Skocz do zawartości

Moja kobieta i jej córka... uciekać?


Rekomendowane odpowiedzi

Panowie moja historia.. bardzo na świeżo, więc jeszcze z emocjami piszę.

Od ponad roku jestem w związku z 32-letnią kobietą która ma 10-letnią córkę. Znamy się dłużej, ale od powiedzmy roku jesteśmy ze sobą na poważnie. Mieszkaliśmy ze sobą tylko w weekendy, z uwagi na moją pracę, na tygodniu bardzo sporadycznie się widywaliśmy - w tygodniu maksymalnie 1 raz lub nawet nie. Obiecywałem że zamieszkamy na stałe razem, ale najpierw chciałem poobserwować, a potem... potem chciałem to odwlekać jak najdalej...

 

Mamy swoje osobne mieszkania, ona wcześniej mieszkała sama z córką w swoim mieszkaniu, a ja sam w swoim mieszkaniu. Jak zaczeliśmy być ze sobą to ja zacząłem u nich mieszkać w weekendy. One u mnie praktycznie nigdy nie bywały. Wiadomo - tam jej córka ma swój pokój, swoje rzeczy, zabawki, lekcje, itd, dlatego to ja do nich się "wprowadziłem" a nie odwrotnie. Oczywiście tak jak napisałem tylko na weekendy.

Dlaczego chcę przedstawić moją historię? Bo po tym "ponad roku" z nimi - jestem wykończony psychicznie. Jestem dosłownie wrakiem człowieka. A te słowa piszę chwilę po kolejnej awanturze z jej strony. Więc piszę na gorąco.


Kobieta z dzieckiem - niby każdy wie, żeby się w to nie pakować, też miałem obawy. No ale ona wydawała mi się idealna, wręcz anioł, bardzo dobra dla ludzi (mamy wspólnych znajomych), ogarnięta i zaradna, z dobrą pracą, a przy tym niesamowicie piękna i świetne ciało. I jak tu się nie zakochać? 

Początki naszego związku. Wręcz sielanka. Idealnie. Wpadałem do nich (do niej i jej córki) na obiadki czy kolacje, gotowała idealnie, niczego nie oczekiwała w zamian, wiecie jak jest na początku. A do niej (gdy córka była na weekendy u ojca) wpadałem na wspaniały seks, najlepszy seks jaki w życiu miałem, wiecie o co chodzi. 

 

Pierwsze minusy naszego związku. Szybko się pojawiły. Jej kłótnie z byłym mężem właśnie o córkę, o to u kogo zostaje na weekend, o to gdzie i kiedy jedzie na wycieczkę, o to co jej kupić i jak się na to złożyć itd. Jej były nigdy nie wnikał w jej obecne życie (i w to kim ja jestem, więc nic do niego nie mam), ale... te ciągłe różne konflikty "o dziecko" z byłym powodowały u niej często brak nastroju, smutek, płacz itd - a potem ja musiałem to znosić. Ona się na niego wściekała, a na mnie wyżywała tzn choćby fochami albo wręcz agresją (krzykiem bez powodu).

 

Kolejne minusy. Już poważniejsze. Nagle stopniowo rosły jej wymagania co do moich "obowiązków" wobec jej córki. Mam jej córkę zawieźć do szkoły tego dnia, innego przywieźć, jak jestem akurat w mieście to zawieźć ją na taniec, na angielski, ewentualnie przywieźć. Ewentualnie czegoś zapomniała do szkoły to jej zawieźć, ewentualnie jechać do sklepu późnym wieczorem bo zapomniała że na jutro do szkoły potrzebuje papier kolorowy itd to ja po ciężkim dniu mam jechać do sklepu. Jednocześnie jak mi przybywało obowiązków, to nie miałem żadnego prawa głosu w "wychowywaniu" jej córki - tzn absolutnie nie chciałem wcielać się w rolę ojca  - ale czasami starałem się podpowiadać jak należy postąpić w trudnej sytuacji (bo córka sprawiała kłopoty, o tym zaraz napiszę) - niestety wszelkie moje dobre rady na temat wychowywania dziecka traktowała słowami "nie wypowiadaj się bo nie masz swojego dziecka" albo "to nie Twoje dziecko". A jednocześnie miałem być na każde zawołanie gdy jej dziecko potrzebowało kierowcy/opieki/pomocy...

