Skocz do zawartości

Alkohol i trawka.


Rekomendowane odpowiedzi

W te wakacje zapaliłem. Jak mam jakieś minimalne problemy to nie pale. Zaraz mam jakąś gonitwę myśli. Schizę.

Palenie spoko ale wakacyjny setting, zero problemów i obowiązków.

Po wódce wychodzą ze mnie demony, gadzi mózg, ranie innych i siebie.

Jak mnie przyciśnie na procenty to kończę dzień dwoma porterami i idę spać, nie więcej niż 2 x w tygodniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W śrdoku nocy wpada do baru pijana mysz.

Staje przy barze i drze się do barmana:

- Lej setkę

Wali tą setkę, każe lać drugą.

Wali drugą setkę podchodzi do siedzącego obok uśmiechniętego wilka, patrzy mu się w oczy i mówi:

- Masz jakiś problem wyliniały futrzaku? Chcesz się qrwa sprawdzić? To chodź na zewnatrz! 

Barman woła mysz i mów Ty się uspokój bo tam w koncie śpi kot i jak go obudze to masz przeje#$@ ne!

Mysz patrzy na kota, potem patrzy na barmana i mówi:

- Lej setkę i budź tego kota...

 

Nie piję alkoholu za wyrywny po nim jestem i mógłbym zrobić coś głupiego np. komuś dużą krzywdę i skonczyć w więźniu albo puknąć jakąś pannę bez gumy i narobić sobie problemów w życiu.

 

Trawki też nie palę. Dla mnie świat jest wystarczająco kolorowy i pełen skrajnych emocji bez używek.     

   

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, ZamaskowanyKarmazyn napisał:

Jednak te substancje maja dużo większy potencjał uzależniający i wyniszczający człowieka niz alko i trawka, nie uważasz? 

 

Nie, nic oprócz heroiny nie ma tak wyniszczającego wpływu jak alkohol.

Coś tam niby piszą o metaamfetaminie, ale się nie wypowiem, nie mój temat.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Osobiście uważam że trawka jest przynajmniej dwa razy mniej szkodliwa i dla mózgu i ciała.

Też tak uważałem.

Pamiętam jak ściemniałem współtowarzyszą biesiady, że paliłem już parę razy trawkę, coby nie wyjść na żółtodzioba. Póki piłem wódkę, to jeszcze kontrolowałem fazę i jakoś trzymałem się w ryzach. Tragedia się zaczęła w momencie, w którym złapałem parę machów z lufki. Zacząłem proponować kolesiowi obok, że może stworzymy wspólny narkobiznes ( póżniej się okazało, że ten koleś dilował, ale nie miałem o tym pojęcia w momencie składania mu propozycji nie do odrzucenia) póżniej rapowałem w stylu Lecha Rocha Pawlaka, następnie opadłem zmęczony na krzesło i powiedziałem dziewczynie siedzącej obok, że od jej cycków lepsze są tylko papierosy,

W którym momencie wszystko zaczęło mi wirować przed oczami, pierdolnąłem głową w stół i skończyła się dla mnie impreza. Póżniej bełtałem z głową na stole półprzytomny i słyszałem głosy dobiegające z innego, odległego wymiaru " boże, żeby się nie udusił, przynieście miskę".

Tak się zaczęła moja przygoda z trawką w wieku 14 lat.

 

Na początku paliłem raz na jakiś czas. Raz na miesiąc zmienił się w raz na tydzień. Raz na tydzień zmienił się w codzienne palenie. W szkole codziennie siedziałem naćpany, co nie budziło zdziwienia w kolegach z klasy, bo sami siedzieli na bombie. Raz tak przegiąłem, że wyglądałem jakbym przed chwilą miał czołowe zderzenie z tirem. Inny nauczyciel wezwał by policję, ale trafiłem na młodego gościa, który odprowadził mnie pod drzwi i kazał iść do domu.Usprawiedliwił moją nieobecność na następnych lekcjach struciem pokarmowym. Jak człowiek mózgu nie używa, to musi liczyć na to, że spotka dobrych ludzi, którzy mu pomogą w odpowiednim momencie. Miałem to szczęście- albo nieszczęście, bo może ktoś by mnie skierował na jakąś przymusową terapię i oszczędził mi upodlenia w następnych latach mojego życia- i wyszedłem z tej sytuacji bez szwanku.

 

Okradałem własnych rodziców, żeby się naćpać. Raz wypadł dziewczynie portfel w autobusie i podjąłem szybko decyzję, że sobie go przywłaszczę. Wcześniej nigdy nikogo nie okradłem i brzydziłem się tym, ale ciśnienie było silniejsze. Wsiadłem w tramwaj niedaleko przystanku autobusowego i miałem milion myśli w głowie. " A może go zawiozę na policję i tam zostawię ?" by zaraz póżniej pomyśleć " dobra, wyjmę kasę, a portfel wyrzucę do śmietnika po drodze, to tylko parę stówek".

