Skocz do zawartości

Moja trochę długa ale nietypowa histioria. Z jednorożcem w tle.


Rekomendowane odpowiedzi

Opiszę w jak największym skrócie ale i tak wyjdzie bardzo długo. Dla niecierpliwych chyba wystarczy przeczytać ostatni akapit.

 

Zaczęło się to od dzieciństwa ale dopiero od kilku miesięcy sobie z tego zdałem sprawę. Opiszę więc w kolejności zdarzeń, a nie w kolejności mojej rozkminy.
No więc rodzice byli trochę nadopiekuńczy. Nie pozwalali mi robić różnych ich zdaniem niebezpiecznych rzeczy. Dostałem przez to łatkę "sieroty" (dzisiaj by się to nazywało "pedała"). Do tego rodzina narzuciła mi jakiś taki staroświecki styl ubioru. Byłem więc traktowany jak taki samiec omega co się na nim można wyżywać.
Jednak nie czułem się ta omegą. Zawsze mnie ciągnęło do ryzyka i przywództwa. Tylko długo nie miałem gdzie tego odnaleźć. Z racji wykluczenia społecznego i nieatrakcyjniejszego wyglądu zajmowałem się swoimi zainteresowaniami (majsterkowanie, niekoniecznie bezpieczne (gdy niebezpieczne to poza wiedzą rodziny oczywiście)). Oprócz tego wychowałem się na serialach takich jak "Drużyna A". To jeden z ostatnich seriali z prawdziwymi wzorcami mężczyzn. Wprawdzie takimi pomocnymi, ale jednak pomagającymi na swój własny sposób, i pokazującymi swoją pozycję społeczną oraz bunt wobec narzuconych błędnych norm społecznych. Czyli dalekie to od białorycerstwa. I ja zawsze taki chciałem być.
Celowo o tym piszę bo to chyba wyjaśnia moją przemianę pół roku temu.

 

No więc rozwijałem się głównie "zawodowo" już od szkoły podstawowej.  Nie miałem też zwyczaju dzielić się swoimi problemami. Jednak ciągle społecznie czułem się odrzutkiem, i nieatrakcyjnym dla kobiet (wtedy jeszcze słusznie). W dodatku czułem że nie był bym w stanie wytrwać w długotrwałym związku.

I jeszcze rodzina wmawiała mi czasami poczucie winy. Więc tuż przed rozpoczęciem studiów powiedziałem rodzinie dość, że nie zamierzam się dostosowywać, i ostatnia rzecz jaką robię zgodnie z wolą rodziny to studia. Tak też się stało. Tresura była ekstremalna bo przestałem brać od rodziny kasę, a nawet zabierać jedzenie z domu. Rodzina nie dostąpiła też łaski dowiedzenia się gdzie aktualnie mieszkam. Zrobiłem to jednak świadomie, bo zauważyłem że wszystkim nam się szczęśliwiej żyje jak żyjemy osobno a spotykamy się tylko co jakiś czas. Jak przyjadę i zostanę na dłużej jak tydzień to znowu się zaczynają pretensje i narzucanie mi sposobu życia. Więc po prostu staram się przyjeżdżać w miarę często, ale na krótko. Ale to już nieważne, bo relacje z rodziną są teraz już całkiem spoko.

 

Najważniejsze że do studiów, i podczas studiów zdarzyło mi się zainteresować jakimiś tam dziewczynami. Oczywiście nie miałem u nich żadnych szans, albo trafiałem na zajęte (choć jakby były wolne to też bym nie miał szans :D). Próbowałem więc się izolować od kobiet. Po studiach z racji męskiej pracy, dosłownie ograniczyłem kontakty do 0 na wiele lat. Nie miałem ani 1 koleżanki. Czasami tylko spotykałem żonę jednego z moich kolegów., oczywiście tylko przy okazji odwiedzania tego kolegi.