 

Następne minusy. Córka. Sprawiała problemy. Była wychowywana na zasadzie że jest księżniczką i wszystko jej się należy, że może wszystko, że nie ma żadnych obowiązków. 10-letnia dziewczynka nawet nie potrafiła po obiedzie odnieść talerza czy kubka do zlewu!!! Nie kazałbym jej zmywać, ale odnieść ze stołu do zlewu owszem. Niestety jej matka (moja partnerka) za nią wszystko robiła. Nawet pakowała ją do szkoły, odrabiała za nią wszystkie lekcje (nie pomagała, a wręcz odrabiała sama za nią!!!), wyciągała ubrania z szafy żeby się ubrała, odstawiała kubek po herbacie do zlewu czy talerz po kanapkach, żeby 10-letnia córeczka nie musiała sama iść do kuchni. Skutkowało to tym, że córeczka sama niczego nie potrafiła zrobić. Ja oczywiście wiele razy z moją partnerką o tym rozmawiałem, mówiłem jak należy postąpić, żeby dziecko się nauczyło samodzielności, m.in. o tym odrabianiu lekcji - że powinna sama odrabiać i nawet jak krzyczy że sama nie chce, bo każde odrabianie lekcji (codziennie) to był płacz i krzyk tego dziecka. 

 

Wszelkie spędzanie wolnego czasu było podporządkowane córce. Z czasem przestaliśmy mieć czas dla nas we dwoje, bo ona wolała żeby zawsze z nami była jej córka (na początku potrafiła ją zostawić na weekend u babci lub nawet my na weekend wyjeżdżaliśmy gdzieś w Polskę itd). Wszystko było uzależnione od jej córki. Jej córka chciała natychmiast coś zjeść czego nie ma w domu - ooo to ona dzwoniła do mnie czy akurat jestem na mieście to bym przywiózł ale natychmiast bo mała głodna. Taki przykład: ja oczywiście byłem w pracy ale mam pracę mobilną, ona do mnie dzwoni w środku dnia i pyta czy przejeżdżam koło mcdonalda to bym przywiózł coś dla jej córeczki, ja mówię jak to środek dnia a Wy jedzenia nie macie w domu? a ona mówi że mają jedzenie, ugotowała dobry obiad dla córki, ale córka powiedziała że natychmiast chce mcdonalda zamiast obiadu... i czy przywiozę? Brak słów, ale takie sytuacje zdarzały się często. 

 

Po pewnym czasie czułem się jak taki lokaj, przywieź, zawieź, odwieź. Na szczęście wszystko za jej kasę, bo oddawała mi kasę za wszystko, wiec tu złego słowa nie mogę powiedzieć. Ale byłem lokajem, a romantycznych chwil we dwoje coraz mniej. A jak były chwile we dwoje, to ona wiecznie była zmęczona po całym dniu w pracy lub z córką, albo była akurat wkurzona po kłótni z były mężem o córkę. Więc seksu z czasem było coraz mniej, tzn może inaczej powiem - był często, ale był bardzo nudny i przewidywalny, na zasadzie "odwal robotę i spać". Szczerze - odechciało mi się z nią seksu i szczerze to w wiele wieczorów wolałem ją przytulić i zasnąć niż seks. Mimo że poważnie ma niesamowicie idealne ciało i wiem że każdy facet by ją brał przez cała noc.. a ja... odechciało mi się!!! Kiedyś ubierała się seksownie do łóżka, do seksu, a teraz... piżama rozciągnięta i spać...

 

Co zdecydowało że to koniec? Może moja dobroć - nigdy w życiu nie zrobiłem jej awantury, nigdy nie podniosłem głosu. Oczywiście wiele razy ją krytykowałem, co mi się nie podoba itd ale zawsze spokojnie- nie lubię kłótni. Od pewnego czasu zacząłem jej wiele rzeczy odmawiać, takich absurdalnych typu właśnie "natychmiast trzeba jechać po mcdonadla dla córki" - po prostu zacząłem odmawiać i przestałem jeździć. Zacząłem krytykować jej wychowanie, bo naprawdę to mnie wkurza, nigdy nie krzyczałem, ale zacząłem jej dawać rady spokojnie jak powinna postępować.

 

A ona... o to wszystko zaczęła mi robić awantury. Krzyk, podniesiony głos, darcie się, a nawet.. wyzwiska! Że jak mogę się wtrącać w jej wychowanie dziecka, że jej nigdy nie pomagam jak trzeba gdzieś jechać (tak, PARĘ RAZY jej odmówiłem jak uważałem że bezsensownie chce wozić dziecko tylko dla zachcianek i uparłem się że nie zawiozę, ale zapomniała że PAREDZIESIĄT RAZY zawoziłem dziecko do szkoły, odbierałem, na angielski czy na taniec), awantury że nigdy mnie nie ma u niej w domu, że jestem tylko na weekendy, że obiecałem że z nimi zamieszkam na stałe. Tak, obiecałem, tak, chciałem z nimi zamieszkać na stałe, ale ja psychicznie przestałem to znosić i celowo przedłużałem moment wprowadzenia się na stałe, bo źle się czułem z tym wszystkim. I przedłużam nadal... 

