowadzić do śmierci.

 

 

EPIDEMIA ODRY: Dlaczego jest to groźna choroba?

 

Powikłania odry są bardzo groźne, mogą doprowadzić nawet do śmierci dziecka.

 

Dziecko nie zaszczepione narażone jest na:

zapalenie płuc spowodowane nadkażeniem bakteryjnym

zapalenie ucha środkowego

zapalenie mięśnia sercowego

zapalenie mózgu (około 1 na 1000 zachorowań)

podostre stwardniające zapalenie mózgu

poronienie płodu

 

Szczególnie niebezpieczne jest podostre stwardniające zapalenie mózgu (LESS – łac. leukoencephalitis subacuta scleroticans), które rozwija się 7 -10 lat po przechorowaniu odry.

 

Charakterystyczne dla tego powikłania jest wybitnie wysokie stężenie przeciwciał przeciw wirusowi, a także poważne objawy neurologiczne w postaci zaburzeń mowy, upośledzenia psychicznego i postępujących niedowładów, które w krótkim czasie doprowadzają do stanu odmóżdżeniowego.

 

W przypadku tego powikłania medycyna jest bezsilna, a rokowanie zawsze są złe.

 

 

PRZYPADKI ZACHOROWAŃ (Ostatnie lata)

 

Prawie 15 tysięcy przypadków zachorowań na odrę odnotowano 2017 roku, to o trzy razy więcej niż w roku 2016 roku – wynika z lutowego raportu Odra Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC).

Największy wzrost zachorowań wystąpił w Rumunii (ponad 10,6 tys.), 

we Włoszech (prawie 5 tys.), w Grecji  (prawie 1,5 tys.) i Niemczech (ponad 900). 

Jak podano od początku 2016 roku w krajach UE Centrum odnotowało 50 zgonów z powodu odry. Poważne powikłania najczęściej występują u dzieci poniżej 5. roku życia.

 

– Spośród wszystkich przypadków odnotowanych w 2017 roku (…) 87 proc. dotyczyło osób niezaszczepionych – czytamy w oświadczeniu ECDC.

Chodzi o osoby, o których było wiadomo, czy były zaszczepione czy też nie.

 

Zarówno u dzieci jak i dorosłych odra ma często ciężki przebieg i może prowadzić do powikłań oddechowych i neurologicznych, które mogą mieć bardzo poważne konsekwencje.

 

Jak wynika z raportu epidemia odry rozprzestrzenia się w UE, gdyż niewystarczająca liczba populacji poddaje się szczepieniom.

 

Według rekomendacji Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), aby zapobiec odrze, konieczny jest wskaźnik zaszczepień wynoszący co najmniej 95 proc. Chodzi o odsetek dzieci, które otrzymają szczepionkę w rekomendowanym okresie.

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.