Skocz do zawartości

Związek z samotną matką i inne problemy z tym związane.


Rekomendowane odpowiedzi

Czołem Bracia,

Długo zajęło mi zebranie się w sobie i opisanie mojej historii,  Tak więc zapnijcie pasy bo zapowiada się długa, wyczerpująca opowieść... [w nawiasach znajdują się moje spostrzeżenia, które zauważałem po czasie...]

 

W 2016 roku zacząłem naukę w szkole dla dorosłych i tam poznałem kobietę o której mowa. Od razu wpadła mi w oko, postanowiłem zbadać sytuacje na facebooku i dowiedziałem się że jest w związku i ma dziecko, synka. Zawiedziony odpuściłem sobie podchody. Po czasie dowiedziałem się że zerwała z narzeczonym, jednak nadal pozostawała kwestia dziecka i zniechęcony radami znajomych odpuściłem sobie.

Zimą 2017 roku ponownie stanęła na mej drodze robiąc zakupy w sklepie, w którym pracowałem i jakoś tak od słowa do słowa zaczęliśmy pisać ze sobą. Zaś w lutym zaczęliśmy się spotykać ze sobą, i po krótkim czasie zostaliśmy parą. Oczarowany jej wdziękiem i aparycją pomyślałem sobie "co mi przeszkadza to dziecko".

Już na pierwszym spotkaniu opowiedziała mi historię całego swojego  życia czym niezwykle mnie wzruszyła i zaintrygowała...

W wieku 18 lat poznała swojego byłego, po 8 miesiącach zaręczyli się a po 2 latach zamieszkali ze sobą. Oznajmiła mi że po 6miesiącach od zamieszkania razem między nimi zaczęło się wszystko psuć. W międzyczasie zmarł też jej ojciec. Z tego co mi opowiadała zaszła w pierwszą ciążę, którą poroniła. Bardzo to przeżyła i na pocieszenie postanowili starać się dalej o dziecko ( później zdradziła się że w rozmowie z siostrą jej byłego, owa siostra stwierdziła że gdy dowiedział się że ona jest w ciąży to chciał ją zostawić , chciał też robić testy DNA... więc argument o planowanym dziecku przepadł, myślę że próbowała złapać go na ciążę ). Po urodzeniu dziecka przeprowadzili się z mieszkania, które wynajmowali do jej matki co jest dla mnie dziwne, ponieważ tam u niego mieli lepsze warunki mieszkaniowe a przenieśli się do matki, która mieszkała w domku wielorodzinnym, parter domu zajmowała wraz z niepełnosprawną babką zaś piętro zajmowała jej ciotka z synem alkoholikiem. Rok po przeprowadzce kazała wyprowadzić się swojemu ex bo twierdziła, że nadużywał alkoholu i nie pracował ( po jakimś czasie dowiedziałem się, że wyremontował im mieszkanie i zostawił cały swój dobytek opuszczając ich dom, więc przyczyny ich rozstania nie są do końca znane. Wydaje mi się że przebywając dłużej z tą rodziną sam uciekł). Mówiła że był bardzo toksyczną osobą, stale kontrolował ją , był zazdrosny, przeglądał telefon.

Od kwietnia 2017 roku nie utrzymuje  kontaktu z dzieckiem. Podobno bardzo przeżywa spotkania z nią i jeszcze nie doszedł do siebie, po każdym spotkaniu przez tydzień pije. Jego rodzice z małym widują się raz na rok ( ostatnie ich spotkanie przebiegło w awanturniczy sposób gdyż moja ex krzyczała na dziadków małego że nie życzy sobie robienia zdjęć i upubliczniania wizerunku jej i dziecka).

 

Na początku było cudownie, biegałem do niej codziennie przed pracą, robiłem małe prezenciki, co jakiś czas kwiaty. Większość czasu spotykaliśmy się na mieście, oczywiście przez cały okres naszego związku ja płaciłem za nasze wypady, ona nie dokładała się ani razu, ponieważ twierdziła, że ma ciężką sytuację finansową.

Po półtora miesiąca naszego oficjalnego związku, doszło do spotkania z jej dzieckiem, które od razu bardzo mnie polubiło. Niedługo potem doszło do pierwszych seksów, w łóżku była zajebista, normalnie mogłem spełniać z nią swoje marzenia erotyczne. Krótko po tym zaproponowała spotkanie u niej w domu w celu zapoznania się z jej rodzinką, spotkanie które wielokrotnie przekładała... Gdy już doszło do skutku mieliśmy się spotkać na wyznaczoną godzinę, jednak zadzwoniła czy byśmy nie mogli się spotkać godzinę później, ponieważ jest u ojca na cmentarzu. Zgodziłem się i po godzinie spotkaliśmy się, jednak najpierw zrobiła mi rundę po mieście i obowiązkowo odwiedzin na placu zabaw... Gdy już dotarliśmy do jej domu okazało się że mieli rodzinnego grilla, ciotki wraz z jej kuzynem byli już pijani a grill dogasał. Tak wyglądała jej wizyta na cmentarzu.