Żyło mi się szczęśliwie, i widziałem w oczach kolegów że trochę mi zazdroszczą mojej wolności więc cieszyłem się tą wolnością. Choć jakaś tam tęsknota za związkiem którego nigdy nie miałem, była. Nie słyszałem też o żadnych problemach związkowych u znajomych (poza fochami). Żyłem więc w świadomości matriksowych związków, może nawet jako biały rycerz. Jedyne pocieszenie że jako niepraktykujący biały rycerz, bo nie dostąpiłem nawet "zaszczytu" trafienia na jakąś orbitę.

 

Z racji naprawdę mocnego rozwoju zawodowego miałem coraz poważniejsze zlecenia. W tym zagraniczne (a nie prosiłem się o nie, tylko ludzie jakoś mnie znajdywali w internecie). Mocno to podbudowało moją wartość. Szczególnie że w końcu sam zauważyłem że jestem naprawdę dobry w tym co robię (ogólnie projektowanie konstrukcji, toczenie, frezowanie, spawanie, sterowanie/automatyka, drukowanie 3D, elektronika). Mam też ostre warunki współpracy. Tylko umowa współpracy. Żadne tam prace na etat (praca "pod kimś"). Nie lubię robić fuszerki, więc sam narzucam rozwiązania techniczne, itp. Zdarzały się próby manipulacji jak mnie raz zleceniodawca okłamał że się wcześniej ustnie zgodziłem na jakieś tam inne warunki współpracy. Powiedziałem: "ni ch**a". Mogę oddać kasę a nawet dostarczyć prototyp, ale do kontynuacji projektu niech se szuka innego frajera. Zrobiłem tak bo prostu nie mam za wiele do stracenia, a ryzyko i ostra rywalizacja to mój żywioł. Lubię też pokazywać kto ma ostatnie słowo.

Następnego dnia przyznał się że mnie okłamał bo chciał wymusić zmianę warunków.

Można więc rzecz że staram się pracować jako szef całej operacji, mimo że formalnie jestem tam jako podwykonawca. Szkoda że nie miałem okazji sprawdzić jakbym sobie radził w przypadku kobiet.

 

Rok temu zupełnie niezależnie od spraw damsko-męskich zacząłem o siebie bardziej dbać (za sprawą kolejnych zleceń wymagających spotkań w biurowcach zamiast w jakichś tam halach produkcyjnych). Odnowiłem też trochę znajomości z czasów liceum (nigdy nie były zerwane, tylko ludzie gdzieś się porozjeżdżali po Polsce i kontakty wygasły).

Ludzie byli w szoku widząc że wyglądam lepiej niż mnie zapamiętali. Jedyny problem że mam tylko 172cm i nie jestem zbyt przypakowany. No ale dbanie o siebie i estetyka ubioru poszła znacznie do przodu.

 

I tu przechodzimy do głównej części historii.

Jeden z kolegów chciał pomocy w czymś tam, ale zaznaczył że nie muszę robić całości bo ma nową pracownicę (studentkę która dorabia). Trochę się zdziwiłem bo branża też mocno męska. Pomyślałem, albo babochłop z wyglądu, albo jakieś dziwadło z charakteru. Zapomniałem jednak o tym szybko (aż się dziwię, może dlatego że jeszcze wtedy nie chciałem brać tak młodej dziewczyny). Niestety zapomniałem też o tym że realizuję plan izolacji od kobiet, i miesiąc później pojechałem w odwiedziny do firmy tego kolegi zapominając że ona tam może być.

Wbijam do firmy, a za drzwiami widzę anioła. Miła, piękna, trochę nieśmiała, delikatna, niewyzywająca ale dobrze ubrana i zadbana. Nie mój typ kobiety jeżeli chodzi o figurę, ale była tak piękna że szybko mój typ się zmienił. Dosłownie, nigdy takie kobiety mi się specjalnie nie podobały a teraz na ulicy nagle zwracam na takie uwagę (chodzi mi o kolor włosów i ogólnie mocne okrągłości (nie że gruba bo jest szczupła, tylko chodzi o proporcje kształtów, taki styl Kolumbijski)). Pozostałe cechy czyli delikatność, itp, oczywiście bardzo w moim typie.

