Strusprawa1 Opublikowano 4 Grudnia 2018 Udostępnij Opublikowano 4 Grudnia 2018 (edytowane) Witam. Męczą mnie przez ostatnie miesiące pewne przemyślenia odnośnie tematów około-natalisycznych. Kwestia jest taka, że każdy ma poczucie w głowie, że chce przetrwać, a tym przetrwaniem jest zrobienie potomstwa - oczywiście na starość dziecko zawsze się przydaje, ale koniec końców jest to ogromne obciążenie i powstaje pewien problem - niezdecydowanie. Cudem byłoby, gdyby za naszego życia udałoby się ludziom (lub nam - mam nadzieję ) na przedłużanie życia w inny sposób - nie poprzez rodzinę, która współcześnie jest bardzo kruchym rozwiązaniem i wymagającym wielu wyrzeczeń, ale sięgającą po naukę grzebiącą w naturę człowieka. Czy tu chodzi o nieśmiertelność, sztuczne zapłodnienie (sztuczna komórka jajowa), czy inne możliwe sposoby - jeśli to w ogóle realne. W Polsce, jak i w Europie borykamy się z szybkim wymieraniem rdzennej ludności, która jest znacznie bardziej produktywna od imigrantów tu przybywających. Ludności przybywa w krajach "mało inteligentnych", czyli średnia inteligencja dla świata maleje (później mogę podać staty). Gdy powiesz coś o tym, będziesz starał się temu zaradzić, obrońcy politycznej poprawności zakrzyczą cię od rasistów, mizoginów i seksistów, a tym samym to co mówisz straci na znaczeniu, bo jesteś niepoprawny politycznie, a tu już bardzo blisko do nazizmu. Największym wyzwaniem współcześnie nie są loty w kosmos, ale wejście w zmiany natury człowieka sięgającą jego prymitywnej natury. Większość ludzi w ogóle nie dorasta do poziomu nauki, a współczesne wyzwania technologiczne i naukowe wręcz mają ogromny deficyt ludzi dobrze wykształconych, którzy znają się na technologii, biotechnologii, no i ogólnie na inżynierii - szczególnie w USA. Jak to się ma do natalizmu i antynatalizmu? Bardzo prosto - argumenty za antynatalizmem mogą pojąć ludzie inteligentni (lub ci, którzy nie mają dostępu do kobiet). Jest to biologiczny imperatyw. Problem nawiązuje się w tym, że do stworzenia człowieka jest współcześnie potrzebna kobieta, a jak już pisałem wiąże się to z ryzykiem. W dodatku wszędzie wbija się, że jest za dużo ludzi na świecie. Jeśli ryzyko widzą ludzie inteligentni, to nie mnożą się (patrz: Europa, dzietność 1.3). Mimo to także u tych ludzi wystepuje silny popęd ku rozpłodowi. Rozwiązanie może być w nauce i tylko dzięki niej można uratować cywilizację mającą wyższe cele niż wegetacja i konsumpcja. Problemem może być także wychowanie takich ludzi - eksperyment z kibucami nie powiódł się w Izraelu. Do jest potrzebna rodzina, a ciężko niestety wejść w psychikę dziecka i to zrobić... Chyba, że zrobiłoby się iluzję dla dziecka rzeczywistości - niańka-robot, aplikację przez które dziecko poznaje świat, itd. Ewentualnie można wszystko to rzucić w "gromy jasne" i pogodzić się z upadkiem, jak również i marzeniami rodem z filmów sci-fi. Czyli antynatalizm, tak jak pan Zapffe pisał. Co sądzicie? Którą drogę wybieracie? Ja osobiście staram się doskonalić i wybieram natalizm tym samym. Kto nie walczy o byt, o dzieje, nie istnieje. Edytowane 4 Grudnia 2018 przez Strusprawa1 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi