Skocz do zawartości

Zrobiłem za mało?


zuckerfrei

Rekomendowane odpowiedzi

Kurwa. Idę wczoraj do marketu budowlanego, wieczór, zimno, ciemno brak lamp, pizdzi jak w kieleckiem...

 

Na przeciw mnie pojawia się sylwetka kobiety, grunt nie równy, z wyglądu i ubioru wyglądam na cwaniaka i w takich okolicznościach moja sylwetka nie wyglądała przyjaźnie...

 

Widzę, iż kobieta traci równowagę i upada, za daleko nic nie mogłem zrobić, podbiegam i jakoś ją ogarniam, Pani napewno po 50 może więcej, nic nie połamane wstaje, niestety rozwalone okolary (chuj z tym, trudno). Niestety, rozwalone okulary, rozwaliły skore nad okiem, oko było Ok to sprawdziłem, przyłożyłem Pani chusteczę, szło trochę krwi, sprawdziłem czy działa tzn może iść tu było Ok, Pani mówi, że mieszka tu niedaleko i dziękuje bla bla bla idzie do domu... i poszła do domu, tam już było jasno i równo... a mnie teraz dręczy, że zrobiłem za mało, jebany kurwa kac moralny, totalnie zapomnalem, że istnieją telefony komórkowe, kurwa zawiodłem się sam na sobie...

 

Nie wiem czy przestraszyła się, mnie czy mówiła różaniec, miała w ręce. Ewidentne bała się mnie... Kurwa MAĆ!

  • Like 1
  • Haha 2
  • Zdziwiony 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zuckerfrei

Akurat napisałem w tym samym momencie co ty. Ale i tak nikt ci nie zarzuci braku udzielenia pomocy. Ja np jakiś czas temu w domu z powodu kota spadłem z schodów, i uderzyłem dość mocno głową o podłogę i jakoś żyję.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

24 minuty temu, zuckerfrei napisał:

Mam wewnętrzne przekonanie, że za mało. 

Nie, przecież pomogłeś. Mogła się zagapić bo wracała z kółka różańcowego (stąd roztargnienie i upadek).

Gdyby Ciebie tam nie było, byłoby z nią gorzej, no nie?

 

Pomyśl też o jeszcze jednej rzeczy - u nas, podchodzisz i pomagasz. W Stanach, pokazujesz ręce, i pytasz czy możesz podejść pomóc. Ja oberwałem torebką po głowie kiedyś, bo pani 70+ o mało co nie spadła ze schodów, i dopiero później pomyślałem że mogła mieć w torebce gaz. Albo rentę i nóż kuchenny. Pistolet TT po zmarłym mężu ORMO-wcu, stary ale sprawny. Ale podszedłem i pomogłem. I Ty podszedłeś i pomogłeś, potencjalnie ryzykując swoje życie - czy nadal myślisz, że mogłeś zrobić więcej?

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zrobiłeś tyle, ile mogłeś w momencie jej upadku i tyle, na ile zezwoliła Twoja "podopieczna" po tym, jak już odzyskała kontrolę nad sobą. Powiedziała Ci przecież wyraźnie, że mieszka blisko i da radę. Czyli, że zrobiłeś 100%. Trudno, żebyś odprowadzał i niańczył dorosłą osobę wbrew jej woli.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chciała pomocy, więc nie widzę problemu. Gdybyś się narzucał, mógłbyś mieć problemy. Tym bardziej że na wejściu się Ciebie bała, wyobraźnia by jej mogła dopowiedzieć Bóg wie co i jeszcze byś się musiał tłumaczyć, że nie jesteś wielbłądem. 

 

A w ogóle to uczmy Panie ponosić konsekwencje swoich wyborów i traktujmy jako dorosłe. Powiedziała że nie, to nie. 