Kolega był mocno zajęty i gdzieś musiał wyjść, więc zabawianie mnie przypadło tej dziewczynie. Ta mi opowiada o tym co robi, chwali się, pyta o coś. Pyta o jakieś sprawy zawodowe. Ogólnie super kontakt jak dla mnie (kogoś kto nigdy nawet kobiety za rękę nie trzymał), choć nie gadaliśmy w ogóle o sobie tylko o naszych zainteresowaniach.

Do tego poprawiała włosy w mojej obecności, itp.

Dodam że kolega opowiadał jej wcześniej o mnie (jeszcze nawet zanim mnie poprosił o pomoc miesiąc wcześniej) i nagadał jej jakichś "głupot" że się znam, że jestem fajny o robię ciekawe projekty, itp. I dziewczyna była podobno pełna podziwu i chciała mnie poznać. Ale ja o tym nie wiedziałem aż do przyjazdu.

Telefonami się nie wymieniliśmy, ale to z innych powodów (ja praktycznie nie używam i nawet kolegom wolę dać maila czy Skypa zamiast numeru tel.). Ona z kolei przez bite 8 godzin z nikim nie SMSowała ani nie dzwoniła (raz tylko ktoś zadzwonił ale go szybko zbyła). To mnie niestety zmyliło bo pomyślałem że to oznacza nie ma chłopaka.

Wiem że to brzmi jakbym pisał że "moja myszka taka nie jest". Ale poprę się tym:

Ta dziewczyna po prostu spełnia 90% podanych tu wymagań. Ma konkretne zainteresowania (i to ścisłe, nie humanistyczne). Brak zdjęcia na FB (konto ma ale tylko do kontaktów ze znajomymi). Nie atencjuszka. Słucha faceta i szanuje jego opinię. Wycisnąłem z niej też że ma poglądy raczej konserwatywne (a na pewno anty-lewicowe). Przy kolejnym spotkaniu wyszły kolejne zalety, ale o tym dalej.

 

Jakoś strasznie się nie napaliłem jeszcze wtedy, ale pomyślałem że trzeba się za nią brać.

Napisałem do niej potem maila, odpisała, i zaczęliśmy gadać. Niestety znów o naszych zainteresowaniach. Sądziłem że sama się zorientuje że trzeba mnie poinformować gdy ma chłopaka, no i sądziłem że koledzy wiedzą że ja z nią gadam. Okazało się że nie wiedzieli. Zaczęła do mnie mówić zdrobniale. Spytałem czy możemy się spotkać jak znowu przyjadę (za 2 tygodnie). Potwierdziła że na pewno będzie (odebrałem to jako "chcę Cię zobaczyć więc jak mnie akurat nie będzie to specjalnie podjadę do firmy" (daleko nie ma)).

Wtedy się mocno napaliłem, wystroiłem, i trochę okrężną drogą się wybrałem (2 dni drogi). Po drodze zahaczyłem mojego innego dobrego kumpla w innym mieście bo miałem mu pomóc wybrać prezent dla rodziny na urodziny. Ogólnie dobry kolega i został wtajemniczony w sprawę. Kolega z firmy w której pracuje dziewczyna nie, bo nie wiedziałem czy się jej nie wygada.

Niestety wtedy dostałem kubeł zimnej wody. Tuż przed wyjazdem już do docelowego miasta, uprzedziłem firmę że robię najazd. A dziewczyna mi za chwile pisze że akurat jej nie będzie. Bo jest zajęta ze znajomymi przygotowaniami do jakieś małej imprezy. Tu mi się zapaliła lampka, że jak by była choć trochę zainteresowana to by albo napisała żebyśmy się chociaż spotkali, a jakby była bardziej chętna to by mnie nawet zaprosiła. A ta nic, tylko że nie ma opcji spotkania bo jej nie będzie. No to myślę, ma chłopaka jak nic.