 

Aktualnie jestem po awanturze. Parę minut temu się skończyła. Trwała 2 godziny. Przez telefon. Jest piątek, powinienem u nich być (u niej, bo córki nie ma, jest na weekend u ojca). Normalnie pewnie bym u niej teraz był i zaraz byłby seks. Ale... po co? Przed chwilą właśnie mi robiła awanturę przez telefon, o to, że odmówiłem natychmiastowego pojechania do sklepu dla jej córki bo coś tam potrzebowała do odrobienia lekcji. Owszem, mogłem jechać, ale celowo odmówiłem i powiedziałem żeby sama pojechała. Teraz o to jest awantura, a w tej awanturze wypomniała mi wszystkie moje błędy przez cały rok, wszystkie momenty gdy czegoś im odmawiałem, a zwłaszcza gdy chodziło o zachcianki jej córki, wykrzyczała że nienawidzę jej córki, że ona o tym wie i nie możemy być razem.

No... nie wiem czy nawet chcę dalej być z nią.... Nie wiem co robić panowie... Uciekam chyba. Psychicznie jestem wykończony. Przez cały ten rok. To nie jedna taka sytuacja, a cały rok takich sytuacji. Jestem innym człowiekiem przez ten związek.


 

  • Zdziwiony 3
  • Smutny 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz chłopie własne mieszkanie, masz prace, jeszcze jesteś młody. Sam sobie odpowiedziałeś na pytanie co robić, sam oceniłeś jak wpłynął na ciebie ten rok, czy coś w przyszłości by się zmieniło?

 

Dla matki dziecko jest najważniejsze. Partner jest potrzebny ze względu na zasoby, usługi. Owinęła cie wokół palca na początku, myśle nawet że jest to celowe i świadome zagranie. Teraz korzysta ze swojej inwestycji.

 

Przywitaj się w odpowiednim dziale jak jeszcze tego nie zrobiłeś bo będą sapy :)

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

32 minuty temu, Paweł86 napisał:

Uciekam chyba

chyba??? 

 

Hmm, polecam jednak zaufanie swojemu instynktowi samozachowawczemu..  Nie wiem czy dobrze zrozumiałem - nie chcesz odejść bo pańcia ma 'niesamowicie idealne ciało'??  

LOL and WTF do kwadratu.. Czy ona Cię rozdziewiczyła czy jak? 

Ta kobieta Cię szmaci I dojeżdża swoją spierdoliną I chcąc nie chcąc bierzesz udział w przekazywaniu złych wzorców przekazywane jej córce.

Masz na to wpływ  - katapultuj się z tej toksycznej relacji.. 

Edytowane przez Komti
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, Paweł86 napisał:

Aktualnie jestem po awanturze. Parę minut temu się skończyła. Trwała 2 godziny.

Dałeś na siebie krzyczeć przez 2 godziny? Mało Ci tego upodlenia? Co ona ma jeszcze Ci zrobić, żebyś uciekał w podskokach?Ma Ci nasrać na czole, czy co?! Chłopie pobudka. 

38 minut temu, Paweł86 napisał:

"nie wypowiadaj się bo nie masz swojego dziecka" albo "to nie Twoje dziecko"

I ma baba rację. Nie Twoje dziecko. Nigdy nim nie było i nie będzie. Nie możesz jej mówić, jak ma wychowywać "własną" córkę. Chce jej spierdolić życie i nauczyć złych wzorców? Proszę bardzo, nie Twoja sprawa. 

 

Ale Twoją sprawą już jest:

- poniżanie Cię

- traktowanie jak lokaja

- taxi

- domowy multitool  

 

Powiedz mi chłopie DLACZEGO DAJESZ SIĘ TAK KRZYWDZIĆ? 

 

I teraz ostatnia rzecz. Jeśli myślisz, że to się kiedyś zmieni, to się mylisz. Nie zmieni się nigdy. 

 

Decyduj. Albo dalej jesteś jej popychadłem i śmieciem, albo zrywasz relację i wyciągasz wnioski. Up to U.

 

  • Like 11
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

44 minuty temu, Paweł86 napisał:

wykrzyczała że nienawidzę jej córki, że ona o tym wie i nie możemy być razem.

No... nie wiem czy nawet chcę dalej być z nią.... Nie wiem co robić panowie... Uciekam chyba

UCIEKAJ. Nie chyba, tylko uciekaj. Jak już masz takie myśli, to daj sobie spokój. Zrób tak jak Pańcia powiedziała - nie możecie byc razem. Czyli - nara.

 

Nie jesteś jej lokajem - ona rozstała się z ojcem jej dziecka - z jakiegoś powodu. Może też wydawała mu polecenia, żeby spełniał wszystkie zachcianki córci. On nie chciał - no to go wywaliła. Nigdy nie wiesz jak było.

