Skocz do zawartości

Ja pier.....


Gość Pan Kleks

Rekomendowane odpowiedzi

Skoro kobieta dzisiaj i tak dąży w kierunku samodestrukcji... sposób w jaki to robi ma marginalne znaczenie. Chyba jedyne co może uratować dzisiaj kobietę to normalne dzieciństwo, w którym nie przejmuje wzorców tworzących z niej legalną kurwę. Tak ku gwoli ścisłości to prostytucja nie jest w Polsce nielegalna :), jedynie sutenerstwo, czyli bycie alfonsem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale my to wiemy wiemy ze legalne.czesto proboszcz dzwoni%-)Tylko wiesz sprawa wyglada tak że jak niunia jest czesto używana przez różnych zawodników no to moze załapac jakiegoś syfa.temat o tępocie niuniek które lubia bez gumki był wałkowany

Wiec kurwa jak by nie było.niech takie pala wroty

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niunie, czyli też prostytutki ? Bo nie wyobrażam sobie jakim idiotą trzeba być żeby posuwać taką panienkę bez gumy (nie licząc bardzo rzadkich przypadków). Bo z punktu widzenia normalnej kobitki (normalnej czyli nie-prostytutki  oczywiście :D) to często bardzo opłaca się jechać bez zabezpieczenia. Kobieta - twój wróg. HUEHUE

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakiś czas temu zrozumiałem, że żadna opcja nie jest tak pewna jak guma, ewent. wazektomia (jeżeli chodzi o zapłodnienie). Teraz kurwa mnie przeraża to jak mało facetów w ogóle o tym myśli, a taka sielanka jest jak tykająca bomba. A to tykanie można usłyszeć niemalże wszędzie...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NIe no syf, syfem to sprawa oczywista, że jedynie guma załatwia wszystko za jednym zamachem. Z wazektomią miałem rozkminę, że można by zrobić i posuwać jedynie kobity, które miały mało partnerów i wchodzić w związki krótkie/średnio długie. No ale to chyba kwestia tego na ile komu przeszkadza guma i czy warto robić tyle zachodu, po to żeby dojść w dziewoi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I kurde znajdź tu równowagę. Dużo koleżanek źle, bo wdraza ich popieprzone pomysły, wcale to tez źle, bo się nie dogaduje z kobietami, będzie lgnela do typów aż w końcu z którymś pójdzie w tango.

A to jest bardzo ciekawa sprawa, zarówno laski, które obracają się wśród innych dziewczyn i te, które wolą męskie towarzystwo uznajemy za nie w porządku. Czyli generalnie wszystkie. Wychodzi na to, że najlepiej sprawdzi się podejście indywidualne: poznać laskę i dopiero oceniać, no bo wszystkie przecież nie mogą być nie takie.

 

Ze swojego doświadczenia, mam wrażenie, że laski obracające się wśród koleżanek są bardziej porąbane. Wchodzenie z nimi w jakąkolwiek interakcję jest równoznaczne z kontaktem z całą grupą (zwaną przez niektórych hydrą). Panienka wszystko musi skonsultować ze swoimi psiapsiółkami, nic sama nie zrobi bez "przyjacielskiej" porady. A, że w 99% grup koleżanek jedna drugą podgryza i czegoś zazdrości i chce jakoś wykorzystać swoją najlepszą psiapsiółkę, to takie panny zachowują się w sposób nieprzewidywalny i destruktywny niestety. Im dłużej żyję, tym bardziej jestem przekonany, że przyjaźń między kobietami nie istnieje, tak jak damsko-męska.

 

Dziewczyny obracające się wśród chłopaków myślę nabierają podobnego nam sposobu rozumowania, nieco mniej emocjonalnego, co przekłada się na łatwiejsze kontakty z takimi. Wyjątek jest taki kiedy jest panna i wianuszek wielbicieli, wtedy przerąbane. No ale jeśli jest w miarę normalna sytuacja, to sprawa wygląda zdecydowanie lepiej niż w pierwszym przypadku.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Ze swojego doświadczenia, mam wrażenie, że laski obracające się wśród koleżanek są bardziej porąbane. Wchodzenie z nimi w jakąkolwiek interakcję jest równoznaczne z kontaktem z całą grupą (zwaną przez niektórych hydrą). Panienka wszystko musi skonsultować ze swoimi psiapsiółkami, nic sama nie zrobi bez "przyjacielskiej" porady. A, że w 99% grup koleżanek jedna drugą podgryza i czegoś zazdrości i chce jakoś wykorzystać swoją najlepszą psiapsiółkę, to takie panny zachowują się w sposób nieprzewidywalny i destruktywny niestety. Im dłużej żyję, tym bardziej jestem przekonany, że przyjaźń między kobietami nie istnieje, tak jak damsko-męska.

 

 

Przyświruj jej kolezanki.zobaczysz co sie stanie.gdy jej kolezanki beda JEJ mówić że jestes fajny

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przykro mi Kleks ,że masz taką historię .Kolesie uwodzący mężatki to frajerzy bez zasad i tyle .W starych kulturach za coś takiego można było zabić bez żadnej kary . Życie bez zasad , szacunku do tego czym jest rodzina , przysięga itd. to frajerstwo .Ciekawe co Ci posuwający mężatki chłoptasie zrobią jak owocem będzie dziecko ? Wychowają je? Albo co powiedzą swoim dziecion i czego będą ich uczyli ? 