Przyjeżdżam do firmy, pytam kolegę prosto z mostu czy Ona ma kogoś, a on potwierdza. No lipa na maxa.

Potem się jeszcze raz pojawiłem w firmie, i Ona akurat była. Może to nie było zakochanie od pierwszego wejrzenia, ale od pierwszych 8 godzin rozmowy + kontaktów przez neta na pewno. Więc było ciężko ale jakoś dałem radę.

Wtedy się też okazało że dziewczyna ma swoje pewne zasady. Np. wypaliła z tekstem gdy chciałem zrobić kawę: "ja zrobię, ja tu jestem kobietą".

Potem wyszło że ma dobry kontakt z ojcem. Co może tłumaczyć jej wyjątkową normalność jak na dzisiejsze czasy.

 

Uznałem że nic z tego nie będzie (tu nawet PUA nie pomoże jak się ma zasadę że nie odbijamy zajętych dziewczyn) więc zerwałem kontakt. Niestety problem polega na tym że kontakt zerwałem w momencie jak widziałem tylko zalety tej dziewczyny. Na pewno ma jakieś wady ale ich nie widziałem. Rozumiecie o co mi chodzi? Po prostu w głowie mi został ideał.

Myślałem nawet czy się nie pospotykać tylko po to żeby lepiej poznać jej wady. No ale nawet logistycznie było by to trudno ogarnąć więc nie dało rady. Było naprawdę ciężko, zawaliłem kilka projektów za kilkadziesiąt tyś zł, ale przynajmniej jakoś uszedłem z życiem. Trwało to ze 3 miesiące. Nawet szybciej niż sądziłem.

Niestety teraz po kolejnych 3 miesiącach kolega ciśnie na spotkanie, a do tego twierdzi że dziewczyna się ucieszy. Ciekawe tylko skąd to wie. Bo od niej zero info w stylu "kiedy przyjedziesz?", i żadnych życzeń na święta.

Nie wiem co on kombinuje (może akurat dziewczyna zerwała z chłopakiem?) ale zrobił mi kilka dziwnych akcji ostatnio więc mu nie ufam. Nie chcę go pytać wprost ani go prosić żeby dał spokój. Bo jeszcze się wygada tej dziewczynie że jestem w kiepskim stanie, a wtedy w ogóle będę przekreślony w jej oczach już na maxa.

W każdym razie samo info o tej dziewczynie dało mi niezłego doła. Mimo że ciągle o niej pamiętałem to już o niej nie myślałem jako o obiekcie uczuć. A teraz to nagle wróciło.

Dlatego też zarejestrowałem się na forum. Planowałem już ze 2 miesiące temu ale nie miałem presji. Teraz się pojawiła.

 

Długo wyszło. Jak ktoś przeczytał to szacun. Ale o dziwo to nie koniec :D

Jeszcze wyjaśnię jak tu trafiłem oraz jakich rozkmiń dokonałem.

Zaraz po zerwaniu kontaktu szukałem jakiegoś "plastra". Zgadałem w realu do kilku dziewczyn (z wyglądu 9/10). Niestety okazały się nie tymi za które je uważałem więc odpuściłem.

Założyłem konto na Sympatii. Dałem naprawdę dobry opis (ale prawdziwy, po prostu opisałem swoje życie które jest pełne ryzyka i innych męskich zachowań), że mi aż same z siebie ze 2 dziewczyny napisały. Jednak to były jakieś wyjątki, co czytają opisy. Wcześniej na moje wiadomości żadna inna nie odpisywała (teraz wiem że to normalne bo dostają po 1000 wiadomości dziennie i oceniają po zdjęciach, a ja miałem takie dość przeciętne).

