Skocz do zawartości

Jak nisko upadliście po rozstaniu?


Rekomendowane odpowiedzi

@Byłybiałyrycerz kto tam te rezerwatowe samice wie :D, może bym Cie czymś zaskoczyła. Nie wiem czy jest tu jakiś brat, który by miał w planach "partnerkę do życia", jeszcze rok temu jakieś resztki nadziei miałem, teraz mi się oczy rozwarły jak Skalmarowi z tego mema i wiem że łudzić się już nie ma co :D 

 

squidward.jpg

Edytowane przez lxdead
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Florence Mówicie jedno, myślicie drugie, a robicie trzecie, ale mnie i innych nie wyprowadzisz w pole :D , patrz tylko jak potrafię czytać pomiędzy wierszami - dobrze wiem co miałaś na myśli ;) 

 

3 minuty temu, Florence napisał:

bla bla bla szukam wrażeń, bla bla bla. ;)

 

;)  ;)  ;) 

@Byłybiałyrycerz Do dzieła bracie, masz zielone światło :D 

Edytowane przez lxdead
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeszcze trochę i pomyśle by książkę wydać " swing okiem młodego chłopaka " xD, nawet melodramat z tego mógłby wyjść bo z jedną parą wyszło tak że mąż poczuł się zazdrosny i dał warunek albo Ja albo On xD komedia była.

 

@Florence Patrzcie a Ona już o wkładaniu w ? xD, oj nie ładnie.

Edytowane przez Byłybiałyrycerz
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przed chwilą, Masza napisał:

aby mieć nakreślone jakieś granice tolerancji 

Po rozstaniu granice nie istnieją.

 

Osobiście odpierdalam numer na mechanizmie feniksa z popiołu.

Z tym, że cykl punkt zwrotny ma `aby odbić się od dna trzeba je najpierw sięgnąć`!

 

Dysonans poznawczy jest dużo mocniejszy u samiczki.

Taki mały teatrzyk na zakończenie związku/rozwodu.

 

Między innymi latające mebelki, zniszczenia,bezrobocie, picie, udawane choroby... itd.

 

 

Przed chwilą, Florence napisał:

oboje na szczęście chcemy siebie na wyłączność.

.....?........ a skąd tyle rozwodów?......

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja to czułam taką ulgę, że w końcu się pozbyłam tej kanalii. 

Nie wiem czy miałam jakieś jazdy po tym. Mieszkałam ogólnie na jakimś zadupiu gdzie nic nie było więc kisłam sama w mieszkaniu i cieszyłam się samotnością.

Zaczęłam wtedy malować, chyba tak to leciało ?.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po moim drugim związku zwijałam się z płaczu i rozpaczy przez kilka dni,  w łóżku. Wtedy tylko leżałam i płakałam,  dopóki mama mnie nie zawiozła do psychologa. Potem jakoś wróciliśmy do siebie. A potem za drugim razem,  trochę smutku, były wakacje,  które spędzałam w domu. Poznałam tam jednego, który sypał mi radami : jesteś młoda,  to pierwsza,  nieszczęśliwa miłość,  zawsze taką trzeba przeżyć. I jakoś mi przeszło. 

Miałam wtedy 18 lat. 

Kolejny raz wspominam, kiedy chłopak mnie porzucił,  trochę lepiej. Żonę miał,  i tak byłam na to gotowa, nie snułam planów. Byłam na siłowni wówczas (to był czas, kiedy trenowałam pośkadki,  więc jakieś tam pozycje na czworaka ),  zadzwoniła wówczas koleżanka,  i wtedy wybuchłam,  wszystko ze mnie spłynęło wraz z moimi łzami). Potem już było okej.

Ja zawsze płaczę,  potem się cieszę, nie chodzę jakaś struta. Tylko czasami wracają chwile, kiedy boleśnie odczuwam stratę, bo poczułam jakiś zapach, albo leci oglądany przez nas film. Mijane wspólnie miejsca,  itd. 

Ogólnie nie przekłada się to na moje kontakty z bliskimi. 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z mojego doświadczenia wiem, że kobiety szybciej dochodzą do siebie po rozstaniu i robią mniej głupot. Faceci mają większe skłonności do używek i seksu z byle kim. Powrót to formy emocjonalnej jest dużo dłuższy niż u kobiet. Facet więzi emocje w sobie i to go blokuje do szybszego powrotu do żywych. Osobiście po rozstaniu z narzeczoną. Przepilem kasę ze sprzedaży pierścionka  a potem biegałem i biegałem . Po ponad pół roku oczyściłem głowę z syfu. I narodziłem się na nowo.