 

Spoko córeczko, wal w rogi męża , no problem. To takie postępowe .Wiesz takie czasy , zamień na ,,nowszy model,, jak Ci nie dogadza. Itd.

 

Często waleni w rogi faceci to zapierdalające w robocie automaty ( znam takiego pracującego na 2 etety ) żeby wyżywić rodzinę , popłacić kredyty , szkołę dla dzieci itd. a jakiś frajer korzysta z sytuacji .Oby jak najmniej takich kolesi na tym forum.Cieszyłbym się gdyby zbierała się tu samcza elita a nie bezzasadowa palanciarnia.

 

Prawdziwy facet nie rucha wszystkiego co popadnie :)

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Pan Kleks

Przykro mi Kleks ,że masz taką historię .Kolesie uwodzący mężatki to frajerzy bez zasad i tyle .W starych kulturach za coś takiego można było zabić bez żadnej kary . Życie bez zasad , szacunku do tego czym jest rodzina , przysięga itd. to frajerstwo .Ciekawe co Ci posuwający mężatki chłoptasie zrobią jak owocem będzie dziecko ? Wychowają je? Albo co powiedzą swoim dziecion i czego będą ich uczyli ? 

 

Spoko córeczko, wal w rogi męża , no problem. To takie postępowe .Wiesz takie czasy , zamień na ,,nowszy model,, jak Ci nie dogadza. Itd.

 

Często waleni w rogi faceci to zapierdalające w robocie automaty ( znam takiego pracującego na 2 etety ) żeby wyżywić rodzinę , popłacić kredyty , szkołę dla dzieci itd. a jakiś frajer korzysta z sytuacji .Oby jak najmniej takich kolesi na tym forum.Cieszyłbym się gdyby zbierała się tu samcza elita a nie bezzasadowa palanciarnia.

 

Prawdziwy facet nie rucha wszystkiego co popadnie :)

 

Ja przeszedlem transformacje mozna powiedziec. Bylem takim oslem zapieprzajacym na zone, dzieci, dom. Tylko ze moja druga polowka sie znudzila bo .... sama byla pusta. Mam kaca ze bylem taki slepy i popelnilem wiele prostych bledow. Teraz zaczynam nowe zycie. Nie zamierzam przejsc na druga strone i sie szmacic bo ktos mnie zranil. Zamierzam postudiowac zycie i zajac sie soba (rozwoj w kazdym kierunku: osobisty, sport, nauka jezykow, rozrywka, relaksacje itp). Doszedlem tez do wniosku ze zwiazek musi byc w rownowadze - inaczej nie wyjdzie - i facet ma tego pilnowac dzien i noc jak straznik. Nie mozna dawac siebie wykorzystywac. A kandydatka na zone powinna miec koniecznie porzadek w rodzinie (rodzice).

Duzy nacisk tez bym kladl na wpojenie ludziom prawdy ze szczescie jest tak naprawde w nas i nie nalezy szukac na zewnatrz bo nie znajdziesz. Zdradzajacy ludzie wlasnie tak robia i nie znajduja. A potem placz bo zycie sie spierdolilo - obojgu.

 

ehhhh.... emocje, emocje, emocje.....czas,czas,czas

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[...] Życie bez zasad , szacunku do tego czym jest rodzina , przysięga itd. to frajerstwo. [...] Cieszyłbym się gdyby zbierała się tu samcza elita a nie bezzasadowa palanciarnia.

 

Niestety, w kwestii tego kto zbiera się na forum nie możesz nic zrobić.

 

Możesz natomiast sprawić, by w Twoim środowisku, wokół Ciebie zbierali się ludzie z zasadami. Spośród bliskich Ci ludzi o dużej wewnętrznej sile trzeba wybrać tych z zasadami. Bliskich Ci, a uległych - skonwertować. Wszystkich, do których Cię nic (instynkt) nie ciągnie - zignorować.

 

Ja zacząłem powoli podążać tą właśnie drogą i bardzo wyraźnie opadł mi zapał do przekonywania na forum.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W starych kulturach za coś takiego można było zabić bez żadnej kary .

 

Nie to żebym pochwalał proceder, ale... tak, już widzę, jak w starych kulturach pozwolili chłopu zabić bez kary kogoś z grupy trzymającej władzę za to, że któryś przeorał mu żonę... bajki zostawmy dzieciom.

 

Kolesie uwodzący mężatki to frajerzy bez zasad i tyle.

 

Osobiście unikam kobiet będących w związku, o ile one mi to zakomunikują werbalnie lub wizualnie. Sam też kiedyś zostałem puszczony bokiem i wiem jakie to uczucie, umocniło to we mnie tylko przekonanie "nie czyń bliźniemu co Tobie nie miłe". Co tam, dla dobra ogółu podzielę się swoją historią, tym co mimo wszystko chciałbym wymazać z nędznego życiorysu, tym co pośrednio sprawiło, że znalazłem się tutaj. Chciałbym zaznaczyć, że żałuję wyłącznie tego, że uczyłem się na swoich błędach  ;) Historia jakich zapewne multum.