 

Olej tę babę - jesteś jej potrzebny tylko do usług, za które chce zapłacić kolacyjkami i seksem. Z czasem będzie coraz mniej kolacyjek i seksu - za to coraz więcej usług do spełnienia.

 

Powodzenia. Nie dawaj się pasożytowi.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 hour ago, Paweł86 said:

No... nie wiem czy nawet chcę dalej być z nią.... Nie wiem co robić panowie... Uciekam chyba. Psychicznie jestem wykończony. Przez cały ten rok. To nie jedna taka sytuacja, a cały rok takich sytuacji. Jestem innym człowiekiem przez ten związek.

 

Chłopie, to jest taka sztampa, że aż można napisać, że banał.

To sie dzieje jak według ustalonego przez demiurga planu:

- sielanka, wspaniały sex, obiadki.
- wkrecanie na coraz trudniejsze poziomy zadaniowe - zadania okołodziecka, okołodomu.
- problemy z ex partnerem w zakresie co gdzie i jak z dzieckiem.
- przenoszenie wkurwu na Ciebie.
- po czasie orientujesz się, że jesteś bankomatem, lokajem, szoferem, i frajerem. 

Edytowane przez AR2DI2
  • Like 14
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po co próbowałeś ingerować w wychowanie jej córki? Nie jesteś nawet jej opiekunem prawnym (i nie bądź). To nie twoje dziecko i zawsze gdy coś będzie nie na rękę jej mamusi (np. będziesz chciał zrobić to co słuszne a mamusia to co najłatwiejsze) to ona ci o tym zawsze przypomni. W dodatku ta mała, roszczeniowa księżniczka wychowywana bez ojca będzie miała ogromne problemy przez głupotę swoich rodziców (i na kogo wtedy może spaść wina... no na ciebie, bo już taką rolę tam przyjąłeś). I ty jeszcze jej rady dajesz. Ona jakby chciała wiedzieć jak się własne dziecko wychowuje to by książki na ten temat czytała albo chodziła do specjalisty. To dziecko ma sprawnego tatusia, mamusię i babcię-opiekunkę. Jakim cudem musisz jeszcze nad nim skakać? Człowieku...

 

Nie dziwota, że twoja partnerka się zmęczyła seksem, mimo że ją we wszystkim wyręczasz. Można to tak określić: na początku był facet do złowienia więc się stroiła, starała i oplatała cię wizją szczęśliwej przyszłości. A teraz jest facet i robi wszystko co ona chce, nawet największe głupoty... to po co ona ma się starać? Tym bardziej, że stałeś się przez to "wrakiem" - jak to określiłeś. A kiedyś pewnie byłeś zajebistym statkiem (pewnie jeszcze możesz).


Szanuj się bo dla obietnicy tych 15 minut mokrej zabawy przejąłeś rolę ojca, stałeś się dowozicielem żarcia, doposażycielem piórnika, kelnerem, lokajem, niewolnikiem... takim czymś co działa za darmo więc się tego nie ceni... pluje się na to i wali w to pięściami gdy ktoś się wkurzy - mam na myśli zachowanie twojej ex. Dorosły człowiek odpowiada za swoje emocje i nikt mu nie musi służyć za worek do bicia.

 

Masz twardą dupę że wytrzymałeś. A teraz uciekaj stamtąd byś mógł swoje siły ukierunkować na coś innego, np. na swoje biznesy, rozwój, może własną rodzinę będziesz chciał kiedyś założyć a nie inwestować w taką patologię (bo wiedz, że tamta rodzinką prędko pierdolnie jak tylko ich córka wejdzie w dojrzewanie)... w każdym razie teraz przeznacz czas na regenerację. Bracia ci doradzą jak będziesz miał pytania.

 

Zalecenia: czytaj forum (tematy wyróżnione!). Podobno czytasz od dwóch lat ale widzę, że dopiero teraz zacząłeś trybić. Uświadom sobie jak działa mózg paleolityczny/gadzi mózg kobiety i dlaczego nie da ci ona szczęścia. Zadbaj o siebie tak jakbyś zadbał o tamtą dziewczynkę i jej matkę jednocześnie. Poza tym bezwzględnie zerwij kontakt, co najwyżej wyślij ostatnią wiadomość z przekazem "to bezdyskusyjny koniec. Nie chcę mieć z tobą kontaktu i nie zawracaj mi już nigdy głowy bo podejmę kroki prawne".

  • Like 4
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczytałem dość uważnie Twój post mój krajanie (jesli rzeczywiście jestes z Gdańska).

Słowo "dosć" jest tu nieprzypadkowe.

Bo nie musiałem go czytać BARDZO uważnie, gdyż już od pierwszego zdania wiedziałem co będzie napisane w kolejnym.