 

Jeśli chodzi o spotkanie z matką to było ono dosyć dziwne. Wydała mi się dziwna, wcale ze mną nie porozmawiała tylko przyjęła drobny upominek i zniknęła w kuchni nie zamieniając ze mną ani słowa. Zresztą za każdym razem gdy się spotykaliśmy była oziębła i zdystansowana. Po czasie moja ex żaliła sie na nią że ma problemy z nią, często się kłócą, nie chcę zostawać z dzieckiem itp. Ogólnie wydawała mi się bardzo dziwną osobą. Raz pamiętam byliśmy nad jeziorkiem i wróciliśmy dość poźno do mojego domu, więc zaproponowałem żeby zostali na noc i pojechali następnego dnia.. Godzinę siedziała i myślała co zrobić, jak powiedzieć matce że nie wrócą do domu o umówionej porze.

Jej babka bardzo mnie polubiła, za każdym razem gdy się widzieliśmy bardzo cieszyła się na mój widok. Raz spytała mnie czy piję, pale, odpowiedziałem że nie na co ucieszyła się bardzo i powiedziała " to dobrze, bo tu wszyscy piją" ? . Zagadywała też że powinienem się ożenić z jej wnuczką bo to dobra, robotna dziewucha :D

 

Co do relacji z jej dzieckiem, polubiłem go bardzo on wielokrotnie mówił że mnie kocha, z tego co słyszałem stale dopytywał o mnie. Zawsze płakał jak się rozstawaliśmy.. Bawiłem się z nim, chodziłem z nim na spacery, latałem po placach zabaw, organizowałem jakieś wycieczki a to do zoo, a to nad jeziorko bo jak twierdziła moja ex on nigdy nigdzie nie był a jej nie stać na wyjazdy ( ogólnie to cały czas narzekała na brak pieniędzy, ubierała się na targu, matce coś tam dokładała się do rachunków, wszystko chyba inwestowała w dziecko lub podejrzewam że miała jakieś długi, pamiętam jej wykład nt tego że kupuje oryginalne ciuchy, buty a ona że ubiera się na targu i jej to taniej wychodzi..)

Na jego temat mogę powiedzieć tyle: Dziecko rozpieszczone, multum zabawek, nie potrafiło samemu zjeść, mamusia musiała je karmić. O załatwieniu potrzeb fizjologicznych nie wspomnę. Dzieckiem zajmowała się moja ex i jej matka, nie potrafiły nauczyć go samodzielnie załatwić swoich potrzeb. Efektem tego było że 4letni dzieciak chodził w pampersie bo jeśli nie miał pampersa potrafił narobić w gacie bez nawet zakomunikowania że ma potrzebę. Raz pamiętam robiliśmy kolacje a on niesie coś w ręku. Myślałem że bawił się modeliną i coś ulepił..  "mamusiu mam coś dla ciebie.." mówię do niej co on tam niesie, moja ex opowiedziała "no gówno". Później powiedziała do mnie że z niego to debil wyrośnie, jak jego ojciec..   Także sami widzicie patologia. Gdy coś nie szło po jego myśli reagował płaczem, mamusia nie chciała mu czegoś kupić płacz. Więc ona wszystkie jego zachcianki spełniała bo zaczynał płakać. Gdy dawałem jej jakieś rady odnośnie wychowania mówiła że ja się nie znam, że ja nie mam dziecka, że nie wiem jak to jest samotnie wychowywać dziecko, że musi mu jakoś wynagrodzić brak ojca. 

 

Już po 3 miesiącach usłyszałem pierwsze wzmianki o zaręczynach a wkrótce o wspólnym zamieszkaniu razem, jednak nie chciała się przeprowadzić do mnie, mam własne  mieszkanie ale mieszkam na wsi. Chciała wynająć mieszkanie w mieście by być blisko swojej matki i pomagać jej zajmować się chorą babką. Zresztą sam jej powiedziałem  że ona nigdy ich nie zostawi bo nie dadzą sobie bez niej rady, prawie wszystkie domowe obowiązki wykonywała ona, prania, sprzątania, gotowania. Wspomniała że przecież też mógłbym zamieszkać z nimi ale temat jak szybko się pojawił tak też znikł. Zresztą nie wyobrażałem sobie tego.

Gdy proponowałem jej jakąś pomoc to odmawiała tłumacząc że ona da sobie ze wszystkim radę. Jej matka oczywiście miała co do mnie plany.. Pomoc w ogródku, malowanie w domu, wymiana drzwi itp.

 

W ciągu trwania naszego związku praktycznie raz w miesiącu wysyłała mi skriny rozmów z jakimiś kolesiami na fb, którzy ją podrywali, zapraszali na spacer, oczywiście im odmawiała. Bardzo mnie to denerwowało i byłem o nią bardzo zazdrosny co mi wielokrotnie wypominała, ale nic nie dzieję się bez przyczyny. Twierdziła że chcę być ze mną fair. Co jakiś czas widząc że jestem zazdrosny wstawiała na instagram wyzywające zdjęcia.