 

Licealna miłość. Była taka 9/10, 10/10 byłaby z większym biustem. Subiektywnie, wiecie o co chodzi. Czasem obraz wyraża więcej niż słowo pisane, więc tutaj pozwolę sobie na:

 

 

Dzisiaj najbardziej bawi mnie to, że kilka tygodni wcześniej sam mogłem zaliczyć na boku najlepszą panienkę z roku z ogólniaka. Nic tylko podłożyć komentarz Szpakowskiego do meczu piłkarskiego "niewykorzystane sytuacje się mszczą" i kilka tygodni później zostałem rogaczem. Podczas gdy ja siedziałem grzecznie w domu i oglądałem jak zbity pies dobrą komedię (Meet the Parents), to ona na wyjeździe z koleżanką bawiła się w najlepsze z kolegą psiapsiółki. Było to bardziej instynktowne odczucie, niż bezsprzeczne fakty. Potem te wszystkie usypiacze, że jestem dla niej najważniejszy, że tylko ja się liczę, że tam między nimi nic nie było. Rozegrała mnie jak dziadek uczący wnuka grać w szachy. Zaufałem, przecież ją kochałem, a to ona pierwsza powiedziała, że mnie kocha. Typowy oneitis. Niewiele później dostałem sms'a "musimy się zobaczyć jutro" i powiedziała mi, że nie wie co czuje, potrzebuje czasu, bla bla bla, ale nie chciałaby, żeby kontakt się urwał. Nieistotne, że dwa dni wcześniej jak mantrę powtarzała mi, że jestem dla niej całym światem. Rozstaliśmy się, kilka dni później była już z innym typem.

 

Nie upłynęło wiele wody w Wiśle i znów zaczęliśmy się spotykać. Historia lubi się powtarzać, zwłaszcza gdy nie jesteś w stanie trzeźwo spojrzeć na świat. Haj wciąż mnie mocno trzymał, gdy drugi raz po następnych kilku tygodniach dowiedziałem się, że przynajmniej przylizała się z jakimś innym kolesiem ze swojej szkoły. Tutaj miałem już relację od dziewczyny dobrego znajomego, nie chciałem w to uwierzyć, ale też nie byłem w stanie znaleść najmniejszego powodu, dlaczego znajoma miałaby mnie okłamywać. "W miłości też trzeba mieć honor" powiedziałem sobie - dostała wtedy sms'a "musimy się zobaczyć jutro".

 

Jako przerywnik taka ciekawostka dla młodzieży: wtedy sms kosztował 40 groszy, minuta rozmowy 2 złote, nie było sekundowego naliczania, a polifoniczny dzwonek w telefonie był już powodem do szpanu, więc bardziej opłacało się sms'ować niż dzwonić, zwłaszcza jak nie miało się waluty pod dostatkiem. Pominę już opowiastkę o inflacji i że najniższa krajowa to było coś w granicach połowy dzisiejszej.

 

Powiedziałem jej, że to koniec, chociaż nie wygarnąłem tego co wiedziałem, na pytanie czy możemy utrzymywać chociaż koleżeński kontakt odpowiedziałem, że nie ma to najmniejszego sensu. Wydawało mi się, że wtedy grała do końca udając nieszczęśliwą i zasępioną, ale wtedy najzwyczajniej spierdoliłem jej zabawę. Pierwszy raz w życiu zagralem jak alfa, chociaż totalnie nie zdawałem sobie z tego sprawy, bo po powrocie do domu najzwyczajniej pod naporem emocji się popłakałem. Potem jak w elementarzu co jakiś czas sms od niej co słychać, przez kilka ładnych lat zawsze dostawałem życzenia imieninowe czy urodzinowe, chociaż sam z premedytacją nie wysyłałem jej takowych. Słabe było to, że na nie odpisywałem, no ale to były to jakieś echa mojej sympatii do niej, wiecie samo zerwanie paznokcia boli jak skurwysyn, ale po tym ból ot tak nie znika.

 

Podsumowując, dwa razy ktoś otworzył wino z moją dziewczyną, czyli dorobił mi poroże. Nie miałem wtedy do tych "palantów i frajerów" pretensji, bardziej do niej. Mało tego, jestem im dzisiaj wdzięczny, serio. Bo potrzebowałem też trochę czasu, żeby zrozumieć, ze pretensje moge mieć również do siebie.

 

1) "Raz się skurwisz, kurwą zostaniesz" napisał Orwell w swoim eseju dotyczącym powstania warszawskiego. Wiele czasu później ona spotkała się ze mną będąc z innym facetem i serio zaliczenie jej wtedy było kwestią pstryknięcia palcami. Czy chciałbym, żeby taka kobieta była matką moich dzieci i czy chciałbym być z nią "aż nas śmierć nie rozłączy"? Pytanie retoryczne, a tą datę śmierci bym pewnie sam przyspieszył z biegiem czasu...

 

2) Jestem człowiekiem. Jest we mnie boska cząstka i tym różnię się od zwierząt. Bez względu, czy uważasz, że:

 

a ) zostaliśmy ulepieni z gliny przez Wszechmogącego;

b ) jesteśmy wynikiem prac laboratoryjnych bardziej zaawansowanej technologicznie cywilizacji;

c ) wyewoluowaliśmy od małp;

 

to musisz przyznać, że nie sposób nie zauważyć podobieństwa do człekokształtnych. Tam podział na alfa i beta jest wciąż pierwotny i dużo bardziej zauważalny. Wystarczy wspomnieć, że dla okazania swojej dominacji i władzy przywódca stada goryli (typowy alfa) pieprzy samice swoich pobratymców w ich obecności patrząc im przy tym w oczy! Zachowywałem się jak mangina, to potraktowano mnie w podobny sposób, chociaż nie aż tak brutalny. Uważam, że można mocno ograniczyć margines takich sytuacji, chociaż nie da się go całkowicie wyeliminować. Zawsze gdzieś jest ktoś, kto jest w czymś od nas lepszy. Natomiast jeżeli suka się puści, to należy surowo potraktowac wyłącznie ją, a nie jakiegos innego samca.