 

Jak Brat @AR2DI2 zauwazył - to jest sztampa chłopie. Sztampa i schemat tak zgrany, że normalnie igła na gramofonie przeskakuje co sekundę.

 

Po prostu - jak to powiedział pewien były prezydent:

"my to wszystko znamy

my to wszystko wiemy

my to wszystko już przezyliśmy

i nie z nami te numery Ziobro !"

 

Pijany był co prawda, ale gadał dobrze.

 

 

Jedyne co mnie podczas tego dość uważnego zapoznawania się z Twoim wpisem zaskoczyło (i to tak, że niemalże podskoczyłem na fotelu biurewskim) to ta informacja:

1 godzinę temu, Paweł86 napisał:

Aktualnie jestem po awanturze. Parę minut temu się skończyła. Trwała 2 godziny.

Żecokurwa ?

Dwie godziny awanturować się przez telefon z babą ?

Bracie, krajanie mój - weź się ogarnij i wyprostuj swój mózg w pierwszej kolejności.

Zostań tu z nami, czytaj forum a za kilka tygodni będziesz zdrowszy.

 

Ja się z kobietami NIGDY nie kłócę. NIGDY.

Nie ma żadnych powodów ku temu. Jak kobieta nie chce tak jak ja chcę - to idę do innej kobiety.

 

Nie wiem ile masz lat. Ale sądze, że jestes prawdopodobnie młodszy ode mnie (a co mi szkodzi zacytować kawałek mojego dowodu osobistego ?, zupełnie nic - "data i miejsce urodzenia - 9 maja 1972, Gdańsk")

Zapewniam Cię - kobiet na ziemi (tej ziemi) jest bardzo dużo. Tak bardzo dużo, że wszystkich nie obrobisz nawet gdybyś doznawał z nimi okolicznosci z prędkością działania mechanizmu pistoletu automatycznego UZI.

Bóg (czy natura, niewazne w co wierzysz - cel był ten sam) powiedział do facetów ustawiających się w kolejce po kobiety - "spokojnie panowie, spokojnie, nie tłoczyć się, nie rozpychać łokciami - wystarczy dla wszystkich a nawet trochę zostanie"

I tak dokładnie jest. Kazdy rocznik statystyczny Ci to powie, że kobiet jest więcej niż facetów.

I dlatego też niegrzecznym byłoby zakładać, że Bogu (lub naturze, nieważne w co wierzysz - cel był ten sam) - przydarzyło się akurat tutaj poświadczenie nieprawdy.

 

Moje rady, a w zasadzie jedna rada.

Przestań się z nią kontaktować. Tak zwyczajnie i po prostu.

Przestań odbierać telefony. Normalnie.

 

Poszukaj sobie innej dupeczki a jesli masz przepełnione jajca - idź na divy. Marne 150 PLN i masz problem solved.

Ktory rozwiązywałeś do tej pory za kosmiczną cenę - cenę zdrowia.

A wszystko to warte było 150 złotych za godzinę.

Bo tylko tym ta kobieta grała.

 

Przygotuj się na jedno - najdalej po kilku dniach nieodzywania się do niej - natychmiast u niej pojawią się:

1. Możliwości lokalowe

2. Od cholery czasu dla Ciebie

3. Libido o takiej wysokości, że gdyby dało się je mierzyć licznikiem zegarowym - to jego wskazówka robiłaby za wentylator.

 

Jesli masz "cohones" - czyli jak piszący te słowa jestes pragmatyczny (taka samo jak pragmatyczną jest uroda worka cementu dodatkowo podkreślona napisem widniejącym na niej a mianowicie "Trwałośc 90 dni") - to wpadnij na bzykanko po czym papa i do domciu*.

Zawsze sobie gratis pobaraszkujesz.

 

I tyle moich rad na dziś. Jesli masz więcej pytań - służę uprzejmie.

 

Może napisałem przydługiego posta, ale chłopak znad morza się trochę pogubił jakby zapominając co napisane jest w herbie Twego miasta.

A napisane jest tak - "Nec temere, nec timide"

Co się przekłada na - "Ani nierozważny, ani bojaźliwy"

 

Bo tak z babami trzeba.

 

*) Edit:

Zapomniałem dodać - guma. Tylko dobra guma. Bez nawet się nie zbliżaj w okolice jej miejsca zamieszkania nie mówiac o grocie rozkoszy.

A co do gumy - taka guma o której wiesz kiedy założyłeś, kiedy zdjąłeś i gdzie wyrzuciłeś.

