Skocz do zawartości

Czy obecnie posiadanie auta jest wyznacznikiem zaradności faceta?


brama85

Rekomendowane odpowiedzi

Jedyne co wypada, to mieć wyjebane na to co wypada robić dla uzyskania poklasku otoczenia.Auto jest Ci potrzebne lub nie, a jeśli ktoś posiada go tylko dlatego żeby nie uchodzić w mniemaniu tłuszczy za kogoś gorszego, jest mentalnym niewolnikiem.Niestety w tym zaścianku cywilizowanej europy dalej posiadanie blaszanego pudła uchodzi za symbol statusu - nic się od PRL nie zmienia we łbach.

  • Like 10
  • Dzięki 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Samochód to przede wszystkim narzędzie takie jak wiertarka,młotek czy opryskiwacz do stonki tylko że ma pewne obostrzenia, które należy spełniać by móc go użytkować.Są ludzie którzy mają po 100-200k euro/rocznie i nie mają nawet prawa jazdy, a są ludzie którzy maja najniższa krajową i biorą pożyczkę w bocianie żeby kupić sobie stare bmw

Edytowane przez Tramal
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To narzędzie. Jedni tego narzędzia potrzebują za kilka k, inni za kilkaset k. Nie przywiązuje się do moich samochodów, bo tak je traktuję. Mają mi pomóc bezpiecznie dowieść dupę z punktu a do punktu b i pomoc zarabiać. I tyle. W mojej branży narzędzie obowiązkowe.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie. Po co mi samochód, skoro takowy środek przydaje mi się może raz na miesiąc. Okej w zimie ułatwia sprawę, bo dystanse mam, ale tak to większość czasu albo rowerem albo później komunikacją miejską. Raz jak się panna zapytała o to dlaczego nie mam to szybko odwróciłem karty i pokazałem, że taki poglad jest po prostu żałośnie śmieszny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja niestety boleję nad tym, że robienie prawa jazdy stało się w tym kraju masówką a owo prawo jazdy dostają ludzie całkowicie nieprzystosowani do jakiegokolwiek kierowania czymkolwiek (a bywa, że i własnym życiem).

Nie mam samochodu, nie mam nawet prawa jazdy. Dlaczego nie mam? Bo jest mi to zbędne. Mam szczęście mieszkać w takim miejscu, gdzie blisko mi do publicznych środków transportu. Wsiadam, rozkładam siebie i swoje "graty" i jadę.

Oczywiście w oczach kobiet może być to minus i najczęściej jest, bo kobiety by chciały być wożone... no ze mną kobieta się nie powozi ;).

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak zdałem prawko w w wieku 18 lat, to dopiero po czterech latach kupiłem sobie byle jaki samochód, w sumie to sobie radziłem bez samochodu, pożyczałem od ojca.

Z tego co obserwuję wśród młodszych znajomych, to teraz prawie każdy po zdaniu prawka ma już samochód. Niektórym rodzice kupują, nieliczni sami odkładają pieniądze. Ale to chyba specyfika życia w małym mieście, tutaj posiadanie samochodu jest oznaką statusu i zaradności, nieważne że tatuś kupił. Za to wielu moich starszych znajomych z Warszawy w ogóle nie posiada samochodu i jest to dla nich normalne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja nie to żebym negował, że ktoś nie ma prawka i samochodu bo to jego sprawa, ale zastanawiam się jak to jest nie mieć tej potrzeby posiadania tego auta. Szczerze ciężko mi sobie to wyobrazić, sam jeżdżę bardzo mało o czym napisałem wyżej. No ale nie mieć samochodu to kompletny brak jakiejś wolności. Mieszkam w małym mieście i właściwie sklepy, przychodnię lekarską, szpital, czy kościół, przedszkola szkoły to tu wszystko jest w promieniu kilometra. No ale chcąc wypad zrobić wypad do większego miasta na zakupy do kina, do dupeczek o różnych porach no jak bez auta ? Chcąc jechać do rodziny na wieś, można autobusem ale z przystanku dygać ze 2 km, a chcąc jechać i wrócić o której się chce, jeżdżę na agroturystyki i bez auta nie dostanę się tam. Lubię jechać gdzieś na spacer za miasto do lasu i co jak jechać też autobusem czy gdzieś nad wodę na grilla i co autobusem z krzesełkami, grilem jedzeniem piciem no jak ? Lubię jechać na ryby w takie miejsca bym nie dojechał komunikacją a nawet jeśli to jak się zabrać ze sprzętem ?  Bez auta to jakaś masakra by dla mnie była. Tylko siedzenie na dupie lub jakiś bardziej planowany wyjazd wczasowy i podporządkowanie się całkowicie pod komunikację. 

