Skocz do zawartości

Ciągle niespokojny.


Rekomendowane odpowiedzi

4 minuty temu, Orybazy napisał:

To może odpowiedzią jest wiara, albo zgłębianie ezoteryki? 

Zgłębianie czegoś i łamanie sobie na tym głowy to nie dla mnie, ja potrzebuje jakiegoś działania, coś zrobić, ale to nie chodzi o wyprawę koczowniczą do Tajlandii i podcieranie się azbestem, bo tak to rozumiem :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miałem podobnie, tyle, że byłem w szczęśliwym związku z kobietą...

Bez przerwy "to coś" nie dawało mi spokoju a generalnie na nic nie mogłem narzekać...

Problem rozwiązał się u mnie gdy urodził się pierwszy syn. Gdy kilka lat później urodził się drugi przestałem mieć jakiekolwiek rozterki dotyczące doczesności...

Dwa czasochłonne biznesy zamieniłem na jeden spokojniejszy... Uszło mi ciśnienie na zmiany wozów, sprzedałem wysokiej klasy sprzęt audio i kupiłem tańszy ale dobrze grający zestaw...

"Mieć" zamieniło się na "być"...

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znam sprawę. Na mnie zajebiście w takich wypadkach działało zmęczenie się połączone z mierzeniem się z moimi słabościami. Czy chcesz czy nie chłop musi co jakiś czas iść na wojnę głównie z wewnętrznym wrogiem. 

Zrób coś co wymaga potu, wysiłku i wybicia ze strefy komfortu, coś co może Cię nie zabije ale będzie na granicy. Też dobre jest coś co wymaga od Ciebie umiejętności przystosowania się do ciągle zmieniających warunków, np podróże w miejsca z odmiennym językiem , kulturą itp.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@The Motha

Normalna przypadłość, po prostu mózg nie lubi stabilności. Stabilność jest okey, ale pewnie coś siedzi w podświadomości - jakieś marzenia, pragnienia które nie zostały spełnione.

 

Albo za dużo bodźców. Mózg też musi kiedyś odpocząć, a o wypoczęty mózg w XXI wieku bardzo ciężko. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, Perun82 napisał:

Normalna przypadłość, po prostu mózg nie lubi stabilności. Stabilność jest okey, ale pewnie coś siedzi w podświadomości - jakieś marzenia, pragnienia które nie zostały spełnione.

Być może, dlatego zastanawiałem się na wypadek odciąć się od cywilizacji, niestety prowadzę swój biznesik i trudno wyłączyć telefon.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed chwilą, The Motha napisał:

niestety prowadzę swój biznesik i trudno wyłączyć telefon.

Kwadratura koła. Biznes i telefon zapewnia tobie stabilizację lecz mimo jej mózg nadal wariuje. Oby nie była to oznaka początków wypalenia - bo niby chcesz wyjechać, zająć się sobą, zapomnieć na chwile, zwolnić, lecz nadal z tyłu głowy masz swoje "małe imperium". I niestety mózg przez podświadomość nadal pracuje na pełnych obrotach. 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, jaro670 napisał:

Zrób coś co wymaga potu, wysiłku i wybicia ze strefy komfortu, coś co może Cię nie zabije ale będzie na granicy

To jest jakaś myśl, nie mam czasu i narazie sobie to odpuściłem, ale może warto spróbować, kiedyś tak właśnie robiłem, 30 zł w portfelu podróż nad morze, potem wyjazd do Niemiec na weekend w wieku 19 lat, samemu, wspinaczka górska, kumpel ożenił się i ma dziecko więc kompan mi odpadł...

Edytowane przez The Motha
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hej, no jakbym siebie słyszał. Wszystko niby ok, na nic nie brakuje, jest gdzie mieszkać, nie ma dużych problemów.

A jednak... coś nie daje spokoju. Czegoś brakuje.

Pytanie czy takie życie jest dla nas, codzienna praca - czy to naturalne. 

Brakuje podróży i przygód, nagle rzeczy takie jak własne mieszkanie i ziemia stają się problemem - musisz o nie dbać, nie możesz z dnia na dzień wyjechać.

 

Mi osobiście brakuje stanu, w którym wyrzucano mnie gdzieś z samolotu w Azji i radź sobie ogarnij temat. Teraz jest sielanka, tak że aż serce pęka z nudy.

Tak jak koledzy wspominają, no nie jest to "normalne", na pewno trzeba szukać zajęć, hobby, ruch na świeżym powietrzu (ah ten smog).

Ciężko mi to zrealizować, zwykłe życie jest fajne, ale czy jest dla każdego, jest w nas włóczęga i dzikus, u mnie często daje o sobie znać.

 

Jak znajdziesz coś co Cie wciągnie daj proszę znać.

 

 

"Boże! Zdejm z mego serca jaskółczy niepokój,
Daj życiu duszę i cel duszy wyprorokuj..."

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

21 godzin temu, The Motha napisał:

ciągle jestem niespokojny wewnętrznie, czegoś chcę, ale nie wiem czego

 

21 godzin temu, The Motha napisał:

A może jeszcze chodzi o jakiś syndrom niezaspokojonego ego? czy jakiś inny ''szajs''? 

Odwracając pytanie - czy ktoś pokazał Ci, jak być szczęśliwym?

Osiągasz szczyt Alp, ale okazuje się że nie przynosi Ci to szczęścia. Więc pniesz się dalej, na Everest. A gdy droga się skończy, i nie ma już szczytów do zdobycia, co dalej? Nieznane budzi niepokój.

 

21 godzin temu, The Motha napisał:

próbowałem łatać to w jakiś  sposób

Każdy sposób łatania to po prostu kolejna droga na kolejny szczyt. Za każdym kolejnym Everestem wraca ta sama pustka.

Pomyśl jak kobiety dążą do ślubu, bo wszystkie komedie romantyczne kończą się happy endem tzn. ślubem. Żaden film nie pokazuje im co dalej po ślubie (pomijając kino szturchane). I stąd kołowrotek w głowach, i rozwody.

Tobie wgrano program "auto, dach nad głową, nieźle prosperujący biznes, odłożoną kwotę w banku", sugerując, że to właśnie jest szczęście - ale widzisz że nie jest to prawda.

Ja dla siebie znalazłem jedno rozwiązanie, banalnie proste: pozwalam sobie być szczęśliwym tu i teraz.

Chcesz być spokojny wewnętrznie? Bądź.

Tylko tyle, i aż tyle. Ktoś Ci zabrania, poza Tobą samym? To masz problem - opieranie swego szczęścia na innych, jest proszeniem się o kłopoty.

 

A prozaicznie - mi lata zajęło wprowadzenie tej rady w me życie. Do dzisiaj nad tym pracuję :)

 

  • Like 1
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 29.11.2018 o 08:23, The Motha napisał:

@Dworzanin_Herzoga rozumiem, i co planujesz na przyszłość?

 

Na najbliższy czas, po tamtych zawirowaniach z pracą:

 

 

Jakoś muszę utrzymać płynność finansową, to podstawa, proza życia kąsa po kostkach bezlitośnie.

 

Zdecydowałem się wrócić do poprzedniego zajęcia, do którego nie mam raczej żadnych predyspozycji, ale jakoś się odnajdywałem wśród tamtej ekipy [mimo początkowych obaw, gdzie

np jeden z kolegów przebywał w zakładzie karnym z wyrokiem kary śmierci, na przełomie PRL/III RP, którą zamienili mu na ćwierć wieku odsiadki, ale wyszedł wcześniej - a to jedna

ze spokojniejszych i bardziej zrównoważonych osób stamtąd:P] i zarobki jeszcze ujdą.

Nie wiem ile tam czasu spędzę, jakoś nie mam po prostu na ten moment lepszych pomysłów.

 

A co do innych planów, ciężko mi coś powiedzieć, chciałem zacząć pewną działalność publiczną, ale obawa infamii jak na razie jest silniejsza, już kilka[naście] miesięcy to odkładam.

Głównie z powodu wcześniejszych złych doświadczeń związanych z tą aktywnością.

 

Ogólnie też ostatnio zaczynam robić się niespokojny.

?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.