Pewnego razu zauważyłem że usuwa wiadomości na messengerze z jakimś kolesiem. Raz wychodząc na spacer , wróciłem się do domu i dorwałem jej telefon , sprawdziłem jej messengera i chyba nie zdążyła usunąć konwersacji bo były ostatnie wiadomości z nim, pełne dwuznaczności. Wiem, nie powinienem ale pewnie gdyby nie to żyłbym dalej w niepewności.


 

W lipcu zostałem zwolniony z pracy, jednak poszedłem na zwolnienie chorobowe gdyż miałem problemy z kręgosłupem. Obecnie jestem po trzech rehabilitacjach, być może czeka mnie operacja..  Moja była gdy usłyszała, że zostałem bez pracy zaczęła szukać mi na siłę nowego miejsca zatrudnienia, nie zważając na mój stan zdrowia śmiejąc się że udaję. Praca którą mi wynajdywała odbywała się w miejscu do którego nie miałem możliwości dojazdu.

Sama też powiedziała że od tego właśnie czasu tj utraty pracy wszystko zaczęło się między nami sypać. Zaczęły się kłótnie, awantury o brak czasu na spotkania z jej strony i wieczne fochy o byle co. Oczywiście jak zawsze twierdziła że to wszystko jest moją winą bo nie potrafię zrozumieć "że ona ma dziecko i musi ogarniać w domu i że od początku wiedziałem na co się piszę". Miała dla mnie coraz mniej czasu, a każda sugestia z mojej strony że powinniśmy częściej się spotykać owocowała awanturą i tekstem typu "nic nie rozumiesz, nie wiesz jak mi ciężko , ciągle coś ci nie pasuje".  Nie mogłem nawet do niej zadzwonić bo jak dzwoniłem to nigdy nie mała czasu, wiecznie była zajęta a później i tak twierdziła, że to ja ją olewam i się nie odzywam. Spotykaliśmy się w weekendy u mnie, gdyż u mnie mieliśmy większą swobodę i też mogliśmy spędzić razem noc. Oczywiście zawsze przyjeżdżała z dzieckiem. Ogólnie odkąd poznałem jej syna, to praktycznie cały czas był obecny przy naszych spotkaniach. Rzadko widywaliśmy się sami, ponieważ jej matka nie chciała z nim zostawać na ten czas. Nie lubiłem się spotykać u niej bo wtedy nie miała czasu dla mnie, zajęta była pomocą matce która stale jej coś wynajdowała do pracy.

 

Od dłuższego czasu rozważałem rozstanie, nie czułem się dobrze w tym związku, ciągłe nerwy, proszenie się o spotkania, o chwilę czasu dla mnie. Nawet kilka razy próbowałem to zakończyć ale za każdym razem płakała.

Raz będąc u mnie doszło do awantury, mocno się wtedy posprzeczaliśmy. Robiłem obiad, byłem zajęty, ona siedziała z twarzą w telefonie a jej synek podbiegał co chwile do mnie bym się z nim pobawił, powiedziałem że jestem zajęty i powiedziałem jej żeby się nim przez ten czas zajęła  a nie ogląda jakieś głupoty, zaczęła krzyczeć na mnie że poświęca się dla mnie przyjeżdżając do mnie, że przeze mnie nie ma własnego życia, że nie chcę się bawić z jej dzieckiem. I powiedziała że wraca do domu. Stwierdziłem że może jechać i kończymy to  bo ja już mam dosyć. Oczywiście płacz.. i co najlepsze jak ona tak krzyczała na całą wieś, było lato, okna pootwierane, sąsiedzi przed domem, wstyd wchoooj. Jej dziecko podbiegało do mnie i zaczęło uderzać mnie w brzuch pięściami, zwróciłem mu uwagę że tak nie wolno.. 4letnie dziecko.. strach pomyśleć co by było za kilka lat....

Przeprosiła mnie i jakoś doszliśmy do porozumienia ( sex, sex, sex - jak zwykle ). Było więcej takich kłótni, nie będę sie już bardziej rozpisywał.

 

Momentem kulminacyjnym były moje urodziny. Planowałem spotkanie z moją rodziną, nią i jej dzieckiem. Jednak ona w ostatniej chwili stwierdziła że nie może przyjechać, bo musi iść z dzieckiem na zakupy, które za parę dni miało iść do przedszkola ( a wszystkie potrzebne rzeczy miało kupione już od dawna, i pełen nerwów powiedziałem jej że inne matki potrafią się zorganizować a ona łatwi wszystko na ostatnią chwilę co skończyło się awanturą i jej fochem, przestała się do mnie odzywać i kazała "iść sobie do innych skoro są lepsze"). Po tym incydencie nazajutrz pełen nerwów zacząłem ją usuwać z mediów społecznościowych i wtedy pełna strachu się odezwała... Po długiej wymianie zdań która nic nie wniosła prócz obwiniania się, rozstaliśmy się. Był to koniec sierpnia.