 

 

Edytowane przez Bonzo
  • Like 11
  • Dzięki 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Paweł86 napisał:

Kobieta z dzieckiem - niby każdy wie, żeby się w to nie pakować, też miałem obawy. No ale ona wydawała mi się idealna, wręcz anioł, bardzo dobra dla ludzi (mamy wspólnych znajomych), ogarnięta i zaradna, z dobrą pracą, a przy tym niesamowicie piękna i świetne ciało. I jak tu się nie zakochać? 

Miałeś obawy, ale zaryzykowałeś. Ok.

Rozumiem Anioł, super ciało. No ideał.

Pewnie jest inna niż wszystkie.

 

3 godziny temu, Paweł86 napisał:

po tym "ponad roku" z nimi - jestem wykończony psychicznie. Jestem dosłownie wrakiem człowieka.

No to obawy się ziściły ? no nic. Masz następne doświadczenie do kolekcji.

 

Później opisujesz schematy. 

- Super seks, aby zwabić ofiarę.

-Wspólne wyjazdy, aby pokazać, że jesteś dla niej też bardzo ważny i dziecko może zostawić gdzieś, aby Tobą się zająć.

 

A później:

- oczekiwanie od Ciebie zaangażowania w jej sprawy. 

- wywieranie na Ciebie presji

- przerzucanie obowiązków 

 

Na koniec:

- zrzucanie winy na Ciebie

- brak praw do swoich poglądów

- awantury

- wyciąganie statych spraw

- seks w nagrodę i to taki od niechcenia

3 godziny temu, Paweł86 napisał:

A ona... o to wszystko zaczęła mi robić awantury. Krzyk, podniesiony głos, darcie się, a nawet.. wyzwiska! Że jak mogę się wtrącać w jej wychowanie dziecka, że jej nigdy nie pomagam jak trzeba gdzieś jechać

Tu powinieneś wstać i wyjść i podziękować za relacje.

 

A na początku relacji ustalić jak ma wyglądać Wasz związek, co z dzieckiem, na jakie zachowania nie ma u Ciebie akceptacji. I to ciągle weryfikować.

 

A jeśli jej nie pasuje, to Ty nie masz parcia na związek, tylko ona.

 

Ty nie masz dzieci, wiec wybieraj kobiete pokroju Twojego. Podobną do Ciebie. 

Czemu masz komuś w czymś pomagać?

 

Nikomu nic winny nie jesteś. 

 

Szanuj się!!!

 

3 godziny temu, Paweł86 napisał:

Nie wiem co robić panowie... Uciekam chyba. Psychicznie jestem wykończony. Przez cały ten rok. To nie jedna taka sytuacja, a cały rok takich sytuacji. Jestem innym człowiekiem przez ten związek.

Doskonale wiesz co masz robić, bo w głębi siebie masz uczucie, że coś jest nie tak, że się nie szanujesz, że chcesz powiedzieć: Kurła co ja robie!?

 

Po prostu zrób to i zakończ tą patologie.

 

 

Pozdrawiam

Edytowane przez Bronisław
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 godziny temu, Bonzo napisał:

Ja się z kobietami NIGDY nie kłócę. NIGDY.

Jak kobieta nie chce tak jak ja chcę - to idę do innej kobiety. 

Bardzo dobra rada wuju, pycha !!! ?

 

@Paweł86... jesteś mądrym facetem (no homo), ale jeszcze nie jasnowidzem ?.

 

To kobiety są od zakochiwania - my od myślenia.

Wypierdalaj od tej hieny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I właśnie dla tego lepiej jest omijać byłe mężatki do tego z dziećmi dalekim łukiem. 

A tak swoją drogą, to z jakiegoś powodu jej poprzedni związek się rozpadł, czyżby te same akcje serwowała swojemu byłemu i dla tego dał nogę? 

Trzeba było zrobić mały research ?, teraz nie był byś zaskoczony.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki panowie za odpowiedzi! Podnieśliście mnie na duchu. 

Wczoraj pisałem to wszystko bardzo na gorąco, w emocjach. Muszę doprecyzować kilka kwestii.

 

Ktoś z Was wyżej napisał, że dlaczego ja próbowałem się zajmować wychowaniem jej córki i dawaniem rad co do wychowania. Otóż nawet nie chciałem się wtrącać i doskonale wiem, że wtrącanie się to głupota, ale dwa powody: 1) ona sama na początku mnie prosiła o rady typu "no nie daję sobie z nią rady, a Ty patrzysz i nic nie mówisz" to zacząłem z czasem coś podpowiadać (jak to się skończyło to wiecie, późniejsze krzyki żebym się nie wtrącał bo to nie moja córka), oraz 2) czasem po prostu nie wytrzymywałem jak widziałem jak mała księżniczka rządzi mamusią i nie mogłem się powstrzymać przed dawaniem rad co do wychowania (wiem, niepotrzebnie, ale aż żal patrzeć czasami).