Kilka lat mieszkałem w Londynie i to co mnie bardzo trapiło to to, że nie będę miał tam auta. Ale w sumie nie było mi tam aż tak potrzebne bo co ja tam miałem za życie dygałem tylko do roboty i z powrotem, zatrzymując się na zakupy, tu by się może przydało ale pracowałem w pierwszej strefie i nie stać byłoby mnie na wjazd do centrum. 

Edytowane przez MaxMen
  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bo ona musi się pochwalić, że przyjeżdżasz po nią do roboty, bo ona chce aby zawieść ja do roboty, bo jej mamę trzeba gdzieś zawieść np na cmentarz, już wykończyła jednego teraz czas na Ciebie... Bez auciska to nie jesteś dla niej gość i zawsze za Twoje Wy kupicie nowszy model pasata. Ale też zgadzam się z @MaxMen ja nie mam obecnie wózka, a robię remont i jest cieżko przez to.... Myślę że koniec końców jakiegoś bzyczka trzeba mieć. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli komuś jest potrzebne auto to je ma. Nie każdy jeździ na ryby, do dupeczek itd. Podam przykład z mojego życia: wypad do kina? Samochodem do większego miasta ok 45 minut plus stanie na światłach, ewentualne korki itd. Pociągiem? 20minut plus 5 minut spacerkiem do kina :). Myślę, że większość ludzi myśli logicznie i kalkuluje. Wszystko zależy od warunków, tego gdzie się mieszka. Ktoś, kto mieszka np. na wsi, gdzie kursuje dziennie jeden PKS jest zmuszony do samochodu, żeby się wydostać. Ktoś kto mieszka w dobrze skomunikowanym miasteczku, już niekoniecznie musi dysponować samochodem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam 27 lat, robiłem prawko zaraz jak mogłem, ale jak kiedyś w jednym wątku wspominałem dwa dni po pierwszych jazdach stała sie tragedia któa wpłyneła już jakoś na całe życie i nie wiem czy przez to, ale prawka nie mam. Próbowałem 3 razy za każdym razem stres, a za 3 byłem bardzo blisko zdania, ale zrobiłem drobiuteńki bład, juz przy wjeździe do WORDu. Potem to zarzuciłem, głupi, oj głupi... Niby sobie radzę, mieszkając raz w wiekszym mieście to już w ogóle wydaje się, że nie trzeba, jednak chcąc wykonywać swoja pasje i prace, auto to jednak trzeba mieć, nie mówiąc o innych możliwościach. Wcześniej tłumaczyłem się, że to nie wymóg i tak dalej, ale mając prawko ma sie wolność. Trzymajcie kciuki, że w końcu to zrobie, coś tam ostatnio świta mi myśl :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wg mnie posiadanie samochodu to raczej możliwość do wykształcenia pewnej zaradności, chociaż jego nie posiadanie o braku zaradności wcale już nie świadczy. Często posiadanie samochodu świadczy o zaradności rodzica/-ców osoby, która go posiada, ale nie o tym teraz piszemy. Niektórzy mają tak rozplanowany swój prywatny świat, że samochód jest elementem zbędnym (3 minuty do sklepu, przystanek pod nosem, bogata sieć połączeń transportu miejskiego, krajowego, blisko na uczelnię/do pracy). W takim przypadku zdecydowanie się to nie kalkuluje. Jeżeli dodatkowo od długiego czasu ktoś korzysta z alternatywnych sposobów lokomocji, przyzwyczaił się do tego, sprawia mu to radość, to wówczas weszło to już lekko w soft jego codzienności, a sam zainteresowany nie wychodzi zupełnie z założenia "braku samochodu", a bycie zaradnym uzależnia np. od efektywności w pracy, posługiwania się młotkiem i śrubokrętem itd. Dużo zależy też od osoby która ocenia rzekomą "zaradność". Jedni uznają kogoś takiego za niezaradnego z racji nieposiadania auta, inni natomiast za zaradnego z powodów zawodowych lub innych. 