 

Z jej strony nie było żadnych prób kontaktu. Ja przeżyłem to bardzo... Dużo płakałem, cały czas o niej myślałem. Po tygodniu spotkałem się z nią, pisałem z nią przez dwa dni.. Chciałem się pogodzić, zaproponowała mi tylko pisanie ze sobą i od czasu do czasu spotykanie się.. Powiedziałem że friendzone nie interesuje mnie i nie będe jej orbiterem, zresztą żadne argumenty nie przemawiały do niej i kazałem jej się odpierdolić ode mnie. Może ostro ją potraktowałem ale widząc że ma mnie w dupie, po prostu wkurzyłem się i tak wyszło.

Teraz co jakieś dwa tygodnie tygodnie sie widujemy bo pracuje jako sekretarka w szkole której sie znów zaocznie uczę. Przez pierwsze dwa zjazdy w szkole widząc mnie uciekała. W końcu wziąłem się w garść, zaprosiłem ją na fb ( od razu przyjęła )  i napisałem do niej że między nami wszystko zakończone ale przecież będziemy się ze soba widywać i że nie musi uciekać przede mną, dała mi do zrozumienia że to ja uciekam przed nią :) pytałem się czy mówiła w domu o naszym rozstaniu, powiedziała że nie. Napisałem że cieszę się że sobie wszystko sobie wyjaśniliśmy na co odpowiedziała "dobre i tyle" , po czym stwierdziła że idzie spać, życzyłem jej szczęścia i zakończyliśmy konwersacje. W szkole już przestała mnie unikać i wszystko było git. Teoretycznie. Po każdym spotkaniu z nią, znowu wszystko przeżywałem od nowa. Zablokowałem ją na fb, bo widziałem że cały czas jest w kontakcie z tym kolesiem z którym pisała będąc ze mną , oraz że jak wcześniej dla mnie nie miała czasu, czasami godzinami czekałem aż mi odpiszę na wiadomość, tak teraz cały czas siedziała na czacie.. Nie chciałem się wkurwiać..

Oczywiście po tym incydencie przestała się do mnie odzywać a laska która chodzi ze mną na zajęcia i która jest też jej koleżanką powiedziała że ona obraziła się na mnie za to że ją zablokowałem.

W święta nie było żadnego kontaktu ani z jej ani z mojej strony. Tydzień temu w szkole się z nią widziałem, byłem u niej coś wydrukować, widać że była zła na mnie, zaś następnego dnia była milutka i nawet zawołała mnie i moich znajomych do siebie, a miała interes tylko do mojej znajomej.

 

Najgorsze jest to że ja nadal się chyba z niej nie wyleczyłem bo są momenty że potrafie przez kilka dni o niej myśleć.. Jestem jak ćpun na głodzie. Będąc z nią byłem jak ćpun, po czasie jak patrze sie na to wszystko co wtedy się działo żal mi siebie. Moi znajomi już dawno mówili żeby to zakończyć a ja brnąłem dalej, nie chciałem słuchać.

Czytam cały czas forum, słucham audycji pana Marka i powoli wychodzę na prostą, popełniłem wiele błędów, straciłem kasę ale bardzo wile sie nauczyłem i uczę cały czas studiując forum..  A miało być tak pięknie. Dziękuję tym którzy przebrnęli przez moją opowieść i jestem gotów na krytykę. Pozdrawiam.

 

Edytowane przez HugoBucc
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powoli skłaniam się ku teorii, że taka samotna matka to nie musi być zły wybór. Osobiście nie wiem czy chce mieć potomstwo a taka samotna matka daje mi namiastkę rodziny, na którą nie mam obowiązku łożyć przez całe życie - mogę a nie muszę.

  • Like 1
  • Haha 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Byłybiałyrycerz napisał:

Powoli skłaniam się ku teorii, że taka samotna matka to nie musi być zły wybór. Osobiście nie wiem czy chce mieć potomstwo a taka samotna matka daje mi namiastkę rodziny, na którą nie mam obowiązku łożyć przez całe życie - mogę a nie muszę.

Mam kumpla z szkolnej ławki. Po liceum wyjechał do Niemiec. Tam poznał kobietę z córką, są ze sobą 5 lat. Wrócili razem do Polski. Ostatnio się go pytałem czy planuje jakiś ślub z ową Panią. Powiedział, że pieryoli za dużo papierów przy rozstaniu, czasami się kłócą, ale pancia chodzi jak w zegarku. Wyglądał na naprawdę szczęśliwego, więc chyba się da. Zaimponował mi wtedy postawą do sprawy  :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Byłybiałyrycerz napisał:

Powoli skłaniam się ku teorii, że taka samotna matka to nie musi być zły wybór. Osobiście nie wiem czy chce mieć potomstwo a taka samotna matka daje mi namiastkę rodziny, na którą nie mam obowiązku łożyć przez całe życie - mogę a nie muszę.

Tutaj tak jak opisywał @Bonzo 

Związek z samotną matką - błąd, ale układ z samotną matką - czemu nie.

Związek z definicji polega na zaangażowaniu uczuciowym - w samotną matkę nie należy inwestować swoich uczuć, tylko idiota by to robił.