Dodam, że ona (moja partnerka, czy może raczej była) nie należy do takich samotnych matek patologicznych, jest to wykształcona kobieta z dobrą pracą na dobrym stanowisku itd więc dlatego nie mogłem czasem patrzeć jak ona zupełnie sobie nie radzi z wychowaniem, więc ingerowałem, podpowiadałem, dawałem rady. No ale zawsze potem to mi się dostawało, że się wtrącam... Czyli wtrącać się nie mogę, a jednocześnie muszę brać udział w spełnianiu zachcianek małej księżniczki. 

 

Druga sprawa - ktoś inny wyżej napisał, żebym pamiętał o seksie tylko w gumie! No właśnie tutaj też miałem spory problem. Od pewnego czasu ona zaczęła mnie namawiać na drugie dziecko! Po paru miesiącach bycia razem. Że ona już jest w takim wieku (obecnie 32) że już późno, że trzeba teraz się decydować, że ona bardzo chce, że dlaczego ja nie chcę? itd itd. A ja wiadomo - mówiłem że absolutnie nie teraz, może kiedyś, ale nie teraz. Więc to też był powód naszych spięć i od pewnego czasu gorszego seksu. Z czasem jej to przeszło, przestała o tym mówić i namawiać, mówi że też odpuściła, że faktycznie za bardzo naciskała, ze przemyślała, że jednak nie chce itd - ale nie wiem czy mogę w to wierzyć.

 

Trzecia sprawa - pytanie dlaczego jej były mąż od niej uciekł. Tak naprawdę do końca tego pewnie się nie dowiem, ale z tego co się zorientowałem już dawno temu (mamy wspólnych znajomych) to jednak nie z jej winy, a to on odwalał różne rzeczy tzn głównie zdrady na prawo i lewo i to bez specjalnego krycia się.  

 

 

 

Edytowane przez Paweł86
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

11 minutes ago, Paweł86 said:

no nie daję sobie z nią rady

Shit test. 

 

11 minutes ago, Paweł86 said:

nie należy do takich samotnych matek patologicznych, jest to wykształcona

To wykształcona nie może przejawiać patologii? Co za mrzonka. Bo nie sra pod siebie po pół litra wódki? 

 

Chłopie miałeś zostać wpierdolony w rolę osła pociągowego. Jeszcze tego nie widzisz. Drugie dziecko to kotwica, abyś zacumował swoje finanse przy tej nie miłej osobie i jej córce.   

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Paweł86 napisał:

Druga sprawa - ktoś inny wyżej napisał, żebym pamiętał o seksie tylko w gumie! No właśnie tutaj też miałem spory problem. Od pewnego czasu ona zaczęła mnie namawiać na drugie dziecko! Po paru miesiącach bycia razem.

Nie radzi sobie z jednym, ciągle Cię gdzieś wysyłała, a już chce drugie - to jest ucieczkowe. Ona ucieka przed samą sobą pod płaszczykiem przejmowania się dzieckiem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

19 minutes ago, Paweł86 said:

Trzecia sprawa - pytanie dlaczego jej były mąż od niej uciekł. Tak naprawdę do końca tego pewnie się nie dowiem, ale z tego co się zorientowałem już dawno temu (mamy wspólnych znajomych) to jednak nie z jej winy, a to on odwalał różne rzeczy tzn głównie zdrady na prawo i lewo i to bez specjalnego krycia się.

Nie wiesz kto i jak manipulował informacjami nie chcę wybielać byłego partnera, lecz widzalem takie kłamstwa, które zaginały rzeczywistość jak kartkę papieru...

Edytowane przez zuckerfrei
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze i krótko...nie pchaj się w to, bo będziesz gorzko płakał.

Po pierwsze primo ultimo... dzieciak nie twój, choć mały to już spierdolony.

Po drugie primo ultimo.... były...to już robi się tłok, a chcesz czy nie będzie on w waszym życiu.

Po trzecie primo ultimo, nie macie jeszcze sformalizowanego związku...a już klótnje, wymagania...stawianie ultimatum co masz robić i jak ???

Innymi słowy... halo, obudka... zejdź z huśtawki, zabierz swe zabawki...i spierdalaj chyłkiem zakosami...coś tu mocno nie gra.

  • Dzięki 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uciekaj jak najszybciej. Sam byłem w podobnej relacji niecały rok. Samotna matka z 4letnim dzieckiem. Chłopcem. Niedługo minie 5 miesięcy od rozstania a ja nadal dochodzę do siebie, zaangażowałem się mocno a w zamian otrzymałem pogardę i zero wdzięczności. Z tym że moja ex, była borderline + dda. 

