Skocz do zawartości

Ceremonia ślubna i dalsze następstwa...


Rekomendowane odpowiedzi

Poznałem 4 lata temu kobietę, która co tydzień pracuje przy organizacji wesel. Opowiadała mi co się tam dzieje, jaki stosunek do siebie ma wzajemnie większość par, itd.

Oczywiście nadal jest singielką mając teraz ok. 32 lat. To co widziała wypacza psychikę i odbiera złudzenia. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sam współorganizuje wesela i już się tyle napatrzyłem, że to jest ostatnia rzecz, której bym chciał. Śmiało mogę powiedzieć, że 90% dużych i drogich wesel to małżeństwa mieszane - Polka + ktoś. 

Zazwyczaj najwięcej uwag i pieprzenia idzie od strony panny młodej i jej mamusi/tatusia. Ogólnie smutny widok. Najpierw wszyscy poddenerwowani i w stresie. Potem chwila patosu. Po kilku godzinach już jest 100% bydło i trzoda. 

Na drugi dzień wszyscy zmasakrowani dobijają się do wieczora i koniec. Świetny sposób, żeby uczcić nowy etap życia :) 

  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, Rey napisał:

Na drugi dzień wszyscy zmasakrowani dobijają się do wieczora i koniec. Świetny sposób, żeby uczcić nowy etap życia :) 

Pamietam swoje własne wesele. Niestety - nie miałem możliwości by uniknąć tej ceremonii mimo, że umowa z jeszcze wtedy nie żoną była taka - wariant minimum.

Czyli - rodzice jedni, drudzy, my i tyle.

Się nie dało. Im bliżej wesela - tym eskalacja listy gości coraz dłuższa.

Ze strony mojej rodziny było osób kilka. Rodzicie, siostra z rodziną i chrzestny. Koniec.

Ze strony jej - od cholery.

 

To był jeden z najcięższych dni w moim życiu. Cyrk.

Ale miał jedną zaletę. Wielką zaletę - szczęśliwie dobiegł końca.

 

Siedziałem w kościele przed ołtarzem. Jakis głos mówił mi - "Ty, powiedz nie. No powiedz nie". Po chwili znów - "No powiedz kurwa nie, a nie będziesz żałować"

Zabrakło mi odwagi i doszło do ślubu.

 

Na szczęście dwa lata później - że tak zacytuję Tadeusza Boy-Żeleńskiego - "pomimo drobnych dysonansów - wszystko zakończyło się wesołym oberkiem".

Bo miał miejsce wielce przyjemny dzień rozwodu.

 

 

 

 

  • Like 5
  • Dzięki 2
  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatni raz byłem na ślubie we wrześniu, jeszcze z moją ex, u jej braciszka. Wesele się udało, nie powiem. Zabawa fajna.

Ale znając bardzo dobrze rodzinkę jego zoneczki, a w szczególności jej mamusie, zrobiło mi się go żal. Chłop nie wie w co ci się wpakował. Ale cóż ma swój rozum. Długo nie było trzeba czekać na potwierdzenie moich słów.

W święta, szwagierka robiła mi moraly na temat małżeństwa?! Czacie? Gowniara poucza faceta, ze stażem 10 letnim. 

No ale nic... Ona wypita, od słowa do słowa wali tekst, że trzeba wybaczać... Bo szwagier jej wybaczyl. Ale co, już nie chciała gadać. 

Przypomniało mi się, że ponad rok wcześniej się rozeszli a potem znowu zeszli. 

Tak więc panną musiała pójść na bok. 

Ciekawa przyszłość mu wróżę ? :D

 

Wracając do tematu, wesele kamerowal i robił zdjęcia, znany mi filmowiec. Robił moje wesele i wiele innych w ex rodzince.

Weszlismy na temat ślubów i rozwodów. 

Sam potwierdził, że mając 20 letnie doświadczenie w branży, już na weselu wie kto przetrwa kto nie. Średnio sprawdziło mu się jakieś 70% wróżby. O moim nie wspomniał, chyba z grzecznosci :D Tak więc wiele w tym prawdy. 

 

U siebie pamiętam sytuację z wesela, jak leci pierwszy toast wodeczka, za zdrowie młodej pary. No to ja chlup. A zonka co? Jeszcze trzyma kielon w rączce i słowa lecą: Już, już wypiles? Nie mogłeś poczekać na mnie?!

I o to zaczął się pierwszy etap, pantoflarza mojej osoby.

 

Ale... Z wiedzą jaka mam teraz, sytuacja wyglądała by zupełnie inaczej. Wypijajac kieliszek, zwrócił bym uwagę żonce. A ty na co czekasz? Na zaproszenie? Nie rób wstydu, pij do dna, za nasze zdrowie :)

 

 

Edytowane przez Still
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

22 minuty temu, Kapitan Horyzont napisał:

W dzisiejszych czasach w przypadku małżeństwa, które rozpada się po 10 i więcej latach należałoby uznać, że przetrwało.

To tak jak z rakiem, chyba przeżywalność pow 5 lat jest uznawana za ok. :D

  • Haha 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zauważyliście może, że chyba każdy ślub jest dokładnie taki sam, nic w nim nowego odkrywczego, dzieje się dokladnie to samo w takiej samej kolejności? Na dodatek, jak dla mnie, to wszytsko jest takie sztuczne, jakby młodzi się męczyli, bo tak trzeba, bo rodzina znajomi, tradycja itp.