Wtedy jednak zauważyłem w sobie dziwne zachowanie. W ogóle nie przejąłem się tym że nie ma powodzenia na Sympatii. A to jeszcze było przed odkryciem matrixa. Podszedłem do tematu bardzo kompleksowo, i zamiast się przejąc i zniechęcić, uznałem że coś musiałem źle zrobić i że trzeba to naprawić. Tym sposobem trafiłem na strony o robieniu zdjęć do profili na FB czy do CV (czy na Tindera). Plus opis tego jak zdjęcia są odbierane przez kobiety. Pojawiło się magiczne hasło "hipergamia", które po wyszukaniu w google nakierowało mnie na stronę swiadomosc-zwiazkow oraz na to forum. Na początku forum zignorowałem, ale zapamiętałe że jest i że kiedyś trzeba tu będzie zajrzeć. Przez 3 miesiące intensywnie czytałem blog i to mi pozwoliło w miarę uporać się z tym fatalnym zauroczeniem (albo po prostu zbiegło się to z czasem, gdzie rany leczył czas a nie samo czytanie bloga). Potem jednak zajrzałem na forum i teraz je też intensywnie czytam.

Zrobiłem sobie test pewności siebie na jakiejś stronie (zaciekawiony tym dlaczego nie przejąłem się porażka na Sympatii) i mi wyszło 10/10. Nie mogłem w to uwierzyć. Ale to może wynik tego że wiele pytań dotyczyło spraw zawodowych a jak pogrywam w pracy zawodowej to opisałem wyżej :D

W każdym razie rozkminiłem (może błędnie) że chyba ja zawsze taki byłem tylko mnie społeczeństwo i wychowanie próbowało "zlewaczyć".

Miałem też taką fobię społeczną, którą udało mi się częściowo zwalczyć przy okazji tej pracy zawodowej.

Podsumowując, z tą dziewczyną nic nie wyszło, ale wyzwoliło to we mnie poszukiwanie odpowiedzi na pewne pytania i tym sposobem odkryłem matrixa. Oraz kilka innych rzeczy.

Czy to możliwe że byłem zawsze typem zdobywcy, prawie że samcem alfa, tylko że zamaskowało to te kilka błędów w dzieciństwie i moje wycofanie się z życia na kilkanaście lat?

Edytowane przez imprudent_before_the_event
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

45 minut temu, imprudent_before_the_event napisał:

Czy to możliwe że byłem zawsze typem zdobywcy, prawie że samcem alfa,

tylko że zamaskowało to te kilka błędów w dzieciństwie i moje wycofanie się z życia na kilkanaście lat?

Papa Smerf zawsze powtarza, że wiemy tyle, ile sami się dowiedzieliśmy.

 

Fragment książki "Przebudzenie" A. de Mello:

Cytat

Pewien człowiek znalazł jajko orła. Zabrał je i włożył do gniazda kurzego w zagrodzie.

Orzełek wylągł się i wyrastał ze stadem kurcząt. Przez całe życie zachowywał się jak kury,

myśląc, że jest podwórkowym kogutem. Drapał w ziemi szukając robaków, piał i gdakał.

Potrafił nawet trzepotać skrzydłami i fruwać kilka metrów w powietrzu…

bo przecież tak własne fruwają koguty.
Minęły lata i pewnego dnia zauważył wysoko nad sobą, na czystym niebie wspaniałego ptaka.

Płynął elegancko i majestatycznie wśród prądów powietrza, ledwo poruszając złocistymi skrzydłami.

Orzeł patrzył w górę oszołomiony.
– Co to jest? – zapytał kurę stojącą obok.
– To jest orzeł, król ptaków – odrzekła kura. – Ale nie myśl o tym. Ty i ja jesteśmy inni niż on.

Tak więc orzeł więcej już o tym nie myślał. I umarł, wierząc, że jest kogutem w zagrodzie…

A co do tej typiary, to pamiętaj, że: "a shoulder to cry on becomes a dick to ride on", więc skoro masz tam jakieś zasady, że zajętej nie tykasz, to - pamiętając, że chłopak nie ściana (a z opisu wynika, że ta nie-ściana jest wątłej konstrukcji) - jednak jakiś kontakt bym utrzymywał, choć te dywagacje, że ona jest jakaś inna, to czcze życzenia, więc bym je sobie darował, bo pod garem na pewno ma burdel. Nie było Ci dane go po prostu doświadczyć, a biorąc pod uwagę Twoje zajaranie nią, skonsumowałaby Cię szybko jak takie sukuby mają to w zwyczaju.

