Skocz do zawartości

Po skończeniu studiów straciłem znajomych.


vand

Rekomendowane odpowiedzi

@Quo Vadis? Skoro już ktoś radzi, to do końca. Rzucenie pustej porady to jak rzucenie liny w przepaść i sam ją przywiąż na szczycie i wdrap się. Skoro juz ktoś chwyta tematu, to zakładam, że nie podejmuje go ot tak, tylko faktycznie chociaż trochę go zna i może coś poradzić w co uderzyć.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, vand napisał:

Skoro już ktoś radzi, to do końca. Rzucenie pustej porady to jak rzucenie liny w przepaść i sam ją przywiąż na szczycie i wdrap się. Skoro juz ktoś chwyta tematu, to zakładam, że nie podejmuje go ot tak, tylko faktycznie chociaż trochę go zna i może coś poradzić w co uderzyć.

Najwięcej w swoim samorozwoju osiągnąłem kiedy sam szukałem, dociekałem, czytałem innych, słuchałem i wyciągałem wnioski. Nie czekałem z rękoma założonymi aż ktoś podsunie mi pod nos rozwiązanie wraz ze wszystkimi przypisami. 

 

@Metody bardzo dobrze napisał, powinno dać Tobie to dużo do myślenia, widać że masz sporo zaległości z samym sobą. Szukasz nie tam gdzie trzeba, a jak ktoś pokazuje Ci drogę, to piszesz że Cię nie zrozumiał.

Powodzenia, z takim nastawieniem będzie Ci potrzebne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobrze jest nauczyć się czerpać przyjemność, z przebywania ze samym sobą. Wiem jak to jest nie móc otworzyć gęby do kogoś, bo wiele razy byłem sam na jakimś zadupiu, gdzie nikt nie mówił po angielsku. Rada to rozwijać pasje i zainteresowania.

Osobiście liczba moich znajomych jest bliska zeru :) i tak jak koledzy piszą to głównie rodzina, za którą nie przepadam (z nielicznymi wyjątkami).

Czasami staramy się z kimś spotkać (wspólnie z moją partnerką), ale mam wrażenie, że nie nadajemy na tych samych falach (z innymi parami) - żyjemy w zupełnie inny sposób. Nie chwalimy się jak inni nowym autem, nie mamy kredytów.

Ja czerpię dużo przyjemności z samodzielnych wypadów, planuje Lwów :).

Mogę Ci poradzić zupełnie serio, wyjedz gdzieś sam, przygarnij psa, nastrój na pewno Ci się poprawi, a właściciele zwierzaków to specyficzne środowisko, zwierzak też skraca dystans na spacerach, w przypadku psa zmusza do wyjścia. Ale wiadomo, że to obowiązek i zmniejsza mobilność.

 

Najgorsze to siedzieć i myśleć, generalnie lepiej działać cokolwiek, nie możesz szukać na siłę znajomości, tylko po prostu w czymś się spełniać - co nie jest łatwe w tym parówkowym świecie.

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 11.11.2018 o 12:58, vand napisał:

A takie siedzenie często po parę godzin w samotności albo na spacerze doprowadza do furii, i tylko przychodzą głupie myśli i pomysły.

Tak jeszcze wracając - próbowałeś je zapisywać? Analizować? Z tym można normalnie pracować - piszesz o tym jak o czymś, co żyje własnym życiem i się od tego odcinasz.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Leniwiec

Do mnie jakoś zwykle nikt z znajomych z czasów szkolnych nawet nie napisze. Ale jak jest spotkanie klasowe to jakoś sobie o mnie przypominają, np na ostatnim było tak że od kogoś nawet usłyszałem że się cieszy ze jestem. Ale pomimo tego czułem się tak trochę jak piąte koło u wozu z którym jednak coś trzeba było zrobić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż ja po skończeniu liceum też większość relacji się pourywała.
Kontakt mam tylko z moją dobrą kumpelą, która została aktualnie moją.. przyjaciółką?

Także z kolega z klasy, co studiuje w Bydgoszczy, ale w tym przypadku tylko czasami piszemy, a tak to ja go nie widziałem ani razu przez te 1,5 roku.

Z gim mam kontakt z ziomkiem, który jest mi dość blisko, mimo iż żyjemy w trochę innych światach i daleko od siebie(ja na początku miasta, on na końcu)
Ostatnio mniej gadamy, ponieważ on studiuje ostatni najcięższy rok i to jeszcze prawo, ale potrafi się sam odezwać i nieraz proponował spotkanie, raz dochodziło, a raz nie.
Widzieliśmy się ostatnio jakoś w wakacje.