Ja nawet bez znajomości tego forum bym tego nie robił, a miałem kiedyś ciekawą sytuację. Co innego układ - udajesz jakieś ewentualne uczucia, a tak naprawdę korzystasz i ruchasz ile wlezie, oczywiście z gumką - tutaj jak najbardziej, polecam.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobre spojrzenie.

 

Dlaczego udawać uczucia?

Traktujecie się kulturalnie, nie ma przymusu ani zobowiązań na podstawie których ona przy pomocy państwa zabierze ci wszystko co masz, nie odwala jej bo wie, że musi mieć kasę a nie wymusi jej na tobie, optymalny układ.

Oczywiście będzie cię zawstydzać jaki z ciebie mężczyzna, że się nie troszczysz i jesteś obojętny itd.

Jeśli dasz się na to złapać - wpadasz w znaną pułapkę.

Mniej sexu, wiecej wydanej kasy, coraz więcej wymagań, shit testów i pretensji.

 

Po co komu "namiastki rodziny"?

Rodzina to w 80% przypadków środowisko gdzie wszyscy żrą się jak dzikie psy o kość.

Zwłaszcza gdy jest trochę kasy do urwania.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@HugoBucc Pani ewidentnie jest typowym walcem do rozjeżdżania mężczyzn.

Nie staraj się zmienić świata - zmień siebie. Przestań być jeleniem - jeśli tylko chcesz.

 

Czy to takie proste ? Myślę, że podstawy znasz a decyzje i tak podejmiesz sam. Czy przekona cię zaufanie do rad braci, czy wygra instynkt - nie wiem.

 

Pani na pewno będzie miło jak oddasz jej dziecku nerkę, weźmiesz kredyt, ale po co ? Przecież to dziecko nigdy nie będzie twoje. A to że kochasz je jak swoje to insza inszość. Ktoś powie, że to wada - nie uważam tego za wadę.

 

A co kobieta może zaofiarować mężczyźnie, który wychowuje nie swoje dziecko ?

Wszystko co tylko mężczyzna zapragnie.

Dlaczego ?

Z wdzięczności.

My mężczyźni moim zdaniem nie wymagamy zbyt wiele. Ja to nawet mogę jeść na mieście (jest dużo dobrych barów z domowym żarciem), wystarczy mi to, ze widzę że dorabiamy się razem a ona nie chodzi na boki. Sam zawsze byłem wierny. Ale jeśli te 2 zjawiska nie występują to nie widzę sensu aby się angażować.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W nowej pracy w której się zatrudniłem jest samotna matka. Młodsza ode mnie, podoba mi się. Co ta poje*ana chemia w mózgu potrafi zrobić z człowiekiem, bo próbuje z nią flirtować, myślę o tym, jak to może być w takim związku, chociaż nie wiem, czy ona może być mną zainteresowana. Zauważyłem ponadto, że zainteresowanie nią objawia się głównie u mnie pod względem seksu. Fantazjuję co bym jej robił. Zdałem sobie sprawę, że myślę członkiem i mógłbym wpakować się w takie bagno dla chwil przyjemności. Z drugiej strony trudno powiedzieć jakby było. Ale podejrzewam, że długo by to nie trwało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, dyletant napisał:

ona nie chodzi na boki. 

To jest kwestia czasu lub przypadku. Kobieta zawsze ale to zawsze będzie kalkulowac co jej będzie się bardziej opłacać. Jeżeli spotka innego fagasa co ma bardziej zasobny portfel a w dodatku będzie Panią zainteresowany, idzie do niego a ciebie oddaje do serwisu, do którego już nigdy nie wróci po odbiór. 

Materializm damy? Nie. Siła natury. Poczucie bezpieczeństwa dla siebie i potomka, robi całą wielka tą robotę. 

Edytowane przez Still
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spoko, to była teoria.

Nie ma się co niepotrzebnie nakręcać, bo w ten sposób zakończylibyśmy populację.

Znam damy, które były starsze ode mnie ale jakoś byłem za młody na związek. Oferowały mi wszystko, ale nie byłem zdecydowany.

Do dzisiaj mamy przyzwoity kontakt. Miały wyrzuty że zdradzają męża ze mną, więc poprzestaliśmy na tym.

Nie bądźmy paranoikami, którzy wszędzie węszą spisek.

Edytowane przez dyletant
  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

36 minut temu, dyletant napisał:

Dlaczego ?

Z wdzięczności. HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA wdzięczność u kobiety... No proszę cię nawet najlepsza zapomni co zrobiłeś dla niej dobrego.

My mężczyźni moim zdaniem nie wymagamy zbyt wiele. Ja to nawet mogę jeść na mieście (jest dużo dobrych barów z domowym żarciem), wystarczy mi to, ze widzę że dorabiamy się razem(dorabianie "razem" to mit obalany wielokrotnie na tym forum, jak to wygląda w praktyce dobrze wiemy) a ona nie chodzi na boki. (inna niż wszystkie myszki)Sam zawsze byłem wierny.(ty tak ale twoja myszka nie, no cóż życie) Ale jeśli te 2 zjawiska nie występują to nie widzę sensu aby się angażować. Poprawiłem :D 

Wybacz... JA MUSIAŁEM XD

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1 minutę temu, SSydney napisał:

Wybacz... JA MUSIAŁEM XD

Spoko nie gniewam się, kłócił się też nie będę.