 

Parafrazując, chciałbyś udomowić lwicę, bo spodobala Ci się zza krat, mimo że nigdy nawet nie miałeś małego kociaczka (ang. pussy).

 

Z wyrazami szacunku,

Ważniak

Edytowane przez Ważniak
  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, Ważniak napisał:

A co do tej typiary, to pamiętaj, że: "a shoulder to cry on becomes a dick to ride on", więc skoro masz tam jakieś zasady, że zajętej nie tykasz, to - pamiętając, że chłopak nie ściana (a z opisu wynika, że ta ściana jest wątłej konstrukcji) - jednak jakiś kontakt bym utrzymywał

O co chodzi w tym cytacie po angielsku? Szukałem opisów (to chyba jakiś idiom) i jakieś znalazłem, ale nie mogę ich zrozumieć.

 

9 minut temu, Ważniak napisał:

choć te dywagacje, że ona jest jakaś inna, to czcze życzenia, więc bym je sobie darowal, bo pod garem na pewno ma burdel. Nie bylo Ci dane go po prostu doświadczyć, a biorąc pod uwagę Twoje zajaranie nią, skonsumowalaby Cię szybko jak takie sukuby mają to w zwyczaju.

Pewnie trochę tak, ale na pewno ma mniej wyprane niż 90% innych kobiet. Nawet na tym forum nie wszyscy się wycofali z relacji, więc skoro jakieś relacje z kobietami jednak akceptujemy to i tak taka dziewczyna będzie lepsza do takiej relacji niż któraś z pozostałych 90%.

 

10 minut temu, Ważniak napisał:

Parafrazując, chciałbyś udomowić lwicę, bo spodobala Ci się zza krat, mimo że nigdy nawet nie miałes małego kociaczka (ang. pussy).

Rzeczywiście tak było. W takim wypadku można uznać że to że okazała się być zajęta było dla mnie błogosławieństwem, bo dzięki temu poznałem matrixa i gdybym jeszcze kiedyś miał okazję się za nią zabierać to już ze znajomością zasad jakie póki co obowiązują.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Napisałem w przywitaniu: dopiero przekroczyłem 30.

Bujanie się w pierwszej napotkanej* niestety jest skutkiem ubocznym mojego wycofania się z życia.

Po prostu teraz żeby nawiązać kontakt z nowymi kobietami muszę zacząć od 0. Czyli najpierw trafić na pierwszą, nie mając porównania z innymi wcześniejszymi bo tych innych wcześniejszych po prostu nie ma.

 

*Przy czym to też nie do końca tak. Miałem tu też pecha że od razu trafiłem na naprawdę wyjątkową dziewczynę. Wiem jakie tu macie zdanie o "wyjątkowych" dziewczynach. Ale to nie tylko moje zdanie, popieram to też checklistą podaną przez @Mosze Red.

W dodatku mój problem polega też na tym że właśnie się nie bujam w każdej. Gdyby tak było to nie było by problemu bo teraz bym mógł wziąć każdą inną. A tak nie jest, zadowoli mnie tylko naprawdę mały odsetek kobiet jakie mi podpasują.

Wiem że to brzmi nieprawdopodobnie że akurat teraz za pierwszym razem na taką trafiłem, ale tak naprawdę to nie był przypadek. Trafiłem na nią bo pracowała u mojego kolegi, który jest inteligentny i ma podobne zainteresowanie do moich. Więc i pracownicę szukał o takich cechach.

Jednocześnie nigdzie indziej nie próbowałem się zapoznawać z kobietami.

Siłą rzeczy kobietę mogłem spotkać tylko u kolegi, a u niego mogłem spotkać tylko taką inteligentną. Przypadkiem było jedynie to że jednocześnie była bardzo ładna.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, imprudent_before_the_event napisał:

mocne okrągłości (nie że gruba bo jest szczupła, tylko chodzi o proporcje kształtów, taki styl Kolumbijski)).