Jest jeszcze drugi kumpel z gim, ale z nim relację są dość ograniczone.
Też studia, projekty, prowadzenie kanału.
Nie dziwię się, że kontakt się tak ograniczył, ponieważ kiedyś byłem dość pesymistyczną, narzekającą osobą, a go to ciągnęło w dół.
Jednak raz na jakiś czas się spotykaliśmy gdy jeszcze byłem w liceum.
Ostatnio pisałem do niego w sprawie aparatów i kamer - na tym polu mamy podobne zainteresowania i mógłbym się czegoś od niego nauczyć.
Aczkolwiek ciężko go złapać, ale na pewno w przyszłości odwiedzę go zobaczyć jak realizuje jakiś projekt ; )

No i są koledzy z osiedla - z jednymi mam bardziej rozwinięte relację to i piszemy czasem, za to z innymi mam kontakt tylko wtedy, gdy się widzimy.

Dochodzi tutaj także mój... przyjaciel?
Teraz ciężko mi go nazwać przyjacielem, ale faktem jest, że się długo znamy i jeszcze w wakacje dużo spędzaliśmy czasu.
Jednak z czasem zacząłem dostrzegać pewne januszowe zachowania.
W dodatku teraz gdy pracuje dużo, to ma mniej czasu i pisanie z nim też jest takie jałowe.
Poza tym jednak pisze do mnie pierwszy.

Aktualnie czuję pewne więzi z braćmi z forum, z którymi prowadzę korespondencję na fb.
Jeśli nie masz znajomych na mieście, to może warto popoznawać ludzi na forum :P 
 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@adam1992

Jak są takimi Januszami jak u mnie, co dla nich jedynym sensem życia jest żona i dzieci, i zajęcia typu alkohol, palenie i ruchanie. No i oczywiście atakowanie mojej osoby za wygląd, za to że jestem wolny no i za to że mam o wiadomych sprawach zdanie jak nasz mentor. No to wtedy w takim przypadku nie ma to sensu.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witaj.

Sytuacja pod pewnymi względami podobna do mojej. Zdecydowana większość znajomości, jak i przyjaźni nie przeszła próby czasu. Myślę, że spoiwem łączącym mnie z tamtymi ludźmi było środowisko, a  w nim krąg zainteresowań. Przykładem jest tutaj, chociażby czas spędzany na wykładach, imprezach itp.  Po np. skończeniu studiów każdy zajął się swoim życiem, wróciliśmy
do swoich miast. Z czasem kontakt stał się sporadyczny, do momentu, w którym przestał istnieć. Wydaje mi się, że jest to naturalny etap w rozwoju człowieka. Relacje ludzkie tworzą się i zanikają. To jednak banalna prawda. Dla mnie osobiście ważna jest teraz nie ilość, a jakość relacji. Bardzo ostrożnie podchodzę do nowych ludzi, poddaję ich selekcji. Dzięki takiemu postępowaniu raz na jakiś czas spotkam kogoś z kim czuję się bardzo dobrze, spędzamy więcej czasu, buduje się powoli zaufanie. Nie zakładam jednak nigdy, że taka relacja będzie trwała długo, ponieważ może wystarczyć dłuższy wyjazd, zmiana pracy a kontakt może się urwać. W moim przypadku działa to tak, że wyznaję maksymę ,,Niczego się nie wyrzekać, do niczego się nie przywiązywać'' De Mello. Działa. Powodzenia.

 

Pozdrawiam

 

Edytowane przez Soczek
  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 11.11.2018 o 12:58, vand napisał:

Mój problem, polega na tym, że w trakcie studiów nie zbudowałem na tyle mocnych relacji żeby przetrwały po ich skończeniu.

 

Nigdy nie będziesz w stanie zbudować znajomości, które przetrwają całe życie. Ludzie przychodzą i odchodzą, warto mieć znajomych, ale nigdy nie powinieneś się przywiązywać do drugiego człowieka. 