 

3) Potrzeba wiele teorii i praktyki, żeby zrozumieć gierki w które grają kobiety sprawdzając naszą męskość. Męskość nad którą dzięki tej cząstce boskiej każdy z nas może pracować. Coś jak poker, czynnik losowy robi swoje, ale też na samo szczęście nie ma co liczyć. Cytując mojego ulubionego rapera (i jaka szkoda, że wtedy jego tekstów nie brałem dosłownie do serca):

 

"Aiyyo fellas, you got to be careful today, watch out for games that these females play, cause some break the rules and some don't play fair, you might get caught out there if you're not aware".

 

4) Taki pozytywny akcent na zakończenie powyższego żenującego peanu  :D  

 

  • Like 5
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przyświruj jej kolezanki.zobaczysz co sie stanie.gdy jej kolezanki beda JEJ mówić że jestes fajny

 

To się nazywa podrywem pośrednim :) Zresztą, nie mówiłem o konkretnej sytuacji mającej miejsce teraz/niedawno, po prostu ogólne spostrzeżenia zebrane na przestrzeni lat.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie to żebym pochwalał proceder, ale... tak, już widzę, jak w starych kulturach pozwolili chłopu zabić bez kary kogoś z grupy trzymającej władzę za to, że któryś przeorał mu żonę... bajki zostawmy dzieciom.

 

 

Osobiście unikam kobiet będących w związku, o ile one mi to zakomunikują werbalnie lub wizualnie. Sam też kiedyś zostałem puszczony bokiem i wiem jakie to uczucie, umocniło to we mnie tylko przekonanie "nie czyń bliźniemu co Tobie nie miłe". Co tam, dla dobra ogółu podzielę się swoją historią, tym co mimo wszystko chciałbym wymazać z nędznego życiorysu, tym co pośrednio sprawiło, że znalazłem się tutaj. Chciałbym zaznaczyć, że żałuję wyłącznie tego, że uczyłem się na swoich błędach  ;) Historia jakich zapewne multum.

 

Licealna miłość. Była taka 9/10, 10/10 byłaby z większym biustem. Subiektywnie, wiecie o co chodzi. Czasem obraz wyraża więcej niż słowo pisane, więc tutaj pozwolę sobie na:

 

 

Dzisiaj najbardziej bawi mnie to, że kilka tygodni wcześniej sam mogłem zaliczyć na boku najlepszą panienkę z roku z ogólniaka. Nic tylko podłożyć komentarz Szpakowskiego do meczu piłkarskiego "niewykorzystane sytuacje się mszczą" i kilka tygodni później zostałem rogaczem. Podczas gdy ja siedziałem grzecznie w domu i oglądałem jak zbity pies dobrą komedię (Meet the Parents), to ona na wyjeździe z koleżanką bawiła się w najlepsze z kolegą psiapsiółki. Było to bardziej instynktowne odczucie, niż bezsprzeczne fakty. Potem te wszystkie usypiacze, że jestem dla niej najważniejszy, że tylko ja się liczę, że tam między nimi nic nie było. Rozegrała mnie jak dziadek uczący wnuka grać w szachy. Zaufałem, przecież ją kochałem, a to ona pierwsza powiedziała, że mnie kocha. Typowy oneitis. Niewiele później dostałem sms'a "musimy się zobaczyć jutro" i powiedziała mi, że nie wie co czuje, potrzebuje czasu, bla bla bla, ale nie chciałaby, żeby kontakt się urwał. Nieistotne, że dwa dni wcześniej jak mantrę powtarzała mi, że jestem dla niej całym światem. Rozstaliśmy się, kilka dni później była już z innym typem.

 

Nie upłynęło wiele wody w Wiśle i znów zaczęliśmy się spotykać. Historia lubi się powtarzać, zwłaszcza gdy nie jesteś w stanie trzeźwo spojrzeć na świat. Haj wciąż mnie mocno trzymał, gdy drugi raz po następnych kilku tygodniach dowiedziałem się, że przynajmniej przylizała się z jakimś innym kolesiem ze swojej szkoły. Tutaj miałem już relację od dziewczyny dobrego znajomego, nie chciałem w to uwierzyć, ale też nie byłem w stanie znaleść najmniejszego powodu, dlaczego znajoma miałaby mnie okłamywać. "W miłości też trzeba mieć honor" powiedziałem sobie - dostała wtedy sms'a "musimy się zobaczyć jutro".

 

Jako przerywnik taka ciekawostka dla młodzieży: wtedy sms kosztował 40 groszy, minuta rozmowy 2 złote, nie było sekundowego naliczania, a polifoniczny dzwonek w telefonie był już powodem do szpanu, więc bardziej opłacało się sms'ować niż dzwonić, zwłaszcza jak nie miało się waluty pod dostatkiem. Pominę już opowiastkę o inflacji i że najniższa krajowa to było coś w granicach połowy dzisiejszej.