 

Zrobiłem kiedyś eksperyment. Wiadomo, że kobiecie się ustępuje. Zawsze trochę schodzę z drogi. I jest u nas taką wąska ścieżka. I nawet jeśli ja jestem na skraju ścieżki, gdzie skręciłem żebyśmy się zmieścili podczas mijanki, to większość kobiet idzie twardo swoją starą trajektorią, nie ustąpią nic a nic same z siebie, centralnie wywalone mają czy wpadniesz na kogoś, czy masz jeszcze miejsce. Nie ustąpi, nawet jej to do głowy przyjdzie. Bo tak jest nauczona, że jest obowiązek ustąpić. I kiedyś zacząłem eksperymentalnie iść normalnie centralnie - tak z pięć kolizji zaliczyłem, zero refleksji, miny obrażone, albo przerażone że niby "wielki cham". A one miały miejsce, wystarczyłby lekki skręt barku żebyśmy się minęli. Ale po co, lepiej bezmyślnie leźć przed siebie a facet niech się zdematerializuje, albo zrobi się z niego damskiego boksera.

 

Oczywiście nie zachęcam tu do jakiejkolwiek przemocy czy "rywalizacji" fizycznej z kobietami. Chodzi mi tylko o to, że miło by było gdyby panie odróżniały gesty grzecznościowe, z czym nie mam najmniejszego problemu, od sytuacji gdy obie strony mogłyby troszkę ustąpić, żeby wszystkim było łatwiej. Takie zero odpowiedzialności ze strony kobiet za innych ludzi widzę w codziennych sytuacjach. 

 

I tutaj to samo. Nie chce to nie chce, dorosła jest to niech decyduje za siebie. 

  • Like 1
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, zuckerfrei napisał:

Widzę, iż kobieta traci równowagę i upada, za daleko nic nie mogłem zrobić, podbiegam i jakoś ją ogarniam, Pani napewno po 50 może więcej, nic nie połamane wstaje, niestety rozwalone okolary (chuj z tym, trudno). Niestety, rozwalone okulary, rozwaliły skore nad okiem, oko było Ok to sprawdziłem, przyłożyłem Pani chusteczę, szło trochę krwi, sprawdziłem czy działa tzn może iść tu było Ok, Pani mówi, że mieszka tu niedaleko i dziękuje bla bla bla idzie do domu... i poszła do domu, tam już było jasno i równo...

Zobaczyłes że pani się coś dzieje, pomogłeś wstać, opatrzyłes wstępnie ranę, sprawdziłeś czy idzie o własnych siłach, upewniłeś się że dalej ma drogę jasną i równą. I puściłeś wolno dorosłą kobietę, w pełni sił. Kurna, stary, zrobiłeś 100% co było trzeba!

 

Za mało? Nie. Wystraczająco pomogłeś bliźniemu.

 

Kolejny poziom: Mogłeś zrobić 200% - 300% - 1000%: odprowadzić/odwieźć ją do domu, zanieść siatki, zadzwonić do jej dzieci, zrobić jej herbatę i kolację, zamówić jutro wizytę u lekarza i u optyka, posiedzieć z nią do wieczora aż zaśnie, cichutko czuwać patrząc jak śpi, potem mogłeś zapłacić jej za nowe okulary, zapewnić jej prywatnego lekarza, wymieniać dalej?...

1 godzinę temu, zuckerfrei napisał:

Samo musi przejść, kurwa całe życie:

zimny jak lód, zimny jak lód jak lód i chuj wielki dwa bąbelki... 

Z tego jak opisałes historię wynika mi, że jesteś mocno empatyczny.

A że zimny jak lód powierzchownie... cóż, można na tym pracować jesli by Ci to przeszkadzało.

Ciesz się bo przynajmniej masz chuj wielki!

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zuckerfrei e tam, mnie też się ludzie boją. Wracając nocnym pociągiem, przysiadam się do przedziału, gdzie była starsza pani. Zajmuję miejsce i gapię się w telefon. Kątem oka zauważyłem, że kobieta wydaje się być jakaś niespokojna. Wyszła na korytarz i poprosiła kogoś, by pomógł jej znieść walizki z półki bagażowej. Spytałem się jej "Przestraszyłem panią? Przecież mógłbym pomóc z torbami". Ona wydukała tylko "n-nie" i całą podróż spędziła w sąsiednim przedziale.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.