 

Dziecko rozpieszczone, multum zabawek, nie potrafiło samemu zjeść, mamusia musiała je karmić. O załatwieniu potrzeb fizjologicznych nie wspomnę. Dzieckiem zajmowała się moja ex i jej matka, nie potrafiły nauczyć go samodzielnie załatwić swoich potrzeb. Efektem tego było że 4letni dzieciak chodził w pampersie bo jeśli nie miał pampersa potrafił narobić w gacie bez nawet zakomunikowania że ma potrzebę. Raz pamiętam robiliśmy kolacje a on niesie coś w ręku. Myślałem że bawił się modeliną i coś ulepił..  "mamusiu mam coś dla ciebie.." mówię do niej co on tam niesie, moja ex opowiedziała "no gówno".  Także sami widzicie patologia. Gdy coś nie szło po jego myśli reagował płaczem, mamusia nie chciała mu czegoś kupić płacz. Więc ona wszystkie jego zachcianki spełniała bo zaczynał płakać.

 

Gdy dawałem jej jakieś rady odnośnie wychowania mówiła że ja się nie znam, że ja nie mam dziecka, że nie wiem jak to jest samotnie wychowywać dziecko, że musi mu jakoś wynagrodzić brak ojca. 

 

Także co byś nie zrobił, zawsze będzie źle. Mój przypadek jest bardziej hardkorowy, może wreszcie się przemoge i opiszę go na forum bo to co się odpierdalało przez te kilka miesięcy przechodzi ludzkie pojęcie jak dałem się szmacić za właśnie wspaniały seks. Bo jedynym plusem tego związku dla mnie, był zajebisty seks.. I to za jaką cenę.. 

 

Mi osobiście bardzo pomaga studiowanie forum oraz audycje Pana Marka, co również tobie polecam bracie.

Zakończ to póki nie jest za późno. Ja sam popełniłem wielki błąd ponieważ po rozstaniu które było z mojej inicjatywy odzywałem się do mojej ex, wylewałem żale w smsach (efekt alko, białorycerstwo, nieznajomość forum).

 

Teraz po zaznajomieniu się z forum nie popełnił bym tego błędu a już napewno nie wszedł bym w związek z samotną matką! 

 

 

  • Like 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Paweł86Popełniłeś jeden podstawowy i jakże ważny błąd: otóż związałeś się z samotną matką. Żaden szanujący się mężczyzna tego nie robi. Bracia już wszystko Ci wyłożyli jak na tacy, to wszystko są schematy. My tu na forum je znamy.

Uciekaj stamtąd jak najszybciej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

27 minut temu, Paweł86 napisał:

No właśnie tutaj też miałem spory problem. Od pewnego czasu ona zaczęła mnie namawiać na drugie dziecko! Po paru miesiącach bycia razem.

A nie mówili Ci starsi Bracia wczoraj, że schemat ?

I to jak malowanie !

 

Wiesz po co byłoby dziecko ? Ano po to, że skutki zrobienia dziecka odczuwałbyś do śmierci a nawet i po niej !

Przypominam, że często się tak zdarza, że ojciec umrze a dziecko nadal żyje - co jest dowodem istnienia skutków po śmierci.

 

Dziecko by Cię do tej kobiety przyspawało finansowo na bardzo długie lata - i tylko z tych powodów ona chciała je z Tobą mieć.

 

Za kilka najdalej dni uzyskasz możliwości bardzo fajnego dostępu do jej groty rozkoszy. Bedzie do Ciebie pisała, dzwoniłam namawiała na spotkanko. Zrobi obiadek, kolacyjkę i niczym Mata Hari skrzyżowana z Teresą Orlowsky da Ci nie tylko dupki ale i wszystkiego innego.

Jesli jestes twardy i nieemocjonalny (a raczej JESZCZE nie jestes) - możesz skorzystać z takowego zaproszenia, ale wtedy guma jest ważniejsza niż cokolwiek innego.

 

Cytat

to jednak nie z jej winy, a to on odwalał różne rzeczy tzn głównie zdrady na prawo i lewo i to bez specjalnego krycia się. 

100% byłych żon deklaruje, że powodem rozstania z mężem były jego zdrady oraz [..... tu sobie możesz wstawić cokolwiek....]

Ale zdrady to dyżurny argument.

 

Oczywiście ona była święta niczym Matka Teresa z Kalkuty.

Gdybyś zaprosił jej exmęża na wódkę i zakąskę - na bieli jej dziewiczej sukni pojawiać zaczęłoby się coraz więcej plam.

Po oszuszeniu pierwszej butelki - okazałoby się, że dama wygląda tak jak ja po wieczornym wyjściu z warsztatu w dniu, w ktorym od rana rozbierałem silnik diesla, w ktorym to wszelkie uszczelki dawno przestały istnieć :)

Edytowane przez Bonzo
  • Like 1
  • Haha 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.