Skocz do zawartości

Chcesz mi popsuć humor...? Kup mi pączka !!!


Xymitys

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie szanowni bracia i siostry !

 

Chciałbym dzisiaj Wam przytoczyć moją historię jak "wypracowałem" nawyk szczęścia, a raczej jego odczuwanie, i jak udało mi się ten stan zepsuć.

 

A więc...  mój detoks fizyczny i duchowy zaczął się jakoś 1,5 roku temu ale po kolei...

Miało to miejsce po ostrej libacji alkoholowej, jakoś w wakacje ~~1,5 roku temu, ze znajomym, po skonsumowaniu szlachetnego alkoholu z biedronki czy innej stonki i zagryzając najtańszą papryką ze słoika, następnego dnia powitałem się słowami "kuuuurła... już nie wezmę tego do ust". Wszystko oczywiście było by tak, jak dawniej, czyli za 2 dni poszedłbym po alkohol do sklepu gdyby nie jeden mały ale NAJWAŻNIEJSZY szczegół... ta zasrana papryka siadła mi na żołądku i przez parę ładnych dni nie mogłem się pozbierać z uporczywego bólu brzucha. 

 

Zrobiłem sobie wtedy małą przerwę od % i tak się zaczęło. Na początku nie odczuwałem żadnej poprawy samopoczucia, ogólnie w moim życiu towarzyszy mi stres związany z uczelnią, najbliższa rodzinka, która jest rozsiana po całej europie, do tego ojciec i matka po rozwodzie, ja w zupełnie innym mieście w Polsce na studiach.

Nie to, że się żalę, czy coś w tym stylu, ale chcę zobrazować sytuację i pokazać jak ciężko utrzymać pozytywne myśli, do tego dołóżmy dziewczynę z borderline i jeszcze parę pierdołek by się znalazło.

No ale przechodząc do rzeczy... Poza rzuceniem % powiedziałem, że jak już poszedł alkohol, to pójdzie wszystko z grubej rury, czyli przejście na wegetarianizm (obecnie od pół roku veganizm) i "doskonalenie" siebie pod względem mentalnym, czyli na pierwszy rzut poszła próba medytacji, słuchanie różnego typu "kołczy", również tych z kapeluszami gandalfa, zachowując oczywiście wrodzony dystans do wszystkiego. 

 

Tak bardzo zależało mi na rozwoju duchowym do tego stopnia, że postanowiłem zaufać pewnej "kołczance" i rzuciłem mięso, którego byłem wielkim zwolennikiem, jednym filmem mnie urzekła, dało mi to do myślenia. Już nie pamiętam dokładnie jaki to był ten film, ale darze ją wdzięcznością za tą zmianę w moim życiu. Od tego czasu zero alko, fajek nie paliłem, zero mięsa, ograniczyłem śmieciowe jedzonko, czasem tam się zjadło pizze, czy vege tortille, ewentualnie coś słodkiego, ale nie było tego tyle co kiedyś. 

 

Od przejścia na veganizm minęło już około pół roku, miewałem stany bardzo przyjemne, lecz mijały one z czasem, później znów się to powtarzało, po prostu dobrze się czułem a następnie znów średnio. Znalazłem w tym czasie kanał Marka, który trochę otworzył mi oczy na podejście do płci przeciwnej i wytłumaczył niektóre aspekty związane z dobrym samopoczuciem=nawykiem szczęścia, lecz to nie wystarczyło, ale było BARDZO blisko. 

 

Jakoś parę dni temu, przygotowywując się do sesji byłem trochę w dupie, i po prostu szukałem "cudów na kiju", żeby jakoś ogarnąć materiał, być dobrej myśli i takie tam. Natrafiłem na pewien filmik z YT   coś w stylu "Nie uwierzysz ! to zmieni Twoje podejście do wszystkiego - złota zasada" pewnego "kołcza", miałem scroolować dalej, ale jakimś cudem sam mi się otwarł. 

 

I tak słucham tego i słucham... w pewnym momencie "JEEEB" !!!  to działa ! 

 

Powiem tak, gdybym trawił na ten filmik trochę wcześniej albo trochę później, to NIC by z tego nie było !!! 

 

Akurat tak się składa, ze od 1 stycznia jem WYŁĄCZNIE zdrowe rzeczy (takie postanowienie), owoce, warzywa, kasze, etc, ZERO CUKRU, bo to WAŻNE!

Wierzcie lub nie, ale przez parę dni byłem w takim "transie" po prostu "stan Flow" o którym mowa była w tym filmie tego "kołcza" i dałem radę ogarnąć materiał w niewiarygodnie krótkim czasie. Byłem po prostu w szoku, nie wierzyłem, że będąc w tym stanie, wszystko może się okazać TAK PROSTE.  Oczywiście miewałem ten stan wcześniej, lecz nie zdawałem sobie z tego w ogóle sprawy ;( a szkoda. 

Puentując, dzisiaj kupiłem sobie pączka, po 13 dniach normalnego jedzenia, do tego na głodny żołądek, i co się stało ? Stan flow poszedł się j*bać, wróciły negatywne myśli, że nic się nie uda, czyli tak jak wcześniej. Na moje szczęście, depresyjny stan minął po paru godzinach, powrócił stan folw, jak organizm przetrawił ten cholerny cukier, który zamienił się w wiadomo co... 

 

Powiem tak, gdybym nie zjadł tego cukru w tym pączku, to nawet nie zdawałbym sobie sprawy jakie cenne doświadczenie by mnie ominęło. Po tym, mam jeszcze większą motywację do doskonalenia, spędzania ze sobą czasu, kochania siebie, czyli wypracowywania poczucia szczęścia, o którym często mówi nasz guru - Marek, jestem mu  BARDZO wdzięczny, na pewno przyczynił się w dużym stopniu do uaktywnienia poczucia szczęścia, czyli stanu FLOW we mnie. 

 

Tak jak mówiłem wcześniej, miewałem ten stan radości, szczęścia często, tylko nie zdawałem sobie z tego sprawy, nie potrafiłem go wykorzystać zawodowo w mojej pasji, czyli studia, bo NIKT mi nie powiedział, że tak można. 

 

Przepis na flow ? Dbaj o siebie!!!  Zero nałogów, "dogadzanie sobie" w postaci warzyw, owoców, dobrego jedzonka, a nie gówien z maka, medytacja i wdzięczność sobie za to wszystko. To długa droga, ale WARTO, niektórzy może mają to wrodzone, może podświadomość gra tu swoją rolę, o której mówi Marek, (zapewne ogromną rolę), programy podświadome, temat rzeka, ale się UDAŁO, chociaż przez te parę dni, i nadal (z wyjątkiem epizodu z pączkiem) to trwa.

 

Chciałbym utrzymać ten stan jak najdłużej się da, będę trenować, aż osiągnę w tym mistrzostwo. Wam też tego życzę z całego serca. 

 

Sorki, za ewentualne literówki, ale już dość późno, a ja chciałem się podzielić tym doświadczeniem ! :) 

 

Pozdrawiam wszystkich ! ? 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez Xymitys
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.