 

Miałem pannę co wydała na mnie grubo ponad 300 tysięcy w ciągu kilku lat. Więc uważam że można było kupić za to ze 2 mieszkania a mimo to starała się i to grubo ale jednocześnie wie, że nie jestem na sprzedaż.

To nie był sponsoring - bardziej pomoc przy otwieraniu biznesu.

 

Jeśli spotykasz się tylko z kurwami, to faktycznie nie masz co liczyć na ludzkie odruchy, ale jeśli przeżyłeś z nimi coś więcej niż tylko seks to uwierz mi, że nie raz będą do tego wracać. Czy z nimi będziesz czy nie.

 

Wdzięczność - trzeba umieć ją rozpoznawać.

Nawet to śmieszne śniadanie do łóżka. Nigdy nie przynosiłem go żadnej kobiecie, ale one mi przynoszą. Uważam to za coś miłego. Są wdzięczne za dobre rżnięcie, albo za to że ktoś ich wysłucha.

 

Znam kilka związków, w których nie ma chodzenia na boki - czy wierzysz czy nie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra mam kawę. Dzieci zajęte sobą, więc coś napiszę.

 

Poza granicami naszego pięknego kraju. Moja wciąż jeszcze żona, poznała dziewczynę. Zostały psiapsiółkami. Dziewczyna ta ma dwójkę dzieci (4 i 7 lat). Przychodziła do nas, więc byłem skazany na jej opowieści jak doszło do rozstania z jej mężem. W skrócie to był pijak i zły człowiek. Pod koniec związku spali osobno. Później to zweryfikowałem, bo z natury nie lubię kija z jednym końcem.

 

Tak po tej seperacji łózkowej w jej wersji pojawił się dawny kolega ze szkoły. Z którym pisała na komunikatorach. Pracował w Polsce we własnej restauracji. Znałem mniej więcej czas, w którym sypiali już osobno ze swoim mężem. Na profilu fejsowym tej knajpki jednak znalazłem już jakieś buzi buzi i tęsknotki w jej komentarzach. Było to już ponad rok PRZED od czasu kiedy się popsuło między nią , a mężem. Koleś z restauracji to taki typowy bad-boy. 

 

Tak go urobiła, że po jakimś czasie dowiaduję się od niej, że sprzedał knajpe i mieszkanie. Ma się pojawić u niej. Laska nawet zorganizowała chatę dla jego matki, ojczyma, 2 braci i laski jednego z nich. Wpierw sprowadziła jego rodzinę, później dojechał on, gdy pozamykał swoje sprawy w Polsce.

 

Miałem okazję go poznać. Cała jego rodzina to jakaś mroczna historia i patola. Koleś niski - tak ze 165cm , ale taki byczuś.  Zakochany w niej po uszy, a może i wyżej.

Miałem z nim robić jakiś interes, ale był pusty kasowo. Interesował się sportami walki i siłką. Podobała mu się moja siłka domowa pod kalistenikę i SW. Zachwycał się przy niej moimi zabawkami. Kupił nawet drążki do dipów (dziś stoją u niego zakurzone).

 

Dziewczyna gasiła w nim każdy zapał na uprawianie sportu. Stał się w ciągu pół roku pizdeuszem zajmującym się jej potomstwem. Przez pierwsze miesiąc starał się ją zdominować, ale trafił na laskę, która każde jego złe zachowanie w stosunku do niej gasiła wypominkami jak to zorganizowała jego rodzinie nowe życie tutaj. Gdy moja żonka się puściła i zamieszkała u kochanka. Oni zaczeli ją wspierać duchowo. Czasem kimała u nich jak miała gorsze dni z kochasiem. Strasznie mnie to wkurwiło. Wybrałem się kiedyś do jego pracy przedstawić mu swoje racje. Pisał później do mojej żony, że tam byłem i chciałem go pobić itp. Nic takiego nie miało miejsca. Kulturalnie kazałem mu się nie wpierdalać w nasze sprawy jeśli chce, zebym był jego kumplem. Znajomość z nim oczywiście się popsuła z wyżej wymienionych względów. Ostatnio ich spotkałem to udawali dobrych moich znajomych. A koleś o mało nie schował się pod parkiet widząc mnie z dzieciakami. 

 

Zanim się to wszystko pokwasiło między nami, miałem okazję być u nich na jakiejś domówce. Z faceta z jajami przerobiła go do takiego stopnia, że segregował korespondencję, grzecznie odkładając na kupkę listy do jej męża, bo jakieś jeszcze listy przychodziły do niego na jej adres. Nawet go zapytałem czy mu to nie przeszkadza. Głupi usmiech i coś w stylu. To tylko listy. Było dużo kwasów między nimi - o których opowiadała ta psiapsiółka mojej żonie. Ale 3 lata i są nadal ze sobą. Choć on wygląda jakby się uśmiechał do głupiej gry. Chyba przyjął z pokorą swój statut beta-providera. Zapierdala w pracy i utrzymuje cała czwórkę. Z mojej perspektywy wygląda jakby pogodził się ze swoją sytuacją. Gdy ona spełnia się zawodowo i pielęgnuje jakieś tam swoje pasje (babskie wieczorki i wyjścia do knajp) on potulnie zajmuje się jej dzieciakami. Przykry widok. Na moje szczęście już rzadki. 