 

Jeżeli samotność Cię dobija, jest to sygnał, że jakiejś części siebie nie akceptujesz, i chcesz się dowartościować towarzystwem innych. Błąd. Nie masz prawa niczego od nikogo oczekiwać, to Ty sam powinieneś być dla siebie najlepszym kumplem, ponieważ to ze sobą będziesz do końca swoich dni. Warto więc zadbać o to by ta relacja była jak najlepsza ;)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie było to samo. Szkoła paczka znajomych potem każdy poszedł w swoją stronę. Przyszła żona, dziecko o brak czasu na spotkania. Nie oszukujmy się jesteśmy zabiegani, większość ludzi wykonuje pracę, której szczerze nie lubi co meczu psychicznie na dłuższą metę info też na wpływ, że jak przyjdzie weekend większość woli odpocząć, odespać niż się spotkać. Dlatego nie ma co zbytnio do relacji się przywiązywać chodź są wyjątki. 

 

Ponad dwa lata temu poznałem gościa w Holce i kontakt mamy do dziś często do siebie dzwonimy i potrafimy godzinami rozmawiać na FB więc jak się chce... To można jak się nadaje na podobnych falach. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No widzicie. Ja akurat idę do pracy którą uwielbiam, bo jest moją pasją, także nie mam powodów do zmęczenia ze względu na pracę. Trafił mi się fajny zespół, zobaczymy jak będzie. Wracam też do treningów boksu, powinno naładować mnie endorfinami tak jak kiedyś i będzie myślę okej. Polecana wcześniej książka De Mello połknięta. Jak ma ktoś jakiś fajny jeszcze tytuł do podrzucenia, chętnie przeczytam. Dzięki Bracia ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ludzie, których spotykam zazwyczaj niezbyt chętnie chcą się integrować. Jak już to jakieś libacje z najlepszą psiapsi. Samice to czekają specjalnie do wieczora aby iść do klubu. Na tym się kończy a potem pół roku minęło i większość ludzi wciąż się ze studiów nie zna. Z resztą ja i tak nie pije, więc mało mnie interesuje marnowanie czasu wieczorem. Zwłaszcza jak trzeba jechać przez całe miasto w korkach aby dostać się do centrum. Prawie wszyscy przyjezdni z małych miejscowości a ja z drugiego końca miasta. Ostatni miastowi jakich kojarze to ze szkoły średniej ale urwałem kontakt. Tak czasem się zastanawiam gdzie oni się kurła podziali. Poza tym ludzie na studiach sprawiają wrażenie jakby mieli wyjechane. Z tego co widzę im jest się starszym tym trudniej załapać z kimś stały kontakt. Często po ich fb widać, że mają już swoją paczkę znajomych z poza kierunku a reszte w dupie.

 

Stąd po skończeniu studiów raczej nie będę miał żalu jak zerwę kontakty. Jednak szkoda mi nie wykorzystać sytuacji bo fajne dziewczyny chodzą po kampusie. To jest przewalone, że jak się źle trafi to nawet na studiach moża nie poznać spoko ludzi tym bardziej samic na związek. Wczoraj widziałem samą dziewczynę na ławce co czytała książkę. Jednak nie podszedłem bo mam w glowie takie myślenie, że zagadując do obcej laski dla small talku to jest postawieniem się w roli frajera/ needy. W dodatku silna konkurencja bo masę przystojnych gości tak samo na kampusie. Ja zwykły przeciętniak w dodatku szczupły. I co mam zagadać o głupią książkę a potem aby dała namiar na fb? Pytanie o numer jest już bardzo hardkorowe w takich okolicznościach. Nienawidzę tego uczucia starania się o coś i możliwości zostania olanym. Tak samo przy bibliotece uczelnianej minąłem dziewczynę swoich marzeń. Już nawet nie pamiętam jak wyglądała ale na pewno miała jasne długie włosy, wysoka, sympatyczna buzia. Nawet nie wiedziałbym o co zapytać aby nie wyjść na kogoś kto się stara ją poderwać. Z drugiej strony minęliśmy się na schodach ja z muzyką na uszach, rzuciłem lekkie spojrzenie i coś mnie ruszyło dopiero po wyminięciu. Przeszedłem kawałek, obróciłem się aby zobaczyć dokładnie jak wygląda (efekt wow) ale poszła już w swoją stronę. No zupełnie i tak nie wiedziałbym co powiedzieć aby nie wyjsć na kogoś kto się stara o jej względy. 

 

Niby takie (dopiero 2 razy) sytuacje są ale i tak trudno wykorzystać. Później będzie coraz gorzej. Tak samo wpienia mnie staranie się o jaką przechodzoną dziewczynę. Nic o danej lasce nie wiesz ale musisz ją zaczepiać bo innej możliwości na poznanie się nie ma...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.