Edytowane przez brama85
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Papa Smerf zawsze powtarza, że trzeba patrzeć z różnych perspektyw.

 

Tytuł wątku zakłada tezę, że każdy jak jeden mąż musi upaść po rozstaniu, co jest błędem.

 

"Jak nisko upadliście lub jak wysoko wzbiliście się po rozstaniu?" - nie zapominajmy o dualizmie empirycznym.

 

Od dziecka musiałem udowadniać wszystkim dookoła, że ich negatywna ocena mnie była błędna, a że ciągła repetycja dziedziny X czyni Cię w końcu mistrzem w niej, tak więc gdy dochodziło do rozstania z jakąś damą, to zawsze uwalniały się we mnie pokłady motywacji, które po czasie skutkowały tym, że to jednak ja wracałem z tarczą, a one na niej. Nigdy nie upadłem, zawsze się wzbijałem.

 

"You can't beat me in my own game, bitch".

 

Co do drugiego pytania, to tak - gdybym się dowiedział, że potencjalna partnerka skakała nałogowo po chujach po rozstaniu z innym, zachlewała się lub uciekała kompulsywnie w jakieś inne czynności, to od razu bym wiedział, że mam do czynienia z jakąś słabiaczką, której zaserwowałbym czarną polewkę.

 

Silnych porażki budują, słabych niszczą.

 

"In the dust of defeat as well as the laurels of victory there is a glory to be found if one has done his best".

 

Z wyrazami szacunu,

Ważniak

Edytowane przez Ważniak
  • Like 9
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Psychicznie to na samo dno. 

Najpierw ciagle płakałam, leżałam zawinięta w koc i nie chciałam nigdzie wychodzić. Później robiłam wszystko by nie wracać do mieszkania, szukałam sobie zajęć na sile. 

Chodzilam na sesje psychiatryczne do koleżanek przy winku. Troszku alko, troszku imprez. 

Jak już się wyciszyłam, zaczęłam analizować na spokojnie. Trafiłam na to forum i opisałam historie swojego życia xD 

Pozniej wszystko szło w dobrym kierunku, tj. starałam się o nim nie myśleć i zacząć znów skupiać się na sobie i swoim życiu. 

Do czasu aż nie napisał, ze przeprasza i żebyśmy się spotkali. Jakos na początku grudnia. 

Po naradzie odpisałam, ze nie ma to sensu i życzę mu szczęścia. 

Koniec końców do dziś się tym zadręczam. Chyba ubzdurałam sobie, ze to ten jedyny i jakos tak mam wątpliwości, choć rozum podpowiada, ze nie powinnam. 

W sumie to puszczenie go w niepamięć będzie jednym z moich postanowień noworocznych ;D 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Temat z góry zakłada że rozstanie to coś złego. Tymczasem to często błogosławieństwo i w moim przypadku było motywacją do zmiany życia na lepsze, nowego biznesu, hobby, powrotu do treningów, poznania fajnych kobiet. :D

336bb3e16370c458.jpg

 

Edytowane przez realista
  • Like 2
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

51 minut temu, Ważniak napisał:

Tytuł wątku zakłada tezę, że każdy jak jeden mąż musi upaść po rozstaniu, co jest błędem.

"Jak nisko upadliście lub jak wysoko wzbiliście się po rozstaniu?" - nie zapominajmy o dualizmie empirycznym.

Od dziecka musiałem udowadniać wszystkim dookoła, że ich negatywna ocena mnie była błędna, a że ciągła repetycja dziedziny X czyni Cię w końcu mistrzem w niej, tak więc gdy dochodziło do rozstania z jakąś damą, to zawsze uwalniały się we mnie pokłady motywacji, które po czasie skutkowały tym, że to jednak ja wracałem z tarczą, a one na niej. Nigdy nie upadłem, zawsze się wzbijałem. 