 

Więc te samotne matki to czasem potrafią urobić każdego. A jej były mąż? Ma fajną dziewuche i jest szczęśliwy. Choć na papierze wciąż jest mężem matki ich dzieciaków. Facet wbrew temu co ona opowiadała bez nałogów. Ona natomiast jest fanką wina do śniadania i kolacji.  I rozpiła swojego beta jednocześnie.

Edytowane przez WielkieOczy
  • Like 3
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@dyletant jedyny czysty układ z kobietą mająca dziecko, to stricte łóżkowy. Koniec kropka. Żadnego wspólnego dorabiania kasy, wspólnego mieszkania, związku.

Jak kobieta to zobaczy, zawsze będzie miała z tyłu głowy myśl, że dziś jesteś, jutro ciebie nie ma. To ją będzie trzymało przy tobie. 

Wspólne wakacje? Ok. Każdy płaci za siebie. 

Spędzania czasu z nią i z dzieckiem? Ok. To będzie wumuszalo na tobie czy tego chcesz czy nie. Jeżeli będziesz odmawiał, kobieta podziękuję ci grzecznie za taki układ. Ona musi czuć namiastkę, związku czy tam "rodzinki". Ale to jej myślenie, nie twoje. One już tak maja. Tyle.

To w twoim interesie jest, nie angażować się uczuciowo wobec damy a przede wszystkim jej dzieciaka. Przyzwyczaisz dziecko, okazesz mu zbyt dużo uczuć, potem odejdziesz lub panna odjedzie i lipa Bracie. Dziecko ma inny tok myślenia niż dorosły. Szybko się przyzwyczaja. Angażuje sie. Szkoda dzieciaka.

 

Edytowane przez Still
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Still@Still  u mnie tak to właśnie się zaczęło, straciłem pracę i wtedy zaczęło się wszystko psuć. Po czasie kumpel mi powiedział że widział że ma profil na badoo, stąd pewnie poznawala nowych fagasów z którymi wypisywała. Po prostu już wtedy szukała sobie nowej gałęzi..

 

Co do wdzięczności.. Widać jaką wdzięczność otrzymałem.. Byłem dla tego dziecka jak ojciec którego nie miał, spędziłem z nim przez te kilka miesięcy więcej czasu niż jego własny ojciec i taką oto wdzięczność otrzymałem. Teraz nawet nie mogę się z nim spotkać bo to przecież nie jest moje dziecko i nie mam do niego żadnego prawa. 

 

Głupio zrobiłem bo od samego początku traktowałem ten związek poważnie, angażowałem się by po czasie stwierdzić że ona nie jest tego warta. Coraz więcej kłamstw ( potrafiła wymyślać choroby sobie i swemu dziecku, taki hardkorowy przykład, kłamstwo u niej było na porządku dziennym) i po prostu tracilem do niej zaufanie. 

 

Z czasem coraz poważniej myślałem o rozstaniu, jednak z drugiej strony miałem zajebisty seks i właśnie uzależnienie od tej już wyeksplatowanej porządnie cipy trzymało mnie przy niej. Jak powiedział Pan Marek nie warto, dać się tak szmacić za seks warty 150zl. Mam nauczkę i wiem na przyszłość by nie rzucać się na takie ochłapy. Jednak są takie dni gdy to wszystko powraca i po prostu tęsknię.. Chyba jeszcze długo to potrwa zanim się do końca z niej wylecze. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Still napisał:

Wspólne wakacje? Ok. Każdy płaci za siebie. 

Spędzania czasu z nią i z dzieckiem? Ok.

Jedno i drugie nie do końca ok.

Dziecko (małe) ma swoje wymagania i może popsuć urlop. Np. na nartach z małym dzieckiem sobie nie pojeździsz - ani szybko, ani długo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Still i tak też jest.

Reasumując chodziło mi o to, że jeśli nie widzi żadnego angażu z jej strony to pizda przysłania mu widoczność.

Swoją drogą jest taki tekst (nawet dosyć trafny), który jako wierny fan pana ze zdjęcia powinieneś go znać, mianowicie.

 

Marzysz, przymykasz oczy, wszystko się rozmywa, jest ładniej... chyba,

ale bywa, że widok ostrych krawędzi - może wielu rozczarowań w życiu zaoszczędzić.

Z drugiej strony nadzwyczajna przezorność, to przekleństwo które też psuje widoczność.

Realny świat, widoczny dookoła nas, pełen iluzji brat, więc co jest czym - zdecyduj sam.

  • Like 1
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@HugoBucc nie Ty jeden przez to przechodzisz, teraz emocje są silne i masz wrażenie, że "to se ne vrati" i jest Ci smutno - wielu facetów tak ma w tego typu sytuacjach, ale to jest chwilowe i zawsze mija.