Oj... a to już mój typ.
Ze świecą szukać takich Polek, a jak się taka znajdzie, to przeważnie ma niedoj*ebanie mózgowe od tej atencji biało-pizdeo-rycerzy ;) 

 

 

1 godzinę temu, imprudent_before_the_event napisał:

Czy to możliwe że byłem zawsze typem zdobywcy, prawie że samcem alfa, tylko że zamaskowało to te kilka błędów w dzieciństwie i moje wycofanie się z życia na kilkanaście lat?

Bardzo możliwe.
To bardzo źle na Ciebie wpłynęło...
Skoro pierwsza lepsza dobra zawodniczka i Ty już nie możesz projektów za kilkadziesiąt tysięcy złoty robić..
Straciłeś rozum dla cipy, której nawet nie powąchałeś, jak na skrajnego białorycerza przystało...

Ale jest to zrozumiałe.

Dlatego bracie niechaj Cię ręka nie świerzbi, by wchodzić w związku z takim mindsetem!
Pobądź z nami na forum, po przewertuj tematy, kup najlepiej książki Właściciela Forum, no i jeśli masz jakieś ważne pytania/kwestie to zakładaj tematy.
Polecałbym też posłuchać trochę "specjalistów z RSD" np. RSD Maxa, ale nie słuchaj bzdetów o hurtowym podchodzeniu do każdej.
Podchodzimy tylko do pań, które nam ukazują dyskretne znaki zainteresowania.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak właśnie zamierzam zrobić. Póki co nie słuchałem jeszcze audycji Marka, ale to dlatego że już ogrom wiedzy wyciągnąłem z blogu swiadomosc-związkow, i mam wrażenie że informacje się będą powtarzać.

 

Jeżeli chodzi o kobiety to mam już duży progres w sprawie mniejszego ciśnienia na związek.

Kiedyś liczyłem na miłość, wsparcie, wspólne romantycznie spędzane chwile, i jak by się dało to dużo seksu.

I teraz wygląda na to że z tego wszystkiego to najbardziej prawdopodobne jest uzyskanie tego co mi się wydawało najtrudniejsze do uzyskania. Nie muszę chyba mówić która to jest z tych rzeczy które wymieniłem.

Jestem nawet zdziwiony że mi tak łatwo przyszło zaakceptowanie braku romantyczności czy wsparcia u kobiet. Może to dlatego że zrozumiałem że tak ma być. Kiedyś zazdrościłem innym że coś mają. Teraz wiem że wcale nie mają, więc i nie ma im czego zazdrościć.

 

Pozostał mi tylko problem z zapomnieniem o tej jednej dziewczynie.

No i problem z "Podchodzimy tylko do pań, które nam ukazują dyskretne znaki zainteresowania". Bo właśnie w tym przypadku jakieś znaki jednak dziewczyna mi dawała.

Ja tu widzę inny problem. Problemem jest raczej filtrowanie dziewczyn będących w związkach. Bo i takie mogą dawać znaki zainteresowania (gdy szukają nowej gałęzi). A ja chciałbym takie odfiltrować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem cały opis twojej histori. Interesujące masz życie jeśli masz zdolność zarabiania 120 000 rocznie. Dorabiaj się i zadbaj o swoją sylwetkę, siłownia, masa, rzeźba, to ci doda pewności siebie i nauczy spokojniej patrzeć na pewne sprawy. Rozładowanie emocji na żelastwie pozytywnie wpłynie także na zdrowie.

Z mojej strony jeszcze polecił bym ci przeczytać książkę "Kod Atrakcyjności" napisaną przez informatyka z podobnym życiem co twoje. Autor tej książki ma niewiele mniej wzrostu co ty, 170 cm. Także podobne spojrzenie do porównania będziesz miał.

Pozdrawiam.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za odpowiedzi. Dodam, że forum czytam już od 3 miesięcy, nie od wczoraj (na pewno przeczytałem więcej niż 100 tematów od deski do deski).