 

Powiedziałem jej, że to koniec, chociaż nie wygarnąłem tego co wiedziałem, na pytanie czy możemy utrzymywać chociaż koleżeński kontakt odpowiedziałem, że nie ma to najmniejszego sensu. Wydawało mi się, że wtedy grała do końca udając nieszczęśliwą i zasępioną, ale wtedy najzwyczajniej spierdoliłem jej zabawę. Pierwszy raz w życiu zagralem jak alfa, chociaż totalnie nie zdawałem sobie z tego sprawy, bo po powrocie do domu najzwyczajniej pod naporem emocji się popłakałem. Potem jak w elementarzu co jakiś czas sms od niej co słychać, przez kilka ładnych lat zawsze dostawałem życzenia imieninowe czy urodzinowe, chociaż sam z premedytacją nie wysyłałem jej takowych. Słabe było to, że na nie odpisywałem, no ale to były to jakieś echa mojej sympatii do niej, wiecie samo zerwanie paznokcia boli jak skurwysyn, ale po tym ból ot tak nie znika.

 

Podsumowując, dwa razy ktoś otworzył wino z moją dziewczyną, czyli dorobił mi poroże. Nie miałem wtedy do tych "palantów i frajerów" pretensji, bardziej do niej. Mało tego, jestem im dzisiaj wdzięczny, serio. Bo potrzebowałem też trochę czasu, żeby zrozumieć, ze pretensje moge mieć również do siebie.

 

1) "Raz się skurwisz, kurwą zostaniesz" napisał Orwell w swoim eseju dotyczącym powstania warszawskiego. Wiele czasu później ona spotkała się ze mną będąc z innym facetem i serio zaliczenie jej wtedy było kwestią pstryknięcia palcami. Czy chciałbym, żeby taka kobieta była matką moich dzieci i czy chciałbym być z nią "aż nas śmierć nie rozłączy"? Pytanie retoryczne, a tą datę śmierci bym pewnie sam przyspieszył z biegiem czasu...

 

2) Jestem człowiekiem. Jest we mnie boska cząstka i tym różnię się od zwierząt. Bez względu, czy uważasz, że:

 

a ) zostaliśmy ulepieni z gliny przez Wszechmogącego;

b ) jesteśmy wynikiem prac laboratoryjnych bardziej zaawansowanej technologicznie cywilizacji;

c ) wyewoluowaliśmy od małp;

 

to musisz przyznać, że nie sposób nie zauważyć podobieństwa do człekokształtnych. Tam podział na alfa i beta jest wciąż pierwotny i dużo bardziej zauważalny. Wystarczy wspomnieć, że dla okazania swojej dominacji i władzy przywódca stada goryli (typowy alfa) pieprzy samice swoich pobratymców w ich obecności patrząc im przy tym w oczy! Zachowywałem się jak mangina, to potraktowano mnie w podobny sposób, chociaż nie aż tak brutalny. Uważam, że można mocno ograniczyć margines takich sytuacji, chociaż nie da się go całkowicie wyeliminować. Zawsze gdzieś jest ktoś, kto jest w czymś od nas lepszy. Natomiast jeżeli suka się puści, to należy surowo potraktowac wyłącznie ją, a nie jakiegos innego samca.

 

3) Potrzeba wiele teorii i praktyki, żeby zrozumieć gierki w które grają kobiety sprawdzając naszą męskość. Męskość nad którą dzięki tej cząstce boskiej każdy z nas może pracować. Coś jak poker, czynnik losowy robi swoje, ale też na samo szczęście nie ma co liczyć. Cytując mojego ulubionego rapera (i jaka szkoda, że wtedy jego tekstów nie brałem dosłownie do serca):

 

"Aiyyo fellas, you got to be careful today, watch out for games that these females play, cause some break the rules and some don't play fair, you might get caught out there if you're not aware".

 

4) Taki pozytywny akcent na zakończenie powyższego żenującego peanu  :D  

 

 

W Wedach jest napisane o tym :) .Podpalacza domu , uwodziciela żony itp. indywidua możesz zabić bez konsekwencji .Jesteśmy ludźmi i różnimy się od zwierząt wieloma rzeczami . Nie musimy działać jak one.Dlatego mamy mózg jaki mamy i różnimy się do szympansa. Jeśli jesteś wdzięczny ,że ktoś Ci puknął laskę - ok .A teraz pomyśł ,że masz  z nią dzieci , wieloletni związek .Zapierdalasz ,żeby zapewnić rodzinie przyzwoite warunki do życia a znudzona brakiem emocji Twoja kobieta daje na prawo i lewo jakimś fircykom, którzy nie mają żadnych zobowiązań - za to mają jedno hobby : pieprzą mężatki. Im też będziesz wdzięczny? Za to ,że rozwalą Ci rodzinę ? Za to ,że dzieci będzie wychowywała mamusia i będą patrzyły na różnych ,, wujków ,, ?  Posuwanie mężatek to głupota.To degradacja i wprowadzanie chaosu w życie społeczne .

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Quizas szkoda, że lajki mi się skończyły, ale dobry post wysmarowałeś.

