Skocz do zawartości

Mój (Nasz) problem jest stary


Carl93m

Rekomendowane odpowiedzi

Hej Bracia.

Kiedyś jako student historii czytałem wspomnienia z okupacji niemieckiej II wojny światowej.

Wówczas zmagałem się  kompleksem mojego wizerunku. Nie mogłem pogodzić się z tym, że jestem brzydki i przez to nie mam powodzenia u dziewczyn.

W tym samych czasie zarejestrowałem się też na naszym szacownym forum. 

Czytałem o tym, jaka literatura gościła na półkach młodzieńców w okresie wojny. W jednym z artykułów, pewien Pan, wspomniał o książce, która ponoć dawała mu nadzieję na przyszłość, nadzieję na to, że po trudnych czasach nastanie szczęście. Wtedy pierwszy raz usłyszałem o poczytnej podobno książce Franka Harrisa, My live and loves, której tytuł tłumaczony jest na nasz język jako: W pogoni za pełnią życia. Pozycja została wydana w roku 1922.

 

Krótko o akcji książki (jeśli jesteście zainteresowani lekturą, proszę pominąć ten fragment tekstu) :

Książka jest autobiografią jej autora Franka Harrisa, Irlandczyka, który żył na przełomie wieków XIX i XX. Opisuje jak wcześnie rodziła się w nim żądza erotyki i kobiecości. 

Autor przedstawia swoje surowe wychowanie przez apodyktycznego ojca, opowiada o tym jak ciężko żyło się w latach szkolnych przebywając w purytańskiej Anglii oraz jak walczył właściwie z całym światem. Dzięki książce możemy ujrzeć różnice jakie występują między dzisiejszym wychowaniem, a wychowaniem z przed 150 lat. Byłem lekko zszokowany jak nauczyciele pozwalali na porachunki między uczniami, aż do niezdolności jednego z nich do walki. Dzisiaj taki czyn byłby ukarany poprawczakiem, więzieniem i wilczym biletem do dalszej kariery. Wówczas pojedynkowali się młodzi intelektualiści, którzy dając sobie w ryje nabierali do siebie nawzajem szacunku. 

Najbardziej już zszokowany byłem tym, jak 16-sto letni Harris postanowił odciąć więzy rodzinne i wyruszyć od tak po otrzymaniu świadectwa gimnazjalnego do Ameryki. Otrzymał on za ukończenie szkoły na drugim miejscu 15 funtów. Za tą kwotę mógł pozwolić sobie na podróż drogą morską. Podczas rejsu wyobracał pewną młodą damę, którą uważał za wielką piękność. Nalegał na to, aby pokazywała mu coraz więcej. Doprowadził jedynie do pieszczot. Potem autor wylądował w Nowym Świecie i podjął pracę jako pucybut, kilka dni później zatrudnił się przy świdrowaniu czegoś pod wodą, ale dokładnie nie wiem o co chodzi. Zarabiał 5 dolarów dziennie czym się bardzo szczycił i zyskał tym uznanie siostry swojej panienki, która się wcześniej naśmiewała z jego gabarytów. 

 

Dla mnie najważniejszym fragmentem był fakt, że mój problem z kompleksem mojego wyglądu nie jest odosobniony także patrząc historycznie. Ucieszyłem się, że nie jestem jeden. Pozwolę sobie zacytować fragment książki.

 