Miej świadomość, że dla tej kobiety byłeś/jesteś tylko jednym z wielu. Coś tam dawałeś ale pańci było mało i trzeba się rozglądać za kimś zasobniejszym.

Tak naprawdę dostawałeś tylko seks okraszony częstymi jazdami emocjonalnymi. Wiemy jak silnie to działa ale nie można dać się zwariować całkowicie (łatwo się mówi, wiadomo).

 

13 minut temu, HugoBucc napisał:

Chyba jeszcze długo to potrwa zanim się do końca z niej wylecze. 

Ale się wyleczysz -  po prostu pamiętaj o tym. Za jakiś czas będziesz z ulgą wspominał, że nie dałeś sobie zrobić całkowicie sieczki z mózgu.

Ja też miałem uczucie po rozstaniu, że już mnie nic dobrego nie spotka i wracałem wspomnieniami, było ciężko choć już miałem świadomość przemijania tych destrukcyjnych uczuć. Swoje odcierpieć trzeba.

 

Tak jak koledzy często piszą, nie inwestuj nigdy więcej niż druga strona - zapoznaj się z innymi historiami opisywanymi na forum.

Dam mały spoiler - ciekawa zależność - im więcej dajesz/starasz się tym większa szansa na odejście kobiety.

  • Like 2
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, HugoBucc napisał:

@Still@Still  u mnie tak to właśnie się zaczęło, straciłem pracę i wtedy zaczęło się wszystko psuć. Po czasie kumpel mi powiedział że widział że ma profil na badoo, stąd pewnie poznawala nowych fagasów z którymi wypisywała. Po prostu już wtedy szukała sobie nowej gałęzi..

No a coś Ty myślał - że Cię kochała? Słyszałeś o kobietach które dla męża i rodziny jadą na wojny, walczą, zdobywają, poświęcają się? Bo ja nie.

Słyszałeś o kobiecie która by coś zdobywała, walczyła, zakładała firmę aby ochronić męża i dzieci? Bo ja nie. Tzn. coś tam słyszałem z niepewnych źródeł, kiedyś tam, podobno - takie historyjki w stylu opowieści o Yeti.

Kobieta jest z natury istotą PASOŻYTNICZĄ. Świetnie opisali to prawnicy ze strony dla mężczyzn. Miłość mężczyzny objawia się w poświęceniach, dawaniu, ochronie. 'Miłość' kobiety objawia się tym, że...JEST. Tym, że jest - dobrze przeczytałeś.

A jak mężczyzna zacznie słabnąć - zawsze znajdzie się nagle jakiś 'kolega' z zewnątrz. Miałem tak nawet ja - moja myszka miała 18 lat, byłem jej pierwszym, razem 3 lata - była ze mną na mojej obronie magisterki, wspólne przełomowe chwile w życiu - i co? Jak pojawiły się różne problemy, zacząłem niejako słabnąć emocjonalnie - to pojawił się 'kolega'. To się zdarza praktycznie ZAWSZE i ja jestem dobrym przykładem na to, że dzieje się tak nawet u kobiet które jeszcze nie zdążyły nasiąknąć gadkami mamuś, itp. więc nie jest to sprawa kulturowości czy czegoś nabytego - one mają to genetycznie wbudowane.

Tak się dzieje ZAWSZE, chyba, że kobieta jest stara, nie ma już dokąd pójść. 

 

Kobieta jest pasożytem w życiu mężczyzny - póki daje dobry seks i spełnia jakoś swoje obowiązki, to można z nią być, ale nigdy nie wierz w miłość kobiety. Kobieta nie potrafi kochać mężczyzny tak jak Ty to rozumiesz.

  • Like 4
  • Dzięki 2
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki wielkie za liczne odpowiedzi i mądre rady ! Bardzo było mi to potrzebne by się ogarnąć i utwierdzić w przekonaniu, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Chociaż moi znajomi od razu mi doradzali by to zakończyć gdy widzieli i słyszeli z mych opowieści co się dzieje. Gdybym też znał wcześniej forum, to wszystko by inaczej wyglądało. No ale cóż odebrałem cenną lekcję życia i dzięki temu też poznałem forum.

 

Co mogę dodać do wypowiedzi kolegi @zend, moja dobra znajoma jakiś czas temu powiedziała mi że według niej miłość nie istnieje. Jest zakochanie a później gdy już zakochanie mija zostaje przywiązanie oraz jakiś tam sentyment do wspólnie przeżytych chwil  i to jakoś trzyma ludzi z sobą. Co najlepsze ów znajoma jest w wieloletnim związku, jest też zaręczona ;) także sami widzicie.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Dodaj nową pozycję...

Powiadomienie o plikach cookie

Umieściliśmy na Twoim urządzeniu pliki cookie, aby pomóc Ci usprawnić przeglądanie strony. Możesz dostosować ustawienia plików cookie, w przeciwnym wypadku zakładamy, że wyrażasz na to zgodę.