 

Połączę to, co koleżanka z kolegą razem zauważyli:
- założenie nieuchronności upadku @Masza

- repetycja dziedziny X @Ważniak
Powtarzając nieudane związki łatwo wpaść w schemat - pierwsze rozstanie rozdzierające serce, implikuje, że kolejne też trzeba będzie przeboleć, przepić, przepłakać. Miałem tak, za każdym razem świat mi się kończył, z kolejną Księżniczko coś się nie udawało. W końcu człowiek staje się mistrzem w upadkach i nie wiadomo o co chodzi. Pozwiązkowy kac staje się częścią relacji. Co prowadzi do konieczności zostania 'mądrym po szkodzie' - o czym niżej :)

 

51 minut temu, Ważniak napisał:

Silnych porażki budują, słabych niszczą.

 

"In the dust of defeat as well as the laurels of victory there is a glory to be found if one has done his best".

Wobec powyższego chwała w porażce - zdecydowanie nie, bo niejako ją usprawiedliwi, uzasadni, tudzież zbagatelizuje. Trzeba wyciągać wnioski, mądrość na przyszłość jak najbardziej, ale  - tak, patetyczne sformułowanie, wiem - z mądrości wyciągniętej z porażki płynie chwała tylko po kolejnym zwycięstwie. Ja osobiście za późno wpadłem na to, żeby wyciągać wnioski (mądrość), dlatego powtarzałem schemat rozstań.
Nowe cele, nowe motywacje, nawet nowe związki - jak napisał  @realista

Edytowane przez Exar
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mozna upaść całkiem nisko. Zwłaszcza mężczyźni. Uważajcie na siebie młodzi bracia. Trzeba się kontrolować i być świadomym siebie.

 

Taką historię wam opowiem. Chłopak zerwal z dziewczyną w zasadzie bez wyraźnego powodu. Pierwsza miłość dla obojga. Z racji tego, że był młody i głupio dumny nie wyciągnął ręki pierwszy a jak dziewczyna rękę wyciągneła aby się pojednać, on odrzucił. 

 

Chłopak wpadł w syndrom tej jedynej. Czyli skoro nie mogę być Tą to obojętnie z kim będzie. Miał jedną dziewczynę, później druga, później jeszcze kogoś. Żadnej nie kochał. Był dla towarzystwa i seksu. Później się ożenił z kobietą mu uległą ale bez zaangażowania z jego strony. Pojawiła się dziecko. Po latach obudził się z ręką w nocniku bo z żoną ciężka w domu wytrzymać. 

 

Nie zawsze picie, imprezowanie czy rozpusta jest najgorszym co można zrobić po rozstaniu.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja sam walczyłem ze swoimi demonami. Jednak stroniłem od używek bo wiedziałem, że to mi chuja da. Uciekłem w sport rower, basen, siłownia. Jednak często mnie napadały myśli, że ktoś ją inny bolcuje itp. to kurewsko bolało. Dobrze, że byłem już tu na forum chłopaki poskładali puzzle :) o co tu w tym wszystkim chodzi. Czas jest jedynym lekarstwem. Mija dwa lata, na kobiety popatrzę, pogadam ale w jakieś głębsze relacje wchodzić nie zamierzam. Za dużo może mnie to kosztować np 25 lat :D. Beta cuckiem nie zostanę, orbiterem też nie i tak się żyje dalej na tej wsi :D.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po związkach zawsze zaczynało mi się wieść lepiej w życiu. Brałem się za siebie ( pływanie, ćwiczenia ogólne itp). Finansowo od razu lepiej - chociaż nigdy nie przesadzałem z tym, to i tak od razu odczuwa się poprawę kondycji finansowej kiedy odchodziły wydatki na myszkowe " moglibyśmy to i to, potrzebujemy to i to", którym czasem ulegałem. 

Psychicznie - po fazie otrząsania się z faktu, że teraz jestem sam, przychodził szybko czas pt " jestem wolny, nic nei muszę, nikt mi dupy nie truje", i to był zawsze przepiękny stan. 

Teraz nie jestem z żadną myszką, i się delektuję ciszą, spokojem i oba te walory doceniam podwójnie, kiedy siedzę np na plaży i słyszę po polsku " nie! nie! tam nie chcę iść, jak chcesz to sam sobie idź! może byś mi pomógł rozłożyć koc zamiast już latać za tą głupią piłką! piwo tylko żłopiesz!" itd.

I wtedy leżę, delektuję się słońcem, szumem morza, i myślę "jak kurwa można oddać wolność na rzecz jakiejś głupiej pizdy, która ciągle skwaszona i rozwrzeszczana ma do zaoferowania tylko kawałek szpary między nogami, i to czasem nie za bardzo apetycznej".