Nagle uświadomiłem sobie wszystko: byłem brzydki, miałem rysy nieprawidłowe, ostre spojrzenie i niską krępą postać. Oczywistość tego faktu zgnębiła mnie. Dowiedziałem się już przedtem od ludzi, że jestem za mały na to, żeby zostać wielkim atletą, teraz zauważyłem prócz tego swoją brzydotę. Pod wpływem tego popadłem w zupełną depresję. Nie mogę opisać głębi mego rozczarowania i przygnębienia. Jessie w końcu zapytała, co mi się stało. Wyznałem jej w końcu. Nie chciała się jednak ze mną zgodzić. - Masz zachwycającą, białą cerę - wołała - jesteś silny i żywy. Nikt nie nazwałby Cię brzydkim, co za pomysł! - Ale nowonabyta świadomość nie dała się już wydysputować i pozostała mi na całe życie. Prowadziła mnie ona do niesłusznych wniosków. Tak np. byłem przekonany, że Jessie oddałaby mi się wbrew siostrze, gdybym był wysoki i piękny jak Parys. Ale późniejsza moja znajomość kobiet kazała mi zwątpić o tym. Kobiety są wprawdzie bardzo wrażliwe na pociągający wygląd mężczyzny, ale inne cechy, jak siła i zdobywcza pewność siebie stanowią może większy powab w ich oczach, zwłaszcza u wrażliwych erotycznie; przypuszczam też raczej, że na rezerwę Jessie i niechęć do oddania się całkowitego wpłynęły jednak przestrogi jej siostry. [...] Poczucie swej brzydoty zrodziło we mnie postanowienie żeby za wszelką cenę zrekompensować ją drogą pracy nad sobą i wykorzystywania wszystkich swych zdolności.

Frank Harris, W pogoni za pełnią życia, s. 62-63, Wrocław 1938.

 

No to jak Panowie w końcu jest, ma Frank rację (dodam, że książkę pisał już u schyłku swojego życia)?

Zapraszam do dyskusji.

 

 

Edytowane przez Carl93m
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Papa Smerf mówi, że ma i nie ma.

 

To zależy. 

 

Od wieku kobiety, od jej przekonań, od jej doświadczenia, od jej inteligencji (lub jej braku), od jej wychowania, od miliona innych czynników.

 

Adonis jest naturalnym nawilżaczem dla kobiety, ale mężczyzna to nie tylko ładna buźka czy mięśnie - to szereg cech, których posiadanie może przyćmić braki w urodzie.

 

Czy będąc brzydkim, możesz mieć szansę u tysięcy kobiet?

 

Trzeba by było spytać Danny'ego de Vito, Steve'a Buscemi, Danny'ego Trejo itp. Nie wydaje mi się, żeby oni specjalnie jakoś narzekali, mimo że na skali od jeden do dziesięć wizualnie plasują się gdzieś między jeden a pięć.

 

Natomiast ich sukces, który niezaprzeczalnie osiągnęli, przyćmiewa ich szkaradną "urodę", a raczej jej brak.

 

Czy będąc brzydkim przegrywem, który narzeka non-stop, nic ze sobą nie robi, jest nudny, nieapetyczny można mieć szansę u tysięcy kobiet?

 

A niby z jakiej paki??? 

 

To jest miecz obusieczny; wyobraź sobie otyłą, zrzędzącą babę, która by chciała Brada Pitta, no, kurwa, zejdź na Ziemię, gruba ruro, nie masz szans w tej galaktyce na to (pomijając jakieś patologiczne przypadki feederów etc.). 

 

Ale już taką Adele można brać na warsztat i nie tylko dlatego, że ma kupę siana, ale dlatego, że coś sobą reprezentuje.

 

Kobiety wolą ruchać przystojniaków, a faceci gorące szprychy - nie ma w tym nic dziwnego ani odkrywczego, ale jak się nie ma, co się lubi, to się kradnie, co popadnie.

 

Wszystko sprowadza się do sztuki adaptacji - bądź cieczą i dopasowuj się do naczynia, w którym się znajdujesz (Planeta Ziemia), jeśli chcesz brać w tym przedstawieniu udział, lub pierdol to (weź czerwoną pigułę i wio w MGTOW).

 

Ruchanie na tym pierdolniku zdobywa się, niszcząc oponentów na płaszczyznach: wizualnej, finansowej, charakterologicznej, statusowej.

 

Żągluj tymi powyższymi, którymi możesz, tak, aby pokonać konkurencję, a ruchanie w końcu Ci skapnie.

 

I wsio.

 

Innej recepty nie ma.

 

Z wyrazami szacunku,

Ważniak

  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ważniak Zgadzam się, a także twoje słowa pokrywają się z tymi z książki. Ale tyle zachodu po to, żeby zamoczyć... Cóż, przynajmniej jest jakaś motywacja żeby się rozwijać.

 

PS: Zobaczyłem ile Danny Trejo ma wzrostu. Ma 170cm, konus z niego xD  A ja myślałem, że to byku >190cm

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.