 

Co do zasad dotyczących mężatek i zajętych bab. W teorii to wszystko fajnie i klarownie brzmi. Niestety w życiu różnie bywa. Ktoś może mieć twarde zasady, ale przyjdzie jego gorszy czas, coś go w życiu dojedzie, i w tym samym momencie pojawi się ona i klops. Niestety ale z naturą czasem ciężko walczyć. I tak już to jest urządzone, że jedni zapierdalają, inni ruchają co popadnie, a jeszcze inni mają farta i siłę, żeby nad tym burdelem zapanować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Maestro jeżeli usprawiedliwiasz morderstwo, bo ktoś dorobił Ci poroże, to jesteś nawet gorszy od tych, którzy gotowi są podpiąć Ciebie na linkę holowniczą swojego 15 letniego bmw i zrobić kulig gdzieś w środku lasu bez sanek, bo słoneczko miało zaćmienie i się puściło na boku. To jest właśnie zezwierzęcenie, chociaż nawet w przyrodzie coś takiego miejsca nie ma. Oczywiście będziesz wierzył swojej lepszej połowie, że ona nie chciała tylko tak jakoś wyszło, parafrazując słowa kapitana Bednarza "jak jest przyzwolenie społeczne, żeby się chujnia działa, to się chujnia dzieje" można iśc tym samym tropem, czyli "jeżeli jest przyzwolenie panny, żeby się bajera działa, to się bajera dzieje". Potem oczywiście winny jest ten palant, który wykorzystał słabość Twojej kruszynki. Tylko jakoś mało kto zauważa tutaj ironię losu - jeżeli poszła na boku z palantem, to kim Ty jesteś dla niej?

 

Tak, jestem wdzięczny. Dzięki temu nie skomplikowałem sobie życia. Zapłaciłem "frajerskie", sporo wody w Wiśle musiało upłynąć zanim zacząłem to sobie układać i analizować, przypadkowo na innym forum trafiłem na trop do wiedzy wartej swojej kilobitowej wagi w złocie. Wiedzy, którą dzielimy się także na tym forum, której poszukiwać zaczyna się najczęściej niestety właśnie po takiej życiowej sytuacji. Tyle tylko, że wtedy sparzony na gorącym na zimne dmucha, jeżeli nie to sam sobie strzela samobója... i potem smuteczek pomieszany ze zdziwieniem.

 

Bp9NvTJCUAANudA.jpg

 

Rodzina to piękna sprawa, tyle tylko, że rodzina to łancuch, a łańcuch jest tak silny, jak silne jest jego najsłabsze ogniwo. Hipotetyczna sytuacja: jeżeli zdradzę moją żonę, to oczywiście posypie się ze strony krewnych, powinowatch i bezstronnych obserwatorów masa opinii w stylu: co za dziwka uwiodła żonatego mężczyznę. Pytanie tylko kto tutaj dał dupy? Moim zdaniem bezapelacyjnie ja. Nie jestem uczony w świętych pismach, ale chyba w wielu pojawia się motyw walki z kuszeniem przez zło. Skończmy najzwyczajnie zwalać winę na mistyczne szataństwo, a uniewinniać opętanych, bo "diabeł ich do tego skusił". Nikt w takiej sytuacji nie rozwala mi związku/rodziny, bo to musiało się zacząć już wcześniej rozkładać. To tylko postawienie kropki nad i.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Pan Kleks

Stworco ! - daj mi prosze sile i farta zeby nad tym burdelem zapanowac.

@Maestro jeżeli usprawiedliwiasz morderstwo, bo ktoś dorobił Ci poroże, to jesteś nawet gorszy od tych, którzy gotowi są podpiąć Ciebie na linkę holowniczą swojego 15 letniego bmw i zrobić kulig gdzieś w środku lasu bez sanek, bo słoneczko miało zaćmienie i się puściło na boku. To jest właśnie zezwierzęcenie, chociaż nawet w przyrodzie coś takiego miejsca nie ma. Oczywiście będziesz wierzył swojej lepszej połowie, że ona nie chciała tylko tak jakoś wyszło, parafrazując słowa kapitana Bednarza "jak jest przyzwolenie społeczne, żeby się chujnia działa, to się chujnia dzieje" można iśc tym samym tropem, czyli "jeżeli jest przyzwolenie panny, żeby się bajera działa, to się bajera dzieje". Potem oczywiście winny jest ten palant, który wykorzystał słabość Twojej kruszynki. Tylko jakoś mało kto zauważa tutaj ironię losu - jeżeli poszła na boku z palantem, to kim Ty jesteś dla niej?

Tak, jestem wdzięczny. Dzięki temu nie skomplikowałem sobie życia. Zapłaciłem "frajerskie", sporo wody w Wiśle musiało upłynąć zanim zacząłem to sobie układać i analizować, przypadkowo na innym forum trafiłem na trop do wiedzy wartej swojej kilobitowej wagi w złocie. Wiedzy, którą dzielimy się także na tym forum, której poszukiwać zaczyna się najczęściej niestety właśnie po takiej życiowej sytuacji. Tyle tylko, że wtedy sparzony na gorącym na zimne dmucha, jeżeli nie to sam sobie strzela samobója... i potem smuteczek pomieszany ze zdziwieniem.

Bp9NvTJCUAANudA.jpg

Rodzina to piękna sprawa, tyle tylko, że rodzina to łancuch, a łańcuch jest tak silny, jak silne jest jego najsłabsze ogniwo. Hipotetyczna sytuacja: jeżeli zdradzę moją żonę, to oczywiście posypie się ze strony krewnych, powinowatch i bezstronnych obserwatorów masa opinii w stylu: co za dziwka uwiodła żonatego mężczyznę. Pytanie tylko kto tutaj dał dupy? Moim zdaniem bezapelacyjnie ja. Nie jestem uczony w świętych pismach, ale chyba w wielu pojawia się motyw walki z kuszeniem przez zło. Skończmy najzwyczajnie zwalać winę na mistyczne szataństwo, a uniewinniać opętanych, bo "diabeł ich do tego skusił". Nikt w takiej sytuacji nie rozwala mi związku/rodziny, bo to musiało się zacząć już wcześniej rozkładać. To tylko postawienie kropki nad i.