 

Sam uważam, że samochód posiadać warto. Nie chcę przez to powiedzieć, że trzeba, że wypada, że skoro matrix tak chce, to trzeba zasuwać, byle go mieć. Chodzi raczej o naturalną chęć posiadania go i doświadczania wielu rzeczy, które się z tym wiążą, a co za tym idzie, nauki. Pomijając względy praktyczne, które można wymieniać i wymieniać, jest dużo innych - i tych rozwojowych i społecznych, o których już tak często się nie myśli. Poprzez codzienną styczność z silnikiem spalinowym, konieczność dbania o wiele podzespołów naszej maszyny, stawianie czoła obowiązkom wynikającym z jej posiadania, obserwację jego działania w zależności od temperatury panującej na zewnątrz, stawianie czoła wszelkiej maści mechanikom i cudotwórcom od siedmiu boleści, samodzielne naprawianie w nim błahostek i niebłahostek itd, przewidywanie i konserwację, planowanie kiedy wymienić olej, dbanie o poziomy płynów (ta wyliczanka może odstraszać kogoś, kto nie posiada samochodu) - zyskujemy masę doświadczenia, a ktoś, kto przez to wszystko przechodzi, moim zdaniem jest zaradny (lub szlifuje się w kierunku, żeby być). Poza tym zawsze możemy spotkać się z kumplem w garażu lub gdzieś na parkingu w zależności od warunków, i podzielić się doświadczeniem pomagając ogarnąć jakiś problem z furą, służyć radą przez telefon w sytuacji awaryjnej, podjechać i podholować lub przy browarku pogadać po prostu o motoryzacji jak o czymś nam bliskim, a nie jakiejś alchemii. 

 

Wracając do pytania - nie ma na nie odpowiedzi właściwej. Wszystko jest kwestią perspektywy i tego, jak kto rozumie posiadanie samochodu. 

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Można mówić co się chce i dopisywać do tego różne teorie ale prawda jest jedna.

Możemy się okłamywać, że pieniądze szczęścia nie dają, że samochód jest niepotrzebny ale i jedno i drugie lepiej mieć - niż nie mieć.

Lepiej mieć kasę i mieć płynace z tego możliwości i lepiej mieć samochód i płynące z tego możliwości poruszania się.


Być może są jakieś duże aglomeracje, gdzie samochód jest zbędny. Ok, może jest, ale co, gdy chcesz się zapuścić dalej.

I musisz akurat teraz a nie masz jak a autobus/pociąg/samolot będzie za godzinę, dwie..?

Niby wszystko można ogarnąć i jest w tym prawda ale jak stwierdziłem wyżej, lepiej po prostu mieć.

 

Trochę to kosztuje, czy jest wyznacznikiem zaradności faceta? W oczach pań na pewno.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój kumpel ma dom, a nie ma samochodu (ciągle za granicą). Sporo młodych nie ma pracy (nie mówiąc o innych rzeczach), ale mają samochody. 

 

Jeśli jest potrzebny to kupuj. Sam mam i nie wyobrażam sobie życia bez auta. 

 

Ale jednocześnie rozumiem, że jak ktoś robi kilkaset czy kilka tysięcy rocznie, to lepiej i taniej wychodzi taksówka - nie obchodzą wtedy opłaty, zmiana opon czy utrata wartości. 

 

 

Edytowane przez DOHC
Dopisanie - DOHC
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, MaxMen napisał:

I tak i nie, pytanie z typu co było pierwsze. 

Ja osobiście mam i nie wyobrażam sobie nie mieć mimo iż od kilku lat robię ok 1000 ( jeden tysiąc ) kilometrów rocznie. 

O kurwa! Czasem w łikend więcej motocyklem zrobię. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawo jazdy mam od 12 lat a swoj samochod, juz drugi od 6. Byl mi potrzebny zeby dojechac do pracy. Wykorzystuje go glownie do tego. Nie wiąże faktu posiadania samochodu z większą wartością czy zaradnością. Bez żalu bym sie go pozbył gdybym go nie potrzebował.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.