Ja sam około 2-3 miesięcy temu oznajmiłem wszystkim znajomym i rodzinie, żeby mnie na swoje ewentualne śluby nie zapraszali. Nie mam zamiaru na to patrzeć, nie ma na co, a branie udziału w czymś takim nie jest dla mnie przyjemnością. Panowie: wielkie zdziwienie lub uśmieszki pod nosem. Jeden nawet poniedział: masz u mnie załatwione, bo nie planuję tego tak jak i ty. Miny pań: bezcenne, ale jak to;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Byłem na kilku ślubach i weselach, ale udało mi się obserwować dwie takie ceremonie od podszewki. Nie wiadomo jak duże były starania, to i tak wychodziła z tego farsa. Najśmieszniejsze było zawsze zakończenie takiej uroczystości i nieśmiertelna piosenka, którą wspominam z niesmakiem.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, Krugerrand napisał:

a branie udziału w czymś takim nie jest dla mnie przyjemnością.

@Krugerrand

Nawet mi nie przypominaj bo w przyszłym roku czeka mnie wesele od kuzyna. A kiedyś byłem z pracy w delegacji, także w moim przypadku to nic przyjemnego.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"#10.

Byłam na weselu pewnej pary. Przed ślubem, w mojej obecności, przyszła panna młoda powtórzyła jakieś 10 tysięcy razy swojemu wybrankowi, że nie życzy sobie, by tort wylądował na jej twarzy. I jeśli to zrobi, będzie miał problem. 

Rozwalił jej tort na twarzy. "
 
 
Jak jestem wkurwiony tak się roześmiałem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 14.12.2018 o 12:56, mac napisał:

Byłem na weselach, gdzie para się nawet nie całowała w kościele, ani przy gościach. W ogóle się nie całowali prawdę mówiąc. Nie mówili do siebie nic miłego.  

A mnie denerwuje takie epatowanie i całowanie na siłę. Może po prostu mieli takie charaktery i nie lubią na siłę się całować ku uciesze gości ?

Poza tym to "gorzko, gorzko" jest śmieszne i żałosne zarazem.

 

@realista Coś ciekawego opowiadała?

Dnia 14.12.2018 o 16:11, Krugerrand napisał:

Zauważyliście może, że chyba każdy ślub jest dokładnie taki sam, nic w nim nowego odkrywczego, dzieje się dokladnie to samo w takiej samej kolejności? Na dodatek, jak dla mnie, to wszytsko jest takie sztuczne, jakby młodzi się męczyli, bo tak trzeba, bo rodzina znajomi, tradycja itp. 

A czego się spodziewaliście? fajerwerków?

Możesz zawsze zrobić coś nowego np. wesele niekonwencjonalne.

Równie dobrze można powiedzieć, że narodziny są takie same...

 

 

Edytowane przez PewnySiebie
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, PewnySiebie napisał:

@realista Coś ciekawego opowiadała?

Nie interesowały mnie szczegóły. Ogólnie napatrzyła się na to co tydzień i twierdziła że schemat się powtarza. Ślub organizowany najczęściej z powodu wpadki albo pod rodzinę która naciskała "bo tak wypada" i wszystko na pokaz pod gości. Małżonkowie na sali sztuczne uśmiechy a na zapleczu wzajemne kłótnie, pretensje, problemy. 

Goście na weselu po wychyleniu kilku zamieniali się w zwierzęta. Awantury, obmacywanie, wymioty, prowokowanie zazdrości przez pancie, itd. Kto był na kilku weselach, ten sam to zauważył. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bracia ja na wesela nie chodzę, czym wkurwiam ( tak to odpowiednie słowo)

i zadziwiam swoich znajomych. Jeden z moich kumpli nawet wypomniał mi

po 7 latach, że nie byłem na jego weselu, chociaż mnie na nie nie zaprosił. 

Mam fobię społeczna, która się włączą w przypadku Wesela. Pojawia się silna blokada

i najchętniej uciekłbym z tego miejsca natychmiast.

 Poza tym nie umiem tańczyć na parkiecie, prowadzić Kobiety w tańcu.

 Wesele to jest jedna wielka męczarnia, koszmar.

Wiem, że z moim podejściem do Wesel mogę zostać uznany za odludka przez otoczenie

ale teraz czyjeś opinie na ten temat mam głęboko w d.......

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla mnie nie ma mowy o zadnym wielkim weselu jesli mialoby wogole do tego dojść (a wiem ze nie dojdzie xD) i zadłużeniu na mega wielką kasę. Koleżka się chajtnął i teraz

- Maciek lecisz na mecz/piwo itd

- Musze spytać się zony

po kilku minutach

- sorry ale mam czerwone światło bo......i tak w kółko

 

Chce sobie fajne ubranie kupić, żona zakazuje bo nie mamy kasy a dwa dni pozniej leci na robienie włosów xD

  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, marios27 napisał:

- Maciek lecisz na mecz/piwo itd

- Musze spytać się zony

po kilku minutach

- sorry ale mam czerwone światło bo......i tak w kółko

Z tym cytatem skojarzyły mi się słowa pewnej piosenki:

 

Ziom, idziesz z nami na browara?

Nie, bo Ala mi nie pozwala

Chyba pod pantofel wzięła cię lala

Jesteś leszczem? To wypierdalaj

 

 

Edytowane przez koksownik
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do mojego wesela...wszyscy dobrze się bawili oprócz dwóch osób: teściowej i panny młodej. Ponieważ w mojej rodzinie było ostatnio dużo udanych wesel, nie dopuściłem do tego, aby popsuły imprezę. 

Potem chciały mi popsuć życie, ale naiwnie wierząc, że się nie rozwiodę i oddam im cały majątek do dziś żałują.

Cieszę się, że jestem cały. Ona też mogła być cała. Wystarczyło ot tak pokochać. I współpracować. Byłem jednak tym złym dobrym niepijącym i niepalącym mężem, który obdarzył fajnym i zdrowym dzieckiem i który niestety nie podjął się bycia pantoflem. 

 

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.