Póki co pójdę właśnie w polepszenie wizerunku.

Co do spojrzenia bardziej rozumem niż sercem na kobiety to ma to taką wadę że wtedy nie widzę niczego co by mi kobiety mogły dać. Więc relacje z nimi mnie wtedy nie kręcą.

Pewnie się to zmieni z czasem. Póki co mam tak że jakoś ciągnie mnie do tamtej dziewczyny, ale jakby nagle rzuciła chłopaka to jakoś sobie nie wyobrażam związku z nią. Co niby miałbym z nią robić skoro nie dostanę od niej prawdziwej miłości, wsparcia, itp.

Więc mam to szczęście że parcie na związek mi znacznie spadło, pozostały jeszcze tylko pozostałości tego haju którego nie kontrolowałem.

 

Generalnie temat założyłem nie w celu naprostowania spraw z tą dziewczyną, ale żeby się czegoś dowiedzieć o sobie.

Czy mój sposób wychowania ukształtował mnie w określonego człowieka (betę czy omegę) i nie da się tego zmienić.

Czy może jedynie zamaskował na jakiś czas mój prawdziwy charakter, i teraz mogę ten charakter łatwo odtworzyć.

Sprawa się rozbija o to kiedy kształtuje się charakter. W których latach życia. Bo pierwsze 6 lat mogłem być wychowywany przez dziadka na alfę (rodzice z Nim mieszkali zanim się wyprowadzili).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, imprudent_before_the_event napisał:

Generalnie temat założyłem nie w celu naprostowania spraw z tą dziewczyną, ale żeby się czegoś dowiedzieć o sobie.

Polecam jeszcze przeczytać książkę "Mózg mężczyzny" Autorstwa: Louann Brizendine

240 stron. Albo "Mózg kobiety" tej samej autorki. Książki te oparte są na badaniach mózgu w różnych okresach życiowych kobiety i mężczyzny przy pomocy rezonansu magnetycznego.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po co mu wrzucacie, że piszę, że jest taki zajebisty? To znaczy, że ma dużą pewność siebie, nie da się stłamsić i podkopać! Dobrze! Może trochę nie świadomie. Cierpienie najlepszy nauczyciel. 

Dziwny ten wątek dla mnie. Jesteś copywriterem? 

Dnia 29.12.2018 o 18:22, imprudent_before_the_event napisał:

Wiem że to brzmi nieprawdopodobnie że akurat teraz za pierwszym razem na taką trafiłem, ale tak naprawdę to nie był przypadek. Trafiłem na nią bo pracowała u mojego kolegi, który jest inteligentny i ma podobne zainteresowanie do moich. Więc i pracownicę szukał o takich cechach.

Piszesz jak jakiś biolog reproduktor :D Nie obraź się, żaden prztyczek, ale analizujesz, kalkulujesz itp. jak jakiś asperger albo z autyzmem. Jak robot. Nawet po stylu, którym to piszesz to widać. 

Dla mnie ten wywód brzmi, jak dziennik jakiegoś typa z labolatorium bez uczuć co reprodukuje ludzi. Wszystko to brzmi, jakby Twój study-case wymknął się spod kontroli :d 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Rey napisał:

Jesteś copywriterem

Nie.

 

6 godzin temu, Rey napisał:

Nie obraź się, żaden prztyczek, ale analizujesz, kalkulujesz itp. jak jakiś asperger albo z autyzmem. Jak robot. Nawet po stylu, którym to piszesz to widać. 

Kiedyś mi asperger przeszedł przez myśl, ale wtedy wyczytałem że osoby które go nie mają często myślą że go mają. Więc pomyślałem że skoro ja myślę że go mam, to znaczy że go nie mam :D

Dużo kalkuluję i analizuję w pracy. I w pracy nie wygląda to dziwnie.

Nigdy się nie zastanawiałem jak będę działał w sprawach międzyludzkich. Najwidoczniej teraz wyszło że tam też kalkuluję i analizuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.