Pozwol ze sie z Toba nie zgodze. Jeszcze raz - jak cos jest slabe to mozna to albo zlamac albo wzmocnic. Ja jestem przeciwny lamaniu.

Nie wiem czemu laczysz problemy w zwiazku ze zdrada? To sa dwie rozne sprawy. Problemy mozna rozwiazac, a jak sie nie uklada to kulturalnie odejsc i sie nie szmacic. Problem w zwiazku nie tlumaczy zdrady.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, chwila rozumiem, że jak ma się sytuację, gdzie jest: mąż, żona, dzieci i posuwacz to kiedy ten ostatni zdecyduje się "skutecznie zadziałać" to tracą przede wszystkim, jak zwykle, osoby bezstronne czyli dzieciaki. I to oczywiście nie jest fair. Tylko kto po zdradzie odpowiada za narobiony bałagan ? Mąż, który po paru latach dopiero widzi na własne oczy kogo wziął na żonę ? Posuwacz, który jest z zewnątrz, (powiedzmy w najgorszym przypadku) wie o całej rodzince i ma wyjebane ? Czy może kochana żoncia, która dała dupy, bo zbytnio się nudzi a seriale nie wystarczają ? 

 

Kto odpowiada za rozpierdol ZWIĄZKU DWÓCH ludzi ? Osoba trzecia ? To brzmi jak żart. Posuwacz nawet gdy wie, że w rodzince są dzieci, w większości spraw NIE MA możliwości zaszkodzenia szkrabom, jedynie zjebana matka lub ojciec wpływają na nie tak mocno, że dziecku tworzy się piekło pod kopułą.

 

W tej sytuacji problemem nie jest jakiś fagas, który akurat wywęszył okazję, bo takich kobieta znajdzie multum jak będzie chciała. Fagas jest jak iskra, która powoduje pożar, ale to najczęściej żoncia wyjebała hektolitry paliwa na relację z mężem. Problemem jest KOBIETA (wersja soft - SYSTEM KTÓRY JĄ TAK UKSZTAŁTOWAŁ), bo ona CHCE dać dupy i ona ODPOWIADA za dzieciaki i związek z mężem.

 

Ewentualnie można założyć że kobitki kompletnie nie panują nad tym co robią, ale wtedy sprawa jest oczywista - żenić się z taką która pozwoli założyć sobie chomąto i nie pozwalać na jakąkolwiek aktywność/swobodę z jej strony. Postawa w stylu - albo dajesz się codziennie jebać w dupę albo wypierdalasz w podskokach.

 

Wg mnie jak w małżeństwie nie ma dzieci to jest to tylko i wyłącznie sprawa dwóch osób, a obecność fagasa jest jedynie skutkiem zjebanej relacji damsko-męskiej.

Gdyby żonka była ogarnięta to by nie dawała, tylko powiedziała wprost, że coś nie teges.

Gdyby samiec był ogarnięty to by załatwił sprawę raz dwa i wypierdolił samicę bez skrupułów.

Ruchacz na doczepkę (:D) jest w tym układzie jedynie narzędziem (o czym Marek wspominał w felietonach), którym żoncia się zaspokaja.Jak dupa chce znaleźć ruchacza to w dzisiejszych czasach znajdzie niemalże kurwa wszędzie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Quizas szkoda, że lajki mi się skończyły, ale dobry post wysmarowałeś.

Co do zasad dotyczących mężatek i zajętych bab. W teorii to wszystko fajnie i klarownie brzmi. Niestety w życiu różnie bywa. Ktoś może mieć twarde zasady, ale przyjdzie jego gorszy czas, coś go w życiu dojedzie, i w tym samym momencie pojawi się ona i klops. Niestety ale z naturą czasem ciężko walczyć. I tak już to jest urządzone, że jedni zapierdalają, inni ruchają co popadnie, a jeszcze inni mają farta i siłę, żeby nad tym burdelem zapanować.

Mi sie to nie zdarza i nie zdarzy. Jak masz zasady to się ich trzymasz.Bycie facetem przez duże F to odpowiedzialność za to co robisz .Posuwasz mężatkę , ona ma dzieci.Zajdzie z Tobą w ciążę.Zajmiesz się nimi wszytskimi? Jeśli tak - super.

@Maestro jeżeli usprawiedliwiasz morderstwo, bo ktoś dorobił Ci poroże, to jesteś nawet gorszy od tych, którzy gotowi są podpiąć Ciebie na linkę holowniczą swojego 15 letniego bmw i zrobić kulig gdzieś w środku lasu bez sanek, bo słoneczko miało zaćmienie i się puściło na boku. To jest właśnie zezwierzęcenie, chociaż nawet w przyrodzie coś takiego miejsca nie ma. Oczywiście będziesz wierzył swojej lepszej połowie, że ona nie chciała tylko tak jakoś wyszło, parafrazując słowa kapitana Bednarza "jak jest przyzwolenie społeczne, żeby się chujnia działa, to się chujnia dzieje" można iśc tym samym tropem, czyli "jeżeli jest przyzwolenie panny, żeby się bajera działa, to się bajera dzieje". Potem oczywiście winny jest ten palant, który wykorzystał słabość Twojej kruszynki. Tylko jakoś mało kto zauważa tutaj ironię losu - jeżeli poszła na boku z palantem, to kim Ty jesteś dla niej?