Dziewczyna mnie odnalazła w tym tramwaju, bo był ulokowany na pętli tramwajowej i miał z dobre 10-15 minut do odjazdu. Oddałem jej portfel, ale wcześniej wyjąłem z niego kasę, ona go przy mnie otworzyła i w tym momencie moja ręka błyskawicznie powędrowała do kieszeni w celu oddania jej wyjętych banknotów. Nie powiedziała nic, do dziś pamiętam jej zszokowany wzrok i to jak szybko się oddaliła. To była najdłuższa droga powrotna w moim życiu. Wyrzuty sumienia były tak silne, że zastanawiałem się czy nie skończyć mojego życia na pobliskim moście.

 

Koledzy robili to samo. Jedni pochodzili z patologii, a inni z tzw dobrych domów. Trawka głównie dominowała w naszym narkotykowym menu, feta pojawiał się raz na jakiś czas i nie była głównie preferowaną używką, alkohol spożywaliśmy w ilościach podobnych do reszty młodzieży. Przeważnie w weekend, czasem wypiło się po szkole jedno albo dwa piwa.

Po co to piszę ? Chyba po to, by uświadomić innym, że trawka wcale nie jest bezpieczną używką. W rękach człowieka ze stabilną psychiką może być fajnym urozmaiceniem od czasu do czasu, ale należy pamiętać, że zbyt wielu takich ludzi nie stąpa po świecie, a poza tym różne okoliczności mogą tą stabilizację zburzyć.

Spotykałem wielu ludzi w tym ćpuńskim środowisku. Takich co palili dzień w dzień przez wiele lat. Jeden nawet jawnie się zwierzył, że jest na nią skazany, bo gdy próbuję ją odstawić to nie może spać po nocach, łapią go lęki i paranoje, wpada w depresyjne stany.

 

Być może statystycznie niewielu ludzi uzależnia się od trawki. Spotykałem i takich, którzy mieli jakieś wewnętrzne limity. Wiedzieli kiedy, ile i w jakich okolicznościach. Nie należałem do takiej grupy, ale zdaje sobie sprawę, że nie u każdego przerodzi się to w nałóg. Warto jednak pamiętać, że każdy narkoman albo alkoholik na początku patrzył z pogardą na meliniarzy i dworcowych ćpunów. Każdy wierzył nawinie, że tak nie skończy, bo ma to wszystko pod kontrolą. Ja nie jestem taki jak oni, nigdy taki nie będę, to jakaś kompletna patologia.

A granica jest cienka. Na początku jest zabawa, a póżniej widzisz płacz bliskich tak jak ja i wielu innych.

 

Jest możliwość, że należysz do tej większości, która będzie to miała pod kontrolą. Chciałem po prostu pokazać jedno z wielu oblicz tej używki. Wszystko ma swoje jasne i ciemne strony, i o tym warto pamiętać. Czasem to inni ludzie ci uświadomią, czy idziesz dobrą drogą albo zrobi to życie. Ja musiałem się parę razy zeszmacić, parę razy upaść, skrzywdzić siebie i bliskich, by coś mi się przestawiło w głowie. W życiu każdego dochodzi do drobnych pęknięć, które niszczą jego długo pielęgnowane wewnątrz iluzje. Te pęknięcia mogą doprowadzić do zmiany, samobójstwa albo mogą zostać wyparte i dalej trzymać człowieka w nałogu. To są te momenty, w których uświadamiasz sobie, ile straciłeś czasu, ile straciłeś przez swoje zachowanie. Albo się załamiesz w tym momencie, albo zaczniesz budować od nowa.

 

Od twoich decyzji zależy, ile stracisz. A stracisz zawsze, bo ta gra na tym polega- kasyno zawsze wygrywa, a gracze są stratni. Pytanie brzmi, czy jest sens ? Sens socjalizacji z ludżmi z pomocą używek, którzy być może i tak znikną za jakiś czas. Czy jest sens zatruwać swój organizm dla chwili przyjemności ? Albo czy nie ma innych, alternatywnych i nie szkodliwych żródeł przyjemności, które wnoszą do twojego życia wartość dodatnią. Jeśli plusy przeważają nad minusami, to możesz się bawić, ale jednocześnie pamiętać, że jak już wpadniesz, to twój mózg nie będzie twoim przyjacielem. Tu już główną rolę będzie odgrywał twój własny wewnętrzny hamulec.

 

 

 

 

Edytowane przez Infernal Dopamine
  • Like 1
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.