  • Like 8
  • Dzięki 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja jakoś specjalnie się nie upadlalem. Brak kontaktu. To była wpadła co rusz po resztę swoich rzeczy. Właściwie życie się nic nie zmieniło. Oczywiście napady smutku i tęsknoty są. Coraz rzadsze, ale są. Były święta, więc szczególnie było mi średnio. Z tych"upadlajacych" rzeczy, to chyba była próba kontaktu w listopadzie. Była oczywiście, że tęskni, ale uczucie chyba ulecialo, a może jest. Mi jakoś impet też osłabił i tak leci życie do przodu. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

13 minutes ago, Byłybiałyrycerz said:

@AR2DI2 Nie wszystkie myszki takie są ;), był wątek na forum co nasze Panie mogą zaoferować potencjalnemu partnerowi - to przecież same złote dziewczyny tu mamy :), z taką to jednak warto poleżeć na plaży.


Ja mam 40 plus i tych ofert przerobiłem już ładnych kilka. Dziwnym trafem, po czasie, wszystkie one sprowadzają się do tego samego. A głównym i kulminacyjnym punktem tej oferty jest zawsze " JA POTRZEBUJĘ!". A te tu na forum, to to samo. Nic lepiej, nic gorzej. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, Masza napisał:

Obserwuję, że wiele osób bardzo nisko upada po rozstaniu ze swoją połówką np.(...) uprawiać seks na prawo i lewo (...), robić różne poniżające rzeczy.

 

Aha.

Że seks to on PONIŻAJĄCY jest.

Dużo seksu = upadek.

Idąc dalej: Bzykam się z tobą = dla ciebie UPADAM. Doceń to. CHUJU. Moja złota wagina jest najwyższą nagrodą i poświęceniem.

 

 

Wiesz, zacytuję Ci inną kobiecą manipulację: "Hmmm... Ktoś strasznie Cię skrzywdzić musiał. Spuczuje".

  • Like 1
  • Dzięki 1
  • Haha 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

7 minutes ago, Stary_Niedzwiedz said:

Aha.

Że seks to on PONIŻAJĄCY jest.

Dużo seksu = upadek.

Idąc dalej: Bzykam się z tobą = dla ciebie UPADAM. Doceń to. CHUJU. Moja złota wagina jest najwyższą nagrodą i poświęceniem.

 


Bo ten sex to upadkiem nie jest, kiedy on uprawia go tylko z nią, i tylko wtedy, kiedy akurat ona łaskawie przyzwoli. A jak on ma za dużo do wyboru, to wtedy jest upadek. WARTOŚCI CIPKI. 

  • Like 3
  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

17 minut temu, Stary_Niedzwiedz napisał:

Aha.

Że seks to on PONIŻAJĄCY jest.

Dużo seksu = upadek.

Idąc dalej: Bzykam się z tobą = dla ciebie UPADAM. Doceń to. CHUJU. Moja złota wagina jest najwyższą nagrodą i poświęceniem.

Wiesz, zacytuję Ci inną kobiecą manipulację: "Hmmm... Ktoś strasznie Cię skrzywdzić musiał. Spuczuje".

Jeżeli w domyśle rucha się by dopiec ex. Jedzie typowo na emocjach. Wykorzystuje facetów/kobiety, oszukuje i rani. To jest to upadek. I jeszcze na koniec chce wrócić do ex.

 

A z Mojego kilka lat temu po rozstaniach było różnie płacz, jakieś smuty i upijanie się. 

Od 3 lat, czasem zdarzają się słabsze dni. Przez większość czasu rozwijam się, ćwiczę i idę do przodu.

I teraz dzięki temu : 

     - jak kobieta zachowuje się ok, czyli nie bawi się mną i jak ją spotykam to traktuję ją jak znajomą. Kilka było szczerych w tej kwestii.

     - jak pogrywa ze mną, wyzywa Mnie, próbuje poniżyć przy wspólnych znajomych itd. Zachowuje spokój, olewam ją i Sama się pogrąża. Przegrywa na każdym polu. Jeszcze mi się nie zdarzyło by ktoś się ode mnie odwrócił po rozstaniu.

 

Edytowane przez StadoWilków
Niech będzie, że kobiety także
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.