Tak, jestem wdzięczny. Dzięki temu nie skomplikowałem sobie życia. Zapłaciłem "frajerskie", sporo wody w Wiśle musiało upłynąć zanim zacząłem to sobie układać i analizować, przypadkowo na innym forum trafiłem na trop do wiedzy wartej swojej kilobitowej wagi w złocie. Wiedzy, którą dzielimy się także na tym forum, której poszukiwać zaczyna się najczęściej niestety właśnie po takiej życiowej sytuacji. Tyle tylko, że wtedy sparzony na gorącym na zimne dmucha, jeżeli nie to sam sobie strzela samobója... i potem smuteczek pomieszany ze zdziwieniem.

Bp9NvTJCUAANudA.jpg

Rodzina to piękna sprawa, tyle tylko, że rodzina to łancuch, a łańcuch jest tak silny, jak silne jest jego najsłabsze ogniwo. Hipotetyczna sytuacja: jeżeli zdradzę moją żonę, to oczywiście posypie się ze strony krewnych, powinowatch i bezstronnych obserwatorów masa opinii w stylu: co za dziwka uwiodła żonatego mężczyznę. Pytanie tylko kto tutaj dał dupy? Moim zdaniem bezapelacyjnie ja. Nie jestem uczony w świętych pismach, ale chyba w wielu pojawia się motyw walki z kuszeniem przez zło. Skończmy najzwyczajnie zwalać winę na mistyczne szataństwo, a uniewinniać opętanych, bo "diabeł ich do tego skusił". Nikt w takiej sytuacji nie rozwala mi związku/rodziny, bo to musiało się zacząć już wcześniej rozkładać. To tylko postawienie kropki nad i.

Nic nie usprawiedliwiam.Takie są zasady życia społecznego opisane w Wedach. Zezwierzęcenie to jest jak człowiek usprawiedliwia swoje chujowe czyny tym,że jest zwierzęciem :) .Jak już tu wcześniej pisałem :dla mnie posuwanie mężatek to frajerstwo. Ty możesz mieć swój kodeks postępowania .Wszytsko jest proste jeśli Ty masz silny charakter i panna ma odpowiednie wzorce wyniesione z domu.Wtedy jest duża szansa na normalną rodzinę.Niestety , ludzie wiążą się ze sobą przypadkowo.Bo się polubili, bo Ona ładna była a On akurat miał na wino i teatr.Prędzej czy później takie związki będą się rozpadać ponieważ budowane są na niczym....a życie jest twarde....

Dobra, chwila rozumiem, że jak ma się sytuację, gdzie jest: mąż, żona, dzieci i posuwacz to kiedy ten ostatni zdecyduje się "skutecznie zadziałać" to tracą przede wszystkim, jak zwykle, osoby bezstronne czyli dzieciaki. I to oczywiście nie jest fair. Tylko kto po zdradzie odpowiada za narobiony bałagan ? Mąż, który po paru latach dopiero widzi na własne oczy kogo wziął na żonę ? Posuwacz, który jest z zewnątrz, (powiedzmy w najgorszym przypadku) wie o całej rodzince i ma wyjebane ? Czy może kochana żoncia, która dała dupy, bo zbytnio się nudzi a seriale nie wystarczają ?

Kto odpowiada za rozpierdol ZWIĄZKU DWÓCH ludzi ? Osoba trzecia ? To brzmi jak żart. Posuwacz nawet gdy wie, że w rodzince są dzieci, w większości spraw NIE MA możliwości zaszkodzenia szkrabom, jedynie zjebana matka lub ojciec wpływają na nie tak mocno, że dziecku tworzy się piekło pod kopułą.

W tej sytuacji problemem nie jest jakiś fagas, który akurat wywęszył okazję, bo takich kobieta znajdzie multum jak będzie chciała. Fagas jest jak iskra, która powoduje pożar, ale to najczęściej żoncia wyjebała hektolitry paliwa na relację z mężem. Problemem jest KOBIETA (wersja soft - SYSTEM KTÓRY JĄ TAK UKSZTAŁTOWAŁ), bo ona CHCE dać dupy i ona ODPOWIADA za dzieciaki i związek z mężem.

Ewentualnie można założyć że kobitki kompletnie nie panują nad tym co robią, ale wtedy sprawa jest oczywista - żenić się z taką która pozwoli założyć sobie chomąto i nie pozwalać na jakąkolwiek aktywność/swobodę z jej strony. Postawa w stylu - albo dajesz się codziennie jebać w dupę albo wypierdalasz w podskokach.

Wg mnie jak w małżeństwie nie ma dzieci to jest to tylko i wyłącznie sprawa dwóch osób, a obecność fagasa jest jedynie skutkiem zjebanej relacji damsko-męskiej.

Gdyby żonka była ogarnięta to by nie dawała, tylko powiedziała wprost, że coś nie teges.

Gdyby samiec był ogarnięty to by załatwił sprawę raz dwa i wypierdolił samicę bez skrupułów.

Ruchacz na doczepkę ( :D) jest w tym układzie jedynie narzędziem (o czym Marek wspominał w felietonach), którym żoncia się zaspokaja.Jak dupa chce znaleźć ruchacza to w dzisiejszych czasach znajdzie niemalże kurwa wszędzie.

Fagas przeważnie to bawidamek bez zobowiązań.Masz rację : żenić się z taką , która da sobie założyć homonto .Wtedy nie będzie miejsca na różne nowinki tak modne w obecnej dobie :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.